Bitwa odwiecznych rywali przemieniła się w bitwę mężczyzn.
Do bijących się już od dwóch godzin Natsu i Gray’a dołączył również Elfman,
Gajeel, Jet, Droy, Enma a nawet Laxus. To dopiero mieszanka wybuchowa.
- Czy Wy do jasnej cholery możecie chociaż przez jeden dzień
się nie bić?! – Krzyknął ni stąd ni zowąd mistrz, przygniatając w tym samym
czasie wielką ręką bijących się chłopaków. W gildii zapanowała cisza. – Laxus,
ledwo wróciłeś, znów chcesz mi zajść za skórę? – Skierował się do wnuka, który
się naburmuszył, że najbardziej ochrzanił jego.
- Uuu.. Mistrz chyba wstał dziś lewą nogą. – Szepnęła Lucy
do Lisanny. Ta zachichotała cicho.
- Jesteście strasznie nierozgarnięci. Przydałaby się Wam
jakaś porządna lekcja wychowawcza. – Uśmiechnął się chytrze Makarov. – Może
zastosujemy ‘TO’? – Dodał. Miny chłopaków mówiły same za siebie. Przeszedł ich
dreszcz. Chwilę potem zaczęli składać pokłony w stronę mistrza, prosząc o
wybaczenie i ostatnią szansę. Ten zaczął się śmiać, a wraz z nim reszta gildii.
Wrócił do swojego pokoju. Dragneel podszedł do swojej ukochanej witając ją
uśmiechem.
- Dawno przyszłaś?
- A no tak z ponad dwie godziny temu? Wciągnęliście się w tą
walkę jak nigdy. Tylko zastanawia mnie jedno.. O co poszło? – Chłopak sam
zaczął się zastanawiać, ale widać było, że idzie mu to bardzo marnie. Zaczął
marszczyć brwi, wyginać usta w różną stronę, na co blondwłosa zaczęła się
głośno śmiać.
- Co Cię śmieszy? – Spytał po chwili Salamander.
- Twoja mina, gdy myślisz. – Pokazała mu język. Ten się
troszkę zirytował i chciał rzucić się na blondwłosą, ale zrobiła unik i chłopak
przywitał się z krzesłem. Dziewczyna znów zaczęła się śmiać, a on szybko się
otrząsnął i zaczął gonić blondynkę. Wybiegła przed gildię, ale nie zauważyła
kamienia, który niefortunnie podsunął się pod jej stopę i straciła równowagę.
Po raz kolejny dzisiaj. Na szczęście, przed upadkiem o twarde podłoże uratowały
ją silne ramiona Dragneela.
- No i mam Cię. – Odpowiedział uradowany. Dziewczyna
uśmiechnęła się. Chłopak postawił ją do pionu i w blondynkę znów uderzył ostry
ból głowy. Chwyciła się za tył głowy i spojrzała na chłopaka. Jego twarz
zaczęła się rozmazywać. Zaczęła szybko mrugać, co wywołało niepokój u chłopaka.
– Lucy, dobrze się czujesz?
- Tak, dobrze. Chyba idę do domu. Muszę się położyć. –
Uśmiechnęła się, mimo nasilającego się bólu.
- Odprowadzę Cię. – Rzekł i chwycił dziewczynę za rękę. Nic
nie odpowiedziała. Z jednej strony, to dobrze, że będzie przy niej, z drugiej
nie chciała go martwić, tym co się stało. Wolnym krokiem w końcu dotarli do jej
mieszkania. Dziewczyna od razu pognała do łóżka. Chłopak zdziwiony jej
zachowaniem poszedł za nią i ukląkł przed łóżkiem. – Co się dzieje?
- Nic takiego. Po prostu jestem zmęczona albo może coś mnie
zbiera.. Chyba faktycznie niepotrzebnie spałam na dworze. – Odpowiedziała,
przytulając się do poduszki. Salamander chwycił jej dłoń.
- Może pójdę po Wendy?
- Nie, nie trzeba. Prześpię się trochę. Jutro mi przejdzie. –
Zapewniała go.
- W takim razie zostanę tu z Tobą, wolę Cię mieć na oku. –
Odparł i położył się obok dziewczyny. Wtuliła się w niego. W jakiś sposób,
bliskość Smoczego Zabójcy, odpędziła ból jaki odczuwała dziewczyna. Niestety
nie trwali w tym stanie bardzo długo. Po pomieszczeniu dało się usłyszeć
pukanie do drzwi. Salamander niechętnie wstał i poszedł zobaczyć, kto to.
Okazał się to być Gray, a wraz z nim Juvia.
- Cześć. Przyszliśmy zapytać, czy może nie przeszlibyście
się z nami gdzieś na jakiś spacer. Taka podwójna randka, jak to nazwała Juvia. –
Wytłumaczył mag lodu.
- Niestety chyba musimy odmówić. Lucy nienajlepiej się
czuje. – Odpowiedział różowowłosy. Fullbaster i jego partnerka wprosili się do
środka i pognali do łóżka dziewczyny.
- Lucy, co Ci jest? – Spytał z przejęciem chłopak.
- Nic takiego, po prostu fatalnie się czuję. Nie musicie się
o mnie martwić. Jutro wszystko mi przejdzie. – Uśmiechnęła się lekko do
przyjaciół.
- Mam nadzieję. Dobra, w takim razie nie będziemy
przeszkadzać. Zdrowiej. – Podszedł do niej i pocałował w czoło. Następnie wziął
swoją dziewczynę za rękę i wyszli z mieszkania dziewczyny, żegnając się przy
okazji z Natsu. Ten podszedł znowu do łóżka dziewczyny.
- Może coś Ci przynieść do jedzenia lub picia?
- Nie trzeba. Prześpię się trochę. Dobrze? – Odpowiedziała
krótko i przewróciła się na drugi bok. Chłopak westchnął i znów położył się
obok niej. Przytulił ją i patrzył na jej tył głowy.
Wybiła północ. Obie przytulone do siebie postacie smacznie
spały. Dziewczyna po jakimś czasie obudziła się i poszła do kuchni się czegoś
napić. Po nalaniu sobie zimnego napoju usiadła przy stole i chwyciła się za tył
głowy. Czuła jak w środku jej coś bardzo mocno pulsuje, co doprowadzało ją do
szaleństwa. ‘Chyba będę musiała poprosić Wendy o pomoc’ – rzekła w myślach.
Odłożyła opróżnione naczynie i wróciła do łóżka. Zasnęła. Rano obudziła się bez
żadnych bólów. Przeciągnęła się i zauważyła, że Smoczego Zabójcy już obok niej
nie ma. Wstała i pognała do kuchni. Nie myliła się, zastała tam chłopaka, który
przygotowywał dla nich śniadanie.
- O witaj, jak się spało? Dobrze się już czujesz? – Spytał,
odrywając się od wykonywanej czynności.
- Czuję się jak nowonarodzona. Mówiłam, że mi dziś
przejdzie. – Uśmiechnęła się do chłopaka i usiadła na krześle. Dragneel podał
jej jedzenie. Sam chwilę potem się dosiadł. Po zjedzonym śniadaniu, udali się
do gildii, gdzie już z daleka dało się słyszeć krzyki. Weszli do środka i na
ich szczęście bójki nie było. W końcu mistrz zabronił, grożąc ‘TYM’. Podeszli
do baru, gdzie stała jak zawsze Mira.
- Cześć Mira! – Odezwali się oboje.
- Witajcie, podać Wam coś?
- Nie trzeba. Co ciekawego słychać? – Spytała blondwłosa. W
tym samym czasie, Salamander oddalił się od dziewczyn i udał się do
sprzeczających się Gray’a i Elfmana.
- To co zwykle, kłótnie. Na szczęście jeszcze nikt się nie
pobił. – Uśmiechnęła się pod nosem. – Ale coś mnie dziś zadziwiło.
- Co takiego? – Spytała z zaciekawieniem.
- Gray i Juvia przyszli dziś osobno do gildii. To było
bardzo dziwne. Nawet teraz siedzą osobno.
- Pokłócili się?
- Kto wie? Nie rozmawiałam dziś z Juvią ani z Gray’em.
Myślę, że może Tobie któreś się wygada o co poszło.
- Może.. Dobra, idę na górę sprawdzić, czy są jakieś misje.
Wyciągnę może na którąś Natsu, Gray’a i Erzę jak za dawnych czasów. – Posłała
uśmiech barmance i odeszła. Wyszła na górę i pognała w stronę tablicy z
misjami. Uważnie się każdej przyglądała. Nagle obok niej stanął Laxus i również
zaczął przeglądać uważnie tablice. Nie znała go za dobrze, nawet nie zamienili
ze sobą zdania. Czuła się przy nim trochę dziwnie. Ich uwagę nagle odwrócił
głośny huk z dołu. Dziewczyna momentalnie oderwała się od tablicy, tak samo jak
i wnuk mistrza. Podeszli do balustrady i wcale nie zdziwiło ich to co tam
zobaczyli.
- Co za głupki. – Szepnęła dziewczyna, widząc jak Dragneel i
Fullbaster okładają się pięściami.
- I tak długo wytrzymali. – Rzekł Dreyar i zaczął się śmiać.
Po chwili blondwłosa dołączyła do niego.
- Masz rację. Gorzej dla nich, gdy mistrz to zobaczy. –
Dodała po chwili, uspokajając się trochę. Nagle poczuła silny, promieniujący
ból w głowie. Obraz przed oczyma zaczął się rozmazywać. Chwyciła się mocno
poręczy i przygryzła wargę. ‘Cholera, a myślałam, że już będzie lepiej’ –
odezwała się w myślach. Laxus od razu zauważył, że coś jest nie tak.
- Lucy, wszystko gra? – Spytał po chwili.
- Jasne. Dzięki. Musze iść. – Rzuciła krótko i odeszła w
stronę schodów. Chłopak cały czas patrzył na jej postać. Dochodząc do schodów,
nagle poczuła jak jej nogi stają się jak z waty, a obraz całkowicie zanika.
Straciła równowagę i na jej nieszczęście była już przy schodach, więc jedyne co
ją teraz czekało to porządne siniaki po upadku. Ale ale.. w ostatniej chwili
złapał ją Dreyar, dzięki czemu zostały jej oszczędzone kolejne rany. Wszyscy
zbiegli się, widząc tę całą sytuację. Dragneel i Fullbaster z przerażeniem
podbiegli do nich.
- Laxus, co się stało? – Spytał różowowłosy, patrząc na
dziewczynę w jego ramionach, która była cała blada.
- Sam nie wiem, nagle się zachwiała no i ją złapałem.. – Sam
nie wiedział jak to opowiedzieć.
- Lucy! – Krzyknął do dziewczyny. Ta wyrwała się z uścisku Laxusa
i upadła na kolana, zasłaniając tym samym twarz. – Lucy.. – powtórzył i
przykucnął obok niej. – Co się dzieje?
- Ja.. – Zaczęła. – Ja.. nic nie widzę.. – Rzekła cicho.
- Co Ty mówisz? – Zapytał, niedowierzając w słowa, które
przed chwilą usłyszał.
- Nie widzę! – Krzyknęła, odsłaniając twarz. Rozpłakała się.
Gildia zamarła.
- Powiedz, że żartujesz.. ale jak to.. możliwe? – Spytał
zdziwiony chłopak.
- Nie mówiłam nikomu nic, bo byłam pewna, że nic mi nie
będzie. Ale to było wczoraj, gdy rano wróciłam do domu i poszłam się wykąpać.
Gdy wychodziłam z wanny, poślizgnęłam się na mydle i uderzyłam głową w komodę.
Dziś rano, gdy wstałam, było wszystko w porządku.. – Znów zakryła twarz w
dłoniach i zaczęła szlochać. Chłopak przytulił ją mocno i zaczął uspokajać.
- Czemu nie powiedziałaś? – Nic nie odpowiedziała. Wybuchła
jeszcze większym płaczem. Nagle z gabinetu wyszedł mistrz.
- Co to za zamieszanie?
- Lucy straciła wzrok. – Odpowiedziała Mira. Mistrz zamilkł,
szybko pojawił się przy dziewczynie. Podniósł jej głowę do góry.
- Lucy, czy widzisz ile pokazuję palców? – Dziewczyna
‘spojrzała’ tak jakby na niego, ale nic nie odpowiedziała. Pokiwała przecząco
głową i znów zaczęła płakać. – Cholera. No to mamy problem.. Wendy nie ma w
gildii. Razem z Levy, Carlą, Jet’em
i Droy’em poszła na misję. Nie wiadomo, kiedy wróci. – Rzekł
załamany. Dziewczyna, usłyszawszy te słowa, zemdlała. Dragneel wziął ją na ręce
i zaniósł do pokoju, gdzie kiedyś przebywała. Za nim udał się mistrz, Gray,
Mira i Erza. Położył ją na łóżku i przykrył. Usiadł obok łóżka i chwycił ją za
rękę, która była zimna.
- I co mamy teraz zrobić? – Spytał zasmucony.
- Trzeba czekać aż Wendy wróci z misji. Nie ma innego
wyjścia.
- A gdyby zawiadomić Porlyusicę? – Zapytała Erza.
- Ona nienawidzi ludzi.. Nie przyjdzie tutaj. – Odrzekł
Makarov. – Trudno. Musimy poczekać na Wendy. W tym czasie, trzeba dobrze
zaopiekować się Lucy. Niech czuje się bezpiecznie. Natsu, wierzę, że się tym
zajmiesz. – Zwrócił się do chłopaka, który ciągle patrzył na nieprzytomną
dziewczynę. Po chwili staruszek wyszedł, zostawiając magów samych.
- Biedna Lucy.. – Zaczął Gray.
- Czemu zawsze ją spotykają takie rzeczy? – Spytał
różowowłosy. Tytania podeszła do niego i chwyciła go za ramię.
- Nie ma na to rady.. Jedyne co możemy teraz zrobić, to się
modlić i być przy niej. – Rzekła. – Myślę, że będzie lepiej, jeśli teraz stąd
wyjdziemy. I tak teraz nic nie zdziałamy. – Dodała, podchodząc do drzwi. –
Chodź Gray. – Rzuciła w stronę przyjaciela, który właśnie podszedł do blondwłosej
z drugiej strony i chwycił za drugą dłoń. Ucałował ją, a potem jej czoło.
Odszedł wraz z Scarlet, zostawiając tamtą dwójkę samą. Po policzkach Salamandra
popłynęły łzy. Zaraz je wytarł. Pogładził blady policzek dziewczyny i zaczął
jej szeptać do ucha, że będzie dobrze i że jej nie opuści, będzie przy niej.
Ciaossu! ^^
Niespodzianka! Wczoraj jakoś mnie natchnęło i napisałam
trochę a dziś dokończyłam, gdy tylko wróciłam. Podoba się? Czekam na Wasze, moi
ukochani i niepowtarzalni czytelnicy, komentarze ;D
Nie wiem, czy uda mi się jutro napisać jakiś rozdział, ale
kto wie, może pojutrze coś się tutaj znajdzie ;) czekajcie cierpliwie ;*
Uwielbiam Was, buziaki dla wszystkich ;*
"Moi ukochani, niepowtarzalni czytelnicy"
OdpowiedzUsuńTo było bardzo miłe:)
Co do rozdziału, smutaśny ale dobry, a nawet bardzo dobry..:)
Weny życzę... co tu mówić BARDZO DUŻO WENY.!
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział
Wenę to ja mam ostatnio bardzo często, jeśli chodzi akurat o opowiadanie, ale niestety czasu brak :( dlatego teraz piszę rozdział na tzw. 'raty' ..
UsuńJa żyję! Żyję! ;P Nie skomentowałam wczoraj, bo nie zbyt miałam czas... I... No cóż... Epidemia grypy już dotarła do mojej szkoły, a ja jestem jedną z ofiar. Czuję się fatalnie, ale muszę jeszcze chodzić, bo mamy ważne egzaminy :( Wolny czas mam podcięty do minimum i nie zbyt często będę zaglądała na czyjeś blogi... Na szczęście dzisiaj odwołali nam ostatnie lekcje, więc jestem! :) Rozdział... Cóż... Zacznę od tego, że żyję i ilość łez nie sprawiła, że się utopiłam... Ale mało brakowało ;P
OdpowiedzUsuń"- Co Cię śmieszy? – Spytał po chwili Salamander.
- Twoja mina, gdy myślisz. " To on myśli?!?!??!?!?! O.O
Nie no to mnie rozwaliło ;P
Jesteśmy niepowtarzalni? Twoje opowiadanie jest niepowtarzalne! :D
Pozdrawiam kochana i życzę weny! ;*
Zapraszam do siebie po prolog! ;)
UsuńTak Misaki-chan, on czasem też myśli, ale się do tego nie przyznaje, bo boi się właśnie takich oto tekstów ;P
UsuńCieszę się, że się nie utopiłaś, bo co ja bym zrobiła bez Ciebie no?
;*
Troche smutne ciekawe co bd z Lucy mam nadzieje ze odzyska wzrok .A po za tym życzę dużo weny i pozdrawiam ;D
OdpowiedzUsuńRyczałam jak bóbr ...
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudne ...
A tak niewinnie wyglądał ten wypadek. Ide do następnego rozdziału :).
OdpowiedzUsuń