środa, 30 stycznia 2013

05. Pożegnanie i impreza.


Dla wszystkich nastał już ranek. Dla niej nie był to zwykły poranek. Dzisiaj bowiem zamierzała udać się do gildii Fairy Tail. Pół nocy nie spała. Rozmyślała jacy oni są, jak ją przyjmą. Leniwie przeciągnęła się na łóżku i wstała. Walizka spakowana, pokój wysprzątany. Udała się do łazienki na odświeżającą kąpiel. Ubrana już w codzienny strój, wyszła z pokoju i udała się do kuchni. Przygotowała pożegnalne śniadanie. Nie minął kwadrans, a wszyscy członkowie rodziny zebrali się w salonie. Podała do stołu i oddaliła się trochę.
- To nasz ostatni posiłek. Nie zjesz z nami? – Odezwał się Pan Chigiri. Oczy dziewczyny powiększyły się dwukrotnie.
- Nie wiem czy powinnam. – Rzekła dość nieśmiało.
- W tej sytuacji powinnaś. Właśnie Cię zapraszam. Mimo, że byliśmy jak rodzina, nigdy z nami nie zjadłaś żadnego posiłku.
- Dziękuję. – Odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Po chwili i ona dosiadła się do stołu. Popatrzyła na Aiko i Mizuki’ego. Jeszcze mu nie przeszło? Rzuciła w myślach. Jego mina była taka obojętna. Jakby widziała młodszą wersję Pana Chigiri z przed paru dni.
Po skończonym posiłku, poszła umyć naczynia. W domu było cicho. Postanowiła po raz ostatni rzucić okiem na miejsce, gdzie spędziła dziesięć lat. Od tego dnia, gdy tu trafiła, nie uroniła ani jednej łzy, jakby została ich całkowicie pozbawiona. Westchnęła głęboko i udała się schodami na górę po swoje rzeczy. Po kilku minutach wróciła.
- Nie pożegnasz się nawet z nami? – Rzucił ktoś z tyłu. Kilka metrów od niej stał Pan Chigiri z Aiko, która kurczowo ściskała swojego ulubionego pluszaka.
- Przepraszam.. nie jestem dobra w pożegnaniach. – Odpowiedziała. – Dziękuję za wszystko! – Ukłoniła się nisko. Poczuła jak ktoś ją obejmuje.
- Nie wygłupiaj się. – Odezwał się mężczyzna. – Bezpiecznej podróży Lucy. – W tej chwili poczuła jak jej serce zaczyna szaleć. Dawno nie czuła tak ciepłych, pełnych szczerości słów. Odwzajemniła uścisk.
- Lu, będę tak bardzo tęsknić. – Odezwała się mała brunetka. Dziewczyna kucnęła przed nią.
- Ja jeszcze bardziej. Jesteś dla mnie jak młodsza siostrzyczka. – Uśmiechnęła się do brunetki, a następnie ją przytuliła.
- Pożegnałaś się już z braciszkiem? – Spytała po chwili.
- Nie. – Odpowiedziała smutno. – Jest na mnie zły.
- Idź do niego. Jest w swoim pokoju. – Rzuciła głowa rodziny. Blondwłosa tylko potaknęła głową i biegiem ruszyła w wyznaczonym kierunku. Wzięła kilka głębszych wdechów tuż przed drzwiami do jego pokoju. Nawet nie zapukała. Rozejrzała się po wnętrzu. Siedział na parapecie z głową zwróconą w stronę okna.
- Mizuki.. – Zaczęła aż ten w końcu odwrócił się jej kierunku. – Nie chcę się rozstawać w takiej atmosferze.
- Ta.. – Burknął. – Ja chyba też nie. Jest już za późno żeby Cię powstrzymać?
- Niestety tak, ale zawsze możesz pójść ze mną.
- Jak tak to ja nie idę. – Brunet podszedł do niej i chwycił za ręce. – Mam nadzieję, że o mnie.. o nas nie zapomnisz.
- Nie ma mowy. W końcu to dzięki Tobie tutaj byłam. – Uśmiechnęła się szeroko do chłopaka.
- To były czasy..
- Będę Was odwiedzać. Obiecuję.
- Też się postaram wpadać do tej Twojej nowej gildii.
- Cieszę się. Trzymaj się Mizuki. – Przytuliła się do niego. – Dziękuję za wszystko. – Dodała po chwili.
- Uważaj na siebie. – Pogłaskał ją po głowie.
- Dobra. – Oderwała się od niego. – Ja już uciekam. – Podeszła do drzwi i chwyciła klamkę.
- Lucy?
- Słucham?
- Kocham Cię. – Brązowooka na to wyznanie uśmiechnęła się szeroko.
- Ja Ciebie też. – Odpowiedziała i wyszła z pokoju. Brunet znów podszedł do okna i wypatrywał dziewczynę wybiegającą z ich posiadłości.
- Ale nie kochasz mnie w ten sposób, co ja Ciebie Lucy.. – Dodał do siebie.

Już od pół godziny zwiedzała główną ulicę Magnolii, która prowadziła wprost do jej nowego domu. Nigdy nie miała okazji by być w takim miejscu choćby przez minutę. Teraz podziwiała to wszystko z zapartym tchem. Uśmiechnęła się mimowolnie i nim się obejrzała, zauważyła już szyld gildii Fairy Tail. Jeszcze parę kroków i wszystko zacznie od nowa. Znowu. Drzwi do gildii były zamknięte, ale i tak dało się słyszeć głośne śmiechy, przegadywania czy obijające się o siebie szkła. Gwarno tu trochę. Widocznie dobrze się bawią. Nie czekając ani chwili dłużej, pchnęła wielkie drzwi do środka. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na przybyłą osobę. Ta zaś dokładnie rozejrzała się po wnętrzu. Jej wzrok przykuła osoba siedząca przy barze. Od razu rozpoznała te różowe kolczaste włosy. Podeszła pewnie i stanęła za chłopakiem.
- Ehh.. nudzi mi się. Ona już chyba nie przyjdzie. – Zaczął marudzić chłopak.
- A na kogo takiego czekasz? – Spytała blondwłosa. Dragneel zerwał się z krzesła. Przed nim stał właśnie temat jego rozmowy. Uśmiechała się szeroko. Nie mógł tego nie odwzajemnić. – Cześć Natsu. – Dodała po chwili.
- Witaj Lucy.
- Echem. – Usłyszeli chrząkanie zza lady.
- Ah tak. Mira to jest właśnie Lucy. Opowiadaliśmy Ci o niej.
- Miło mi Cię poznać Lucy. Witaj w Fairy Tail. – Białowłosa uśmiechnęła się przyjaźnie do nowopoznanej dziewczyny. – Siadaj. Podam Ci coś picia. – Nakazała. Dziewczyna przysiadła się do chłopaka.
- Gwarno tu. – Zaczęła. – Ale i bardzo miło. Gdzie reszta?
- Erza jest właśnie u Mistrza, a Gray.. hmmm.. szczerze powiem nie bardzo mnie to interesuje.
- Nie lubicie się?
- Można tak powiedzieć. – Wtem drzwi do gildii otworzyły się z hukiem. Stanął w nich chłopak o czarnych włosach. – Oho.. o wilku mowa. – Dodał cicho.
- Gdzie ten rzygacz płomieniami?! – Wrzasnął z progu.
- Co się wydzierasz miętówko? – Odpowiedział mu z drugiego końca pomieszczenia. Mag lodu po chwili znalazł się tuż przed nim, całkowicie ignorując nową członkinię.
- Mamy nie rozstrzygniętą walkę. – Odpowiedział krótko.
- Dziś nie mam ochoty. (o.O serio.. Natsu, zaskakujesz mnie) – Odburknął mu.
- Strach Cię obleciał?
- Nie. Po prostu nie zamierzam walczyć z gościem co lata po gildii w samych bokserkach. – Brązowooka przyglądająca się całemu zajściu wybuchła śmiechem. W końcu Fullbaster ją zauważył i zaczął rozglądać się po gildii w poszukiwaniu swojej zgubionej garderoby.
- L-lucy? – Zaczął się jąkać. - Od kiedy tu jesteś?
- Od paru minut. – Odpowiedziała, uspokajając się trochę. – No chłopaki.. widzę, że się świetnie ze sobą dogadujecie. – Poklepała oboje po plecach.
- Co to za hałasy? Nie można nawet w spokoju poro~ LUCY! – Tytania właśnie wychodząca z pokoju Mistrza, zauważywszy blondwłosą, w mig znalazła się przed nią. – Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się tu przybyć.
- Też się cieszę.
- Nowy rekrut? – Spytała niska, wąsata osoba.
- Tak. Jestem Lucy. – Przedstawiła się grzecznie.
- Miło mi Cię w końcu poznać Lucy. Dużo o Tobie słyszałem. – Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Aż się boję zapytać, co Pan słyszał..
- Nie żaden ‘Pan’. Jestem Makarov Dreyar. Mistrz tej gildii.
- Oh.. Proszę wybaczyć. Miło mi Mistrza poznać. – Uśmiechnęła się delikatnie.
- No cóż.. To skoro przywitanie mamy za sobą to teraz czas na imprezę! – Krzyknął głośno, a wszyscy członkowie gildii chórkiem krzyknęli krótkie ‘Aye!’. Brązowooka zmieszała się trochę.
- Trzymaj. Napij się. – Mirajane wręczyła jej kufel z napojem i jakoś to dodało jej więcej odwagi. Zrobiła kilka kroków w tył, jednak nie zauważyła stojącej za nią osoby.
- Przepraszam. – Szybko rzuciła. Zmierzyła ową osobę od stóp do głowy. Wyższy od niej, blondyn. Na twarzy blizna w kształcie pioruna i słuchawki. Spojrzał na nią z wyższością, co trochę oburzyło dziewczynę.
- Na co się gapisz? – Burknął wkurzony. – Zniszczyłaś moją ulubioną koszulę. – W gildii nastała cisza. Każdy teraz wlepiał wzrok w ową dwójkę.
- Przecież przeprosiłam, tak? – Odpowiedziała lekko zirytowana.
- A ja mam Ci odpowiedzieć, że jest okej? Przykro mi paniusiu, że Cię rozczarowałem.
- Gbur. – Rzuciła pod nosem.
- Słyszałem.
- I dobrze. Miałeś to usłyszeć.
- Chcesz coś jeszcze dodać?
- Szkoda mi na Ciebie słów.
- Nie przypominam sobie, bym przeszedł z jakimś dzieciakiem na ‘Ty’.
- Nie złość Laxusa.. – Usłyszała szept i szarpanie za bluzkę. Spojrzała na ową osobę, którą okazała się być drobna niebieskowłosa dziewczyna. Uśmiechnęła się do niej.
- Nie martw się, nie boję się go.
- Nie wiesz z kim zadzierasz.. To wnuk naszego Mistrza i syn mistrza mrocznej gildii Raven Tail.
- Wnuk mistrza? – Spytała zaskoczona. Odwróciła się tyłem do blondyna i spojrzała na starszego Dreyar’a. – Moje najszczersze wyrazy współczucia Mistrzu. – Rzuciła. Wszyscy spojrzeli na nią zszokowani jej zachowaniem.
- Co Ty sobie wyobrażasz? Jesteś nowa a zachowujesz się jakbyś była niewiadomo kim. – Rzekł wściekły Laxus.
- No właśnie.. nie wiesz kim jestem. – Uśmiechnęła się tajemniczo. – A to, że jesteś wnukiem Mistrza, wcale nie oznacza, że masz się zachowywać jakiś hrabia i poniżać innych. – Chłopak zacisnął pięści.
- Ty..
- Nie martw się. Plama zejdzie, jak szybko ją zaczyścisz. – Już nic nie odpowiedział. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z gildii, trzaskając mocno drzwiami.
- Em.. Lucy? Nie przesadziłaś trochę? – Spytał ją mag lodu.
- Nie sądzę.. no za kogo on się uważa? To było niechcący i w dodatku przeprosiłam, a on już wielką aferę robi.
- Tak szczerze.. jesteś pierwszą osobą, która odezwała się w taki sposób do Laxusa. Jestem pełen podziwu.
- Dzięki. Nie lubię, gdy inni się wywyższają. A tak apropo. – Zwróciła się do dziewczyny, która ją ostrzegała przed paroma chwilami. – Dzięki za ostrzeżenie. – Uśmiechnęła się do niej. Jestem Lucy.
- A ja Levy McGarden. – Odwzajemniła uśmiech.
- Serio ten Laxus jest tak straszny?
- To Smoczy Zabójca.
- Słucham? Nie widać.. a z resztą. – Machnęła ręką i spojrzała na zdumionego Salamandra. – Czemu się mi tak przyglądasz? – Spytała.
- Walcz ze mną! – Uśmiechnął się szeroko. Jego zapał został szybko pohamowany przez zdzielenie go w czaszkę przez szkarłatnowłosą.
- Idiota. Dziś świętujemy, bo mamy nowego członka. Opanuj się trochę. – Skarciła go. – Zaczynamy zabawę! – Krzyknęła i już po chwili w całym pomieszczeniu dało się słyszeć toasty jakie wznosili magowie.



Ciaossu Cukiereczki moje!
I kolejny rozdział ^^ szybciej niż się sama spodziewałam.. coś mnie natchnęło i bum! Jest napisane xD
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu oraz, że dalej będziecie mi tu zaglądać i czytać, że się nie znudzicie moją osobą i tym opowiadaniem ^^
Dzięki za wszystko i do usłyszenia :*:*:*:*

środa, 23 stycznia 2013

04. Przemyślenia i zmiany.

- Z Wami? Do gildii? Do Fairy Tail? – Analizowała każde słowo wypowiedziane przez różowowłosego. Myślała, że się przesłyszała. Ten posłał jej zabójczy szeroki uśmiech i już wiedziała, że mówił całkiem poważnie. – Nie wiem, czy to dobry pomysł. – Dodała po chwili.
- Niby dlaczego? – Dopytywał się mag lodu. – Nie daj się prosić.
- Bycie z nimi daje mi tyle radości.. nie mogę zostawić Mizuki’ego i Aiko.
- To zabierz tego całego Mizuki’ego ze sobą.
- On nie jest magiem.
- Nawet dla niego coś się znajdzie. Może na przykład pracować jako barman albo nauczymy go posługiwać się jakąś bronią.
- Nie.
- Dlaczego nie?
- Nie narażę go na jakieś niebezpieczeństwo..
- W takim razie chodź z nami sama.
- A co z nimi?
- Nic im nie grozi. Będziesz mogła ich widywać kiedy tylko chcesz. To jak? – Blondwłosa wpatrywała się w każdego z osobna. W ich oczach można było zauważyć nadzieję, a na ustach uśmiechy. Westchnęła ciężko.
- Dajcie mi jeden dzień. – Powiedziała krótko.
- Po c ~ . – Dragneel nie skończył. Tytania zasłoniła mu usta ręką.
- Dobrze. Jeden dzień. – Skwitowała szkarłatnowłosa. – Idziemy. – Zwróciła się do towarzyszy i w ciszy odeszli, zostawiając brązowooką samą ze swoimi myślami.

Powolnym krokiem kierowała się do posiadłości. Teraz to zrobili mi mętlik w głowie. Może to moja szansa? Powinnam się zgodzić? Potrząsnęła energicznie głową. Nie! Nie mogę zostawić Mizuki’ego ani Aiko.. Cholera! Po co oni się tu pojawili? Zatrzymała się przed domem i usiadła na schodach. No i w co ja się wplątałam? Zakryła twarz w dłoniach. Nie płakała. Intensywnie rozmyślała nad tym wszystkim, co powinna uczynić.

- Lucy? – Odezwał się nagle dobrze znany jej głos. Podniosła głowę.
- Mizuki.. – Zaczęła. – Powiedziałam im prawdę. – Rzekła wprost. On tylko wypuścił z siebie powietrze i dosiadł się do przyjaciółki.
- Czułem, że to zrobisz. – Odpowiedział po chwili i uśmiechnął się pod nosem. Nawet na nią nie spojrzał.
- To jeszcze nic.. Zaproponowali mi wstąpienie do ich gildii. – Dodała cicho.
- Mogłem się domyślić..
- Co powinnam zrobić? – Od chwili, gdy się do niej dosiadł nie obdarzył jej swoim spojrzeniem. Zaniepokoiło ją to trochę a zarazem zirytowało. – Mizuki?
- No?
- Spójrz na mnie. Co się dzieje?
- Nic. To jest Twój wybór, co zrobisz.
- W ogóle nie przejmujesz się tym, że mogę odejść?
- Nie jesteś moją własnością. – W dziewczynie coś się zagotowało.
- Możesz mi powiedzieć, o co Ci chodzi?!
- Już powiedziałem, że o nic. Nie musisz krzyczeć. – Blondwłosa chwyciła za policzki chłopka tak, by mógł uraczyć ją swoim spojrzeniem. Ten jednak tego nie zrobił. Błądził oczami gdzie popadnie.
- Cholera! Mizuki, mów o co chodzi!
- Zostaw mnie. – Rzucił. Brązowooka momentalnie zaprzestała tej czynności.
- Dlaczego jesteś taki zimny dla mnie?
- Chcesz wiedzieć dlaczego? – Dziewczyna przełknęła głośno ślinę i czekała na jego wypowiedź. – Dlatego, że jestem zazdrosny. Cholernie zazdrosny.. o nich. Ledwo się pojawili, a Ty im ot tak zaufałaś. Wiedzą kim jesteś. Nigdy czegoś takiego byś nie zrobiła przed innymi ludźmi.. więc dlaczego? Dlaczego to musieli być oni? – Te słowa odbijały się echem w głowie dziewczyny. Odwróciła wzrok od chłopaka i schowała twarz między kolanami. – Nie znasz odpowiedzi? Jesteś taka beznadziej~ ..
- Dość tego! – Krzyknęła i w mgnieniu oka zniknęła za głównymi drzwiami domu. Wzięła kilka głębszych wdechów i wbiegła do swojego pokoju, zamykając się na klucz. Idiota! Kretyn! Myślałam, że mnie wesprze, cholera! W przypływie tych negatywnych emocji, podeszła do szafy i wyciągnęła z niej torbę i zaczęła się pakować. Nie patrzyła nawet jak wkłada ubrania. Była zła. W pewnym momencie zaprzestała tej czynności. Co ja robię? Przecież ja.. Przygryzła dolną wargę. Niech go szlag! Opadła bezwładnie na łóżko i spojrzała w sufit. Może jednak to będzie dobre rozwiązanie? I tak w końcu by do tego doszło, bo przecież mam to marzenie.. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Oparła się na łokciach i spojrzała na wpół spakowaną torbę. Podeszła do niej i wrzuciła jeszcze parę drobiazgów, by później ją zamknąć. Odstawiła ją do szafy i wyszła z pokoju. skierowała się do kuchni. Było już popołudnie, więc zaczęła przygotowywać obiad. Po godzinie wszystko było gotowe. Podała do stołu, gdzie siedziała już rodzina Chigiri. Kątem oka spojrzała na bruneta. Wydawał się być nieobecny, smutny. Za to jego młodsza siostra tryskała energią. Po podanym posiłku przystanęła w progu i spojrzała na wszystkich. Wzięła głęboki wdech. – Chciałabym coś ogłosić. Ja.. odchodzę. Dziękuję za wszystko. Za opiekę nade mną, za dach nad głową. – I wypuściła z siebie głośno powietrze. W pewnym sensie poczuła ulgę. Nie było jej łatwo to powiedzieć, w końcu żyła tu tak długo. Byli dla niej jak rodzina. Każdy z nich był wyjątkowy na swój własny sposób. Spojrzała na każdego z osobna. Na twarzy Pana Chigiri malowało się zdziwienie, na twarzy Aiko smutek, a na twarzy Mizuki’ego? Obojętność. Ścisnęła mocniej fartuszek kuchenny i spuściła głowę.
- Rozumiem. – Odezwał się Pan Chigiri i wstał. – To Twoja decyzja. Nie mogę Cię tu zatrzymać. Jesteś dorosła. – Teraz już sama nie wiedziała, czy się jej zdawało, czy nie, ale zauważyła na twarzy Pana Chigiri uśmiech. Prawdziwy, szczery uśmiech. Nie widziała go odkąd zmarła jego żona. Mimowolnie odwzajemniła go delikatnie.
- Lu? Naprawdę nas opuścisz? – Spytała smutno mała dziewczynka, podbiegając do blondwłosej.
- Tak zdecydowałam kochanie, ale nie martw się, jeśli Twój tata się zgodzi, będę Cię odwiedzać. – Młodsza Chigiri spojrzała na ojca, na co ten potaknął głową, dając do zrozumienia, że przystanie na taki układ. Znów spojrzała na Lucy.
- Będę tęsknić. Masz mnie często odwiedzać. – Mała rzuciła się dziewczynie na szyję, mocząc przy tym jej ubranie. Pogłaskała ją po głowie.
- Też będę tęsknić. Już nie mogę się doczekać naszego spotkania, ale spokojnie. Zanim to nastąpi, chcę jeszcze spędzić tutaj ostatnią noc, więc jestem do Twojej dyspozycji. – Uśmiechnęła się do dziewczynki, odsuwając ją delikatnie od siebie. – Jestem już tak właściwie spakowana, więc jeśli chcesz to możemy gdzieś pójść razem, o ile Twój tata się zgodzi.
- Tatusiu? Mogę? – Spojrzała na ojca z nadzieją.
- Idź. Tylko nie wróćcie zbyt późno.
- Dobrze. – Odpowiedziały równocześnie. Blondwłosa złapała za rękę Aiko i wyszły z posiadłości, zostawiając dwóch mężczyzn samych.
- Nie zamierzasz nic powiedzieć? – Spytał starszy.
- Ona już zdecydowała. – Odburknął.
- Puścisz ją?
- Nie jest moją własnością.
- Ale jest dla Ciebie ważna, prawda?
- Dość. Co Ty możesz wiedzieć?
- Może nie wiem za wiele, ale widzę. Nie jest Ci obojętna.
- Nie będę jej zatrzymywał.
- Aleś Ty uparty.. Ale tak nawiasem.. Może za późno zauważyłem, ale to wspaniała dziewczyna. W dodatku mądra, piękna, silna.. nie bez powodu nazwali ją ‘Gwiezdnym Rycerzem’. – Brunet zamarł.
- Skąd wiesz?
- Od początku wiedziałem. Nie musieliście nic mówić. – Uśmiechnął się do syna.
- A-ale..
- Teraz to już chyba nie ma znaczenia, prawda?
- Racja.. Powiedziała, że z tym skończy.. A oni poznali prawdę.
- Oni?
- Ci z Fairy Tail. Nie rozumiem dlaczego im powiedziała, dlaczego ich uratowała..
- Może poczuła tę silną więź jaka jest między nimi, a między nami jej nie ma?
- Nie rozumie też dlaczego ja z Tobą rozmawiam.. To jest..
- Dziwne, wiem. – Uśmiechnął się pod nosem.

Tymczasem w gildii Fairy Tail.
- Wróciliśmy! – Krzyknął zadowolony różowowłosy przekraczając próg wraz ze swoimi towarzyszami.
- Witajcie z powrotem. – Odpowiedziała im jak zawsze uśmiechnięta Mirajane. – Nie było Was dłużej niż sądziłam.
- Mieliśmy mały problem.. – Rzucił mag lodu.
- Problem?
- Nie ważne. Już po wszystkim. Ważniejsze, że prawdopodobnie będziemy mieli nowego członka. – Uśmiechnął się.
- Naprawdę? Kogo?
- Poznaliśmy ją na misji. Pracuje w domu u tego zleceniodawcy, u którego mieliśmy misję. Okazało się, że jest magiem. I to nie byle jakim.
- Mianowicie?
- Słyszałaś kiedyś o ‘Gwiezdnym Rycerzu’?
- Hmm.. Słyszałam pogłoski. To ta osoba?
- Tak. W dodatku do dziewczyna.
- Doprawdy? A jak ma na imię.
- Lucy.
- Dlaczego jej nie przyprowadziliście dzisiaj?
- Chce to jeszcze przemyśleć. Powiedziała, abyśmy dali jej jeden dzień.
- Rozumiem. Nie mogę się doczekać, aż ją poznam. – Uśmiechnęła się przyjaźnie starsza Strauss.



Ciaossu!
Przepraszam, przepraszam, przepraszam… !
Nie dość, że tak późno piszę notkę to jeszcze taką krótką i Hmm byle jaką :P
Wybaczcie, nie mam jakoś czasu? Taa najlepiej się tak usprawiedliwić.. xD
Ale powiadamiam i uspokajam niektórych (albo i nie) że nie zawieszam bloga czy coś, o nie ;D
Notki będą, nie ma bata. To opowiadanie będzie kontynuowane, aczkolwiek nie tak często jak kiedyś, ale będzie, więc cierpliwie czekajcie ;)
Dzięki za wszystko Cukiereczki. Trzymajcie się, do usłyszenia :* :* :*

sobota, 5 stycznia 2013

03. Złość i prawda.


Blondwłosa w tym czasie zabrała się za porządki w ogrodzie. Uwielbiała zajmować się kwiatami, a więc ta czynność sprawiała jej wręcz przyjemność. Zaczęła sobie coś nucić pod nosem. Rozglądnęła się dookoła w poszukiwaniu jakieś łopatki, nie znalazła. Już zamierzała udać się do kantorka po ów przedmiot jednak zostało jej to uniemożliwione.
- Aaa! – Krzyknęła nagle i zaczęła szybko oddychać. – Co Wy tu robicie? Chcecie żebym dostała zawału? – Spytała już ciszej. Tuż przed nią klęczeli magowie Fairy Tail. Ich postawy wyglądały śmiesznie. Dla niej wyglądało to tak jakby oddawali cześć jakiemuś bożkowi. Ich głowy stykały się z ziemią. – Ej, nie wygłupiajcie się. O co Wam chodzi? – Lekko zirytowana ich czynem kucnęła przed nimi.
- Dziękujemy za to, że nam pomogłaś. – Odezwał się nagle jakiś głos. Źrenice dziewczyny powiększyły się dwukrotnie.
- Przestańcie.. – Uśmiechnęła się delikatnie. – No już, podnieście się. Głupio mi. – Po tych słowach, wstali.
- Dlaczego nam pomogłaś? – Spytał mag lodu. Blondwłosa uśmiechnęła się delikatnie.
- Sama nie potrafię tego wyjaśnić.. Może dlatego żebyście nie mieli później kłopotów w gildii, no i żeby Wasz Mistrz się nie zezłościł.
- Oddamy Ci wszystkie pieniądze. – Rzuciła Scarlet.
- Nie! – Prawie krzyknęła, przez co wzbudziła zaskoczenie magów. – Przyjmijcie to jako prezent ode mnie za uratowanie Aiko.
- Nie możemy tak..
- Już dość. Proszę. Lepiej już idźcie. Nie chcę mieć później kłopotów. – Zaczęła ich wyganiać z ogrodu.
- I tak się jeszcze kiedyś spotkamy. Na pewno oddamy Ci te pieniądze. – Zapewniał ją różowowłosy.
- Dobra dobra, a teraz już wracajcie do gildii. – Dodała. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy magowie odeszli już kawałek i wróciła do swojej czynności.
- No mam nadzieję, że oddacie jej te pieniądze. – Magowie zatrzymali się, słysząc jakiś głos. Odwrócili się. O ścianę domu oparty był brunet.
- Znamy się? – Spytał po chwili Salamander.
- Jestem synem Waszego byłego zleceniodawcy. Uratowaliście moją siostrę. – Zirytował się trochę chłopak. – Nie ważne. – Westchnął. – Lucy zbierała klejnoty odkąd ją tu przyprowadziłem. Dużą większość z nich oddawała ludziom, którym się źle powodzi. Dla siebie zostawiała niewielką część, by móc za coś kupić jedzenie czy raz na jakiś czas jakieś ubranie. Te klejnoty, które Wam dzisiaj oddała były ostatnimi, które zarobiła w ostatnie pół roku. Pewnie myślicie ile zarabia. Mało. Ze względu na to, że mieszka tu bardzo długo i zajmuje się wszystkim, jej wynagrodzenie jest mniejsze niż sobie możecie to wyobrazić. – Na dźwięk tych słów magowie zamarli. – Przez to, że nie chciała byście mieli kłopoty w gildii, wydała ostatnie pieniądze bez zastanowienia..
- Dlaczego nam to wszystko mówisz? – Spytał podejrzliwie Fullbaster.
- Bo Was nie lubię. – Zmierzył ich groźnym wzrokiem. – Mimo tego, iż przyczyniliście się do odnalezienia mojej siostry to jakoś Was nie polubiłem. – Dodał po chwili. Zza rogu wyłoniła się właśnie brązowooka, ocierając pot z czoła. Zdziwiła się widokiem jaki zobaczyła.
- Myślałam, że już sobie poszliście. – Rzuciła. – Mizuki, co tu robisz? – Brunet uśmiechnął się szeroko do dziewczyny.
- Dziękowałem im. – Odpowiedział. – Prawda? – Skierował swój wzrok na magów. Ci pokiwali twierdząco głowami.
- Pójdziemy już. – Rzuciła Scarlet. – Uważajcie na siebie. – Dodała i odeszli. Blondwłosa jeszcze przez chwilę patrzyła na odchodzące wróżki.
- Coś Ty im nagadał? – Spojrzała groźnie na chłopaka.
- Ja tylko im podzięko ~ - Nie dokończył, bo przerwała mu dziewczyna.
- Nie kłam! – Chwyciła go za koszulę. – Co im powiedziałeś? – Jeszcze raz to spojrzenie. Brunet zaczął błądzić oczami.
- Prawdę. – Dziewczyna rozluźniła uścisk.
- Prawdę? – Powtórzyła cicho. – Jaką?
- Na Twój temat. – Dziewczyna pobladła. – Spokojnie, nie tą. – Starał się ją uspokoić.
- Jakim prawem.. – Szepnęła i zacisnęła pięści. Następnie przygniotła chłopaka do ściany. – Jakim prawem wtrącasz się w moje życie? – Spytała zezłoszczona. – To, dlaczego za nich zapłaciłam jest tylko i wyłącznie moją sprawą. Ty nie masz tu nic do gadania, jasne?
- Ale teraz nie masz za co żyć.
- Poradzę sobie.– Wysyczała przez zęby.
- Polubiłaś ich, zaufałaś im, prawda? – Spytał nagle. Zrobiła kilka kroków w tył.
- Co Ci do tego?
- Może jak tak bardzo im zaufałaś to może zaraz im pokażesz swoją ‘drugą’ twarz? – Dziewczyna nie wytrzymała. Uderzyła chłopaka w policzek i poszła do domu, zostawiając zdziwionego chłopaka samego. Co on sobie wyobraża?! Nawet jeśli będę chciała im to powiedzieć, to to jest tylko i wyłącznie moja sprawa. Biła się w myślach, zatrzaskując drzwi do pokoju. Spojrzała na rzucony na łóżku ciemny płaszcz. Chwyciła go, a następnie zarzuciła na ciało. Twarz zasłoniła maską, a do paska przyczepiła pęk złotych i srebrnych kluczy. Otworzyła okno na oścież i wyskoczyła z niego. Pobiegła przed siebie.

Już od dobrej godziny śledziła magów Fairy Tail.
- Ale ten gość mnie wkurzył. Powinniśmy wrócić i skopać mu tyłek. – Wypalił różowowłosy.
- Natsu, uspokój się. Może to zrobił w konkretnym celu? – Zaczęła się zastanawiać Scarlet.
- Co masz na myśli? – I Fullbaster’a to zainteresowało.
- On chce jej dobra. – Nagle rzuciła. – Sam powiedział, że odkąd tam trafiła, oszczędzała tak? Ona chce się stamtąd wybrać, a on chce jej pomóc. Widać też chyba nie za bardzo mu się podoba to, że oddaje ona większość oszczędności innym.
- Coś w tym jest.. Ciekawe jak blisko oni ze sobą są? – Wypalił mag lodu.
- A co, spodobała Ci się? – Tytania spojrzała porozumiewawczo na przyjaciela, na co ten w odpowiedzi lekko się zarumienił.
- Ja.. no ten.. Jest ładna, miła, uprzejma. – Zaczął cicho wymieniać.
- On ją lllllubi. – Wtrącił się niebieski kotek. Salamander ryknął śmiechem.
- Z czego rżysz zapałko? – Spojrzał groźnie w stronę odwiecznego rywala. – Zazdrościsz?
- Niby czego miętówko?
- Tego, że mogę mieć u niej szansę.
- Jasne.. W takim razie nie ma gustu do wybierania facetów.
- Jakby zwróciła na Ciebie uwagę, to wtedy wykazała by się brakiem gustu.
- Cofnij to!
- Ani mi się śni!
- Chcesz się bić?
- Z Tobą zawsze!
- Erza, nic z tym nie zrobisz? – Spytał przerażony Happy. – Erza? – Rozglądnął się dookoła i zauważył siedzącą na kamieniu szkarłatnowłosą. Patrzyła w dal. Zdawała się być zamyślona.
- Miłość.. – Szepnęła. Niebieski kot przestraszył się.
- Straciliśmy Kapitan Erzę! – Rzekł zrozpaczony kot. Blondwłosa patrzyła na wszystko od początku. Miała ubaw w najlepsze. Każdy z nich zdawał się być oryginalny na swój własny sposób. Spojrzała na bijącą się dwójkę chłopaków. Kłócili się o dziewczynę. O nią. Mam nadzieję, że żaden z Was nie zakocha się w mnie.. Jestem kłamcą. Mówiła sobie w myślach. Kwadrans później każdy z nich się już opamiętał. Ruszyli w dalszą drogę.
- Czy mi się wydaje, czy zabłądziliśmy? – Spytał nagle mag lodu.
- Idziemy według tej samej mapy, dzięki której trafiliśmy na posiadłość Pana Chigiri. – Tłumaczyła Tytania.
- W takim razie dlaczego idziemy przez to osuwisko? – Scarlet spojrzała jeszcze raz na mapę. Pot zaczął spływać po jej czole. Niecodzienny widok dla nich.
- ZGUBILIŚMY SIĘ! – Krzyknęła spanikowana trójka. Nagły podmuch wiatru mapa wyleciała z rąk szkarłatnowłosej. Męska część drużyny pobladła. Byli przerażeni takim obrotem sprawy.
- Spokój! – Skarciła ich po chwili. – Idziemy przed siebie. – Dodała spokojniej. Salamander wlókł się na końcu, rozglądając dookoła. Nagle poczuł, że traci grunt pod nogami i to w dosłownym sensie.
- Natsu! – Krzyknął spanikowany mag lodu. I jak na złość również i on wpadł w tarapaty.
- Natsu! Gray! – Wrzasnęła Erza. Pod nią również grunt stracił swoją stabilność. Zamknęli oczy. Czekali na swój koniec. Tylko dlaczego w taki sposób?
Odczekali kilka sekund. Powoli otworzyli swoje powieki. Tytania utrzymywała się w powietrzu dzięki niebieskiemu kotkowi, który uaktywnił swoje skrzydła. Jakież było jej zdziwienie, gdy zauważyła, że jej przyjaciele żyją. Są cali. Oboje byli trzymani za rękę przez dwie osoby, które ona już zdążyła poznać. Happy wylądował z nią w bezpiecznym miejscu.
- Co wy tu robicie? – Spytał mag lodu. Wraz z różowowłosym zostali wciągnięci na stabilny grunt.
- Ratujemy Wam tyłki. – Odrzekł rudowłosy mężczyzna, poprawiając swoje okulary. – To był rozkaz mojego właściciela, nie mogłem ot tak go zlekceważyć.
- Twojego.. właściciela?
- Może byś tak podziękował, hm? – Warknął rudowłosy.
- Loki, spokojnie. Możesz już wrócić do siebie. – Odezwała się zakapturzona postać. Wróżki skądś znały ten głos.
- Macie szczęście.. – Dodał tylko i zniknął.
- Dziękujemy. – Odezwała się nagle Tytania.
- Kim jesteś? – Spytał zaraz Salamander. Postać nic się nie odezwała. Stała w miejscu. Zrobić to, czy nie? Biła się w myślach. Westchnęła głęboko. Jedną ręką ściągnęła maskę, ale przez naciągnięty kaptur i tak nie mogli się zorientować, kim jest ta osoba. Po chwili ukazała się. Ona. Pokojówka z posiadłości Chigiri. Ta sama, która zapłaciła za nich kaucję, by mogli być wolni. Zamurowało ich. Jest kimś tak znanym i potężnym? Ona po chwili się uśmiechnęła.
- Niespodzianka. – Rzekła tylko i spojrzała na każdego z nich. Zaczęła im machać przed twarzą. Yh.. nie sądziłam, że przyjmą to w taki sposób. – Powiedzcie coś.. – Dodała po chwili.
- T-to.. – Zaczęła Scarlet.
- Niesamowite! – Dokończył za nią różowowłosy. Zdziwiła się. – Jesteś silna! Walcz ze mną! – Szybko przybrał postawę bojową, co jeszcze bardziej zdziwiło blondwłosą. Po chwili zaczęła się śmiać.
- Przepraszam, ale nie walczę z kimś, kto nie zrobił mi nic złego. – Wytłumaczyła.
- Jak to możliwe? – Spytał mag lodu.
- Odkąd nauczyłam się władać tą magią, postanowiłam, dla bezpieczeństwa rodziny Chigiri zaczęłam działać incognito. Pierwszy raz był jakieś pięć lat temu. A ostatni rok temu. Moja osoba wywołała za duże zamieszanie, więc zniknęłam. Gdy porwano Aiko, musiałam się ujawnić po to, by jej pomóc. Jest dla mnie bardzo ważna. O tym, że działam jako ‘Gwiezdny Rycerz’ wiedział tylko Mizuki. Teraz wiecie i wy. W sumie.. to teraz nie ma znaczenia. Postanowiłam zakończyć z tym. Chcę być normalnym magiem, bez ukrywania się przed innymi, bez…
- Chodź z nami do Fairy Tail. – Wycedził Salamander, a źrenice brązowookiej powiększyły się dwukrotnie.



Ciaossu!
Kończę w takim oto momencie, a co ^^
Ale teraz tak myślę.. nie za szybko odkryłam tajemnicę Lucy?
Aczkolwiek będzie ich jeszcze trochę.. tak.. w tym opowiadaniu Lucy nie będzie taką, jaką znacie z anime i mangi xD to jest moja własna, osobista wersja hy hy =]
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu >.<
Buziaki Cukiereczki, do następnego! :* :* :*

wtorek, 1 stycznia 2013

02. Więzienie i ratunek.


Po kwadransie zatrzymali się przed jakąś jaskinię. Dragneel wsłuchał się uważniej w ciche odgłosy, które stamtąd wychodziły. Nie czekając chwili dłużej, wbiegł do środka a tuż za nim reszta towarzyszy. Zakapturzona postać zatrzymała się na wysokim drzewie przed grotą. Odczekała trochę, by wyrównać oddech. Już miała zeskoczyć z gałęzi, gdy nagle z jaskini wyskoczyło kilka osób. Jeden z nich trzymał związaną małą dziewczynkę. Jak się spodziewała, magowie z Fairy Tail ruszyli w pościg za nimi.
- Oddajcie dziewczynkę! – Krzyczał Salamander.
- Po naszym trupie! – Odkrzyknął jeden z nich.
- To się da załatwić. Zaraz zamienię Cię w popiół! – Dodał pewnie. – Ryk Ognistego Smoka! – Wykrzyczał, a z ust chłopaka wyłoniła się kula ognia, która dosięgła płaszcza porywacza. Szybkim ruchem zdjął ją z siebie. Wszyscy wybiegli na wielką polanę, by chwilę potem porywacze mogli zostać znokautowani przez piaskowe tornado, które nie wiadomo skąd się pojawiło.
- Co się dzieje? Skąd ten piasek? – Spytał Fullbaster. Magów nie dosięgnął ten atak. Stali w osłupieniu i zaczęli się rozglądać dookoła, szukając osoby odpowiedzialnej za ten atak. Porywacze wstali, przecierając oczy. Wciąż trzymali dziewczynkę. Płakała.
- Zamknij się w końcu smarkulo! – Wrzasnął jeden, potrząsając nią trochę. Przygryzła dolną wargę, ale po jej policzkach nadal płynęły łzy. Powoli tracił nad sobą kontrolę. Uniósł rękę do góry, by zadać jej cios. Przymknęła oczy, odczekała chwilę, ale nie poczuła żadnego bólu. Uniosła jedną powiekę. Tuż przed nią stał wysoki, ubrany w garnitur rudowłosy chłopak.
- Nie tak traktuje się damy. – Rzekł chłodno poprawiając swoje okulary.
- Kim jesteś? – Spytał.
- Kimś, kto nie pozwoli Ci skrzywdzić tej dziewczynki. – W mgnieniu oka, wziął młodą Chigiri na ręce i zniknął. Pojawił się przy ciągle stojących i zaskoczonych magach. – Opiekujcie się nią. W końcu to Wasze zadanie, prawda? – Spojrzał na nich wyczekująco. Tytania potrząsnęła głową i przybrała pozycję bojową.
- Nie wiem kim jesteś, ale dziękujemy za pomoc. Resztę zostaw nam. – Po tych słowach, reszta drużyny ruszyła na przeciwników. Dzięki takiej mieszance magii połowa lasu została spalona, a druga połowa zamrożona. Przeciwnicy leżeli już nieruchomo na trawie. Wróżki odetchnęli z ulgą. Rozglądnęli się dookoła. Dziewczynka stała i wlepiała wzrok w swoich wybawicieli. Uśmiechnęli się do niej. Jednak ten uśmiech szybko zszedł im z twarzy, gdy zauważyli, że jeszcze jedna postać podbiega do dziecka, w dodatku z nożem. Pędem ruszyli naprzód, by zapobiec tragedii. Aiko odwróciła się tyłem i co jedynie zdążyła zobaczyć to ciemność. Ktoś zasłonił ją własnym ciałem. Magowie stanęli jak wryci. Przeciwnik padł, a dziewczynka była cała.
- D-dziękuję. – Wyszeptała cicho mała tuląc się do postaci. Nie znała jej. Była ubrana w długi czarny płaszcz, a na twarzy miała maskę. Postać odsunęła się od niej i spojrzała porozumiewawczo na magów. Zrobiła kilka kroków w tył.
- Ej, kim Ty jesteś? – Spytał pierwszy różowowłosy i ruszył w jej kierunku. Odbiegła. – Ej! Czekaj! – Krzyczał. Na marne, postać zniknęła.
- Natsu, uspokój się. Ten ktoś ją uratował. – Rzekła Scarlet. – Wracajmy lepiej do domu. Misja zakończona. Dobrze się czujesz? – To ostatnie pytanie skierowała do przestraszonej jeszcze dziewczynki. Ta kiwnęła twierdząco głową i wzięła ją na plecy. Godzinę później dotarli do posiadłości. Ku ich zaskoczeniu, w salonie czekał na nich pan Chigiri.
- Tatusiu.. – Usłyszał ten głos. Ten tak bardzo bliski jemu sercu. Zerwał się z kanapy i przytulił do siebie córkę.
- Aiko. – Wyszeptał. – Tak bardzo Wam dziękuję. – Zwrócił się do magów. – Zaraz otrzymacie zapłatę.
- Nie możemy przyjąć tego wynagrodzenia. – Odezwała się Tytania.
- Dlaczego nie? Pieniądze nie mają tu teraz żadnego znaczenia. Moja córka jest cała i zdrowa, przynajmniej tak chcę się Wam odwdzięczyć.
- Ale to nie my ją uratowaliśmy.
- Jak to?
- Porywacze zostali pokonani przez nas, ale Aiko została uratowana dzięki pewnemu rudowłosemu mężczyźnie w garniturze i pewnej zamaskowanej osobie.
- Zamaskowanej osobie? – Mężczyzna zastanowił się przez chwilę. – Więc wrócił.. – Rzekł cicho.
- Kto wrócił? – Zapytał ciekawy mag lodu.
- Gwiezdny Rycerz. – Odpowiedział krótko.
- Gwiezdny kto?
- Gwiezdny Rycerz. Na jego masce da się zauważyć namalowane dwie gwiazdy, ale to też nie stąd ta nazwa. Ta postać jest magiem Gwiezdnej Energii. Można powiedzieć, że ta osoba jest tutaj legendą, aczkolwiek jeszcze żyje. Wszyscy myśleli, że już umarł albo odszedł. Ostatni raz był widziany rok temu. Przez niektórych jest podziwiany i uwielbiany, przez innych zaś znienawidzony.
- Dlaczego znienawidzony?
- Z tego co wiem to okradał niektórych bogatych ludzi, by potem rozdawać te łupy biednym.
- I z tego powodu został znienawidzony? To takie szlachetne z jego strony.
- Nie dla wszystkich.. Ale skoro mówicie, że dziś przyczynił się do uratowania mojej córki to też będę musiał mu podziękować.. Mam nadzieję, że kiedyś będę miał okazje się z nim spotkać. – Uśmiechnął się delikatnie. – Mimo wszystko i tak chcę byście przyjęli nagrodę..
- Aiko! – Wszyscy odwrócili się w stronę schodów, po których zbiegło dwoje ludzi. Przytulili do siebie młodą Chigiri.
- Braciszek Mizuki, Lu. – Rzekła uradowana dziewczynka.
- Tak się cieszymy, że jesteś cała i zdrowa. – Rzuciła szczęśliwa blondwłosa.
- My już chyba pójdziemy.. – Zaczęła cicho Tytania.
- Absolutnie! – Sprzeciwił się pan domu. – Zostańcie na poczęstunek no i na noc. Jest już późno. – Dodał poważnie. Nie mieli szans, by się sprzeciwić temu spojrzeniu. Kiwnęli twierdząco głowami.
- W takim razie idę przygotować kolację. – Odezwała się brązowooka i udała się do kuchni.
Wszyscy zasiedli do stołu, wyczekując na poczęstunek. Niecałą godzinę później delektowali się wyrobami jakie zafundowała im blondwłosa.
- Dziękujemy za posiłek. – Odezwała się Scarlet jako pierwsza.
- Właśnie przygotowałam pokoje. Zaprowadzę Państwa do nich. – Rzekła dziewczyna. Goście odeszli od stołu i udali się za nią. Każdemu pokazała pokoje i gdy będą czegoś potrzebować, mają się kierować do niej o każdej porze dnia i nocy. Sama zaś zniknęła we własnym pokoju. Wypuściła z siebie powietrze i opadła na łóżko. – Wiesz, że nie możesz tu przychodzić kiedy chcesz?
- Przed Tobą nic się nie ukryje.
- Irytujesz mnie.
- Uwielbiam Cię jak to mówisz. – Wyszczerzył się brunet i usiadł na brzegu jej łóżka. – Jak rana? – Spytał troskliwie.
- Nienajgorzej. Nie boli już tak bardzo.
- Pokaż.
- Nie. Jest dobrze Mizuki, dzięki. To tylko ręka.
- Ale mogło być gorzej.
- Ważne, że jest bezpieczna. – Posłała mu delikatny uśmiech. – Możesz już wyjść? Chciałabym się wykąpać i pójść spać. – Dodała po chwili.
- Może Ci pomóc? – Spytał zadziornie. Ta uderzyła go ramię.
- Po moim trupie. Zboczeniec. – Ruszyła w kierunku łazienki i zamknęła drzwi na klucz. Chłopak wyszedł.

Nastał ranek. Jako pierwsza przebudziła się blondwłosa. Szybko się ogarnęła i zeszła na dół przyszykować śniadanie dla gości. W lodówce na szczęście znalazła jeszcze coś co można było wykorzystać do śniadania. Kompletnie wczoraj zapomniałam zrobić zakupów. Kto by pomyślał, że oni tyle jedzą? Pytała się w myślach. Po paru minutach zaniosła już wszystko do salonu. Nie minęło pięć minut a wszyscy zeszli się na dół i porywając wszystko co tylko można wepchnąć do buzi. Z jej strony wyglądało to tak jakby to były jakieś zawody. Zwłaszcza między tymi dwoma magami. Patrzyła na nich dłuższą chwilę, aż w końcu z transu wyrwał ją jakiś głos.
- Ej, bo jeszcze się zakochasz. – Rzucił brunet w jej stronę. Ona posłała mu tylko groźne spojrzenie. - Czuję się zazdrosny, wiesz? – Rzekł poważniej. Tym razem dostał w ramię.
- Nie wygłupiaj się. Miłość nie jest dla mnie. – Burknęła cicho w jego stronę i zniknęła gdzieś w kuchni.

Po zjedzonym posiłku.
- Lucy. Odprowadzisz naszych gości na stację. – Rzekł stanowczo pan Chigiri.
- Oczywiście. – Odpowiedziała poważnie.
- Ale nie trzeba.. damy sobie radę. – Zaczęła Scarlet.
- I tak zamierzałam się udać do centrum. Muszę zrobić zakupy. – Posłała szkarłatnowłosej delikatny uśmiech.
- No cóż.. Skoro tak.. – Po podziękowaniach ruszyli w stronę centrum. Mag lodu i różowowłosy zaczęli się o coś kłócić, niebieski latający kot dopingował swojego wiernego przyjaciela, a kobieta w zbroi zachwycała się krajobrazem. Oni tak zawsze? Przyglądała się im dość uważnie. Byli tacy niepozorni. Niby bohaterowie, ale zachowywali się jak dzieci. Mieli też swój urok.. Zaraz moment.. O czym Ty myślisz? Pokręciła głową i się delikatnie uśmiechnęła.
- Dziękuję. – Rzekła nagle. Zatrzymali się i spojrzeli zaskoczeni na dziewczynę. – Uratowaliście ją. Jest dla mnie jak siostra. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby coś się jej stało.
- Na szczęście jest już bezpieczna. – Scarlet posłała jej ciepły uśmiech. Nagle pod magami Fairy Tail pojawiły się jakieś kręgi. Zastygli w bezruchu. Blondwłosa rozglądnęła się dookoła. Kilka metrów od nich stali inni magowie z członkiem Rady Magów na czele.
- Za zniszczenie jednego z największych i drogocennych lasów zostajecie niniejszym aresztowani. – Wyrecytował z kartki jeden z żołnierzy. Brązowooka zauważyła jak na czołach każdego z magów z Fairy Tail pojawiają się krople potu. Kręgi zniknęły, ale w zamian za to na rękach pojawiły się kajdany.
- Przepraszam, dokąd ich zabieracie? – Spytała blondwłosa.
- Do więzienia.
- Ale oni uratowali dziecko, pokonali porywaczy. – Tłumaczyła ich. Dlaczego ja to robię? Dlaczego im pomagam? Przecież mnie to nie powinno w ogóle obchodzić..
- Należysz do Fairy Tail? – Spytał.
- Nie.
- Więc się nie wtrącaj! – Krzyknął. O nie.. już ja Ci pokażę.. Ruszyła za nimi. Gdy dotarli do lochów, dziewczyna zaczepiła jednego ze strażników.
- Czy można im jakoś pomóc?
- A co Ci do tego kobieto?
- Są przecież niewinni. To był wypadek.. nie, oni przecież uratowali dziecko.
- Jest jeden sposób, by mogli stąd wyjść.
- Naprawdę? Jaki?
- Trzeba zapłacić tak zwaną kaucję. Za każdego 50 000 klejnotów.
- Ile?! – Zdawało się jej, że się przesłyszała.
- 50 000 klejnotów, ale ktoś taki jak Ty chyba nie ma tylu pieniędzy, prawda? – Spojrzał na nią kpiąco. Ta tylko zacisnęła pięści. Po chwili jednak uśmiechnęła się.
- Mam. Zapłacę za nich. – Po tych słowach wybiegła i ruszyła do posiadłości państwa Chigiri. Jak burza wpadła do pokoju i otworzyła niewielkiej wielkości kasetkę wyciągając z niej wyznaczoną sumę. Kwadrans później wróciła w to samo miejsce. Rzuciła sakiewkę z klejnotami. – Przelicz i ich wypuść. – Rzekła twardo. Chyba do końca zwariowałam. I wyszła.
- Możecie wyjść. – Odezwał się nagle strażnik i otworzył celę.
- Ale jak to? – Spytała zdziwiona Scarlet.
- Ktoś Was uratował. Zapłacił za Was kaucję. – Odpowiedział.
- Kto?
- Jakaś blondyna. No już, wynocha! Tym razem Wam się upiekło. – Wygonił ich. Mimo, że nie posiedzieli tam długo, zatęsknili za widokiem słońca i nieba. Spojrzeli po sobie porozumiewawczo i ruszyli tylko im wiadomą stronę.


Ciaossu!
Echem.. no to na początek WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE W TYM NOWYM – 2013 ROKU CUKIERECZKI! :*
A teraz do rzeczy..
No cóż.. mimo tego, iż nie jestem w najlepszej formie po tym Sylwestrze to i tak napisałam rozdział.. kto by pomyślał, że po alkoholu ma się takie pomysły? o.O Hy hy  ^^
Za wszelakie błędy, przepraszam.. i za te chaotycznie ułożone zdania.. mam nadzieję, że się nie pogubiliście xD
Do usłyszenia Kochani ;*