wtorek, 30 października 2012

20. Powrót.

Całą tę sytuację od początku obserwował Fullbaster. Wybiegł za blondwłosą i stał tuż za nią, gdy ta wołała jego imię. Sam zaczął to przeżywać. W końcu to jego przyjaciel, nawet jeśli dochodzi między nimi do jakiś spięć. Wolnym krokiem podszedł do zrozpaczonej dziewczyny, której łzy zostawiały ślad na piasku. Objął ją mocno od tyłu.
- Lucy.. – Wyszeptał.
- Odejdź. – Rzuciła bez większych uczuć.
- Nie odejdę. – Powiedział i odwrócił ją do siebie. Teraz patrzyli sobie w oczy. Przytulił ją mocno do siebie, głaszcząc po włosach i uspokajając. – Cii.. Będzie dobrze.
- Ale on obiecał.. że nigdy mnie zostawi.
- Na pewno gdzieś jest.
- Dlaczego on mnie zostawił? – Dziewczyna zdawała się być głucha na pocieszenia przyjaciela. Spojrzał w jej oczy. Były matowe, bez blasku, bez życia. Zrobiło mu się jej żal.
- Niech no ja go tylko dorwę.. – Wyszeptał. Ona zaś odsunęła się do niego, wlepiając wzrok w czubki swoich butów. Odwróciła się w stronę wielkich wód.
- Czemu mnie zostawiłeś? – Spytała po raz kolejny i upadła na piasek nieprzytomna. Mag lodu podbiegł do niej zmartwiony i ukląkł.
- Lucy.. Hej, Lucy! – Krzyczał. Próbował ją ocucić. Na marne. Heartfillia zrobiła się blada i zimna. Ten nie czekając chwili dłużej, wziął ją na ręce i pospiesznym krokiem udał się do gildii. – Niech mi ktoś pomoże! – Wparował do gildii z wielką zadyszką, ale był w stanie wypowiedzieć te ważne słowa.
- Gray? Co się stało Lucy? – Do dwójki podbiegła Tytania a tuż za nią kilka innych magów.
- Zemdlała. Niech ktoś coś zrobi.
- Proszę zanieś ją do pokoju medycznego. Zaraz się nią zajmę. – Powiedziała młoda magini Marvell. Chłopak udał się do pokoju. Ułożył dziewczynę wygodnie w łóżku. Usiadł na krześle obok.
- Gray, może będzie lepiej, jeśli wyjdziesz? – Rzekła Scarlet, posyłając chłopakowi smutne spojrzenie.
- Wolałbym zostać tu..
- Lepiej idź. Wendy z nią zostanie. – Już nic nie odpowiedział. Posłusznie wyszedł. Podszedł do baru i zaczął się zamartwiać stanem przyjaciółki i tego, który jakby nigdy nic gdzieś przepadł.
- Cholera! – Krzyknął wściekły.
- Gray, uspokój się. – Jego ramienia dotknęła Tytania. – Będzie dobrze.
- Co ten kretyn sobie wyobraża? Znikać tak bez słowa?
- Może ma jakiś powód?
- Powód czy nie.. nie daruję mu tego. Jak tylko się pojawi, oberwie. – Rzekł gniewnie.
- Ciekawi mnie.. gdzie on się udał.. Natsu.. lepiej żebyś wrócił cały i zdrowy. – Rzuciła cicho do siebie.

Minął kwadrans. Z pokoju medycznego wyszła właśnie młoda Marvell i jej kotka. Wszyscy dosłownie rzucili się w ich stronę, zasypując pytaniami.
- Spokojnie. Fizycznie czuje się bardzo dobrze.. natomiast psychicznie.. już gorzej. – Rzekła smutno.
- Można do niej wejść? – Spytał zatroskany mag lodu.
- Można, ale nie wiem czy będzie chciała kogoś widzieć ani nawet z kimś rozmawiać. Leży i patrzy w sufit.
- Rozumiem. Trudno. Co będzie to będzie.. idę do niej.

- Lucy, mogę wejść?
- Po co? Skoro i tak za chwilę odejdziesz.. – Rzuciła, nie spoglądając nawet w jego stronę.
- Nie mów tak.
- To może lepiej nic nie będę mówić? Oszczędzę kłopotów wszystkim.. może zniknę?
- Co się z Tobą dzieje?
- Dlaczego odszedł?
- Lucy.. – Podszedł do niej, usiadł obok na krześle i chwycił ją za rękę. Była zimna. – Jestem tu z Tobą.
- Nie musisz. Możesz wyjść.
- Nie bądź taka oschła.
- Weź wyjdź.
- Po moim trupie. Zostaję tutaj. Nie zostawię Cię. A jak Natsu się pojawi..
- Nie wymawiaj przy mnie tego imienia. – Heartfillia spojrzała na niego po raz pierwszy dzisiejszego dnia. Jej oczy były takie puste. W ogóle nie przypominała tej Lucy, w której niegdyś się kochał. Westchnęła głęboko, uwolniła rękę z uścisku i odwróciła się plecami do przyjaciela. – Chcę iść spać. Możesz wyjść? – Rzuciła przez ramię.
- Chyba nie mam wyboru.. Odpoczywaj. Odwiedzę Cię później. – Rzekł i wyszedł, posyłając dziewczynie smutne spojrzenie.

- Gray, no i co z nią? – Zapytała szkarłatnowłosa.
- Jest źle. A może być jeszcze gorzej. – Rzucił krótko.
- Co to ma znaczyć?
- Nawet nie chce słyszeć jego imienia.
- Rozumiem..
- Stała się taka.. apatyczna.. i to przez tego kretyna.
- Bardzo mnie ciekawi, dokąd poszedł..

Do pokoju blondwłosej wszedł niebieski kot. Wdrapał się na łóżko przyjaciółki i zaczął ją głaskać po głowie.
- Lucy.. – Wyszeptał.
- Happy? – Spytała ochrypiałym głosem. – Co tu robisz? – Podniosła się do pozycji siedzącej.
- Damy sobie bez niego radę? – Dziewczyna posłała mu delikatny uśmiech i chwyciła go za łapki.
- Chyba nie będziemy mieli wyjścia.
- Mogę zamieszkać z Tobą?
- Jasne. Nie będę się czuła tak samotnie..
- Aye sir. – Nawet te słowa straciły swój urok, gdy jego nie ma.

Mijały miesiące. Żadnych wieści od różowowłosego. Członkowie gildii wrócili do normalności. Pogodzili się z tym.. albo może.. udawali, że się pogodzili. Próbowali żyć normalnie, aczkolwiek brakowało im tego głosu, kłótni z nim i jego tekstu ‘ale się napaliłem’. Blondwłosa też starała się wrócić do normalności. Happy zamieszkał z nią, radzili sobie jakoś. Każdego dnia przychodziła wesoła do gildii. Nikt nawet nie śmiał wymawiać jego imienia przy niej. Rozmawiała z wszystkimi, chodziła na misję.. by zapomnieć. Czasem też miała nadzieję, że gdy wróci, on się zjawi i wytłumaczy to wszystko. Niestety.. żadnej wieści, choćby najmniejszej.

- Lucy? – Spytał niebieski, latający nad jej głową towarzysz.
- Słucham?
- Myślisz, że on kiedyś wróci?
- Nie wiem.. i szczerze? Nie obchodzi mnie to już.
- Ja w niego wierzę. Mimo to, że nas opuścił.. musiał mieć jakiś powód.
- Jesteśmy drużyną, to znaczy.. byliśmy nią, prawda? Jeśli był jakiś powód, powinien go z nami omówić i rozwiązać go razem. On tego nie zrobił. Kompletnie nas olał. Niech sobie nie myśli, że gdy tu wróci wybaczę mu ot tak i rzucę się mu na szyję. Nie ma mowy.
- A jeśli coś mu się stało?
- Mówisz tak, jakbyś go nie znał. To jest Smoczy Zabójca. Do bójki zawsze pierwszy i zawsze wychodzi zwycięsko.
- Po tym wszystkim i tak uznajesz go za silnego?
- Tak. Chociaż czuję, że moje serce pękło, to i tak znam jego siłę. – Dyskusja się skończyła. Dotarli do gildii. Jak co dzień, przywitali uśmiechem każdego z członków. Niebieski kot odleciał w zupełnie inną stronę a Heartfillia udała się do wesoło o czymś gawędzącej dwójki przyjaciół. - Cześć Erza, Gray.
- Hej Lucy. – Odpowiedzieli wspólnie.
- Co macie takie dobre humory?
- Wspominamy stare dobre czasy. – Odpowiedział Fullbaster.
- Stare dobre czasy? Mówicie tak, jakbyście byli już staruszkami i przeszli nie wiadomo co.
- Chodzi nam o czasy, gdy panował tutaj niesamowity gwar.
- Rozumiem..
- Nie martw się Lucy. Dobrze jest tak czasem powspominać.
- Rozumiem. Może idziemy na misję? – Zmieniła szybko temat.
- Jasne. Trzeba się jakoś rozerwać. – Mag lodu wstał z krzesła i rozciągnął się.
- No to ja idę coś wybrać. Ok? – Spytała blondwłosa, udając się w stronę tablicy z misjami, nieczekając na odpowiedź przyjaciół. Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Wszystkie oczy skierowały się na osobę stojącą w progu. Miała zaciśnięte pięści, po chwili rozluźniła je i uniosła wysoko w górze.
- WRÓCIŁEM DO DOMU! – Krzyknął głośno. Każdy poznał ten głos. Zamurowało ich.


Ciaossu!
Nie wiem dlaczego, ale nie mogę dodawać postów przez mozillę.. ;/ muszę używać innej przeglądarki, której bardzo nie lubię. Nie wie ktoś może, dlaczego tak się oto dzieje?
Jestem taka śpiąca, że ledwo na oczy widzę, ale rozdział skończyłam i dodaję.. specjalnie dla Was – moich kochanych cukiereczków ;D
Dziękuję za komentarze, odwiedziny i w ogóle za każde miłe słowa, a nawet słowa krytyki ^^
Buziaki :*:*:*

niedziela, 28 października 2012

19. Zniknięcie.

Po ostatnim secie.
- Nie wierzę, że przegraliśmy.. – Rzekła załamana blondwłosa, upadając bezwładnie na piasek.
- Lucy, spokojnie. To przecież tylko gra. – Zaczął pocieszać ją różowowłosy. Niestety nic to nie pomogło.
- No to chyba czas na karę, co nie? – Odezwał się z tłumu Redfox. Heartfillia obdarzyła go niezbyt przyjaznym spojrzeniem.
- Domagam się dogrywki! – Dziewczyna wstała, otrzepując się.
- Nie ma takiej opcji. Nie nasza wina, że jesteście słabi w grze w siatkówkę. – Odpowiedział jej. W niej coś się zagotowało. Zaczęła jej pulsować żyłka, zacisnęła pięści i wolnym krokiem ruszyła na niego. Dragneel złapał ją za ramiona.
- Lucy, uspokój się. To tylko gra.
- Możesz mnie puścić? – Warknęła cicho. On jednak nadal trzymał ją w mocnym uścisku. Wyrywała się, ale po chwili przestała. – No dobra. Nic mu nie zrobię. Puść mnie. – Jak powiedziała, tak zrobił. Wzięła głęboki wdech. – No dobra, to jakie kary nas czekają? – Spytała już normalnym tonem. Błysk w oku każdego z przeciwnej drużyny, nie wróżył nic dobrego. Coś knuli i to było widać. Blondwłosa zadrżała. Coś czuła, że jeszcze będzie tego żałować.
- Na karę przyjdzie jeszcze czas.. Póki co, umieram z głodu. Reszta pewnie tak samo.
- Wolę wiedzieć teraz, co to za kara. Chcę to mieć za sobą.
- Nie tak szybko. Nigdzie się nie pali. Wszystko w swoim czasie.
- Ty.. – Zacisnęła pięści ponownie.
- Lucuś, uspokój się. – Podeszła do niej mała, niebieskowłosa dziewczyna i chwyciła ją za ręce. Posłała jej ciepły uśmiech, który po chwili i ona odwzajemniła.
- No dobra. To idziemy coś zjeść. – W dobrych humorach rozłożyli się na kocach i zaczęli się zajadać smakołykami, które każdy z nich przyniosło. Mijały godziny. Zaczęło się robić ciemno. Na plaży nadal tłum ludzi, ale gdzieś niedaleko dało się usłyszeć głośną zabawę i muzykę.
- Impreza na plaży? – Odezwał się Fullbaster.
- Wbijamy? – Dodał Salamander.
- No nie wiem czy to dobry pomysł.. – Rzuciła Heartfillia.
- Nie marudź. Idziemy. – Dragneel pociągnął dziewczynę za rękę i ruszył w stronę bawiących się na plaży ludzi. Tak samo uczyniła reszta towarzyszy. Gdy już dotarli na miejsce, zabawa rozkręciła się na dobre. Heartfillia siedziała na piasku, wpatrując się w morze i zachodzące słońce. – I co? Żałujesz, że tu przyszliśmy? – Dosiadł się do niej różowowłosy.
- Nie. Było miło. – Odpowiedziała, nieodrywając wzroku od pięknego krajobrazu. Chłopak przypatrywał się jej bardzo uważnie. Lekki wiatr zaczął bawić się jej włosami. Czuła na sobie jego wzrok. W końcu na niego spojrzała. – Czemu mi się tak przyglądasz?
- Bo ładnie wyglądasz. – Wyszczerzył się, a na jej policzkach pojawiły się niewidoczne dla niego rumieńce.
- Nie przesadzaj..
- Prawdę mówię.
- No dobrze.. niech Ci będzie. – Uśmiechnęła się do niego delikatnie. W tym momencie zaczęła postrzegać go w zupełnie inny sposób. Jej serce zaczęło mocniej bić. On zaczął przybliżać swoją twarz do jej. Nie mogła się już temu oprzeć.
- No gdzie wy tak nagle zniknęliście? – Odezwał się nagle głos, który przestraszył młodych w taki sposób iż odskoczyli od siebie. Dragneel zaczął kląć pod nosem.
- Gray? Coś się stało? – Spytała blondwłosa, ratując się jakoś z opresji.
- Wracajmy już. Jet, Droy i Gajeel zaraz zaczną się bić o względu Levy, Juvia piorunuje wzrokiem każdą dziewczynę, która się do mnie odezwie..
- No a Mira, Lisanna i Cana?
- One upijają się i bredzą coś o nieszczęśliwej miłości.
- A Elfman?
- Dopinguje chłopaków tekstem ‘jeśli jesteś mężczyzną, walcz o swoją kobietę!’ – Blondwłosa zaczęła się śmiać na samą myśl o tym. Po chwili jednak uspokoiła się i wstała.
- No dobra, to może faktycznie stąd chodźmy. Natsu, idziesz? – Spytała się chłopaka, który nadal siedział z dość naburmuszoną miną i coś szeptał pod nosem.
- Zaraz przyjdę, nie przejmujcie się mną. – Odburknął tylko w ich stronę. Heartfillia i Fullbaster spojrzeli po sobie i udali się w stronę, gdzie odbywała się impreza. Odprowadzili każdego po kolei do swojego lokum. Gdy magini Gwiezdnej Energii szła już w stronę swojego domu, zorientowała się, że czegoś zapomniała.. albo raczej kogoś.
- Natsu.. – Wyszeptała, a tuż przed jej oczyma pojawił się obraz, gdy niemal się pocałowali. Na samą myśl, zarumieniła się lekko. Szybko potrząsnęła głową. – To tylko i wyłącznie przyjaciel. – Zaczęła sobie powtarzać. – Nie chcę go stracić ani skrzywdzić. – Dodała i westchnęła głośno. – Kogo ja oszukuję? – Zatrzymała się przed swoim domem. Po cichu weszła do swojego mieszkania i udała się do łazienki. Odświeżyła się a potem pognała do łóżka. Trochę czasu minęło, zanim zasnęła na dobre. Jej myśli wciąż kierowały się ku jednej osobie.

Ranek. Blondwłosa obudziła się w dość dobrym humorze. Przeciągnęła się kilka razy, a następnie wstała z łóżka. Wykonała poranne czynności i udała się do gildii. Jak zwykle, głośne rozmowy, picie – dzień jak co dzień w Fairy Tail. Wzrokiem wyszukała szkarłatne włosy. Podeszła do ich właścicielki.
- Cześć Erza, jak się czujesz? – Spytała, siadając na krześle obok.
- Dużo lepiej. A Ty jak? Długo siedzieliście jeszcze na plaży?
- No tak. Gdy Cię odprowadziliśmy, przyszło parę osób z gildii i urządziliśmy mecz siatkówki plażowej.. niestety drużyna do której należałam, przegrała.
- Przecież to tylko gra, czym się przejmujesz?
- A tym, że przegrana drużyna dostanie karę od tej wygranej.. Mam złe przeczucia co do tego.
- Będzie dobrze. Zobaczysz.
- Oby. No a później poszliśmy na plażową imprezę, ale po jakimś czasie i stamtąd wyszliśmy, bo mogłoby nie zakończyć się to najlepiej..
- Rozumiem.
- A tak apropo.. Gdzie Natsu?
- Martwisz się o niego? – Tytania spojrzała na nią z dość chytrym uśmieszkiem.
- To nie tak.. W sumie.. Może trochę? Wczoraj, gdy odprowadzałam z Gray’em resztę, on został na plaży. Trochę się martwię.
- Spokojnie. Nic mu nie będzie. – Zaczęła ją pocieszać. Dotknęła jej ramienia i posłała ciepły uśmiech. Nagle drzwi do gildii otworzyły się z wielkim hukiem. Do środka budynku wleciał niebieski kot.
- RATUNKU! – Zaczął krzyczeć. Scarlet i Heartfillia podeszły do niego.
- Happy, co się stało? – Spytała pierwsza szkarłatnowłosa.
- N-natsu.. – Zaczął rozpaczliwie kot. Blondwłosej zaczęło serce szybciej bić. – N-natsu.. – Zaczął znowu.
- Coś się stało Natsu? – Dopytywała Tytania. Heartfillia bała się tego, co zaraz może usłyszeć. Kucnęła przed kotem i spojrzała na niego smutno.
- Happy, gdzie on jest? – Spytała spokojnie.
- O-on.. zniknął.. – Wyszeptał, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy. Dziewczyna zamarła, z resztą jak większość gildii.
- Jak to zniknął? – Odezwał się ktoś z tłumu.
- Obudziłem się rano, a jego nie było.
- A wrócił w ogóle wieczorem? Może gdzieś się pląta?
- Był w domu, bo mnie obudził. Rano wstaję, a jego nie ma.. – Teraz rozpłakał się na dobre. Brązowooka poczuła jak jej serce znowu roztrzaskuje się na drobne kawałeczki. Chwyciła się za głowę.
- Nie.. nie.. nie.. – Zaczęła panikować. Mirajane podeszła do niej. Chciała ją przytulić, uspokoić. Odepchnęła ją. W jej oczach zauważyła strach, bezradność, pustkę. Wstała i wybiegła z gildii. Udała się na plażę. Rozglądnęła się dookoła. Być może gdzieś tu jest. Wykrzyczała jego imię. Bezskutecznie. Nikt się nieodzywał. Opadła bezwładnie. Zacisnęła pięści, w których zgromadził się piasek i zaczęła nim rzucać na różne strony, a po policzkach zaczęły płynąć łzy.
- MIAŁEŚ MNIE NIE ZOSTAWIAĆ! KŁAMCA! KŁAMCA! – Krzyk złości, rozpaczy obijał się głośno. Tak samo jak i fale obijające się o skały.


Ciaossu!
Aminka wróciła, ale Kasiek jeszcze nie jest w formie. Ciągle się chce jej spać ;(
Co więcej.. wszędzie biało. Brr.. i zimno.. Kto to widział śnieg w październiku? :P
Moje pocieszenie? Ponad 10 000 wejść na blogspocie! AAA jestem taka szczęśliwa ^^
Do następnego Cukiereczki moje ;D
Buziaki :*:*:*

sobota, 27 października 2012

18. Plaża.



Ogrom wody, złoty piasek, prażące słońce. Czy można chcieć coś więcej? Upalny dzień, każdy chce się jakoś ochłodzić. Na plaży o tej porze tłum ludzi. Na kocu siedziała już blondwłosa. Czekała na resztę przyjaciół, którzy zaraz mieli się tu zjawić.
- Hej Lucy! – Krzyknął ktoś z oddali, machając do dziewczyny. Ta się odwróciła i posłała szeroki uśmiech nowoprzybyłym osobom.
- Cześć wszystkim. – Odpowiedziała.
- Długo czekasz?
- Nie, może jakieś 10 minut?
- Rozumiem.
- No to siadajcie i się cieszmy tym jakże pięknym dniem.
- Aye! – Zawtórowali wszyscy. Damska część dziewczyn rozłożyła koce i opalała się. Natomiast reszta.. hmmm.. mieli odegrać mecz jeden na jednego.. z marnymi skutkami. Po kilku minutach zaczęli się kłócić. Typowe. Dla nich oczywiście. Dragneel nagle uśmiechnął się chytrze i spojrzał na dziewczyny, które zajęte były opalaniem się. Fullbaster też już wiedział o co mu chodzi. Powolutku, bezszelestnie zaczęli podchodzić do dziewczyn. Salamander wziął na ręce Heartfillię, a mag lodu niebieskowłosą i wrzucili je do wody. Scarlet oczywiście została pominięta.
- Niech no ja Cię tylko dorwę Natsu.. – Zaczęła zdenerwowana magini Gwiezdnej Energii. Zacisnęła mocno pięści i ruszyła wolnym krokiem w stronę różowowłosego chłopaka. Chwyciła go za szalik, który jak zawsze znajdował się na jego szyi. Przybliżyła się do niego i zaczęła mu szeptać na ucho. – Jeszcze raz zrobisz mi taki numer, a obiecuję, że nie ręczę za siebie, jasne? – W jej głosie dało się wyczuć złość. Chłopak przełknął głośno ślinkę i pokiwał twierdząco głową. – Czy chciałbyś coś powiedzieć?
- P-przepraszam. – Wydukał.
- No i to rozumiem. Wybaczam. – Rzuciła krótko i diametralnie zmienił się jej wyraz twarzy. On jeszcze nie wiedział, co to oznacza. Nim się zorientował, został wepchany do morza przez blondwłosą, która zaczęła go topić. Loxar i Fullbaster przypatrywali się całej tej sytuacji.
- Czy ona tak okazuje swoją miłość? – Spytała się dziewczyna patrząc na maga lodu.
- A kto to wie. W sumie.. popieram jej metodę. Dobrze mu tak. – Kobieta deszczu zaczęła chichotać. On zaś popatrzył na nią z zupełnie innej perspektywy. Wydawała się mu taka.. inna, normalna (?). Miała piękny uśmiech.
- Czemu Panicz się tak mi przygląda? – Spytała nagle.
- A to nic takiego.. Zamyśliłem się na chwilę. – Podrapał się po głowie i uśmiechnął się delikatnie. Na policzkach dziewczyny było widać rumieńce.

- Myślałem, że umrę.. – Rzekł czołgający się do brzegu Dragneel. Za nim dumnie kroczyła blondwłosa. – Mówiłaś, że mi wybaczasz. Jesteś okrutna.
- I kto to mówi? Sam chciałeś mnie przecież utopić.
- Dla zabawy..
- Dla zabawy chciałeś mnie zabić? Używaj czasem tego mózgu.
- Wybacz..
- I znowu to samo.. – Chwyciła się za głowę i ciężko westchnęła. – Dobra, nie ważne. Jestem głodna. Idę coś zjeść.
- Ja też coś chcę!
- To sobie idź coś kup!
- Okrutna.. – Wyszeptał. Ta posłała mu zabójczy wzrok.
- Coś mówiłeś?
- N-nie. – Po raz kolejny ciężko westchnęła. Gdy dotarli do miejsca, gdzie rozłożyli swoje rzeczy, mowę im odebrało. Tytania leżała jak długa na kocu, cała czerwona, niczym rak.
- E-erza.. wszystko gra? – Spytała ze współczuciem blondwłosa.
- Jasne. Nie widzisz, że się opalam? – Spojrzała na nią.
- A nie wiem czy zauważyłaś, w jakim jesteś stanie?
- To nic takiego.
- Opanuj się. Może odprowadzę Cię do domu, co?
- Ani mi się śni. Jeszcze plecy.
- Po moim trupie Erza. Wracamy. – Rzekła stanowczo. – Natsu, pomożesz? – Skierowała się do chłopaka, stojącego za nią. Wziął pod ramię przyjaciółkę i razem udali się na Wróżkowe Wzgórza, gdzie mieszkała Scarlet, wcześniej informując też o tym, pozostałą dwójkę na plaży. Po kilkunastu minutach znaleźli się na miejscu. Delikatnie położyli dziewczynę do łóżka. – I nie waż się wstawać. Jasne? – Zagroziła palcem.
- Dzięki. – Odpowiedziała tylko i zasnęła.
- No to my wychodzimy. – Rzekła w stronę przyjaciela i wyszli z jej pokoju. Z powrotem znaleźli się na plaży. Ich uwagę przykuły dwie osoby. Gray i Juvia. Całowali się. Stali po środku morza objęci i złączeni w pocałunku. – Jak romantycznie. – Szepnęła Heartfillia patrząc na zakochaną dwójkę. Różowowłosy spojrzał na nią.
- Jak chcesz to też tak możesz. – Rzucił cicho z nadzieją, że ona tego nie usłyszy. Ona oderwała wzrok od obiektu i spojrzała na przyjaciela.
- Słucham?
- N-nic przecież nie mówiłem.
- Głucha jeszcze nie jestem.
- Nie gniewaj się, proszę. – Zaczął się lekko trząść i skulił się w geście obrony, gdy jej ręka zaczęła unosić się do góry. Zamknął oczy i czekał cierpliwie. Bólu jednak się nie doczekał. Poczuł tylko przyjemne mrowienie na policzku. Pocałowała go. Spojrzał na nią zaskoczony. Uśmiechała się. – Za co to było? – Spytał.
- Bo to jest romantyczne. – Rzekła krótko. Kompletnie nic już z tego nie rozumiał. Tu chce żeby było, jak jest, a tu nagle go całuje.. w policzek. Stał i patrzył na nią zdezorientowany.
- Czemu się mi tak przyglądasz?
- Kim jestem dla Ciebie? – Spytał prosto z mostu, patrząc prosto w jej oczy.
- Jesteś moim przyjacielem. – Dotknęła jego policzka. – Kocham Cię, ale nie chcę Cię stracić. – Dodała po chwili.
- Nie skrzywdzę Cię..
- Wiem to. Mnie chodzi o to, że nie mogę zaoferować Ci nic więcej. Rozumiesz?
- Lucy.. ja już naprawdę nie rozumiem niczego.
- Niech będzie tak jak jest. Jesteśmy przyjaciółmi. – Mocniejszy akcent położyła na to ostanie słowo.
- Rozumiem. Poczekam na Ciebie. Choćby miało to trwać wieczność. Pokażę Ci, że nigdy Cię nie opuszczę. – Dziewczynę zamurowało. Nie spodziewała się takich słów. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
- Dziękuję. – Wyszeptała.
- Ej! Co tak stoicie jak kołki? – Rozglądnęli się dookoła. To nie był głos ani Gray’a ani tym bardziej Juvii. Przed ich oczyma pojawiło się pół Fairy Tail.
- Co tu robicie? – Spytał zszokowany Salamander.
- Mistrz powiedział, abyśmy się jakoś rozerwali. Najlepiej żeby to było na plaży. – Odpowiedziała krótko Mirajane.
- Dobra. Niezła ściema. Tak naprawdę pewnie chciał, byście poszli w taki miejsce, żeby nie można było go zniszczyć. – Heartfillia szybko zgadła, o co tak naprawdę chodzi. Po ich minach była już pewna, że ma rację. Westchnęła, ale po chwili uśmiechnęła się szeroko. – No to świetnie! Jest nas więcej! Zagrajmy w coś.
- W co? – Spytał podchodzący do nich mag lodu.
- W siatkówkę plażową.
- Aye! Podzielmy się na drużyny. Jestem z Lucy. – Rzekł krótko Dragneel, zarzucając jej rękę przez ramię.
- Dlaczego ze mną?
- Bo zawsze będziemy razem w drużynie. Co nie? – Dziewczyna spłonęła delikatnym rumieńcem.
- No niech będzie.. Ale mamy problem. W tej drużynie jest jeszcze Erza. A w tej chwili jej nie ma.
- Juvia ją zastąpi. – Dołączył się Fullbaster.
- Panicz Gray, by Juvia była w jego drużynie?
- N-no cóż.. Tak..
- Ahh. Panicz Gray musi kochać Juvię..
- Dziewczyno, opanuj się.. – Rzekła Heartfillia. – Dobra, ale i tak jest nas mało. Kogo jeszcze bierzemy?
- Mirę i Jet’a. – Odpowiedział Dragneel, wskazując na przyjaciół palcem.
- Mi pasuje. – Rzuciła uśmiechnięta najstarsza Strauss.
- Wolałbym być w drużynie Levy. – Rzekł załamany drugi wybrany. Druga drużyna składała się z Elfmana, Cany, Lisanny, Levy, Gajeel’a no i oczywiście Droy’a. Mecz rozpoczął się na dobre. Ostatni set pokarze zwycięzcę. Kto nim będzie? Nim zacznie się owa ostania ‘konkurencja’..
- Dobra.. To teraz ostatni set. Może mały zakład? – Odezwał się nagle Redfox.
- Zakład?
- Albo kara jak kto woli.
- Mnie pasuje! Cały się napaliłem! – Rzekł nie kto inny jak Salamander.
- To o co ten zakład? – Dopytywał się Fullbaster.
- Każda z osób z przegranej drużyny dostanie zadanie od osoby z wygranej drużyny. Pasi? – Blondwłosa miała się już odezwać coś w tym temacie, jednak uprzedziła ją reszta drużyny.
- PASI! – Krzyknęli wspólnie, a Heartfillia czuła że będzie już tego żałować. Salamander dotknął jej ramienia, posyłając jej szeroki uśmiech.
- Nie martw się. Nie będziesz musiała wykonywać żadnego polecenia. Lepiej się zastanów, jaką Ty im przygotujesz niespodziankę. – Te słowa jakoś nie specjalnie podziałały na dziewczynę. Uśmiechnęła się mimowolnie, bardzo delikatnie.
- Później sobie pogadacie, a teraz gramy! – Krzyknął Droy.


Ciaossu!
I znowu muszę Was przeprosić za nieobecność, ale nie jestem w tej chwili w formie.. Śpię więcej niż normalnie przez tabletki, które dostałam od lekarza.. Taa.. mają takie działanie, że usypiam na stojąco dosłownie.
Dlatego też rozdział nie jest żadną rewelacją, ale mam nadzieję, że go przeczytacie i zostawicie po sobie jakiś ślad ;D
Pozdrawiam Was Miśki moje!
Do usłyszenia!
Buziaki :*:*:*

wtorek, 23 października 2012

17. Szok.



Obudziły ją promienie słoneczne i czyjeś chrapanie. Przewróciła się na drugi bok i się uśmiechnęła. Chwila moment.. Coś jej tu nie pasowało. Zerwała się z łóżka jak oparzona i ciężko dysząc stała nad osobą, która bezczelnie wkradła się do jej łóżka. Żyłka na jej czole zaczęła pulsować.
- Ty.. – Zaczęła szeptem. Chwilę potem, sprawca leżał na ziemi z wielkim guzem na głowie. – Mogę wiedzieć, co tu robisz? Nie poprawka.. Co robisz w moim łóżku?
- Ałć, Lucy.. Jesteś bardzo głośno z samego rana.. – Zaczął różowowłosy masując obolałe miejsce.
- I to Cię jeszcze dziwi? – Spojrzała na niego groźnie. – Wdarłeś się do mojego mieszkania. Podejrzewam, że pewnie przez okno. Na dodatek spałeś ze mną w łóżku.
- To przecież nic złego. Jesteśmy przyjaciółmi..
- Strasznie dziwnie rozumiesz słowo ‘przyjaźń’. Posuwasz się za daleko.
- Nie złość się. – Wyszczerzył się do dziewczyny. - Przyzwyczaisz się. – Dodał szeptem.
- Słucham? Coś mówiłeś?
- N-nie.. – Po raz kolejny posłała mu groźne spojrzenie, ale po chwili się uspokoiła i posłała mu delikatny uśmiech.
- Ok. Wybaczam Ci to. Znaj moje dobre serce.
- Wczoraj byłem naocznym świadkiem Twojej dobroci..
- Nie mówmy już o tym. Było minęło.. – Odwróciła się do niego plecami. Po chwili jednak poczuła mocny, ciepły uścisk od tyłu. Podobne uczucie, jak wtedy, gdy była chora. Kątem oka zauważyła te włosy. – Natsu?
- Chcę być przy Tobie. Chronić Cię. – Wyszeptał jej do ucha. Przeszły ją dreszcze.
- Natsu.. Myślałam, że Ci przeszło. – Odwróciła się do niego. Spojrzała mu prosto w oczy.
- Nigdy mi nie przeszło. Wątpię też czy kiedyś to nastąpi..
- Przepraszam Cię, ale myślę, że musisz o mnie zapomnieć.. O tym uczuciu.
- Dlaczego tak mówisz? – Dotknął jej dłoni, ona jednak szybko ją odsunęła.
- Wszystkich których kocham, odchodzą. Takie fatum.. Sam widzisz.. Rodzice, Izaya.. Nie chciałabym stracić ani Ciebie ani kogo innego już więcej.. Nie chcę się zakochiwać znowu, nie chcę stracić kogoś kogo bardzo pokocham.. Obawiam się, że mogłabym już tego nie przeżyć..
- Ja nigdy nie odejdę! – Powiedział stanowczo, zbliżając się do niej.
- Każdy tak mówi.. a potem..
- Nie odejdę! – Powtórzył. Spojrzała mu w oczy. Widziała w nich pewność, determinację.
- Natsu.. Przepraszam. Nie mogę. Niech będzie tak jak jest teraz.
- Pasuje Ci taki układ? – Spojrzał na nią pytająco. Ona opuściła głowę.
- Wyjdź, proszę. – Wyszeptała. Nie musiała długo prosić. Chłopak opuścił jej mieszkanie. Oczywiście wyszedł przez okno. – Używaj drzwi.. – Powiedziała jakby do siebie. Podniosła głowę. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Wytarła je i udała się do łazienki.

- CHOLERA! – Zaczął krzyczeć różowowłosy już zanim wszedł do gildii. Wszystkie oczy skierowały się na niego. – No i czego się gapicie? – Warknął w ich stronę, posyłając każdemu gniewne spojrzenie. Każdy wrócił do swoich zajęć, a on udał się w stronę baru.
- Natsu, coś Ty taki wzburzony od samego rana? – Zaczęła Tytania, przyglądając się chłopakowi z uwagą.
- Mam powód.
- Jaki?
- A czy to ważne?
- Chodzi o Lucy, prawda? – Spojrzał na nią i uspokoił się trochę. Pokiwał twierdząco głową. – No to o co chodzi? – Spytała, siadając bliżej niego.
- Szkoda gadać.
- No mów.
- Wiesz.. ja nadal coś do niej czuję. Ona zaś nie chce z nikim być. Mówi, że wszystkich których kocha, odchodzą od niej. Ja jej powiedziałem, że ja nigdy nie odejdę.. Nie uwierzyła mi.
- Natsu.. – Dotknęła jego ramienia. – Lucy przeżywa teraz ciężkie chwile. Daj jej trochę czasu. Nie myśl sobie, że kilka tygodni po śmierci Izayi ona ot tak się pozbiera i zacznie szukać kolejnej miłości. Doskonale ją rozumiem..
- Ale ja nie mogę patrzeć na to, jak cierpi.. chcę być przy niej. Chcę ją chronić, dotykać, przytulać.. Chcę ją mieć.
- Masz ją.. Przytulać ją również możesz.. po przyjacielsku.
- Ale ja pragnę jej więcej.. nie mogę się oprzeć..
- Jakoś dawałeś radę jakiś czas temu.
- Bo wiem, że musiałem.. Teraz gdy wiem, że jest sama, chcę być przy niej.
- Więc bądź. Dawaj jej poczucie bezpieczeństwa, rozmawiaj z nią.
- Myślisz, że to coś da?
- Cierpliwości. – Puściła mu oczko.
- Co to za amory za moimi plecami, co? – Spytał nagle znajomy dla nich głos. Odwrócili się, a tam stał za nimi ich temat rozmowy. Uśmiechała się szeroko do nich.
- A to nic takiego.. – Zaczął się nerwowo tłumaczyć różowowłosy.
- No wiesz Natsu? Tu mi wyznajesz, że chcesz być przy mnie, a romansujesz na boku? Oj, nie ładnie. – Spojrzała na niego poważnie, a on wystraszony zaczął się jąkać.
- J-ja.. t-ten.. n-no.. – Heartfillia zaczęła się śmiać i dotknęła ramienia chłopaka.
- Natsu, ja żartowałam głuptasie. – Tym razem to ona puściła mu oczko i odeszła gdzieś w tłum. Chłopak wypuścił z siebie powietrze i usiadł. Na czole pojawiły się kropelki potu. Tytania zaczęła chichotać.
- Przez tą dziewczynę to ja kiedyś umrę..
- Czego się nie robi dla miłości. – Rzuciła w jego stronę.
- Co racja, to racja. – Rzekł i zaczął się rozglądać za obiektem swoich westchnień. Stała i rozmawiała z Levy. Śmiała się. Ich oczy prawie miały się spotkać, ale on nagle odwrócił swój wzrok i zatrzymał się na dość dziwnym ‘zjawisku’. Otworzył buzię ze zdziwienia, a źrenice powiększyły się dwukrotnie. Scarlet widząc minę przyjaciela, próbowała znaleźć obiekt, który go tak zaskoczył. Po chwili i ona miała taką samą minę. – No bez jaj.. – Zaczął Smoczy Zabójca.
- Nie wierzę.. – Szepnęła szkarłatnowłosa. – Gray i..
- Juvia?! – Dokończył za nią. Spojrzeli po sobie i znów spojrzeli w tym samym kierunku. Przetarli oczy, czy aby im się to nie śni. On się do niej uśmiechał i przytulał? – To są chyba jakieś żarty..
- No ale teraz masz wolną rękę. Nie masz rywali. – Ocknęła się po chwili przyjaciółka i poklepała chłopaka po plecach. Podskoczył na krześle i starał się przetrawić słowa dziewczyny. Na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.
- Natsu? Wiesz, że wyglądasz przerażająco, gdy się tak uśmiechasz? – Znów podeszła do nich blondwłosa. – W co się tak tam wpatrujecie? – Spytała.
- Widzisz gdzieś Gray’a?
- A no jasne. Siedzi tam. – Wskazała palcem. – Razem z Juvią. – Dodała. – Zaraz, moment. Co?! – Prawie, że krzyknęła. A jej wyraz twarzy zmienił się na ten sam, co przed chwilą u przyjaciół. Jej reakcja jednak szybko ustąpiła. Uśmiechnęła się pod nosem. – Uroczo razem wyglądają, prawda? – Skierowała to pytanie do przyjaciół, siadając między nimi.
- Masz rację. Pasują do siebie. A Juvia ma na jego punkcie niezłego fioła. – Odpowiedziała jej Tytania.
- To chyba mało powiedziane. Każdą dziewczynę, która jest blisko Gray’a nazywa ‘rywalką w miłości’. – Zacytowała Kobietę Deszczu. Dwójka przyjaciół zaczęła się śmiać. Właśnie podeszli do nich owa para.
- Z czego tak się śmiejecie? – Spytał Fullbaster. Momentalnie się uspokoili.
- A no ten.. z Natsu. – Wypaliła blondwłosa. Dragneel spojrzał na nią zdziwiony. – Nie gap się tak. – Rzuciła w jego stronę. – Co tam u Was? – Zmieniła temat.
- Razem z Juvią chcielibyśmy zaproponować Wam jakieś wyjście razem. Piknik, spacer, cokolwiek?
- Razem z Juvią, tak? – Heartfillia podeszła do chłopaka i z podejrzliwym uśmieszkiem.
- Proszę nie stać tak blisko Panicza Gray’a. – Wtrąciła się Loxar, rozdzielając przyjaciół ręką i odsuwając lekko dziewczynę. Mag lodu, podrapał się po głowie.
- Juvia, przesadzasz.. – Szepnął w jej stronę. I jak na komendę, jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Oczy zaczęły się świecić, na jej bladych policzkach pojawiły się rumieńce.. Heartfillia nawet się zdawało, że widzi jakby ślinkę lecącą z krawędzi jej ust. Jej wyobrażenie w głowie? Wygłodniały pies. Szybko potrząsnęła głową.
- To może chodźmy na plażę? – Rzuciła nagle pomysł Scarlet.
- Aye! Na plażę! – Krzyknęli naraz blondwłosa i Salamander.
- Dobra. Spotykamy się za godzinę na miejscu. Okej?
- Aye! – Rzekli chórem i rozeszli się w swoje strony, biorąc pod rękę to, co najważniejsze.


Ciaossu!
I co by tu napisać.. hmmm.. miłego czytania?
Czekam na komenty?
To chyba oczywiste! ;D
Buźka Miśki :*:*

poniedziałek, 22 października 2012

16. Zemsta.



Dwa tygodnie później.
Blondwłosa siedziała po turecku przed grobem. Przesiadywała tam większość czasu, ciągle patrząc na mogiłę z wypisanym imieniem ukochanego, jego datą urodzenia i datą śmierci. Nic nie mówiła, nie płakała. Tylko patrzyła. Przed jej oczyma ciągle pojawiał się obraz uśmiechniętego do niej Izayi. W głowie zaś ciągle słyszała jak mówił do niej ‘Gwiazdeczko’. Potrząsnęła głową. Wstała. Ostatni raz spojrzała na grób i uśmiechnęła się delikatnie. Odeszła. Wolnym krokiem ruszyła w stronę gildii.
- Cześć Lucy! – Krzyknęli naraz przyjaciele.
- Hejka wszystkim. – Odpowiedziała.
- Idziemy na jakąś misję? – Spytał mag lodu.
- Ja już mam misję.. – Rzekła brązowooka.
- Lucy, to niebezpieczne. Odpuść. – Szkarłatnowłosa dotknęła jej ramienia.
- Obiecałam. Zdania nie zmienię. – Rzuciła w stronę przyjaciół i wybiegła z gildii. Przyjaciele popatrzyli na siebie znacząco i westchnęli.
- Nie zostawimy jej samej, prawda? – Odezwała się Scarlet.
- No jasne, że nie. – Odpowiedział jej Dragneel zaciskając pięści. – Idziemy. – Dodał po chwili i oni też wybiegli z gildii. Ruszyli za przyjaciółką.
Ona sama zaś nie wiedziała od czego zacząć.. jak szukać wskazówek, jak odnaleźć tego mężczyznę. Zapamiętała jego twarz bardzo wyraźnie. Spośród całej grupy on był najwidoczniej najstarszy. Według niej, mógł mieć około czterdziestu lat. Przygryzła dolną wargę. Nagle poczuła rękę na swoim ramieniu. Obróciła się gwałtownie. Stali za nią uśmiechnięci przyjaciele.
- Myślałaś, że zostaniesz z tym sama? – Odezwał się nagle Fullbaster.
- To moja zemsta..
- Nie. To nasza zemsta. Jesteśmy przyjaciółmi. – Dodał. Dziewczyna posłała im delikatny uśmiech.
- W sumie to nawet dobrze, że tu jesteście. Kompletnie nie wiem, jak zacząć poszukiwania tego mężczyzny.
- Spokojna głowa. Poradzimy sobie. Myślę, że dobrze by było udać się do każdego z najbliższych miast. W którymś na pewno go znajdziemy.
- Masz rację. To gdzie najpierw?
- Crocus?
- No to jazda! – Ruszyli przed siebie. Po długiej podróży w końcu dotarli do miasteczka. Na ulicy pełno ludzi, dziwnych ludzi. Patrzyli na nowo przybyłych jak na jakiś trędowatych. Blondwłosą przerażały te wszystkie spojrzenia, jakimi byli obdarowywani. Przeszedł ją dreszcz, ale nie chciała dać po sobie tego poznać. Nie przy nich. Otrząsnęła się i dalej kroczyła już pewniej. Zaczęła się rozglądać dookoła. Czuła na sobie jakiś wzrok. Odwróciła się gwałtownie. Zdawało się jej? Westchnęła i dalej szła za towarzyszami. Znowu to uczucie. Znów się odwróciła. Kawałek materiału nie umknął jej uwadze. Szepnęła coś do przyjaciół i zniknęła gdzieś w wąskiej uliczce. Oni zrobili podobnie. Rozdzielili się. Heartfillia wyszła z jednej z uliczek. Natrafiła na wejście do lasu. Wzięła kilka głębszych wdechów, zacisnęła pięści i weszła do środka. W ręku kurczowo trzymała bat. W każdej chwili była gotowa się bronić. Nie duchami, lecz najprostszą bronią – batem. Usłyszała szelest w jednym z pobliskich krzaków. Dosłownie, rzuciła się na niego. W mgnieniu oka leżała na kimś, był mocno związany przez nią owym batem.
- To Ty.. – Rzekła do osoby, która stała się w tej chwili jej więźniem.
- Witaj złotko. Czego szukasz w tej wiosce? – Spytał najwyraźniej niewzruszony tym, że nie znajduje się w zbyt komfortowej sytuacji.
- Przybyłam tu, by odszukać kogoś, kto odebrał mi kogoś kogo kochałam. – Wysyczała przez zęby.
- Znalazłaś?
- A żebyś wiedział.
- Cieszę się.. więc zrób co masz zrobić i idź stąd.
- Nie rozumiem Twojej pewności siebie. Skąd się u Ciebie wzięła?
- Jesteś sama. Jesteś kobietą.
- Nie jestem sama. Są tu moi przyjaciele. A to, że jestem kobietą, to nie ma żadnego znaczenia.
- Ma.. Nie zranisz mnie nawet. – Uśmiechnął się chytrze. W brązowookiej coś się zagotowało. Przy jego ciele znajdował się miecz. Wzięła go, ot tak. Przystawiła mu go do gardła.
- Nadal uważasz, że nic nie mogę zrobić?
- Ja bym już takiego pytania nie zadał, tylko zrobił, to co należy. – Dziewczyna zamachnęła się. Uniosła miecz wysoko w górę. Coś ją oślepiło. Obrączka. Miecz, który był już w drodze, by zadać mu cios, minęła się z celem. Lekko drasnęła jego policzek, zostawiając ranę długości kilku centymetrów. Całemu temu zajściu przyglądali się od dłuższej chwili przyjaciele dziewczyny. – Czemu nie trafiłaś? Strach Cię obleciał? – Spytał, patrząc w jej oczy, które jeszcze chwilę temu były przepełnione nienawiścią.
- Masz dzieci? – Spytała nagle.
- Co Ci do tego?
- Ile? – Zupełnie zignorowała jego pytanie.
- Czwórkę. – Odpowiedział jakby od niechcenia. – Co to ma za znaczenie?
- Ma.. Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak wielkie..
- O czym Ty mówisz kobieto? Zabij mnie, w końcu tego chcesz, prawda? Zemsty za zabicie ukochanego.
- Chciałam tego, ale co pomyślą sobie o mnie Twoje dzieci? Twoja żona? Odbieram im kogoś, kogo kochają. Ja.. nie jestem taka. – Po wypowiedzeniu tych słów, wstała z mężczyzny, zabierając przy tym również bat, którym był związany. Patrzył na nią oszołomiony jej słowami i czynami.
- Masz szansę, by mnie zabić, a Ty mi odpuszczasz?
- Tak. Odpuszczam Ci. Znam ten ból, gdy stracisz rodzica.. Parę miesięcy temu straciłam oboje. Nie chcę, by Twoje dzieci przechodziły przez coś takiego. Nie zabiję im rodzica. – Do głowy mężczyzny, napłynęło wiele myśli. Nie wiedział już co powiedzieć. Blondwłosa odwróciła się do niego tyłem. – Wracaj do nich. – Rzuciła w jego stronę. Ten szybko wstał i złapał ją za rękę. Przyjaciele byli już w gotowości by podbiec i pomóc. Zatrzymali się, widząc, że nie ma on złych zamiarów.
- Ja.. Teraz nie wiem co robić.. – Rzekł, a po jego policzkach popłynęły łzy. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego delikatnie.
- Zmień zawód. Bądź dla nich przykładem, opiekuj się nimi.. Bądź przy nich. – Odpowiedziała mu dziewczyna.
- Chcę Ci jakoś to zrekompensować.. Ten ból..
- Ból w końcu minie.. Jego też mi już nie zwrócisz. Niech rekompensatą będzie to, że zmienisz swój styl życia. Dobrze? – Spojrzała mu w oczy. Jej oczy powróciły. Były takie jak zawsze. Pełne radości. A jego? Jego wyrażały wdzięczność, przeprosiny.. – Nie patrz już tak na mnie. Wracaj do domu. – Wyrwała się uścisku i podeszła do przyjaciół. – Trzymaj się. – Rzuciła mu jeszcze na odchodne i zniknęła.

- Przez chwilę naprawdę myślałem, że to zrobisz. – Odezwał się po chwili milczenia Fullbaster.
- Chciałam to zrobić, ale gdy zauważyłam obrączkę.. Przez chwilę, przed moimi oczami ukazał się obraz uśmiechającego się do mnie Izayi. Zawahałam się.. W dodatku ma rodzinę. Miałabym wyrzuty sumienia, gdybym pozbawiła go życia. – Uśmiechnęła się pod nosem. – Teraz jego dusza może bezpiecznie wrócić do nieba. – Dodała ciszej.
- Jego dusza?
- Przez cały ten czas, czułam jego obecność. W nocy, śnił mi się, bym nie dopełniała tej zemsty, że jest przy mnie. Teraz zrozumiałam, o co chodziło. On tutaj był. Dawał mi znaki, że nie ma mu tego za złe, że chce abym i ja mu wybaczyła.. nie zabijała go. I wtedy, gdy chciałam go zabić i zobaczyłam jego twarz, zrozumiałam. Teraz jest tam, gdzie powinien trafić już dawno temu.. – Zatrzymała się i spojrzała w niebo. Uśmiechnęła się. Po policzkach zaczęły płynąć łzy. Szybko je wytarła. – Wracajmy. Jestem głodna. – Dodała i wyminęła przyjaciół, posyłając każdemu z osobna szczery uśmiech.
- Aye! – Zawtórowali wszyscy naraz i udali się w stronę Magnolii.

- Idę do domu. – Rzekła Heartfillia, przemierzając już puste ulice Magnolii wraz z przyjaciółmi.
- Ale mówiłaś, że jesteś głodna..
- Co racja to racja, ale zjem u siebie w domu. Zobaczymy się jutro w gildii. Okej?
- Aye!
- Trzymaj się. – Powiedziała Scarlet, uśmiechając się do przyjaciółki. Ta już stała przy dużych, drewnianych drzwiach i dotykała klamki..
- Zaczekajcie! – Krzyknęła nagle za odchodzącymi przyjaciółmi. Rzuciła się im na szyję. Spojrzeli po sobie pytająco. – Dziękuję Wam, że ze mną tam byliście. – Dodała szeptem.
- Lucy, jesteśmy przyjaciółmi. Dla Ciebie wszystko. – Rzucił uśmiechnięty szeroko Dragneel.
- Miło mi to słyszeć.. – Odsunęła się od nich. – Dobranoc. Do jutra. – Dodała po chwili i weszła do środka mieszkania. Pierwsze co zrobiła, to udała się do łazienki i wzięła gorącą kąpiel. Później zaś pognała do kuchni. Naszykowała sobie coś do jedzenia i wolno żując, ciągle myślała o dzisiejszym dniu. Umyła naczynia i poszła spać. Po raz pierwszy od dwóch tygodni, czuła, jak wszystkie żale, smutki, nienawiść, opuszczają ją.


Ciaossu!
Rozdział krótszy, wiem, ale dobry i taki ^^
Jestem też meeega wściekła.. wrr.. 3,5 godziny czekałam w kolejce do lekarza.. wyobrażacie to sobie? No istna paranoja!

Chyba naoglądałam się za dużo ‘Uwierz w ducha’, że umieściłam tutaj akcję z duchem Izayi.. ;D (mam nadzieję, że ktoś oglądał ten film.. a jeśli nie – polecam żeby sobie oglądnąć, bo to jeden z najlepszych, jaki kiedykolwiek oglądałam – a wszystkie filmy z Patrickiem Swayze są świetne.. a zwłaszcza ‘Dirty Dancing’ ^^ - taka tam moja drobna opinia, zupełnie nie w temacie)
Coś ze mną nie tak.. hehe..
No cóż.. Mam nadzieję, że rozdział się podobał i że chcecie więcej ^^
O o o! Coś mi się przypomniało.. Miałam wizję.. Wiem, że to jeszcze za wcześnie, ale mam już pomysł na kolejne opowiadanie.. oh yeah! Haha ;D kompletnie mi odbija.. ale na to kolejne sobie jeszcze poczekacie..
Buźka Miśki :*:*

niedziela, 21 października 2012

15. Śmierć.


Pół nocy słyszał jeszcze jak Heartfillia majaczyła. Wywoływała jego imię, tak samo jak i Gray’a i Izayi. Nie bardzo mu się to podobało. Nad ranem, gdy już wiedział że jest spokojniejsza, wyszedł z łóżka. Spotkał się z delikatnym uśmiechem na twarzy Tytanii.
- Co tu robisz? – Spytał cicho, podchodząc do dziewczyny.
- Obserwuję. Nie dawno przyszłam. – Odpowiedziała krótko, a na jej twarzy nadal gościł uśmiech. Chłopak trochę się zarumienił.
- Chciałem ją ogrzać.. drżała.. – Tłumaczył.
- Spokojnie. Rozumiem. – Dotknęła jego ramienia. – Chcesz herbaty?
- Nie. Idę do domu.
- Jak chcesz. – I wyszedł. Po godzinie, obudziła się blondwłosa. Wstała i jeszcze lekko się chwiejąc udała się do kuchni.
- Erza? Co tu robisz?
- Lepiej się czujesz?
- Muszę przyznać, że o wiele lepiej. Jest mi tak.. przyjemnie ciepło. Całą noc tak było. Czułam jakby ktoś mnie przytulał, a gdy zaczynałam na nowo drżeć, przytulał mnie mocniej.. Nie wiem czy to przez tą gorączkę, czy to może moja wyobraźnia.. W każdym razie czuję się lepiej. – Szkarłatnowłosa uśmiechnęła się pod nosem. – Erza? Wiesz coś na ten temat? – Spytała, widząc ten uśmiech na twarzy przyjaciółki. Ta szybko pokręciła przecząco głową.
- Nic nie wiem. Niedawno tu przyszłam. Nikogo nie było.
- Ehh.. Głowę bym dała, że był tu też Natsu. – Chwyciła się za głowę i usiadła na krześle. – Musiało być ze mną naprawdę źle.
- Spokojnie. Dochodzisz do siebie. To ważniejsze. Proszę, oto herbata. – Podała jej przed nos gorący napój.
- Dziękuję. – Odparła i całkowitą swoją uwagę przeniosła teraz na kubek, nad którym ulatniała się para. Scarlet uśmiechnęła się. Chociaż Dragneel ją o to nie poprosił, czuł że nie chciałby żeby ona opowiedziała o tym, że jednak tu był i był blisko niej, ogrzewał ją. Drzwi wejściowe do jej domu, otwarły się hukiem i do kuchni wbiegł zdyszany niebieskooki.
- Lucy! – Krzyknął uradowany widokiem blondwłosej.
- Izaya? Co tu robisz? – Spytała zaskoczona jego obecnością. – Dlaczego tak dyszysz? Stało się coś?
- Słyszałem, że jesteś chora. Wybacz, że nie odwiedziłem Cię wczoraj..
- Spokojnie, usiądź może. Okej? Jak widać, wcale nie jest ze mną tak źle. Dochodzę do siebie.
- Na pewno wszystko gra.
- Tak. Nie martw się. – Posłała mu delikatny uśmiech. Odwzajemnił go.
- No cóż.. Ja chyba pójdę. Odpoczywaj jeszcze Lucy. – Rzekła nagle Tytania, odchodząc od stołu i posyłała obojgu szczery uśmiech. – Trzymajcie się! – Rzuciła na odchodne i wyszła. Pozostała dwójka wymieniła się spojrzeniami.
- Izaya.. wiesz.. chciałam się dowiedzieć coś na ten temat, ale..
- Lucy. – Przerwał jej. – Nie przejmuj się tym. Podjąłem decyzję.
- Decyzję?
- Tak.. Dla Ciebie.. ja.. postaram się zaakceptować tę magię.
- Nie musisz tego robić.
- Ale chcę. Chcę Cię bronić. Rozumiesz? – Podszedł do niej i kucnął przed nią. Ujął jej dłonie i ucałował je. Dziewczyna zapłonęła dwoma pokaźnymi rumieńcami.
- Izaya.. Nie wiem co mam Ci powiedzieć.. – Rzekła speszona całą sytuacją.
- Nic nie mów. – Rzucił. Wstał i ucałował ją czule w usta. Odwzajemniła ten wyczyn. Chwilę potem przerodziły się w namiętne pocałunki. Oderwali się od siebie i posłali sobie uśmiechy. – Jestem przeszczęśliwy. – Dodał.
- Ja też. – Rzekła cicho, patrząc mu w oczy.

- Erza? – Spytał Smoczy Zabójca, widząc wchodzącą do gildii przyjaciółkę. – Myślałem, że zostaniesz dłużej u Lucy.
- No cóż.. Pojawił się niezapowiedziany gość, więc wyszłam. Jest w dobrych rękach.
- Kto przyszedł? – Spytał z nutką strachu w głosie.
- Izaya.
- Że co?! – Jego głos się rozniósł po całym budynku. Szkarłatnowłosa spojrzała na niego pytająco. – Jak mogłaś ich razem zostawić?!
- No przecież on nie jest niebezpieczny.
- Nie lubię go. Może się jej coś stać. – Wstał z krzesła i już ruszał w kierunku wyjścia. Został jednak zatrzymany przez przyjaciółkę.
- Posłuchaj mnie. Tak jak i Ty, on również się o nią martwi. Wleciał zdyszany do jej domu zmartwiony. – Chłopak nie chciał słuchać jej słów. – Zostaw ich samych. W końcu się zdecyduj, czego chcesz. Co do niej czujesz. – Rzuciła po chwili. Źrenice chłopaka powiększyły się na to ostatnie zdanie. Wyrwał rękę z uścisku i zacisnął pięści.
- Chcę jej szczęścia. Chcę by na jej twarzy zawsze widniał uśmiech. – Rzekł, nie spoglądając nawet na przyjaciółkę.
- W takim razie, może z nim jest szczęśliwa.. Zaakceptujesz to?
- Chyba będę musiał.. ale jeśli coś jej się stanie..
- Spokojnie Natsu.. Będzie dobrze. – Uśmiechnęła się do niego delikatnie. On wyszedł z gildii. W głowie miał tysiące myśli, milion pytań, żadnej odpowiedzi. Po drodze natknął się na niebieskookiego, który właśnie wracał od blondwłosej. Stanęli naprzeciw siebie.  
- Dbaj o nią. – Rzekł wprost Dragneel.
- O czym Ty mówisz?
- Mam nadzieję, że darzysz ją szczerym uczuciem i że jej nie skrzywdzisz. – Zupełnie wyminął jego pytanie. Izaya podszedł do niego i dotknął jego ramienia.
- Nie skrzywdzę jej. Dla niej postanowiłem pogodzić się z tym, że używam magii. Dla niej nie zamierzam z tego rezygnować.
- Rozumiem. Życzę Wam szczęścia. – Rzucił i wyminął chłopaka.

Mijały tygodnie. Z dnia na dzień relacje między Lucy a Natsu tak samo jak i Gray’em pozostały czysto przyjacielskie. Co prawda najbardziej w tym wszystkim poszkodowany był Dragneel. Uczucie co do dziewczyny nie zmieniło się ani trochę. Chciał jej szczęścia. Dla niej postanowił udawać, że jest wszystko dobrze. Za każdym razem, gdy była blisko niego, jego serce zdawało się zaraz eksplodować. To nie on ją dotykał, całował, pieścił. Ten przywilej został nadany komuś innemu. Nie miał mu tego za złe. Izaya dołączył do gildii Fairy Tail. Aczkolwiek bacznie go obserwował, gdy przebywali gdzieś razem. Miał na oku tę parę, zwłaszcza ją. W razie wypadku, zawsze być gdzieś blisko. Minęły właśnie trzy miesiące. Szóstka przyjaciół (Lucy, Izaya, Gray, Erza, Natsu i Happy), właśnie wracała po kolejnej udanej misji.
- Ahh.. ale jestem głodny. – Rzekł Dragneel, gdy wkroczyli już do Magnolii.
- Natsu, jest już późno. Restauracje są pozamykane. Musisz poczekać aż dojdziesz do domu. Wtedy się najesz. – Powiedziała Scarlet.
- Happy! Nie zrobiliśmy zakupów! – Krzyknął nagle, chwytając się za głowę. – Co teraz zrobimy?
- Może pójdziemy do mnie? Ostatnimi czasy chodzimy dużo na misję. Pieniędzy nie brakuje i mam dużo jedzenia w domu. Może imprezka? – Zadała pytanie Heartfillia. Wszyscy zamarli i spojrzeli na nią zaskoczeni. Po jej głowie przeleciały różne myśli.. ‘Palnęłam coś głupiego?’ – To były jedne z nich. Po chwili jednak ożywili się.
- Aye! Wyżerka! – Krzyknęli wspólnie Happy i Salamander. Dziewczynie kamień spadł z serca. Uśmiechnęła się szeroko.
- No to idziemy! Ale moment.. – Spojrzała poważnie na chłopaków. – Macie niczego nie spalić, nie zamrozić, nie zniszczyć. – Wskazała na każdego z osobna palcem. – I niczego nie pociąć. – Tu ostatnie słowa padły na szkarłatnowłosą. – Jasne? – Wszyscy pokiwali twierdząco głowami. – Co ja wygaduję.. to przecież nierealne.. – Dodała do siebie. Gdy dotarli do centrum miasta, przed nimi stanęła ‘banda’, licząca pięć osób.
- Proszę, proszę, proszę.. Kogo my tu mamy? – Zaczął jeden z bandziorów, podchodząc wolno w kierunku roześmianej jeszcze przed chwilą grupy. – Fairy Tail.. – Zaakcentował ostatnie słowa poważnie i po chwili zaczął się śmiać.
- A wy, coście za jedni? – Spytała Scarlet, podmieniając już zbroję.
- A to nie jest ważne. – Odparł. Każdy z nich wyciągnął swoje bronie. W rękach Salamandra zaczął pojawiać się ogień, chciał ruszyć na nich, ale nagle.. rozpłynęli się. odciągnęli od siebie blondwłosą i jej ukochanego. Do szyi Heartfilli został przywarty ostry nóż. Wszyscy zamarli.
- Jeden krok, a straci głowę. – Rzucił jeden z nich. Heartfillia ani drgnie. Na jej twarzy nie było widać żadnych uczuć, nie bała się. Za to na twarzach jej towarzyszy było widać strach, przerażenie.
- Ty gnoju.. To nie fair. – Rzekł Salamander. – Puść ją.
- Po moim trupie. – Odparł.
- To się da załatwić. – Rzucił i w mgnieniu oka, czwórka z nich została pokonana.
- Gdzie jest jeszcze jeden? – Spytał mag lodu, rozglądając się dookoła.
- Gdzie Izaya? – Spytała brązowooka z lekkim przerażeniem w głosie. – Izaya! – Zaczęła krzyczeć.
- Czuję go.. – Rzekł Smoczy Zabójca. – I czuję tego piątego.
- Nie mów, że..
- Chce sam go załatwić.
- Cholera! Nie! – Krzyknęła blondwłosa i pobiegła w kierunku, w którym odszedł niebieskooki. Reszta ruszyła za nią. W oddali już widzieli zarys dwóch postaci, walczących ze sobą. Po chwili, ciało jednego z nich zostaje na wskroś przebite mieczem. Oczy Heartfilli zapełniły się łzami. – IZAYA! – Krzyknęła najgłośniej jak potrafiła i co sił w nogach, pobiegła w jego kierunku. Ostatni z bandy, zaczął uciekać, blondwłosa jednak zapamiętała jego twarz. Po chwili znalazła się tuż przy Izayi. Jego koszula koloru jasnoniebieskiego, była teraz po części zaplamiona jego własną krwią. Kucnęła. Jego głowę położyła na swoich kolanach. Po policzkach zaczęły lecieć łzy. Na twarzy niebieskookiego malował się niewielki uśmiech.
- Happy, proszę leć, znajdź Wendy i ją tu przyprowadź. – Rzekła zrozpaczona dziewczyna, rozrywając mu powoli koszulę.
- Gwiazdeczko moja.. To nic nie da.. – Zaczął.
- Nie mów tak. Ona Cię uratuje.
- Jest już za późno.. – Dotknął jej mokrego policzka i posłał jej delikatny uśmiech. – Ostatnie miesiące z Tobą, były najlepsze w moim życiu. Uważaj na siebie. Bądź szczęśliwa.. uśmiechaj się. – Dotknęła jego dłoni, która nadal trzymała jej policzek.
- Izaya.. – Rzekła ochrypłym głosem.
- Cii.. – Uspokoił ją. Swój wzrok skierował na przyjaciół, którzy stali za dziewczyną. – Dbajcie o nią. Proszę. – Po tych słowach, znów spojrzał na brązowooką. – Kocham Cię, Gwiazdeczko.. – Wyszeptał. Ręka, która dotykała jej policzka, teraz opadła bezwładnie na ziemię. Oczy dziewczyny zaszkliły się.
- NIE! – Wrzasnęła na pół miasta, tuląc do siebie martwe już ciało ukochanego. – Nie zostawiaj mnie! - Zaczęła płakać. Jej łzy zaczęły spadać na twarz Izayi. Po chwili.. uspokoiła się. Delikatnie ułożyła jego głowę na zimnej drodze i wstała. Zacisnęła pięści i spojrzała w dal. – Pomszczę Cię, obiecuję Ci to. – Rzekła do siebie. Jednak reszta przyjaciół doskonale ją słyszała.


Ciaossu!
Na początek – PRZEPRASZAM ZA KILKUDNIOWĄ NIEOBECNOŚĆ! – tak jakoś wyszło :P
Ale za to macie piękną akcję, kończącą żywot niezbyt lubianego przez niektórych Izayi.. Zaskoczyłam Was? On wcale nie był zły, nie miał złych zamiarów, a ja go uśmierciłam.. Jestem okropna cóż.. ale taki miałam od początku pomysł, gdy wcieliłam go do tego opowiadania ;D
Co będzie dalej? Czekajcie cierpliwie na kolejną notkę ^^

Buziaki Miśki :*:*

czwartek, 18 października 2012

14. Choroba.


Salamander podszedł do tłumu, który obserwował całe zajście.
- No i co tak się gapicie? – Odburknął w ich stronę. – Nie macie nic innego do roboty? – Dodał po chwili. Rozszedli się. Na zewnątrz został on, Gray, Erza i Happy.
- Natsu.. chyba przesadziłeś. – Rzekł latający towarzysz.
- Pff. Niech robi co chce.
- Myślałam, że Ci na niej zależy. – Powiedziała Tytania.
- Nawet jeśli.. Ona jest taka uparta.
- Zrozum ją.. Co Ty byś zrobił na jej miejscu?
- Sam nie wiem. Mam to gdzieś. Niech robi co chce. – Rzucił w stronę przyjaciół i odszedł w stronę swojego domu.

Blondwłosa w tym czasie wolnym krokiem szła do domu. Nie przeszkadzał jej nawet padający coraz mocniej na nią deszcz. Miała mieszane uczucia.. złość, smutek. Sama już nie wiedziała, co myśleć, co robić.
- Cholerny Natsu! – Przeklęła pod nosem. Chwilę potem znalazła się już w swoim domu. Zamknęła szczelnie okna, zasłoniła zasłonami, drzwi też zamknęła na klucz (coś nowego ;P) i udała się do łazienki. Ściągnęła mokre ciuchy i weszła do wanny. Po kilkunastu minutach wyszła z nich. Ktoś zaczął pukać do drzwi. Gospodyni.. ‘Świetnie.’ – Pomyślała.
- Za tydzień musisz zapłacić czynsz. – Rzekła prosto z mostu.
- Rozumiem. Zapłacę. – Odpowiedziała krótko. Gospodyni odwróciła się na pięcie, a brązowooka zamknęła drzwi. Jednak już nie na klucz. Poczuła jak nagle oblewa ją fala gorąca. Dotknęła czoła. Gorące. Mimo, że na to jeszcze nie pora, przebrała się w piżamę. Udała się do kuchni i zaparzyła herbaty. Wzięła kubek z gorącym napojem i pognała do łóżka. Zapaliła lampkę leżącą przy łóżku i wzięła do ręki jakąś książkę. Nie miała ochoty już dzisiaj na nic, nawet na widzenie z kimkolwiek. Minęło kilka godzin. Od deski do deski przeczytała powieść. Po odłożeniu jej, poczuła się gorzej. Ułożyła się wygodnie i zasnęła.
Rankiem obudziła się z potwornym bólem głowy, pobladła, jej nos zrobił się czerwony, tak samo jak i policzki. Chwiejnym krokiem podeszła do lustra.
- No to się załatwiłam. – Rzuciła ochrypłym głosem w stronę w swojego odbicia. Poczuła jak robi się jej słabo. Chwyciła się komody i nabrała kilka głębszych wdechów. Znów podeszła do łóżka i zakryła się szczelnie kołdrą. Dotknęła czoła. Zdawało się jej, że jej jeszcze bardziej gorętsze niż wczoraj. Jej oddech powoli zaczął się robić płytszy. Bez powodu spoglądała w sufit.

W gildii.
- Hej chłopaki. Jest Lucy? – Spytała Scarlet maga lodu i Smoczego Zabójcy. Ten drugi prychnął pod nosem. – Wiesz co Natsu? Straszny z Ciebie kretyn. Jest już południe, a jej nie ma. Przejąłbyś się nią trochę. – Ten nic nie odpowiedział. Odwrócił  się do niej tyłem. W Tytanii coś się zagotowało. Zacisnęła pięści. Fullbaster już był gotowy na widowisko, które zaraz zobaczy. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył, jak przyjaciółka odwraca się na pięcie i wychodzi z gildii. Szła szybko w stronę mieszkania blondwłosej. Po kilkunastu minutach była już na miejscu. Niepewnie otworzyła drzwi do jej mieszkania. Panował tam mrok. Zasłony zasłonięte. Omackiem znalazła jakiś przełącznik. Na jej szczęście był to prawidłowy przycisk. Zaświeciło się kilka lamp. Jej wzrok powędrował w stronę łóżka, na którym leżała dziewczyna. Podeszła do niej. – Lucy? – Spytała niepewnie i szturchnęła ją lekko. – Lucy?! – Spytała ponownie, tym razem z przerażeniem. Ta otworzyła oczy, jednak zaraz je przymrużyła.
- Erza? – Spytała cicho, ochrypiałym głosem. Szkarłatnowłosa dotknęła jej czoła. Szybko odsunęła jednak rękę.
- Lucy, Ty masz gorączkę! (Cóż za spostrzegawczość ;O)
- Nie martw się. To tylko przeziębienie. – Zaczęła ją uspokajać. Niezbyt jednak przekonująco.
- Żartujesz? To może być groźne. Poczekaj tu, pobiegnę po Wendy!
- Nie musisz. Nic mi nie jest.
- Nie dyskutuj. Zaraz będę. – Rzekła na odchodne i pobiegła w stronę gildii. Z hukiem wparowała do budynku. – Wendy! – Zaczęła krzyczeć i rozglądać się po wnętrzu, szukając Smoczej Zabójczyni. Podbiegł do niej mag lodu i różowowłosy.
- Erza? Co się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną. – Odezwał się pierwszy Fullbaster.
- Jest Wendy? – Dopytywała Scarlet, nie patrząc nawet na przybyłą dwójkę. – Wendy! – Krzyknęła raz jeszcze. Kilka chwil później podbiegła do niej wzywana niebieskowłosa dziewczynka a tuż za nią biała kotka.
- Jestem. Co się stało? – Spytała.
- Szybko, potrzebuję Cię. – Chwyciła dziewczynę za rękę.
- Erza. Poczekaj co się dzieje? Coś z Lucy? – Spytał zdenerwowany Salamander.
- A czy obchodzi Cię to w ogóle? – Rzuciła w jego stronę i wybiegła wraz z młodą magini z gildii. Chłopak stał przez chwilę w osłupieniu na słowa przyjaciółki. Powoli zaczęło do niego dochodzić, że chyba faktycznie przegiął. Pojawiały się wyrzuty sumienia. Chciał pobiec teraz do niej, ale coś go blokowało od środka. Zacisnął pięści i przeklął pod nosem. Odwrócił się na pięcie i usiadł przy barze. Mag lodu obserwował go uważnie i był zdziwiony, że nie biegnie do blondwłosej.
- Co Ci? Czemu nie biegniesz do Lucy?
- Nie mogę.. Podle się czuje..
- Stary, nie gadaj głupot. Biegnij tam. – Nie spodziewał się taki słów od niego. Spojrzał na niego z lekkim uśmiechem. Wstał, poklepał go po ramieniu i pobiegł.
- Myślałam, że Ty też coś czujesz do Lucy. – Odezwał się nagle jakże miły dla ucha głos Mirajane.
- To prawda. Czuję coś.. ale chyba teraz dam mu wyjść na prowadzenie. – Rzekł w jej stronę i posłał jej ciepły uśmiech.

- Pani Lucy! – Krzyknęła Marvell widząc brązowooką na łóżku, była blada, zalana potem i ciężko oddychała.
- Lucy! – Podbiegła do niej Scarlet i uklękła przy jej łóżku.
- Nie róbcie takiego zamieszania z powodu przeziębienia. – Rzekła chora.
- Nie udawaj twardej. Wendy zaraz się Tobą zajmie. Prawda? – Skierowała się w stronę niebieskowłosej. Ta pokiwała twierdząco głową i wzięła się do pracy. Szkarłatnowłosa wyszła na zewnątrz. stanęła na schodach i rozglądnęła się dookoła. – Natsu? – Spytała chłopaka, który właśnie dobiegł do mieszkania. – Co Ty tu robisz?
- Co z Lucy? – Spojrzał na przyjaciółkę z nadzieją, że usłyszy jakąś dobrą wiadomość, że wszystko w porządku.
- Lucy jest na górze. Jest przy niej Wendy, właśnie ją leczy. – Źrenice chłopaka powiększyły się dwukrotnie. Chciał wejść do środka. Ta jednak go zatrzymała. – Uspokój się. – Rzekła stanowczo.
- Chcę ją zobaczyć! – Zaczął się wyrywać. Przyłożyła mu miecz do gardła.
- Powiedziałam, uspokój się. – Zadziałało. Stanął w miejscu, wziął kilka głębszych oddechów.
- Możesz mi powiedzieć, co się do cholery dzieje?
- Lucy ma wysoką gorączkę, pobladła, ciężko oddycha.
- Cholera..
- Spokojnie. Jest przy niej Wendy. Jest w dobrych rękach. – Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. On jednak stał zdenerwowany i błądził oczami po wielkich drewnianych drzwiach.
- Pani Erzo, skończyłam. – Rzekła po kwadransie niebieskowłosa dziewczyna, wychodząc na zewnątrz.
- Co z Lucy? – Zaczął dopytywać się Dragneel.
- Jest bardzo słaba. W tej chwili śpi. Powinna wyzdrowieć za jakieś dwa dni. – Odpowiedziała krótko dziewczyna.
- Dziękuję Wendy. Możesz już wracać. – Powiedziała Tytania. Pożegnała się z nią i weszła do środka. Tak samo jak i Salamander. W pokoju panowała już naturalna jasność. Zasłony były odsłonięte. Szkarłatnowłosa podeszła do łóżka dziewczyny. Dotknęła jej czoła. Nie było już takie gorące, aczkolwiek nadal była blada. Uśmiechnęła się lekko pod nosem i odeszła. – Wracajmy. Wrócimy tu za godzinę lub dwie. – Rzekła do chłopaka.
- Jak chcesz, to idź. Ja tu zostaję. – Powiedział stanowczo, nawet nie patrząc na przyjaciółkę.
- Dobrze.. Pilnuj jej. – Rzuciła w jego stronę i wyszła. On zaś został w pokoju. Usiadł na fotelu, niedaleko łóżka dziewczyny. Patrzył ciągle na nią, nie odrywaj od niej wzroku. Analizował każdy ruch jej klatki piersiowej. Z jakiej przyczyny? Któż to wie.. – Przepraszam Cię Lucy.. – Rzekł. Dziewczyna się wzdrygnęła i obudziła. Spojrzała na sufit, a potem zaczęła się rozglądać po pokoju. Jej uwagę przykuła osoba siedząca na fotelu. Usiadła na łóżku i opatuliła się kocem, wstała. – Nie powinnaś tego robić. – Dragneel też wstał, podszedł do niej.
- Nic mi nie jest. – Rzuciła jeszcze ochrypiałym głosem. Ten popatrzył na nią z przejęciem i troską.
- Wracaj do łóżka.
- Chcę sobie zrobić herbaty.
- Zrobię Ci, Ty zmykaj do łóżka. – Zaczął ją lekko popychać w stronę łóżka, jednak ona się nie dawała.
- No przecież mówię, że nic mi nie jest. Zrobię sobie tylko herbaty i wrócę. Ok?
- Jesteś strasznie uparta. – Nic nie odpowiedziała. Bez słowa, szurając nogami udała się do kuchni. Załączyła wodę i podeszła do okna i odsłoniła zasłonę. Słońce oślepiło ją i straciła równowagę. Przed upadkiem uratował ją nie kto inny jak Salamander. – Mówiłem.. – Rzucił pod nosem i zaniósł dziewczynę do łóżka. Przykrył kołdrą. Sam zaś udał się do kuchni. Zalał herbatę (nawet taka czynność jest dla niego prosta) i poszedł do pokoju chorej. Gdy podszedł do łóżka, okazało się, że dziewczyna zasnęła. Uśmiechnął się pod nosem. Odłożył herbatę na stolik i znów podszedł do dziewczyny. Zauważył, że cała drży. Bez namysłu, położył się obok niej i mocno przytulił, oddając tym samym trochę jej ciepła. Jeszcze przez chwilę czuł jej niespokojny oddech na szyi i to jak jej ciało drży. Po paru minutach, wszystko się unormowało, a na ustach blondwłosej pojawił się niewielki uśmiech. Tak samo jak i na twarzy chłopaka. W takiej oto pozycji, zasnęli.


Ciaossu!
Dodaję teraz, bo później pewnie nie będę mieć czasu, a każdego dnia, chcę dodawać tutaj nową notkę =]
Kolejny rozdział, tym razem bez osoby Izayi ^^
Pewnie pojawi się w kolejnym rozdziale ;D
Czuję, że pewnie zrobiłam Wam wodę z mózgu, pisząc tą wcześniejszą akcję z udziałem niebieskookiego amanta :P
Przepraszam Was :*

Do następnego Misiaki moje :*

środa, 17 października 2012

13. Magia.

Wzniosły wiele toastów. Wypiły każdy zapas blondwłosej, który trzymała na jakieś ‘smutne wieczory w samotności’. Nastał wieczór. Szkarłatnowłosa jak długa leżała pod łóżkiem, głośno chrapiąc.
- To Twój limit co? – Spojrzała z przejęciem na przyjaciółkę i ciężko westchnęła. Czuła, że szumi jej w głowie. Postanowiła się przewietrzyć. Wyszła na zewnątrz. Na schodach siedziała pewna postać. Usiadła obok niej. – Dlaczego mnie okłamałeś? – Spytała wprost, nawet nie patrząc na niebieskookiego.
- Lucy.. naprawdę mi przykro.. – Rzekł cicho, wpatrując się w swoje buty.
- Nie odpowiedziałeś na pytanie.
- Nie chcę używać magii. Jeśli byłby sposób, żebym mógł jej nie używać, zrobiłbym to. – Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
- Co Ty mówisz? Nie chcesz używać magii?
- Moi rodzice i brat zostali zabici przez magów..
- J-ja nie wiedziałam..
- Wiem. Sam Ci nawet powiedziałem, że nie chcę o tym mówić, ale teraz.. Teraz to już nie ma żadnego znaczenia.
- Izaya.. Nie wiem co powiedzieć.
- Nic nie mów.
- Więc dlaczego dzisiaj użyłeś magii?
- Kto wie? Może to był impuls.. Sam już nie wiem.
- Dlaczego nie chcesz posługiwać się magią?
- Szczerze powiedziawszy, nienawidzę magów, ale gdy poznałem Ciebie, od razu wiedziałem, że jesteś kimś wyjątkowym, kimś innym. Posługujesz się magią do obrony, nie do ataku. Chciałem być zwykłym człowiekiem, nie używającym magii. To jakaś paranoja, że posiadam zdolności, których nie chcę mieć.
- Spokojnie. W końcu i tak prowadzisz normalne życie. Pracujesz, nie używasz do tego magii. Prawda?
- Masz rację. Mimo to mam tą świadomość iż posiadam taką zdolność. To męczy. – Blondwłosa niespodziewanie przytuliła go lekko.
- Naprawdę nie chcesz być magiem?
- Nie chcę nim być. – Dziewczyna wstała.
- Pomogę Ci. Spytam mistrza, czy jest jakiś sposób, by w jakiś sposób ‘odrzucić’ magię.
- Chcesz mi pomóc? Parę godzin temu nie chciałaś mnie znać, a teraz..
- Teraz, gdy znam prawdę, chcę Ci pomóc. Nie dramatyzuj tak, tylko wstawaj. Idź do domu, wyśpij się, a ja jutro dowiem się wszystkiego na ten temat.
- Lucy.. Jesteś kochana. – Chłopak wstał z wielkim uśmiechem na twarzy. Przytulił mocno dziewczynę.
- Nie przesadzaj. Jeszcze nic nie zrobiłam.
- Masz chęci.. To mi wystarcza. Dobranoc Gwiazdeczko. – Rzekł do brązowookiej i ucałował ją w policzek. Pomachał na pożegnanie i skierował się w stronę swojego domu tak samo jak i blondwłosa. Ciężko westchnęła wchodząc do pomieszczenia i widząc nadal leżącą na ziemi przyjaciółkę. Wolała jej nie ruszać. Jeszcze by się jej oberwało niechcący. Nie miała już dziś na nic siły. Położyła się do swojego łóżka i sama w niedługim czasie odpłynęła w krainę snów.

- Ałć! – Odezwał się jakiś głos, gdy tylko słońce zaczęło się wdzierać przez okna. Blondwłosa zerwała się z łóżka i szybko zorientowała się, co albo raczej kto, go wydał. Szkarłatnowłosa trzymała się za głowę i ją masowała.
- Tak się kończy spanie po pijaku pod czyimś łóżkiem. – Rzekła Heartfillia śmiejąc się.
- Matko.. Jak to się stało? – Spytała podnosząc wzrok na przyjaciółkę.
- Po trzeciej butelce zaczęłaś coś bredzić o bawieniu się w chowanego. Tak że schowałaś się właśnie pod łóżko no i zasnęłaś. – Opowiedziała jej całe zdarzenie, śmiejąc się przy tym donośnie na samo przypomnienie.
- Nie śmiej się tak głośno. Głowa mi pęka.
- Zrobię kawy.
- Dzięki.. – Brązowooka udała się do kuchni zaparzyć owy napój, a Scarlet wdrapała się na łóżko przyjaciółki i usiadła na nim. Po paru minutach do pokoju przyszła blondwłosa, niosąc ze sobą dwa kubki z kawą. – Jesteś kochana. – Rzekła, wyrywając jej dosłownie z ręki kubek.
- Już to słyszałam wczoraj wieczorem.. – Rzekła cicho.
- Wczoraj wieczorem? Był tu ktoś?
- No cóż.. Gdy Ty zasnęłaś, ja udałam się przewietrzyć.. Nie uwierzysz, kto siedział pod moimi drzwiami – Izaya..
- Co Ty mówisz? Rozmawiałaś z nim?
- Tak.. Powiedział mi prawdę.. On.. nie chce używać magii.
- Ale jak to? Dlaczego?
- Jego rodzicie i brat zostali zabici przez magów..
- Przykre..
- Nie wiesz może, czy jest jakiś sposób, by się ‘pozbyć’ magii?
- Nie mam pojęcia. Naprawdę. Mistrz na pewno będzie wiedział coś więcej na ten temat..
- Masz rację. Zapytam go.
- Pyszna kawa!
- Erza.. Po takiej imprezie, każdy napój jaki bym Ci podała, byłby pyszny.
- Pewnie masz rację. – Zaczęły się śmiać. Posiedziały tak jeszcze pół godziny. Później każda z nich udała się do łazienki, odświeżyć się. – No! Teraz to czuję się jak nowonarodzona! – Zachwycała się Tytania po kąpieli.
- W takim razie idziemy do gildii. – Skwitowała krótko blondwłosa i wyszły. Pogoda zaczęła się zmieniać. Pojawiły się ciemne chmury.
- To nie wróży nic dobrego.. – Stwierdziła Tytania.
- E tam, przesądy. Ale zdaje się, że będzie padać. Lepiej się pospieszmy. – Ponagliła ją i przyspieszyły kroku. W gildii o dziwo ruchu nie było. Szumu też, ani żadnej kłótni. Fullbaster i Dragneel siedzieli przy barze i rozmawiali. To znaczy.. Dragneel śmiał się z opuchniętego policzka przyjaciela, a ten coś mamrotał pod nosem.
- Cześć Wam! – Odezwały się naraz przyjaciółki.
- No świetnie.. – Szepnął pod nosem mag lodu.
- Gray, co Ci się stało w policzek? – Spytała niby nic niewiedząca na ten temat Scarlet, uśmiechając się pod nosem.
- Spadł z łóżka. – Odpowiedział za niego ciągle śmiejący się Smoczy Zabójca.
- I stąd ten opuchnięty policzek? – Heartfillia spojrzała na niego pytająco.
- Każdemu się może zdarzyć. – Odburknął w jej stronę Fullbaster. Blondwłosa podeszła do niego i szepnęła mu na ucho:
- Nie gniewaj się za to, ale przesadziłeś. – Posłała mu delikatny uśmiech. – Jest mistrz? – Spytała po chwili.
- Nie ma go. Wyszedł jakąś godzinę temu i udał się na spotkanie magów. – Odpowiedział Salamander. Dziewczyna posmutniała.
- Rozumiem..
- Lucy, co się stało? – Spytał z troską.
- No cóż.. Chciałam go o coś zapytać.
- Może my pomożemy?
- Wątpię..
- Spróbujemy. Dawaj.
- Chodzi o to, że chciałam go zapytać, czy jest jakiś sposób na ‘pozbycie’ się magii..
- Czemu tak nagle Cię to interesuje?
- Chodzi o.. – Zawahała się. – Przyjaciela. Jest magiem, ale nie chce używać magii.
- Dziwne. Ale czekaj czekaj.. o jakiego przyjaciela chodzi? – Spytał podejrzliwie Dragneel. Popatrzył na nią spod byka, a ona odwróciła wzrok. – Nie mów, że.. ten dupek?
- Izaya? – Dodał mag lodu.
- Tak, Izaya!
- Nie wierzę.. – W Salamandrze zaczęło się coś gotować. – Myślałem, że się do niego już nie odezwiesz. Okłamał Cię!
- Bo nie znałam prawdy.
- Jakie kłamstwo wcisnął Ci tym razem?
- Kłamstwo? Co Ty o nim wiesz?! – Krzyknęła na niego blondwłosa. Ten zacisnął pięści i wyszedł z gildii. Ona wyszła za nim. Zatrzymała go. Na dworze zaczęło padać. Stali w deszczu, patrząc sobie w oczy. Reszta magów obserwowała całe zajście. – Chcę mu pomóc.
- A on znowu Cię wykorzysta.
- Wcale nie.
- Co Ci takiego powiedział, czemu nie chce używać magii?
- Jego rodzice zostali zabici przez magów.
- Cóż za tania bajeczka. – Prychnął różowowłosy.
- Jak możesz tak mówić?
- Jak możesz być taka naiwna?!
- Naiwna?
- Ogłuchłaś?
- Czemu tak go nie lubisz?
- Bo on chce Cię wykorzystać!
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Nie wierzę, że tak łatwo dałaś mu się podejść..
- Dość tego! Co Ty o nim wiesz?
- Jesteś idiotką!
- Natsu, chyba przesadzasz.. – Rzekła Tytania z oddali.
- Nie przesadzam. Mówię prawdę. Do niej niestety to niedociera. – Brązowooka nie wytrzymała. Nie mogła znieść dłużej tego, jak jest tak obrażana przed oczami wszystkich z gildii. Ruszyła przed siebie. Zatrzymała się za Dragneel’em.
- Czy to złe, że chcę pomóc komuś na kim mi zależy? – Spytała tak, żeby tylko on ją usłyszał.
- Skoro tak bardzo chcesz mu pomóc, nie będę się wtrącał. – Rzekł oschle i odszedł. Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała w miejscu. Łzy mieszały się z kroplami spadającego deszczu. Zacisnęła pięści i udała się do swojego domu.


Ciaossu!
Końcówka rozdziału – beznadziejna, wiem.. zupełnie inaczej miałam to poukładane w głowie a zupełnie inaczej zostało to napisane.. Cóż.. trudno.
Do następnego! ;D
Buziaki Miśki moje :*

wtorek, 16 października 2012

12. Paranoja.

- Hej Gajeel! Poczekaj! – Krzyczała za Smoczym Zabójcą, gdy ten już wyszedł od mistrza i kierował się ku wyjściu. Zatrzymał się gwałtownie, przez co biegnąca za nim dziewczyna uderzyła w niego i upadła. – Ałć. – Rzekła, masując obolałe miejsce. Ten podał jej dłoń i pomógł wstać.
- Sorki.. Stało się coś? – Spojrzał na nią zaskoczony.
- J-ja chciałabym zapytać, czy może byśmy się gdzieś nie przeszli? Na jakiś spacer czy coś.. – Teraz to ona spojrzała na niego, prosto w oczy. Pokręciła głową. – Albo nie, zapomnij. – Uśmiechnęła się sztucznie i już zamierzała odejść, jednak została zatrzymana przez Redfox’a.
- No to idziemy. – Rzucił, ciągnąc zdezorientowaną dziewczynę za rękę. Po chwili na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Odwzajemnił go. Udali się w stronę parku, ciągle trzymając się za ręce.

Blondwłosa wolnym krokiem szła właśnie w stronę swojego mieszkania. Po drodze jednak zamierzała jeszcze pójść na zakupy. Nakupiła świeżych owoców, warzyw i innych produktów. Gdy już doszła do budynku, w którym znajduje się jej mieszkanie, przed głównymi drzwiami leżał bukiet kwiatów polnych. Nawet był taki sam, jak ten, który ona wczoraj zebrała. Ten dodatkowo miał wstążkę. Uśmiechnęła się pod nosem. Czuła kogo to może być sprawka. Co prawda, były dwa warianty. Wzięła ów bukiet do ręki i udała się do swojego mieszkania. Kwiaty wstawiła do wazonu i zaczęła rozkoszować się ich zapachem, który wypełniał powoli wnętrze. Nagle usłyszała znajome głosy. Otworzyła okno, a tuż przed jej mieszkaniem stał Izaya i Natsu.
- Odwal się od Lucy! – Krzyczał Dragneel.
- Nie ma takiej opcji! Zależy mi na niej!
- Myślał by kto. Zależy Ci tylko by ją wykorzystać, a potem rzucić!
- Co Ty pleciesz człowieku? Nigdy bym jej nie wykorzystał!
- I tak Cię nie lubię, więc się od niej odczep!
- Po moim trupie!
- To się da załatwić. Zaraz zamienię Cię w popiół! – Po tych słowach, wokół Salamandra pojawił się ogień.
- No to dawaj. – Pewny siebie niebieskooki stał z chytrym uśmieszkiem. Po chwili i wokół niego zaczęło dziać się coś dziwnego. Emanowała od niego niesamowita energia. Pojawiły się płomienie, z tym że koloru zielonego. Dragneel zdziwił się na ten widok, tak samo jak i blondwłosa przyglądająca się tej scenie z okna.
- Jesteś magiem..
- Cóż za błyskotliwość.
- Okłamałeś Lucy.
- Nie dowie się o tym.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. – Rzekł damski głos. Tak, to była Heartfillia. Stała już na schodach i patrzyła z wyrzutami na chłopaka.
- Lucy to nie tak.. – Zaczął się tłumaczyć chłopak.
- A jak? Okłamałeś mnie! Chciałam dać Ci szansę. Naprawdę Cię polubiłam.. nawet to, co wczoraj miało się stać.. Ja tego chciałam.. – Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Gwiazdeczko..
- Nie mów tak do mnie! W ogóle się do mnie nie odzywaj! – Zaczęła krzyczeć. On zaczął podchodzić w jej stronę. Wyciągnął ręce. Ona go odepchnęła. – Zostaw mnie w spokoju.. – Rzekła spokojniej. Po jej policzkach przestały płynąć już łzy. Niebieskooki spuścił głowę. Odszedł w swoją stronę. Blondwłosa nawet na niego nie spojrzała. Przetarła jeszcze mokre policzki dłonią. Westchnęła i spojrzała na Dragneel’a. Ten się wzdrygnął. Przeraził się, że i jemu zaraz się dostanie. Ona zaś posłała mu delikatny uśmiech. – Dziękuję za kwiaty. – Rzuciła krótko i odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wejścia. Salamander spojrzał na nią zdziwiony.
- A-ale skąd wiesz, że to ja? – Zapytał zaciekawiony.
- Po pierwsze. Zerwałeś te same kwiaty, które ja miałam wczoraj. Co prawda brałam pod uwagę jeszcze Graya. Po drugie: zawiązałeś je czerwoną wstążką. Pomyślałam, że to Ty, bo ten kolor symbolizuje w jakiś sposób Twoją magię. Gdyby to był Gray, pewnie zawiązałby niebieską. I po trzecie, właśnie się przyznałeś. – Widocznie nie spodziewał się czegoś takiego. Ta dziewczyna coraz bardziej zaczęła mu imponować.
- Zaskoczyłaś mnie. – Rzekł po chwili. Dziewczyna posłała mu szeroki uśmiech, który chwilę później przerodził się w smutek. Zniknęła za dużymi drewnianymi drzwiami. Całe to ‘przedstawienie’ obserwował Fullbaster z dachu budynku. Odczekał chwilę nim różowowłosy odejdzie. Uśmiechnął się pod nosem i chwilę później wszedł do komina. (haha xD)
Brązowooka właśnie parzyła herbatę. Po jej policzkach zaczęły lecieć łzy. Kilka z nich powędrowało do filiżanki z gorącym napojem. Poczuła mocny uścisk. Kątem oka zauważyła granatowe włosy.
- Gray? Co tu robisz? – Spytała zaskoczona obecnością przyjaciela.
- Przyszedłem Cię powspierać. – Odrzekł, uwalniając dziewczynę z uścisku i usiadł obok niej.
- Nie musiałeś. – Rzuciła w jego stronę.
- Zachował się jak palant.
- Nie mówmy o nim. – Spojrzała na filiżankę i upiła z niej łyk. Wstała od stołu i udała się do pokoju, a mag lodu za nią. – Skoro już mnie powspierałeś, możesz już iść? – Spytała ironicznie.
- I wróciła Lucy z pierwszego dnia.
- Dzięki. Czekałam na takie słowa otuchy.
- Nie bądź taka.
- Jaka? – Podszedł do niej i chwycił ją za rękę.
- Taka oschła.
- Za dużo przeszłam, by taką nie być. Sam widzisz, jak ludzie mnie traktują..
- Nie wszyscy.
- Wyjątki.
- Daj mi szansę.
- Słucham? – Spytała po raz kolejny zaskoczona.
- Dobrze wiesz, że nie jesteś mi obojętna.
- Gray.. Nie tak zachowuje się gentelman. Ktoś właśnie złamał mi serce, okłamał mnie, a Ty już tak zagrywasz? To cios poniżej pasa.
- Nie mogę się oprzeć. – Szybko przybliżył swoją twarz do jej i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Odepchnęła go, a następnie uderzyła w policzek. Po paru sekundach na twarzy pojawiło się odbicie ręki dziewczyny. Zapiekło i zabolało.
- Wykorzystujesz sytuację! To nie fair! – Rzuciła groźnie. – Wyjdź stąd, proszę. – Dodała już spokojniej i pokazała palcem na drzwi. Ten tylko uśmiechnął się pod nosem i bez słowa wyszedł. Dziewczyna już miała dość. – No co za dzień. – Powiedziała do siebie. – Mam nadzieję, że już żaden z nich się tu dziś nie pojawi.
- Kto się nie pojawi? – W drzwiach pojawiła się postać szkarłatnowłosej.
- Erza?
- We własnej osobie.
- Jak dobrze, że jesteś. – Podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją mocno. Ta była zaś bardzo zaskoczona wyczynem dziewczyny, ale odwzajemniła gest.
- Lucy, co się stało? – Spytała spokojnie, odsuwając ją od siebie.
- Ja nie wiem jak długo z nimi wytrzymam..
- O czym Ty mówisz?
- Raczej o kim. Doprowadzają mnie do szału. Mam ich dość..
- Powoli, bo nie nadążam.
- Eh. Siadaj. Wszystko Ci opowiem. – Podeszła do łóżka i usiadła na nim. Tytania zrobiła to samo. – Izaya jest magiem.
- Co?!
- Tak.. też byłam i jestem zaskoczona.
- Skąd o tym wiesz?
- Gdy wróciłam, po chwili pod moim oknem rozpętała się wojna słowna między nim a Natsu. Powiedział mu, że zamieni go w popiół. Wokół niego pojawił się ogień. Izaya w ogóle się nie zląkł. Po chwili i wokół niego coś zaczęło się dziać. Pojawił się ogień, z tym że zielony. Wyszłam na zewnątrz i narobiłam mu wyrzutów, że mnie okłamał i powiedziałam mu, żeby dał mi spokój.. a ja jak głupia chciałam dać mu szansę. – Rozpłakała się. Zakryła twarz w dłoniach.
- Ładna historia. – Rzekła zaskoczona przyjaciółka. Mocno objęła ją ramieniem
- To jeszcze nic. – Zerwała się nagle blondwłosa i na chwilę uspokoiła.
- Stało się coś jeszcze?
- Tak. Po chwili do domu wpakował się mi Gray ze słowami: ‘Przyszedłem Cię powspierać.’ Wiesz, niby nic w tym złego, ale wykorzystał sytuację.. Pocałował mnie.
- Nie wierzę.. Chociaż w sumie.. to tłumaczy czerwoną rękę na jego policzku..
- Erza, co ja mam robić? – Scarlet zaczęła się drapać po głowie.
- Sama nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji.. A co z Natsu?
- Myliłam się.. Chyba to on jednak posiada mózg i w dodatku go używa. Co więcej.. Anonimowo podarował mi kwiaty, te same, które ja zebrałam wczoraj na pikniku. Te dodatkowo miały czerwoną wstążkę, od razu nawinął mi się na myśl Natsu. Zgadłam. Gdy mu podziękowałam, był zaskoczony, że tak szybko odgadłam że to od niego.. No i nie męczy mnie tu teraz, nie próbuje wykorzystać sytuacji.
- To miłe z jego strony. – Rzekła i uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciółki.
- Tak.. Mam pomysł. Idziemy się upić.
- Co Ty mówisz? Ty pijesz?
- Hmm.. Daleko mi do Cany, ale tak na zapomnienie..
- W sumie czemu nie. – Brązowooką ucieszyły te słowa. Podeszła do barku i wyciągnęła z nich wysokoprocentowy trunek i do tego dwa naczynia. Polała i sobie i przyjaciółce. – To za co pierwszy toast?
- Za pecha, który ostatnio mnie nie opuszcza.
- A może coś bardziej weselszego?
- No to za przyjaźń.
- Zdrowie! – I tak oto zaczęło się pijackie popołudnie w stylu dwóch przyjaciółek.


Ciaossu!
Kończę w taki momencie.. wiem.. Jestem okropna ;D
Trudno, jakoś przeboleję te docinki, a Wy wytrzymacie do kolejnego rozdziału ^^
Do następnego Miśki :*
Buźka :*