piątek, 25 października 2013

69. Wsparcie i dwanaście.

Tak bardzo chciała żeby to był tylko koszmar. W myślach nie dopuszczała do siebie innej możliwości. Zalana jednak łzami, depresyjnie odgrzebywała ciało różowowłosego maga.
- Natsu, przepraszam, przepraszam, przepraszam.. – Powtarzała niczym katarynka. Reszta drużyny przyglądała się tej scenie równie ze smutkiem i żalem. Oni też nie chcieli dopuścić do siebie tej wiadomości, że ten napaleniec mógłby zginąć po czymś takim. Po dramatycznej ‘akcji’, blondwłosa wyciągnęła jego ciało, które to nie zdawało się choćby w jakikolwiek sposób reagować na poczynania dziewczyny. Szarpała go, oklepywała w policzek, ten niestety ani drgnął. Temperatura jego ciała również wydawała się być niższa. – Natsu.. nie wygłupiaj się.. Otwórz oczy. – Przytuliła go mocniej do ciała, kołysząc nim równocześnie jak małym dzieckiem. Z jej oczu spływały łzy, które to skapywały później na Salamandra. Jej warga drżała. Im dłużej nim tak kołysała, tym bardziej zdawała sobie sprawę jak bardzo go kochała i w jak bardzo głupi sposób go traciła. – Proszę.. nie zostawiaj mnie. Kocham Cię, słyszysz? Kocham, kocham.. ko-cham.. – Łkała coraz bardziej, dławiła się słonymi kroplami, ale to nic nie pomagało.
- Ja Ciebie też. – Usłyszała. Znała ten głos. Spojrzała na ciało, które nadal mocno tuliła. Jednakże to nie ono wypowiedziało te słowa. Odwróciła się. Ku jej zdziwieniu, tak samo jak i reszty magów, stał tam Dragneel. Żywy, bez żadnej rany, beż żadnego siniaka. Heartfillia ostrożnie wstała z trawy i podeszła do chłopaka, wyciągając rękę w jego stronę.
- N-natsu? – Wyszeptała. – To Ty? Naprawdę Ty?
- Ja. – Odpowiedział poważnie.
- A-ale jak? – Odwróciła się znów w stronę leżącego na ziemi różowowłosego. Nagle to ciało zaczęło znikać, ulatniać się wraz z powietrzem.
- To kopia. Reaguje na bodźce zewnętrzne. Te same uczucia, wspomnienia, ta sama siła.. – Wtrącił się Opiekun. Widząc niezrozumienie na twarzy magów, westchnął przeciągle. – Chciałem tym samym Ci pokazać, że siła, którą zostałaś obdarzona nie jest tym, czym powinnaś się kierować, gdy już zostaniesz Strażniczką Gwiazd. Nie powinnaś sama dźwigać tego brzemienia, a wspierać się swoich przyjaciołach. – Wytłumaczył. Blondwłosa upadła na kolana przed Opiekunem.
- J-ja.. – Zasłoniła twarz dłońmi.
- Mimo wszystko, przeszłaś próbę. – Rzucił krótko, po czym zniknął, zostawiając za sobą tylko złoty klucz do Bramy Byka. Heartfillia jeszcze przez chwilę wpatrywała się w złoty klucz, po czym wstała i nie urzekając nikogo spojrzeniem, rzuciła:
- Czy.. możemy kontynuować misję? – Żaden z magów nie odezwał się ani słowem. Kiwnęli tylko twierdząco głowami, po czym zabrali się do pracy.

Nastał wieczór. Dom, tak samo jak i gospodarstwo zostało odbudowane w mgnieniu oka. Każdy z magów sprężał się jak tylko może. Większość pracy była już wykonana przez blondwłosą, która to przed mniemaną tragedią, otrzymała nadludzkie siły.
- Wspaniale się spisaliście Kochani! – Pochwaliła ich staruszka. – Proszę.. zapraszam Was teraz na poczęstunek. Zasłużyliście za tak dobrze wykonaną pracę. – Dodała z uśmiechem. Magowie uśmiechnęli się do siebie i bez żadnych sprzeciwów, udali się za Kokoro. No może jednak nie wszyscy. Heartfillia korzystając z okazji, że przyjaciele udali się na posiłek, wymsknęła się i cichaczem udała się w stronę lasu, który to był nieopodal. Światło księżyca przedzierało się między gałęzie drzew, będąc tym samym jedynym oświetleniem w tę ciemną, głuchą noc. Blondwłosa będąc już, według niej, w odpowiedniej odległości od przyjaciół, przysiadła na pniu i zakryła twarz w dłoniach.
- Jestem beznadziejna.. ja.. nie nadaję się na Strażniczkę Gwiazd.. – Wyłkała. – Przez moją pewność siebie, o mało co nie zabiłam osoby, którą kocham.. dlaczego? – Dziewczyna zsunęła się po pniu, siadając tym samym na wilgotniej ściółce.
- Ale nie zabiłaś. – Szybko podniosła głowę w stronę dobrze znanemu jej głosu.
- Co tu robisz? – Spytała zaskoczona.
- Zauważyłem, że Cię nie ma.. więc przyszedłem Cię poszukać. Tym oto sposobem, znalazłem się tutaj. – Wyjaśnił, po czym usiadł na pniu. – Lucy.. – Zaczął.
- Przepraszam Natsu. Tak bardzo Cię przepraszam. – Heartfillia kucnęła przed chłopakiem, zaciskając pięści na kolanach. Z jej oczu na nowo zaczęły skapywać łzy, co nie uszło uwadze chłopaka. Nie odzywał się. Milczał przez dłuższy czas, aż w końcu przytulił do siebie mocno blondynkę.
- Głupia.. – Wyszeptał jej do ucha. – Dlaczego chcesz przejść przez to wszystko sama? Po to masz wszystkich, po to masz mnie, by na nas polegać. Nie rób nigdy więcej czegoś takiego, rozumiesz? – Chwycił w dłonie jej zapłakaną twarz i spojrzał na nią z czułością. Była piękna. Pomimo blasku tylko księżycowego światła dostrzegał jej piękno. Może i była teraz zapłakana, jej oczy były lekko zaczerwienione, na policzkach widniały lekkie rumieńce od płaczu, jej usta drżały, ale taką ją kochał. Taką ją pragnął, by była przy nim i polegała na nim. – Jesteśmy tu dla Ciebie. Ja jestem tutaj dla Ciebie. – Po tych słowach ucałował delikatnie jej drżące wargi. Ona poczuła ciepło rozlewające się po jej ciele. Jej krew zaczęła dużo szybciej krążyć. Odwzajemniła gest, tym samym pogłębiając tę namiętność. To była ich chwila. Nie musieli już więcej nic mówić, czyny doskonale oddawały ich uczucia do siebie. – Nie wiem czy sobie to uświadomiłaś.. – Odezwał się po dłuższej chwili, patrząc jej w oczy. – Ale zebrałaś już dwanaście kluczy. – Uśmiechnął się do niej delikatnie, ona zaś patrzyła na niego, jakby powiedział jej teraz jakąś absurdalną rzecz.
- Masz rację! – Krzyknęła nagle i oderwała się od chłopaka. Ten tracąc równowagę, upadł na ziemię. – Przeszłam wszystkie próby.. – Powtórzyła ciszej i spojrzała na pęk złotych kluczy. Uśmiechnęła się delikatnie. – To koniec..
- Nie zupełnie. – Usłyszeli. Tuż przed magami pojawiła się staruszka, u której wykonywali misję. – Zebrałaś wszystkie dwanaście kluczy, ale to nie wszystko. Czeka Cię jeszcze jedna próba Lucy. – Blondwłosa spojrzała na nią z niezrozumieniem. – Został jeden klucz, Wężownik. Gdy już jego zdobędziesz, zostaniesz Strażniczką Gwiazd.
- Skąd Pani wie o próbach? Jest Pani magiem?
- Byłam magiem. Magiem Gwiezdnej Energii. – Uśmiechnęła się na samo wspomnienie.
- Dlaczego już Pani nim nie jest?
- To przeszłość kochanie.. Kilkadziesiąt lat temu byłam młodą blondynką, tak jak Ty. Mnie również powierzono zadanie, by zdobyć wszystkie klucze. Jednakże to nie ja byłam dziewczyną z przepowiedni. Zawiodłam i straciłam moje moce.
- To.. niemożliwe.. – Rzekła tylko dziewczyna. – Tak mi przykro.
- Mnie tak samo.. ale może dobrze się stało? Wszystko wskazuje na to, że przepowiednia się ziści. – Uśmiechnęła się do magini przyjaźnie i szczerze.
- Chciałabym.. ale czy podołam ostatniemu zadaniu?
- Przeszłaś już tak długą i wyczerpującą drogę, że nie sądzę by teraz poszło coś nie tak. Poza tym sama powinnaś być bardziej optymistycznie nastawiona, prawda? Chcesz ich chronić, musisz to zrobić.
- Ma Pani rację. Zrobię to. – Rzekła hardo Heartfillia a Salamander tylko z uśmiechem spojrzał w jej kierunku.
- Teraz dobrze zrobisz, jeśli odpoczniesz. Nie wiadomo jakie zadanie na Ciebie czeka, więc lepiej byś była wypoczęta.
- Szczerze się przyznam, że im bliżej jestem tytułu Strażniczki, tym bardziej się martwię. – Zaśmiała się nerwowo blondwłosa.
- Doskonale rozumiem.. ale wiesz co? Gdy już przepowiednia się spełni, przyjdź do mnie. Nauczę Cię czegoś. – Rzekła tajemniczo kobieta.
- Naprawdę?
- Oczywiście. Nauczę Cię tego i owego.. tego, czego sama się nauczyłam będąc magiem Gwiezdnej Energii.
- Dziękuję Pani z całego serca. – Heartfillia wtuliła się w kobietę z szerokim uśmiechem.
- Mów mi Kokoro. – Kobieta przeczesała złote włosy dziewczyny, po czym udali się do nowo wybudowanego domku, gdzie czekali na nich Gray, Erza oraz Happy.

Po kolacji, odświeżeniu się, położyli się spać. Mimo odczuwalnego zmęczenia, Heartfillia nie potrafiła zmrużyć oka. W jej głowie pojawiały się tysiące myśli na temat domniemanej przepowiedni. Czy na serio to ja jestem tą dziewczyną? Rozmyślała. Przypomniała sobie również koszmar z dnia, gdy zaczęła swoją podróż w poszukiwaniu kluczy. Co jeśli to również jest częścią przepowiedni? Wzdrygnęła się na samą myśl i cichutko westchnęła. Przekręciła się na drugi bok. Jej oczom ukazała się postura śpiącego Salamandra. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, po czym bez żadnego szemrania, wyszła na dwór. Ciepła, gwieździsta noc. Blondwłosa usiadła przed domem i spojrzała na niebo obsypane złocistymi gwiazdami.
- Czy to na pewno ja mam zostać Strażniczką Gwiazd? – Szepnęła do siebie.
- Przeziębisz się. – Usłyszała nagle, ale nie wzdrygnęła się. Dobrze znała ten głos.
- Nic mi nie będzie Erzo.
- Czym się martwisz? – Szkarłatnowłosa dosiadła się do przyjaciółki.
- Wszystkim po trochu.. przepowiednią chyba najbardziej.
- Będziesz świetną Strażniczką Gwiazd.
- Boję się tego, co może stać się później..
- Później? – Zainteresowała się Tytania. Blondwłosa przygryzła dolną wargę. Nie była pewna, czy dobrze robi mówiąc o koszmarze, który to nie tak dawno miała.
- Miałam koszmar.. albo może to była przyszłość? – Zaczęła po chwili. – Widziałam Magnolię w ogniu.. mieszkańców, Was wszystkich.. – Głos się jej załamał. – Nie przeżyliście. – Scarlet z uwagą i skupieniem słuchała przyjaciółki. Czuła, że to jeszcze nie wszystko. – Na koniec i ja zostałam zabita. Przez Acnologię. – Oczy Tytanii powiększyły się dwukrotnie słysząc ostatnie zdanie.
- Przecież zabiliśmy Acnologię.. Ty zabiłaś.
- To prawda.. tym razem jednak to nie był smok, a człowiek. Z wielką blizną na lewej piersi. Ja.. czuję, że skądś go znam, ale nie mogę sobie przypomnieć.
- Człowiek? Acnologia w postaci człowieka? – Zastanowiła się szkarłatnowłosa. – Nie wydaje mi się, by to była prawda Lucy. To jest niemożliwe.
- Masz rację. Panikuję. To tylko koszmar. – Zaśmiała się. Choć tak naprawdę nie wiedziała, czy chciała tym śmiechem przekonać siebie czy przyjaciółkę..

‘Uczucie miłości, pomocy, wsparcia, współczucia i zrozumienia –
W dzisiejszym czasach odnaleźć je wszystkie w jednej osobie?
- Bezcenne.’




Echem, echem.. tak oto po długiej nieobecności (znów), rozdział gotowy.
Taki sobie myślę, ale dobre i to.. :D
Jak już patrzę na samą liczbę tego rozdziału to jakoś tak mam zaciesz.. ^^ szczerze przyznam, że miałam nawet ochotę wkleić jakiś wątek idealnie pasujący pod ten numer, ale później jednak zrezygnowałam z tego pomysłu.. może i dobrze.. na takie rzeczy przyjdzie jeszcze czas xD
Dobra.. komu rozdział, komu? A wiem! Macia, dziękuję. To był Twój pomysł ^^ mega! Tak samo jak z Baranem, ale zapomniałam dodać, że to od Ciebie, wybacz bardzo! :* <3

A! Zapomniałabym też.. już miałam napisać to pod ostatnią notką i mi umknęło.. witam Roszpuncię chlebem i solą! ;* moja droga, nawet nie wiesz jaki miałam zaciesz widząc pod każdą notką komentarz xD ogromną radość mi sprawiłaś tym gestem ;* dziękuję! mam nadzieję, że pozostaniesz tu ze mną na dość długo i Ci się nie znudzi czytanie tego opowiadania ;) :*

A teraz dłuższe ogłoszenie parafialne:
Wiecie nad czym ostatnio myślałam? Zakończyć to opowiadanie do końca tego roku. Pewnie zastanawiacie się dlaczego? Otóż wyjaśniam: to nie z powodu, że nie mam pomysłów na kolejne opowiadanie.. bo powiem więcej, mam! Aż nawet chyba dwa ^^ ale to inny temat..
Sprawa jest taka, że prawdopodobnie wyjeżdżam do Holandii do pracy. Ogólnie decyzja nie jest w 100% podjęta, ale zostanie do końca tego roku.. ;) to jest właśnie powód zakończenia. Nie wiem jak tam by było z czasem, co więcej z Internetem , dlatego też nie chciałabym robić zbędnych nadziei niektórym ;*
W każdym razie.. co do bloga, opowiadania.. wszystkiego dowiadywać będziecie się na bieżąco, a ostatecznie w grudniu :)

I to chyba tyle z ogłoszeń.. Amen :D idźcie z Bogiem ;*


Do usłyszenia Pyszczki moje! ;* <3

piątek, 11 października 2013

68. Siła i tragedia.

Heartfillia nerwowo kręciła się po gildii i starała się pomóc przyjaciołom. Dla niej zaczęły się trudności. Mimo, że znała ich zwyczaje, zachowanie to bała się, że jednak spudłuje i któryś z przyjaciół zostanie uwięziony w ciele kozy na zawsze. Szybko jednak odegnała te złe myśli i skoncentrowała się na kolejnej kozie.
- Lucy dobrze się chyba bawi w tę zgadywankę. – Zagadnęła brunetka siedząca przy barze i popijająca trunek z beczki.
- To nie tak, że ona dobrze się przy tym bawi.. – Odpowiedział jej młody Dreyar. – Dobrze wie, że jeśli popełni błąd, straci przyjaciela. Przyjrzyj się jej uważnie Cana. – Jak powiedział, tak zrobiła. Spojrzała na przyjaciółkę, która to nadal przyglądała się jednej z kóz z wyraźnym skupieniem. – Ona jest zdeterminowana. W środku na pewno czuje strach, a nam chce pokazać, że jest silna. – Brunetka przyjrzała się dokładnie wyrazowi twarzy przyjaciela, który to nie spuszczał z oczy blondwłosej. Spojrzała i na nią, po czym westchnęła i upiła łyk z beczki.
- Czy Ty masz zamiar ją zjeść? – Zaśmiała się.
- O czym Ty mówisz? – Odpowiedział jej pytaniem na pytanie beznamiętnie.
- Gapisz się na nią jak Natsu na kawałek mięsa. Zrób coś z tym.. ślinisz się.
- Nieprawda.. – Jednak by mieć pewność swych słów, gdy tylko Alberona odwróciła wzrok, przetarł kąciki ust dłonią.
- Macao! Wakaba! – Krzyknęła Heartfillia wskazując palcem na kozy. Jedna z nich miała w pyszczku (?) fajkę. Magini od razu wiedziała, że to Wakaba. Jego najlepszym przyjacielem od zawsze był Macao. Nawet w innej formie trzymali się blisko siebie.
- No w końcu. – Wysapał Conbolt.
- To nie jest łatwe. – Rzuciła magini Gwiezdnej Energii i podeszła do następnej kozy.

Minęły trzy godziny.
Większość kóz już na dobre zostało przemienionych w ich ludzką postać, co niezmiernie cieszyło blondwłosą maginię.
- Zrób sobie przerwę. – Rzucił Opiekun Gwiazdy.
- Przerwa? W takim momencie? – Zdziwiła się dziewczyna.
- Wyglądasz na zmęczoną. Masz nieograniczony czas, więc czym się martwisz?
- Mam kilka powodów.. chodzi o to, że chcę moim przyjaciołom zaoszczędzić cierpienia w ciele kozy.. a po drugie: nie chcę by się zbytnio przyzwyczaili do tej postaci.. – Mówiąc to, wskazała palcem na jedną z kóz, która zaczęła ciągnąć za nogawkę spodni młodego Dreyara, po czym gdy już wyrwała kawałek materiału, zaczęła go żuć. – Freed. – Rzekła blondwłosa. Nie myliła się. W miejscu gdzie stała koza, pojawił się zielonowłosy mag.
- L-laxus? – Spytał oniemiały widząc przed sobą swój wzorzec do naśladowania. Mina blondyna nie wskazywała niczego dobrego. Skarcił wzrokiem odmienionego, po czym odwrócił się w stronę baru. Blondwłosa zaś westchnęła i odwróciła się w stronę dwóch kóz, które to łypały na siebie wzrokiem. Heartfillia będąc świadkiem tego zjawiska, mogłaby przysiądz, że widzi jak z nozdrzy obydwóch wydobywa się para.
- Natsu i Gray? – Szepnęła i podeszła bliżej. Ci już w między czasie zaczęli stukać swoimi raciczkami, przygotując się jakby do ataku. (o kurwości.. padłam z tymi raciczkami xD) Schylili swoje łby, po czym ruszyli na siebie i zetknęli się swoimi rogami. – Ej! Co wy wyprawiacie? – Zainterweniowała magini i wkroczyła między nich. – No naprawdę to musicie być wy, ale który to który? – Patrzyła to na jednego, to na drugiego i nie mogła znaleźć żadnej różnicy. Gdyby na szyi jednej z kóz byłby łuskowaty szalik, nie musiałaby się długo zastanawiać, który to Salamander, jednakże obydwoje nie mieli żadnych szczególnych rzeczy. Kucnęła przed jedną z kóz i ze skupieniem wpatrywała się jej w oczy. Po chwili jednak odwróciła się do drugiej. Ku jej zdziwieniu, ta zaś siedziała na podłodze.. bez włosów. (no bo co mają kozy? xD) – Gray! – Krzyknęła bez chwili zawahania. Tak.. tylko ten przyjaciel miał tendencję do zdejmowania ubrań bez wyraźnej przyczyny. – Natsu! – Dodała z uśmiechem w stronę drugiej kozy, po czym na ich miejscach pojawiły się ich ludzkie postacie.
- To już prawie koniec. – Rzucił Opiekun. – Zostały jeszcze trzy kozy. - Nie zwlekając, udała się w stronę ostatnich zmienionych przyjaciół. Ci, którzy już powrócili do swoich normalnych ciał, siedzieli przy barze, obserwując uważnie przyjaciółkę. Kibicowali jej z całego serca.

Po kwadransie próba zakończyła się zwycięsko. Heartfilli udało się wykonać zadanie bezbłędnie, co ucieszyło nie tylko ją, ale i resztę magów.
- Gratuluję Lucy. Dobra robota. Zdecydowanie zasługujesz na ten złoty klucz. – Mężczyzna podarował dziewczynie kolejną ‘nagrodę’,  na co ta, ucieszyła się szczerze.
- Dziękuję. – Rzekła, po czym zniknął.
- Świetna robota Lucy! – Krzyknęło naraz parę magów.
- Emm.. – Zmieszała się na te słowa. – Cieszę się, że nic Wam nie jest. – Rzekła szczerze i poważnie.
- Impreza? – Rzucił ktoś z tłumu.
- Ja spasuję. – Odezwała się szybko. – Myślę, że lepiej będzie jeśli pójdę do domu..
- Dlaczego? Źle się czujesz? – Zainterweniowała Carla.
- Ogólnie jest lepiej, ale po tej próbie wolałabym odpocząć. Przepraszam Was.. – Uśmiechnęła się delikatnie i nie czekając na reakcję innych, wyszła z gildii, rzucając jeszcze krótkie spojrzenie w stronę Dragneela, który to siedział przy barze, odwrócony do niej plecami. Nadal był zły. Wiedziała to, ale nie miała zamiar go przepraszać. Przynajmniej nie teraz.

- Płomyczku, długo będziesz chodził taki obrażony na nią? – Dosiadł się do niego nie kto inny jak mag lodu.
- Odczep się.. – Burknął pod nosem. – Jak mnie nazwałeś? – Poderwał się na chwilę z krzesła, po czym za chwilę z powrotem na nim usiadł. – Z resztą nie ważne. – Dodał szeptem, dopił napój i wraz ze swoim Exceedem wyszedł z gildii.
- Nie ogarniam go. – Westchnął Fullbaster.

Kilka dni później.
W gildii atmosfera była napięta, gdy tylko Smoczy Zabójca i magini Gwiezdnej Energii spędzali tam czas.
- Erza, Natsu, Gray, Lucy, Happy.. do mojego gabinetu. Mam dla Was zadanie. – Rzekł Mistrz poważnym tonem. Magowie posłusznie udali się na piętro. – Moja znajoma prosi o pomoc silnych magów, którzy będą w stanie odbudować jej dom. Myślę, że to zadanie jest idealne dla Waszej czwórki.
- Echem! – Chrząknął Exceed.
- Piątki! – Poprawił się szybko Mistrz. – Udajcie się na koniec miasta, tam będzie na Was czekać.
- Mam pytanie.. – Odezwał się nagle Dragneel.
- Słucham?
- Czy mogę nie uczestniczyć w tym zadaniu? – Dreyar, tak samo jak i reszta drużyny zdziwiła się na te słowa. – Skoro KTOŚ wychodzi z założenia, że potrafi sobie sam poradzić, to po co mam się tam pchać?
- Natsu.. nie przeginaj. – Szepnął w jego stronę mag lodu. Heartfillia spojrzała smutnym wzrokiem na różowowłosego. Nie odezwała się. Przygryzła tylko dolną wargę i zacisnęła mocniej pięści.
- Wybacz, ale już powiedziałem, że tam będziesz. Nie ma odwołania. – Rzucił staruszek poważnie. – To wszystko, możecie już wyruszać. – Dodał, a magowie wyszli.

Godzinę później dotarli na obrzeże Magnolii, gdzie tak jak mówił Mistrz, czekała na nich starsza kobieta.
- Oh! Tak się cieszę, że już jesteście! – Ucieszyła się na ich widok. – Jestem Kokoro. Przyjaźnię się z Makarovem od lat.. powiedział, że ma silnych magów, którzy pomogą mi odbudować dom i gospodarstwo.
- Gospodarstwo? – Powtórzyła Scarlet.
- Tak.. hoduję byki. Może to dziwnie zabrzmi, ale rzekłabym, że to moja pasja.. byki. – Zaśmiała się staruszka.
- Rozumiemy..
- To co? Pokaże Wam gdzie są materiały do budowy i możecie zaczynać pracę. – Kokoro zaprowadziła magów do miejsca, gdzie znajdowały się ułożone cegły, deski oraz inne rzeczy do odbudowy jej miasta. Uwagę Heartfillii przykuła zaś prowizoryczna zagroda, w którą to zapędzone było bydło. Jeden z byków wpatrywał się w nią swoimi czarnymi, jak smoła oczami. Przez ciało blondwłosej przeszedł zimny dreszcz, po czym nagle upadła na kolana.
- Lucy! – Zainterweniował Fullbaster i podbiegł do przyjaciółki. – Ej, co jest? Wszystko w porządku? – Zaniepokoił się.
- Taa.. – Uśmiechnęła się blado. – Po prostu jakoś tak nagle dziwnie się poczułam. Spojrzała na swoje dłonie, które to lekko drżały.
- Nie jesteś przyzwyczajona do tak ogromnej siły, co? – Tuż przed nią pojawił się nagle dobrze zbudowany mężczyzna. Miał na sobie ciemne skórzane spodnie, oraz czarne sznurowane wysokie buty. Przyjrzała się mu dokładnie. Miał czarne oczy, orzechowe włosy, związane w niechlujnego kucyka, a w jego uszach błyszczało siedem kolczyków, trzy w prawym i cztery w lewym. – Jestem Opiekunem Gwiazdy Byka. Czas na kolejną próbę. – Rzekł. – Stałaś się teraz bardzo silna fizycznie. Pokaż, że potrafisz to dobrze wykorzystać. – Dodał tajemniczo.
- Czyli podarowałeś mi tę moc, bym była bardziej przydatna przy budowie?
- Tak.
- Rozumiem. Dam z siebie wszystko. – Heartfillia wstała pełna entuzjazmu i sił i nie czekając na reakcję przyjaciół, zabrała się do pracy.
- Nie przesadź.. – Szepnął Opiekun poważnym tonem.

- Spójrzcie! – Krzyknęła blondwłosa. – Spójrzcie co potrafię! – Oczy magów zwróciły się w jej kierunku z lekką irytacją. Heartfillia przenosiła kilkanaście belek na jednym ramieniu bez wyraźnego zmęczenia i na dodatek z wielkim uśmiechem.
- Nie powinnaś się tak forsować. – Zauważył mag lodu.
- To nic, na serio! Pokaże Wam jeszcze więcej. – Odłożyła belki na bok i rozglądnęła się dookoła. – O! Widzicie te cegły? Przeniosę je wszystkie.
- Zwariowałaś?! Tego jest chyba tona jak i nie więcej.
- Dam sobie radę. – Uśmiechnęła się szeroko w stronę przyjaciół i podeszła w stronę ułożonych cegieł. Wzięła kilka głębszych wdechów, po czym władowała na ręce materiał budowlany.
- Lucy.. moim zdaniem i tak nie powinnaś tego robić..
- Podam je Natsu. – Zignorowała słowa przyjaciela i udała się na miejsce, gdzie Smoczy Zabójca pełnił rolę budowlańca domu. Blondwłosa załadowana cegłami nie zauważyła jednak wystającego kamienia, który to doprowadził do potknięcia się magini. Cegły, które to niosła, wypadły z jej rąk i uderzyły w budowany dom, który to po chwili zawalił się.
- Lucy! – Tytania wraz magiem lodu i Exceedem podbiegła do przyjaciółki. – Wszystko gra?
- Tak, jasne.. – Odpowiedziała dość niepewnie i spojrzała na chmurę dymu, która to unosiła się nad zwalonym domem. – Eh.. – Posmutniała i podeszła do ruin. Gdy kurz opadł, jej uwagę przykuł łuskowaty szalik oraz ręka, wydobywająca się spośród gruzów. – NATSUUUU~! – Rozpaczliwy krzyk dziewczyny odbił się echem na obrzeżach Magnolii.

‘Nie staraj się tak za wszelką cenę być silny.
Siła odgradza nas od innych ludzi.’


Dam, dam, dam~
Yay! Wróciłam.. noo nie było mnie dość długo.. hehe.. wybaczcie mi xD
Ale żyję! To najważniejsze.. miewam się też nienajgorzej, a więc chyba wszystko cacy ^^
Hmmm.. końcówkę chyba zawaliłam.. ale to poprawię jak się wyśpię xD

A tymczasem.. Kasiek idzie ćwiczyć xD

Dozobaczyska Promyczki moje Kochane!
Całuję i ściskam każdego z osobna! ;*

<3