poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 22.


Bitwa odwiecznych rywali przemieniła się w bitwę mężczyzn. Do bijących się już od dwóch godzin Natsu i Gray’a dołączył również Elfman, Gajeel, Jet, Droy, Enma a nawet Laxus. To dopiero mieszanka wybuchowa.
- Czy Wy do jasnej cholery możecie chociaż przez jeden dzień się nie bić?! – Krzyknął ni stąd ni zowąd mistrz, przygniatając w tym samym czasie wielką ręką bijących się chłopaków. W gildii zapanowała cisza. – Laxus, ledwo wróciłeś, znów chcesz mi zajść za skórę? – Skierował się do wnuka, który się naburmuszył, że najbardziej ochrzanił jego.
- Uuu.. Mistrz chyba wstał dziś lewą nogą. – Szepnęła Lucy do Lisanny. Ta zachichotała cicho.
- Jesteście strasznie nierozgarnięci. Przydałaby się Wam jakaś porządna lekcja wychowawcza. – Uśmiechnął się chytrze Makarov. – Może zastosujemy ‘TO’? – Dodał. Miny chłopaków mówiły same za siebie. Przeszedł ich dreszcz. Chwilę potem zaczęli składać pokłony w stronę mistrza, prosząc o wybaczenie i ostatnią szansę. Ten zaczął się śmiać, a wraz z nim reszta gildii. Wrócił do swojego pokoju. Dragneel podszedł do swojej ukochanej witając ją uśmiechem.
- Dawno przyszłaś?
- A no tak z ponad dwie godziny temu? Wciągnęliście się w tą walkę jak nigdy. Tylko zastanawia mnie jedno.. O co poszło? – Chłopak sam zaczął się zastanawiać, ale widać było, że idzie mu to bardzo marnie. Zaczął marszczyć brwi, wyginać usta w różną stronę, na co blondwłosa zaczęła się głośno śmiać.
- Co Cię śmieszy? – Spytał po chwili Salamander.
- Twoja mina, gdy myślisz. – Pokazała mu język. Ten się troszkę zirytował i chciał rzucić się na blondwłosą, ale zrobiła unik i chłopak przywitał się z krzesłem. Dziewczyna znów zaczęła się śmiać, a on szybko się otrząsnął i zaczął gonić blondynkę. Wybiegła przed gildię, ale nie zauważyła kamienia, który niefortunnie podsunął się pod jej stopę i straciła równowagę. Po raz kolejny dzisiaj. Na szczęście, przed upadkiem o twarde podłoże uratowały ją silne ramiona Dragneela.
- No i mam Cię. – Odpowiedział uradowany. Dziewczyna uśmiechnęła się. Chłopak postawił ją do pionu i w blondynkę znów uderzył ostry ból głowy. Chwyciła się za tył głowy i spojrzała na chłopaka. Jego twarz zaczęła się rozmazywać. Zaczęła szybko mrugać, co wywołało niepokój u chłopaka. – Lucy, dobrze się czujesz?
- Tak, dobrze. Chyba idę do domu. Muszę się położyć. – Uśmiechnęła się, mimo nasilającego się bólu.
- Odprowadzę Cię. – Rzekł i chwycił dziewczynę za rękę. Nic nie odpowiedziała. Z jednej strony, to dobrze, że będzie przy niej, z drugiej nie chciała go martwić, tym co się stało. Wolnym krokiem w końcu dotarli do jej mieszkania. Dziewczyna od razu pognała do łóżka. Chłopak zdziwiony jej zachowaniem poszedł za nią i ukląkł przed łóżkiem. – Co się dzieje?
- Nic takiego. Po prostu jestem zmęczona albo może coś mnie zbiera.. Chyba faktycznie niepotrzebnie spałam na dworze. – Odpowiedziała, przytulając się do poduszki. Salamander chwycił jej dłoń.
- Może pójdę po Wendy?
- Nie, nie trzeba. Prześpię się trochę. Jutro mi przejdzie. – Zapewniała go.
- W takim razie zostanę tu z Tobą, wolę Cię mieć na oku. – Odparł i położył się obok dziewczyny. Wtuliła się w niego. W jakiś sposób, bliskość Smoczego Zabójcy, odpędziła ból jaki odczuwała dziewczyna. Niestety nie trwali w tym stanie bardzo długo. Po pomieszczeniu dało się usłyszeć pukanie do drzwi. Salamander niechętnie wstał i poszedł zobaczyć, kto to. Okazał się to być Gray, a wraz z nim Juvia.
- Cześć. Przyszliśmy zapytać, czy może nie przeszlibyście się z nami gdzieś na jakiś spacer. Taka podwójna randka, jak to nazwała Juvia. – Wytłumaczył mag lodu.
- Niestety chyba musimy odmówić. Lucy nienajlepiej się czuje. – Odpowiedział różowowłosy. Fullbaster i jego partnerka wprosili się do środka i pognali do łóżka dziewczyny.
- Lucy, co Ci jest? – Spytał z przejęciem chłopak.
- Nic takiego, po prostu fatalnie się czuję. Nie musicie się o mnie martwić. Jutro wszystko mi przejdzie. – Uśmiechnęła się lekko do przyjaciół.
- Mam nadzieję. Dobra, w takim razie nie będziemy przeszkadzać. Zdrowiej. – Podszedł do niej i pocałował w czoło. Następnie wziął swoją dziewczynę za rękę i wyszli z mieszkania dziewczyny, żegnając się przy okazji z Natsu. Ten podszedł znowu do łóżka dziewczyny.
- Może coś Ci przynieść do jedzenia lub picia?
- Nie trzeba. Prześpię się trochę. Dobrze? – Odpowiedziała krótko i przewróciła się na drugi bok. Chłopak westchnął i znów położył się obok niej. Przytulił ją i patrzył na jej tył głowy.
Wybiła północ. Obie przytulone do siebie postacie smacznie spały. Dziewczyna po jakimś czasie obudziła się i poszła do kuchni się czegoś napić. Po nalaniu sobie zimnego napoju usiadła przy stole i chwyciła się za tył głowy. Czuła jak w środku jej coś bardzo mocno pulsuje, co doprowadzało ją do szaleństwa. ‘Chyba będę musiała poprosić Wendy o pomoc’ – rzekła w myślach. Odłożyła opróżnione naczynie i wróciła do łóżka. Zasnęła. Rano obudziła się bez żadnych bólów. Przeciągnęła się i zauważyła, że Smoczego Zabójcy już obok niej nie ma. Wstała i pognała do kuchni. Nie myliła się, zastała tam chłopaka, który przygotowywał dla nich śniadanie.
- O witaj, jak się spało? Dobrze się już czujesz? – Spytał, odrywając się od wykonywanej czynności.
- Czuję się jak nowonarodzona. Mówiłam, że mi dziś przejdzie. – Uśmiechnęła się do chłopaka i usiadła na krześle. Dragneel podał jej jedzenie. Sam chwilę potem się dosiadł. Po zjedzonym śniadaniu, udali się do gildii, gdzie już z daleka dało się słyszeć krzyki. Weszli do środka i na ich szczęście bójki nie było. W końcu mistrz zabronił, grożąc ‘TYM’. Podeszli do baru, gdzie stała jak zawsze Mira.
- Cześć Mira! – Odezwali się oboje.
- Witajcie, podać Wam coś?
- Nie trzeba. Co ciekawego słychać? – Spytała blondwłosa. W tym samym czasie, Salamander oddalił się od dziewczyn i udał się do sprzeczających się Gray’a i Elfmana.
- To co zwykle, kłótnie. Na szczęście jeszcze nikt się nie pobił. – Uśmiechnęła się pod nosem. – Ale coś mnie dziś zadziwiło.
- Co takiego? – Spytała z zaciekawieniem.
- Gray i Juvia przyszli dziś osobno do gildii. To było bardzo dziwne. Nawet teraz siedzą osobno.
- Pokłócili się?
- Kto wie? Nie rozmawiałam dziś z Juvią ani z Gray’em. Myślę, że może Tobie któreś się wygada o co poszło.
- Może.. Dobra, idę na górę sprawdzić, czy są jakieś misje. Wyciągnę może na którąś Natsu, Gray’a i Erzę jak za dawnych czasów. – Posłała uśmiech barmance i odeszła. Wyszła na górę i pognała w stronę tablicy z misjami. Uważnie się każdej przyglądała. Nagle obok niej stanął Laxus i również zaczął przeglądać uważnie tablice. Nie znała go za dobrze, nawet nie zamienili ze sobą zdania. Czuła się przy nim trochę dziwnie. Ich uwagę nagle odwrócił głośny huk z dołu. Dziewczyna momentalnie oderwała się od tablicy, tak samo jak i wnuk mistrza. Podeszli do balustrady i wcale nie zdziwiło ich to co tam zobaczyli.
- Co za głupki. – Szepnęła dziewczyna, widząc jak Dragneel i Fullbaster okładają się pięściami.
- I tak długo wytrzymali. – Rzekł Dreyar i zaczął się śmiać. Po chwili blondwłosa dołączyła do niego.
- Masz rację. Gorzej dla nich, gdy mistrz to zobaczy. – Dodała po chwili, uspokajając się trochę. Nagle poczuła silny, promieniujący ból w głowie. Obraz przed oczyma zaczął się rozmazywać. Chwyciła się mocno poręczy i przygryzła wargę. ‘Cholera, a myślałam, że już będzie lepiej’ – odezwała się w myślach. Laxus od razu zauważył, że coś jest nie tak.
- Lucy, wszystko gra? – Spytał po chwili.
- Jasne. Dzięki. Musze iść. – Rzuciła krótko i odeszła w stronę schodów. Chłopak cały czas patrzył na jej postać. Dochodząc do schodów, nagle poczuła jak jej nogi stają się jak z waty, a obraz całkowicie zanika. Straciła równowagę i na jej nieszczęście była już przy schodach, więc jedyne co ją teraz czekało to porządne siniaki po upadku. Ale ale.. w ostatniej chwili złapał ją Dreyar, dzięki czemu zostały jej oszczędzone kolejne rany. Wszyscy zbiegli się, widząc tę całą sytuację. Dragneel i Fullbaster z przerażeniem podbiegli do nich.
- Laxus, co się stało? – Spytał różowowłosy, patrząc na dziewczynę w jego ramionach, która była cała blada.
- Sam nie wiem, nagle się zachwiała no i ją złapałem.. – Sam nie wiedział jak to opowiedzieć.
- Lucy! – Krzyknął do dziewczyny. Ta wyrwała się z uścisku Laxusa i upadła na kolana, zasłaniając tym samym twarz. – Lucy.. – powtórzył i przykucnął obok niej. – Co się dzieje?
- Ja.. – Zaczęła. – Ja.. nic nie widzę.. – Rzekła cicho.
- Co Ty mówisz? – Zapytał, niedowierzając w słowa, które przed chwilą usłyszał.
- Nie widzę! – Krzyknęła, odsłaniając twarz. Rozpłakała się. Gildia zamarła.
- Powiedz, że żartujesz.. ale jak to.. możliwe? – Spytał zdziwiony chłopak.
- Nie mówiłam nikomu nic, bo byłam pewna, że nic mi nie będzie. Ale to było wczoraj, gdy rano wróciłam do domu i poszłam się wykąpać. Gdy wychodziłam z wanny, poślizgnęłam się na mydle i uderzyłam głową w komodę. Dziś rano, gdy wstałam, było wszystko w porządku.. – Znów zakryła twarz w dłoniach i zaczęła szlochać. Chłopak przytulił ją mocno i zaczął uspokajać.
- Czemu nie powiedziałaś? – Nic nie odpowiedziała. Wybuchła jeszcze większym płaczem. Nagle z gabinetu wyszedł mistrz.
- Co to za zamieszanie?
- Lucy straciła wzrok. – Odpowiedziała Mira. Mistrz zamilkł, szybko pojawił się przy dziewczynie. Podniósł jej głowę do góry.
- Lucy, czy widzisz ile pokazuję palców? – Dziewczyna ‘spojrzała’ tak jakby na niego, ale nic nie odpowiedziała. Pokiwała przecząco głową i znów zaczęła płakać. – Cholera. No to mamy problem.. Wendy nie ma w gildii. Razem z Levy, Carlą, Jet’em i Droy’em poszła na misję. Nie wiadomo, kiedy wróci. – Rzekł załamany. Dziewczyna, usłyszawszy te słowa, zemdlała. Dragneel wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju, gdzie kiedyś przebywała. Za nim udał się mistrz, Gray, Mira i Erza. Położył ją na łóżku i przykrył. Usiadł obok łóżka i chwycił ją za rękę, która była zimna.
- I co mamy teraz zrobić? – Spytał zasmucony.
- Trzeba czekać aż Wendy wróci z misji. Nie ma innego wyjścia.
- A gdyby zawiadomić Porlyusicę? – Zapytała Erza.
- Ona nienawidzi ludzi.. Nie przyjdzie tutaj. – Odrzekł Makarov. – Trudno. Musimy poczekać na Wendy. W tym czasie, trzeba dobrze zaopiekować się Lucy. Niech czuje się bezpiecznie. Natsu, wierzę, że się tym zajmiesz. – Zwrócił się do chłopaka, który ciągle patrzył na nieprzytomną dziewczynę. Po chwili staruszek wyszedł, zostawiając magów samych.
- Biedna Lucy.. – Zaczął Gray.
- Czemu zawsze ją spotykają takie rzeczy? – Spytał różowowłosy. Tytania podeszła do niego i chwyciła go za ramię.
- Nie ma na to rady.. Jedyne co możemy teraz zrobić, to się modlić i być przy niej. – Rzekła. – Myślę, że będzie lepiej, jeśli teraz stąd wyjdziemy. I tak teraz nic nie zdziałamy. – Dodała, podchodząc do drzwi. – Chodź Gray. – Rzuciła w stronę przyjaciela, który właśnie podszedł do blondwłosej z drugiej strony i chwycił za drugą dłoń. Ucałował ją, a potem jej czoło. Odszedł wraz z Scarlet, zostawiając tamtą dwójkę samą. Po policzkach Salamandra popłynęły łzy. Zaraz je wytarł. Pogładził blady policzek dziewczyny i zaczął jej szeptać do ucha, że będzie dobrze i że jej nie opuści, będzie przy niej.


Ciaossu! ^^
Niespodzianka! Wczoraj jakoś mnie natchnęło i napisałam trochę a dziś dokończyłam, gdy tylko wróciłam. Podoba się? Czekam na Wasze, moi ukochani i niepowtarzalni czytelnicy, komentarze ;D
Nie wiem, czy uda mi się jutro napisać jakiś rozdział, ale kto wie, może pojutrze coś się tutaj znajdzie ;) czekajcie cierpliwie ;*
Uwielbiam Was, buziaki dla wszystkich ;*

8 komentarzy:

  1. "Moi ukochani, niepowtarzalni czytelnicy"
    To było bardzo miłe:)
    Co do rozdziału, smutaśny ale dobry, a nawet bardzo dobry..:)
    Weny życzę... co tu mówić BARDZO DUŻO WENY.!
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wenę to ja mam ostatnio bardzo często, jeśli chodzi akurat o opowiadanie, ale niestety czasu brak :( dlatego teraz piszę rozdział na tzw. 'raty' ..

      Usuń
  2. Ja żyję! Żyję! ;P Nie skomentowałam wczoraj, bo nie zbyt miałam czas... I... No cóż... Epidemia grypy już dotarła do mojej szkoły, a ja jestem jedną z ofiar. Czuję się fatalnie, ale muszę jeszcze chodzić, bo mamy ważne egzaminy :( Wolny czas mam podcięty do minimum i nie zbyt często będę zaglądała na czyjeś blogi... Na szczęście dzisiaj odwołali nam ostatnie lekcje, więc jestem! :) Rozdział... Cóż... Zacznę od tego, że żyję i ilość łez nie sprawiła, że się utopiłam... Ale mało brakowało ;P
    "- Co Cię śmieszy? – Spytał po chwili Salamander.
    - Twoja mina, gdy myślisz. " To on myśli?!?!??!?!?! O.O
    Nie no to mnie rozwaliło ;P
    Jesteśmy niepowtarzalni? Twoje opowiadanie jest niepowtarzalne! :D
    Pozdrawiam kochana i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do siebie po prolog! ;)

      Usuń
    2. Tak Misaki-chan, on czasem też myśli, ale się do tego nie przyznaje, bo boi się właśnie takich oto tekstów ;P
      Cieszę się, że się nie utopiłaś, bo co ja bym zrobiła bez Ciebie no?
      ;*

      Usuń
  3. Troche smutne ciekawe co bd z Lucy mam nadzieje ze odzyska wzrok .A po za tym życzę dużo weny i pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ryczałam jak bóbr ...
    Jak zwykle cudne ...

    OdpowiedzUsuń
  5. A tak niewinnie wyglądał ten wypadek. Ide do następnego rozdziału :).

    OdpowiedzUsuń