Godzinę później.
- No ile to może trwać? Czemu nikt nie wychodzi? – Odezwał
się zdenerwowany Dragneel, który już od dłuższego czasu chodzi w kółko. Jak na
wezwanie, drzwi do pokoju się otworzyły i wyszła z nich Wendy wraz z Carlą. –
Wendy! Co z Lucy? Mogę ją zobaczyć? – Podbiegł do dziewczynki i chwycił ją za
ramiona.
- Pani Lucy czuje się lepiej. Zrobiłam wszystko co mogłam.
Musi dużo odpoczywać. Teraz jest tam jeszcze Pani Mira i Pani Lisanna, gdy
wyjdą, będzie można tam wejść. Proszę jej nie męczyć, Panie Natsu. – Rzekła
pewnie i uśmiechnęła się do wszystkich zgromadzonych.
- Dziękuję Ci, Wendy. Bardzo. – W tym momencie z
pomieszczenia wyszły siostry Strauss, a Natsu wbiegł do pokoju, gdzie leżała
dziewczyna. Podszedł do niech cicho. Spała. Chwycił jej rękę i patrzył na nią
przez cały czas. Nastał wieczór. Ciągle trzymał jej dłoń. Głowę położył obok i
po chwili zasnął. Lucy w nocy chciała się obrócić, lecz poczuła, że jest to
trochę niemożliwe, bo coś blokuje jej rękę. Otworzyła zaspane powieki i zobaczyła
śpiącego Salamandra. Uśmiechnęła się na jego widok. Delikatnie wysunęła rękę z
jego uścisku i odwróciła się w jego stronę. Przeczesała jego rozczochrane włosy
i sama po chwili zasnęła.
Nad ranem obudziła się jako pierwsza. Chciała się
przeciągnąć, ale była tak obolała, że zaraz zaprzestała tej czynności. Złożyła
ręce jak do modlitwy i wyczekiwała, aż jej ukochany się zbudzi. Nie czekała
zbyt długo.
- Lucy, jak się czujesz? – Spytał, przecierając zaspane
oczy.
- Dużo lepiej. Wszystko dzięki magii Wendy. – Uśmiechnęła
się. Chwyciła go za dłoń i westchnęła.
- Nawet nie wiesz jak się bałem. To były najgorsze godziny w
moim życiu.. – Zaczął Dragneel, a w jego głosie było słychać zdenerwowanie i
smutek. – Nie wiem co bym zrobił, gdyby coś Ci.. – Nie dokończył, bo blondwłosa
zasłoniła mu usta ręką.
- Ale nic mi się nie stało. Nie myśl tak, proszę. – Odsunęła
rękę i chwyciła go za policzek. – Już po wszystkim. Jestem tutaj cała i zdrowa.
Wszyscy tu jesteśmy. – Obolała podniosła się na łokciach i przybliżyła swoją twarz
do twarzy Dragneela. Pocałowała go. Po chwili odsunęła się i upadła na
poduszkę.
- Lucy, wszystko gra? – Spytał z przejęciem.
- Tak.. Już wszystko gra. – Do sali weszli przyjaciele,
którzy na widok obudzonej blondynki uśmiechnęli się.
- Jak się czujesz? – Spytała pierwsze Erza.
- Dobrze. Jeszcze trochę mnie boli, ale poza tym jest
wszystko w porządku.
- Mocno oberwałaś. – Dodał Gray.
- Tak, ale dzięki Wendy dochodzę do siebie. A tak poza tym,
co z Rose?
- Jest bezpieczna. Gdy Natsu zabrał Cię z zamku i pobiegł do
gildii, my odprowadziliśmy ją do rodziców. Gdybyś widziała ich szczęście..
- Domyślam się. Tak się cieszę, że jest już z rodzicami.
- Tak. Kazali nam przekazać Ci pozdrowienia i szybkiego
powrotu do zdrowia.
- Dziękuję. – Nagle drzwi do pokoju znowu się otworzyły, a w
nich stał ów zleceniodawca z żoną i córką. Dziewczynka podbiegła do łóżka
Heartfilli. Ona z pomocą Natsu podniosła się do pozycji siedzącej, by móc
lepiej ich widzieć.
- Dzień dobry. – Zaczął starszy mężczyzna, trzymając rękę swojej
żony. – Jak się Panienka czuje?
- Dziękuję. O wiele lepiej. A skąd Państwo się tu wzięli? –
Spytała zdziwiona.
- Gdy Rose została przyprowadzona do zamku, od razu
zauważyliśmy, że brakuje Pani i różowowłosego chłopaka, więc spytaliśmy gdzie
jesteście i wtedy opowiedzieli nam całą historię. Postanowiliśmy Panią
odwiedzić i zobaczyć, jak się Pani czuje.
- Dziękuję. To bardzo miłe i takie niespodziewane. Nie
potrzebnie zadawali sobie Państwo taki trud z dojazdem tutaj.
- To dla nas nic wielkiego. Poza tym, mamy prezent dla Pani.
- Prezent? – Nagle zza pleców mała dziewczynka wyciągła
bukiet wielokolorowych róż. Blondwłosa oniemiała z zachwytu. Przyjęła je bardzo
chętnie, podziwiając ich piękno i zapach. – Są prześliczne. Dziękuję. –
Uśmiechnęła się do małżonków i do małej Rose.
- W tym bukiecie są zawarte wszystkie kolory, które
posiadamy w naszym ogrodzie. Rose wymyśliła, by je Pani wręczyć. – Odezwała się
kobieta.
- Naprawdę, są piękne.
- W takim razie to wszystko. My już pojedziemy. Proszę nas
kiedyś odwiedzić, gdy tylko Pani do końca wyzdrowieje. Dziękujemy za uratowanie
naszej kochanej Rose. – Powiedział zleceniodawca odchodząc. – Rose, idziemy. –
Skierował się do dziewczynki, która ciągle stała przy łóżku blondwłosej. Uśmiechnęła
się do Heartfilli i pocałowała ją w policzek.
- Dziękuję Pani. – Szepnęła. Odwróciła się do Dragneela i
jego również pocałowała. – Panu też dziękuję. – Przybliżyła swoje usta bliżej
jego ucha i szepnęła ledwosłyszalnie. – Niech Pan pilnuje Panią Lucy i ją
bardzo kocha, bo jest taka miła i taka ładna. – Odsunęła się od niego i szeroko
uśmiechnęła, Salamander odwzajemnił uśmiech. Dziewczynka podbiegła do reszty
członków Fairy Tail i każdego pocałowała w policzek. Zanim wyszła, pomachała
wszystkim.
- Jest taka urocza. – Odezwała się Erza.
- Tak, i co ważniejsze, jest szczęśliwa. – Dodała Lucy,
odkładając bukiet róż na stolik. – Natsu, idź do domu i odpocznij. Całą noc tu
siedziałeś, a ja czuję się już lepiej.
- Nigdzie nie idę, wolę zostać tu, przy Tobie. – Powiedział
stanowczo. Blondynka spojrzała na niego groźnym wzrokiem.
- Nie sprzeciwiaj mi się lepiej, bo się do Ciebie nie
odezwę. – Zaszantażowała. Spuścił głowę. Nie miał wyboru.
- Dobra, ale wrócę tu później.
- Jasne, będę na Ciebie czekać, a teraz już idź. – Poganiała
go. Wyszedł. W sali została Erza i Gray,
- Wy też możecie iść, poradzę sobie. – Uśmiechnęła się do
przyjaciół.
- Ja zostanę z Tobą. – Odezwał się Gray.
- Nie musisz.
- Ale chcę i nie pyskuj starszemu bratu. – Pokazał jej język,
a ona się naburmuszyła. Po chwili jej przeszło i zaczęła się śmiać.
- Dobrze, w takim razie zostawiam Was samych. – Odwróciła
się. – Ah! Zapomniałabym Lucy.. Ta technika.. była świetna. – Uśmiechnęła się
przez ramię i wyszła. Gray podszedł do łóżka blondynki i usiadł na krześle,
gdzie przed chwilą siedział Natsu.
- Erza ma rację, to było świetne. – Zaczął. Mina blondwłosej
zmieniła się diametralnie. Posmutniała.
- Ale nie doszła do skutku.
- My i tak wcześniej widzieliśmy.
- Co? Kiedy?
- Gdy chodziliśmy po lesie, zauważyliśmy oślepiający promień
światła, który ciągnął się aż po same niebo. Domyśliliśmy się, że to Ty. To
było niesamowite. Mam nadzieję, że będę mógł zobaczyć to kiedyś z bliska. –
Uśmiechnął się szczerze, a blondynka zrobiła to samo.
- Na pewno będzie jeszcze okazja.
- Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy. Nigdy nie widziałem
takiego zdesperowanego Natsu.
- No ja też niestety nie mogłam zobaczyć, byłam ledwo
przytomna. No ale zmieniając temat.. Co u Juvii?
- C-co? Skąd nagle to pytanie? – Spytał lekko zmieszany.
- Ej. Zrobiłbyś coś z tym w końcu. Juvia szaleje za Tobą
niemiłosiernie. Pewnie teraz zalewa łzami całą gildię, bo ze mną tu siedzisz.
- A Ty co, bawisz się w swatkę?
- Oczywiście. – Wyszczerzyła się. – Ktoś musi zadbać o
starszego braciszka, a że Ty nic z tym nie robisz to muszę Cię jakoś
zmobilizować.
- Niby jak?
- Odpowiedz mi na jedno pytanie.
- …
- Co do niej czujesz? – Spodziewał się tego pytania.
Zamilkł.
- N-no cóż. Gdyby nie zachowywała się jak wariatka, to
patrzyłbym na nią zupełnie inaczej. Jest silna, ładna.. – Zaczerwienił się.
- Nie odpowiedziałeś na pytanie. – Skrzyżowała ręce na
piersi i syknęła z bólu, bo przypomniała jej się rana. Gestem ręki uspokoiła
Gray’a, który momentalnie popatrzył na nią przerażony. – Więc, co do niej
czujesz? – Powtórzyła.
- Lubię ją.
- Rozumiem. – Uśmiechnęła się pod nosem. – A więc teraz
trzeba zrobić coś, żebyś się w niej zakochał. – Po raz kolejny się
wyszczerzyła, a Fullbaster siedział jak zahipnotyzowany na jej słowa. Zaczęła
mu machać ręką przed oczyma. Wybudził się z transu.
- C-co Ty pleciesz? – Ożywił się nagle.
- Zaprosisz ją na kolację, na spacer, coś romantycznego.
Będziecie sami, we dwoje. Poznacie się lepiej i założę się, że wtedy zupełnie
inaczej na nią spojrzysz.
- Nie zrobię tego.
- Zrobisz. Musisz. Tylko tak się dowiesz, czy jesteście
sobie przeznaczeni, czy warto poszukać kogoś innego.
- Chyba masz rację. Dobra, zrobię to. – Wstał z krzesła. –
Albo jednak nie. Spalę się ze wstydu. – Ponownie usiadł. Blondynka się zaśmiała.
- Więc zrób to, jak będzie wychodzić z gildii. Czekaj na nią
gdzieś i wtedy zapytaj. Nic nie stracisz, a możesz zyskać.
- No dobra, tak dla świętego spokoju, zrobię to. W takim
razie idę się przygotować psychicznie do tego wyczynu. – Wstał i pożegnał się z
blondynką. Została sama. Spojrzała przez okno. Świeciło słońce. Postanowiła
wstać. Powoli i ostrożnie opuściła nogi na zimną posadzkę. Oparła się rękoma o
brzeg łóżka i podniosła się.
- Uh, udało się. – Szepnęła do siebie. Wolnym krokiem,
trochę się chwiejąc podchodziła do okna. Po jakże wyczerpującym dla niej
wyczynie, otwarła je na oścież i zaczerpnęła świeżego powietrza. Od razu
chciało się żyć. Oparła ręce o parapet i wychyliła lekko głowę. Zauważyła, że
na ławce pod gildią siedzi Gray. Nie zauważył jej. Parę minut później podeszła
do niego Juvia. Rozmawiali. ‘Widzisz? To wcale nie jest takie trudne’ – rzekła
w myślach. Stali tak przez kilka minut, na obydwóch twarzach widniał szeroki
uśmiech. ‘Udało się!’ – ucieszyła się w duchu.
- I tak to jest zostawiać Cię samą. – Nagle odezwał się
głos, po którym blondwłosa momentalnie ‘oderwała’ się od okna i straciła
równowagę. Na szczęście nie upadła. W porę złapał ją właściciel ów głosu.
- Natsu? A co Ty tu robisz? Miałeś odpoczywać! – Skarciła go
blondynka.
- Ty też miałaś odpoczywać. Poza tym, byłem w domu, wyspałem
się i wróciłem. Widać, w porę. – Wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. – Masz tu
leżeć, zrozumiano? – Zagroził. Nie odezwała się. Odwróciła głowę w przeciwnym
kierunku i założyła ręce na piersi. – No ale się nie obrażaj, to dla Twojego
zdrowia.
- Taa, jasne. – Rzekła obojętnie. – Nie mogę już tu leżeć.
Chcę wrócić do swojego mieszkania.
- Hmm.. A jak postaram się załatwić, że wrócisz do domu, to
będziesz grzeczna i będziesz tam leżeć i się nie przemęczać? – Blondwłosa
spojrzała na niego i pokiwała głową, że się zgadza. Dragneel odwrócił się i
wyszedł. Po kilku minutach znów się pojawił i to z wielkim uśmiechem na twarzy.
– Możesz iść do domu. – Lucy już miała się wyrwać z łóżka i rzucić się mu na szyję,
ale ten ją powstrzymał przed tym zamiarem.
- Natsu! Jak to załatwiłeś? – Spytała uśmiechając się do
niego szeroko.
- Mam swoje sposoby.
- Pięści?
- To w innych przypadkach. Obiecałem, że się Tobą będę
zajmował do czasu aż niewydobrzejesz. Mistrz i Wendy się zgodzili, z tym że
Wendy będzie też przychodzić co jakiś czas, żeby zobaczyć jak się czujesz.
- Dziękuję Ci, Natsu! Bardzo! Kocham Cię! – Przytuliła się
do niego mocno a potem czule pocałowała.
Hejka! Wczoraj rozdziału nie było, za to dziś może napiszę
jeszcze drugi, bo wiem, że ten jest taki hmmm.. mdły? :P
Pozdrawiam ;D
Dobry rozdział, nie jest zły! tak trzymaj! Czekam na dalsze losy NaLu! ;)
OdpowiedzUsuńMdły? Chyba żartujesz! Był świetny! Czekam na następny rozdział :P
OdpowiedzUsuńGdzie tu mdło jest??? Jest przegenialnie!!! Ciągle się uśmiecham jak czytam to co piszesz :). Oby tak dalej :).
OdpowiedzUsuń