poniedziałek, 29 lipca 2013

56. Przepowiednia i opiekunowie.

Minęło kilka dni od tego strasznego dnia. Póki co, siedziba gildii była małą kanciapą gdzieś na uboczu Magnolii. Może i była ciasna, jednakże życia w niej nie brakowało. Magowie śmiali się, świętowali.
- Po raz kolejny ocaliła nam życie. – Odezwał się w końcu Macao.
- Wtedy straciła całą swoją moc. – Przypomniał sobie Wakaba.
- Teraz znów są problemy. W końcu nie ma złotych kluczy.. co teraz zrobi? – Do debaty dołączył się mag lodu, a za nim inni magowie.
- Siostrzyczka Lucy jest super! – Krzyknął Romeo. – Na pewno sobie poradzi i je odnajdzie! – Mały Conbolt całym swoim sercem wierzył w dziewczynę. Po tym wszystkim, co widział, zyskał w jej oczach jeszcze bardziej.
- Tak właściwie, to gdzie Natsu? – Spytał Elfman.
- Siedzi u Lucy od kilku dni i nic nie wskazuje na to, by stamtąd wyszedł, dlatego też Erza zmusza go do jedzenia. – Odpowiedział Fullbaster.
- Mężczyzna! – Skwitował Strauss.

Spała. Ciągle spała. Cierpiała. Może specjalnie nie chciała się budzić, żeby nie patrzeć na to wszystko, co zostało z Magnolii, albo dlatego że świadomość iż nie ma już złotych kluczy była dla niej zbyt okrutna. Tuż przy jej łóżku czuwał różowowłosy, który nie spuszczał z niej wzroku. W drugim końcu pokoju siedział złotooki. Od tamtego dnia czuł się zobowiązany do pomocy blondwłosej, jednak obecność Salamandra była dla niego przeszkodą. Może i była nieprzytomna, ale w lewej ręce ściskała mocno swoje srebrne klucze. W końcu to tylko te jej zostały.
- Odzyskaj wszystkie klucze. Niech przepowiednia się ziści. – Usłyszała.
- Przepowiednia?
- Złotowłosa dziewczyna posiądzie wszystkie złote klucze. Gdy je zdobędzie, stanie się Strażniczką Gwiazd. – Zacytował ktoś. Heartfillia zdawała się nic nie rozumieć z tego, co się do niej mówiło. Przez dłuższy czas milczała.
- Jak je odzyskać? – Spytała po chwili.
- Klucze rozproszyły się po królestwie. Musisz przebyć długą drogę, by je odzyskać.. Każdy klucz jest pilnie strzeżony przez Opiekuna Gwiazd. Już o Tobie wiedzą. Czekają na Ciebie z zadaniami.
- Jakimi zadaniami?
- By odzyskać klucz, musisz przejść przez próby, które przygotowali dla Ciebie Opiekunowie.
- Co się stanie, jeśli ich nie przejdę?
- Przepowiednia okaże się błędna, a wtedy i ludzkość może przestać istnieć.. – Wtem zobaczyła ogień. Wszędzie. Gdzie nie spojrzała, wszystko było pokryte czerwono-pomarańczowymi językami. Słyszała krzyki, wołania o pomoc, ludzi, których nie znała, ale widząc ich cierpienie, odczuwała bezradność.

Otworzyła gwałtownie oczy i podniosła się. Przyłożyła rękę do czoła. Miała gorączkę. Ciężko oddychała.
- Lucy? – Usłyszała głos tak dobrze jej znany, przepełniony czułością a zarazem i szczęściem. – Dzięki Bogu.. w końcu się obudziłaś. – Spojrzała w jego stronę. Uśmiechał się delikatnie.
- Natsu.. – Wyszeptała i znów opadła na poduszkę.
- Koszmar?
- Niezupełnie.. – Przekręciła głowę w stronę okna. Granatowe niebo wysypane gwiazdami. Gdzieś za chmurami dostrzegła złoty talarek. (Yahaahahaha xD jak to brzmi ;P) – Czy wszyscy są bezpieczni? – Spytała.
- Tak. Niektórzy mają małe obrażenia, ale czują się dobrze i pytają o Ciebie.
- Czuję się lepiej. – Uśmiechnęła się pod nosem i wzrokiem omiotła pomieszczenie. To nie była jej gildia. No tak.. w końcu została zniszczona.. Przypomniała sobie wydarzenie. – Gale? – W kącie zobaczyła zarys znanej jej postaci. Światło księżyca oświetlało jego twarz. – Co Ty tutaj robisz? – Spytała.
- O to samo pytam.. – Burknął pod nosem Salamander. Widząc karcący wzrok dziewczyny, szybko zamilkł.
- Martwiłem się o Ciebie.. – Odpowiedział jej złotooki, a różowowłosy zacisnął pięści.
- Dzięki. Niepotrzebnie.. – Zerknęła na Dragneela. – Mam już opiekuna. – Uśmiechnęła się do niego delikatnie. – Prawda, Natsu? – Chłopak w odpowiedzi wyszczerzył się. – Powinieneś wrócić do siostry. – Zwróciła się znów do tamtego.
- Jasne. Już idę. – Jak powiedział, tak zrobił. Wstał z krzesła i ruszył w kierunku drzwi. – Ale wrócę tutaj. Do Ciebie.
- Uważaj na to co mówisz. – Fuknął Salamander. Ten tylko zaśmiał się i wyszedł. – Co ten gość sobie wyobraża.. gdyby nie on, do niczego by nie doszło. – Zaczął, gdy tylko zamknął drzwi.
- Natsu, już dobrze. – Uśmiechnęła się do niego pocieszająco, po czym wstała z łóżka.
- Ej, a Ty dokąd? – Podszedł do niej.
- Jak to dokąd? Przywitać się ze wszystkimi. Martwili się cały ten czas. Idę im podziękować.
- Ale.. – Uciszyła go gestem ręki.
- Żadnego ‘ale’. Nie jestem dzieckiem. – Odpowiedziała mu i wyszła.
- Czasem właśnie zachowujesz się jak dziecko.. – Powiedział do siebie.

- Lucy, dokąd się wybierasz? – Spytał Dragneel, widząc przyjaciółkę, która to właśnie zamierzała wyjść z gildii. Za nim przyfrunął Happy.
- Na misję.
- Sama?
- Taaa.. mam coś do zrobienia.
- Jesteśmy drużyną.
- Wiem i przepraszam, ale tą misję akurat muszę wykonać S A M A.
- Co to za misja? – Do rozmowy dołączył się Fullbaster oraz Tytania. Blondwłosa unikała spojrzenia.
- Lucy, jesteśmy przyjaciółmi i chcemy Ci pomóc. – Dopowiedziała Scarlet.
- Nie chcemy by coś Ci się stało. – Dodał różowowłosy.
- Eh.. no dobra. Idę odzyskać klucze. – Skapitulowała. Zapadła niezręczna cisza, podczas to której trzej magowie przyglądali się uważnie blondwłosej. – Miałam coś na wzór snu.. w tym śnie ktoś powiedział mi, bym odzyskała wszystkie klucze. Podczas podróży natknę się na różne przeszkody.. no i też każdych z kluczy pilnuje Opiekun Gwiazd. Gdy przejdę ich próby, zostanę Strażniczką Gwiazd. – Odpowiedziała po chwili ciszy.
- To fantastyczne Lucy! – Odezwała się Scarlet. – Ciąży na Tobie spore brzemię. Jestem pewna, że Ci się uda! Jednakże.. co jeśli tego nie zrobisz?
- Ta osoba powiedziała, że ta przepowiednia musi się spełnić. Klucze rozproszone są po całym Królestwie. Muszę ruszać.. – Odwróciła się na pięcie.
- Poczekaj! – Zatrzymała ją Tytania. – Co się stanie jeśli nie przejdziesz prób Opiekunów? – Heartfillia spojrzała w mądre, przepełnione szczerością i zmartwione oczy przyjaciółki.
- Nie wiem nic na ten temat. – Odpowiedziała jej przez ramię. Nie mogę im powiedzieć, co może się stać, bo tak nie będzie.. Odnajdę wszystkie klucze i zostanę Strażniczką Gwiazd.
- Idziemy z Tobą! – Krzyknął Salamander, wyrywając ją tym samym z przemyśleń.
- Aye! – Zawtórował mu Exceed.
- Co takiego? – Odwróciła się w ich stronę.
- Jesteśmy drużyną. Pomożemy Ci odzyskać klucze i co ważniejsze, zrobimy wszystko byś stała się Strażniczką Gwiazd.
- Nie możecie.. to.. to moja sprawa.
- Bez dyskusji. Idziemy. – Skończyła rozmowę Scarlet. Nikt nie miał nic więcej do powiedzenia. Heartfillia w głębi serca pragnęła mieć ich blisko siebie, jednakże nie chciała narażać ich na kolejne niebezpieczeństwo, bo kto wie co może ich spotkać? Pełni entuzjazmu i tego co ich czeka, dotarli na stację. Każdy na swój sposób wymyślał zadania z jakimi być może przyjdzie im się zmierzyć.
- Gdzie powinniśmy się najpierw udać? – Zaczął Fullbaster.
- Jedźmy w przypadkowe miejsce i sprawdźmy czy tam czeka na nas jakieś zadanie. – Wypalił Dragneel. Wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata.
- To.. może się udać. – Przyznała szkarłatnowłosa. – Natsu, dobra robota. – Dodała i przycisnęła chłopaka do zbroi, aż temu zaparło dech.
- A jeśli to w Magnolii powinniśmy zacząć? – Rzuciła Heartfillia i chwyciła się za głowę. – Cholera! Chcę odzyskać klucze, a nawet nie wiem gdzie zacząć ich szukać! To takie frustrujące!
- Nie martw się. Poruszymy niebo i ziemię, a nawet jeśli będzie trzeba to i piekło, byleby tylko Ci pomóc i spełnić przepowiednię. – Odpowiedział jak zawsze pełen optymizmu Salamander.
- Dziękuję Wam.. – Rzekła wzruszona magini. – Tak się cieszę, że jesteście tu ze mną.
- Umrzesz.. – Blondwłosa odwróciła się gwałtownie na dźwięk tego głosu. Rozejrzała się dookoła, jednakże nie znalazła żadnej podejrzanej osoby.
- Lucy, wszystko gra? – Spytała zmartwiona Scarlet.
- Taa.. wszystko dobrze.. po prostu, przesłyszałam się tylko. – Odpowiedziała, siląc się na uśmiech.
- Okłamujesz ich Lucy Heartfillio.. – Zaśmiał się szyderczo głos. Potrząsnęła gwałtownie głową i przygryzła dolną wargę. Znikaj z mojej głowy! Nakazała sobie w myślach. Cisza. Ktoś jakby wdarł się do jej głowy i próbował ją zniechęcić, przestraszyć. Jestem magiem Fairy Tail. Nie przestraszysz mnie! Dodała sobie otuchy.
- Ej, Lucy! Na co czekasz? Wchodź do pociągu! – Krzyknął różowowłosy, co było dla niej bardzo dziwne. On się cieszył z tego, że jest w pociągu. Z niedowierzaniem przypatrywała mu się, aż w końcu weszła do przedziału. Drzwi się za nią zatrzasnęły, a maszyna ruszyła. Smoczy Zabójca przybrał odcień zieleni i upadł na podłogę. Uhh, a jednak to ten sam Natsu.. Westchnęła i wraz z przyjaciółmi zasiedli w wyznaczonych miejscach. Heartfillia usiadła przy oknie, a tuż obok niej Fullbaster. Tytania usadowiła się naprzeciw dziewczyny, a znokautowany przez nią Salamander leżał obok niej. Happy zaś ułożył się wygodnie na kolanach zamyślonej już blondwłosej i ze współczuciem przypatrywał się swojemu różowowłosemu przyjacielowi. Scarlet oraz mag lodu zasnęli po chwili.





O kurwości świata.. co za rozdział.. eh ;/
Nie pisałam przez tydzień i widać co się ze mną stało.. masakara ;D
Ale spoko, myślę, że następnym rozdziałem pochwalę się trochę wcześniej ^^
W sumie to tego już miałam napisać w piątek, ale jakoś tak mi zeszło w pracy, że nie chciało mi się.. w sobotę praca do 14 a później poszłam na festyn.. yeaaa.. wróciłam po 4.. bolą mnie nogi, ręce, plecy, no i główka też bolała ;D trochę mną powywijali na parkiecie, ale było git ;P
Dziś i jutro wolne, więc dzięki Bogu odzyskuję siły ^^

No nic.. nie zanudzam, dodaję rozdział, żeby było wiadome, że jeszcze żyję ;*

Buziaki Mordki moje :*

niedziela, 21 lipca 2013

55. Wspólnota i odwaga.

Lodowa tarcza Fullbastera oraz Tarcza Adamantowej Zbroi Erzy w mniejszym stopniu uchroniła ich przed atakiem smoka.
- Szybko, uciekajmy stąd! – Zarządziła Tytania. Dragneel widząc stan blondynki, bez wahania wziął ją na ręce i wybiegli z budynku. Kilkoro magom z gildii Black Star również się udało uciec. Gale ciężko sapiąc podszedł do Smoczego Zabójcy, który to nadal trzymał na rękach dziewczynę.
- To moja wina.. – Wyszeptał do półprzytomnej magini z wyraźną skruchą. – Wybacz mi Lucy.. – Kolejny ryk i wstrząs. Budynek gildii w ułamku sekundy zmienił się w ruiny, a czarny smok wzleciał ponad niebo. Jego duży pysk oraz przepełnione nienawiścią ślepia wpatrywały się przez chwilę w ocalałych magów, a po chwili odleciał.
- Cholera! Kieruje się w stronę Magnolii! – Krzyknął mag lodu.
- No nie mówcie, że on chce zaatakować miasto?
- Już raz był taki przypadek.. wtedy ocaliła nas Lucy.. – Stwierdził Dragneel, który trzymał nieprzytomną już blondynkę. Spojrzał na nią zmartwiony, a potem przeniósł swój groźny wzrok na Gwiezdnego Zabójcę. – Kim Ty tak właściwie jesteś, co? Co miałeś wspólnego z Lucy? – Był wściekły na niego i na siebie. Pozwolił, by bliska jemu serca osoba znów cierpiała.
- Przepraszam.. – Odpowiedział ze spuszczoną głową. – Jestem Gale. Gwiezdny Zabójca. Były mag gildii Black Star?
- Były mag? – Powtórzyła Tytania.
- Jakby nie patrząc, dopuściłem się zdrady.
- Jak to?
- To ja porwałem Lucy, ukradłem wszystkie złote klucze innych magów, aż na koniec została tylko Ona. Dostałem jednak rozkaz od Mistrza, by ją doprowadzić do gildii.. bo to Ona będzie ‘ostatecznym kluczem’. Miała przebudzić smoka.. Ja.. chciałem chronić moją siostrę.. zmienić świat na lepsze.. Lucy uświadomiła mi, że postępuję źle i chciałem to odkręcić.. pogorszyłem tylko sprawę.. Przepraszam.
- Koniec końców, chciałeś dobrze. – Skwitowała Scarlet. – Lucy na pewno nie ma Ci tego za złe.. jednakże mamy teraz większy problem.. Acnologia ożyła, a my musimy coś z tym zrobić. Zbierajmy się i szybko wracajmy do Magnolii.. mogą nas tam teraz potrzebować. – Magowie skinęli zgodnie głowami i ruszyli w stronę stacji.

Smoczy ryk. Panika. Ruiny. Tak pokrótce prezentowała się Magnolia, gdy już dotarli na miejsce. Czarny smok siał zniszczenie niczym tornado. Nic nie było w stanie go powstrzymać. Skutki były jeszcze gorsze niż WTEDY. Porównując Acnologię do tamtego, ten pierwszy był dwa razy większy, straszniejszy i silniejszy. Heartfillia zdążyła już się ocknąć w pociągu, a gdy tylko zobaczyła zniszczenia spowodowane przez czarnego smoka, jej serce zamarło.
- T-to niemożliwe. – Rzekła przerażona. Obok niej stał Salamander, który również nie mógł uwierzyć w to co widzi. Gale bił się w pierś, że pozwolił na coś takiego. Fullbaster przygryzał nerwowo wargę, a Tytania zbladła.
- Halo?! Słyszycie mnie? – Usłyszeli w swoich głowach znany głos.
- Warren? – Spytali jednocześnie.
- Gdzie jesteście? – Oprócz jego głosu, słyszeli również krzyki rozpaczy, oraz wybuchy.
- W Magnolii i nie możemy uwierzyć w to co widzimy. – Odpowiedziała mu Scarlet.
- My sami nie możemy w to~
- Warren? – Coś przerwało. – Warren?! – Krzyknęła Tytania. – Cholera! – Biegiem ruszyła w stronę potwora, a za nią reszta. Gdy już dobiegli na miejsce, gdzie wszyscy magowie Fairy Tail walczyli zacięcie ze smokiem, nie mając ani chwili wytchnienia.
- Do ataku! – Krzyknął Fullbaster. On i szkarłatnowłosa szybko ruszyli na pomoc przyjaciołom.
- Lucy. – Odezwał się różowowłosy. – Ty stąd uciekaj.
- Ty chyba żartujesz! – Oburzyła się. Bała się, ale to nie oznacza, że ma zostawić resztę.
- Nie utrudniaj mi tego. – W jego oczach widziała smutek, złość. – Nie daruję sobie, jeśli znów Cię stracę. Ty! – Zwrócił się do złotookiego. – Masz przypilnować, by nic się jej nie stało, zrozumiano? Masz nie spuszczać z niej oka. – Nakazał mu. Oboje byli zaskoczeni tą reakcją.
- Natsu, Ty chyba powariowałeś!
- Uciekajcie stąd, ale już! – Spojrzał groźnie na czarnowłosego, a ten skinął głową i pociągnął mocno za rękę blondwłosej.
- Ej! Co Ty robisz? Ja muszę z nimi walczyć?!
- Niby jak chcesz to zrobić bez swoich złotych kluczy?!
- Mag Fairy Tail nigdy się nie poddaje. Nawet jeśli nie posiadam swoich złotych kluczy, mam jeszcze kilka sztuczek w zanadrzu. – Wyrwała rękę z uścisku i zatrzymała się.
- Nie chcę używać siły, by Cię stąd zabrać.
- No to jej nie używaj, bo nie mam zamiaru się stąd ruszyć. Jeśli chcesz iść, proszę bardzo, ale ja nie mam zamiaru patrzeć jak moi przyjaciele.. nie.. jak moja rodzina walczy i ponosi rany przez coś, co ja ożywiłam.
- Byłaś zahipnotyzowana! To nie Twoja wina!
- Moja.. bo nadal jestem słaba. – Spojrzała na niego smutno. – Ale nawet jeśli tak jest, to nie mam zamiaru ich zostawiać. Będę się starać być silniejsza. Dla nich. – Po tych słowach, uśmiechnęła się i odbiegła, zostawiając zdezorientowanego chłopaka. Blondwłosa wyciągnęła jeden ze swoich srebrnych kluczy. – Otwórz się Bramo Miecza Światła: Excalibur. – Już po chwili dzierżyła wielki miecz i wkroczyła na pole walki.
- Lucy! Mówiłem przecież, że.. – Zaczął Salamander, ale widząc zaciętość na twarzy dziewczyny, zamilkł. Nie było jej kilka minut, a ten już wyglądał jakby walczył przez kilka godzin. Nie miał kamizelki, a jego spodnie były poszarpane, jedynie łuskowaty szalik nadal był w całości.
- Nie jestem tchórzem. Dam z siebie wszystko. DALEJ FAIRY TAIL! – Krzyknęła zdeterminowana, a wszyscy poobijani magowie, spojrzeli na nią z uśmiechem. – Osąd siedmiu gwiazd! – Złota poświata ruszyła w stronę smoka. Może i jedną rękę miała zajętą przez miecz, jednak drugą nadal mogła używać w celu użycia tego ataku. Wszyscy Smoczy Zabójcy ruszyli do ataku i połączyli swoje smocze ryki. Za nimi Erza, Gray, Mirajane, Elfman oraz Jellal wykonali swój ruch i wykorzystując swoje najmocniejsze zaklęcia, dopadli potwora. Mistrz oraz Gildarts walczyli ramię w ramię. Nawet Ci najpotężniejsi magowie, nie mogli dać sobie rady ze stworem. Obaj byli już bardzo poturbowani, oraz po ich minach widać było, że są zmęczeni. Po tych wszystkich złączonych atakach, nastąpił wybuch i nagle wszystko ucichło. Gdy chmura kurzu opadła im oczom ukazał się rozwścieczony smok. Głośny ryk smoka można było chyba słyszeć na drugim końcu królestwa.
- Ani jednego zadrapania! – Skwitowała zaskoczona Scarlet.
- To koniec. – Stwierdziła Cana.
- Nie byłbym taki pewien, men! – Usłyszeli. Ku im zdziwieniu, przed nimi pojawił się członek Blue Pegasus. – Moje perfumy mówią mi, że wspólnymi siłami, damy sobie radę. – Tuż za nim pojawiła się cała gildia z uśmiechniętymi minami i w pozycjach bojowych.
- Oh, a myśleliśmy, że to my będziemy tutaj pierwsi. – Za smokiem pojawiła się gildia Lamia Scale z Jurą, jednym z najsilniejszej Dziesiątki Świętych Magów na czele. W oczach niektórych magów z Fairy Tail, zaszkliły się łzy. Nie spodziewali się tego. Nim Acnologia zdążyła wykonać swój ruch, magowie z Blue Pegasus oraz z Lamia Scale, wkroczyli do ataku.
- Nie ociągać się! Spróbujmy wszyscy razem! – Krzyknął Vastia z Lamia Scale. Wróżki ocknęły się i całą swoją mocą zaatakowali smoka. Dla niego to już było za dużo. Wzbił się w powietrze. Podmuch wiatru sprawił, że niektórzy z magów nie utrzymali równowagi. Heartfillia korzystając z okazji, uczepiła się ogona potwora i wraz z nim uniosła się. (Yeaa Lucinda supermenka ^^ )
- Lucy! – Krzyknął za nią Dragneel.
- Nic mi nie będzie! – Odkrzyknęła mu. Widział na jej twarzy uśmiech i determinację. Wdrapała się na jego plecy i zaczęła okładać go swoimi ‘gwiezdnymi’ atakami. Dla jego grubych łusek to było jak łaskotki, ale nawet ta ‘przyjemność’, drażniła go. Odwrócił łeb do tyłu i dmuchnął w jej stronę. Dziewczyna straciła równowagę i zleciała z pleców. W ostatniej chwili chwyciła się ogona.
- Wariatka! – Skwitował Gale, który widział całe to zdarzenie, ale nie dołączył się do walki. Postanowił działać. Nie mógł już dłużej patrzeć na to wszystko. Zacisnął pięści i całą swoją uwagę skupił na czarnym smoku. Przymknął oczy, a świat jakby wokół niego, zatrzymał się. Blondwłosa czuła, że ze smokiem dzieje się coś nie tak. Unosił się w powietrzu, nie szamotał się. Spojrzała w dół. Magowie przyglądali się jej z zapartym tchem i tak jak ona, nie wiedziała o co chodzi. Gdzieś w oddali zobaczyła czarnowłosego. Miał zamknięte oczy. Gale? Co Ty robisz? Przemknęło jej przez głowę. Nie znała jego prawdziwej magii, nie miała okazji. Nagle smok znowu poruszył się. Tym razem wzbił się jeszcze wyżej, a magini tracąc ‘grunt’, zaczęła spadać ze smoka.
- Happy! – Wrzasnął Salamander. Exceed wiedział, co trzeba zrobić. Z największą mocą kierował się w stronę spadającej dziewczyny. Gdy ta myślała, że już po niej, poczuła jak coś oplata jej ciało.
- Happy? – Zdziwiona, ale szczęśliwa blondynka, wylądowała na ziemi.
- Czyś Ty powariowała?! – Skarcił ją różowowłosy. Ta nie przejmowała się tym. Spojrzała w górę. Smok wzbijał się coraz wyżej w powietrze. Przygryzła dolną wargę i odbiegła od przyjaciół. Niedaleko znalazła złotookiego, który ciężko dyszał.
- Gale! – Podbiegła do niego. – Czy Ty..?
- Tak.. to moja sprawka, ale wyrwał się.
- Wyrwał się? – Usłyszeli za sobą. Wszystkie trzy gildie przypatrywały się im.
- Moja magia polega na oszukaniu przeciwnika za pomocą wdarciu się do jego umysłu. Zrobiłem to samo w przypadku Acnologii, jednak ten chyba się zorientował. – Wytłumaczył.
- Dobrze zrobiłeś.. dasz radę to powtórzyć? – Spytała blondwłosa. – Spróbuj jeszcze raz. Znowu go zaatakujemy. Inaczej nie damy rady go pokonać.. ale z Twoją umiejętnością..
- Jak chcesz go pokonać? – Odezwała się Tytania.
- Zaatakujemy go wszystkim, co mamy. Całą naszą mocą. Ten jeden raz. Musi się udać. – Rzekła entuzjastycznie Heartfillia. – Na jak długo potrafisz zawładnąć umysłem Acnologii? – Zwróciła się do chłopaka, który powoli wracał do siebie.
- Pół minuty. Może mniej, może więcej.. Nie wiadomo też, czy znów da się złapać.
- Użyj całej swojej mocy.
- Jasne. Dam z siebie wszystko. – Rzucił. – Zaczynam. – Skoncentrował się. Zaczął równo oddychać, zamknął oczy. Magowie stanęli w pogotowiu, gotowi do pełnego ataku. Czarny smok łypał na nich groźnie z wysokiego nieba. Wydał z siebie głośny ryk, a potem szybko zaczął lecieć w stronę magów. Z czasem zaczął zwalniać, aż w końcu całkowicie się zatrzymał. Magowie odebrali to za sygnał, iż mogą w końcu zniszczyć potwora. Każdy z nich potraktował potwora całą swoją mocą. Na sam koniec zgromadzeni Smoczy Zabójcy połączyli swoje ataki. Heartfillia widząc tak zgranych magów, uśmiechnęła się pod nosem. Znowu nic nie zrobiłam.. Podsumowała się w myślach. Smok padł na ziemię. Czarnowłosy otworzył oczy i momentalnie padł na ziemię.
- Gale! – Doskoczyła do niego blondwłosa.
- Nic mi nie jest.. – Uśmiechnął się blado pod nosem.
- Dobrze się spisałeś chłopcze. – Pochwalił go staruszek gildii Fairy Tail. Wszyscy tam zgromadzeni, zebrali się wokół niego i zaczęli się cieszyć. Jednak sama magini Gwiezdnej Energii, czuła, że to jeszcze nie koniec. Wyszła z zebranego tłumu i spojrzała na smoka. Poruszył się i otworzył swoje wielkie, groźne oczyska. Nie było czasu by myśleć, zawołać. Bez wahania podbiegła do potwora i dzierżąc w ręku Excalibura, przebiła klatkę piersiową smoka. Acnologia wydała z siebie przeraźliwy krzyk, który zwrócił uwagę świętujących magów. Heartfillia nadal stała przy smoku i wbijała coraz głębiej miecz, a na sam koniec skierowała się niżej, przecinając tym samym jego wnętrzności. Krew. Na blondynce, ruinach, na ziemi.. wszędzie. Smętnym wzrokiem wyciągnęła broń z potwora, a po chwili zniknęła w poświcie. (broń oczywiście)
- Lucy! – Salamander w ostatniej chwili podbiegł do ledwo trzymającej się na nogach dziewczyny i złapał ją w talii. Ciężko oddychała, ale na jej twarzy widniał uśmiech.
- W-wygraliśmy.. – Wycharczała i straciła przytomność. Wszyscy spojrzeli na smoka, który już się nie ruszał.
- Powiedzcie, że to koniec.. – Zaczęła Alberona.
- To koniec. – Odezwał się nieznany im głos. Na czele magicznych żołnierzy, szedł Lahar. – Definitywnie koniec. – Dodał poważnie. Wokół nieżywego smoka, pojawiły się runy.
- Co zamierzacie z nim zrobić? – Spytał Jura.
- Rada Magów o tym zadecyduje. Wy proszę, udajcie się na wypoczynek. – Rzekł okularnik. (^^)
- Po tym wszystkim, ciężko będzie nam wypocząć. – Odpowiedział mu mag lodu.
- Racja.. w takim razie, odzyskujcie siły. – Rzekł na dowidzenia i wraz ze strażą, zniknęli. Zapadła cisza. Każdy tam z zgromadzonych, spojrzał po sobie i pierwsze co zrobili, to zabrali się za odnalezienie i przeniesienie wszystkich rannych w bezpieczne miejsce. Teraz czekało ich mnóstwo pracy w odbudowie miasta i wymazanie tak tragicznych przeżyć.





Prawie cztery strony A4!
Jestem z siebie dumna xD
I tyle mam do powiedzenia w tym temacie ;P
A! Macie taki tam rozdział na zakończenie weekendu ^^

Trzymajcie się Mordki moje kochane ;*

czwartek, 18 lipca 2013

54. Hipnoza i Acnologia.

Z tego co się dowiedziała, by dojść do gór, gdzie znajduje się siedziba gildii Black Star, musieli przejść przez miasto. Heartfillia nie wiedziała gdzie tak właściwie teraz jest. Złotooki wybrał okrężną drogę, przez las. Nie lubił rzucać się w oczy, a co więcej widok mężczyzny, ciągnącej za sobą młodą dziewczynę, nie byłby zbyt okazały.
- Możemy się na chwilę zatrzymać? Idziemy przez ten las już od jakiś trzech godzin.. – Jęczała. Zatrzymał się i ciężko westchnął, jakby ktoś zdjął mu z pleców wielki ciężar. Usiadł na pobliskim kamieniu i uwolnił dziewczynę. Sama blondwłosa nawet nie zwracała specjalnie uwagi, na czym siada. Upadła na ziemię i podparła się rękami. – Od razu lepiej.. nóg nie czuję. – Zakomunikowała i zafundowała swoim kończynom mały masaż. Co chwilę zerkała na chłopaka, który to beznamiętnie patrzył w niebo. – Nie boisz się, że ucieknę? – Spytała po chwili.
- Nie specjalnie.. – Odparł.
- Jaka jest Cattleya? – Spojrzał na nią zaskoczony. – Bardzo ją kochasz, skoro chcesz dla niej jak najlepiej.
- Po odejściu rodziców, miałem tylko ją. Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by na jej twarzy znów zawitał uśmiech. Nim rodzice odeszli bez słowa, Cat dużo się uśmiechała, była miła, pomocna.. po prostu zawsze była. A gdy zostaliśmy sami, zamknęła się w sobie. Od piętnastu lat nie widziałem jej uśmiechu. – Odpowiedział smutno ze spuszczoną głową. Poczuł czyjąś rękę na ramieniu. Stała nad nim z delikatnym uśmiechem i pełnym energii spojrzeniem.
- Nie lepiej było sprawić, by znów się uśmiechnęła?
- Próbowałem..
- Widać nieskutecznie. Zamiast myśleć o zmianie świata, trzeba było pomyśleć o swojej zmianie jak i jej. Mogłeś poszukać rodziców.
- Być może..
- Ogarnęła Cię ciemność.. – Szepnęła i znów opadła na ziemię. Teraz to ona spojrzała w niebo. Znajdowali się w lesie, jednakże przez gałęzie doskonale było widać niebieskie sklepienie.
- O czym Ty mówisz?
- Tyle rzeczy się wydarzyło, że nie myślałeś racjonalnie. Rozumiem.. jednakże teraz źle robisz. Powiedz mi.. czy Ty przez ten czas chociaż raz pomyślałeś o sobie? O swoich potrzebach, uczuciach? Wątpię. Ciągle myślisz o siostrze i o tym jak jej pomóc. Pomyśl czasem o sobie.. czasem trzeba być egoistą. – Podczas tego monologu zauważyła jak jego zachowanie się zmienia. Złote oczy, które wyrażały złość i niechęć do całego świata, teraz wyrażały smutek, niewyobrażalny. Usta, która wykrzywione były w grymasie niezadowolenia, opadły w dół. Posmutniał. Zauważyła coś jeszcze. Łzy. Przezroczyste krople spływały teraz po kościstych policzkach. Znów do niego podeszła i przytuliła. – Nie przestawaj. – Szepnęła do niego. Trwali tak kilka minut. Po tym czasie, ten odsunął ją od siebie i chwycił ją za ramiona. Uśmiechał się pod nosem.
- Dobrze to rozegrałaś.. – Usłyszała.
- Co proszę?
- Grasz na moich uczuciach. To nie fair, ale przyznam, że bardzo chwytliwe.
- Nie rozumiem..
- Ale ja tak. Zbieraj się. – Rzucił szybko i nie czekając na jej reakcję, podniósł ją mocno za łokieć i ruszyli dalej.
- Co Ty wyprawiasz?!
- Idziemy do gildii Black Star.
- Że co?!
- A to! Idziemy odzyskać klucze.
- Odzyskać.. klucze? – Powtórzyła szeptem. Złotooki zatrzymuje się i patrzy na nią z uśmiechem.
- Zrozumiałem. Ja.. nie mogę tego zrobić.. zmienić świata. Chcę chronić siostrę i być przy niej.. dlatego teraz znów potrzebuję Ciebie. Twojej pomocy. Musimy wymyślić plan, by odzyskać tamte klucze i nie doprowadzić do przebudzenia smoka. – Blondwłosa analizowała każde wypowiedziane przez niego słowo. Powoli docierało do niej to, że chłopak zmienił się. Rzuciła się mu na szyję. – C-co Ty wyprawiasz? – Był zaskoczony gestem dziewczyny. Prawda, wcześniej również go przytuliła, jednakże ten czyn doprowadził go do szybszego bicia serca. (Hah.. kolejny romans się szykuje ;P)
- Dziękuję. Idziemy. – Teraz to ona prowadziła. Ciągnęła chłopaka za sobą. Nie wiedziała dokładnie, gdzie jest siedziba, jednakże chciała jak najszybciej wyjść z tego lasu, odzyskać klucze i wrócić do domu, do przyjaciół.

- Cholera! Kiedy ten las się w końcu skończy?
- Uspokój się zapałko, dopiero weszliśmy.
- Chodzi o to, że w lesie moje zmysły szwankują. Zaraz, zaraz.. jak mnie nazwałeś?
- Zapałka.
- Ty cholerny ekshibicjonisto! – Warknął na niego różowowłosy. I już po chwili stykali się czołami.
- Co rzygaczu płomieniami? Chcesz się bić?
- No pewnie striptizerze za dychę!
- Uspokójcie się. – Podeszła do nich Szkarłatnowłosa, jednakże oni zbyt zajęci swoimi sprzeczkami, olali Tytanię. Doszło między nimi do szarpaniny, przez co i ona oberwała. Exceedy tak samo jak i najmłodsza pośród magów, Smocza Zabójczyni, przestraszyli się na ten widok. No to po nich. Przeszło im przez myśl. I tak jak się spodziewali, Scarlet wpadła w szał, przez co skutkiem były poobijane i posiniaczone twarze męskiej części drużyny.
- Przepłaszamy.. – Odezwali się. Ich spuchnięte wargi nie ułatwiały im dokładniej wymowy.
- Mogę Was uleczyć.. – Marvell podeszła do nich i nie czekając na ich reakcję, zaczęła wykonywać swoje zadanie. Twarze magów odzyskały dawny wygląd. (Yohohohohoho ^^)
- Lucy! – Zerwał się nagle Salamander i pobiegł w głąb lasu. Reszta drużyny spojrzała po sobie porozumiewawczo i pobiegli za przyjacielem.
- Natsu, co się dzieje? Wyczuwasz Lucy?
- Nie jest sama. Lucy.. czekaj na mnie. – Ostatnie zdanie dodał szeptem.

- Uhh.. daleko jeszcze? – Od kilkunastu minut blondwłosa wraz z Gale’em, wspinają się na górę.
- Jeszcze trochę. Teraz musimy być ostrożni. Ta zdrada nie może się wydać..
- Gale.. co zrobimy dalej?
- Jakoś odwrócę ich uwagę, porwę resztę kluczy i uciekniemy.
- To zbyt łatwe.
- Będzie dobrze. Obiecuję. – Odpowiedział jej z uśmiechem. Obiecuję.. To słowo odbijało się echem w jej głowie. Natsu też często używa tego słowa. Na samą myśl o różowowłosym chłopaku, uśmiechnęła się. – Pomyślałaś o kimś wyjątkowym, prawda? – Napotkała jego spojrzenie. Nie była w stanie wyczytać w tej chwili żadnych uczuć. – Szczęściarz z niego. – Dodał.
- Co masz na myśli? – Podejrzliwie zmrużyła oczy.
- Nic takiego. Chodź, jesteśmy już blisko. – Kilka minut później byli w wyznaczonym miejscu. Stali przed głównym wejściem gildii. Czarnowłosy wziął kilka głębszych oddechów i pociągnął za sobą maginię. – Wróciłem. Mam ją i klucze również. – Zakomunikował, gdy tylko pchnął wielkie drewniane drzwi. Oczy kilkudziesięciu magów spojrzało w ich stronę. Blondwłosa przybrała twarz smutnej dziewczyny.
- Wspaniale! Wspaniale! Zaprowadź ją do TEGO pokoju. – Gruby głos Mistrza gildii Black Star odbił się echem od ceglanych ścian. Złotooki zrobił jak mu kazano. Gdy tylko przekroczyli próg innego pokoju, im oczom ukazała się gigantyczna lacrima, a w niej smok. Czarny.
- Acnologia.. – Szepnęła brązowooka. Czuła jak oblewa ją zimny pot, a ręce zaczynają drżeć ze strachu. I niby ja mam go zbudzić? Bała się. Jeszcze nigdy nie była tak przerażona. W tej chwili nie myślała racjonalnie. Widok ‘zamrożonego’ smoka całkowicie ją zaćmił.
- Skoro już jesteśmy wszyscy.. – Do pomieszczenia wszedł wysoki, brązowowłosy mężczyzna. – Możemy zaczynać. – Dodał i spojrzał z uśmiechem na Heartfillię.
- Nie zrobię tego! – Krzyknęła blondwłosa, zaciskając mocno pięści.
- Nie jestem miłym facetem. – Odpowiedział jej Nakajimo, bo tak miał na imię Mistrz gildii.
- Oddaj klucze! – Blondwłosa odzyskała pewność siebie. Podeszła do bruneta i stanęła przed nim. W odpowiedzi usłyszała tylko szyderczy śmiech jego jak i reszty członków gildii. Gale przypatrywał się tej scenie z boku. Teraz albo nigdy. Dodał sobie otuchy w myślach i podbiegł do starszego, wyrywając mu tym samym klucze, a potem podbiegł do dziewczyny, chwycił ją za rękę i już mieli uciec z pomieszczenia, gdy drogę zatarasowano im przez resztę członków. Byli otoczeni. – A mówiłam? – Rzuciła do chłopaka.
- Myślałem, że się uda..
- Dobra rada.. Więcej tego nie rób. – Kilku mężczyzn zablokowało złotookiego i zaczęli okładać go pięściami. – Gale! – Krzyknęła w jego stronę. Była trzymana za ramiona przez dwóch innych.
- Z-zostawcie.. j-ją.. – Warknął zdrajca Black Star. – Puśćcie ją. – Dodaje.
- Ani nam się śni. – Odpowiada z przekąsem Mistrz i pochodzi do blondynki. – A teraz zrobisz co karzę. – Obdarzył ją zwycięskim spojrzeniem. Nie mogła nie patrzeć w jego oczy. Czuła jak powoli się w nich zatraca.
- Lucy! Nie patrz w jego oczy! – Krzyknął między kolejnymi ciosami. Nie słyszała go. Jej źrenice zwężyły się, a kolor zmatowiał. – Cholera.. za późno.. – Mężczyźni, którzy przytrzymywali maginię, teraz ją puścili. Nakajimo zaśmiał się głośno i podarował dziewczynie dwanaście złotych kluczy. Mimowolnie sięgnęła po nie i podeszła do lacrimy. Zamknęła oczy, a klucze nagle zawisły w powietrzu, nad jej głową. Zaczęły się mienić i rozświetlać ciemne pomieszczenie. – LUCY! – Krzyczał z nadzieją złotooki, że uda się mu wybudzić dziewczynę z transu. Kolejny cios w brzuch. Z ust Heartfilli wydobywały się niezrozumiałe przez nikogo słowa. Nagle wszystkie klucze złączyły się i wysłały promień światła w stronę lacrimy. Kryształ rozbił się na miliardy kawałeczków, a klucze, które to jeszcze przez chwilę unosiły się w powietrzu, rozproszyły się w różne strony świata. Blondwłosa upadła na kolana i odzyskała świadomość. Ryk smoka roznosiósł się po całym budynku gildii. Ściany zahuczały a szyby w oknach, roztrzaskały się na drobne kawałeczki.
- Acnologia.. co ja zrobiłam.. – Szepnęła niedowierzając. Z jej oczu popłynęły łzy, a całe ciało zaczęło drżeć z przerażenia.
- Lucy! – Ten głos. Wiedziała do kogo należy, jednakże była tak sparaliżowana, że nie była w stanie się odwrócić. Czuła ciepłe, silne ramiona oplatające jej ciało. Ktoś nią potrząsał, a ona nadal jak w transie patrzyła na czarnego potwora, który się jej przyglądał.
- C-co to j-jest? – Przybyli magowie Fairy Tail nie mogli uwierzyć w to, co widzą. Prócz przyspieszonych tętn zgromadzonych tam magów jak i głośnego sapania smoka, dało się również słyszeć śmiech Mistrza gildii Black Star.





Proszę o masaż, herbatę i księdza!
Nie wiem co mam myśleć o tej notce.. hmm kurczę.. ogólnie napiszę, że pisało się mi to zajebiście.. mam nadzieję, że nie pogubiliście się w faktach i tak dalej.. ^^
W razie wątpliwości, pisać.. to oczywiste, nie? xD
No i nie liczcie szybko na nowy rozdział.. chociaż weekend mam wolny od pracy, to zamierzam go dobrze wykorzystać na regenerację, bo dostaję pierdolca ;P
Nic nie ogarniam, a więc sory ^^

A i jeszcze jedno.. komary – wypierdalać!


Buźka ;*

środa, 17 lipca 2013

53. Zabójca i lacrima.

Gildia była jeszcze zamknięta. Tuż przed głównymi drzwiami nerwowo chodził Salamander. Nie spał całą noc. Świadomość, że blondwłosa została uprowadzona, nie pozwalała mu na to. Apetytu jednak nie stracił. W ręku trzymał nogę z kurczaka i dziobał ją co jakiś czas. Kwadrans później przyszła białowłosa barmanka. Uśmiechnęła się delikatnie do chłopaka i otworzyła drzwi. Po chwili zaczęli się schodzić magowie. Wszyscy znerwicowani do granic możliwości, wyczekiwali Mistrza, który to pojawił się godzinę później.
- Gdzie byłeś tak długo? – Odezwał się pierwszy z wyrzutami różowowłosy.
- Oh wybacz Natsu.. zaspałem. – Podrapał się po głowie, uśmiechając się przy tym nerwowo.
- Jak możesz spać w takiej chwili?! – Warknął. Dziadek momentalnie spoważniał.
- Wszystkim jest ciężko, ale nerwy nic tutaj nie pomogą. Wyznaczona wcześniej grupa, proszę za mną do gabinetu. Cała piątka weszła do gabinetu Mistrza. Ten zasiadł wygodnie w fotelu.
- Na co jeszcze czekamy? Co mamy zrobić? – Niecierpliwił się Dragneel. Wtem drzwi do gabinetu otworzyły się, a w nich stanęła trzyosobowa grupa, która prowadziła śledztwo.
- Gildia Black Star. Ich dokładne położenie nie jest wiadome, bo co chwilę gdzieś się przemieszczają. Ostatnio widziano ich w Crocus. – Odpowiedział od razu Redfox, nie czekając na niepotrzebne pytania. – Ich plany związane z porwaniem i mordowaniem Gwiezdnych Magów nie jest nikomu znane. – Dodał.
- No to jedziemy do Crocus. – Podsumował Fullbaster.
- Możliwe jest, że już ich tam nie ma.. nikt nie wie, gdzie mogli się teraz udać. – Wtrąciła smutno McGarden.
- Znajdziemy Lucy! – Rzucił z zapałem i chytrym uśmieszkiem Smoczy Zabójca. – Nie ma opcji, by coś mogło się nie udać.
- Może poprosimy Panią Cane o pomoc? – Spytała nieśmiało Wendy.
- Dobry pomysł. Można spróbować. – Podchwycił jej pomysł mag lodu. Zeszli na parter. Alberona jak zwykle przywłaszczyła sobie beczułkę alkoholu i smakowała jej. – Cana, czy dasz radę namierzyć Lucy? – Spytał. Ta spoważniała i odłożyła beczkę na bok. Wyjęła talię kart i z poważną miną, zaczęła je układać na stole. Każdy się niecierpliwił.
- Udaje się na zachód od Crocus. Nie wiem dokładnie dokąd. – Rzekła po chwili.
- Ruszamy. – Rzucił ochoczo Salamander i już zamierzał wyjść z gildii, jednak zostało mu to uniemożliwione przez maga lodu, który chwycił go za końcówkę szalika. – Co Ty wyprawiasz? – Warknął na niego.
- Jest bezpieczna. – Dopowiedziała magini. – Jednakże nie szukajcie gildii, bo to jakiś mężczyzna ją porwał i z nią przebywa.
- Rozumiem. Skoro wiemy, że z Lucy wszystko w porządku, ruszajcie. – Zakomunikował Mistrz. I nim ci, wyszli z gildii, drzwi otworzyły się, a w nich stanęły dwie postacie.
- Chciałabym się dołączyć. – Odezwała się pierwsza osoba. Znali ten głos.
- Pani Erza! – Krzyknęła radośnie Marvell. – Pan Jellal!
- Skąd się tu wzięliście? – Spytał Fullbaster.
- Wieści szybko się rozchodzą.. Posłaniec z Rosmery przyniósł tę wiadomość. Przybyłam tak szybko jak mogłam, gdy tylko się dowiedziałam, że Lucy została porwana. – Wytłumaczyła Scarlet. – Ruszam z Wami. Jellal.. – Tu zwróciła się w stronę niebieskowłosego. - .. Ty tutaj zostajesz. Wiedział, że kłótnia z tą kobietą nie doprowadzi do niczego dobrego, więc tylko skinął głową niezadowolony.
- Świetnie! Teraz drużyna jest w komplecie! – Salamander uśmiechnął się szeroko. – Idziemy! – Krzyknął na odchodne i wraz z przyjaciółmi udali się na stację.

U Lucy.
Była na czymś miękkim i było jej ciepło. Ostatnie wydarzenia przeleciały jej w mgnieniu oka. Wróciła do gildii, rozmawiała z Natsu, Mistrz coś chciał powiedzieć.. i tu film się jej urywa. Podciągnęła się na łokciach. Była w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Leżała na łóżku, a obok niej był mały stoliczek, na którym stała lampa, zapaliła ją i jako tako lepiej ogarnęła pokój. Wstała z łóżka i podeszła do drewnianych, niezadbanych drzwi. Chciała już dotknąć klamki, jednak okazało się, że nie ma jej w miejscu, gdzie powinna być. Była spokojna. Dotknęła drzwi i postukała w nie palcami. Usłyszała czyjeś kroki dochodzące z drugiego pomieszczenia. Odsunęła się kilka kroków w tył, a tuż przed nią w tej chwili stał chłopak, mniej więcej w jej wieku. Ostre światło, które oblewało tamtejsze pomieszczenie, raziło ją w oczy. Nie mogła dostrzec jego koloru oczu a nawet włosów.
- Długo spałaś. – Zaczął chłopak i pociągnął ją za rękę do jasnego pomieszczenia. Rzucił ją na sofę i stanął przed nią. Teraz go widziała, w całej okazałości. Czarne krótkie włosy, złote oczy, dobrze zbudowany. Skrzyżował ręce na piersiach i lustrował wzrokiem dziewczynę, która to również przyglądała się mu badawczo.
- Gdzie jestem? Kim Ty jesteś? – Spytała w końcu, ukrywając zdenerwowanie.
- Jestem Gale. Gwiezdny Zabójca, a to mój dom. – Wytłumaczył. Przysunął sobie krzesło i usiadł naprzeciw magini. Oparł łokcie na kolanach.
- Gwiezdny Zabójca? – Powtórzyła cicho. Tym razem się zdenerwowała. W sumie to nie słyszała nigdy o kimś takim, jednakże sama nazwa nie wskazuje niczego dobrego. Zwłaszcza dla niej jak i jej Duchów. – Czego o de mnie chcesz?
- W sumie to niczego konkretnego.. moja gildia chce wprowadzić w życie pewien plan.. chce zmienić świat. A Ty nam w tym pomożesz.
- Niby w jaki sposób? – Spytała podejrzliwie, mrużąc przy tym oczy.
- Twoje klucze. – Jej serce zabiło sto razy szybciej. Spojrzała na pasek i tak jak się spodziewała, nie miała przy sobie swoich przyjaciół. – I Ty sama. Jesteś najpotężniejszym magiem Gwiezdnej Energii. Masz dużą większość złotych kluczy..
- Do czego Wam one?! – Przerywa mu.
- Jak powiedziałem.. chcemy zmienić świat.
- Co Ty pieprzysz? Zmienić świat? Ja i klucze mamy w tym pomóc?
- Zebraliśmy inne złote klucze.. żaden z tamtejszych magów nie protestował.. – Rzucił, uśmiechając się przy tym psychopatycznie.
- C-czy Ty.. – Zaczęła niedowierzając własnym uszom.
- Tak. Nie bez powodu mam taki przydomek, nie?
- To dlaczego ja..?
- Jesteś nam potrzebna. I teraz wszystkie, 12 złotych kluczy jest Twoją własnością i odpowiednio je wykorzystasz.
- Po co?!
- Po to, by zacząć wszystko od nowa.. – Spojrzała na niego jak na głupka. – No dobra.. Jest lacrima, a w niej znajduje się smok, który zmieni świat. – Źrenice blondynki powiększyły się dwukrotnie.
- S-smok? – Powtórzyła drżącym głosem. – Jak?
- Mamy swoje sposoby.
- Jesteście chorzy! Wiecie do czego to może doprowadzić?!
- Wiemy, dlatego to robimy.
- Co to za smok?
- Acnologia. – Tego się obawiała. Słyszała o nim. Czarny smok, który nienawidzi ludzi. Niszczy wszystko, co spotka na swojej drodze.
- Jego nie da się oswoić. Nie powinniście tego robić. – Mówi w miarę spokojnie, jednakże w środku aż cała się trzęsie ze strachu i ze złości.
- Nie po to zachodziłem tak daleko, by teraz to wszystko rzucić!
- Ten smok zabije wszystkich! Bez wyjątku! – Krzyczy w końcu i wstaje z sofy. Złotooki robi to samo. – Nikt się nie uratuje! Nie będzie miał z nim żadnych szans, gdy tylko go spotka!
- Dlatego to Ty będziesz go kontrolować dzięki swojej magii.
- Wyście wszyscy poszaleli! Zmienić świat? Jakim cudem ma stać się on lepszy, gdy smok go zniszczy?! – Po tych słowach, zapadła między nimi cisza. Wpatrywali się w siebie niczym wygłodniałe wilki. Każdy miał swoje racje, swoje poglądy i trudno było je zmienić.
- Jutro ruszamy do mojej gildii, Black Star. Nie odwołalnie jutro zacznie się zmiana świata. – Rzekł w końcu i zaczął odchodzić.
- Masz kogoś, kogo chcesz chronić? - Gale zatrzymuje się, a Heartfillia patrzy na jego plecy. Milczy. – Skoro jest ktoś taki, powinieneś zwłaszcza pomyśleć o tej osobie. Co jeśli coś się nie uda i ją stracisz? – Chłopak prychnął pod nosem.
- Uratuję ją. Jest dla mnie wszystkim. – Odpowiada jej przez ramię.
- Ja też mam osoby, które chcę chronić. Błagam Cię..
- Robię to z myślą o niej. Cattleya.. będzie się jej lepiej żyło w nowym świecie.
- Czy Ty siebie słyszysz?! Co za życie czeka Cię w świecie, gdzie będzie panował chaos spowodowany atakiem smoka? Czy Ty nie słyszysz, co do Ciebie mówię? Ten smok zabije wszystkich. Bez wyjątku, a sam go nie pokonasz nawet jeśli zaatakuje najbliższą Ci osobę!
- Ona sama mnie o to prosiła! Ona chce, bym stał się człowiekiem, który przyczyni się do zmiany świata na lepsze.
- Nie takim kosztem! Nie życiem innych ludzi! Gdy to zrobisz, ona Cię znienawidzi! – Odwrócił się gwałtownie i podszedł do Heartfillii. Chwycił ją za nadgarstki i spojrzał groźnie w oczy.
- Nic o mnie nie wiesz, ani o mojej siostrze. – Dziewczyna syknęła z bólu, gdy tylko mocniej ścisnął jej rękę.
- Wiem jedno: jesteś największym idiotą jakiego spotkałam. – Mówi przez zęby. Zamilkł. Pociągnął ją za rękę i popchnął do pokoju, a drzwi zamknął na klucz. Ta oparła się plecami o drzwi. On zrobił to samo. – Będziesz tego żałował. Stracisz ją. – Dodała. Odszedł, a główne drzwi trzasnęły. – Idiota.. – Szepcze do siebie. Co on sobie myśli? Że gdy obudzi Acnologię, świat stanie się lepszy? Cholera! Wszyscy są w niebezpieczeństwie.. Przyjaciele.. Co robić? Nie wiedziała, która jest godzina. Prócz zaświeconej lampki, żadne światło nie przedzierało się do pokoju. Zasnęła.

Rano obudził ją intensywny zapach zmielonej zaparzonej kawy, który wdarł się do jej nozdrzy. Na stoliku stał też talerz, a na nim pieczywo i kilka dodatków.
- Zjedz. Czeka nas długa droga. – Usłyszała w progu pokoju. Czarnowłosy stał oparty o framugę i przypatrywał się jej.
- Nie zmieniłeś zdania? – Spytała z nadzieją i usiadła na skraju łóżka. Nic nie odpowiedział na to pytanie. – Nie wyglądasz na złego człowieka, ani taki nie jesteś.
- A Ty co, wróżka?
- W pewnym sensie. – Posłała mu promienny uśmiech, a potem przegryzła pieczywo. – W końcu jestem z Fairy Tail. – Dodała z dumą.
- Kończ. Im szybciej dotrzemy do siedziby, tym lepiej. – Zmienił temat. – Mój Mistrz nie lubi, gdy ktoś się spóźnia. – Podszedł do magini i związał jej ręce. – To na wszelki wypadek, byś nie uciekła. Będę miał Cię na oku. – Wytłumaczył.
- A-ale..
- Nie mów nic niepotrzebnego. Idziemy. – Pociągnął ją za łokieć. Nim wyszli z domku, porwał pęk kluczy blondwłosej ze stołu. Wyszli. W ciszy udali się w stronę wysokich gór.




Ciaossu! ^^
No to w przyszłym rozdziale się zacznie coś dziać ^^
W głowie jednak inaczej mi ten pomysł wyglądał.. cóż.. mam nadzieję, że się Wam spodoba co wymyśliłam.. a obiecuję, że emocji nie zabraknie ;)
Co więcej.. na pewno ucieszyliście się z powrotu Tytanii xD
No nic.. kolejny rozdział powinien pojawić się w ciągu najbliższych kilku dni.. tzn.. postaram się go napisać ;P

Buziaki Mordki moje! ;*

poniedziałek, 15 lipca 2013

52. Podróże i zniknięcia.

Na dworze było już ciemno. Gwiazdy mieniły się na granatowym niebie. On nie zwracał na to uwagi. Przepełniony był myślami o pewnej szkarłatnowłosej dziewczynie, która ni stąd ni zowąd zniknęła, a co więcej, ONI nie chcieli mu wyjawić gdzie teraz jest. Odczuwał pustkę, smutek. Pragnął ją zobaczyć, być przy niej.. w końcu to dla niej wstąpił do gildii. Chciał ją mieć przy sobie. Uświadomił sobie, jak bardzo zawładnęła jego sercem. Jej oczy, uśmiech, nos, włosy, głos, charakter, siła i co ważniejsze.. uczucia, jakimi darzyła innych ludzi. Wszystko to w niej kochał. Nie mógł zmarnować szansy nie bycia przy niej. Postanowił działać. Zacisnął mocniej pięści i ruszył w stronę mieszkania, który to od dłuższego czasu wynajmuje. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i ruszył na stację. Teraz postawił sobie jeden cel: odnaleźć ją. Nie ważne ile mu to zajmie, ile świata będzie musiał zwiedzić, ile miejsc przeszukać, odnajdzie ją. Na pewno. Poruszy niebo i ziemię dla niej.

- Jak myślicie.. co teraz zrobi? – Zaczęła blondynka, która bawiła się słomką.
- Kto? – Zainteresował się mag lodu.
- Jellal. Jest zły. Ukryliśmy miejsce, gdzie teraz jest. – Wyszeptała.
- Sama powiedziałaś, by tak zrobić. – Przypomniał jej.
- Wiem.. – Westchnęła. – Oby nie zrobił niczego głupiego.. Wiecie.. ja chyba też muszę na chwilę zniknąć. – Dodała po chwili. Salamander, Happy oraz mag lodu spojrzeli na nią zaskoczeni. – Chcę odwiedzić ojca.. w końcu nie widzieliśmy się tyle miesięcy.. – Uspokoiła ich szybko.
- Chcesz jechać sama? – Spytał Fullbaster.
- Tak. Potrzebuję trochę wytchnienia. Postaram się wrócić jak najszybciej. – Uśmiechnęła się delikatnie do magów. Dragneel nic nie mówił. Przypatrywał się jej z poważną miną. – Idę do domu. Jutro wyjeżdżam. Nie wiem, kiedy się zobaczymy, więc dozobaczenia. – Rzekła na odchodne i wyszła z gildii. Różowowłosy ruszył za nią,
- Hej, Lucy? – Dogonił ją po chwili i chwycił za rękę. Spojrzała mu w oczy. Był smutny.
- Co się stało? – Spytała z przejęciem.
- Znowu mnie zostawiasz. – Dzięki tym słowom, poczuła jak jej serce przyspiesza.
- Wybacz Natsu.. chętnie zaproponowałabym Wam wszystkim, byście ze mną pojechali, jednakże Wy również macie własne sprawy.. zobaczymy się za niedługo. Obiecuję. – Uśmiechnęła się do niego czule i przytuliła go. Odwzajemnił gest. Trwali tak kilka minut, może nawet więcej, ale tego im brakowało. Tej bliskości.
- Kocham Cię.. – Wyszeptał jej do ucha, po czym ucałował jej czoło i odszedł.
- Wiem to. – Odpowiedziała z uśmiechem do oddalającego się chłopaka.

Następnego ranka spakowana ruszyła w stronę stacji. Pociąg do miejsca, do którego teraz zmierzała, właśnie przyjechał. Zajęła miejsce przy oknie i od razu pogrążyła się w zadumie. Kilka godzin później witała się z wszystkimi pracownikami w posiadłości. Jude bardzo ucieszył się na widok córki, w sumie nie tylko on, bo i blondynka nie posiadała się ze szczęścia, widząc zdrowego rodzica. Z tego co się dowiedziała, Makki i jego ojciec są teraz ich sąsiadami. Nishimori każdego dnia odwiedzają jej ojca i razem spędzają chwile.
- Lucy! – Usłyszała nagle. Odwróciła się gwałtownie i od razu rozpoznała te zielone oczy i orzechowe włosy, które w ostatnim czasie urosły. Grzywka zasłaniała mu trochę oczy, ale i tak wszędzie by go poznała. Nim ta zdążyła się odezwać, była zgniatana w silnych ramionach młodszego przyjaciela. – Tak się cieszę, że Cię w końcu widzę. Tyle czasu Cię nie było.. co się działo? – Zaczął, nie puszczając jej.
- Ciebie też miło widzieć Makki. Dzień dobry Panu. – Rzekła z uśmiechem przez ramię do starszego mężczyzny.
- Witaj Lucy. – Odpowiedział jej i podszedł do Pana domu.
- Ehh.. no to dzisiaj chyba się nią nie nacieszę. – Westchnął ze smutkiem Heartfillia, wskazując palcem na zielonookiego.
- Odbijesz to sobie. – Poklepał go przyjacielsko po ramieniu.
- Mam nadzieję, że szybko mnie nie opuści.. – Uśmiechnął się do siebie, a po chwili wraz z starszym Nishimori udał się do gabinetu na pogaduchy.
- No to opowiadaj co się u Ciebie działo. – Zaczął uradowany chłopak, ciągnąc za sobą dziewczynę na dwór. Usiedli w ogrodzie między cieniami drzew. Lekki wiatr rozwiewał ich włosy. Bawił się nimi.
- Wiele rzeczy Makki.. ale koniec końców wszystko dobrze się skończyło.. – Zaśmiała się i po chwili rozpoczęła swoje opowiadanie co się działo w ciągu ostatnich miesięcy. Źrenice chłopaka z minuty na minutę powiększały się. Nie krył zaskoczenia, ile ta dziewczyna przeszła w tak krótkim czasie. Był też zły na siebie, że nie mógł być przy niej. – Nie rób takiej miny. – Szturchnęła go w bok, widząc jego smętny wzrok. – Było minęło.. a teraz.. – Westchnęła i spojrzała w niebo. – A teraz będzie tylko lepiej. – Położyła się wygodnie na zielonej trawie, a ręce podłożyła pod głowę. – Jestem tego pewna. – Dodała.
- Może powinienem jechać z Tobą do Magnolii i tam zostać? – Po tym pytaniu, zerwała się znów do pozycji siedzącej.
- Po co? – Zdziwiła się. – Nic złego się mi tam nie dzieje.
- A jeśli coś się stanie?
- No weź przestań. Jest dużą dziewczynką i nie potrzebuję niani.
- Nie chcę być Twoją niańką, tylko..
- Nie kończ! – Krzyknęła. – Okej? – Szepnęła. Między nimi zapadła cisza. – Chodź, nazbieramy owoców. – Zaproponowała po chwili. Wstała z trawy, otrzepała się i ruszyła w głąb sadu, a tuż za nią wlókł się Nishimori.

W gildii. Wieczór.
- Raaaaany, jakie nudy bez Lucy. – Marudził różowowłosy, który opierał swoją głowę o blat i smętnie patrzył w stronę drzwi wejściowych z nadzieją, że za chwilę pojawi się w nich Ona.
- Oj Natsu.. ale Cię wzięło.. – Rzuciła z uśmieszkiem starsza Strauss. – Idź na jakąś misję, czy coś. – Dodała później.
- Bez Lucy będzie nudno. – Burknął.
- No to musisz wytrzymać, dopóki nie wróci. – I zniknęła w kantorku.
- Yo! – Przywitał się z nim młody Dreyar, klepiąc go przyjacielsko po plecach. – Coś taki markotny? – Widząc, że chłopak nie pali się, by mu odpowiedzieć, zaśmiał się cicho. – Kobieta? – Dragneel wzdrygnął się. – Nawet wiem jaka.. Blondynka, brązowe oczy, fajne ciałko..
- Lepiej nie kończ. – Warknął, prostując się i patrząc na niego groźnie.
- Jasne, jasne.. – Uśmiechnął się. – Świetna z niej dziewczyna. – Dodał po chwili.
- Mówiłem, abyś nie kończył.
- Zazdrosny?
- Spadaj. Uczep się kogoś innego, okej?
- No już już.. nie denerwuj się.

Dwa tygodnie później. Gildia Fairy Tail.
- Ludzie! Ludzie! Ludzie! – Do budynku wpadł zdyszany Elfman, zwracając przy tym uwagę wszystkich tam zgromadzonych.
- Co jest? Pali się, czy jak? – Z obojętną miną podszedł do niego Redfox. – Salamandrze, coś wywojował? – Zwrócił się z uśmieszkiem do różowowłosego.
- Nic. – Warknął.
- Nie o to chodzi.. przynoszę wieści. – Kontynuował spokojniej Strauss.
- Wieści? – Powtórzyła Mirajane.
- Dziwne rzeczy się dzieją.. – Zaczął chaotycznie.
- Konkretniej.. – Ponaglił go młody Dreyar.
- Magowie Gwiezdnej Energii.. znikają.. – Te informacje wystarczyły im, by bicie ich serc przyspieszyło gwałtownie. W ich głowach pojawiła się jedna osoba: Lucy. Ich towarzyszka, członek rodziny.
- P-powiedz coś więcej. – Ciszę przerwał zdenerwowany Fullbaster.
- Ci magowie.. oni zostają porywani i zabijani. Gdy ktoś znajduje ich ciała, nie ma przy nich ich kluczy.
- Mam nadzieję, że nie dopadli jeszcze Lucy.. – Rzuca przestraszona białowłosa.
- Cholera! Musimy ją poszukać! – Proponuje Salamander pełen determinacji.
- Kogo poszukać? – W progu gildii pojawia się temat ich rozmowy. Magom spada kamień z serca.
- Lucy! – Smoczy Zabójca rzuca się w stronę dziewczyny i mocno ją do siebie przytula.
- N-natsu? – Zdziwiona blondynka oddaje gest. – Aż tak się stęskniłeś? – Chłopak odsuwa się od niej, ale nie puszcza jej ręki. Boi się o nią, że ktoś mu ją zabierze, że znów zniknie mu z oczu. Tym razem mógłby jej już nie odzyskać. Na samą myśl, ściska mocniej jej drobną dłoń. – Coś się stało? – Pyta zdezorientowana i przerażona widokiem magów, którzy na nią patrzą.
- Nie.. i miejmy nadzieję, że nic się nie stanie. – Rzuca Mistrz, który pojawia się ni stąd ni zowąd.
- A możecie mi wytłumaczyć, czemu tak się zachowujecie? – Pyta już na skraju cierpliwości i chce wyrwać dłoń z uścisku, jednak Dragneel jej na to nie pozwala.
- Tu chodzi o Ciebie Lucy. – Mówi staruszek. – Teraz najważniejsze jest, byś była bezpieczna.
- Ale o co do cholery chodzi?! – Wścieka się i wyrywa się z mocnego uścisku chłopaka, aż coś strzyka w kończynie. Staje przed Mistrzem i patrzy na niego zdenerwowana i pełna niewiedzy. Staruszek już otwiera usta, by coś powiedzieć, jednak w gildii słychać głośny huk, a po chwili wszyscy padają na ziemię nieprzytomni.
Budzą się po kilku godzinach. Każdy z obecnych patrzy na siebie niemrawo i sprawdza, czy ktoś nie odniósł jakiś ran. Wszystko jest w porządku. Wszyscy są bezpieczni. Nie.. nie wszyscy..
- Lucy! – Wydziera się Salamander. Jego głos od razu rozbrzmiewa w głowach półprzytomnych magów i momentalnie odzyskują rozum. Zdezorientowany i zdenerwowany chłopak rozgląda się po pomieszczeniu. Nigdzie jej nie widzi. Wybiega na zewnątrz. Żadnego zapachu, żadnej wskazówki. Z bezradności upada na kolana. W kącikach oczu pojawiają się łzy. – Lucy.. – Szepcze załamany. Stracił ją. Na dobre. Słone łzy kropla po kropli płyną po policzkach i roztrzaskują się na betonowej posadzce.
- Natsu.. – Podchodzi do niego białowłosa. Jej policzki są mokre od łez. – Ona na pewno żyje.. Jeszcze mamy szansę. – Stara się go pocieszyć. Dotyka jego ramienia. Cała gildia pogrąża się w smutku.
- Jutro z rana zarządzam naradę u mnie w gabinecie. Natsu, Gray, Wendy, Carla, Happy macie być obowiązkowo. Gajeel, Lily, Levy, wy do tego czasu wyruszcie i zbierzcie informacje na temat porywania Gwiezdnych Magów. Każda wskazówka będzie bardzo pomocna w odnalezieniu Lucy. – Informuje staruszek i znika w swoim gabinecie.
- Do tego czasu mogą ją zabić! – Krzyczy Dragneel.
- Natsu ma rację.. nie możemy zwlekać! – Popiera go mag lodu.
- Macie jakieś poszlaki? – Pyta Dreyar. Cisza. – Wiecie gdzie ją szukać? – Żadnej odpowiedzi. – A więc bądźcie cicho i czekajcie na wieści. Gajeel, poradzisz sobie? – Zwraca się do czarnowłosego.
- Jasne. – Prycha i wraz z ‘ekipą’ wychodzi z gildii.



Yo Cukiereczki moje! ;*
No widzicie jak szybko do Was wróciłam?
Yeeee i teraz możliwe, że będę dodawać częściej rozdziały ^^
Cieszycie się prawda? No pewnie, że tak! xD
Pod ostatnią notką tylko utwierdziliście mnie w tym przekonaniu z czego bardzo, ale to bardzo się cieszę ^^ nikt mnie tak wcześniej nie podbudował jak Wy ;D
Kocham Was!
Buziam każdego z osobna ;*

<3

piątek, 12 lipca 2013

51. Szkarłat i sens.

Ochronne płaszcze, które na sobie mieli, działały jak trzeba. Krople deszczu odbijały się od materiału. Będąc już w ‘ciemnej’ strefie, natknęli się na ruiny domów. Przemierzali wzdłuż uliczki. Scarlet jako pierwsza ogarniała każdy kąt tej strefy. Jej serce ściskało się z bólu, widząc ten obraz. Na końcu uliczki znaleźli ocalały jeden, w dość dobrym stanie, dom. Wokoło było cicho. Byli pewni, iż oprócz nich, nie ma tu już nikogo. Gdy tylko szkarłatnowłosa przekroczyła próg domu, napotkała tuż przed nosem ostrze. Przyjaciele stojący za nią zamarli. Tuż przed nimi stało kilkoro ludzi, a na czele ich stała kobieta. Dużo starsza od nich. Miała średniej długości włosy. Przez ciemność jaka tam panowała, nie mogli odgadnąć prawdziwego koloru jej włosów. Kobieta końcówką ostrza, zsunęła kaptur z głowy Tytanii, a po chwili, opuściła broń. W pomieszczeniu rozbłysnęło światło, a Scarlet poczuła mocny uścisk i nieznane dla niej ciepło. Przyjaciele stojąc z tyłu byli zaskoczeni wyczynem nieznanej kobiety. Chociaż jakby uważnej się przyjrzeć, można było dostrzec kilka podobnych cech. Między innymi włosy. Szkarłat. Czy to możliwe? – Przeszło przez myśl blondynce, która ściągnęła kaptur, tak samo jak reszta towarzyszy.
- Moja córeczka.. – Usłyszeli szczęśliwy głos kobiety. Zamarli. Gdy ta odsunęła się od dziewczyny, napotkała jej zaskoczone spojrzenie. Była blada niczym ściana, a jej wargi drgały. – Wszędzie Cię poznam. – Dodała kobieta z uśmiechem. Jej głos był delikatny jak aksamit. (No wiem.. dziwne porównanie, ale niech będzie xD) Można byłoby słuchać jej godzinami. Miała lekko zaróżowione policzki, po których płynęły łzy. Łzy szczęścia. Jej szkarłatne włosy opadały kaskadą za ramiona, a grzywka była zaczesana na lewą stronę. Heartfillia patrząc na nią, uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Ile by dała, żeby znowu zobaczyć swoją matkę.
- Mama? – Wyszeptała po długiej ciszy szkarłatnowłosa i sama po chwili rzuciła się na szyję rodzicielki, płacząc ze szczęścia.

Po uściskach, starsza Scarlet z uśmiechem przywitała przyjaciół swojej córki i ugościła ich w prowizorycznym salonie.
- Skąd się tu wzięliście? – Spytała.
- Wykonywaliśmy misję. Mieliśmy pokonać harpie i karkinosa. Voila’, udało się nam. – Wytłumaczyła blondwłosa.
- Podobno jakaś organizacja poprosiła nas o pomoc.. – Dopowiedział Fullbaster.
- To my jesteśmy tą organizacją. – Odpowiedziała Scarlet. Źrenice magów powiększyły się dwukrotnie, oprócz Tytanii. Ta siedziała z założonymi na piersiach rękoma i patrzyła na swoją matkę poważnie. – Czemu się mi tak przyglądasz? – Uśmiechnęła się do niej czule.
- Myślałam, że nie żyjecie.. – Zaczęła niepewnie. – Dlaczego nie daliście przez te wszystkie lata żadnego znaku życia? – Kontynuowała już z wyrzutami.
- Wybacz nam Erzo.. my dużo słyszeliśmy o Najsilniejszej Kobiecie zwanej Tytanią. Dobrze wiedzieliśmy, że to Ty.. zdobyłaś przyjaciół, wstąpiłaś do gildii. My nie chcieliśmy tego niszczyć. – Odpowiedziała ze smutkiem. Magini milczała. Przypatrywała się matce – Reinie, oraz młodszemu bratu Letowi, który ma dopiero siedemnaście lat, ale jego męskie rysy, nie wskazują na to iż ma tyle. Miał kruczo-czarne włosy i brązowe oczy. (Ciacho! ^^) Jak się dowiedziała, ojciec zmarł kilka lat temu, a jej matka jest przywódcą organizacji ‘Tytani’. (Nie kojarzcie tej nazwy czasem z popularnym anime, tylko z tym, że to wzięło się od przydomku Erzy ;D)
- To była chyba najgłupsza rzecz jaką Pani zrobiła! – Odezwała się lekko zdenerwowana Heartfillia. – Erza przez te wszystkie lata myślała o swojej rodzinie. Myślała, że nie żyjecie!
- Lucy, nie wtrącaj się. – Uspokoił ją Fullbaster. – To nie nasza sprawa..
- No właśnie, że nasza! – Warknęła na niego. – Erza to nasza przyjaciółka do jasnej cholery!
- Lucy.. – Odezwała się cicho Tytania. Ta jednak jej nie usłyszała, bo nadal robiła wyrzuty jej rodzicielce. – Lucy. – Rzekła już pewniej i dotknęła jej ramienia. Uspokoiła się i spojrzała na przyjaciółkę. – Dziękuję, że się martwisz, ale Gray ma racje, to moja sprawa, mój problem. – Uśmiechnęła się delikatnie do blondynki. A ta zaś raźnym krokiem ruszyła w kierunku drzwi, zabierając ze sobą płaszcz. Drzwi trzasnęły.
- Przepraszamy za nią.. – Zaczął mag lodu.
- Nic się nie stało. – Odpowiedziała Reina z uśmiechem.
- Lucy jest bardzo uczulona na temat rodziny.. Jej matka zmarła, gdy była mała. Była do niej bardzo przywiązana.
- Rozumiem.. – Westchnęła.
- Pójdę do niej. – Odezwał się Salamander po raz pierwszy odkąd weszli do domu. Ze zmartwieniem, ruszył za Heartfillią. Zastał ją niedaleko za budynkiem. Opierała się o drzewo wiśni i patrzyła ze smutkiem w niebo. Nie przeszkadzały jej nawet krople deszczu, które przedzierały się przez gałęzie drzew. W ciszy stanął obok niej i również oparł się o drzewo.
- Dziękuję. – Szepnęła.
- Za co? – Spytał, nie urzekając ją spojrzeniem.
- Za to, że o nic nie pytasz, nie prawisz morałów i w ogóle.
- Nie muszę. Milczenie jest dużo lepsze.
- Prawda.. – Blondwłosa usiadła na trawie (miała płaszcz, więc żeby nie było, tyłek będzie miała suchy ;P). Dragneel uczynił to samo.

Wieczorem wszyscy zasiedli wspólnie do kolacji. W ciszy spożywali posiłek. Atmosfera była napięta.
- Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. – Odezwała się po chwili blondwłosa.
- Rozumiem, nie mam żalu. – Uśmiechnęła się starsza Scarlet. – Bardzo Wam dziękuję, że wykonaliście tą misję i pokonaliście potwory. Mimo, iż my też jesteśmy magami, powinniśmy chronić tę wioskę, ale nie daliśmy rady.
- Pani Reino, to dla nas żaden problem. Z gorszymi stworzeniami sobie radziliśmy. – Rzekł Fullbaster.
- Proszę, mówcie mi po prostu Reina. Nasza organizacja posiada tylko pięciu członków, na której czele jestem ja. Po mojej śmierci odziedziczy ją Let. – Uśmiecha się do syna, który od czasu przybycia magów z Fairy Tail, nic nie powiedział, ani nawet nie uśmiechnął się. Nawet w tej chwili, nie odwzajemnia gestu matki. – Cieszę się, że Erza znalazła takich przyjaciół.
- Aye! – Wtóruje Happy i Natsu z uśmiechem.
- Powinniśmy się zbierać. – Komunikuje mag lodu. Wróżki wstają od stołu i zakładają płaszcze. Gdy jednak już zbliżają się do drzwi, Tytania zatrzymuje się.
- Co jest Erza? – Pyta Salamander. Scarlet odwraca się do rodziny i patrzy na nich poważnie, po czym znów odwraca wzrok w stronę przyjaciół.
- Nie mogę. – Szepcze. – Nie mogę ich opuścić. – Kontynuuje. Po policzkach płyną pierwsze łzy. Przygryza dolną wargę i wyczekująco patrzy na drużynę.
- Co Ty mówisz?! – Krzyczą wspólnie Dragneel, Fullbaster i Happy.
- Zostaję tutaj. Z nimi. – Chlipie.
- Rozumiem. – Odzywa się magini Gwiezdnej Energii.
- Erza, nie możesz zostawić swoich przyjaciół! – Wtrąca się matka.
- Wiem, że to nie jest w stylu maga Fairy Tail, ale chcę nacieszyć się moją rodziną. – Tłumaczy przyjaciołom.
- Erza, nie możesz! – Krzyczy Salamander.
- Natsu, dość. – Uspokaja go Heartfillia i chwyta go za rękę. – Wyruszamy. – Dodaje i wyciąga z domu Smoczego Zabójcę oraz maga lodu. Happy własnymi siłami wylatuje za nimi. – Nie zapomnij o nas i wpadaj do nas czasami. – Uśmiecha się, nim zatrzaskuje za sobą drzwi oraz na odchodne żegna się słynnym gestem Fairy Tail. – Dziękujemy za wszystko. – Dodaje i po chwili drzwi zamykają się. Magini puszcza zdezorientowanych chłopaków i rusza w stronę stacji.

- Co miało być?! – Denerwuje się Dragneel, gdy już prawie docierają do gildii Fairy Tail w Magnolii. Blondwłosa całą drogę pociągiem patrzyła przez okno, nie odzywała się. W sumie żadne z magów nie wymieniło między sobą żadnego słowa. – Mogliśmy ją siłą stamtąd wziąć! – Kontynuował zbulwersowany. Nawet teraz Heartfillia szła cicho z przodu.
- Daj już spokój Natsu. – Odzywa się Fullbaster z rękoma w kieszeniach. – Lucy również to przeżywa. – Dodaje ciszej.
- No jakoś mnie się nie wydaje! Gdyby tak było, nie pozwoliłaby jej tam zostać! – Wydziera się.
- Już za późno. Stało się. – Mówi mag lodu. Nagle Heartfillia zatrzymuje się, a męska część drużyny robi to samo.
- Jesteście egoistami. – Rzuca, nie odwracając się do nich. – Gdybyśmy zaczęli robić scenę, by z nami wracała, jak myślicie, by się poczuła? Gdyby zostawiła teraz rodzinę, która okazało się, że żyje, bylibyście w stanie oglądać jej smutną twarz każdego dnia? – Dodała. – To była jej decyzja, uszanujcie to. W końcu to.. Wasza przyjaciółka, prawda? – Odwróciła się do nich i dopiero teraz byli w stanie zauważyć mokre od łez policzki i zaczerwienione oczy. Ona cierpi najbardziej. – Przeszło magom przez myśl, widząc stan blondwłosej. Powolnym krokiem podeszli do niej i objęli ją. (Awwww *.*) Heartfillia rozkleiła się na nowo. Nawet po policzkach Natsu i Graya, popłynęły łzy. Happy zaś wylewał z siebie łzy strumieniami. Kwadrans zajęło im dochodzenie do siebie.
- Co powiemy w gildii? – Spytał po chwili mag lodu, gdy już byli przed budynkiem.
- Powiemy, że Erza znalazła sens swojego życia i tam została. – Odpowiedziała magini. – Nie zdradzajmy im, gdzie teraz jest. A zwłaszcza Jellal’owi. Ona.. nie chciałaby tego. – Dodała i weszli pewnie do środka.
- Witajcie! – Krzyknęła uśmiechnięta Mirajane w ich stronę. Reszta magów również się przywitała.
- Gdzie zgubiliście Erzę? – Spytał młody Dreyar, który jak praktycznie większość magów, sączył wysokoprocentowy trunek. Szepty ustały. Teraz kilkadziesiąt par oczu wpatrywały się wyczekująco w przybyłych magów. Do niepełnej drużyny podszedł zmartwiony Fernandes. Ehh.. no gorzej być nie mogło. – Pomyślała blondwłosa i delikatnym uśmiechem starała się uspokoić resztę, a zwłaszcza niebieskowłosego.
- Gdzie Ona jest? – Wyszeptał z lekkim zdenerwowaniem. Znał ją dobrze i wiedział, że nic nie się jej nie stało, jednak jej nieobecność napełniła go strachem i smutkiem. Cisza panująca między nimi była nie do zniesienia. – Gdzie jest Erza? – Powtórzył i chwycił Heartfillię za ramiona. – Proszę, powiedz że nic jej się nie stało. – Dodał ciszej. Magini dobrze wiedziała, co chciała powiedzieć, więc dlaczego nie mogło jej to przejść przez gardło? Nie zapowiadało się też, że reszta drużyną ją w tym wyręczy.
- Nic jej nie jest. – Wykrztusiła wreszcie. Zauważyła ulgę malującą się na twarzy niebieskowłosego. Jednak widziała, że to nadal za mało. – Erza znalazła coś, czego jej przez wiele lat brakowało. Została tam, gdzie znalazła sens życia. – Dodała.
- Tam? – Ciągnął Fernandes. – To znaczy, gdzie? Gdzie Ona jest? – Niecierpliwił się. – Na litość Boską! Powiedz! – Zaczął szarpać maginię, aż ta syknęła. Różowowłosy zainterweniował.
- Wystarczy. – Rzucił Smoczy Zabójca, tuląc do siebie blondynkę. Niebieskowłosy posłał im spojrzenie pełne niezrozumienia i smutku, po czym minął ich bez słowa, wyszedł z gildii, trzaskając mocno drzwiami i ruszył w nieznanym nikomu kierunku.




No i proszę bardzo Mordeczki moje!
Upragniony rozdział jest skończony. To dziwne, bo mimo iż jest popołudnie, wróciłam wcześniej z pracy, czuję się mega senna, ale napisałam notkę.
Jestem z siebie dumna ^^
Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo mówiłam że będzie zaskoczenie i kilka niespodziewanych obrotów spraw ;)
No przynajmniej coś się dzieje i nie wieje nudą xD bo nie chcę stracić moich kochanych czytelników przez denne i nic nie dziejące się rozdziały..
No to wyczekujcie kolejnego rozdziału! Może pojawi się on jeszcze jutro lub w niedzielę.. się okaże jak to będzie z czasem ^^
W każdym razie, bardzo chcę Wam podziękować za przemiłe komentarze pod postem ‘Zawieszam!’.. Rany.. no nawet gdy pracuję po 13 godzin i czytając Wasze komentarze, od razu mam siły i motywację, by coś dla Was napisać, nawet wtedy gdy jest mega zmęczona i czuję się jak zmięta stówka ;*
Bóg Wam zapłać za wsparcie! ;3

Kocham Was wszystkich! <3 ;*

czwartek, 11 lipca 2013

Zawieszam!

Yohohohohohohoho! Mam Was! xD
Pewnie wszystkim (albo i nie) przeszło przez myśl: 'nosz kurwa, następny blog zawieszony' lub coś w ten deseń..
Ale nie.. ja NIE ZAWIESZAM! Chcę tylko Was poinformować, że niestety mam teraz mniej czasu, gdyż pracuję od godziny 5.30 do 18, a więc zrozumcie, że gdy przyjeżdżam nie mam siły się nawet umyć, a co dopiero coś napisać, ale spoko spoko.. będę się starać przez weekendy coś skrobać.. a za tydzień, góra dwa, będę pracować tylko po 8 godzin, a więc równa się z tym, że będę mieć więcej czasu by napisać jakąś nową notkę.
No to chyba tyle.. aa.. i błagam.. nie chcę od nikogo czasem wpierdol, żeby nie było.. haha xD

Kolejna notka albo jutro albo w sobotę albo w niedzielę (to już na bank) ^^
Trzymajcie się Mordki moje Kochane, niepowtarzalne!
Udanych wakacji ;D
Nie spijcie się, nie zachodźcie w ciąże ani nic w tym stylu.. ;P

Ciaooo mi amore! ;*

sobota, 6 lipca 2013

50. Harpie i karkinos.

- Erza, wszystko w porządku? – Blondwłosa podeszła do przyjaciółki i pomogła jej wstać. Z domów niepewnie zaczęli wychodzić ludzie, którzy ucieszyli się na widok magów. Podeszła do nich kobieta i z serdecznym uśmiechem, zaprosiła magów do siebie. Dom, w którym mieszkała był mały, ale przytulny. Opatrzyła rany Tytanii i nakazała jej przez jakiś czas leżeć.
- Tak się cieszymy, że ktoś pomoże nam w końcu z tymi potworami. – Kobieta podała każdemu z magów kubek z gorącym napojem, a sama usiadła w jednym z foteli. – Tym razem obyło się bez porwań. – Kobieta westchnęła.
- Bez porwań? – Powtórzyła blondwłosa.
- Harpie porywają nasz dzieci. – Odpowiedziała jej.
- Czy Pani dzieci również porwano? – Dopytywała się.
- Niestety tak. W sumie to i tak dzisiaj było wiele szczęścia. Na ogół jest ich o wiele więcej.
- Niech się Pani nie martwi. Uratujemy dzieci. – Rzekł optymistycznie Dragneel, uśmiechając się szeroko.
- Jesteście z Fairy Tail. Wierzę Wam. – Uśmiechnęła się ciepło do magów. – Jestem Mairu. Samotnie wychowuję siedmioletniego syna, który został niedawno porwany.
- Dobrze Pani to znosi. – Zauważył mag lodu.
- Mówcie mi po imieniu. – Poprosiła. – Ryousuke jest silnym chłopcem. Dużo mi pomaga w domu. Martwię się o niego, jednak wiem, że potrafi o siebie zadbać i nic mu się nie stanie.
- Dobrze jest mieć takiego syna. – Skwitowała blondwłosa.
- Oczywiście. Jestem z niego bardzo dumna.
- Ciekawe kiedy wrócą? – Zastanawiał się Salamander.
- Cierpliwości. – Uspokoiła go Scarlet.
- Zostańcie tutaj jak długo tylko będzie trzeba. – Rzekła kobieta. – Zrobię coś do jedzenia. – Zakomunikowała i udała się do innego pomieszczenia, zostawiając magów samych.
- Zgłodniałem.. – Westchnął Salamander łapiąc się za brzuch, z którego to wydobył się charakterystyczny odgłos.
- Natsu, opanuj się.. – Skarciła go blondwłosa.
- Ale ja jestem głodny. – Rozpaczał. Heartfillia chwyciła się za skroń i ciężko westchnęła. Po kilkunastu minutach na stole pojawił się poczęstunek dla magów. Różowowłosy jako pierwszy wraz z Happym rzucili się łapczywie w stronę stołu.
- Czy harpie wrócą? – Spytał po chwili Fullbaster.
- Z pewnością. Wiedzą, że mają teraz wrogów, więc na pewno przybędą w większym gronie. – Odpowiedziała Mairu. – Podporządkowały sobie karkinosa, a on wcale nie jest taki słaby.
- Damy radę. Jesteśmy Fairy Tail. – Rzucił dumnie i pewnie różowowłosy.
- Aye! – Zawtórował mu Exceed.

Pół godziny później, gdy najsilniejsza drużyna odpoczywała, usłyszeli przeraźliwy chichot latających stworzeń oraz coraz bardziej to nasilające się trzęsienie ziemi. Magowie bez zastanowienia wybiegli z domku i stanęli przed wrogiem w pozycji bojowej. Tym razem ilość harpii przekraczała setkę. Jasne jak do tej pory niebo zostało zasłonięte przez kobiety-ptaki. Na czele nich stanęła jedna, wyróżniająca się tylko kolorem skrzydeł, harpia.
- Zbroja Niebiańskiego Koła! – Tytania zmieniła wystrój. W rękach dzierżyła dwa miecze.
- Ej, Erza! W tej zbroi odbierzesz nam całą zabawę! – Zbulwersował się Dragneel. Ta tylko uśmiechnęła się pod nosem.
- Dobra.. to ja zgarniam trzydzieści. – Zakomunikowała. Przed Scarlet pojawiło się dwadzieścia osiem mieczy, skierowane w stronę wroga.
- To rozumiem.. to ja też biorę trzydzieści. – Rzekł uśmiechnięty Salamander.
- Ja też! – Dołączył się szybko mag lodu.
- Ej! To nie fair! – Wtrąciła blondynka. Czemu ja mam mniej? – Spojrzała z wyrzutem na przyjaciół. A oni zdziwieni jej zachowaniem, spojrzeli po sobie.
- Zróbmy tak: my zajmiemy się harpiami a Ty karkinosem. – Zaproponowała Tytania.
- Okej.. niech Wam będzie. – Skapitulowała. – Happy, podrzucisz mnie do niego? – Spojrzała błagalnie na kotka, a ten zaś spojrzał na różowowłosego przyjaciela.
- Leć z Lucy. Dam sobie radę. – Uśmiechnął się szeroko do Exceeda i po chwili jego ogonek owinął się wokół ciała blondynki i ruszyli w przeciwnym kierunku, w stronę wielkiego kraba. – Zaczynamy zabawę. – Dodał z uśmiechem. W stronę Smoczego Zabójcy ruszyła horda kilkudziestu harpii. – Szkarłatny Lotos: Pięść Ognistego Smoka! – Pięści zapaliły się, a grad ciosów został celnie wymierzony w kreatury. Padały jedna po drugiej. Gdy już myślał, że pokonał swoją ‘część’, stworzenia na nowo powstały i z uśmiechem przypatrywały się mu. Wszystkie naraz zaatakowały różowowłosego, śmiejąc się szaleńczo.
- Natsu! – Krzyknął mag lodu, widząc przyjaciela w tarapatach. Sam nie był w najlepszej sytuacji. Lodowym toporem starał się zranić harpie, które to atakowały go pojedynczo. Z marnym skutkiem. – Lodowe Tworzenie: Lodowy Gejzer! – Wrzasnął, a kilka ostrych kolców przebiło wroga. – Lodowe Tworzenie: Działo! – W ręce pojawiło się duże ręczne działo. Wymierzył nim w latające harpie i strzelił lodowymi kulami armatnimi. Gdy ostatecznie pokonał harpie, spojrzał na Salamandra, który to zniknął pod skrzydłami bestii.
- Aaaaaaaa! – Krzyknął zły, zapalony Dragneel, który to odrzucił od siebie kobieto-ptaki. – Teraz to się napaliłem! – Dodał. – Ryk Ognistego Smoka! – Kula ognia ruszyła w stronę przeciwnika, parząc tym samym ich ciała. Zanim jednak jeszcze ogień całkowicie znikł, ten użył dodatkowo Stalowych Pięści Ognistego Smoka, kończąc przy tym walkę.
Tytania dzięki swojej zbroi i mieczom, jakie się pojawiły, nie miała najmniejszych problemów z pokonaniem wroga. Każdy z nich został dosłownie poćwiartowany na małe kawałeczki, a z nieba zlatywały ostre pióra harpii.
- Udało się im! – Krzyknął ktoś po chwili ciszy. Wiwatom nie było końca. Mieszkańcy podchodzili do magów i ze łzami w oczach gratulowali im i dziękowali za pokonanie wrogów.
- Eee.. – Zaczął zmieszany mag lodu. – To nic wielkiego. Teraz możecie uratować swoje dzieci.
- A karkinos? – Rzucił ktoś nagle. Magowie jakby ocknęli się i spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
- Lucy! – Krzyknęli naraz i pobiegli do miejsca, gdzie blondwłosa toczyła walkę ze swoim przeciwnikiem.

Heartfillia okładała przeciwnika Fleuve d'étoiles. Ten jednak pozostawał niewzruszony i swoimi szczypcami starał się złapać broń magini. W końcu udało jej się owinąć odnóże olbrzyma i już miała pociągnąć za Fleuve d'étoiles, gdy ten uciął jej broń. Zaskoczona blondynka, wyciągnęła jeden ze swoich złotych kluczy.
- Otwórz się Bramo Koziorożca: Capricorn! – Tuż przed nią pojawił się duch ubrany w elegancki garnitur.
- Do usług, mee Panienko Lucy.
- Pomóż mi, zniszczył mój Fleuve d'étoiles.
- Oczywiście, mee Panienko Lucy. – W ekspresowym tempie, ruszył na przeciwnika i zaczął okładać go pięściami, łokciami, a nawet kopytami (xD). Żadne ataki nie skutkowały. Blondwłosa zaciskała ręce ze złości, widząc jak nie może sobie poradzić z jednym wrogiem. Odpięła z paska jeden ze srebrnych kluczy i zapatrzyła się na niego przez chwilę. (Pewnie teraz się wszyscy zastanawiacie, co to za klucz ^^ ojj w życiu byście się nie domyślili ;P) – Otwórz się Bramo Miecza Światła: Excalibur! – W jej ręce pojawił się wielki, legendarny miecz, który mienił się złotem i srebrem. Magom, którzy wygrali pojedynek z harpiami, zabrakło słów na widok, który właśnie zastali. Dragneel chciał dołączyć do walki, jednak Tytania go powstrzymała.
- Obserwuj. Ona również dużo walczyła przez te miesiące. – Rzekła z powagą, obserwując przyjaciółkę. Heartfillia odesłała Ducha z powrotem do swojego świata, a sama ruszyła na przeciwnika. W jakiś sposób, dzięki temu, że dzierżyła ten miecz, wzrosła również jej szybkość. Jednym zamachnięciem, pozbawiła wroga odnóża, a potem kolejnego i następnego, aż w końcu pozostał sam odwłok ze szczypcami. Olbrzym wydał z siebie przeraźliwy dźwięk, aż dziewczyna wraz z przyjaciółmi stojącymi nieopodal niej, musieli zasłonić uszy. Krab pozbył się szczypcami jej broni i odrzucił ją gdzieś za siebie.
- Walczysz do samego końca, co nie? – Wysapała z uśmiechem blondwłosa i stanęła przed nim. Wiatr uspokoił się, serca wszystkich tam zgromadzonych zatrzymały się na chwilę. Jej tak samo. Zamknęła oczy i wyciągnęła jedną rękę do przodu. – Osąd 7 Gwiazd! -  Kula złotego światła uderzyła w wroga i odrzuciła go do tyłu. Korzystając z chwili, podbiegła do miecza i znów trzymała go w dłoni. Oślepiony krab nie miał już szans z maginią. Ta zamachnęła się i przecięła go na pół. Excalibur zniknął, a ona z uśmiechem na twarzy upadła na kolana ciężko dysząc.
- Lucy! – Usłyszała głosy przyjaciół. W momencie znaleźli się przy niej. Teraz wiedziała, że może sobie odpocząć. Położyła się na plecach i spojrzała w niebieskie niebo.
- To było niesamowite! – Zachwycał się mag lodu. – Skąd to ostatnie zaklęcie i jak posiadłaś klucz do Excalibura? – Usiadł obok niej, tak samo jak i reszta drużyny.
- Tego ostatniego zaklęcia nauczyłam się sama, podczas trzymiesięcznego szlabanu. Nie mogłam przecież siedzieć i nic nie robić, więc praktykowałam. Ma moc mniejszą od Uranometrii, ale jest tak samo skuteczne i mogę go używać kilkukrotnie. A co do klucza.. to kupiłam go jakiś czas temu, ale nie miałam okazji go wykorzystać.
- Byłaś świetna. – Pochwaliła ją Scarlet.
- Dzięki.
- Stałaś się bardzo silna. – Rzucił nagle Dragneel.
- Musiałam. – Odpowiedziała mu tylko. – Wracajmy. – Dodała, podnosząc się na łokciach. Cała drużyna udała się w stronę domku Mairu, która to czekała na nich wraz z uratowanym synem i posiłkiem.
- Dziękujemy za wszystko. Proszę, częstujcie się. – Rzekła z uśmiechem. Chłopiec, który stał obok niej, posłał magom pełne podziwu spojrzenie, po czym sam się uśmiechnął.
- Bardzo dziękuję! – Ukłonił się nisko. – Jesteście najlepsi! – Dodał po chwili z iskierkami w oczach. Magowie zaśmiali się.
- Wiemy! – Rzekł Salamander i jako pierwszy z Happym, dosiedli się do stołu, a zaraz za nimi reszta drużyny. Po skończonym posiłku, wyszli z domku. Tam czekali na nich mieszkańcy wraz z uwolnionymi dziećmi.
- Bardzo Wam wszystkim dziękujemy. Teraz będziemy mogli dokończyć odbudowywać naszą wioskę. – Zaczął wysoki, posiwiały już mężczyzna.
- Teraz już nic Wam nie zagraża. – Odpowiedziała Scarlet. – Ta wioska również jest mi bliska. Wychowywałam się w niej, ale nie byłam w stanie jej kiedyś obronić. Teraz jestem silniejsza i jestem szczęśliwa, że tym razem mogłam coś zrobić dla jej mieszkańców. – Dodała z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Zawsze jesteście tu mile widziani, zwłaszcza Ty. – Dopowiedział mężczyzna. Nim wyruszyli w drogę powrotną, postanowili udać się jeszcze do tak zwanej ‘ciemnej’ strefy. W tej strefie mieszkała niegdyś Scarlet. Czuła jak emocje szargają ją od środka. Na pożegnanie obdarowano magów zapasem żywności, ochronnymi płaszczami oraz nagrodą. Odeszli, a gdy tylko weszli w ‘ciemną’ strefę, z nieba zaczął padać deszcz.





50! 50! 50! 50! 50!
Sama w to nie wierzę, że napisałam w tym opowiadaniu tyle rozdziałów!
Jeeeeeny, jestem taka podekscytowana i szczęśliwa, że sobie sprawy nie zdajecie! xD
A to wszystko dzięki Wam Mordki moje! No kto by pomyślał, że dzięki komentarzom typu żebym nie kończyła jeszcze tego opowiadania, albo że to dopiero wstęp do tego, co może się dziać, to jeszcze coś faktycznie napiszę ^^
Nie wiem jak dziękować, na serio nie wiem.. Gdybyście mieszkali gdzieś niedaleko mnie to aż zaprosiłabym Was na pizzę i piwo, ale jesteście porozrzucani cholera wie gdzie i się nie da ;P
Znów kończę w takim momencie, wybaczcie mi to, ale musiałam tak zrobić, bo nie byłoby tych emocji ^^ a w kolejnym rozdziale czeka Was duże zaskoczenie.. Aerix – tylko wiesz.. bądź cicho ;*


Kooooocham Was niemiłosiernie! Ciaoo <3

środa, 3 lipca 2013

49. Pobudka i rozmaryn.

Chyba jako jedyna powoli dochodziła do siebie po ostatniej imprezie. Reszta magów nadal smacznie sobie spała w tych samych pozycjach, jakich zastała ich nad ranem. Dochodziło już popołudnie. Blondwłosa w między czasie zdążyła udać się do swojego domu, wziąć odprężającą kąpiel, przebrać się i wrócić. Ciężko westchnęła, gdy tylko przekroczyła próg gildii.
- Natsu, obudź się. – Kucnęła przed chłopakiem i zaczęła szarpać go za ramię. – Wieczorem idziemy na misję. – Dodawała coraz głośniej. On tylko pod wpływem jej szarpania, kiwał się na boki. – Z Erzą. – Wypowiadając to zdanie, Salamander od razu otworzył oczy i stanął na równe nogi. Gorzej dla niego, bo procenty na nowo zaszumiały mu głowie i z hukiem upadł na podłogę, tłukąc przy tym kość ogonową.
- Ałć.. – Syknął z bólu i zaczął masować obolałe miejsce. – Oh.. witaj Lucy. Co za misja? – Szybko przeszedł do konkretów.
- Sama nie wiem. Erza tylko tutaj przyszła i powiedziała, że idziemy na misję. Wieczorem mamy być na stacji. – Odpowiedziała mu.
- Ktoś jeszcze idzie?
- Jeszcze Gray. – Spojrzała w stronę baru, gdzie nadal leżał nieprzytomnie i on i blondyn. – Znajdź Happiego, doprowadźcie się do porządku i przyjdźcie na stacje. – Zakomunikowała dziewczyna i odeszła od niego. – Gray? – Dotknęła ramienia chłopaka i podobnie jak różowowłosego zaczęła go budzić. – Wstawaj już. – Dodała. Wzięła do ręki szklankę wody i wylała mu na głowę, co przebudziło chłopaka, ale po wyrazie jego twarzy wywnioskowała, że nie jest w nastroju. – Idziemy na misję z Erzą. Lepiej się ogarnij. Wieczorem widzimy się na stacji. – Chłopak przetarł leniwie oczy i ziewnął, a Heartfillia poszła na drugą stronę lady. Dragneel odszukał swojego latającego towarzysza i ulotnili się z gildii. Fullbaster bardzo wolno dochodził do siebie. – Odprowadzić Cię do domu? – Spytała przyjaciela i jak na zawołanie, obok maga lodu dosiadła się Kobieta Deszczu z wymalowaną chęcią mordu na twarzy.
- Rywalka w miłości. – Syknęła w jej stronę. – Juvia odprowadzi Panicza Gray’a. Przy Juvii nic się Paniczowi nie stanie. – Jej ton głosu, jak i wyraz twarzy diametralnie się zmienił, gdy spojrzała na chłopaka. Przerzuciła sobie jego rękę przez szyję i pomogła mu wstać z krzesła. Fullbaster coś niemrawo mamrotał pod nosem, ale jej to nie przeszkadzało. Wyszli z gildii.
- Laxus, obudź się. Musisz mi pomóc ogarnąć ten bajzel. – Potrząsnęła chłopaka kilka razy, ale ten nadal był nieprzytomny. (Co za szarpacka z niej haha xD) Postanowiła zastosować radykalne środki. Kilkukrotnie uderzyła chłopaka w policzki, aż te zrobiły się lekko czerwone. 
- Hmm? Co jest? – Spytał niemrawo. – Ałć! – Syknął z bólu i chwycił się jedną ręką za obolałą głowę, a drugą za jeden z policzków. – Co mi się stało?
- Spadłeś ze schodów. – Odpowiedziała mu dziewczyna.
- A dlaczego bolą mnie policzki?
- Musiałam Cię jakoś obudzić. – Rzekła spokojnie.
- Jesteś okrutna.. – Rzucił pod nosem.
- Taka moja natura. A teraz nie marudź, tylko mi pomóż albo obudź resztę.
- Jasne, jasne.. – Przeciągnął się kilkukrotnie i obrócił w stronę nieprzytomnych magów. Nabrał powietrza do ust. – WSTAWAĆ WY OFERMY! ZARAZ BĘDZIE TUTAJ RADA MAGICZNA! ZBIERAJCIE TE SWOJE LENIWE DUPSKA I DO ROBOTY! – Krzyknął na cały regulator, aż ściany się zatrzęsły. Blondwłosa była wielce zaskoczona postępowaniem młodego Dreyar’a. Jednakże słowa jakie wypowiedział, podziałały na magów orzeźwiająco. Momentalnie każdy się podniósł i zaczęli się uwijać niczym pracowite mrówki.

Wieczór. Stacja.
Blondwłosa była już prawie w wyznaczonym miejscu. Ciągnęła za sobą leniwie torbę na kółkach. Stanęła przed torami i z westchnieniem usiadła na bagażu. Kilka chwil później przed wielką stertą toreb i różnych innych rzeczy, kroczyła poważnie Tytania.
- Witaj Lucy. – Przywitała się z przyjaciółką.
- Oh, cześć. – Odpowiedziała jej z delikatnym uśmiechem.
- Natsu i Gray.. – Zaczęła szkarłatnowłosa, ale nie dokończyła, bo już z daleka dało się słyszeć kłótnie wymienionych wcześniej przyjaciół. Stykali się czołami, z oczu tryskały pioruny.
- Jeszcze raz wejdziesz mi w drogę gołodupcu, a obiecuję, że spalę Cię na wiór.
- Wcale się Ciebie nie boję zapałko.
- Chcesz się bić ekshibicjonisto?!
- No jeszcze pytasz!
- Echem.. – Usłyszeli gdzieś niedaleko. W tym samym momencie na ich twarzach wymalował się strach.
- E-erza.. t-to nie t-tak.. – Zaczął się tłumaczyć mag lodu, który wraz z Dragneelem przytulali się teraz przyjacielsko.
- Oni się lllllubią. – Zza owej dwójki wyłonił się niebieski Exceed, zasłaniając swój pyszczek. Heartfillia zaśmiała się na tą scenę. Scarlet westchnęła ciężko.
- W drogę. – Zakomunikowała po chwili i już chciała wsiadać do pociągu, jednak konduktor zwrócił uwagę na jej zbyt ‘obfity’ bagaż.
- No to już po nim. – Rzucili zgodnie pozostali członkowie drużyny, widząc jak szkarłatnowłosa marszczy czoło i łypie na mężczyznę srogim spojrzeniem. Na jego czole pojawiły się kropelki potu.
- W-w-w-w-w sumie t-to jednak sądzę, że ilość bagaży jest dopuszczalna. – Wyjąkał. Tytania przyjrzała się mu, a potem poklepała go po ramieniu i przytaknęła z uśmiechem.
- Wsiadamy. – Zwróciła się do towarzyszy i posłusznie weszli za nią. No oczywiście z małymi oporami ze strony różowowłosego. Jednakże silne argumenty Tytanii ostatecznie go przekonały. (Yohohohohoho ^^ ) W miarę wygodnie rozsiedli się na swoich miejscach i spojrzeli wyczekująco na Scarlet. (oczywiście poza Natsu, który to leżał nieprzytomnie na jej kolanach) – Udajemy się do Rosemary. Mieszkańcy tamtej wioski mają problem. Są atakowani przez harpie i karkinosa. (jakoś tak uwielbiam takie mitologiczne stworzenia i w ogóle stare rzeczy xD)
- Rosemary? – Powtórzył Fullbaster. – Czy to nie jest..
- Tak.. to moja rodzinna wioska. Dawno temu została zniszczona, a teraz została w połowie odbudowana. – Wyjaśniła, patrząc w przez okno, choć i tak przez panującą na zewnątrz ciemność, nie była w stanie nic dostrzec.
- W połowie? – Dopytywała się blondwłosa.
- Przez atak harpii i karkinosa, nie mogą dokończyć odbudowy. Dlatego też tamta strefa znana jest jako ciemna. Tamtejsza organizacja prosi właśnie o pomoc, gdyż nie mogą sobie poradzić z zagrożeniem.
- Co to za organizacja? – Spytał mag lodu.
- Nie mam pojęcia. Jednakże skoro proszą o pomoc, nie mamy wyjścia. Trzeba coś z tym zrobić.
- Ale czy my.. damy sobie radę z tymi potworami? W końcu skoro tamta organizacja nic nie może zrobić, to co może czteroosobowa grupa? – Zmartwiła się blondwłosa.
- Ej, ja też tu jestem. – Wtrącił się naburmuszony Ecxeed, który to spoczywał na kolanach magini.
- Wybacz Happy. Pięcioosobowa grupa. – Poprawiła się.
- Damy sobie radę. Jestem pewna. Jesteśmy najsilniejsza drużyną w Fairy Tail. Z gorszymi wrogami sobie radziliśmy. – Zapewniała ją Tytania.
- Masz rację.. – Rzekła Heartfillia, jednak nie była do końca pewna.
- Długa droga przed nami. Powinniśmy być tam przed świtem. Myślę, że dobrym rozwiązaniem będzie się trochę przespać. – Zarządziła Tytania. Heartfillia oparła się o ramię maga lodu i momentalnie zasnęła, tak samo jak i on, opierając swoją głowę o jej. (Awwww *.*) Happy wygodnie rozłożył się na kolanach blondwłosej i wtulił się w nią. Scarlet oparła się głową o szybę i również zasnęła, a Dragneel od samego początku podróży już spał.

Tak jak przewidywała szkarłatnowłosa, nim słońce wyszło, byli w wyznaczonym miejscu. Po uroczystym przywitaniu ziemi przez różowowłosego, udali się do miasta, gdzie podobno znajdują się stwory. Miasto o tej godzinie było jeszcze puste, więc postanowili trochę pozwiedzać. Scarlet kroczyła na samym przedzie i rozglądała się po miejscu, gdzie niegdyś spędzała dzieciństwo. Wiele obrazów z przeszłości wdarło się do jej głowy. Heartfillia rozdzielała męską część drużyny, którzy to posyłali sobie wrogie spojrzenia, a Happy ochoczo im wtórował. Co jakiś czas zerkała w stronę przyjaciółki. Martwiła się o nią. Po pół godzinie, miasto zaczęło wypełniać się ludźmi, którzy to mieli zamiar otwierać swoje sklepy. Jak w Magnolii. Przeszło przez myśl blondynce i na samo wspomnienie swojego miasta, uśmiechnęła się. Wtem gdzieś daleko dało się słyszeć krzyki i trzepot jakby skrzydeł oraz trzęsienie ziemi, które to z sekundy na sekundę dało cię coraz bardziej wyczuć. Mieszkańcy wioski zastygli w bezruchu, a magowie w pozycjach bojowych przygotowani byli do ataku. Latające stworzenia, a było ich około piętnastu, unosiły się w powietrzu i z uśmiechem obserwowały panikujących ludzi. Jednak wśród nich, zauważyli kilkoro magów, którzy pełni powagi przyglądali się im.
- Siostry, do ataku. – Jedna z nich uśmiechnęła się chytrze, ukazując ostre kły i wraz z chmarą swoich oddanych, ruszyła do ataku na magów.
- Zbroja Czarnego Skrzydła! – Krzyknęła pierwsza Tytania, a jej codzienna zbroja zmieniła się. Odbiła się od ziemi i zamachnęła mieczem wprost na przeciwnika. Latające stworzenie nie uniknęło ataku, bo dzięki broni Scarlet, udało jej się przeciąć przeciwnika, ale samo ciało magini zostało lekko zadrapane wcześniej przez ostre szpony harpii.
- Stalowe Pięści Ognistego Smoka! – Tym razem to Dragneel wkroczył do akcji. Zgromadził w dłoni ogień i dzięki pomocy Happiego, uniósł się ponad ziemię i zaatakował przeciwnika. Ten miał już więcej szczęścia. Udało mu się drasnąć stworzenie, podpalając przy tym jedno z jej skrzydeł, przez co z hukiem opadło na ziemię.
- Lodowe Tworzenie: Lanca! – W stronę kolejnego przeciwnika poleciały zakrzywione lodowe lance, które to w oka mgnieniu przebiły jedną z harpii na wylot.
- Cholera! – Warknęła jedna z nich, uciekając wyżej w powietrze.
- Nie tak prędko! – Uśmiechnęła się Heartfillia. – Otwórz się Bramo Strzelca: Sagittarius! – Tuż przed maginią pojawił się przyzwany przez nią Duch.
- Halo, halo! W czym mogę pomóc? – Sagittarius zasalutował w stronę swojej właścicielki. Ta tylko palcem wskazała na cel, a ten perfekcyjnie się go pozbył. Reszta harpii uciekła.
- Co to ma być?! – Zbulwersował się Smoczy Zabójca, grożąc pięścią w niebo. – Wracajcie! – Krzyczał za nimi.
- Wrócą. – Rzekła Tytania, która trzymała się za krwawiący bok. – Uciekły gdzieś w góry. Na pewną wrócą. – Powtórzyła.





*szum fal* o.O