niedziela, 23 grudnia 2012

01. Przyjęcie i porwanie.


Obrzeża Magnolii. 787 rok.
Już od samego rana w posiadłości państwa Chigiri było gwarno. Tego dnia właśnie mają odbywać się piąte urodziny najmłodszej rodem córki głowy tego domu. Na ten wyjątkowy dzień zatrudniono zostało więcej pracowników. Ogrodnicy wyrywali chwasty, służba pastowała podłogę, pokojówki zmieniały pościel dla gości, którzy mają zostać na noc po imprezie. A głowa domu – Pan Usui pilnował wszystkiego. Jego mina zawsze wyrażała obojętność. Rzadko kiedy ktoś widział by się uśmiechał. Jego ‘oczko w głowie’, najmłodsze dziecko – Aiko siedziała w pokoju wraz z jedną z pokojówek.
- Lu? – Zaczęła mała, brązowowłosa dziewczynka.
- Coś się stało? – Spytała, uśmiechając się delikatnie.
- Wiesz, że wyglądasz jak księżniczka? Nawet braciszek Mizuki tak do Ciebie mówi. – Rzekła Aiko. Blondwłosa zachichotała na to stwierdzenie.
- Kochanie, nie jestem księżniczką. Jestem zwykłą pokojówką.
- To dlaczego braciszek Mizuki tak do Ciebie mówi?
- Bo lubi się ze mną drażnić. Dzisiaj to Ty jesteś księżniczką. – Chwyciła ją za małe rączki i ucałowała w policzek. – A właśnie. Mam dla Ciebie prezent. – Po tych słowach zniknęła gdzieś za drzwiami, by za chwilę wrócić z niewielką paczuszką w dłoniach. – Wszystkiego najlepszego Aiko. – Wręczyła jej podarunek. Wymieniły się szerokimi uśmiechami. Młoda Chigiri pospiesznie otworzyła pudełeczko. Wyciągnęła z niego pozłacane, delikatne kolczyki w kształcie gwiazdy.
- Jakie śliczne! – Zachwyciła się. – Dziękuję! – Rzuciła się na szyję pokojówce.
- Nie ma za co. Cieszę się, że Ci się podobają. – Rzekła blondwłosa. Wtem rozległo się pukanie do drzwi, a wszedł do nich starszy brat Aiko – Mizuki.
- Braciszek! – Podbiegła w stronę chłopaka i przytuliła się do niego.
- Cześć mała. Wszystkiego najlepszego. – Wziął dziewczynkę na rękę i ucałował ją mocno w policzek. – Cześć księżniczko. – Skierował teraz swój wzrok na przyglądającą się im brązowooką.
- Widzisz! Mówiłam, że jesteś księżniczką! – Wtrąciła się młoda.
- Mizuki, nie nazywaj mnie tak. – Posłała mu groźne spojrzenie.
- Może na zewnątrz jesteś pokojówką, to w środku.. ~
- Przestań! – Przerwała mu. - Dzisiaj Aiko jest księżniczką. - I znów pukanie do drzwi.
- Przepraszam, że przeszkadzam. Pan Chigiri prosi, aby wszyscy zeszli na dół. – Zza drzwi wyszła drobna, około trzydziestoletnia kobieta w stroju pokojówki.
- Już schodzimy. – Odpowiedziała za wszystkich blondwłosa.

Czas imprezy.
Wybiła już 22. Wielu gości zaczęło już wychodzić. Służba póki co miała wolne, żadnych zamówień. Na dworze siedziała blondwłosa dziewczyna. Od dłuższego czasu przyglądała się gwiazdom, które zdobiły granatowe sklepienie.
- Musisz mnie śledzić, co nie? – Spytała. Nie odwróciła się nawet w stronę nadchodzącego zza drzewa chłopka.
- Zaskakujesz mnie. Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
- Twoje perfumy mają bardzo specyficzny zapach. Tylko Ty takich używasz. – Odpowiedziała krótko.
- Czyli mam rozumieć, że Ci się podobają? – Dosiadł się do dziewczyny i uśmiechnął się zadziornie. Spojrzała na niego spod byka, a następnie uderzyła go w ramię.
- Jestem Ci wdzięczna, za to co dla mnie zrobiłeś, ale nie myśl sobie, że odwdzięczę się w taki sposób, o którym teraz myślisz. No i wiesz.. zaakceptowałeś mnie na samym początku.
- Aiko również Cię tu akceptuje.
- Do czasu..
- Co to ma znaczyć?
- Teraz jest dla ojca ‘kochaną córeczką’, a co będzie za parę lat? Może skończyć jak ja.. albo Ty..
- Lucy..
- Ja rozumiem, że po śmierci żony stał się bardzo wymagający, zapracowany, ale bez przesady by kazać rodzonemu synowi pracować dla niego jako szofer! – Zirytowała się. Chłopak spuścił głowę. – Sam widzisz. Nie martwisz się co będzie z Aiko za kilka lat?
- Nie myślę o tym. Nie pozwolę, by ojciec zrobił z niej jakąś pracownicę. Będę przy niej. –  Rzekł stanowczo brunet. Ta uśmiechnęła się na te słowa.
- Mam nadzieję. Ja też postaram się przy niej być i jej pomóc. Jest dla mnie jak młodsza siostra. – Niestety. Tą jakże przyjemną rozmowę przerwały krzyki ze środka domu. Oboje zerwali się z miejsc. W sali, gdzie odbywało się przyjęcie urodzinowe, panowała ciemność. Po chwili w pomieszczeniu znów zajaśniało.
- Czy wszyscy są cali? – Spytał pan domu. Żadnych odgłosów, by ktoś zaginął. Wypuścił z siebie ciężkie powietrze.
- Panienka Aiko zniknęła! – Krzyknęła jedna z pokojówek. Serce Lucy aż zaczęło bić szybciej.
- Aiko.. – Szepnęła cicho i ruszyła na piętro. Być może udała się już do swojego pokoju. Z impetem otworzyła drzwi i rozglądnęła się po wnętrzu. Pusto. Serce znów zaczęło mocniej bić. Biegła wzdłuż wąskiego korytarza, przeszukując każde pomieszczenie. Bez skutku. Nigdzie jej nie było. Zrezygnowana zeszła na dół. Wszyscy goście już wyszli. Został tylko jej pracodawca i Mizuki. – Przeszukałam każdy pokój.. nigdzie jej nie ma. – Rzekła tylko, spuszczając głowę. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Odnajdziemy ją. – Rzucił pocieszająco brunet.
- Cholera! – Wrzasnął w końcu pan Chigiri. – Kto mógł to zrobić? Dlaczego uprowadzili akurat Aiko? Nie wybaczę im! Zajmę się tą sprawą natychmiast.
- Co Pan zamierza zrobić? – Spytała niepewnie dziewczyna.
- Poproszę kogoś o pomoc. Zrobię wszystko, by moja córka tu wróciła. – Odpowiedział pewnie. Te słowa zadziałały na Lucy z podwójną siłą. ON nigdy by czegoś takiego dla mnie nie zrobił. Nawet teraz.. przez te lata nie zainteresował się mną. Ten oczywisty teraz fakt zaprzątał jej głowę. Szybko nią potrząsnęła i spojrzała na pana domu.
- Czy jest coś, co mogłabym zrobić? – Zadała cicho pytanie.
- Chyba nie.. – I minął ją. Jak powietrze. Ten jeden incydent tak go zmienił? Spojrzała smutno na bruneta i sama udała się na górę. Przy drzwiach zatrzymał ją.
- Zamierzasz to zrobić. – Bardziej stwierdził niż zapytał. Nawet na niego spojrzała. – Znów zamierzasz się ujawnić. – Nic nie odpowiedziała. – Wiesz, że po tym możesz przyciągnąć uwagę niektórych osób?
- I co z tego? – Prychnęła, lecz nadal na niego nie spojrzała. – Jeśli jest coś, co mogę zrobić dla Aiko, to to zrobię. Nie zawaham się, ale nie zrobię tego sama. Twój ojciec na pewno ma jakiś plan. Powiedział, że poprosi kogoś o pomoc, a więc nie będą to jacyś zwykli ludzie.
- Co masz na myśli?
- To tylko moje domysły.. Nie ważne. Wszystko okaże się jutro. Dobranoc Mizuki. – Rzuciła. Dotknęła klamki i pchnęła drzwi do środka, po chwili je zatrzaskując i zamykając na klucz. Chłopak stał tam jeszcze zdezorientowany. Po chwili odszedł do swojego pokoju. Blondwłosa zaś padła na łóżko i zaczęła się gapić w sufit. Uratuję Cię Aiko. Na pewno. I zasnęła.
Po godzinie szóstej była już na nogach. Krzątała się po kuchni i przygotowywała śniadanie. Dla wszystkich. Tak. Nie była tylko pokojówką. Była także kucharką, służącą, sprzątaczką, ogrodnikiem.. full serwis. Na jakieś większe uroczystości, bankiety, spotkania biznesowe były zatrudniane jednorazowo inne osoby. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Jej oczy ujrzały trzy osoby. Pomyłka.. cztery.. jeden z nich unosił się w powietrzu.
- Dzień dobry. My jesteśmy magami z Fairy Tail. – Odezwała się pierwsza osoba, pokazując przy tym swoją przynależność.
- Magowie? – Chwilę się zastanowiła. – Ah. Rozumiem. Zapewne jesteście tutaj z powodu zaginięcia córki Pana Chigiri?
- Dokładnie. Zrobimy co w naszej mocy.
- Dobrze. W takim razie zapraszam. – Gestem ręki nakazała wejść gościom. Zaprowadziła ich do salonu. – Idę przekazać Panu Chigiri, że już Państwo przybyli.
- Nie trzeba. – Odezwał się męski głos. – Już tu jestem. Nie rozumiem tylko dlaczego nie podałaś naszym gościom jeszcze żadnej herbaty. – Spojrzał na nią surowym wzrokiem. Ta wbiła wzrok w ziemię.
- Proszę mi wybaczyć.. – Rzekła tylko i szybko zniknęła z salonu. Udała się do kuchni, pospiesznie załączając wodę na herbatę.
- Przepraszam za jej niewychowanie. – Usłyszała w kuchni. Zaklęła pod nosem, wyzywając go od najgorszych.
- Nic się przecież nie stało. – Usprawiedliwił ją jakiś męski głos. – Właściwie to my wcale nie chcemy herbaty. Najlepiej będzie jeśli od razu weźmiemy się do roboty. – Dodał po chwili.
- Rozumiem. W takim razie opowiem Wam o wszystkim co się wydarzyło. Proszę się rozgościć. – I zaczął opowiadać o zdarzeniu, który się wczoraj wydarzył. Blondwłosa weszła do salonu i przed każdym z gości położyła filiżankę wraz z gorącym napojem. W zamian otrzymała delikatne uśmiechy każdego z gości. Pospiesznie wyszła z pomieszczenia. Oparła się o ścianę by dokładniej usłyszeć o czym rozmawiają. Jaki będzie ich plan działania. Nie było to w jej stylu, by podsłuchiwać, ale jeśli chodzi tu o kogoś, kto jest dla niej ważny, nie może tego zbagatelizować.
- Za chwilę wyjeżdżam w interesach. Nie będzie mnie dzień, góra dwa. Proszę, odnajdźcie ją. Mieszka tu też mój syn i ta oto dziewczyna. Jeśli będziecie mieć jeszcze jakieś pytania, kierujcie się do nich. Są osobami, które mają z nią większy kontakt. Z mojej strony to już wszystko. Dziękuję, że tak szybko ktoś odpowiedział na moją prośbę.
- Znajdziemy Pana córkę. Obiecujemy. – Rzekła kobieta w zbroi.
- Dziękuję jeszcze raz. Ja niestety muszę się już zbierać. – Słysząc te słowa, Lucy szybko ruszyła w stronę schodów, a następnie zniknęła za drzwiami swojego pokoju.

Już od ponad kilku godzin drużyna magów z Fairy Tail szła przez gęsty las, szukając jakichkolwiek poszlak o zaginionej córce Pana Chigiri.
- Dlaczego akurat las? – Zapytał pierwszy mag lodu.
- Podążamy za Natsu, który dzięki swojemu dobremu węchowi znajdzie dziewczynkę. – Odpowiedziała Tytania.
- Yh. – Skrzywił się. – Że też musimy podążać za tym kretynem. – Dodał ciszej.
- Słuch też mam dobry! – Krzyknął Dragneel, posyłając odwiecznemu rywalowi groźne spojrzenie.
- Zamknij się zapałko!
- Odwal się miętówko! Ja przynajmniej się na coś przydaję, coś robię, a Ty tylko marudzisz.
- Chcesz się bić?
- Z Tobą zawsze! – I ich czoła teraz się stykały, a z oczy wprost tryskały błyskawice (o.O)
- Spokój.. – Rzekła Scarlet. Nie musiała nawet na nich patrzeć. Jej ton im wystarczył, by zakopać (na chwilę) topór wojenny. Byli tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyli zakapturzonej, siedzącej na drzewie postaci. Dziwni są, ale i ciekawi. Uśmiechnęła się pod nosem postać. Ruszyła za nimi. Przeskakiwała z gałęzi na gałąź, by nie spuścić z nich oczu. Nagle Scarlet się zatrzymała. Szybkim ruchem wypuściła z ręki miecz, który drasnął korę drzewa. Mało brakowało. Rzekła w myślach postać.
- Erza, co jest? – Spytał Dragneel.
- Mam dziwne uczucie, jakby ktoś nas śledził.. – Odpowiedziała. Smoczy Zabójca wytężył swoje zmysły.
- Nie czuję żadnego obcego zapachu.
- Może to tylko moja wyobraźnia.. albo to wróg się z nami bawi. Dobra, mniejsza. Natsu, prowadź. – I weszli w głąb lasu. Postać tym razem stała się bardziej ostrożna. Szła w większej odległości od nich. Nie musiała się nawet zbytnio wysilać. Dało się ich słyszeć nawet z początku lasu.



Ciaossu!
Yhh.. Po raz trzeci piszę pierwszy rozdział na tym blogu, ale żadnego chyba tak nie spaliłam jak tego..
Pisałam go kilka dni, na tzw. ‘raty’. Jakoś mało czasu.. praca do późna, porządki świąteczne, zakupy itd., itp.. sami wiecie jak to jest.
Mniejsza.
No to zaczynam kolejne opowiadanie! Mam nadzieję, że Wam przypadnie do gustu.. xD
Jeśli czegoś tu nie zrozumieliście, chcielibyście jakiś szerszy opis postaci to napiszcie do mnie na GG ;D
Co więcej..
Życzę Wszystkim i każdemu z osobna zdrowych, wesołych świąt! Pełnych miłości i życzliwości! Niech spełnią się każde Wasze marzenia!
Buziaki Cukiereczki :*:*:*

środa, 12 grudnia 2012

31. Smutek.


W tym samym czasie na posesję wchodził pewien różowowłosy już mężczyzna. Na prawym ramieniu miał czerwony znak gildii Fairy Tail. Przystanął, widząc jakąś nieznaną mu osobę przed swoim domem. Tak samo zrobiła dziewczyna. Patrzyli na siebie. Jego pierwsze wrażenie? Jakby widział swoją ukochaną Lucy, ale była jakby młodsza i z różowymi włosami.
- Natsume! Obiad! – Drzwi od domu nagle się otworzyły i wyszła z nich ONA. Nie zmieniła się prawie w ogóle. Prócz długich, sięgających pasa blondwłosów, nie było zmienione nic.
- Już idę mamo, ale kto to jest? – Wskazała palcem na przybyłą osobę. Oczy blondynki powiększyły się dwukrotnie. Zasłoniła usta z zaskoczenia.
- Natsume, idź do domu. – Rzuciła i jakby siłą wepchała córkę do środka. Zamknęła drzwi i ruszyła w stronę przybyłego Dragneela. – Natsu! – Rzuciła się mu na szyję. – Tak się cieszę, że jesteś cały. – Dodała po chwili.
- Też się cieszę, że Cię widzę.. ale mam pytanie.. Kto to był?
- Natsu.. to nasza córka. – Uśmiechnęła się do chłopaka niepewnie. Przez chwilę patrzył na nią zaskoczony, lecz po chwili i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przytulił żonę do siebie, lecz po chwili ją od siebie odkleił.
- Ale czekaj.. Jak to? Kiedy? Co?
- Natsu.. zanim Ty wyruszyłeś na misję, to ja się o tym dowiedziałam. Nie chciałam Ci tego mówić, bo wtedy byś nie spełnił swojego marzenia..
- Ty głuptasie! – Przerwał jej. – To Ty zawsze byłaś i jesteś moim marzeniem. – Po policzkach blondwłosej zaczęły płynąć łzy. – No to mi o niej opowiedz. – Szybko zmienił temat.
- Może niech sama Ci o sobie opowie? – Pociągnęła go za rękę. Jak się spodziewała, różowowłosa stała pod drzwiami i przysłuchiwała się całej rozmowie.
- To ten facet jest moim tatą? – Rzuciła. Ręce miała skrzyżowane na piersiach, a jej mina nie wskazywała nic dobrego.
- Natsume.. – Zaczęła blondwłosa.
- Fajnie, że w końcu Cię poznałam, tatusiu! – Nastolatka dosłownie rzuciła się mu na szyję, uśmiechając się szeroko. Pani Dragneel (jak to brzmi ;P) wzruszyła się gestem córki.
- No to skoro jesteśmy już wszyscy, możemy coś zjeść. – Uśmiechnęła się szeroko do swoich najdroższych osób. Nie trzeba było mówić tego po raz drugi. W mgnieniu oka znaleźli się przy stole i zaczęli się zajadać. Blondwłosa wypuściła z siebie głośno powietrze i sama do nich podeszła. Siedzieli obok siebie. Patrzyła na nich jak w obrazek. Zachowanie, kolor włosów, determinacja, magia, a nawet ich imiona były podobne. Po zjedzonym posiłku, oboje oparli się o tył krzeseł i oddychali głęboko.
- No to opowiadajcie, co się tu działo podczas mojej nieobecności. – Zaczął rozmowę różowowłosy.
- Od czego by tu zacząć? Trochę się zmieniło w gildii. – Dragneel zaczął już otwierać usta, ale został zatrzymany przez ukochaną. - Wyprzedzę Twoje pytanie, tak, dziadek nadal jest mistrzem. Co jeszcze.. ah tak, Erza jest żoną Jellal’a.
- Co?! – Oburzył się.
- Nie przerywaj. – Skarciła go. – Mają dwie córki i syna. Za kilka miesięcy znów zostaną rodzicami. – Mina Salamandra? Bezcenna. – Gray i Juvia prócz tej dwójki nie mają już żadnych dzieci. Aczkolwiek z tego co zauważyłam, to Ren upodobał sobie Natsumę. – Tu uśmiechnęła się chytrze do córki, która spłonęła niewielkim rumieńcem.
- Co?! Syn tego gołodupca? Już ja mu to wybiję z głowy! – Wstał od stołu, ale wzrok żony mówił wszystko i z powrotem usiadł.
- Ma powodzenie. – Dodała. – Nie tylko Ren ją lubi.. Ma rywala.. Mianowicie Romeo.
- Romeo?
- Tak. A w sumie to nie nasza sprawa.
- Jak to nie nasza?
- Natsume sama wybierze, kogo będzie chciała. Co by Ci tu jeszcze powiedzieć.. O! Jej najlepszą przyjaciółką jest Ami.
- Córka Levy i Gajeel’a?
- Dokładnie. Zaskoczysz mnie czymś jeszcze?
- Jestem magiem klasy S. – Powiedziała jakby od niechcenia, a Salamander o mało co nie wylądował pod stołem z wrażenia, na co młodsza Dragneel zaśmiała się.
- Od kiedy?
- Jakieś 10 lat temu.
- Niesamowite. Cieszę się, gratuluję. – Uśmiechnął się szczerze do ukochanej. – Jest jeszcze coś?
- W sumie to sam się dowiesz wszystkiego w swoim czasie, gdy pójdziesz do gildii. Ucieszą się na Twój widok.
- Noo to się okaże. Ja tam myślę, że mnie zjedzą, że zostawiłem Cię samą, w ciąży.. Matko.. ominęło mnie tyle wspaniałych rzeczy. – Chwycił się za głowę.
- Ej. Nie martw się tym. Dałam sobie radę, nie byłam też przecież sama. Był przy mnie Gray, Erza, Levy..
- Ale i tak.. trochę mnie to boli.
- Zapomnij. – Posłała mu delikatny uśmiech i wstała od stołu. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Salamander wstał i podszedł do drzwi. Jego oczom ukazało się kilkoro nastolatków, mniej więcej w wieku Natsume. Wśród nich rozpoznał jedynie Romeo.
- Braciszek Natsu! – Wykrzyknął tamten. – Wróciłeś! – Wprosił do środka i szeroko się uśmiechnął.
- Cześć Romeo. – Podeszła do przybyłych gości blondwłosa.
- Witaj siostrzyczko Lucy!
- Dzień dobry ciociu! – Krzyknęli pozostali.
- Wchodźcie. Pewnie chcecie zabrać gdzieś Natsume?
- Dokładnie tak. Chcemy iść na misję. – Odpowiedział Romeo.
- Na misję? – Spytała nagle młodsza Dragneel, wychodząc zza pleców matki.
- Należymy do gildii. To będzie wyzwanie. – Uśmiechnął się w jej kierunku Ren.
- Ale się napaliłam! – Krzyknęła uradowana.
- Poczekaj moment, młoda panno. Nie jesteście za młodzi na Waszą pierwszą misję? – Skarciła ich zapał brązowooka.
- Ale mamo..
- Lucy, odpuść. Niech idą. – Różowowłosy postanowił dołączyć do rozmowy.
- Co Ty mówisz Natsu? Oni są za młodzi.
- Ale silni i pełni determinacji. Natsume.. – Tu skierował się do córki i posłał jej szeroki uśmiech. – Idź i pokaż im co potrafisz.
- Dziękuję tato! – Rzuciła się mu na szyję. Teraz to blondwłosa nie miała wyboru.
- No dobra, ale macie mi ją mieć na oku. – Dorzuciła tylko do nastolatków, którzy właśnie wychodzili. Ci pomachali na dowidzenia i zniknęli. – Mam złe przeczucia co do tego.. – Rzekła, gdy tylko drzwi się zatrzasnęły.
- Nie martw się. To nasza córka, da sobie radę.
- Mimo wszystko, czuję że coś jest nie tak. Idę do gildii. – Rzuciła szybko i ruszyła przed siebie. Salamander tylko ciężko westchnął i ruszył za ukochaną. Po paru minutach doszli do gildii. Różowowłosy został już od samego progu bardzo gorąco przywitany. Blondwłosa nie chcąc przerywać im tej chwili, podbiegła do stojącej za barem Mirajane i zaczęła wypytywać na temat misji, na którą udało się młodsze pokolenie. Po chwili, wybiegła z gildii niezauważona przez nikogo. Kilkanaście minut zajęło jej dotarcie do celu. Znajdowała się w jakimś lesie. Nie był za bardzo urokliwy.. wręcz przeciwnie, wprost odpychał podróżnych. Jej to nie zraziło. Wiedziała, że jest tam jej dziecko i chciała sprawdzić, czy faktycznie wszystko jest w porządku. Dotarła do jakieś groty. Bez wahania weszła. Idąc ciemnym, długim korytarzem, słyszała jakieś odgłosy. Krzyki, nawoływania, wypowiadanie różnych zaklęć. Jej serce momentalnie przyspieszyło, tak samo jak i nogi. Czuła, że to co zaraz zobaczy, może wywołać u niej zawał. Gdy ujrzała światełko, kończące tunel, jeszcze bardziej przyspieszyła.
- Natsume! – Krzyknęła z całych sił. Zapanowała cisza. Jej uwagę przykuła osoba, która właśnie próbowała udusić jej córkę. Zwolnił ucisk na jej szyi i ją puścił. W mgnieniu oka znalazł się przy blondwłosej, przebijając tym samym jej ciało na wylot pozłacanym mieczem. Pustym wzrokiem spojrzała na wroga. Wyciągnął broń z jej ciała i zaśmiał się złowieszczo.
- MAMO! NIEEEEE! – Ciało różowowłosej pokryło się ogniem tego samego koloru co jej włosy. Z szybkością światła, ruszyła na zabójcę matki. Kilka ciosów i przeciwnik leżał jak długi na zimnej posadzce. Zapanowała cisza. – Mamusiu.. – Kucnęła przy rodzicielce. Jej głowę położyła na swoich kolanach i zaczęła głaskać jej złote włosy. – Nie zostawisz mnie, prawda? Wyjdziesz z tego. – Ucałowała jej czoło. Wokół półprzytomnej magini Gwiezdnej Energii zgromadziło się młodsze pokolenie gildii. Wszyscy milczeli. – Zróbcie coś! – Krzyknęła nagle na przyjaciół. – Niech ktoś uratuje moją mamę! – Dodała, powoli krztusząc się łzami. Na policzku poczuła jeszcze ciepłą dłoń matki.
- Dbaj o tatę. – Wyszeptała.
- Co Ty mówisz?
- Jesteście tacy sami, nie zostawiaj go. Wspieraj go.
- Ale mamo.. czemu tak mówisz, przecież z tego.. wyjdziesz.
- Przykro mi Natsume, ale mój czas się tutaj kończy. Uważaj na siebie, zostań silnym magiem. Wiedz, że Was kocham. Przekaż to też tacie. – Uśmiechnęła się blado do córki. Jej dłoń powoli zaczęła się zsuwać z policzka różowowłosej. Zamknęła oczy.
- Mamo, nie! Nie zamykaj oczu, patrz na mnie! – Nic już nie odpowiedziała. Jej klatka piersiowa przestała się poruszać. – Tylko nie to.. – Załkała i przytuliła martwe ciało matki.

Kilka dni później. Pogrzeb.
Wszyscy magowie, najbliżsi stali tuż przed pomnikiem, gdzie niegdyś zostało wygrawerowane jej imię i nazwisko. (Kto nie pamięta akcji, gdzie została uznana za zmarłą, niech się wróci do wcześniejszych rozdziałów ^^). Nie było osoby, której policzki nie byłyby mokre od łez. Niebo było bezchmurne, świeciło słońce. Ironia, prawda? Przed mogiłą klęczał Smoczy Zabójca. Nie mógł pogodzić się z tym wszystkim. To dla niego za wiele. Po tylu latach wrócił do domu, dowiedział się, że ma córkę, a teraz stracił żonę. Natsume też nie mogła przyjąć tego do wiadomości. Zmarła na jej rękach. Zaczęła się obwiniać, że to przez nią. Mogła jej posłuchać i nie iść na tą misję. Oszczędziła by sobie teraz tego potwornego bólu. Tej pustki, która zagościła w jej sercu.
- Żegnaj mamusiu.. – Wyszeptała. Po policzku spłynęła łza, potem kolejna i następna. Całkowicie się poddała. Zaczęła głośno szlochać. Zakryła twarz w dłoniach. Poczuła mocny uścisk. To Ren. Przytulił ją w ramach dodania otuchy. Na marne. Jeszcze bardziej się rozkleiła.
Ludzi na cmentarzu zaczęło ubywać, aż w końcu została tylko dwójka – Natsu i Natsume. Dziewczyna chwyciła ojca za rękę i oparła głowę o jego ramię.
- Poradzimy sobie bez niej? – Spytała.
- Musimy. – Odpowiedział krótko. – A teraz obiecajmy sobie tu i teraz, że będziemy przy sobie. Staniemy się silniejsi by się chronić. – Dodał po chwili, mocniej ściskając jej zimną dłoń.
- Napaliłam się. – Odpowiedziała. W tych słowach jednak nie było już tego ‘blasku’, co zawsze. Ostatni raz spojrzeli na mogiłę i odeszli, nadal trzymając się za ręce.


KOONIEC!

Ciaossu!
Hmmm.. i co sądzicie? Niespodziewane zakończenie? O to chodziło, aczkolwiek czuję, że może nie zostać mi to wybaczone przez niektórych ;/
Za szybko się to wszystko wydarzyło – wiem, ale nie miałam już sił, by to wszystko ciągnąć.

No a teraz cóż.. mała przerwa i zaczynam nowe opowiadanie, które pojawi się niewiadomo kiedy, ale nie martwcie się, zostaniecie o tym poinformowani (no niektórzy, którzy mają moje gg xD)

Czekajcie cierpliwie, do usłyszenia!
Buziaki Cukiereczki :*:*

wtorek, 11 grudnia 2012

30. Misja.


Minęło kilka dni.
Młodzi rodzice, przez namowę blondwłosej zostali w domku Salamandra. Nie bardzo go to cieszyło, ale czego się nie robi dla ukochanej? W końcu, gdy już Kobieta Deszczu czuła się na siłach, opuściła wraz z mężem i dziećmi przytulną chatkę, dziękując serdecznie za pomoc.
- Lucy, idziemy do gildii? – Zapytał różowowłosy dziewczyny, która właśnie wyszła z łazienki i wycierała mokre włosy.
- No w sumie to czemu nie? Ciekawa jestem co się tam dzieje. – Uśmiechnęła się pod nosem na samo wyobrażenie, co może ich tam spotkać.
- No to w drogę! – Krzyknął wesoło, wstając z krzesła.
- Poczekaj! Nie wyjdę z mokrymi włosami na dwór. Daj mi parę minut i będę gotowa. – Rzuciła szybko i znów zniknęła za drzwiami od łazienki.
- Eh.. Te baby.. – Rzekł do siebie.
- Coś mówiłeś?! – Wrzasnęła z pomieszczenia z lekkim zdenerwowaniem. Ten wzdrygnął się trochę i przełknął ślinkę.
- Tylko, że Cię kocham! – Odkrzyknął przerażony. Ta już mu nic nie odpowiedziała. Odetchnął z ulgą. ‘Uf, chyba uwierzyła’ – tym razem rzekł w myślach.
Tak jak i mówiła, po kilku minutach wyszła gotowa. Chwyciła chłopaka za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia. Uśmiechnięci szli uliczkami Magnolii. O tej porze roku było bardzo gorąco. Na ulicach tłum ludzi i dzieci bawiących się.. a no właśnie.. dzieci. Nie umknęły one uwadze młodej magini. Postanowiła wypytać podchwytliwie Dragneela, co sądzi na ich temat.
- Natsu? – Odezwała się nagle, patrząc przed siebie.
- Stało się coś? – Spytał, nie przerażony, lecz tak jakby mechanicznie.
- Naszła mnie taka myśl.. Jak byś zareagował, gdyby nagle się okazało, że będziemy mieli dziecko? – Spytała prosto z mostu, bez zbędnych ceregieli.
- Wiesz.. byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ale szczerze powiedziawszy nie wiem, czy jestem gotowy by zostać ojcem.
- Rozumiem.. – Uśmiechnęła się lekko pod nosem.
- Co tak nagle Cię wzięło na takie pytanie, co? – Wyszczerzył się szeroko do brązowookiej.
- W końcu to ja, prawda? Lubię czasem coś palnąć. – Zaśmiała się. Już nic nie odpowiedział. Nadal trzymając się za ręce, szli w ciszy do gildii. Gdy już przekroczyli próg gildii, różowowłosy wyrwał swoją rękę z uścisku i pobiegł tam, gdzie dało się słyszeć odgłosy kłótni i sypiących się zębów (xD). – Dzień jak co dzień. – Rzekła do siebie i ruszyła w stronę baru, wcześniej biorąc kilka szybkich wdechów. – Cześć wszystkim! – Przywitała się wesoło z Mirajane, Erzą, Lisanną i Wendy.
- Witaj Lucy! – Odpowiedziały chórkiem.
- Działo się coś ciekawego, gdy nas tu nie było?
- Właściwie to nie, ale zdążyliśmy już opić podwójne szczęście Graya i Juvii. – Odpowiedziała Lisanna.
- Rozumiem. – Zachichotała cicho.
- Lucy, dobrze się czujesz? – Spytała nagle i troskliwie Tytania.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Wyglądasz jakoś blado. Nie jest Ci słabo? Albo może masz gorączkę? – Scarlet nagle zaczęła panikować. Skoczyła w kierunku przyjaciółki i zaczęła ją ‘badać’ wzrokiem, a następnie dotykała co poniektóre części jej ciała. Wyglądało to dość komicznie.
- Erza, przestań. Ludzie się na nas gapią. Nic mi nie.. ~ Ałć! – I tu trafiła w miejsce, gdzie przez mocniejszy ucisk szkarłatnowłosej, poczuła ukłucie. Był to brzuch.
- Ha! A jednak coś Ci jest! – Rzuciła uradowana, jakby odkryła największą tajemnicę.
- Pani Lucy, wszystko gra? – Blondwłosa usiadła na krześle i chwyciła się za brzuch. – Może chodźmy na górę do pokoju medycznego? – Zaproponowała. Brązowooka pokiwała twierdząco głową i jako pierwsza ruszyła na piętro. Za nią ruszyły wszystkie wcześniej wymienione dziewczyny. Po kilku minutowych oględzinach, dało się słyszeć piski radości w medycznym pokoju.
- Dziewczyny, ciszej! – Skarciła ich blondwłosa.
- Czemu ciszej? To przecież wspaniała wiadomość! – Rzekła podekscytowana starsza Strauss.
- To będzie naszą tajemnicą. – Rzuciła do przyjaciółek i ruszyła w stronę drzwi. – Ani słowa Natsu czy komukolwiek innemu. – Dorzuciła przez ramię i wyszła z pokoju. Dziewczyny spojrzały po sobie zdziwione jej zachowaniem. Heartfillia wzięła kilka głębszych oddechów i zaczęła schodzić po schodach. W progu zauważyła jak Salamander rozmawia z jednym z najsilniejszych magów Fairy Tail – Gildarts’em. Mina różowowłosego wskazywała na to, iż dostaje jakieś bardzo dobre wieści. Po chwili Clive odszedł, a Dragneel podbiegł do dziewczyny, chwycił w pasie i obrócili się kilka razy.
- Nie uwierzysz, co właśnie mi Gildarts powiedział! – Jego entuzjastyczna barwa głosu spowodowała uśmiech na twarzy blondwłosej.
- Nie mogę się doczekać, aż mi powiesz. Co się stało? – Spytała wyraźnie zaciekawiona zachowaniem chłopaka. Usiadła wygodnie na krześle przy barze i czekała na tą ‘wspaniałą wiadomość’.
- Gildarts powiedział, że za kilka tygodni zabiera mnie ze sobą na misję rangi S! – Wrzasnął uradowany. W dziewczynie coś pękło. Poczuła ukłucie w sercu. Na jej twarzy wymalowało się zaskoczenie. Zamyśliła się. – Mogę iść, prawda? – Wyrwał ją z transu.
- Dlaczego mnie pytasz o pozwolenie? Jesteś przecież dorosły. – Odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem.
- Ale teraz jesteśmy ze sobą. Powiedz tylko słowo a zostanę. – Przyjrzała się mu dokładnie. Usta mówiły jedno, ale oczy, te iskierki w oczach mówiły coś innego.
- Idź. – Odpowiedziała cicho.
- No wiedziałem, że się nie zgodzisz. Lucy, dla~.. Zaraz, co?
- Powiedziałam, że możesz iść. – Powtórzyła głośniej i uśmiechnęła się do chłopaka.
- Naprawdę? – Tym razem to i na twarzy chłopaka wymalował się wielki uśmiech. – Lucy! Jesteś kocham Cię! – Podniósł dziewczynę i mocno ją przytulił.
- Nie ma sprawy. Widzę jak bardzo tego chcesz.
- To moje marzenie od dłuższego czasu! – I znów poczuła kolejne ukłucie w sercu. Całej tej sytuacji przyglądały się dziewczyny. Na ich twarzach nadal malowało się zdziwienie.
- Hej dziewczyny, na co tak patrzycie? – Odezwał się nagle jakiś męski głos, który wyrwał je z transu.
- Gray? Co tu robisz? – Spytała zaskoczona Tytania.
- Przyszedłem odwiedzić gildię. – Odpowiedział z uśmiechem. – No to, na co się tak gapicie?
- Na tych dwóch kretynów, którzy niszczą sobie życie. – Odpowiedziała młodsza Strauss.
- Dlaczego kretynów?
- Natsu idzie na misję rangi S z Gildart’sem..
- To świetnie!
- Lucy jest w ciąży.
- To tym bardziej świetnie!
- Ale on tego nie wie i Lucy się zgodziła, by Natsu szedł na tą misję.
- Co?! Już ja sobie z nimi porozmawiam. – Rzekł z poważną miną i zszedł po schodach. Heartfillia siedziała sama przy barze. – Hej Lucy.
- Gray? – Spytała zaskoczona widokiem przyjaciela.
- Mogę wiedzieć, co Ty wyprawiasz? – Rzucił zezłoszczony.
- Eee no.. siedzę sobie przy barze? – Kompletnie nie wiedziała o co mu chodziło.
- Nie o tym mówię.. Czemu puściłaś Natsu na tą misję i czemu nie powiedziałaś mu, że jesteś w ciąży? – Blondwłosa instynktownie spojrzała w górę, gdzie nadal stały jej przyjaciółki. Posłała im gniewne spojrzenie. – Bo to jego marzenie. Jak myślisz, co zrobi, gdy się dowie że jestem w ciąży? Nie pójdzie na misję i to z mojego powodu.
- Ale Lucy..
- Gray, to moja sprawa, tak? Nie wtrącaj się. – Rzuciła szybko i opuściła budynek.

Kilka tygodni później.
Salamander odliczał dni do swojej pierwszej misji rangi S i to w dodatku z Gildarts’em. Nadal żył w nieświadomości, że zostanie ojcem. Cała gildia o tym wiedziała, a on nie. Jednak zmieniło się coś w ciągu tych kilku tygodni. Podjął bardzo ważną decyzję w swoim życiu i nim wyruszy na misję, ożenił się z Lucy. Tak teraz już łączyło ich nie tylko dziecko ale i wspólne nazwisko. Nastał właśnie dzień, w którym jego marzenie miało się ziścić. Wszyscy magowie Fairy Tail stało przed gildią i odprowadzali wzrokiem dwóch towarzyszy z gildii. Blondwłosa mierzyła wzrokiem szczęśliwego chłopaka, który już w najlepsze gadał o czymś z najsilniejszym magiem. Pożegnali się już wcześniej, więc nie było potrzebne kolejne ‘przedstawienie’. Gdy Ci już prawie zniknęli za horyzontem, brązowooka chwyciła się za brzuch.
- Będziemy na Ciebie czekać. – Rzekła do siebie i uśmiechnęła się delikatnie. Wszystko słyszał Fullbaster i objął przyjaciółkę ramieniem.
- Możesz jeszcze mu to powiedzieć. Wiesz, że takie misje mogą trwać wiele lat.
- Nie.
- Pomóc Ci jakoś?
- Gdy będzie trzeba to się do Ciebie zgłoszę.
- Wiesz gdzie mnie szukać. – Ucałował ją w czoło i ruszył przed siebie. Tak samo uczyniła blondwłosa. Wolnym krokiem szła w stronę domku, gdzie mieszkała. Po chwili tuż obok niej, doleciał niebieski kot.
- Szkoda, że Natsu nie wziął mnie ze sobą.. – Rzekł smutno. – Będziesz mnie karmić rybkami?
- No jasne.. – Rzuciła. Jej wzrok był nieobecny, co przykuło uwagę latającego stworzenia.
- Lucy?
- Słucham?
- Czemu mu nie powiedziałaś?
- Bo nie chcę mu rujnować marzenia. Poradzimy sobie. Chodź, idziemy zjeść jakąś rybkę. – Szybko zmieniła temat, jak i wyraz twarzy.
- Aye sir! – Krzyknął uradowany.

15 lat później.
- Mamo, idę potrenować! – Rzekła różowowłosa nastolatka do swojej pięknej, blondwłosej rodzicielki. Gdyby nie te włosy, można by było stwierdzić, że są siostrami.
- Po kim Ty odziedziczyłaś taki zapał, co Natsume? – W sumie to już sama sobie odpowiedziała na to pytanie. – Dobra, ale nie przesadź. Za godzinę będzie obiad.
- Dobrze mamo. Będę przed domem. – Lucy uśmiechnęła się do wychodzącej córki i zajęła się gotowaniem. Z ciekawości spojrzała przez okno salonu. Młoda Dragneel koncentrowała się. Było widać jak równomiernie oddycha, ma zamknięte oczy. Po chwili je otwiera a w jej rękach pojawia się różowy ogień. – We wszystkim go przypominasz. – Rzekła do siebie z uśmiechem.



Ciaossu!
Uff jak mnie tu dłuuuuuugo nie było.. ;/ Wybaczcie…
Myślałam, że to będzie ostatni rozdział, jednak nie.. to jest PRZEDOSTATNI! Za kilka godzin może pojawi się ostatni, a jeśli się tak nie stanie, to pewnie pojawi się on jutro xD
Nie wiem, dostałam nagłego przypływu weny na zakończenie tego opowiadania.. ah!
Mam nadzieję, że będzie się Wam podobać ^^
Liczba rozdziałów tego opowiadania nie będzie ładna, ale dobre i to =]
No nic.. BARDZO PRZEPRASZAM ZA DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ, ale to nadrobię xD
Buziaki Cukiereczki :*:*