poniedziałek, 16 grudnia 2013

72. Wężownik i trucizna.

W gildii zapanował chaos. Magia żadnego z obecnych tam członków gildii nie działała na gady.
- Dajcie już spokój, to na nic! – Krzyknęła Heartfillia, która chyba jako jedyna stała w miejscu i była spokojna.
- Blondyneczka ma rację. (Wam też skojarzyło się z Flare?) – Usłyszeli kobiecy głos. Wzrok powiódł ich w stronę schodów. Na piętrze znajdowała się młoda kobieta o czarnych niczym smoła włosach i jasnych oczach, odziana w czerwoną, gdzieniegdzie błyszczącą się sukienkę, odsłaniającą jej sporawy biust. Większość męskiego grona patrzyła na nią z pożądaniem. Największą jednak uwagę przykuwał wielki wąż, na którym siedziała.
- Jesteś Opiekunką Gwiazdy Wężownika? – Spytała blondwłosa. Kobieta spojrzała na nią lodowatym spojrzeniem
- Zgadza się. Jestem.
- Na czym ma polegać moja próba? – Kobieta uśmiechnęła się do niej sztucznie, po czym wraz ze swoim pupilem w mgnieniu oka znalazła się przy niej, a raczej przy różowowłosym. Łapczywie wpiła się w jego szyję (jak ‘wampaja’ ^^), po czym szybko się odsunęła. Dragneel syknął z bólu. – Co Ty wyprawiasz?! – Zbulwersowała się.
- Coś Ty mi zrobiła? To piecze! – Warknął na nią Salamander.
- Możesz go uratować. Musisz tylko znaleźć antidotum. – Rzekła poważnie kobieta.
- Gdzie to antidotum? – Niecierpliwiła się dziewczyna.
- W którymś z węży.
- Jak to?
- Musisz zajrzeć do wnętrza węża. Tam znajdziesz lek dla ukochanego.
- Powiedz, że żartujesz..
- Kochaniutka, czas ucieka. Jeśli chcesz uratować swojego Ptysia, to się sprężaj. I powiem to tylko raz: niech nikt się nie wtrąca! – Uraczyła srogim spojrzeniem Marvell, która to podbiegła do Salamandra i próbowała złagodzić jego cierpienie. Heartfillia spojrzała po gildii i na ukochanego.
- Przepraszam. Uratuję Cię tak szybko, jak to będzie tylko możliwe. – Szepnęła w jego stronę. On w odpowiedzi posłał jej tylko szeroki uśmiech.

Heartfillia podeszła do pierwszego ‘z brzegu’ węża i pobladła. Bardzo się ich bała, a co dopiero tu mówić o dotknięciu ich i sprawdzeniu ich wnętrza. Muszę to zrobić! Muszę uratować Natsu! – dopingowała się w myślach.
- Tik-tak, tik-tak.. – Usłyszała głos Opiekunki. – Zapomniałam jeszcze powiedzieć, że co pięć minut, któryś przyjaciel zostanie ukąszony. Jeżeli będziesz zwlekać, to marnie widzę ich i Twoją przyszłość.
- Jak śmiesz? – Wysyczała groźnie przez zęby. Pełna determinacji, chwyciła gada jedną ręką, a drugą ‘zanurzyła’ w jego gardle. Po chwili odrzuciła go do tyłu, a ten zniknął w złotej poświacie. W momencie, gdy podchodziła do kolejnego węża, usłyszała krzyk McGarden, którą ukąsił gad. – Levy! – Krzyknęła spanikowana.
- Nic mi nie będzie. – Zapewniała ją niebieskowłosa, siląc się na uśmiech.
- Niech to wszystko szlag! – Przeklęła pod nosem blondwłosa. Czuła, jak w kącikach oczu powoli pojawiają się łzy. Spuściła głowę w dół i podeszła do kolejnego  gada, powtarzając wcześniejszą czynność.

I tak było z kolejnymi. Siedemdziesiąt wężów już zniknęło, ale za to przybyło parę kolejnych poszkodowanych przyjaciół. Magini już nie patrzyła przed siebie, nie na nich. Łzy ciurkiem lały się po jej policzkach, uniemożliwiając tym samym dobrą widoczność. Nagle usłyszała huk. Jej zaczerwienione oczy powędrowały w tamtym kierunku. Nie taki obraz chciała zastać. Jej ukochany leżał półprzytomny na ziemi, ciężko oddychając.
- Natsu.. – Wyszeptała roztrzęsiona. – Wytrzymaj jeszcze trochę. Proszę. – Wiedziała, że ją usłyszy. Nie spuszczając z niego wzroku, wzięła do ręki kolejnego gada. Niestety, w tym nie znalazła leku. Kilka kolejnych minut była dla niej mordęgą. Tak jak i dla Salamandra. – Znalazłam! – Krzyknęła po chwili uradowana. W ręce trzymała fiolkę z antidotum. Najpierw podbiegła do różowowłosego. – Natsu, nie śpij! – Rzekła roztrzęsionym głosem. Upiła łyk z flakonika i metodą ustną (Yohohohohoho xD), zaaplikowała lek Smoczemu Zabójcy.
- Dlaczego się nie budzi? – Rzuciła Strauss.
- Może lek jeszcze nie działa? – Pomyślała blondwłosa. – Idę do reszty. Mira, proszę, pilnuj go. – Poprosiła Heartfillia i podbiegła do przyjaciół, którzy też zostali poszkodowani, ale byli w miarę przytomni, by wypić antidotum samemu. Gdy już każdy z magów dostał odtrutkę, podeszła z powrotem do Dragneela. – Hej Natsu? Obudź się. – Uśmiechnęła się, mimo iż do oczu powoli zaczęły napływać łzy. – B-błagam. Nie wygłupiaj się. – Pochyliła się nad jego klatką piersiową, przykładając do niej ucho, chcąc sprawdzić, czy jego serce bije. Jak się okazało, biło. I to nienaturalnie, jak na niego, szybko. Przyjrzała się jego twarzy, jego ustom, których to kąciki zaczęły lekko drgać. – Natsu! Ty idioto! – Krzyknęła głośno, zdzielając go po różowej czuprynie.
- Ałć, Lucy. To boli. – Rzucił masując obolałe miejsce.
- Wybacz, chciałam mocniej. – Uśmiechnęła się sztucznie, po czym wstała i odwróciła się tyłem. – To jak? Zdałam? – Spytała Opiekunki Wężownika, która to przypatrywała się całej tej maskaradzie.
- Nie da się ukryć.. choć nie dawałam Ci żadnych szans na to. – Odpowiedziała po chwili milczenia. – Proszę, oto klucz Wężownika. Opiekuj się nim należycie.. Strażniczko Gwiazd. – Dodała z delikatnym uśmiechem. Blondwłosa po raz pierwszy usłyszała te słowa, będąc pełnoprawną Strażniczką. Przepowiednia się dopełniła. – przeszło jej przez myśl. Opiekunka zniknęła.
- To co? Impreza? – Rzucił któryś z magów, a reszta ochoczo przytaknęła głośnym ‘Aye sir!’

- Lucy! Gratulacje! – Usłyszała blondwłosa. Odwróciła się do właściciela głosu.
- Erza? Jellal? – Uśmiechnęła się magini do przyjaciółki i jej małżonka. – Co tu robicie? Myślałam, że spędzicie w Rosemary trochę czasu. – Zauważyła dziewczyna.
- Taki był zamiar.. ale doszły nas słuchy, że coś się dzieje w gildii.
- Kto Was o tym powiadomił?
- Mistrz.
- Ah, rozumiem. Nie musieliście przyjeżdżać specjalnie po to. Zmarnowaliście sobie miesiąc miodowy.
- Nie szkodzi. – Rzekł niebieskowłosy. – Niecodziennie ktoś zostaje Strażnikiem Gwiazd. – Dodał.
- Ciszej! – Skarciła go Heartfillia. Fernandesowie nie rozumieli jej zachowania. Po chwili jednak gildia głośno zawiwatowała. Wtedy już domyślili się, o co jej chodziło. – Odkąd próba się skończyła, reszta zaczęła imprezować. Gdy tylko ktoś wypowie TE dwa słowa, zaczynają szaleć, śpiewać. Wyobrażacie sobie, że przez te kilka godzin została już wymyślona pieśń specjalnie dla mnie? – Zniesmaczyła się dziewczyna. Dla przybyłych było to zabawne. Ledwo powstrzymywali się od głośnego śmiechu. – Cieszę się, że się dobrze bawicie. – Warknęła z sarkazmem. – Śmiejcie się, śmiało.
- Niech żyje Lucy! Strażnik Gwiazd! – usłyszała krzyk któregoś z członków gildii. Kilkoro magów płci przeciwnej podeszło do niej i wzięli ją na ręce, po czym zaczęli podrzucać ją do góry, wiwatując głośno wraz z resztą magów. Niech to się już skończy.. Błagała w myślach. Na jej usta jednak wkradł się delikatny uśmiech, którymi obdarzyła przyjaciół.

Późną nocą, gdy impreza jeszcze trwała, a magowie nie mieli jeszcze dość, blondwłosa postanowiła się jakoś wyrwać z tego towarzystwa. Od jakiegoś czasu, ta impreza przemieniła się w jedną z najzwyklejszych, beztematycznych zabaw. Tym razem magowie wojowali ile się dało, rzucali do siebie stołami, krzesłami, butelkami a nawet siłowali się. Niewyżyte samce. Stwierdziła Heartfillia obserwując ich przy drzwiach.
- Dokąd to? – Usłyszała głos przy uchu. Wzdrygnęła się lekko.
- Zmęczona jestem. Myślę, że po tym wszystkim chyba zasługuję na trochę odpoczynku, prawda? – Uśmiechnęła się delikatnie do Tytanii.
- Natsu Cię nie odprowadza?
- Myślę, że ma inne plany. – Skierowała swój wzrok na chłopaka, który to siłował się Redfoxem. – Poza tym, nic mi nie będzie.
- Coś się stało? Cały wieczór spędziliście osobno. – Zauważyła Scarlet. – Pokłóciliście się?
- Szczerze przyznam, to chyba ja go unikam.
- Dlaczego?
- Wiem, to głupie.. wybacz, ale nie mam ochoty teraz na to wszystko. I widzę, że on również nie jest za bardzo zainteresowany moją osobą. Udało mu się.. ‘zdobył’ mnie, a teraz już myśli, że nie musi się starać. – Zaśmiała się sztucznie. – Gdy się będzie o mnie pytał, powiedz mu, że poszłam do siebie i że spotkamy się jutro w gildii. Trzymaj się Erzo. – Dodała pospiesznie i wyszła z budynku. Tytania westchnęła.
- Ej, a Ty dokąd? – Zatrzymała przy wyjściu wnuka Mistrza.
- Przejść się.
- Nie sądzę. Widziałeś, że Lucy wyszła i chciałeś za nią pobiec, prawda?
- Skąd Ci to przyszło do głowy?
- Laxus, przede mną nic się nie ukryje. Odpuść ją sobie. Jej serce jest już zajęte. – Rzekła dosadnie. Ten tylko przez chwilę popatrzył na nią, potem swój wzrok zwrócił w kierunku Salamandra, który cieszył się z wygranej potyczki.
- Jak to jest, że najlepsze dziewczyny są już zajęte przez takich debilów?
- Nie każda jeszcze jest zajęta. Patrzysz w złą stronę. – Tytania uśmiechnęła się w jego stronę.
- A ja właśnie myślę, że w dobrą. Tylko, że to jest tak głupi mają zawsze szczęście.
- Być może.
- Yo, widzieliście Lucy? – Podszedł do nich Dragneel.
- Kazała przekazać, że już wyszła i spotkacie się jutro w gildii. – Odpowiedziała szkarłatnowłosa.
- Czemu na mnie nie poczekała?
- Może dlatego, że byłeś zajęty czymś innym? – Wtrącił Dreyar. – Na Twoim miejscu lepiej bym jej pilnował, a nie zajmował się jakimiś bzdurami.
- O co Ci chodzi? – Laxus tylko wywrócił oczami.
- Dajcie spokój. – Od razu zainterweniowała Tytania. – Skoro Ci na niej zależy, staraj się jej to bardziej okazywać. To, że w końcu uświadomiła sobie, co do Ciebie czuje i że pozwoliła Ci zawładnąć nad jej sercem, nie znaczy, że masz teraz odpuścić. O kobietę, którą się kocha, powinno się walczyć całe życie. A Ty już osiadłeś na laurach. Stracisz ją prędzej, czy później będąc takim pewniakiem. Nie jesteś jedynym facetem, który się nią interesuje. – Wyrzuciła z siebie Scarlet. – Przemyśl to Natsu. – Dodała i odeszła w stronę niebieskowłosego.
- Nie mam nic do dodania. – Odezwał się blondyn i wyminął Smoczego Zabójca, zatrzaskując za sobą drzwi, a Dragneel został sam z pełną głową nowych informacji.

‘Miłość nie pragnie, aby jej dogadzano,
Ani nie stara się wcale o własną wygodę;
Lecz troszczy się o dobro innych
I buduje Niebo wśród piekielnej rozpaczy.’


Echem, echem..
Krótko i na temat: PRZEPRASZAM WAS!
Miałam blokadę twórczą!
No i jeszcze dotknęła mnie ostatnio tragedia rodzinna.. także nie funkcjonowałam ostatnio jak to na co dzień.. ale jest lepiej, o czym świadczy nowy rozdział ;D
W sumie kogo ja oszukuje, z jednego dołka wpadłam do kolejnego, ale co tam.. musi być gorzej żeby potem znów było lepiej.. choćby na chwilę, ale zawsze coś. To śmieszne, gdy osoba która udziela pomocy innym, sama jej teraz potrzebuje.. taka ot paranoja.. xD
Okej, nie zanudzam. Zapraszam do czytania i wyczekiwania kolejnego rozdziału, który być może pojawi się w tym tygodniu. Mam tydzień wolnego i muszę jakoś nadrobić nieobecność tutaj.
Czytam Wasze blogi na bieżąco, ale nie komentuję. Jeszcze raz przepraszam!
No i miło zobaczyć, że jeszcze ktoś tu zagląda, a nawet pojawiają się nowi czytelnicy ^^
To uciecha dla moich oczu.

No i na koniec.. że tak powiem 'saga: próba' zakończona :D Klucze zdobyte, yay!
Za ten ostatni pomysł bardzo dziękuję takiej jednej, niezastąpionej, mega utalentowanej osobie.. Yasha - serdeczne Bóg zapłać za to <3 

Do usłyszenia!

Bye! ;*