niedziela, 28 kwietnia 2013

22. Kac i łazienka.


I tak mijały dni. Gildia już zaczynała mieć swoje właściwe ‘kształty’ i koniec budowy zbliżał się wielkimi krokami. Z dnia na dzień przybywało coraz więcej ludzi do pomocy. Gdy tylko dowiedzieli się o zamiarach młodej dziewczyny, postanowili dołożyć swoich starań. Już kolejnego dnia po tym, gdy rozpoczęto budowę, w gazetach na pierwszych stronach widniały artykuły na temat młodej Mavis Vermilion i o jej marzeniu.
Blondwłosa wraz z Dragneelem siedzieli przed budynkiem na prowizorycznej ławce i cieszyli się promieniami słonecznymi, które od początku ich pobytu, nie zamierzały się chować.
- Natsu? – Zaczęła dziewczyna. Ten spojrzał na nią ciekawy. – Czy to nie piękne? Jesteśmy świadkami jak powstaje nasz dom. – Chłopak milczał. Brązowooka po chwili przygryzła dolną wargę i oparła swoją głowę o ramię przyjaciela. – Tęsknię za nimi.. – Dodała szeptem.
- Ja też tęsknię. Nie martw się. Znajdziemy drogę do domu. Na pewno. – Niepewnie przytulił ją.
- Jesteśmy tutaj już prawie miesiąc. Jak myślisz, co oni sobie myślą?
- Nie mam pojęcia, ale na pewno się martwią, ale wierzą w nas. Wrócimy Lucy. Obiecuję Ci to. – Po wypowiedzeniu tych słów, ucałował ją w czoło. (xD małymi kroczkami do przodu ;P)

Budowa gildii zakończyła się sukcesem. Wszyscy ci, którzy przyczynili się do budowania, imprezowali w najlepsze i cieszyli się dobrze wykonaną pracą.
- Chciałabym coś powiedzieć! – Krzyknęła nagle jasnowłosa i stanęła na ladzie. – Z tego miejsca chciałabym wszystkim bardzo podziękować. Gdyby nie Wy, moje marzenie pewnie by się nie spełniło. Dodaliście mi sił. Najbardziej chciałabym podziękować Lucy i Natsu, którzy to zapalili we mnie chęć do walczenia o wszystko, co dla mnie ważne. – Tu wszyscy z wielkimi uśmiechami spojrzeli na ową dwójkę. – Wznieśmy toast za Wasze zdrowie i za marzenia. – Uniosła kufel, w którym nie znajdował się alkohol a sok i wszyscy chórkiem krzyknęli krótkie: ‘Na zdrowie!’. I tak oto zapoczątkowano imprezy w Fairy Tail. (^^)

Było już grubo po północy. Dwójka magów właśnie wracała z libacji do swoich domów. Jednak trudno nazwać to chodem, gdyż wręcz się zataczali to na lewo to na prawo, chichocząc pod nosem, gdy któreś z nich się potknęło. Droga do hotelu, która to zazwyczaj trwała kilka minut, w tej chwili zajęła im pół godziny. (Hmm.. skąd ja to znam o.O) Gdy już weszli do pokoju, robiąc przy tym niesamowity rumor, usiedli na łóżku i oparli się o swoje ramiona i ciężko westchnęli.
- To kto idzie *hyk* pierwszy *hyk* do łazienki? – Zaczęła blondwłosa.
- Kobiety *hyk* mają pierwszeństwo *hyk*. – Odpowiedział.
- Okej *hyk* to idę pierwsza *hyk*. – Z małymi trudnościami wstała z łóżka, jednak szybko znów się na nim znalazła. Co więcej tym razem leżała na Salamandrze, który to wydawał się być zadowolony z obecnej sytuacji. Mimo dużej ilości procentów we krwi, dobrze wiedział, że pewnie na trzeźwo szybko taka sytuacja mu się nie trafi. Korzystając więc z chwili pocałował dziewczynę. (Ojj już czuję te komentarze typu ‘no w końcu!’) Ona zaś z początku zaskoczona takim obrotem spraw, szybko się poddała i oddała pocałunek. Gdy już oderwali się od danej czynności, popatrzyli sobie w oczy i wymienili się delikatnymi uśmiechami. – Chyba jednak nie chcę mi się myć. Zrobię to rano. – Rzekła po chwili milczenia cicho.. – Dobrze mi tak, jak teraz. – Dodała i ułożyła głowę na ramieniu chłopaka.
- Mnie też jest dobrze. – Odpowiedział i przytulił dziewczynę. Po kilku minutach zasnęli. 
Rano obudziła się jako pierwsza. Lekko uchyliła powieki i od razu zauważyła różowe włosy. W głowie pojawiło się tysiące myśli. Spokojnie. Bez gwałtownych ruchów. – Radziła sobie w myślach. Odchyliła lekko głowę i spojrzała na twarz chłopaka. Spał. Odetchnęła z ulgą. Jego jedna ręką obejmowała ją w talii, a druga służyła mu za poduszkę. Delikatnie i cicho wysunęła się z objęcia chłopaka i wstała, co było błędem. Pulsujący ból głowy i nagłe mdłości stały się dla niej problemem. Szybko pognała do łazienki i opłukała twarz w zimnej wodzie. (Ojj.. kac morderca nie ma serca ;/) Minęło kilka minut nim doszła do siebie. Ciągnąc za sobą leniwie nogi, podeszła do wanny i wypełniła ją po brzegi niezbyt gorącą wodą. Gdy tylko się w niej zanurzyła, poczuła się jak w niebie. Uśmiechnęła się pod nosem i momentalnie do jej uderzyły wydarzenia z przed paru godzin. Pocałunek z przyjacielem. No właśnie, czy faktycznie to był przyjaciel? Zadawała sobie to pytanie w kółko, ale odpowiedzi ciężko było jej udzielić. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Ten moment był najwspanialszym w jej życiu. To nic, że w takich okolicznościach. I tak się jej podobało.
Po kwadransie wyszła w wanny i udała się do kuchni. Kątem oka zauważyła, że chłopak jeszcze spał. Podeszła do lodówki i wyciągnęła więcej produktów niż zazwyczaj, gdyż wiedziała, że po takiej oto imprezie, żołądek Dragneela jest bez dna. (No w sumie mam podobnie xD) I jej również zaburczało w brzuchu. Zabrała się za śniadanie i zrobiła mocnej kawy. Po kilkunastu minutach mocny aromat gorącego napoju przedarł się do pokoju i powędrował w nozdrza chłopaka. Przetarł oczy i już wiedział, gdzie się kierować.
- Dzień dobry Natsu. – Odezwała się pierwsza, słysząc jego ciężki chód.
- Eh.. noo nie wiem, czy dobry. Boli mnie głowa. Jak ja wczoraj wróciłem? – Opadł na krzesło i oparł głowę na stole.
- Przyniosłam Cię. – Rzuciła przez ramię, nalewając do kubków napoju. Czyli nie pamięta nic, co się stało potem. Posmutniała. – Proszę, oto kawa na początek. – Podstawiła mu pod nos kawę i posłała delikatny uśmiech. Napój wypił duszkiem i odstawił kubek z powrotem z westchnięciem. (Co to wrzątek dla niego, pff ;P) Za chwilę na stole pojawił się wielki talerz z kanapkami. Tym razem i blondwłosa się przysiadła i zaczęła się delektować. Nie minęło dziesięć minut a talerz został pusty. Nawet najmniejszego okruszka na nim nie było.
- Ale się najadłem! – Krzyknął zadowolony. – Teraz idę się odświeżyć. – Zakomunikował i wstał od stołu.
- Jasne. – Burknęła.
- Lucy, coś się stało? – Spojrzał na nią troskliwie.
- Nie.. nic. – Uśmiechnęła się nerwowo. – Idź już się myć, bo dziś znowu zaczynamy poszukiwania Schodów Czasu. – Ponagliła go.
- Okej. To idę. – Jeszcze nim zniknął, kątem oka spojrzał jak wyraz twarzy przyjaciółki się zmienia. I on posmutniał. Nie chciał nalegać, by mu powiedziała, że coś ją trapi. Teraz sobie uświadomił, że tak właściwie to Lucy nigdy nie opowiadała o swoich problemach nikomu. Zaintrygowało go to. (Wow, nawet ja jestem zaskoczona ^^) Gdy już się odświeżył, wrócił do kuchni, gdzie zastał nadal sprzątającą przyjaciółkę. Widać było, że buja gdzieś w obłokach. – Lucy? – Zaczął. Ta się zlękła i upuściła talerz, który właśnie polerowała.
- Cholera.. – Przeklęła pod nosem i kucnęła w celu pozbierania pozostałości talerza. – Coś się stało? – Spytała po chwili nawet na niego nie patrząc.
- Coś się wczoraj wydarzyło? – Uklęknął i wziął do ręki kilka odłamków porcelany.
- Była impreza w gildii. Nie pamiętasz?
- A później?
- Później przyszliśmy do hotelu.
- A później?
- Natsu.. ja też wczoraj nie wróciłam trzeźwa. – Posłała mu poważne spojrzenie. – Nie martw się, nie stało się nic ważnego. – Uśmiechnęła się do niego i wróciła do sprzątania. Po jakimś czasie, gdy już wyrzuciła pozostałości talerza, obje wyszli z budynku.
- Gdzie idziemy? – Spytał.
- Sama nie wiem.
- Może chodźmy do gildii?
- No w sumie, czemu by nie. – I tam się również udali. Oprócz krzątającej się po piętrze Mavis, było może kilkoro osób, którym to doskwierał ból głowy.
- Lucy, Natsu! Witajcie! – Krzyknęła z piętra jasnowłosa.
- Dzień dobry! – Odkrzyknęli.
- Mam do Was prośbę. – Rzekła, schodząc po drewnianych schodach.
- Co się stało? – Spytała magini Gwiezdnej Energii.
- Czy moglibyście przynieść tutaj zapasy alkoholu z piwnicy? Po wczorajszej imprezie nikomu nie chciało się ich tutaj przynieść, a dziś tym bardziej, bo nikt nie jest w stanie.
- Jasne, już idziemy. – Odpowiedział jej Salamander i udali się w stronę piwnicy. Otwierając drzwi do pomieszczenia zastali egipskie ciemności. Włącznika również nie mogli znaleźć, a więc po omacku ruszyli przed siebie. – Ile jeszcze jest tych schodów? Idziemy do tej piwnicy i końca nie widać. – Zaczął marudzić różowowłosy.
- Może pomyliliśmy drzwi? – Rzuciła, ale nagle dostała olśnienia. (no zdało by się, bo tam ciemno xD) – Natsu, to Schody Czasu! – Krzyknęła entuzjastycznie. – Wracamy do domu! – Dodała po chwili. Chwyciła chłopaka za rękę i biegiem ruszyli przed siebie.

Po kilku minutach zauważyli szparkę w jakiś drzwiach. Brązowooka bez chwili zawahania otworzyła drzwi. Ku jej zaskoczeniu znajdowali się w pokoju w dworze. Wyszli z łazienki. Wymienili się zaskoczonymi spojrzeniami. Nagle drzwi się otworzyły i weszli przez nie Tytania, Fullbaster oraz Happy.
- Mam nadzieję, że nic im nie będzie. – Zaczęła szkarłatnowłosa.
- Też tak my~.. – Nie dokończył. Jego wzrok skierował się w stronę łazienki. – Lucy? Natsu? Co wy tutaj robicie? – Spytał zaskoczony.
- Yyy.. Wróciliśmy? – Zaczęła blondwłosa. – Stęskniliście się?
- Chyba nawet nie zaczęliśmy. Nie było Was przecież godzinę.
- Godzinę?! – Krzyknęła Lucy. – Jesteście pewni, że godzinę a nie miesiąc? – Jakoś nie dochodziły do niej te informacje od przyjaciół. Coś jej bardzo nie pasowało.
- Lucy, wszystko gra? – Spytał zmartwiony mag lodu, gdy tylko zobaczył jak przyjaciółka dotyka głowy.
- Nic nie gra Gray. Nic a nic. – Rzuciła i podeszła do drzwi. – Ale wiem, kto może nam to wszystko wyjaśnić. – Ścisnęła klamkę i wybiegła z pokoju.
- Natsu, powiesz nam o co chodzi? – Spytała Tytania. Fullbaster i niebieski kot spojrzeli na niego wyczekująco.
- Sam chciałbym się dowiedzieć, ale powiem Wam jedno: byliśmy w 666 roku.
- Że co?! – Wrzasnęli naraz.
- Dobra. Zostawmy to opowiadanie na później. – Scarlet ochłonęła i spojrzała na drużynę. – Martwię się teraz o Lucy. Chodźmy za nią. – Tak też zrobili. Dragneel wysunął się na prowadzenie. (jak w wyścigach ;o) Swoim doskonałym węchem, udało mu się zaprowadzić resztę członków do przyjaciółki, która to przygniatała lokaja swoim ciężarem i wykręcała mu ręce.
- Lucy, co Ty wyprawiasz? – Zaczął Fullbaster.
- Domagam się wyjaśnień na temat tych drzwi i Schodów Czasu. – Blondwłosa zignorowała pytanie chłopaka.
- Schodów Czasu? S-skąd o nich wiesz?
- Byłam tam. W 666 roku.
- Zostało Wam to zabronione.
- I dlatego tam poszliśmy. (Logika o.O)
- Dobra, dobra.. opowiem Wam wszystko, ale najpierw.. czy mogłabyś ze mnie zejść? – Dziewczyna posłusznie wstała tak samo jak i lokaj. Poprawił garnitur i spojrzał na magów. – Chodźmy do Waszego pokoju. Nie chcę, by Pani Kikkuchi była przy tym obecna. – Żadne z nich się nie odezwało. Na znak, że się zgadzają, kiwnęli tylko twierdząco głowami i skierowali się w stronę pokoju, w którym nocowali.



Nooo cóż.. osobiście nie jestem aż tak zadowolona z tego rozdziału, ale nic na to już nie poradzę xD
Myślę, że większość z Was i tak już wie o co chodzi.. z rozdziału na rozdział, dowiadywaliście się coraz więcej, więc nie będzie raczej problemów z szybką dedukcją co jest grane ^^
Do wątku NaLu – nie zabijajcie mnie <kłania się nisko i prosi o wybaczenie>.. na NICH przyjdzie jeszcze czas ^^ Muahahaha.. i się zdradziłam ;P Czekajcie na to cierpliwie Mordki moje ;3

Buziaki! :* <3

środa, 24 kwietnia 2013

21. Marzenie i fundament.


Następnego dnia, w dobrym humorze, wstała jako pierwsza, przebrała się w codzienne ciuchy i od razu pognała na rynek w celu poszukiwania jakiś produktów na dzisiejsze śniadanie. Po kwadransie wróciła z niewielką torbą wypchaną świeżymi produktami. Od razu zabrała się za robienie posiłku. Po wczorajszym wieczorze spodziewa się od Dragneela niezbyt miłego przywitania, więc postanowiła wprowadzić w życie albo raczej w obecny dzień mały plan: przez żołądek do serca. Liczy na to, że śniadanie przyniesie zamierzony efekt i przyjaciel nie będzie na nią zły.
- Dzień dobry Lucy. – Odezwał się zaspany głos w progu. Kątem oka spojrzała na twarz chłopaka. Uśmiechał się delikatnie w jej stronę.
- Dzień dobry. Siadaj, już podam śniadanie. – Nakazała. Jak wiadome, różowowłosemu nie trzeba powtarzać dwa razy. Posłusznie usiadł i chwilę potem tuż przed nosem pojawiło się jego śniadanie. – Smacznego. – Dodała z uśmiechem.
- Smacznego! – Odkrzyknął i zabrał się za posiłek. W mgnieniu oka na talerzu nie zostało nic. Nawet najmniejszy okruszek. Oparł się wygodnie na krześle i poklepał swój pełny brzuch. – Dobre było. A tak właściwie to skąd miałaś pieniądze na śniadanie Lucy? Nie wzięliśmy ze sobą nic. – Spojrzał na nią ciekawie, a ona zerwała się z krzesła i wzięła brudne naczynia.
- Wiesz.. mam swoje sposoby. – Rzuciła, uśmiechając się nerwowo. – No i urok osobisty. – Zarzuciła włosami do tyłu i zamrugała kilka razy kokieteryjnie.
- Jakoś.. ciężko mi w to uwierzyć. – Dziewczyna spojrzała na niego gniewnie. – O-oczywiście nie mówię tu, że nie jesteś atrakcyjna.. czy coś. – Dodał pospiesznie.
- Mniejsza. Musimy szybko wrócić do dworu. Jeśli nas długo nie będzie, lokaj zacznie coś podejrzewać, tak samo jak i Pani dworu. No i reszta będzie się martwić.
- Masz rację. To co robimy?
- No jak to co? Idziemy w miasto. Przeszukamy każdy najmniejszy kąt Magnolii, by znaleźć drogę do domu.
- Aye! – Krzyknął uradowany i naładowani pozytywną energią wyszli z hotelu.

Godzinę później.
- Cholera! Cholera! Cholera!
- Natsu, uspokój się. Szukamy dopiero godzinę. Mówiłam już, że znalezienie tych drzwi będzie trudne, a co więcej one nie pojawiają się przed Tobą jak ładnie poprosisz. – Napomniała przyjaciela. Ten nadymał policzki i skrzyżował ręce na piersiach. Było południe, a na uliczkach nie było tłoku. Co więcej, blondwłosa czuła na sobie spojrzenia niektórych mieszkańców. Aż tak się wyróżniamy? – Pomyślała i instynktownie spojrzała na swoją prawą dłoń, a potem na ramię różowowłosego. Podbiegła do niego i chwyciła za rękę, a następnie ciągnąc go za sobą, pobiegła tylko w znanym jej kierunku.
- Lucy? Co się stało? – Spytał, nie rozumiejąc zachowania dziewczyny. Ta nic nie odpowiedziała. – Lucy? – Spytał znowu. Tym razem niecierpliwie. Nagle brązowooka zatrzymała się przez co chłopak wpadł na plecy dziewczyny i tracąc równowagę, mieli bliski kontakt z ziemią. – Powiesz mi w końcu, co się dzieje? – Wstał zdenerwowany i podał przyjaciółce dłoń.
- Fairy Tail. – Szepnęła tylko i spojrzała przed siebie. Dragneel uczynił to samo. Byli w miejscu, gdzie w obecnych czasach stoi budynek gildii. Niestety, w tym roku jeszcze go nie ma. – Ludzie dziwnie na nas patrzą, bo mamy te same znaki. – Rzekła nagle. – W tych czasach Fairy Tail jeszcze nie istnieje. – Rzuciła pod nosem. – Powiedz mi.. wiesz może kiedy gildia została zbudowana? – Zerknęła na chłopaka, który wykrzywił głowę w prawą stronę i obdarzył ją wzrokiem typu ‘co Ty do mnie mówisz?’ – Eh.. i po co ja pytam. – Dodała do siebie i rozglądnęła się dookoła. Jej uwagę przykuł staruszek z wczoraj. Pewna siebie podeszła do niego. – Dzień dobry. – Przywitała się grzecznie i z uśmiechem.
- Dzień dobry. – Odpowiedział. – W czymś mogę pomóc?
- Mam małe pytanie. Czy są tu jakieś gildie?
- Gildie? – Zmieszana mina staruszka mówiła wszystko. – A co to takiego? – Do rozmawiających podszedł zaciekawiony Dragneel.
- To ~
- Dziadku, mówiłam Ci, że jest to miejsce, gdzie znajdują się silni magowie i wykonują różne zadania. – Nagle do rozmowy wtrąciła się dziewczynka z zielonymi oczami i długimi jasnymi włosami. – Niestety w Magnolii nie ma takiej. – Skierowała się do blondwłosej.
- Rozumiem. A więc skąd wiesz co to gildia?
- Moim marzeniem jest założenie takiej. – Uśmiechnęła się promiennie.
- Nie jesteś za młoda na coś takiego?
- To nie ma znaczenia. Chcę spełnić to marzenie. I nic mnie od tego nie odwiedzie. Nawet już wymyśliłam nazwę.
- Rozumiem. – Blondwłosa uśmiechnęła się delikatnie. - A zdradzisz nam tą tajemnicę?
- Fairy Tail. Tak będzie się nazwała moja gildia. – Magów zamurowało. Spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
- Jak się nazywasz? – Spytał nagle Dragneel, który od początku milczał.
- Mavis. Mavis Vermilion. – Ukłoniła się w ich stronę.
- Mavis.. – Powtórzyła cicho magini Gwiezdnej Energii. Różowowłosy uśmiechnął się szeroko.
- No to dlaczego nie zacząć budowy tej gildii od zaraz? – Rzucił nagle, a reszta, w tym przyjaciółka spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Natsu, co Ty pleciesz?
- No co? Chcę pomóc.
- Dość tych bzdur! – Wtrącił się staruszek. – Mavis, to marzenie jest nierealne.
- Dziadku, dam sobie radę. – Dziewczynka nie zraziła się negatywnym podejściem krewnego i uśmiechnęła się promiennie. – Jestem magiem. Myślę, że takie moje przeznaczenie. Chcę zbudować własną gildię, chcę być jej Pierwszym Mistrzem i zrekrutować magów, którzy będą dla siebie rodziną, oparciem i będą przeżywać przygody. – Brązowooka nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Tak małe dziecko, a takie odważne marzenia i piękne słowa. To bez wątpienia Pierwsza Mistrzyni, o której tyle mi opowiadano. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Rodzina? Masz przecież mnie. – Rzekł staruszek.
- Wiem o tym i zawsze będę Cię kochać. Jestem Ci wdzięczna za to, co dla mnie zrobiłeś, gdy moi rodzice zmarli. Wychowałeś mnie na osobę, która bez względu na wszystko powinna iść na przód, nie patrząc na innych. Iść własną drogą. O to chodzi dziadku. Wiem co chcę zrobić i to zrobię.
- W takim razie pomożemy Ci zrealizować to marzenie. – Tym razem wtrąciła Lucy. – I wiesz co? Myślę, że znaleźliśmy już odpowiednie miejsce, gdzie będzie stać gildia.
- Gdzie?
- Tutaj. – Wskazała palcem za siebie. – To co, bierzemy się do roboty? Nie ma na co czekać.
- Teraz?
- A dlaczego by nie? – W oczach zielonookiej pojawiły się łzy. Łzy radości, które chwilę później zaczęły spływać ciurkiem po jej zaróżowionych policzkach.
- Dziękuję! – Krzyknęła uradowana i dosłownie rzuciła się na szyję dwójce magów. – Bardzo Wam dziękuję! – Dodała. – A Ty dziadku? – Oderwała się od nich i spojrzała na starszego mężczyznę. – Pomożesz mi? – Staruszek przymknął na chwilę oczy i podrapał się po głowie.
- A mam wyjście? – Burknął, ale jego wnuczce to wystarczyło.
- Dziękuję dziadku! – Teraz to on był zgniatany w uścisku dziecka, a tamta dwójka wymieniła się szerokimi uśmiechami. – To do roboty!
- Poczekaj, chwila moment! – Uspokoił ją dziadek. Najpierw trzeba się porządnie przygotować, załatwić wszystkie formalności i w ogóle.
- Masz rację. To co, to może za jakąś godzinę lub dwie spotkamy się w tym miejscu? – Skierowała to pytanie do pomocników.
- Jasne. To do zobaczenia. – Odpowiedziała blondwłosa i wraz z przyjacielem oddalili się.
- A podobno bardzo nam się spieszy odnaleźć te drzwi i Schody Czasu.. – Rzucił Salamander.
- No tak, ale nie widziałeś tych radosnych oczu i uśmiechniętej buzi? To dzięki niej gildia istnieje. Trzeba jej pomóc.
- A czy nie mówiłaś, że nie możemy tutaj nic robić, bo może to zmienić przyszłość?
- No tak, mówiłam, ale to jest inna sprawa. Chodzi o to, że to co tutaj zrobimy i tak zmieni naszą przyszłość. Będziemy obecni przy powstawaniu naszej gildii, naszego domu.
- I to będzie w porządku?
- Moja intuicja podpowiada mi, że dobrze robimy. Na pewno. Nie martwmy się na zapas. – Rzekła pewnie.

Po umówionych dwóch godzinach spotkali się w wyznaczonym miejscu. Ku ich zaskoczeniu oprócz starca i Mavis było również kilkunastu innych ludzi. Magini Gwiezdnej Energii już otwierała usta, by coś powiedzieć. Jednak uśmiech Vermilion zadziałał jak zaklęcie i nie wydobyła z siebie żadnego słowa.
- To znajomi dziadka i kilkoro magów, którzy pomogą przy budowie m o j e j gildii. – Odpowiedziała po chwili jasnowłosa. Jak na komendę, ludzie rozproszyli się w różne strony i po chwili przynosili potrzebne materiały do budowy. Zapowiada się ciekawa przygoda.. i wspomnienia. – Pomyślała brązowooka i uśmiechnęła się do przyjaciela, tym samym dając mu znać, by i oni dołożyli swoich starań w powstawaniu ich przyszłości.

Powoli się ściemniało a oni nadal na pełnych obrotach budowali ‘fundament’ ku dobrej, lepszej przyszłości. Blondwłosa sama nie mogła uwierzyć, że będzie uczestniczyć w czymś takim. Kątek oka spojrzała na zielonooką, która dosłownie dyrygowała resztą ekipy budowniczej. Ona na serio nadaje się na Mistrza.
- Blondwłosa! Nie obijać się! – Usłyszała nagle. Spojrzała zaskoczona na dziewczynkę. – Nie dostaniesz jedzenia, jak będziesz tak bujać w obłokach! (Ha ha xD) – Dodała po chwili z groźną miną.
- Przepraszam Pani Majster! Już się biorę do roboty! – Odkrzyknęła i zasalutowała. Zaczyna przypominać mi Erzę..
Po pół godzinie, Vermilion nakazała wszystkim się rozejść i porządnie wyspać, bo z samego rana mają wznowić prace. Salamander tak samo jak i blondwłosa byli ledwo żywi. Na ich szczęście, hotel w którym się zatrzymali był niedaleko budowy, a więc kilka minut i byli już u ‘siebie’. Wycieńczeni opadli bezwładnie na łóżka, bez kolacji i bez kąpieli. Nie obchodziło ich to teraz. Zamierzali zapaść w błogi sen. Czuli każdy mięsień. Jak na kogoś tak młodego, Mavis, dała im popalić. Mimo swojego delikatnego wyglądu, była bardzo wymagającą osobą i jak się okazało.. ciut straszną. Widać jak bardzo jej zależy na spełnieniu swojego marzenia i na tym, by inni ludzie byli szczęśliwi i odnaleźli swoje własne miejsce, rodzinę.




Yeaaa.. Jest Mavis, co pewnie niektórych zaskoczyło ^^
Szczerze powiem, że nie wiem, kiedy gildia została założona.. może mi to umknęło w którymś odcinku? No nie ważne.. w każdym razie pomyślałam, czemu by nie zrobić tego w 666 roku? Moim zdaniem wszystko się ładnie łączy xD
No i cóż.. na budowlance znam się jak.. hmm no i nie mam żadnego porównania, ale się nie znam, więc nie wiem co i jak w tym temacie, ale zrobię to tak, by wszystko elegancko wyszło ;D
Czekam na opinię, buziaki Mordeczki moje :*

sobota, 20 kwietnia 2013

20. Uciekinier i uczucia.


- Lucy, jesteś taka zabawna. – Odpowiedział po chwili, uśmiechając się szeroko.
- Ale ja nie żartuję! Spójrz. – Wcisnęła mu przed nos gazetę i pokazała palcem na datę. Spojrzał na papier, a potem na przyjaciółkę. I tak kilka razy.
- Co?! – Wrzasnął na całe gardło. – Ale jak to możliwe, że znaleźliśmy się w 666 roku?! (Kaśka, Ty szatanie.. Sama nie wiem co mnie podkusiło >.<)
- Nie wrzeszcz tak. Robisz zamieszanie. – Skarciła go. – Te schody są magiczne. To Schody Czasu. – Skwitowała po chwili.
- Musimy się stąd wydostać.
- To nie będzie proste.
- Czemu? Wystarczy przecież przejść przez drzwi, którymi tu weszliśmy… - Dumny z siebie, obrócił się do tyłu w poszukiwaniu wyjścia. – Jednak po chwili obrócił się nerwowo w stronę dziewczyny. – Dlaczego tu nie ma tych drzwi?! – Zaczął panikować, a blondwłosa uderzyła się otwartą ręką w czoło.
- Weź się ogarnij! – Wrzasnęła na niego i uderzyła go w policzek. – Uspokój się. – Dodała szeptem, patrząc mu w oczy. – Chodź, coś Ci wytłumaczę. Najprościej jak się tylko da. – Pociągnęła go za rękę w znanym im kierunku. Udali się nad jezioro. Ku ich zaskoczeniu, nad jeziorem w Magnolii zawsze znajdowało się mnóstwo ludzi, zwłaszcza w taki upalny dzień, ale teraz nie było żadnej żywej duszy. – Może to i lepiej.. – Rzuciła pod nosem. Usiedli pod kwitnącą wiśnią i westchnęli. – Natsu, posłuchaj. Słyszałam o tych schodach. Myślałam, że to tylko legendy, a tu okazuje się to faktem, więc skup się, bo to co powiem będzie bardzo ważne. – Odwróciła się do niego i spojrzała mu poważnie w oczy. Ten aż głośno przełknął ślinkę i ruchem głowy, nakazał, by mówiła dalej. – Musimy znaleźć kolejne drzwi, które zaprowadzą nas do naszych czasów. To nie będzie łatwe, ponieważ nie wiadomo, gdzie się znajdują. Możliwe, że spędzimy tutaj trochę czasu.
- Chcesz powiedzieć, że musimy przeszukać całą Magnolię w poszukiwaniu tych cholernych drzwi, by wrócić do domu?
- Niestety tak.. one pojawiają się w najmniej spodziewanym momencie. Trzeba być cierpliwym, by je znaleźć.
- Cholera! – Przeklął głośno.
- Nie martw się, wrócimy do domu, do przyjaciół. – Uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciela, ale sama nie była pewna czy tak się stanie. Różowowłosy wyglądał na załamanego. Nie myśląc zbyt długo, przybliżyła się do niego i mocno przytuliła, głaszcząc również jego rozczochrane włosy. (Yay, to głaskanie to się zaraz stanie chyba jakimś fetyszem xD)
- Lucy… – Wyszeptał zaskoczony.
- To w podzięce za ostatni raz. – Odsunęła się delikatnie od niego i uśmiechnęła się. – Będzie dobrze. – Powtórzyła słowa przyjaciela. – A teraz chodź. Nie możemy zwlekać. Trzeba się dostać do domu. – Wstała i otrzepała się. Salamander zrobił to samo.
- Gdzie idziemy? – Spytał ciekawy.
- Rozejrzeć się po mieście. Ciekawa jestem jak ludzie kiedyś żyli.

Już od godziny krążyli po mieście. Zdążyli się przyzwyczaić do panującej tu atmosfery. W ich obecnych czasach, na ulicach były tłumy, a tutaj zupełnie inaczej. Zaledwie kilkadziesiąt ludzi.
- Natsu, spójrz. Jakiś uciekinier. – Wskazała palcem na kartkę papieru, która została zaczepiona na wielkiej tablicy w centrum. Dragneel podszedł bliżej i uważnie się przypatrywał złodziejaszkowi.
- Znajoma twarz…
- Też tak sądzę. Te blizny… - Blondwłosa podskoczyła po chwili. – To Touma, ten lokaj.
- Ale jak to możliwe, że jest poszukiwany tutaj skoro żyje w naszym obecnym świecie? – Dziewczyna zaczęła wszystko analizować. Milczała, ciągle wpatrując się w tablicę. – Lucy? – Szturchnął ją lekko z niepokojem.
- Przepraszam.. po prostu musiałam to jakoś przemyśleć.
- I doszłaś do czegoś?
- Ten cały Touma też jest magiem. Zbudował Schody Czasu, uciekł stąd i żyje w Smoczym Dworze jako lokaj.
- Po co?
- Czyż to nie jest jasne? W tych czasach kara jest bardzo surowa. Jeśli, ktoś popełni przestępstwo, musi za to zapłacić życiem. Nie ważne czy to mag czy zwykły człowiek. Po prostu odcinają mu głowę. W naszych trafia się do więzienia i czeka na dalsze postępowanie.
Ciekawa jestem tylko, za co ta kara.
- Może zapytajmy kogoś z mieszkańców?
- Można spróbować. – Magini rozglądnęła się dookoła i zauważyła niedaleko starszego mężczyznę, który poruszał się z drewnianą laską. – Em, przepraszam Pana? – Zaczęła dziewczyna. – Mam pytanie. Może wie Pan coś na temat tego mężczyzny? Co zrobił? – Wskazała palcem na kartkę z ów uciekinierem.
- Kochane dziecko, widać że nie jesteś stąd. Całe Królestwo Fiore o nim wie.
- Naprawdę? Co złego zrobił?
- Był wspaniałym magiem. Był też bardzo znany. Rada chciała go przyjąć do siebie. Co ja mówię.. kazali mu to zrobić, ale on ciągle odmawiał wstąpienia w ich szeregi. Miał żonę i dziecko. Niestety pewnego dnia stracił ich oboje w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego umysł przysłoniła zemsta. Był całkowicie przekonany, że to Rada za tym stoi. Możecie się domyślić, co zrobił… Zabił wszystkich członków Rady.
- Straszne..
- Zdarzyło się to parę lat temu. Nikt go to tej pory nie znalazł.
- Bo źle szukacie.. – Prychnął pod nosem Smoczy Zabójca.
- Co chcesz przez to powiedzieć chłopcze? – Dragneel zaskoczony spojrzał na staruszka. – Co, myślałeś, że jak jestem stary to i głuchy?
- T-to nie tak. – Wypierał się chłopak.
- Przepraszam za niego. – Wtrąciła się blondwłosa.
- Dlaczego tak o niego pytacie?
- Z czystej ciekawości.
- Rozumiem. W takim razie, skoro to już wszystko, to wracam do domu. Wam też radzę, o tej porze jest niebezpiecznie.
- Dziękujemy za troskę, ale jesteśmy magami.
- Rozumiem. To do widzenia. – Gdy już staruszek oddalił się na bezpieczną odległość, magowie westchnęli.
- Jakbyśmy też mieli dokąd wrócić.. – Szepnęła dla bezpieczeństwa dziewczyna.
- Taa.. Co teraz Lucy?
- Musimy znaleźć jakiś nocleg. Chodźmy.

Po pół godzinie znaleźli bardzo mały i tani hotel. Mimo iż nie sprawiał dobrego wrażenia na zewnątrz, to w środku był bardzo przytulny. Udało im się zaklepać ostatni pokój z dwoma łóżkami, dużą szafą, kuchnią i łazienką.
- Teraz już wiemy dlaczego Touma nie chciał, byśmy wchodzili przez te drzwi.
- Dlaczego? – Zapytał Dragneel, zajadając się kurczakiem.
- Boi się, że gdy ktoś tu wejdzie i odkryje, że jest mordercą to będzie chciał go wydać. O to chodzi.
- Dlatego zbudował Schody Czasu i dostał się do 787 roku.
- Dokładnie tak. Wie, że nikt go nie będzie wtedy szukał. W Smoczym Dworze jest teraz bezpieczny. A tak właściwie, ciekawa jestem jak funkcjonuje ten dwór w tych czasach. Jest już założony i Bractwo również istnieje. Co oznacza, że…
- Smoki też tu są! – Krzyknął nagle i wstał od stołu. – Lucy, musimy się dostać na wyspę do dworu.
- Nie możemy. – Ostudziła jego zapał.
- Dlaczego? – Spytał naburmuszony.
- Bo znając Ciebie, zrobisz tam rozróbę. Co więcej, gdy się przenosimy w czasie, nie możemy robić nic w nie naszych czasach, bo to może zmienić przyszłość.
- Ja chcę tylko zobaczyć smoki. Igneela..
- Przepraszam Natsu. Domyślam się, jak bardzo za nim tęsknisz, ale niestety nie możemy tego zrobić. – Rzekła smutno. Dobrze wiedziała, jak bardzo mu zależy, by spotkać ojca, ale boi się skutków takiego spotkania.
- Idę spać. – Rzucił po chwili i wyszedł z kuchni.
- Wybacz.. – Szepnęła. Podparła głowę ręką i zastanawiała się nad wyjściem z tej beznadziejnej sytuacji.. Co więcej, uświadomiła sobie kolejną rzecz. Ci mieszkańcy, którzy udali się na wyspę w naszych czasach i nie wrócili.. oni wszyscy udali się w przeszłość. – Natsu? – Weszła do pokoju, gdzie udał się jej przyjaciel. Był odwrócony do niej plecami. – Już wiem, co się stało z tymi ludźmi z naszych czasów, co udali się do Smoczego Dworu. Oni wszyscy są tutaj. – Nawet ta wiadomość nie zrobiła na nim wrażenia. – Długo będziesz na mnie zły? – Usiadła na brzegu drugiego łóżka i założyła ręce na piersiach.
- Nie jestem zły.. tylko.. smutny. – Zrobiło się jej głupio. Podeszła do przyjaciela i usiadła obok niego. Położyła rękę na jego głowie i zaczęła go głaskać. (Again.. ^^) Po chwili odwrócił się do niej w szerokim uśmiechu. – Lepiej?
- Gdy tylko mnie głaszczesz, od razu mi lepiej. – Podniósł się na łokciach i przybliżył swoją twarz do twarzy przyjaciółki.. chociaż teraz ciężko powiedzieć, czy tak ją traktował. Chciał czegoś więcej. To, że byli teraz razem, tylko we dwoje, zwiększało jego szanse, by zbliżyć się do dziewczyny, którą naprawdę pokochał. Kolejne podejście, by poczuć smak jej ust, zakończyło się fiaskiem. Dziewczyna wstała i szybkim krokiem podeszła w stronę łazienki.
- Idę się odświeżyć. – Rzuciła przez ramię i zniknęła za drzwiami. Chłopak przeklął cicho pod nosem. (Założę się, że większości z Was również się to zdarzyło i będziecie również przeklinać mnie ^^ przeboleję ;P) Wanna wypełniła się po same brzegi ciepłą wodą, a po chwili brązowooka zanurzyła się w niej. *ba dum* *ba dum* *ba dum* Cholera! Serce, uspokój się! – Karciła się w myślach. Natsu to tylko przyjaciel. *ba dum* Natsu.. *ba dum* - Teraz to wystarczyło tylko wypowiedzieć to imię w myślach, a już czuła łaskotanie w żołądku i przyspieszone bicie serca. Nie mogę się zakochać.. nie chcę ranić innych. To nie jest odpowiedni czas na takie uczucia. – Te przemyślenia trwały zbyt długo. Czuła jak woda robi się chłodna. Wyszła z wanny, wytarła ciało ręcznikiem i założyła pożyczoną piżamę od właścicielki tego hotelu. Uchyliła cicho drzwi od łazienki i weszła do pokoju. Salamander chrapał w najlepsze, więc nie będzie zadręczał jej pytaniami. Zmęczona dzisiejszym dniem, zasnęła.



OMG! Jestem zajebista ^^
Błagam, powiedzcie to chociaż raz, by podnieść mi samoocenę ^^ haha xD
Trzy rozdziały napisane w ciągu jednego dnia w Wordzie, no wielki wyczyn ^^
W myślach tylko marzę, by się z Wami nimi podzielić.. niestety to już nie będzie to samo, gdy je dodam, ale trudno >.<
Noo.. powoli wszystko się wyjaśnia, więc nie jest to już takie tajemnicze, a Lucy.. hmmm detektyw z problemami sercowymi.. Eh.. aż się czuję, jakbym to ja była tą bohaterką.. Pomaga innym, ale sobie nie xD
Nie nudzę tu już, komentujcie Kochani! ^^
<3 

czwartek, 18 kwietnia 2013

19. Opowieść i przeszłość.


- Ma Pani dobrą intuicję, pani Kikkuchi. – Rzekła Tytania po chwili z powagą. – To prawda, nie jesteśmy tutaj zwykłymi gośćmi, bo jak już Pani wie, jesteśmy magami.
- W takim razie czego tutaj szukacie? – Spytała opanowana.
- Przykro mi, że Panią zawiodę, ale póki co, to powód, zostanie tylko między mną, a moją drużyną.
-  Rozumiem. – Rudowłosa odłożyła filiżankę na mały stoliczek i westchnęła. Blondwłosa cały czas badawczo się jej przyglądała. Nie mogła wyjść z podziwu, jak potrafi dobrze maskować swoje prawdziwie emocje. – Zapewne zastanawia się Pani, co takiego ukrywam i kim jestem? – Spojrzała z uśmiechem w wpatrującą się w nią dziewczynę.
- Tak. Nie będę tego ukrywać, że jestem bardzo ciekawa. – Odpowiedziała bez chwili namysłu. Ta zachichotała jak mała dziewczynka.
- Tak samo jak i Wy – jestem magiem. – Bingo! Pogratulowała sobie w myślach blondyna. – Odkąd Bractwo Czarodziei Smoczego Dworu się skończyło i zostałam tylko ja, wyrzekłam się magii.
- Bractwo Czarodziei Smoczego Dworu? – Powtórzyła Scarlet.
- To Bractwo powstało tylko i wyłącznie dla smoków, by ich chronić przed niebezpieczeństwem, gdy znajdują się na wyspie, bo gdy tylko przelatywały przez barierę chroniącą tę wyspę, zamieniali się w ludzi i tracili swoje umiejętności. Członkowie Bractwa byli ze sobą spokrewnieni. Moja matka oprócz mnie urodziła jeszcze trójkę dzieci. Chłopców. Niestety w roku, gdy zniknęły smoki, zginęli. Tylko ja ocalałam i wyrzekłam się magii jak i Bractwa. Dlatego też, gdy ja umrę, nie będzie żadnego maga, który będzie mógł chronić to miejsce.
- Więc pomimo tego, że Bractwo nie istnieje i Pani wyrzekła się magii, to chce Pani żeby ktoś chronił tę wyspę i ten dwór? – Dziwiła się Tytania.
- Tak. To wszystko powstało dzięki moim przodkom. Nie mogę tego zakończyć w ten sposób. Tutaj znajduje się część historii ludzkości jak i smoków.
- Jak to możliwe, że Pani rodzeństwo zginęło?
- Istnieją różne powody.. Możliwe też, że to z powodu iż byli płci męskiej. Mój ojciec też wtedy zginął.
- A Pani mąż?
- Wtedy nie byłam mężatką. Poza tym, On nie był magiem. I od razu wyprzedzę kolejne pytanie: moja matka była magiem. Po stracie tych bliskich osób, zamknęła się w wieży. Wychodzi tylko czasami.
- A co z czarną magią, o której Pani wczoraj wspomniała i znajduje się w zachodnim skrzydle? – Tym razem wtrąciła się blondwłosa.
- Przyznam szczerze, że nie interesowałam się tym. Mój ojciec zabraniał mi chodzić do tamtego skrzydła i otwierać tych drzwi, dlatego też go słuchałam i nigdy tego nie zrobiłam. Od zawsze są one dla mnie wielką zagadką.
- I nie chce się Pani dowiedzieć, co tam się znajduje?
- Oczywiście, że jestem ciekawa. Wiele słyszałam o czarnej magii, dlatego też bałam się zagłębiać w tym temacie. Poza tym, nie chciałam też narażać mojego męża. Goście, którzy tu przybywali, nie stosowali się do moich próśb, dlatego też, gdy się tam udawali, już nie wracali.
- Kiedy była Pani ostatnio w tamtym skrzydle?
- Nigdy się tam nie udałam. Nawet po śmierci ojca, nie byłam ciekawa co tam się znajduje. Bałam się, że to przyniesie tylko jakieś nieszczęścia na moją rodzinę lub dwór.
- Ah tak. – Burknęła tylko magini Gwiezdnej Energii i pogrążyła się w myślach. Tytania wraz z Panią domu dyskutowały dalej w temacie czarnej magii i dworu, a blondwłosa intensywnie nad czymś myślała i analizowała zdobyte informacje. Ona nigdy nie była w zachodnim skrzydle i nie wie, że są tam te drugie drzwi. – Erza, myślę, że Pani jest już zmęczona. – Rzekła po chwili. Chodźmy do chłopaków. Martwię się o nich. – Obie wstały z sofy. – Bardzo dziękujemy za herbatę i za opowieść. Nigdy nie sądziłam, że usłyszę tak niesamowitą historię. – Uśmiechnęła się delikatnie do zielonookiej.
- Dozobaczenia. – Rzuciły naraz maginie i zniknęły za drzwiami salonu. Blondwłosa uśmiechnęła się pod nosem i pociągnęła przyjaciółkę w stronę pokoju.
- Wszystko zaczyna się powoli wyjaśniać. – Rzuciła przez ramię szkarłatnowłosej. Nim zdążyły wejść do pokoju, zatrzymały się przed nim. Ku ich zdziwieniu nie słyszały żadnych wyzwisk ze strony chłopaków. Powoli uchyliły drzwi i wejrzały przez nie. Smoczy Zabójca i mag lodu leżeli przytuleni do siebie na podłodze.
- Happy, co tu się stało? – Spytała Scarlet już pewniej przekraczając próg pokoju.
- Oni się lllllubią. (Haha xD bez podtekstów proszę, nie mogłam się powstrzymać ^^) – Zaśmiał się mały niebieski przyjaciel.
- Możesz nam to wyjaśnić?
- Odkąd wyszłyście, ciągle się bili, no ale w końcu i oni też mają jakiś limit i w końcu opadli z sił i zasnęli.
- W takiej pozycji? – Na twarzy Lucy pojawił się szeroki uśmiech. Po chwili zaczęła się głośno śmiać i Tytania do niej dołączyła.
- Dobra, koniec tego dobrego humoru. Mamy misję. – Spoważniała po chwili szkarłatnowłosa i podeszła do chłopaków. – Chłopaki, pobudka! – Krzyknęła. Ci powoli otworzyli oczy i spojrzeli po sobie. W tempie błyskawicy odskoczyli od siebie, ciężko dysząc.
- Coś Ty mi chciał zrobić płomyczku?! – Wrzasnął mag lodu, chwytając się za serce.
- Raczej to ja powinienem o to zapytać ekshibicjonisto!
- Jak mnie nazwałeś?
- Ogłuchłeś?
- Chcesz się bić?
- Chętnie! (No nie mogę.. te dialogi są bardziej męczące niż samo opisywanie walki ;P)
- Wystarczy! – Warknęła blondwłosa. Na jej czole pojawiła się pulsująca żyłka. – Nie ma teraz na to czasu. Siadajcie grzecznie na tyłkach i słuchajcie czego się dowiedzieliśmy. – Nakazała, a chłopaki posłusznie usiedli na łóżku. Wsłuchali się w dokładną opowieść, którą opowiedziała im pani Kikkuchi. – Myślę, że Panią Yuiko możemy zostawić w spokoju. Jest nieświadoma tego, że w zachodnim skrzydle znajdują się drugie drzwi, które to ten cały Touma strzeże jak oka w głowie. Teraz się zastanawiam po co? Co tam ukrywa? Dlatego myślę, że dzisiejszą akcję musimy ciut przerobić i zrobić tak, by to ten lokaj się nie zorientował, co chcemy zrobić. Miejcie na niego szczególną uwagę. – Tu zwróciła się do Erzy i Gray’a. Przytaknęli na komendę, że rozumieją.
- A może powinniśmy też przesłuchać tego lokaja? – Zauważyła Tytania.
- O ile coś nam powie.
- To się to z niego wyciągnie siłą. – Rzucił Salamander.
- Nie wszystko trzeba rozwiązywać pięściami, Natsu. Czasem wystarczy załatwić to dyplomatycznie, a jeśli to nie wychodzi to wtedy załatwia się to fizycznie. – Odpowiedziała mu blondwłosa, która to bardzo zaangażowała się w tą misję. (To widać nie? Bardziej się udziela, niż ktokolwiek inny z tej drużyny ^^)
- Niech będzie.. – Burknął pod nosem.

Wieczorem w pełni gotowości zaczęli swoją akcję. Happy udał się wraz z Tytanią i magiem lodu do lokaja, a Natsu i Lucy czekali na znak, by mogli ruszyć do zachodniego skrzydła. Ta dwójka właśnie siedziała w pokoju, gdzie nocowali. Blondwłosa stała przy oknie, co chwilę chodząc w tę i z powrotem. Widząc zdenerwowanie przyjaciółki, podszedł do niej i chwycił za ramiona.
- Będzie dobrze. – Rzekł, ukazując swoje śnieżnobiałe kły.
- Martwię się.
- Czym?
- Mam przeczucie, że coś może pójść nie tak. Gdzieś jest jakiś haczyk. I tylko ktoś czeka, abyśmy się na niego nadziali.
- O czym Ty mówisz?
- Eh.. Za dużo myślę. – Rzekła po chwili. – Nie przejmuj się mną. – Dodała z delikatnym uśmiechem. Nie był jednak zbyt przekonujący.
- Będę przy Tobie. – Rzucił nagle, a na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, tak samo jak i na policzkach dziewczyny.
- D-dziękuję. – Jęknęła z uśmiechem. – Cieszę się, że to słyszę. – Różowowłosy objął ją delikatnie. Poczuł jej wzdrygnięcie. Była również bardzo spięta. W głowie chłopaka pojawiły się różne myśli (Tak, tak.. też mnie to szokuje xD). Może to nie była odpowiednia chwila, ale przybliżył swoją twarz do jej. Kilka milimetrów od jej ust. Czuł niespokojny oddech dziewczyny.
- N-natsu? – Zaczęła.
- Cii.. – Uciszył ją. – Nic nie mów. – Zamknął oczy, podobnie jak i blondwłosa. Ułamek sekundy i mógł się cieszyć jej ustami. Niestety, gdy usłyszeli otwierane się drzwi, odskoczyli od siebie jak oparzeni i spojrzeli w stronę wejścia. (Ależ jestem wredna ^^ Hy hy hy xD)
- Happy. Coś się stało? – Spytała szybko magini.
- Przyszedłem powiedzieć, że akcja się właśnie rozpoczęła na dobre. Gray i Erza robią, co zostało ustalone.
- Świetnie. – Skwitowała z uśmiechem. – W takim razie my idziemy do zachodniego skrzydła. – Pociągnęła chłopaka za rękę, nawet na niego nie patrząc i szybkim chodem ruszyła w wyznaczoną stronę. Po kilku minutach stali już przed tajemniczymi drzwiami.
- Happy, wracaj do Erzy i Gray’a. Daj im znak, że już weszliśmy do środka. Jeśli tamci się zorientują, to nic. Priorytetem było to, by bez komplikacji się tutaj dostać.
- Aye! – Krzyknął latający przyjaciel. – Dajcie z siebie wszystko! – Dodał, gdy otwarli drzwi, w których znajdują się schody.
- Wy również. Uważajcie na siebie. – Po tych słowach, drzwi zatrzasnęły się. Brązowooka chwyciła chłopaka za rękę i ruszyła schodami w dół.

Szli już dobre dziesięć minut i końca nie było widać. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czy faktycznie dobrze zrobili, udając się tutaj. Zauważyli małe światełko gdzieś niedaleko. Ruszyli naprzeciw niego i zaczęło się powiększać. W końcu się im udało. Byli.. w mieście? Co więcej, było im dziwnie znajome. Rozglądnęli się dookoła.
- Natsu, spójrz. Katedra taka sama jak w Magnolii. – Rzekła magini.
- Racja, ale jak to możliwe?
- Te schody.. potrafią nas przetransportować w inne miejsce? – Dedukowała. Właśnie zawiał mocniejszy wiatr, a tuż pod nogi dziewczyny nawinęła się gazeta. Sięgnęła po nią.
- Wygląda inaczej niż wyjeżdżaliśmy. Ciekawe co u innych w gildii. – Ekscytował się Smoczy Zabójca i ruszył przed siebie.
- Natsu, stój. – Chwyciła go za końcówkę szalika, przez co ten runął na ziemię.
- Ałć. – Rzucił tylko. Widząc zaczytaną przyjaciółkę, szybko się otrzepał i podszedł do niej. – Lucy, co się stało? – Podniosła swoje mądre czekoladowe oczy znad gazety.
- Natsu… My przenieśliśmy się w czasie. – Rzekła krótko i poważnie. Chłopak spojrzał na nią nic nie rozumiejąc. – Jesteśmy w przeszłości.. Nas tu nie ma. Rozumiesz?




Dam dam dam ~ ! Hah sama nie wierzę w to co piszę ;P cóż.. kto by pomyślał, że wyjdzie to takie pomieszanie z poplątaniem? No nawet ja się nie spodziewałam, szczerze mówiąc ^^ Pierwotna wersja nie przewidywała tych drugich drzwi, a tu nagle takie bam.. Hy hy ^^
Mam nadzieję, że Was to wciągnęło ;D bo mnie strasznie!
Sama jestem ciekawa jak ja to skończę ^^ mam kilka wizji, a pewnie wyjdzie zupełnie coś innego w trakcie pisania xD
Mimo wszystko mam nadzieję, że się nie zanudzicie ;P

Buźka Mordeczki! :*

wtorek, 16 kwietnia 2013

18. Skrzydło i herbata.


Zegar, który wisiał na ścianie wskazywał już godzinę pierwszą w nocy, a blondwłosa kręciła się z boku na bok, szukając wygodniej pozycji. Nie, chociaż to nie o to chodziło. W jej głowie pojawiły się miliony myśli, które nie dawały jej spokoju. Zrzuciła z siebie cicho kołdrę, założyła szlafrok i w kocich ruchach starała się wyjść z pokoju, nie budząc przy tym chłopaków, którzy to rozwalili się praktycznie na całej podłodze. Wyszła na korytarz, nie domykając drzwi, by w jakiś sposób nie zbudzić towarzyszy. Odeszła kilka kroków i poczuła na sobie czyjś wzrok. Szybko się odwróciła i ujrzała różowowłosego z założonymi rękami na piersiach.
- Co jest Lucy? – Spytał szeptem, podchodząc bliżej.
- Jest coś, co nie daje mi spokoju. – Odpowiedziała.
- Co takiego?
- Wracaj do pokoju. – Wyminęła jego pytanie i ruszyła na przód. Chłopak chwycił ją za rękę.
- To nasza wspólna misja. Nigdzie nie pójdziesz sama.
- Eh… To zachodnie skrzydło, czarna magia i ta matka tej kobiety. Skoro jest obłąkana, a to skrzydło jest niebezpieczne, to dlaczego ją tam trzyma? Poza tym… Ci wszyscy mieszkańcy… myślę, że się tam udali. Do tego skrzydła, bo również czuli, że coś jest nie tak.
- I Ty też chcesz się tam udać?
- Dokładnie. Nie mogę tego tam zostawić. Jestem pewna, że tam znajdziemy odpowiedź na wszystkie nasze pytania. – Nie czekając na reakcję przyjaciela, ruszyła dalej, a ten za nią. – Nie musisz iść ze mną. – Dodała przez ramię.
- Ale chcę. – Odpowiedział i wyrównał tempo z przyjaciółką. W całkowitej ciszy doszli do zachodniego skrzydła. Na pierwszy rzut oka nie wydawało się im, by było jakieś groźne. Nie różniło się niczym od pozostałej części domu. Wysokie sufity, ciemne ściany, kryształowe żyrandole, jasna podłoga i dużo obrazów. Na końcu długiego korytarza okazało się, że są tam dwoje drzwi. Blondwłosa para magów stanęła przed jednymi z nich. Za tymi drzwiami wyczuwali niesamowitą energię, magię, ale nie była ona jakaś przytłaczająca jak się spodziewali. Za to te z prawej wydawały się zwykłymi. Nie wyczuwali żadnej energii. Blondwłosa bez chwili zawahania otworzyła właśnie te z prawej. Za tymi drzwiami znajdowały się schody prowadzące w dół. Było tam tak ciemno, że widziała tylko pierwszy stopień. Dragneel nie odzywał się ani słowem, więc pewna siebie postawiła pierwszy krok. Drugi już jej nie był dany.
- Co Państwo wyprawiają o tak późnej porze? – Odezwał się ten gruby głos, który to również ich przywitał. Pociągnął dziewczynę za rękę z powrotem i zamknął drzwi. – Pani wyraźnie zakazała Wam udawać się do zachodniego skrzydła.
- Cóż… to prawda, ale wie Pan jak to jest.. Ciekawość zawsze bierze górę. – Uśmiechnęła się nerwowo brązowooka. Ten wydawał się być niewzruszony. – Poza tym.. – Zaczęła poważnie. – Pani Yuiko powiedziała, że są jedne drzwi, za którymi znajduje się czarna magia. Ja osobiście nie wyczuwam tu nic groźnego. I w ogóle po co są tutaj te drugie drzwi?
- To tajemnica tego domu, jak i również Pani tej domu.
- A Pana? Skoro Pan tutaj pracuje, musi Pan wiedzieć, co się znajduje za tymi drzwiami. Mylę się? – Spojrzała na niego podejrzliwie, a ten się uśmiechnął, co bardzo zaskoczyło magów. Nie żeby specjalnie pasował mu taki wyraz twarzy. Wyglądał jeszcze bardziej groźnie niż normalnie.
- Panienka jest bardzo bystra. I chyba za dużo wie, a to nie dobrze.
- Co tam ukrywacie? – Spytała podejrzliwie.
- Myślę, że nie powinna Panienka zawracać sobie tym głowy.
- Przestań chrzanić! – Warknął różowowłosy po raz pierwszy. – Coś ukrywacie. To widać na pierwszy rzut oka, gdy się popatrzy już na sam ten dwór i tą wyspę. A teraz jeszcze te drzwi. Co tam tak naprawdę jest?
- Pani domu zabrania o tym mówić gościom, więc proszę nie sprawiać problemów i mnie i sobie.
- Co nas to obchodzi? My ~ - Przerwała mu przyjaciółka, zasłaniając mu usta dłonią. Posłała mu groźne spojrzenie i po chwili opuściła dłoń.
- Eh. – Westchnęła i założyła ręce na piersiach. – W porządku. Wracamy do pokoju. Chodź Natsu. – Złapała chłopaka za rękę i pociągnęła. – Przepraszamy za kłopot. – Dodała pospiesznie.
- Nie powiem nic Pan Kikkuchi. Mam nadzieję, że to się nie powtórzy. – Rzucił w stronę odchodzących magów.
- Dziękujemy. – Odpowiedziała przez ramię i wraz z Salamandrem udali się w stronę pokoju.

- Czemu to zrobiłaś? – Spytał chłopak, gdy już wkraczali na korytarz prowadzący do ich pokoju.
- Musiałam. – Rzuciła krótko i się zatrzymała. Odwróciła się w jego stronę i popatrzyła mu prosto w oczy. – To się robi coraz dziwniejsze. Musimy wymyślić jakiś sposób na to, by znów udać się do tego zachodniego skrzydła, do tych drzwi. Wtajemniczymy Erzę i Gray’a, czego się dowiedzieliśmy i wymyślimy plan działania. Ja czuję, że tam są Ci ludzie. W któryś drzwiach. Jeśli tam się nie dostaniemy, całą misję szlag trafi.
- Masz rację. Napaliłem się!
- Dobra dobra… Chodź już. – Chwyciła chłopaka za rękę i weszli do pokoju. Reszta drużyny smacznie spała, więc i Ci uczynili to samo.

Rano wstali mniej więcej w tym samym czasie. Lucy i Natsu opowiedzieli, co widzieli w zachodnim skrzydle.
- Przecież zabroniono nam tam się udawać. – Rzekł mag lodu.
- To prawda, ale czy nie wydało Ci się to podejrzane? Oni tam coś ukrywają. Jestem pewna, że są tam ludzie, których szukamy. – Odpowiedziała blondwłosa.
- Myślisz, że są tam jakieś lochy?
- Kto wie? Wszystko jest możliwe. Jeśli tam nie pójdziemy to się nie dowiemy, co tam jest. Ten lokaj jak i ta cała Pani domu są strasznie podejrzani. Oni też coś… - Przerwała i uderzyła się otwartą ręką w czoło. – Właśnie sobie coś uświadomiłam.
- Co takiego? – Spytali chórkiem.
- Pamiętacie jak Wam mówiłam, że ten dwór założyli zamożni magowie?
- No tak, coś mówiłaś.
- Ona jest magiem. Nie wiem, czy lokaj też, ale ona na pewno.
- Skąd te przypuszczenia?
- Gdyby nim nie była, jak utrzymywałaby ten dwór? I te drzwi? Czarna magia? Nie zapominajmy, że to Smoczy Dwór. Nikt bez magii nie mógł by tu przecież przeżyć.
- Ale dlaczego zabroniła nam używać magii? – Wtrąciła Tytania. Reszta jej tylko przytaknęła.
- Może w jakiś sposób nie może jej teraz używać i gdybyśmy my jej użyli to nie byłaby w stanie obronić tego dworu… - Spekulowała blondwłosa. – Coraz więcej niewiadomych i żadnej odpowiedzi. – Dodała po chwili.
- Coś w tym jest. – Przyznała jej rację szkarłatnowłosa.
- A teraz wracając do tych drzwi. Trzeba wymyślić jakiś plan, by się do nich bezproblemowo dostać.
- Masz już coś konkretnego na myśli?
- Trzeba jakoś odwrócić ich uwagę. Wtedy ktoś się wślizgnie do zachodniego skrzydła i odkryje tajemnice, jakie ma w sobie te dwór. Póki co nic innego nie wymyśliłam.
- To może się udać.
- To kto będzie przynętą?
- Stawiam na Gray’a! – Odezwał się Dragneel. Fullbaster posłał mu groźne spojrzenie.
- Dlaczego niby ja?
- Bo nie nadajesz się do niczego innego. Poza tym, to ja z Lucy odkryliśmy te drzwi, a Ty sobie smacznie spałeś.
- Ja się do niczego nie nadaję? – Pięści maga lodu zacisnęły się. – Nadaję się do tego, by spuścić Ci porządny łomot.
- Oh, to dawaj.
- Przestańcie! – Wrzasnęła Scarlet, na co dwójka samców, przytuliła się do siebie, krzycząc krótkie ‘Aye!’. – Zrobimy tak: ja i Gray zajmiemy się Panią domu i tym lokajem, a Lucy i Natsu pójdą do zachodniego skrzydła. (Dobra ludzie, a teraz przyznać się, kto się ucieszył, że ta dwójka pójdzie RAZEM do zachodniego skrzydła? xD)
- A ja? Zapomnieliście o mnie… - Wtrącił smutno mały kot.
- Ty będziesz naszym pośrednikiem. Jeśli coś będzie nie tak, dołączymy do Natsu i Lucy. Umowa stoi?
- Aye! – Krzyknęli wszyscy naraz.
- To kiedy zaczynamy akcję? – Spytała blondwłosa.
- Dziś wieczorem. Po kolacji.
- Ale się napaliłem! – Wrzasnął podekscytowany Salamander.
- Nie krzycz tak zapałko!
- Chcesz się bić miętówko?
- Głupio pytasz, a wiesz! 
Dziewczyny spojrzały po sobie porozumiewawczo i wyszły z pokoju. Nie było sensu im przerywać. Skoro są pełni energii, niech robią co chcą. Te zaś postanowiły zwiedzić dwór. Wczoraj nie było okazji, a obie były bardzo zainteresowane tą budowlą. W salonie natknęły się na Panią domu.
- Dzień dobry. – Przywitały się grzecznie. Kobieta wcześniej odwrócona w stronę wielkiego okna, spojrzała na nie i uśmiechnęła się delikatnie. Zupełnie inna kobieta niż wczoraj. – Pomyślały naraz maginie. Teraz dopiero zauważyły delikatne zmarszczki pod oczami i zmęczone ręce. Mimo tego nadal wyglądała pięknie, a rude włosy i zielone oczy tylko dodawały jej uroku.
- Witam. – Odezwała się, nie odrywając wzroku od gości. – Mam nadzieję, że dobrze spaliście?
- Tak, oczywiście. Bardzo dobrze. – Odpowiedziała jej blondwłosa.
- Proszę, siadajcie. Może napijecie się ze mną herbaty?
- Nie chcemy robić kłopotu.
- To żaden kłopot. W ciągu dnia nie mam nikogo, z kim mogłabym porozmawiać. Touma wykonuje prace w dworze, a ja siedzę samotnie.
- W takim razie będzie nam bardzo miło. – Maginie usiadły na sofie, a Pani domu w fotelu, który widocznie był jej ulubionym. Wyróżniał się pośród reszty mebli. Był ciemnozielony i trochę już poszarzały. Po chwili do salonu wszedł Touma z tacką, na której znajdował się porcelanowy sagan i trzy filiżanki z tej samej zastawy co sagan. Nalał do każdej filiżanki gorącą ciecz i odszedł, zostawiając kobiety same. Blondwłosa przypatrywała się obrazowi, na którym był, jak się okazało, mąż Pani Kikkuchi.
- Odszedł pięć lat temu. – Rzekła starsza kobieta. – Bardzo go kochałam. A On kochał ten dwór. Mówił, że jest ‘niesamowity’. – Uśmiechnęła się na samo wspomnienie. – Bałam się jego reakcji, gdy mu opowiem o tym, że do tego dworu przylatywały smoki. Myślałam, że uzna mnie za jakąś wariatkę, a On tylko się uśmiechnął i powiedział, że kocha ten dwór. Nie mamy dzieci, więc pewnie jestem ostatnią Panią tego dworu. – Westchnęła i wzięła do ręki filiżankę.
- Co się wtedy może z nim stać?
- Zapewne zostanie sprzedany albo będzie służył jako opowiadanie do straszenia dzieci lub coś podobnego… - Upiła łyk herbaty. – Teraz jak tak o tym pomyślę, to pewnie nawet nikt nie będzie chciał go kupić. Domyślam się, jakie mogą krążyć na jego temat plotki. Wy zapewne też nie przyjechaliście tutaj jako zwykli goście, prawda? – Dziewczyny wzdrygnęły się. Tak szybko zdążyła ich rozgryźć?



Muahahahahahahahaha! Specjalnie kończę w takim momencie, nie ma tak dobrze ^^
Pomysł rozsadza mi głowę, więc piszę za chwilę kolejny rozdział, byście się nie denerwowali ;P
Pewnie to też wina tego, że nie mam telefonu stacjonarnego.. a co za tym idzie, również neta ;/ Taaa.. gałąź urwała kabel telefoniczny, grunt, że nie ten z prądem.. jak ja bym wytrzymała? ;(
Mniejsza.. mam pomysł i pewnie jutro dodam kolejny rozdział, żebyście nie żyli w niepewności, co dalej ;D
Mam nadzieję, że się spodoba, to co wykombinowałam ^^
Buziaki Mordeczki moje! :*

P.S. mega szczęśliwa, bo net już jest ^^ i nadrabiam zaległości od soboty z blogami xD 

czwartek, 11 kwietnia 2013

17. Pociąg i łódź.


Po pół godzinie cała drużyna zebrała się na stacji, gdzie cierpliwie oczekiwali pociągu. By dostać się na wyspę, musieli dostać się na same obrzeża Królestwa Fiore, a stamtąd udać się łodzią w wyznaczone miejsce. Gdy pociąg już nadjechał, wsiedli i zajęli wyznaczone im miejsca. Oczywiście nie odbyło się bez jęków Salamandra, którego to w brutalny sposób, bez jego woli, wręcz wrzucono do maszyny. (Yohohohohoho xD Dobry początek ^^) Gdy już każdy zajął swoje miejsca, zapanowała cisza, którą to Scarlet postanowiła przerwać.
- Lucy, wiesz coś więcej o tym dworze? – Wszystkie oczy, no może nie wszystkie, bo oprócz różowowłosego, który już ‘umierał’, skierowały się w jej stronę z ciekawością.
- Tak jak mówiłam, niewiele pamiętam. Byłam mała, gdy mama mi o tym opowiadała, ale podobno kilkanaście lat temu wrócił stamtąd jeden człowiek.
- Doprawdy? Kto to był? – Dopytywał się mag lodu.
- Nie wiem. Co więcej, gdy tylko wrócił na stały ląd, nie mógł wydobyć z siebie słowa. Był jakby zupełnie innym człowiekiem. Innym niż pamiętała go rodzina. Wydawał się być obłąkany. Tego samego dnia, gdy wrócił… - Zawiesiła głos i spojrzała przez okno. - … popełnił samobójstwo. – Dokończyła ciszej. Reszta drużyny zdawała się być oszołomiona taką wiadomością. No bo kto by nie był? – Nie wiem sama ile w tym jest prawdy, aczkolwiek zawsze wierzyłam w to, co mówiła mi moja mama. Jedno jest pewne… dzieją się tam naprawdę dziwne rzeczy. Jeszcze to, że ludzie nie mogą wrócić.
- No a ta zamożna rodzina, która zamieszkuje ten dom? – Spytała Tytania.
- Tego nie wiem. Nikt stamtąd nie wrócił, więc nie wiadomo, kto jest tam teraz Panem.
- Słuszna uwaga.
- Zastanawiam się, co się tam tak naprawdę dzieje, ale z drugiej strony istnieje też prawdopodobieństwo, że my również stamtąd nie wrócimy. Ewentualnie… jedno z nas. – Blondwłosa spojrzała na każdego z powagą. Chciała się przygotować, jak i swoich towarzyszy na tą ewentualność.
- Lucy, nie mów tak. – Odezwał się przerażony kotek, który siedział na jej kolanach. – Wyjdziemy z tego wszyscy. Cali i zdrowi i uratujemy tych ludzi. – Dodał z lekką determinacją w głosie, jak to na członka Fairy Tail przystało. Na twarzach magów pojawiły się delikatne uśmiechy.
- Masz rację Happy, zrobimy wszystko, by tak się stało. – Przytaknęła mu po chwili brązowooka.

Po dwóch godzinach jazdy, wysiedli niedaleko portu, skąd czekała ich przeprawa na wyspę. Dragneel ledwo wycałował stały grunt, a już musiał go opuścić. Nie podobało się mu to, ale oczywiście nie miał nic do gadania. By już więcej nie cierpiał, Scarlet znokautowała go jednym ruchem i przerzuciła przez ramię. Wypożyczyli niewielką łódź i zaczęli płynąć w kierunku wyspy, która jak się okazało, nosiła nazwę Lotus. Całkiem delikatna nazwa dla takiej wyspy, z której to nie ma powrotu. Po pół godzinie wiosłowania, wysiedli na brzegu i zacumowali łódź. (Łódź się cumuje nie? o.O) Magowie czuli, jak wyspa jest otoczona jakąś niezbyt przyjemną aurą i nawet nie było dla nich zdziwieniem, że nad całą wyspą krążą ciemne chmury, z których co chwilę ‘wychodzą’ pioruny. Różowowłosy już odzyskał przytomność.
- To co idziemy szukać tego dworu? – Spytał, przeciągając się.
- Musimy wymyślić powód, dla którego tu jesteśmy. Nie powiemy przecież, że jesteśmy tu z misją od Burmistrza, bo to może nie skończyć się przyjemnie. – Rzekła blondwłosa.
- Powiemy, że jesteśmy tu na wycieczce albo po prostu chcieliśmy odwiedzić miejsce, gdzie zlatywały się smoki. – Rzucił Salamander, a reszta grupy spojrzała na niego zaskoczona. – No co?
- Natsu! To świetny pomysł! – Powiedziała uradowana magini Gwiezdnej Energii i uśmiechnęła się szeroko. – Jestem z Ciebie taka dumna… Ty myślisz. – Dodała po chwili.
- Jak możesz… To było okrutne. – Burknął chłopak i odwrócił się w stronę wielkich wód.
- No już już… nie złość się. – Poklepała chłopaka po ramieniu.
- Dobra, ale masz u mnie dług. – Wyszczerzył swoje białe kły.
- Dług? – Spojrzała na niego ciekawie.
- Pogadamy o nim później, jak wrócimy z misji.
- O ile wrócimy wszyscy. – Wtrącił mag lodu.
- A czemu mielibyśmy nie wrócić wszyscy?
- Eh, no tak. Ty byłeś nieprzytomny, gdy Lucy opowiadała o wyspie.
- Nie mówmy teraz o tym. Czas nagli. Im szybciej się dowiemy, co tu się dzieje, tym lepiej dla nas i dla tych ludzi. – Wtrąciła Scarlet. Reszta przytaknęła i ruszyli w głąb wyspy. Ta cisza, która panowała między nimi podczas wyprawy, wprost przyprawiała ich o dreszcze. Żadnych szmerów, żadnych odgłosów zwierząt, kompletnie nic. Sami nie wiedzieli ile już idą. Bez słońca ciężko się zorientować jaka jest pora dnia. Jedyne co zauważyli to to, że przeszli już dość spory kawałek, a tu żadnej poszlaki, ani żadnego dworu widać nie było.
- Yh! – Krzyknęła nagle lekko zirytowana blondwłosa i się zatrzymała. Towarzysze uczynili to samo. – Mam dość! Nic tu nie ma! Żadnej żywej duszy, to dołujące! – Kucnęła i chwyciła się za głowę.
- Lucy, spokojnie. – Podszedł do niej Fullbaster i dotknął jej ramienia. – Nie zniechęcaj się tak łatwo.
- Łatwo powiedzieć, a ja mam już tego serdecznie dość. Wracajmy.
- Jesteśmy blisko celu i chcesz się wycofać?
- Magowie Fairy Tail się nie poddają. – Dorzucił Salamander.
- Eh.. Macie rację. Przepraszam Was. Ruszajmy dalej. – Teraz to brązowooka przejęła dowództwo i ruszyła naprzód. Nagle las się skończył. Teraz widok zastąpiła polana, skały i jakieś jezioro. Moment, jezioro? Spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
- Po co na środku wyspy jest jezioro? – Spytał mag lodu, jednak nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie. Ruszyli dalej. Ku ich zdziwieniu znaleźli schody prowadzące dokądś. Do Smoczego Dworu. Przyspieszyli kroku i przeskakiwali co dwa stopnie, by jak najszybciej tam dotrzeć. Lekko zdyszani zatrzymali się przed ogromnym budynkiem. Co najmniej cztery razy większym niż sama gildia. Na zachodniej stronie znajdowała się wysoka wieża. Instynktownie na nią spojrzeli, a wtem z nieba pojawiła się błyskawica i oświetliła wieżę. W oknie ujrzeli jakąś postać. Od głowy, aż po same koniuszki palców u nóg przeszły ich nieprzyjemne dreszcze. (No tak szczerze, to mnie też ;O) Blondwłosa przełknęła głośno ślinkę i zastukała kilkakrotnie kołatką. Po chwili wielkie, drewniane drzwi otworzyły się, a w nich stanął wysoki, starszawy Pan.
- A Państwo w jakiej sprawie? – Spytał swoim grubym, ciężkim głosem.
- M-my chcieliśmy zobaczyć miejsce, do którego zlatywały się smoki. – Odpowiedziała blondwłosa, siląc się na niewielki uśmiech.
- Rozumiem. Uprzedzę Panią domu, że mamy gości. Proszę za mną. – Magowie cicho westchnęli i ruszyli za lokajem, który zaprowadził ich do wielkiego salonu, gdzie znajdowało się wiele portretów. – Proszę się rozgościć. – Dodał po chwili i zniknął.
- Uff.. Niezły początek. – Rzekł mag lodu i rozsiadł się na sofie. Dragneel, Tytania oraz Happy dołączyli do niego. – Lucy, nie usiądziesz? – Skierowali swój wzrok na przyjaciółkę, która uważnie przyglądała się każdemu portretowi. Zatrzymała się na ostatnim, na którym namalowany był bardzo przystojny mężczyzna, ubrany w czarny garnitur. Jedyne co odróżniało ten obraz od pozostałych było to, że jako jedyny był uśmiechnięty.
- To mój mąż. – Usłyszeli. W progu salonu stała wysoka kobieta. Przyjrzeli się jej dokładnie. Miała na sobie satynową granatową sukienkę, która to włóczyła się po ziemi. Z gracją podeszła do fotela i wygodnie się na nim rozsiadła. Wyglądała bardzo młodo. Miała rude włosy spięte w wysokiego koka, głęboko osadzone zielone oczy, jasna karnacja i długa szyja, na której spoczywały czarne korale. Musieli to przyznać, była naprawdę bardzo piękna. – Jestem Yuiko Kikkuchi. Co Was sprowadza do tego dworu? – Posłała każdemu z nich poważne spojrzenie.
- Chcieliśmy po prostu odwiedzić miejsce, gdzie smoki się spotykały. – Opowiedziała Tytania.
- Rozumiem. Jesteście magami?
- Tak. Czy to jakiś problem?
- W tym dworze zakazuje się używania magii.
- Dlaczego?
- To nie jest istotne. Co więcej, dopóki tu jesteście, musicie przestrzegać kilku reguł.
- Reguł? Jakich?
- Pierwsza z nich to wcześniej wspomniana, zakaz używania magii. A druga… - Tu spojrzała na kominek, w którym to paliło się drewno. – Eh… Będę niesamowicie ukontentowana (to wszystko przez Mozila, fuck ;P), jeśli nie będziecie się udawać do zachodniego skrzydła.
- Zachodniego skrzydła? – Wtrąciła Lucy. – Tam, gdzie znajduje się wieża? Co tam jest? – Dopytywała się. Pani domu zmierzyła ją groźnym spojrzeniem i po chwili westchnęła cicho.
- To nie Państwa sprawa, ale jeśli już tak bardzo jesteście ciekawi… Są tam pewne drzwi.
- Drzwi przecież nie są takie straszne. – Rzucił Salamander, przez co został zdzielony w czaszkę przez szkarłatnowłosą.
- Za tymi drzwiami jest czarna magia.
- Czarna magia?! – Krzyknęli naraz.
- Tak. Jeśli się je otworzy, może stać się coś strasznego. Dlatego proszę, by każdy kto przychodzi, nie używał magii, ponieważ to prowadzi do tragedii.
- Czy ktoś kiedyś otworzył już te drzwi? – Spytała magini Gwiezdnej Energii.
- Znalazło się paru śmiałków. Niestety przypłacili to swoim życiem.
- Zastanawia mnie jedna rzecz: skoro nie można wchodzić na zachodnie skrzydło, to skąd ta postać w wieży, którą widzieliśmy przed wejściem? – Kikkuchi spojrzała zaskoczona na blondwłosą, tak samo jak i towarzysze.
- Widzieliście jakąś postać?
- Tak.
- No tak… Moja chorowita matka tam się znajduje. Jest trochę obłąkana, więc to mogła być ona.
- Trzyma Pani swoją matkę w wieży? – Zbulwersowała się blondwłosa.
- Dla jej dobra i dobra gości. – Wstała z fotela. – A teraz bardzo Was przepraszam. Już późno. Mój lokaj, Touma, zaprowadzi Was do pokoi. Dobrej nocy. – I wyszła pospiesznie. Jej postać zaś szybko została zastąpiona przez ów lokaja. I jemu przyjrzeli się uważnie. Miał siwe włosy, ciemne oczy, liczne zadrapania na twarzy oraz rękach, co bardzo dziwiło magów. W całkowitej ciszy wprowadził ich na piętro, do dwóch dwuosobowych pokoi wraz z łazienkami.
- To kto z kim śpi? – Spytał mag lodu, uśmiechając się zadziornie w stronę blondwłosej, co tylko rozwścieczyło maga ognia.
- No jak to kto z kim? To oczywiste, że ja z Erzą, a Wy razem. – Odpowiedziała zadowolona Lucy.
- A co, wolisz damskie towarzystwo? – Do rozmowy dołączyła się Tytania. – Możemy ewentualnie spać wszyscy razem w jednym pokoju. – Dodała po chwili. – Dla bezpieczeństwa.
- Jestem za. – Przytaknął Fullbaster.
- Nie mogę zostawić Lucy z tym gołodupcem. – Rzucił pod nosem Dragneel. – Też jestem za. – Dodał głośniej i cała drużyna weszła do środka. Dziewczyny zajęły łóżko, a męska część podłogę, wcześniej jednak odświeżając się i wypłukując z siebie wrażenia tego dnia.


Ciaossu Mordeczki!
No i tak po ciężkich staraniach, jako-tako jest rozdział. Co myślicie? Chyba pierwszy raz napisałam taki dziwny, a zarazem przygodowy i tajemniczy rozdział i nie wiem czy mam być z siebie dumna, czy iść się zakopać pod ziemię i przykryć liśćmi.. >.<
Czekam na opinie ^^
Humor mi dzisiaj dopisywał, to i rozdzialik mamy xD

Dedykacja dla tych, którzy się niecierpliwią, co dalej <3

No nic.. nie zanudzam ^^
Buziaki Kochani :*

wtorek, 9 kwietnia 2013

16. Nocka i dwór.


Wstała późno w południe. Leniwie przeciągnęła się na łóżku, które to jeszcze niedawno leżało za oknem. Na samą myśl o tym, co się wydarzyło, co zobaczyła, mocniej zacisnęła rękę na kołdrze. Jak mogłam ich puścić samych do mojego mieszkania? To moja wina. – Powoli wstała z łóżka i pognała do łazienki, nadal rozmyślając nad swoją nieodpowiedzialną decyzją, przez którą o mało co nie straciła mieszkania.
- Gospodyni… - Rzekła nagle na głos. Zaciekawiło ją, czy słyszała cokolwiek, co się wczoraj tutaj działo. A jeśli coś jej zrobili? Cholera! – Przeklęła w głowie, ale po chwili wyrzuciła te czarne myśli. Zanurzyła się po samą szyję w wannie z gorącą wodą. (Ciekawa jestem, kiedy się tak całkowicie rozpuści od tego ciągłego moczenia w tej wannie.. ;P) Po kwadransie była już odświeżona i pełna energii. Z takim oto nastawieniem wyszła z mieszkania wprost do gildii. Już z daleka dało się słyszeć gwar jaki tam panował. Ostrożnie przekroczyła próg gildii. Gotowa do obrony, gdyby jakiś znany lub nieznany obiekt leciał w jej stronę. Na jej szczęście nic takiego się nie stało. co więcej… Gdy tylko weszła do środka głosy ucichły. Poczuła się dziwnie. Niepewnie podeszła do baru.
- Miruś? Coś się stało? – Spytała szeptem.
- Wszyscy już słyszeli o tym co się wczoraj stało u Ciebie.
- Co?! – Krzyknęła zaskoczona. – Ale poczekaj.. co to ma do rzeczy? Dlaczego zrobiło się cicho, gdy tu przyszłam?
- Bo każdy się od teraz Ciebie boi. Budzisz respekt Lucy. – Białowłosa posłała jej szeroki uśmiech.
- Respekt? Co? Ja? A tak w ogóle to gdzie Natsu i Gray? – Znów wróciła do szeptu.
- Mistrz wyznaczył im karę. – Usłyszawszy to, blondwłosa zaczęła się głośno śmiać.
- Karę? – Spytała po chwili. – Ale czemu akurat Mistrz?
- Często ich karze, gdy coś spalą albo zamrożą.
- Ale to moja sprawa. Mistrz nie musi się do tego wtrącać.
- Dla Mistrza to przyjemność. (^^)
- Co wymyślił?
- Z tego co usłyszałam, to muszą odmalować całą gildię.
- I poważnie Mistrz to wymyślił? Nie boi się konsekwencji?
- O to się nie martw Lucy. Dobrze wiedzą, że jeśli podpadną Mistrzowi to zastosuje ‘TO’.
- A czym jest ‘TO’? – Starsza Strauss nachyliła się do ucha dziewczyny i wyszeptała jej odpowiedź na dane pytanie, które nikt inny nie mógł usłyszeć. Brązowooka zbladła. Przynajmniej teraz już wie, że musi uważać, by nie podpaść Mistrzowi. – Gdzie teraz oni są?
- Oboje na zewnątrz, malują.
- Rozumiem. Idę z nimi porozmawiać. – I wyszła. Ku jej zaskoczeniu, oboje zachowywali się jak myszki pod miotłą. Żadnych obelg w swoje strony, ani wyzwisk. – Hej chłopaki! – Krzyknęła. Momentalnie odwrócili się w jej stronę.
- Lucy… - Zaczął Salamander. – My… - Uciszyła go gestem ręki.
- Nic nie mówcie. To była też była moja wina, że puściłam Was tam samych. I to też moja wina, że teraz musicie malować gildię. – Uśmiechnęła się do nich i chwilę później podeszła do jednego z wiader i wyciągnęła z niego duży pędzel, a do drugiej ręki wzięła farbę i zaczęła malować jedną ze ścian. – No co się tak gapicie jak cielę na malowane wrota? Pomogę Wam. Będzie szybciej. – Posłała im promienny uśmiech, dzięki któremu każdemu z nich zaczęło bić szybciej serce. – Do roboty! – Ponagliła ich i od tej pory w lepszym nastroju, zabrali się do pracy.

- Miruś, jak tam idzie tym dwóm rozbójnikom? – Spytał Mistrz, wskakując na ladę.
- Coraz lepiej. Żadnych bójek, żadnych przezwisk, a co więcej: humory im się polepszyły.
- Doprawdy? Stało się coś?
- Lucy jest z nimi. Przyznała, że to też jej wina, że tak się stało. A teraz im pomaga w pracy.
- To dopiero numer. Kto by się spodziewał… - Rzucił, popijając swój alkoholowy trunek.

Wieczorem, cała drużyna malujących weszła do gildii, ciągnąc za sobą leniwie nogi. Usiedli przy barze, a ich głowy równocześnie uderzyły o blat, przeciągle wzdychając.
- Ojej. Widzę, że poszliście na całość. – Skwitowała białowłosa barmanka, kładąc przed nimi szklanki z napojem.
- Przynajmniej gildia na zewnątrz jest skończona. – Wyszeptał mag lodu.
- Czemu od razu nie poszliście do domów? – Spytał Chigiri wychodząc z zaplecza.
- Bo nie mamy sił, by tam dojść. – Odpowiedziała blondwłosa.
- Mogę Cię tam zanieść. – Zaproponował brunet. Brązowooka wyprostowała się i spojrzała na przyjaciela, a potem na białowłosą. Uśmiechała się, chcąc zakryć prawdziwe uczucie, jakie teraz ją wypełniło – zazdrość.
- Nie trzeba. Jakoś sobie poradzę. Najwyżej przenocuję w gildii albo poproszę któregoś z Gwiezdnych Duchów.
- A co z nimi? – Wskazał palcem na dwóch magów, którzy nie zmienili swojej pozy od dłuższego czasu. Jak się potem okazało, zasnęli.
- Wydaje mi się, że dzisiaj tutaj przenocują. Biedaki. Rano obudzą się z bólem pleców. – Rzekła magini Gwiezdnej Energii.
- Nie wiem czy to dobry pomysł zostawiać ich tutaj samych… - Wtrąciła starsza Strauss.
- W takim razie postanowione, zostaje z nimi. Przypilnuję, by gildia była do rana stała w całości.
- No dobrze. Mistrz pewnie nie będzie miał nic przeciwko, skoro Ty tutaj będziesz.
- Ale mam jeszcze prośbę: pomożecie mi ich gdzieś przenieść? Nie będą przecież tak spać przez całą noc. Rano będą wyglądali jak paralitycy. – Nic już nie mówili. Wspólnie ułożyli magów na stołach i przykryli kocami. Po kwadransie w gildii nie było już nikogo. Sama blondwłosa ułożyła się ‘wygodnie’ na stole i zasnęła.

Obudziła się jako pierwsza. Przeciągnęła się na stole, a potem z niego zeskoczyła, prostując wszystkie kości. Podeszła do chłopaków, którzy to smacznie sobie jeszcze spali. Byli tacy spokojni. Przyjrzała się każdemu z nich z bliska. Musiała przyznać, że byli bardzo przystojni. Silni też, ale to już wiedziała na samym początku znajomości.
- Lucy… - Różowowłosy zaczął mamrotać coś pod nosem. Blondwłosa podeszła do niego i usiadła na ławce. – Lucy… - Znów wypowiedział jej imię przez sen, a po chwili na jego twarzy pojawił się grymas. – Uważaj! – Krzyknął. Coś złego się stało. Położyła rękę na jego rozmierzwionej czuprynie i zaczęła ją głaskać.
- Już dobrze. Spokojnie. – Szepnęła cicho z czułością i uśmiechnęła się pod nosem. No kto by pomyślał, że mu się będę śnić? – Rzuciła w myślach, nadal głaszcząc Salamandra po głowie. Myśli tak ją pogrążyły, że nie zauważyła iż od dłuższego czasu chłopak uważnie się jej przypatruje. Szybko cofnęła rękę i uśmiechnęła się pesząco. – Miałeś chyba zły sen. Chciałam Cię jakoś uspokoić. – Tłumaczyła.
- Tak. Miałem zły sen, ale po chwili wszystko się ułożyło. To chyba przez to, że mnie głaskałaś. – Uśmiechnął się, pokazując swoje białe kły. – Podobało mi się to. – Dodał po chwili, a na twarzy dziewczyny pojawiły się delikatne rumieńce. (No chyba pierwsze w tym opowiadaniu xD)
- Może mnie też pogłaszczesz? (Yohohohohoho ^^) – Usłyszała nagle za sobą. Tak, to był Fullbaster, który siedział pół nagi na stole i uśmiechał się zadziornie w stronę przyjaciółki.
- Możesz sobie pomarzyć zboczeńcu, ona głaszcze tylko mnie. – Odpowiedział Dragneel.
- Zboczeńcu? – Jedna brew maga lodu uniosła się ku górze w geście zdenerwowania.
- Ogłuchłeś?
- To może ja zrobię herbatę albo kawę? - Wtrąciła Lucy i wstała. – A Ty Gray się ubierz. – Nakazała. – A Ty idziesz ze mną, bo obiecałam Mirze, że gildia będzie stała w całości. – I pociągnęła chłopaka za sobą, przez co Gray obrzucił groźnym spojrzeniem rywala, a ten zaś uśmiechnął się zwycięsko.

Po pół godzinie do gildii zaczęli się schodzić magowie.
- No widzę, że Lucy się spisała i dotrzymała słowa, mówiąc, że gildia będzie jeszcze stała. – Rzekła białowłosa do dwóch przyjaciół, którzy to spędzili całą noc w budynku.
- Ta, spisała się. – Burknął mag lodu.
- A właściwie to gdzie ona jest?
- Poszła do domu się odświeżyć i przebrać. – Odpowiedział uśmiechnięty Salamander.
- Coś się stało, że się tak cieszysz? – Spytał nagle Chigiri.
- A miałem bardzo miły poranek.
- Może jakieś szczegóły? – Nalegała białowłosa a w jej oczach dało się zauważyć niebezpieczny błysk.
- Cóż… może innym razem? – Starał się jakoś wyratować.
- Dzień dobry wszystkim. – Usłyszeli za sobą. To Tytania.
- Witaj Erzo. – Odpowiedzieli chórkiem.
- Co Wy na to, by udać się na jakąś misję? – Spytała szkarłatnowłosa.
- Już się napaliłem! – Krzyknął Dragneel. – Happy! Idziemy na misję! – Dodał po chwili.
- Aye! – Usłyszał gdzieś w oddali głos swojego latającego przyjaciela.
- A Ty Gray, idziesz? – Spytała chłopaka, który to ze znudzonym wyrazem twarzy, podpierał się ręką.
- No w sumie mogę iść.
- A Lucy też weźmiemy? – Spytał z nadzieją różowowłosy.
- Czemu nie? Tylko najpierw trzeba ją o to spytać. Gdzie ona właściwie jest?
- W domu. Za niedługo powinna przyjść.
- Kto powinien za niedługo przyjść? – Odwrócili się i tam stał temat obecnej ich rozmowy.
- Właśnie mówiliśmy o Tobie. – Odpowiedziała Scarlet. – Idziesz z nami na misję?
- Z nami?
- Ja, Natsu, Happy i Gray.
- Chętnie. Przyda się mi trochę rozrywki. – Uśmiechnęła się promiennie w stronę przyjaciół.
- No dobrze. To ja idę wybrać misję. Przygotujcie się. – Nakazała Kobieta w Zbroi i udała się na piętro, do tablicy z ogłoszeniami. Wzrokiem ogarnęła wszystkie misje i tylko jedna przypadła jej do gustu. ‘Odkryj tajemnicę Smoczego Dworu’. – To na pewno ich zainteresuje. Zwłaszcza Natsu. – Rzekła do siebie i zerwała papier z tablicy. – Mam. – Zakomunikowała, dołączając do drużyny i podając kartkę blondwłosej.
- Odkryj tajemnicę Smoczego Dworu. – Zaczęła. Salamander wyrwał z jej rąk kartkę.
- Mieszkańcy wioski giną w niewyjaśnionych okolicznościach. Każdy z nich w dniu zaginięcia udał się do Smoczego Dworu. Pomóż rozwiązać zagadkę dotyczącą tego miejsca i uwolnij bezbronnych mieszkańców. - Skończył czytać z kartki i podał ją magowi lodu.
- To prośba od Burmistrza. – Dodał po chwili Fullbaster.
- Ciekawy przypadek, ale nigdy nie słyszałam o tym dworze. – Rzuciła Tytania.
- Smoczy Dwór został zbudowany jakieś trzysta lat temu. – Zaczęła blondwłosa. Drużyna spojrzała na nią ciekawie. – No co? Będąc małą dziewczynką dużo o nim słyszałam od mamy.
- Coś jeszcze o nim wiesz?
- Niewiele pamiętam, ale jedyne co utkwiło mi w pamięci to to, że ta nazwa nie jest nadana tam bezcelowo. Jest, a raczej było to miejsce, gdzie zlatywały się smoki.
- Smoki? – Spytali chórkiem.
- Tak, smoki.
- Ale jak to możliwe, by smoki mogły mieszkać w dworze? – Zaciekawił się mag lodu.
- Smoczy Dwór jest zbudowany na pewnej wyspie, która posiada magiczną moc, która mogła zmieniać smoki w ludzi.
- W ludzi?! – Zdziwili się.
- Nie jest to byle jaki dwór. Zbudowali go bardzo zamożni ludzie, którzy byli magami i ściągnęli tam smoki. Z pokolenia na pokolenie był on dalej przekazywany. Tak jest do tej pory. Możliwe, że to ta rodzina stoi za tymi wszystkimi zniknięciami mieszkańców.
- Możliwe też, że wiedzą co się stało ze smokami w 777 roku. – Wtrącił Smoczy Zabójca.
- Tak, to też jest prawdopodobne.
- Ruszajmy jak najszybciej. Im wcześniej tam będziemy tym lepiej. – Ponaglała Scarlet. – Za pół godziny na stacji! – Krzyknęła, gdy już reszta drużyny pobiegła w stronę swoich domów.



Ciaossu Mordeczki!
No to teraz pojechałam po bandzie z tym Smoczym Dworem, nie ma co.. kurde, ciut inaczej to wymyśliłam, a inaczej napisałam.. psia jego mać.
No nic.. może chociaż w trakcie pisania jakoś wymyśli mi się lepsze zakończenie tej misji ^^
Mam nadzieję, że się spodobał malutki wątek NaLu? Hy hy xD
Czekam na opinie, a i bardzo dziękuję Wam Kochani za komentarze, nie wiecie nawet jak moje serce mięknie, gdy je czytam ;]
Jestem dumna i z siebie z Was ;P
No to do następnego Cukiereczki, buziam :* :* :* <3

piątek, 5 kwietnia 2013

15. Bar i pokój.


- Lucy! Wszystko w porządku? – Spytał zdenerwowany Salamander, gdy blondwłosa przekroczyła ledwo próg gildii.
- Ta jasne. Bywało gorzej. – Uśmiechnęła się blado do przyjaciela.
- Ja idę za ladę, a Ty na siebie uważaj. – Odezwał się młody Chigiri i ruszył w wyznaczone miejsce, gdzie stała już uśmiechnięta Mirajane. Lucy zaś wolnym krokiem podeszła do stolika i przy nim usiadła, nie spuszczając wzroku z przyjaciela. Nie zauważyła nawet, że różowowłosy się do niej dosiadł.
- Na co się tak gapisz? – Dopiero te słowa wyrwały ją z przemyśleń. Lekko speszona spojrzała na chłopaka.
- A wiesz.. tak sobie. – I znów kątem oka spojrzała w kierunku baru, gdzie białowłosa lustrowała maślanym spojrzeniem jej starszego przyjaciela. A gdy zaś ona nie patrzyła, on obserwował ją. – Rany, no oni są beznadziejni. – Westchnęła ze zdenerwowaniem.
- O co chodzi Lucy? – Znów na niego spojrzała i uśmiechnęła się zadziornie, a w oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
- Natsu, pomożesz mi? – Spojrzał na nią zaskoczony i nim zdążył cokolwiek powiedzieć, ta pociągnęła go za rękę w kierunku baru. – Hej Miruś. – Przywitała się z białowłosą.
- Witaj Lucy, Natsu. Coś się stało?
- Miruś, mam propozycję nie do odrzucenia. – Zaczęła od razu.
- Mianowicie?
- Ty i Mizuki robicie sobie dzisiaj wolne i idziecie na randkę. – Odpowiedziała.
- Jaka bezpośrednia.. – Szepnął Dragneel jakby do siebie.
- R-randkę?! – Krzyknęli oboje zdziwieni i lekko zaczerwienieni.
- Tak. Nie przyjmuję odmowy. Przyda się Wam trochę rozrywki, tak ciężko tu pracujecie.
- Ale kto się zajmie obsługą? – Spytała spokojniej już Strauss.
- O to się nie martw. My się tym zajmiemy. – Pokazała na siebie i różowowłosego, który to zawsze nic nie rozumie.
- My?! – Spytał Dragneel.
- Wy?! – Krzyknęła pozostała dwójka.
- Jakiś problem? – Spojrzała na Salamandra, a jej wzrok mówił jednoznacznie ‘sprzeciw się a nie dożyjesz jutra’.
- N-nie.. – Odpowiedział przerażony.
- A Wy, jakieś sprzeciwy? – Uśmiechnęła się dość podejrzanie do ‘barmanów’. Można by wręcz rzec, że jest to łagodniejsza wersja, tego jakim wzrokiem obdarzyła przyjaciela.
- Lucy, nie wiem czy to dobry…
- Lepiej nie kończ. Dobrze wiesz, że lepiej mnie nie denerwować.
- Okej. To idziemy. – Białowłosa klasnęła uradowana w dłonie i pociągnęła chłopaka za sobą. – Mam nadzieję, że sobie poradzicie. W sumie to nie ma dziś za dużo magów, ale dajcie z siebie wszystko. – Dodała na odchodne i wyszli z gildii. Blondwłosa uśmiechnęła się zwycięsko i skrzyżowała ręce na piersiach.
- No to zaczynamy pracę. – Rzuciła do Salamandra, ale ten nie poruszył się ani odrobinę. – Natsu, idziesz? – Potrząsnęła nim trochę.
- Aye! – Krzyknął po chwili.

- Co tu robisz zapałko? – Wrzasnął zdezorientowany Fullbaster, gdy podszedł do baru.
- No jak to co, pracuję. To znaczy.. jestem w zastępstwie razem z Lucy. – Odpowiedział z uśmiechem.
- Ty? I Lucy? Dlaczego?!
- Lucy wyciągnęła Mirę i Mizukiego na randkę i zaproponowała zastępstwo.
- Nie fair..
- Oj nie wściekaj się tak miętówko, bo Ci zmarszczki wyjdą.
- A chcesz się bić?
- No z Tobą zawsze! – Gdy zetknęli się czołami, blondwłosa akurat wyszła z zaplecza.
- Echem. – Chrząknęła i jak na komendę, Dragneel zrobił się pokorny jak baranek. – Pamiętasz co mówiłam? Gdy stoisz za barem, żadnych bójek. – Skarciła go.
- Przepraszam Lucy. – Rzekł skruszony, co wywołało atak śmiechu u maga lodu. Ten posłał mu piorunujące spojrzenie.
- A Ty go nie prowokuj. – Zwróciła się do przyjaciela za ladą.
- Niech już wracają. Mam ochotę go stłuc. – Szepnął.
- Coś mówiłeś? – Spytała, gdy obsługiwała chłopaka.
- Nie, nic.
- No dobrze. Idź sobie zrobić przerwę. Stoisz tu już trzy godziny. – Zakomunikowała. Dwa razy nie musiała powtarzać. Już go nie było.
- Masz pojęcie o obsługiwaniu gości?
- No pewnie. W końcu pracowałam w posiadłości Chigiri’ch przez wiele lat. Mam doświadczenie.
- Racja. Podobno byłaś chora, już Ci lepiej?
- Tak. Miałam dobrą opiekę. I w sumie to chyba nawet dzięki temu, że czymś się zajęłam, przestałam o tym myśleć i jest dobrze. A właśnie sobie coś przypomniałam!
- Co takiego?
- Ostatnio myślałam nad przemalowaniem mieszkania.. Czy mógłbyś..?
- Z przyjemnością! – Krzyknął uradowany, aż zeskoczył z krzesła.
- Świetnie, Natsu Ci pomoże. – Dodała po chwili i mina przyjaciela zmieniła się diametralnie.
- Z nim?
- Tak. Z nim. Natsu! – Krzyknęła i z zaplecza wyszedł różowowłosy z nóżką z kurczaka w buzi.
- Coziem słało?
- Pomożesz Gray’owi przemalować moje mieszkanie. – Z wrażenia aż wypuścił swoją ‘zdobycz’.
- Co?! – Wrzasnął.
- Zero gadania. Już idźcie. Liczę na Was. Farby są w łazience, a tapeta pod łóżkiem. Uważajcie! – Wcisnęła klucze do ręki Fullbastera i wypędziła ich z gildii.

Podwieczór w Fairy Tail.
- Już wróciliście? – Zauważyła blondwłosa, gdy Chigiri i Strauss zawitali do gildii z wielkimi uśmiechami na twarzach.
- Jak widać. Bawiliśmy się świetnie. No a Wam jak poszło?
- Też dobrze.
- A gdzie Natsu?
- Razem z Gray’em są w moim mieszkaniu i go malują. – Odparła z uśmiechem.
- Natsu i Gray razem? – Spytała Mirajane.
- Tak. Razem.
- Lucy..? – Zaczęła starsza Strauss.
- Cholera jasna! – Wrzasnęła po chwili. – Co ja zrobiłam?! Miruś, przepraszam, ale muszę..
- Jasne, biegnij i ratuj co się da. ( Ha ha ha ^^) – Brązowooka biegła ile sił w nogach. Błagam, niech mieszkanie jeszcze stoi. – Prosiła w myślach i przyspieszyła. Kilka minut później biegła już po schodach do mieszkania. Drżącymi rękoma chwyciła za klamkę od drzwi. Jej serce waliło podwójnie i z powodu szybkiego biegu i ze strachu, z tego co może zobaczyć. Uspokoiła oddech. W mieszkaniu było cicho. Za cicho. Uchyliła drzwi. Ku jej zdziwieniu przedpokój był odmalowany na nowy kolor. Weszła głębiej, do salonu. Tam przeżyła szok. Fullbaster wił się na podłodze jak wąż, dzięki tapecie, która w jakiś sposób pokryła jego ciało, a Salamander.. No właśnie. Rozejrzała się dookoła. Różowowłosy zajadał się ogniem w kącie. W jej głowie pojawiło się pytanie: Gdzie szafa? Nie mówcie, że to są.. jej.. szczątki?
- O witaj Lucy. – Odezwał się po chwili uśmiechnięty chłopak i podszedł do przyjaciółki. – Lucy? – Zaczął jej machać ręką przed oczami. Nic. Zero reakcji. Kilka pstryknięć na palcach też nie pomogły. Niczym posąg runęła na ziemię.

Pół godziny później.
Otworzyła oczy i pierwsze co zobaczyła to zmartwione twarze magów. Eh, to sen? – Spytała w myślach i lekko się uśmiechnęła i dotknęła czoła.
- Rany, ale miałam koszmar. Śniło mi się, że pozwoliłam Wam przemalować moje mieszkanie, a gdy wróciłam... – Nie dokończyła. Rozejrzała się dookoła i zbladła. Zerwała się na równe nogi i przyglądnęła pokojowi. – Co to do cholery ma być?! – Krzyknęła. Jedna ze ścian była przypalona, a druga zaś pokryta lodem. – I gdzie jest moje łóżko?! – Zorientowała się po chwili, że leżała na podłodze. Magowie milczeli i nerwowo zaczęli drapać się po głowie. Jakiś głos w głowie podpowiedział jej, by wyjrzała za okno. Zamarła. Tuż pod oknem, niedaleko wejścia leżało jej łóżko. Zamknęła okno i spojrzała na chłopaków. Jej wargi zaczęły niebezpiecznie drgać. Ci przygotowali się na najgorsze, a tu usłyszeli śmiech. Nieprzerwany, opętańczy śmiech. Zdziwiło ich to, ale i oni po chwili zaczęli rechotać. – A Wy z czego rżycie?! – Warknęła. Wokół jej ciała pojawiła czarna aura. – Czy Wy nie rozumiecie prostego polecenia jakim jest pomalowanie mieszkania?! Przeszliście samych siebie. Zaufałam Wam! Cholera jasna!
- L-lucy, spokojnie.. – Zaczął mag lodu.
- Spokojnie? – Spojrzała na niego jakby nie rozumiała tego słowa. – Spokojnie? – Powtórzyła. – Mam dość.. – Szepnęła po chwili. – Oboje wypad z tego mieszkania, w tej chwili! – Krzyknęła.
- Lucy..
- Ani słowa więcej! Nie odzywajcie się do mnie. Już, wynocha! – Posłusznie wyszli. Brązowooka westchnęła głęboko i przywołała dwa duchy: Virgo i Loki’ego. – Pomożecie mi? – Spojrzała na nich błagalnie.
- Jak sobie życzysz Księżniczko. – Różowowłosa pokojówka ukłoniła się i zabrała się za porządki.
- Co tu się stało?
- Błagam, nie teraz. – Już nic nie powiedział. Z pomocą Panny, wniósł z powrotem łóżko swej Pani na górę. Było już po północy. Na niebie już zawitał księżyc i gwiazdy, a ci nadal sprzątali. Dopiero nad ranem. Około godziny czwartej udało im się doprowadzić mieszkanie dziewczyny do porządku. Duchy wróciły do swojego świata, a magini padła półprzytomna na łóżko i zasnęła.



Ciaossu!
Krótko i trochę fillerowo ^^
Ostatnio pisałam, że będzie misja… no sorki, nie wyszło :P
Miałam ochotę na coś luźnego i oto to wpadło mi do głowy. W najbliższych dniach postaram się napisać coś bardziej przygodowego, z akcją ^^ mam plan, ale kurcze nie wiem jak zakończyć moją wizję misji ;/
Tak, że cierpliwości i wybaczcie, bo pewnie trochę Was rozczarowałam ;)
Ale mam nadzieję, że zostaniecie tu ze mną do końca :P
Buziaki Mordeczki :* :*