niedziela, 31 marca 2013

14. Unieważnienie i gorączka.


Każdy poszedł w swoją stronę w zdobyciu jakiś informacji. W pokoju, gdzie siedział Pan domu, dało się słyszeć pukanie do drzwi.
- Proszę. – Nakazał Heartfillia. Drzwi uchyliły się i osoba weszła do środka. – Ty… - Spojrzał na przybyłego gościa.
- Przepraszam, że nachodzę. Muszę coś wyjaśnić…

Po kwadransie wszyscy zebrali się przed wejściem w celu uzupełnienia niektórych niewiadomych.
- No to czego się dowiedzieliśmy? Gray? – Szkarłatnowłosa spojrzała na przyjaciela.
- Według pokojówki, Nina w dzień zaginięcia udała się do miasta. Sama. – Odpowiedział.
- Rozumiem. Nikt nawet nie poszedł z małą dziewczynką?
- Wygląda na to, że po śmierci Pani domu, wszyscy przestali się nią interesować. A Ty czego się dowiedziałaś?
- Ja przeszukałam jej pokój z nadzieją, że znajdę jakiś pamiętnik, notatki, że chce uciec czy coś. Niestety… nic takiego nie znalazłam. – Spuściła głowę zrezygnowana. – No a Ty, Natsu?
- Ja… - Podrapał się po głowie. – Tak właściwie to byłem w kuchni. Razem z Happy’m byliśmy głodni. A my nie umiemy myśleć na pusty żołądek.
- Wy nawet jak jesteście najedzeni to nie umiecie myśleć. – Rzucił mag lodu.
- Coś powiedział?
- No proszę i w dodatku głuchy.
- Uspokójcie się! – Warknęła Tytania. – Mogliśmy się domyślić, że z Natsu będzie tu najmniejszy pożytek… - Dodała po chwili. – Lucy, co masz? – Spojrzała ciekawie na blondwłosą, która zdawała się być obojętna na to, co się dzieje wokoło. – Lucy? – Spytała ponownie i szturchnęła ją lekko w ramię. – Dobrze się czujesz?
- Tak. – Odpowiedziała cicho.
- Magowie Fairy Tail… - Usłyszeli nagle za sobą. Na schodach stał Pan domu.
- Coś się stało? – Spytała Scarlet.
- Wiem, że natrudziliście się, by tu przyjechać i dowiedzieć się, co się dzieje z moją córką, ale… - Przerwał na chwilę. Magowie spojrzeli na niego wyczekująco. – Chciałbym unieważnić tą misję. – Dokończył.
- Co?! – Krzyknęli.
- Przepraszam za kłopot.
- Jak to unieważnić?! – Spytał podenerwowany Salamander.
- Taka jest moja decyzja. Zdałem sobie z czegoś sprawę. Zapomnijcie o tym.
- No chyba sobie jaja robisz! – Wrzasnął znów różowowłosy. – Nagle przestała Cię interesować własna córka?!
- Natsu, uspokój się trochę. – Nakazała Tytania.
- Jak mam się uspokoić? Przebyliśmy tu tyle drogi na nic?
- Jeszcze raz przepraszam za kłopot… - Powiedział ze smutkiem w głosie i odszedł.
- No to chyba nic tu po nas. – Skwitował mag lodu po chwili ciszy. Reszta przytaknęła i wyszli z posiadłości i udali się na stację.

- Cholera, to jest takie dziwne! – Wrzeszczał niezadowolony różowowłosy do reszty drużyny, gdy Ci już przekroczyli próg gildii.
- I podejrzane. – Dodała Scarlet.
- Już koniec misji? – Spytała białowłosa piękność stojąca za barem.
- Nawet nie zdążyła się porządnie zacząć a już musiała się skończyć. – Odpowiedział Fullbaster, który zaczął paradować w samych bokserkach.
- Co się stało? – Dopytywała się.
- Ten cały Heartfillia to strasznie dziwny gość. Najpierw chciał, by odszukać jego córkę, a potem powiedział, że unieważnia tą misję. Nic z tego nie rozumiem. – Rzekł naburmuszony Salamander. Większość gildii uważnie się przysłuchiwała sytuacji, która się im wydarzyła.
- Bo trzeba zacząć od tego, że Ty w ogóle nie myślisz. – Odgryzł mu się mag lodu.
- Powtórz to jeszcze raz ekshibicjonisto!
- Z przyjemnością ogniomóżdźku! – I po tej wymianie zdań, zaczęli się tłuc. Tym razem nawet Tytania nie interweniowała. Usiadła przy barze i zamówiła ciasto truskawkowe.
- Lucy, a co Ty o tym myślisz? – Spytała po chwili. Od początku misji, mało co się odzywało. Trochę ją to niepokoiło.
- Może sam wpadł na jakiś trop i chce ją odnaleźć na własną rękę? – Spytała bez większego przekonania.
- Szkoda, że uświadomił sobie to dopiero po tym, gdy już mieliśmy się zabrać za tą misję.
- Taa.. szkoda. – Odpowiedziała. – Wiesz, ja chyba pójdę do domu. Nie czuję się najlepiej. – Dodała pospiesznie. Nie kłamała. Była cała blada. Czuła jak kręci się jej w głowie.
- Lucy, poczekaj. – Ktoś ją zatrzymał. To młody Chigiri. Dotknął jej czoła. – Jesteś rozpalona. Bezpieczniej będzie, jeśli Cię zaniosę do mieszkania. – Dodał po chwili i wziął dziewczynę na ręce.
- Nie musisz. – Rzekła szeptem.
- Dla bezpieczeństwa, żebyś się nie przewróciła. – I wyszli z gildii. – To co się stało? – Spytał, gdy już byli w bezpieczniej odległości od budynku.
- Nie wiem. Może to przez to, że za dużo wypiłam ostatniego wieczoru z dziewczynami?
- Nie o tym mówię Lucy. Co się stało na misji? – Blondwłosa mocniej ścisnęła rękę na koszuli przyjaciela.
- Zwykły niewypał z tą misją. Po prostu.
- Nie oszukuj mnie Lucy.
- Daj mi spokój. – Burknęła i resztę drogi przeszli w milczeniu. Gdy już dotarli do mieszkania dziewczyny, ten położył ją w łóżku i opatulił kołdrą. Przyniósł mokry ręcznik i ułożył go na rozgrzanym czole przyjaciółki. Po chwili zasnęła.
- Lucy, no co ja z Tobą mam… - Rzekł do siebie i usiadł na kanapie, nie spuszczając wzroku z dziewczyny.

W gildii.
Wieczny pojedynek między dwoma magami trwał już kilka godzin. Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Większość magów udała się już do domów.
- Erza, gdzie Lucy? – Spytał różowowłosy, który zasapany podszedł do baru.
- Mizuki zaniósł ją do domu.
- Że co?!
- Źle się czuła. Była blada i miała gorączkę.
- Może trzeba zaprowadzić do niej Wendy?
- Myślę, że jest pod dobrą opieką. – Uśmiechnęła się pod nosem, ale Salamandrowi nie było do śmiechu. Na jego twarzy pojawił się grymas.
- Idę ją odwiedzić. – Zakomunikował po chwili i zszedł z krzesła i już miał udać się do wyjścia, gdy nagle został zatrzymany przez Tytanię, która trzymała jego szalik.
- Ani mi się waż. Będziesz tylko przeszkadzał, a ona musi odpocząć. – Puściła jego wyłuskany szalik, ten naburmuszył się.
- Tak swoją drogą… Nie uważacie, że Lucy była dzisiaj taka nieobecna? – Do baru dosiadł się Fullbaster.
- Masz rację. Zdawało się jakby w ogóle nie chciała wychodzić dzisiaj nigdzie, a już zwłaszcza na misję. – Poparła go szkarłatnowłosa.
- Może już wtedy źle się czuła?
- Wszystko możliwe.

Kolejny dzień. Słoneczny. Blondwłosa czuła promienie słońca, które bezkarnie raziły ją w oczy. Odwróciła się tyłem do okna i rozglądnęła dookoła. Na kanapie leżał brunet. Ah no tak. W końcu mnie tu wczoraj przyniósł. Podniosła się na łóżku i czuła ucisk w skroniach. Syknęła z bólu. Dotknęła czoła. Gorące. Nie mogę tak tu cały dzień leżeć. Muszę się jakoś rozerwać. Wstała z łóżka. Cicho i powoli udała się do łazienki, by wziąć odprężającą i regenerującą kąpiel. Gdy tylko weszła do wanny, czuła się o wiele lepiej. Tego jej było trzeba. Po pół godzinie czuła się jak nowonarodzona, ale ból głowy nadal ją męczył. Na jej nieszczęście, gdy wychodziła, poślizgnęła się na mydle i jej ciało, nieuniknioną siłą grawitacji, leżało na posadzce. Mizuki słysząc huk, dochodzący z łazienki, zerwał się na ‘równe nogi’, sam przy tym lądując twarzą na ziemi. Szybko się zebrał i podbiegł do drzwi.
- Lucy, wszystko gra? – Krzyknął przestraszony, trzymając kurczowo gałkę.
- Taa… - Odpowiedziała cicho.
- Nie brzmiało to dość przekonująco.
- Poślizgnęłam się tylko. Zaraz dojdę do siebie.
- Pomóc Ci?
- Oszalałeś? Jestem naga.
- Na pewno sobie poradzisz?
- Weź idź lepiej przygotuj śniadanie! – Wrzasnęła zirytowana. Rany, ja to mam pecha. – Pomyślała. Zaczęła masować obolałe miejsca i powoli wstała. Okryła się szlafrokiem i wyszła z łazienki. – Widzisz, jestem cała. – Skwitowała, gdy przekroczyła próg kuchni. Brunet spojrzał na nią zmartwiony. – No co?
- Nie udawaj twardej. Nadal masz gorączkę.
- Skąd to wiesz?
- Masz zaróżowione policzki.
- Przejdzie mi. – Usiadła na krześle i podparła głowę ręką.
- Coś Cię jeszcze boli?
- Głowa.
- Może wezwiemy Wendy?
- Dzięki za troskę. Samo przejdzie. – Widząc, że przyjaciel otwiera usta, pogroziła mu palcem. – Ani słowa. – Dodała groźnie. Nic już nie powiedział. Po kilku minutach podał jej śniadanie przed nos i sam się dosiadł do stołu. Po zjedzonym posiłku, blondwłosa się przebrała i doprowadziła do stanu ‘używalności’ z zamiarem pójścia do gildii.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł, wychodząc dzisiaj z domu z gorączką?
- Czuję się lepiej. Muszę iść na jakąś misję. Musze się czymś zająć.
- No nie wiem…
- Mizuki, nie traktuj mnie jak małego dziecka. Potrafię o siebie zadbać. Sam wiesz.
- Czemu jesteś taka uparta?
- I tak mnie kochasz. – Rzuciła mijającą odpowiedzią i wyszła z mieszkania, a tuż za nią przyjaciel.



Miał być rozdział w święta, tak więc voila’!  ^^
No, Kasiek ma od czwartku okulary, to tryska ‘mądrością’ :P
Wybaczcie, że zakończyłam tak tą misję, ale to było zamierzone od początku xD
Ale zero zmartwień.. w następnym będzie kolejna, która już dojdzie do skutku ^^
Będzie hmmm.. tajemniczo ;]
Do następnego Mordeczki!
Co więcej.. Życzę Wam dużo dużo zdrówka na te święta!
Dużo miłości, życzliwości.. nie objedzcie się za dużo ^^
O i żeby Wam dziewczyny jedzenie poszło w cycki haha >.< 
Buziaki Kochani :* <3

wtorek, 26 marca 2013

13. Pobudka i Nina.


Kilka godzin później usłyszała pukanie do drzwi. Jak się spodziewała, za progiem stało kilka dziewczyn z gildii. Każda z nich się przygotowała i przyniosła to i owo. Gestem ręki zaprosiła je do środka. Mizuki już zdążył przenieść swoje rzeczy do nowego mieszkania, więc nie musiała czuć się skrępowana tym, że mężczyzna jest albo raczej był jej lokatorem.
- Oh, Lucy. Poczekaj chwilę. – Tytania zatrzymała blondwłosą przy wejściu i czekała, aż reszta dziewczyn się zadomowi w salonie.
- Co się stało? – Na to pytanie, do jej ręki trafiła kartka z misją. Pytająco spojrzała na przyjaciółkę.
- Myślę, że powinniśmy się jej podjąć.
- My?
- Ja, Ty, Natsu, Gray no i Happy. Co o tym myślisz? – Lucy zerknęła na kartkę. Przeczytała szybko na czym ma polegać. Poczuła jak robi się jej słabo, a serce opada do pięt. Ze sztucznym uśmiechem oddała przyjaciółce kartkę.
- Ja raczej spasuję. – Odpowiedziała cicho.
- Co? Ale dlaczego? Znalezienie córki…
- … która zaginęła dziesięć lat temu? Wiesz, że to nie jest łatwe zadanie. W ogóle to czemu akurat to zadanie wybrałaś?
- Z tego co pamiętam to zaraz po jej zaginięciu kilku magów ruszyło, by ją odnaleźć. Bezskutecznie. Z roku na rok szanse malały.
- Więc dlaczego teraz nagle wygrzebałaś tę kartkę. Teraz tym bardziej się nie uda jej znaleźć.
- Myślę, że to już nie chodzi o to by ją znaleźć, a o to, by się dowiedzieć, czy chociaż żyje. – Rzekła poważnie, ale w jej oczach było widać smutek.
- Erza… Ja nie wiem czy to jest dobry pomysł.
- Lucy, proszę.
- Eh.. No dobrze. Niech będzie. – Rzuciła obojętnie i ruszyła do salonu, gdzie siedziały już zniecierpliwione dziewczyny.
- No to zaczynamy zabawę! – Krzyknęła Cana, która zaopatrzyła na wieczór dziewczyny w mocny trunek. Coś czuję, że źle się to skończy. – Rzekła w myślach blondwłosa, patrząc na rozlewany właśnie alkohol. A z resztą, co mi tam. – Dodała po chwili i już z lepszym humorem pozwoliła się ponieść emocjom i dołączyła do babskich pogaduch na temat płci przeciwnej gildii oraz o tym, kto, kiedy, dlaczego i gdzie wyznał miłość Lucy.

Rano głowa bolała ją niemiłosiernie. Sama nie wiedziała jakim cudem, ale nawet włosy ją bolały. Zasnęła też w takiej pozycji, że bez szybkiej gimnastyki nóg i karku się nie obeszło. A jednak moje przeczucia jeszcze nie zawodzą. – Rzekła, rozglądając się po każdej z przyjaciółek. Chwiejnym krokiem ruszyła do łazienki. Wpierw co zrobiła to obmyła twarz zimną wodą. Poczuła się o wiele lepiej. Teraz kąpiel. Nic tak nie relaksuje jak gorąca kąpiel z dodatkiem olejku o zapachu lawendy. Jej spięcie teraz zostało wywołane misją, na jaką przyszło jej iść. Natsu i Gray pewnie skakali z radości, gdy się dowiedzieli, że Lucy idzie wraz z nimi. Mimowolnie, uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Bądź co bądź, jacy by nie byli, są kochani. Mają swoje wady, nie zawsze myślą to i tak byłaby w stanie zrobić dla nich dosłownie wszystko. Po dwudziestu minutach wyszła z wanny. Tak jak się spodziewała. Damska część gildii nadal leżała na podłodze nieprzytomna. Poszła więc do kuchni, gdzie zaparzyła duży dzbanek kawy. Wiedziała, że to pewnie będą ich pierwsze słowa po przebudzeniu. No tak, tylko teraz trzeba będzie je ocucić. Już się zamierzała do nieprzyjemnej, jak dla nich, pobudki, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. 
- Gray? Natsu? Happy? – Otwierając drzwi, omal nie zemdlała, widząc przyjaciół.
- Coś taka zdziwiona? – Spytał pierwszy mag lodu.
- No wiesz… Może dlatego, że nie macie w zwyczaju pojawiać się w taki oto sposób…
- A co, przyzwyczaiłaś się do naszego ‘super wejścia’? – Fullbaster uśmiechnął się zadziornie.
- Ta jasne. – Rzuciła i zaprosiła chłopaków do środka. – Właściwie to dobrze się składa, że przyszliście. Pomożecie mi je obudzić.
- Mowy nie ma! – Krzyknęli zgodnie.
- No co z Wami chłopaki? Kobiet się boicie? – Przymrużyła oczy.
- Okej. No to zrobię to sama… - Zaczęła powoli podchodzić do nieprzytomnych przyjaciółek. – Eh… - Westchnęła. – Jak oberwę od Erzy to pewnie nie będę w stanie iść z Wami na tą misję… - Mówiąc to, kucnęła przy szkarłatnowłosej. Chłopaki spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
- To my obudzimy Erzę, a Ty zajmij się innymi. – Rzucili pospiesznie. Co za idioci… Tak łatwo jest Wami manipulować. – Uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła po kolei szturchać Levy, Mirę, Lisannę, Juvię no i Canę. Sukces! Odbyło się bez zbędnych tekstów ‘moja głowa’, czy też ‘matko, ile my wczoraj wypiłyśmy?’.
- Doprowadźcie się do porządku, a ja Wam przyniosę kawy. – Rzekła pocieszająco blondwłosa i zniknęła w kuchni.

W tym czasie też nasi nieustraszeni magowie zastanawiali się nad sposobem obudzenia Erzy, by żadnemu z nich się nie dostało.
- Może oblejmy ją wodą? – Rzucił różowowłosy.
- Życie Ci nie miłe? Nawet mnie by Cię było szkoda, gdybyś to zrobił. – Odpowiedział mag lodu.
- No to wymyśl coś lepszego gołodupcu.
- A żebyś wiedział, że coś wymyślę, zapałko.
- Chcesz się bić?
- No pewnie!
- Natsu, Gray! Przestańcie! – Mały, niebieski kotek stanął pomiędzy nimi. – Później będziecie się bić. – Skarcił ich.
- No dobra. – Rzucili oboje.
- Natsu, a może wetkniemy jej pod nos Twoje buty? – Wypalił latający towarzysz.
- Happy, to świetny pomysł! – Krzyknął uradowany Salamander i już zamierzał ściągnąć obuwie, gdy dostał w czaszkę od Gray’a.
- Na głowę upadłeś?! To jeszcze gorszy pomysł niż z tą wodą.
- Co z Wami? – Odezwała się nagle postać. – Tak trudno jest Wam obudzić jedną osobę?
- Chcemy jeszcze trochę pożyć.
- Jesteście beznadziejni… - Rzuciła i znów zniknęła w kuchni. Chłopaki zaczęli dumać nad kolejnym planem, jak obudzić Scarlet. – Odsuńcie się. – Nakazała po chwili blondwłosa. Kucnęła przy przyjaciółce. W ręce trzymała talerzyk, a na nim znajdowało się ciasto truskawkowe. Podłożyła go pod nos przyjaciółki i ta momentalnie otworzyła oczy i wyrwała z ręki dziewczyny słodki smakołyk. Gray, Natsu i Happy patrzyli na to z niedowierzaniem i klepnęli się w czoło, że nie wpadli na coś tak oczywistego.
- Pyszne ciasto, Lucy. – Zaczęła chwalić Tytania.
- Dziękuję. Na zdrowie. – Odpowiedziała, uśmiechając się szeroko.
- Wyruszamy za kilka godzin. – Rzuciła po chwili poważnie. – Idźcie i się przygotujcie. – Dodała po chwili, zwracając się do chłopaków.
- Tak jest! – Krzyknęli i wybiegli z mieszkania. (o.O no chłopaki, co to się z Wami dzieje? xD)
- Lucy, my już wychodzimy! – Krzyknęła nagle Mirajane. – Martwię się, że Mizuki może sobie nie poradzić sam w gildii. – Dodała po chwili.
- Jasne. Jeśli czujecie się na siłach to możecie iść. – Odpowiedziała blondwłosa. No tak… Mizuki. Po wczorajszych zwierzeniach na temat kogo lubią, Miruś odpowiedziała, że myśli o Miuzki’m od jakiegoś czasu. Mam nadzieję, że się im uda. Może zabawię się w swatkę? – Pomyślała.
- No to do zobaczenia! – Wrzasnęły wszystkie naraz i zamknęły drzwi. Została już tylko Lucy i Erza.
- Mogę skorzystać z Twojej łazienki? – Spytała Scarlet.
- Jasne. Nie krępuj się. – Odpowiedziała bez chwili namysłu. – Ręczniki są pod umywalką. – Dodała, gdy ta już zmierzała w stronę łazienki. Zabrała się za sprzątanie. Gdy jeszcze tu były, zdawało się, że jest wprost idealnie czysto, ale gdy się tylko ulotniły, okazało się, że jest zupełnie na odwrót. Zdążyła ogarnąć salon nim szkarłatnowłosa wyszła z łazienki.
- To widzimy się za dwie godziny na stacji. – Rzekła Tytania zmierzając do drzwi.
- I tak dalej nie jestem przekonana, czy jechać…
- Już zgodziłaś, więc nie masz odwrotu. Poza tym… mnie się nie odmawia. – Spojrzała na nią aż nazbyt poważnie. Lucy poczuła zimny pot na plecach. Dopiero zatrzaśnięcie drzwi uspokoiło blondwłosą. Ja nie chcę jechać… - Biadoliła w myślach. Poklepała się po policzkach i jednak po chwili zaczęła się pakować.

Po dwóch godzinach zebrali się w umówione miejsce. Czekali właśnie na pociąg. Dragneel cały pozieleniał na twarzy na myśl, że musi nim jechać. Leżał właśnie nieprzytomny na ławce. Dlaczego? Tytania skróciła jego męki, uderzając go mocno pięścią w brzuch. Maszyna już właśnie przyjechała, więc każdy z nich zajął swoje miejsca. Scarlet zajęła się nieprzytomnym przyjacielem i ułożyła go na swoich kolanach. Lucy zaś siedziała naprzeciwko nich, tuż koło okna. Na kolanach zasiadł Happy a po jej prawej stronie usiadł Gray. Całą drogę przesiedzieli w ciszy, patrząc na krajobrazy za oknem.
Półtorej godziny później stali już przed posiadłością zleceniodawcy. Brązowooka trzymała się z tyłu grupy. Rozglądała się dookoła.
- Oh, dzień dobry. Jesteśmy magami z Fairy Tail. – Każdy z nich pokazał swoją przynależność i został wpuszczony do środka przez niską, starszą kobietę. Ta od razu zaprowadziła ich na piętro, do gabinetu zleceniodawcy. Delikatnie zapukała w ogromne drzwi i uchyliła je.
- Panie Jude. Magowie z Fairy Tail przybyli. – Rzekła kobieta.
- Dziękuję. Możesz ich wpuścić do środka. – Odpowiedział poważnie. Wróżki weszły do środka i nim doszli do biurka, za którym stał mężczyzna, rozglądali się dookoła i podziwiali niebywały okaz książek, ułożonych po przeciwległych ścianach. Aż dech im zapierało. – Nie sądziłem, że znajdzie się jeszcze ktoś, kto będzie chciał odnaleźć moją jedyną córkę. Tak chciałbym ją chociaż raz zobaczyć. Całą i zdrową. Moją kochaną Ninę. – Rzekł od razu i podszedł do magów ze zdjęciem, które to wcześniej znajdowało się na biurku. Wręczył je szkarłatnowłosej.
- Tak wyglądała dziesięć lat temu?
- Tak.
- Śliczna. Te czekoladowe oczy, orzechowe włosy i promienny uśmiech. Była taka szczęśliwa na tym zdjęciu.
- Po śmierci matki niestety nie ujrzałem już tego uśmiechu, ani jej. Zginęła kilka dni po jej śmierci. Layla zmarła tak nagle, tak młodo. Nina miała tylko dziesięć lat.
- Myśli Pan, że Nina uciekła z domu?
- Sam nie wiem. Przez te lata zastanawiałem się, co zrobiłem nie tak, że tak się stało…
- Może zrobiła to, bo nie poczuła ojcowskiej miłości? Poczuła się samotna? – Blondwłosa odezwała się po raz pierwszy odkąd wyszli z pociągu. Heartfillia spojrzał na nią ciekawskim spojrzeniem. Zbliżył się do niej i przyjrzał dokładnie. Jego oczy powiększyły się dwukrotnie.
- Nina? – Spytał z nadzieją w głosie. Reszta magów patrzyła na tę scenę zaskoczona. Ręce dziewczyny zrobiły się lepkie od potu. Nie dała jednak po sobie poznać, że jest lekko zdenerwowana.
- Jestem Lucy. Przykro mi. – Rzekła po chwili milczenia. – Poza tym, ja mam blond włosy. – Dodała.
- Ale te oczy… Takie same jak oczy Niny.
- Przykro mi, że Pana rozczaruję, Panie Heartfillia, ale powtórzę. Ja mam na imię Lucy. – Powiedziała pewnie. Jude cofnął się kilka kroków i złapał za głowę.
- Przepraszam. Wariuję, ale jest w Tobie coś takiego, co miała moja Nina.
- Domyślam się, co może Pan przeżywać.
- Nie tracę wiary… Proszę, znajdźcie ją. Chcę być teraz sam. – Odrzekł i magowie posłusznie wyszli. Swoje kroki skierowali na zewnątrz.
- Rany, to było na serio dziwne. – Skwitował różowowłosy, drapiąc się po czuprynie.
- Musi bardzo za nią tęsknić. – Dodał niebieski towarzysz.
- Dla Lucy pewnie to też niezbyt miłe uczucie. – Wtrącił Fullbaster i spojrzał na przyjaciółkę, która miała głowę spuszczoną w dół.
- To co? Zaczynamy poszukiwania? – Spytała po chwili z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem.
- Może powinniśmy zrobić mały wywiad ze służbą? – Pomyślała Scarlet.
- To zawsze coś. – Odpowiedział mag lodu i weszli do środka, pytając po kolei każdego, co wie na temat zaginięcia Niny Heartfilli. Cholera! Ja chcę stąd uciec! – Krzyczała w myślach blondwłosa.



No to kolejny rozdział dla Mordeczek! :*
Akcja dopiero się będzie rozkręcała, więc czekajcie na kolejne wydarzenia.. jestem pewna, że i tak większość już wie, o co chodzi albo przynajmniej się domyśla, ale ciii.. nie zdradzać tutaj żadnych szczegółów. Zostawcie to dla siebie xD
Kolejny rozdział zapewne będzie w weekend, w święta ^^
Czekajcie cierpliwie i do następnego!
Buźka! :*

czwartek, 21 marca 2013

12. Wrażenia i niepokój.


Droga na stację dłużyła się jej. Specjalnie. Wcześniej nie miała okazji podziwiać tego miasta. W sumie niczym nie różniło się od Magnolii. Z tym, że tutaj ludzie są mniej entuzjastyczni, małomówni. Widząc jakąś obcą osobę, patrzą przestraszeni i chowają się. W końcu dotarła. Usiadła na ławce i czekała. Te pół godziny, czekając na pociąg, strasznie się jej dłużyły. A tu jeszcze kilka godzin do Magnolii. Pewnie nim wróci, zrobi się ciemno. Westchnęła głęboko i wsiadła do pociągu. Zajęła pierwsze lepsze miejsce przy oknie i czekała aż maszyna ruszy. Sama się sobie dziwiła, ale samotna misja jest nudna. Przydałoby się jej jakieś towarzystwo. Momentalnie wspomniała sobie przyjaciół z gildii. Taa.. ciekawe co teraz porabiają? Czy Laxus im coś nagadał, czy w ogóle też budynek jest cały. Te pytania zaczęły ją nurtować. Na jej nieszczęście albo może i szczęście, odjazd pociągu został opóźniony o godzinę. Cóż mogła więc robić przez ten czas? Sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej przygodową książkę. Po chwili całkowicie się w niej zatraciła, zapominając o otaczającym ją świecie.

W gildii.
Mimo godzin szczytu, w gildii było ponuro i jakoś dziwnie cicho. Różowowłosy wraz ze swoim odwiecznym rywalem podpierali blat, mrucząc co chwilę jakieś niezrozumiałe teksty pod nosem.
- Weźcie się w garść chłopaki. – Odezwał się brunet, który dołączył ostatnio do gildii, i który właśnie polerował szklanki.
- Nuuuuuuuuuudzi mi się ~ - Marudził Salamander, ignorując słowa nowego.
- To weź się rozbierz i pilnuj ubrania. (Yohohohohoho xD) – Odpowiedział młody Chigiri. – O, widzę, że Gray lubi tą zabawę. – Dodał po chwili z zadziornym uśmiechem. Mag lodu zerwał się na równe nogi, klnąc pod nosem i ruszył w poszukiwaniu swojej garderoby. – Martwisz się czymś? – Spytał znów po chwili, tym razem poważniej.
- Nie ma Lucy. Nie wiem co mam robić.
- No wiesz.. ja na Twoim miejscu to bym się bał, bo z tego co powiedział Laxus..
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że ona zgotuje nam ‘piekło’. Chciała nas tylko nastraszyć. Lucy taka nie jest.
- Za krótko ją znasz, by tak twierdzić. Wierz mi.. – Nachylił się nad ladę i spojrzał różowowłosemu prosto w oczy. – Ona potrafi być przerażająca. – Dokończył szeptem. Ten przełknął głośno ślinkę. – Mam dla Ciebie radę na przyszłość: staraj się nie wyprowadzać Lucy z równowagi. – I zniknął gdzieś w kantorku, zostawiając Natsu samego.
- Hej Natsu. Coś taki przygaszony? (Brawo Kasiek! To Ci wyszło >.<)
- Laxus, jak sądzisz.. Jak może wyglądać ‘piekło’ według Lucy? Czy to będzie coś takiego, jak Erza, gdy się wścieknie, gdy ktoś wywali jej ulubione ciasto truskawkowe, czy może jak Dziadek, gdy się dowie, że spaliłem pół miasta? – To pytanie zaskoczyło młodego Dreyar’a.
- Wiesz.. osobiście nie wiem jak groźna może być Lucy, ale jakby się zastanowić to wtedy wyglądała jak połączenie obojgu przykładów. – Poklepał przyjaciela po plecach.
- Dzięki.. Ty to umiesz pocieszać ludzi. – Uśmiechnął się kpiąco. Po chwili jednak zbladł i niczym cień wyszedł z gildii.

U Lucy.
Właśnie wysiadała z pociągu. Jak się spodziewała, powoli zaczynało się robić ciemno. Cała ta podróż totalnie ją wymęczyła. Jutro udam się do gildii. Teraz marzę o ciepłej kąpieli i swoim łóżku. – Rozmyślała po drodze. Nie minęło pół godziny, a już przekręcała klucz w drzwiach. W mieszkaniu było jasno. No tak, pewnie Mizuki tu jest. Nie myliła się. Chłopak siedział w salonie i czytał zawzięcie jakąś książkę. Nawet nie usłyszał wchodzącej przyjaciółki.
- Ciekawa ta książka? – Szepnęła mu do ucha.
- Ta.. bar~ Aaaa! – Wrzasnął po chwili, podskakując. – Lucy, nie strasz mnie tak. – Spojrzał na nią przerażony. A ta miała z tego niezły ubaw.
- Nie zapomniałeś chyba, że to moje mieszkanie, prawda? – Uśmiechnęła się delikatnie.
- No jasne, że nie.
- To dobrze.
- Jak misja?
- Zakończona sukcesem! – Krzyknęła radośnie.
- A mogę wiedzieć więcej szczegółów? – Spytał podekscytowany. Szczegółów? No nie wiem, czy chciałbyś je znać. – Pomyślała.
- Później Ci opowiem. Marzę o mojej wannie.
- Umyć Ci plecy? – Uśmiechnął się zadziornie, a ta rzuciła w niego walizką.
- Za dużo byś chciał. Lepiej zajmij się kolacją. – Rzuciła i zniknęła za drzwiami łazienki. Kwadrans później siedziała już przy stole i zajadała się kanapkami przygotowanymi przez tymczasowego współlokatora. – I jak Ci się podoba w gildii? – Spytała po chwili.
- Muszę przyznać, że coraz bardziej zaczynam się przyzwyczajać do wszystkich i w ogóle do życia z nimi.
- Cieszę się.
- O i już jutro uciekam zmykam z Twojego mieszkania.
- Już?
- Tak. Dzisiaj znalazłem domek do wynajęcia niedaleko od Twojego.
- No to świetnie! – Uśmiechnęła się do chłopaka. – A powiedz, co w gildii się działo pod moją nieobecność?
- Laxus wszystkich zwerbował do sprzątania gildii.
- Żartujesz.. – Zaśmiała się blondwłosa.
- Poważnie. Nie sądziłem, że taki ktoś jak Laxus potrafi sprowadzić wszystkich do porządku. Gdybyś tylko widziała jego zaangażowanie. No a Natsu martwi się o co się stanie, gdy wrócisz.
- A co ma się niby.. Aaaa.. już wiem. No cóż. Potrzymam go jeszcze trochę w niepewności. – Uśmiechnęła się chytrze.
- Co planujesz?
- Kto wie? – Rzekła tajemniczo. – Może odpuszczę, może nie, ale podroczę się trochę z nim. – Dodała zadziornie. – No a teraz idę spać. – Rzuciła pospiesznie i po chwili leżała już w swoim łóżku i odpłynęła w krainę snów. Tak samo zrobił jej przyjaciel.

Wstała wcześnie w bardzo dobrym nastroju. Pognała do kuchni i przygotowała śniadanie dla dwojga (bez podtekstów proszę ^^). Nim się zorientowała, jej przyjaciel również wstał.
- Dzień dobry. – Zaczął.
- Dzień dobry. Siadaj. – Po zjedzonym śniadaniu i ogarnięciu się, wolnym krokiem udali się do gildii, co chwilę się z czegoś śmiejąc. Po kilkunastu minutach byli już w siedzibie. Brązowooka została przywitana, jakby co najmniej rok jej niewidziano.
- Więc misja się powiodła? – Spytała białowłosa barmanka, uśmiechając się szeroko do przyjaciółki.
- Dokładnie. Ej.. a gdzie się podział Mizuki? – Rozglądnęła się po wnętrzu, ale nigdzie nie widziała przyjaciela.
- Poprosiłam go, by poszedł do piwnicy po beczki z alkoholem.
- Rozumiem..
- No to.. – Popatrzyła na nią ciekawie. – Poznałaś kogoś na tej misji? – Spytała cicho.
- Miruś.. – Zaczęła, ale te niebieskie oczy, które starsza Strauss w nią wlepiała, zaczęły ją trochę przerażać. – Był tam taki jeden.. – Dokończyła i podparła głowę ręką. Białowłosa klasnęła w dłonie i z uwagą spojrzała na dziewczynę.
- Jak się poznaliście?
- W jaskini.. Uciekł z domu. To syn zleceniodawcy. Młodszy ode mnie o trzy lata. Co mogę więcej powiedzieć? Spodobałam mu się, chciał mnie wziąć za żonę, ale się nie zgodziłam. Później mu powiedziałam, że jeśli oboje nie znajdziemy nikogo to może w przyszłości będziemy razem, no a na pożegnanie dostałam od niego kolczyki, które niegdyś nosiła jego zmarła matka. – Nawijała szybko. Wiedziała, że nie ucieknie przed opowieścią o poznaniu jakieś płci przeciwnej, zwłaszcza przed Mirajane. Ta chłonęła każde jej słowo i z sekundy na sekundę widziała iskierki w jej niebieskich tęczówkach. Bardziej zachwycała się tym niż sama blondwłosa.
- Ciekawa opowieść. – Usłyszała za sobą damski głos. Odwróciła się i ujrzała Tytanię. Ręce miała skrzyżowane na piersi, a jej mina nie wyrażała żadnych emocji. Po chwili jednak zauważyła blask w jej oku i nim się zorientowała, szkarłatnowłosa siedziała tuż przy niej i ponaglała o więcej szczegółów.
- Ale nie ma więcej szczegółów.. – Rzekła. – No dobra.. Trochę pogadaliśmy wieczorem, na balkonie. Opowiadał mi o swojej nieszczęśliwej miłości, mamie i zapytał czy ktoś mi kiedyś wyznał miłość.
- Co odpowiedziałaś?
- Że słyszałam już takie wyznanie. – Dziewczyny głośno pisnęły, zwracając uwagę większości magów.
- Od kogo? Opowiadaj.
- Może innym razem? – Spytała z nadzieją.
- Dobra, w takim razie urządzamy u Ciebie babską imprezę. Co Ty na to? – Zaproponowała Scarlet.
- No cóż.. Niech będzie. – Odpowiedziała. Chyba nie mam wyboru. – Pomyślała.

W tym samym czasie do gildii wkroczył różowowłosy wraz z swoim latającym towarzyszem. Widząc blondwłosą przy barze, cofnął się o krok i głośno przełknął ślinkę.
- Co jest zapałko, czemu nie idziesz dalej? – Usłyszał. Tak, to był nie kto inny, jak Fullbaster. Ten gestem ręki pokazał mu, dlaczego się zatrzymał. Mag lodu uśmiechnął się pod nosem.
- No i czego się tak uśmiechasz mrożonko? Mamy przerąbane.
- Może zapomniała? Poza tym, widać że jest w dobrym humorze. Nie pękaj. Kto to widział, by Smoczy Zabójca bał się kobiety?
- Ale to nie jest zwykła kobieta.. Ten Mizuki powiedział, że potrafi być przerażająca. – Wyszeptał mu ostatnie zdanie.
- Nie przesadzaj. Ja idę się przywitać. Nie wiem jak Ty. – I mag lodu odszedł kilka kroków. Gdy już prawie dochodził do baru i różowowłosy dotrzymał mu kroku.
- Hej Lucy! – Krzyknęli naraz. Dziewczyna odwróciła się do nich i obojgu posłała promienny uśmiech.
- Cześć chłopaki. – Odpowiedziała im. – Co macie takie miny, jakbyście ducha widzieli?
- No bo.. – Zaczął Dragneel. Ta poprawiła się na krześle. Oboje wzdrygnęli się.
- Huh? – Spojrzała na nich zaskoczona. Poprawiła sobie kosmyk włosów, który właśnie opadł jej na policzek. Znowu się wzdrygnęli.
- Oh! Nie wytrzymam tego dłużej! – Wrzasnął po chwili Salamander. – Jaką nam wymyślisz karę?
- Karę? – Spytała zdziwiona. Po chwili jednak domyśliła się o co chodzi. Uśmiechnęła się pod nosem.
- No co to jest to ‘piekło’? – Blondwłosa wstała z krzesła i stanęła między magami tak, by tylko oni mogli ją usłyszeć.
- Już się właśnie zaczęło. – Wyszeptała i poklepała obojgu po ramieniu. Ruszyła na piętro. Widziała młodego Dreyar’a obserwującego całe zajście i mającego z tego niezły ubaw.
- Nie męcz ich tak. – Rzekł, gdy już do niego dotarła.
- Mnie też należy się odrobina przyjemności. – Puściła mu oczko i spojrzała w dół na załamanych przyjaciół. – Serio jestem aż taka straszna? – Spytała po chwili.
- Nie wyglądasz, ale kto wie, co kryje się pod tą maską? – Rzucił tajemniczo i odszedł zostawiając dziewczynę samą. Trafne spostrzeżenie Laxusie.. – Westchnęła.



Ciaossu Morrrrdeczki! ;*
Powrót z misji i małe zastraszanko jest xD
Yohohohohoho >.<
Rozdzialik taki tam lekki.. Postaram się lepiej w następnym rozdziale xD
Coś się zacznie dziać ^^ Mały spoiler: będzie misja z najsilniejszą drużyną FT w roli głównej, yay! ;P Mam nadzieję, że wyjdzie mi to tak, jak sobie wymyśliłam ^^
Buźka ;* <3

sobota, 16 marca 2013

Niespodzianka, czyli pierwszy oneshot na tym blogspocie! xD


Yo! Miałam małe natchnienie.. A dla Was niespodzianka ^^
Nie nie.. to nie kolejny rozdział, a pierwszy oneshot na tym blogspocie o.O
Sama się sobie dziwię.. xD
Nie zanudzam, zapraszam do przeczytania, mam nadzieję, że się spodoba.. ;*


- Babciu! Babciu! – Krzyczała mała dziewczynka do starszej babci, która jak każdego wieczoru opowiadała swoim wnukom bajki.
- O czym tym razem chcecie usłyszeć? – Posiwiała staruszka z inteligentnymi oczami spojrzała na gromadkę młodszego pokolenia.
- O tym jak poznałaś dziadka!
- Hmm.. no dobrze. W takim razie odprężcie się wszyscy i wsłuchajcie się w to co, co teraz Wam opowiem. Musimy przenieść się do roku 784…

Posiadłość Heartfilliów.
Siedemnaste urodziny córki Pana domu. Wszędzie suknie, garnitury, dobre maniery, wyszukane słownictwo, szyk i zapach pieniędzy.
- Witam wszystkich gości! Bardzo dziękuję za przybycie na urodziny mojej jedynej córki – Lucy. – Wszystkie oczy zgromadzonych tam ludzi spojrzało na schody, na których to oczywiście stał Pan domu z wysoko uniesioną głową. Tuż za nim stała Ona. Blondwłosa dziewczyna, której czekoladowe oczy okazywały smutek. Dobrze wiedziała, że to nie jest jedyny powód przybycia tylu gości na jej urodziny. Ten dzień był też tak jakby dniem, na którym ojciec postawił na niej ‘krzyżyk’ w postaci zaręczyn z mężczyzną, którego nigdy wcześniej nie widziała. Spojrzała na ludzi, którzy wlepiali w nią swoje ciekawskie spojrzenia. Jakby była jakąś atrakcją. Ze sztucznym uśmiechem, prowadzona pod rękę przez ojca, schodziła po schodach. Gdy już dotarli na parter, ojciec odszedł, a Ona ciężko westchnęła. Rozglądnęła się dookoła. Żadnych znajomych.. no bo przecież nawet ich nie miała. Życie w bogatej rodzinie nie jest takie kolorowe. Zawsze marzyła o zwyczajnym życiu. O spotkaniu normalnego człowieka, dzięki któremu sprawi, że szczerze się uśmiechnie, a potem będą żyć długo i szczęśliwie. Od tych myśli i szeptów, które były prowadzone między innymi bogatymi ludźmi, zrobiło się jej słabo. Chwyciła się za głowę i szybkim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia. Nikt nawet mnie nie zauważy. – Myślała. Cóż.. Los jednak czasem potrafi płatać figle. Czuła jak jej nogi robią się jak z waty. Jeszcze trochę i będzie na zewnątrz. Wyciągnięcie ręki i tymczasowa wolność. Nie, nie dostała tego. Ciemność. Nie wiedziała ile już jest na zewnątrz. Ciepły wiatr muskał jej twarz. Zamrugała kilka razy i rozejrzała się.
Siedziała na drewnianej ławce przed domem, a tuż obok niej siedział chłopak, starszy od niej. Blondyn, groźne spojrzenie.
- Wszystko gra? – Spytał jakby od niechcenia nie urzekając jej nawet swoim spojrzeniem.
- Teraz już tak. Dziękuję za pomoc. – Odezwała się i uśmiechnęła się delikatnie pod nosem.
- Nie ma sprawy. Nie wiem czemu dałem się namówić na takie sztywne przyjęcie.
- Szczerze ja też się dobrze nie bawię. – I po wypowiedzeniu tych słów, po raz pierwszy spojrzał na nią.
- Od razu wyczułem, gdy schodziłaś po schodach, że nie chcesz tego.
- Kto by chciał paradować w tak ciasnej sukience przed tyloma ludźmi? Z jakiej jesteś rodziny? – Spytała nagle.
- Na pewno nie z tak bogatej. Jestem magiem.
- Magiem.. – Powtórzyła cicho. Po chwili jednak ożywiła się i złapała chłopaka za koszulę. – Proszę, zabierz mnie stąd. – Jej czekoladowe oczy, pełne nadziei w jakiś sposób go urzekło. Poczuł jakieś dziwne ukłucie w żołądku.
- Zwariowałaś? – Usłyszała po chwili i zwolniła uścisk na jego stroju.
- Wybacz.. Ja nie chcę tu być. Sama nie dam rady. Pomóż mi, proszę. – I znów to spojrzenie. Chłopak westchnął głęboko i spojrzał przed siebie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, by stąd uciekać.. – Dziewczyna wstała, co bardzo zdziwiło chłopaka. Jej pięści były zaciśnięte. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Blondyn gwałtownie wstał. – E-ej.. Nie płacz. – Nie był dobry w pocieszaniu, to mu trzeba przyznać. Niepewnie przytulił blondwłosą do siebie. Po chwili na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech i zarzucił sobie dziewczynę przez ramię, po czym szybkim ruchem oddalił się od posiadłości.
- C-co Ty robisz? – Spytała zdezorientowana dziewczyna.
- No jak to co? Nie chciałaś czasem uciec z tego miejsca? Pomagam Ci, jak prosiłaś. – Odpowiedział jej krótko. I dzięki tym słowom na twarzy Heartfilli po raz pierwszy od dłuższego czasu zagościł szczery uśmiech. – Jestem Laxus Dreyar. – Przedstawił się po chwili.
- A ja Lucy. Miło mi. – Odpowiedziała entuzjastycznie.

Minęło kilka dni od dnia, w którym młoda Heartfillia uciekła z domu. Tego samego wieczoru, został wszczęty pościg za dziewczyną. Ona tymczasem, żeby się nie zdemaskować siedziała w domu młodego Dreyara. Wiedziała, że taki wybryk nie ujdzie na sucho i gdy tylko zniknie, ojciec zacznie poruszać niebo i ziemie, by ją znaleźć. Tylko po co? By zawrzeć przymusowe małżeństwo? Dla pieniędzy? Tak, po to była cała ta szopka. Blondyn siedział w tym czasie w gildii. Zapewnił jej dach nad głową przez jakiś czas. To, że teraz jest u niego w domu, było całkowitą tajemnicą. Nikt z członków gildii Fairy Tail nie domyślił się, że w domu wnuka Mistrza jest córka bogacza.

I tak mijały tygodnie. Znajomość pomiędzy tą dwójką zagłębiała się. Wiele się o sobie dowiedzieli. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie, jakby znali się od dawna. Heartfillia przyzwyczaiła się do życia w świecie, gdzie pieniądz nie jest głównym tematem. Ba, odpowiadało jej to i to bardzo. W końcu poczuła się szczęśliwa, chociaż to ciągłe siedzenie w domu zaczynało ją trochę męczyć. Ludzie, których wysłał jej ojciec za nią, nie przestawali poszukiwań. W Magnolii była ich garstka.
- Laxus, proszę, ja muszę wyjść na pole. Czuję, że zaraz zwariuję.
- Dobrze wiesz, że nie jest to za bardzo możliwe. Co będzie, gdy Cię znajdą. Znów trafisz do ‘klatki’. A teraz przepraszam Cię, ale idę do gildii.
- Pójdę z Tobą. – Rzuciła. Ten skarcił ją spojrzeniem. – Przebiorę się. Nikt mnie nie pozna. Błagam..
- Niech będzie, ale trzymaj się blisko mnie.
- Tak jest! – Krzyknęła uradowana. Po chwili na jej głowie spoczywał szeroki słomiany kapelusz, a na nosie widniały duże ciemne okulary. – I co? Nikt nie powinien mnie teraz poznać. – Zaprezentowała się blondynowi.
- Eh, no oby.
- Więcej optymizmu. – Posłała mu szeroki uśmiech i pociągnęła za rękę w stronę wyjścia.
Szli uliczkami Magnolii. Lucy była bardzo zachwycona widokami. No, ale szczęście nie trwa jednak wiecznie..
- Laxus Dreyar? – Przed nimi stanęła grupka kilkuosobowa. O cholera! – Zaklęła w myślach blondwłosa. Znaleźli mnie..
- Tak. – Odpowiedział opanowany.
- Jesteś podejrzany o porwanie Panienki Lucy Heartfilli. – Rzekł od razu jeden ze strażników.
- To absurd. Niby dlaczego miałbym ją porwać?
- Te przyczyny zostaw dla siebie. A teraz idziesz z nami. Nie stawiaj oporów. – Jak na komendę obok niego pojawiło się dwóch innych strażników i zakuli go w kajdany.
- Nie! Laxus! – Krzyknęła blondwłosa i jak na złość wiatr strącił słomiany kapelusz jej głowy, ukazując złote włosy.
- Panienka Lucy Heartfillia! – Krzyknął jeden ze strażników. – A jednak ją porwałeś! – Zwrócił się do młodego Dreyara.
- Nie, to wcale nie on. Sama uciekłam. On nie miał z tym nic wspólnego. – Zaczęła tłumaczyć.
- Mimo wszystko i tak musimy go zabrać. On i gildia zostanie ukarana za ukrywanie Panienki.
- Co?! – Krzyknęła. – Proszę, tylko nie to! – Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. – Pójdę z Wami, tylko proszę zostawcie go i gildię Fairy Tail w spokoju. – Strażnicy spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
- Laxus Dreyar zostanie aresztowany na kilka dni, natomiast gildii nie tkniemy. Obiecujemy.
- Lucy, co Ty wyprawiasz?! – Wrzasnął po chwili blondyn.
- Przepraszam Laxus.. Widocznie nie jest mi dane bycie tutaj.. z Tobą. – Uśmiechnęła się, mimo łez, które nadal płynęły po jej policzkach. Dwóch strażników asekurowało ją do powozu. Odjechała, zniknęła z jego życia.
- Cholera.. LUCY! – Krzyknął głośno. Oprócz złości, poczuł coś jeszcze.. Szybko bijące serce, gdy ją mu zabrali. Sam się tego nie spodziewał, ale poczuł coś więcej do tej dziewczyny. Próbował się wyrwać z uścisku. Na marne.
- Lepiej nie próbuj żadnych sztuczek. Jeśli coś zrobisz, Fairy Tail też za to zapłaci. – Zagwostka. Ból. Fairy Tail – jego rodzina. Nie może na to pozwolić, by coś im się stało. Lucy.. I znowu ból. Takiej decyzji jeszcze nigdy nie musiał podjąć. ‘To czy to?’ Zadawał sobie w kółko to pytanie, gdy już strażnicy prowadzili go do więzienia.

Posiadłość Heartfilliów.
- On mógł Ci coś zrobić! – Krzyczał starszy mężczyzna.
- Ale nic nie zrobił! Cieszyłam się, gdy z nim byłam!
- Czemu taka jesteś? Czego Ci brak? Masz wszystko..
- Doprawdy? Wszystko? – Wstała z krzesła, na którym od dłuższego czasu siedziała. – A gdzie Twoja ojcowska miłość?
- Lucy, jak możesz tak mówić?
- Odpowiedz.
- Dobrze wiesz, że Cię kocham.
- Nie okazujesz tego w należyty sposób. Dla Ciebie liczą się tylko pieniądze i sława. A gdzie jest miejsce dla mnie?
- Zamilcz. – Rzucił twardo. Pojutrze odbędzie się ślub. Nie ma odwołania.
- Ślub? A zaręczyny? Kim jest mój niby przyszły mąż?
- Gdybyś nie uciekła z przyjęcia, wiedziałabyś. Możesz odejść do swojego pokoju. – Pełna złości, wyszła trzaskając drzwiami. Resztę dnia przesiedziała w pokoju, łkając w poduszkę.

Kościół, kapłan, mnóstwo gości, biała suknia, biały welon, smutna panna młoda. Co teraz? – Zadawała sobie pytanie w duchu. Ucieczka? Nie to, nie wchodzi w grę. Powiedzenie ‘nie’ zamiast ‘tak’ podczas przysięgi? To dopiero zły pomysł. Cóż mogła zrobić? Pogodzić się, że do końca życia będzie z mężczyzną, którego nie zna. Zaraz wszystko się skończy. Ojciec właśnie przekazał swoją córkę przyszłemu narzeczonemu. Wymienili się spojrzeniami. Jej wyrażał smutek, jego zaś obojętność. Widać, że nie bardzo interesuje go jego własna przyszłość. Z kim będzie musiał ją spędzić. Mowa kapłana coraz bardziej dołowała brązowooką. Nie ma już ucieczki.
- PRZERWAĆ CEREMONIĘ! – Krzyknął ktoś z tłumu. Wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. W progu stał blondyn, który pewnym krokiem zmierzał w kierunku pary młodej. Oczy Heartfilli powiększyły się dwukrotnie. Bukiet, który trzymała w ręku, spadł. Nagle przed nim pojawiło się kilku strażników. Tych samych, którzy wtedy go aresztowali.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, co robisz? Będziesz miał poważne kłopoty. Fairy Tail też.
- Pff. – Odpowiedział. – Odeszłem z Fairy Tail. Teraz już nic nie możecie im zrobić.
- Ale Tobie już tak.
- Czyżby? – Uśmiechnął się chytrze i w mgnieniu oka, wszyscy strażnicy leżeli na ziemi porażeni piorunem.
- Laxus.. – Szepnęła blondwłosa. Nie mogła uwierzyć. Przyszedł tu. Po nią. Po jej policzkach spłynęły łzy. Nim się zorientowała, chłopak przerzucił ją przez ramię i biegiem opuścił kaplicę. – Dlaczego? – Spytała po chwili, nie kryjąc zaskoczenia jak i szczęścia.
- Bo nie chcę Cię stracić. – Odpowiedział. Tym razem była w jego ramionach, posyłając sobie pełne miłości spojrzenia. Po chwili złączyli swoje usta w delikatnym pocałunku. – Teraz już jesteś moja. – Skwitował z uśmiechem i wraz z brązowooką udał się tylko w dobrze znanym im kierunku.

- I tak właśnie zaczęło się nasze wspólne życie. – Skończyła swoją opowieść. Widziała na twarzach dzieci uśmiechy i łzy szczęścia.
- To jedna z najlepszych opowieści, jakie słyszeliśmy! – Krzyknął jeden.
- Co później się działo? Co z Twoim tatą, co z gildią?
- Po tym jak uciekliśmy, nie nakazał mnie już szukać. Widocznie pogodził się z moją stratą. Natomiast Fairy Tail było bardzo zaskoczone decyzją Laxusa, aczkolwiek zrozumieli to i pozwolili mu odejść.
- To takie romantyczne.. – Rzekła jedna z dziewczynek.
- Dokładnie tak. No a teraz do spania! Szybko! – Poganiała ich. W mgnieniu oka, zasnęli.
- Eh. O czym tym razem im opowiadałaś? – Spytał posiwiały mężczyzna z blizną w kształcie błyskawicy na twarzy.
- O Księżniczce która została uratowana przez Smoka. – Wymienili między sobą uśmiechy i sami pogrążyli się w błogim śnie.



Ciaossu!
Taa daa!
I jak? Zadowoleni? Paring LaxLu jak się patrzy, a co! ^^
Jestem z siebie dumna, aczkolwiek zastanawiam się nad ostatnim zdaniem starej Lucy.. Dobry to był pomysł by tak napisać? No nic.. zostawiam to w Waszej sugestii, co o tym myślicie ^^
Liczę na dużo komentarzy z Waszej strony xD
Buziaki Mordeczki :*

piątek, 15 marca 2013

11. Sprzątanie i rozmowa.


Tymczasem w gildii.
Gdy tylko blondwłosa udała się na misję, młody Dreyar postanowił nieco załatwić sprawę z bałaganem jaki panował w gildii. Podszedł do dwóch magów, którzy wszczęli bijatykę. Oklepał ich po twarzy, aż zaczęły puchnąć. Udało się. Ocknęli się. Po ich wyrazach twarzy stwierdził, że nie pamiętają niczego, co się wydarzyło. Oboje spojrzeli na blondyna.
- Laxus! Walcz ze mną! – Krzyknął jak zawsze gotowy do boju różowowłosy, przez co oberwał po głowie od przyjaciela.
- Idiota. Rozejrzyj się. – Skarcił go Dreyar. – To przez Was tak wygląda gildia i co więcej, spójrzcie na resztę.
- Czemu wszyscy leżą? – Spytał Smoczy Zabójca.
- Chyba dostaję migreny.. – Szepnął blondyn. – To dlatego, że się tak wczuliście! – Krzyknął, powoli tracąc opanowanie. Dragneel mrugnął kilka razy, jakby nie rozumiał wypowiedzianych słów. – Wstawajcie i bierzcie się do roboty! Gdy Erza się obudzi nie będzie zadowolona! – Strzał w dziesiątkę! Te słowa pobudziły maga lodu i różowowłosego do pracy. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą leżeli, unosił się kłębek dymu, a Dreyar dumny z siebie, uśmiechnął się pod nosem. Poszedł dalej. Hmmm.. Redfox i McGarden wyglądali tak słodko, tuląc się do siebie, że aż szkoda było ich budzić. Potrząsnął Żelaznego i ten momentalnie się obudził.
- Co jest? – To były jego pierwsze słowa, gdy zauważył, że obejmuje małą niebieskowłosą wróżkę. Delikatnie się odsunął od dziewczyny, pozwalając, by teraz ściana była jej jedynym oparciem. Jego policzki przybrały na moment odcień buraczkowy. Wstał i rozglądnął się po gildii. Podrapał się po czarnej czuprynie i jakby nigdy nic udał się w stronę wyjścia. Zatrzymał go blondyn.
- A Ty to dokąd?
- Znikam stąd póki mogę.
- Nie ma takiej opcji. Nie radzę Ci stąd zwiewać, bo gdy Erza się dowie.. – Nie musiał kończyć. Redfox już wiedział, że to może się źle skończyć, gdy Tytania zastanie gildię w takim stanie. Niechętnie dołączył do sprzątającej już dwójki rozrabiaków. I tak z minuty na minutę, rąk do pomocy przybywało. Minęło kilka godzin nim gildia nabrała odpowiedniego wyglądu.
- A tak właściwie to gdzie jest Lucy? – Spytał Salamander. Jego pytanie sprawiło niewielkie zamieszanie wśród magów.
- Poszła na misję. – Odpowiedział wnuk Mistrza.
- Co?! – Wrzasnął różowowłosy.
- A podobno Smoczy Zabójcy mają dobry słuch.. Poszła na misję. Sama. – Największy nacisk położył na ostatnie słowo. – Zdenerwowała się widokiem, jaki zobaczyła i mówiła coś o jakimś ‘piekle’. – Dodał po chwili. – Wyglądała bardzo poważnie, gdy to mówiła, więc ja chłopaki, szczerze Wam współczuje. – Poklepał maga lodu i różowowłosego po plecach i po chwili udał się w stronę schodów.
- Na serio powinniśmy się bać? – Spytał Fullbaster.
- Nie sądzę. To kobieta.
- Zapomniałeś, że była Gwiezdnym Rycerzem?
- Ah! Zapomniałbym.. Gdybyście widzieli te pioruny, które tryskały z jej oczu i ciała to byście już dawno uciekali.. W sumie to i ja się przestraszyłem. – Wtrącił się im w rozmowę, przez co oboje nagle zbledli, a na czołach pojawiły się krople potu.
- No to po nas.. – Stwierdzili zgodnie.

U Lucy.
Gorąca kąpiel to było coś, czego jej teraz było trzeba. Pełne odprężenie, zero zmartwień. Do czasu, aż nie wróci do gildii. I znowu negatywne myśli. Kolejny problem. Ten cały Makki. Cholera! – Skarciła się w myślach. Jak ja mogłam coś takiego powiedzieć? Chyba będę się musiała zabawić w swatkę i znaleźć mu jakąś dziewczynę.. – Dumała. Ale nie powiem.. Przystojny to on jest. Zaraz, zaraz.. STOP! – Poklepała się po policzkach. Co ja wygaduję? Chyba zaczynam wariować..
Po pół godzinie opuściła łazienkę, ubrana w zieloną piżamę. Otworzyła drzwi balkonowe i wyszła na zewnątrz. Piękna gwieździsta noc. Kąciki ust uniosły się mimowolnie. Ciepły wiatr bawił się jej suchymi już blond włosami. W oczach zaś można było dostrzec odbijające się gwizdy.
- Nie śpisz jeszcze? – Odezwał się głos.
- Jak widać. Noc jest taka piękna, więc aż szkoda iść jeszcze spać. No a Ty? Młodzi ludzie potrzebują dużo snu.
- Nie jestem dzieckiem. – Oburzył się.
- No racja, nie wyglądasz, ale masz siedemnaście lat. Musisz o siebie dbać.
- To może zaśpiewasz mi jakąś kołysankę? – Uśmiechnął się zadziornie do blondwłosej, na co ta wywróciła tylko oczami. Po chwili jednak podeszła bliżej i z uśmiechem pstryknęła chłopaka w czoło. – Ałć! Za co?
- Za flirtowanie ze mną.
- Nie jesteś chyba mężatką, nie?
- Nie jestem, ale nie mam czasu teraz na miłość.
- A jest ktoś, kto Ci się podoba? – To było chyba pierwsze pytanie, nad którym musiała się porządnie zastanowić.
- Nie ma nikogo takiego. – Odpowiedziała po chwili. – Ale są tacy, którzy są dla mnie bardzo ważni. No a Ty? Masz kogoś, kto jest dla Ciebie ważny?
- Mimo nieporozumień z ojcem, on jest dla mnie ważny. A jeśli chodzi o płeć przeciwną.. Były dwie kobiety, które były dla mnie kimś więcej..
- Jedną z nich była pewnie Twoja mama?
- Tak.. Zmarła trzy lata temu. Drugą zaś była pewna dziewczyna, w której byłem szaleńczo zakochany.
- Co się z nią stało?
- Uciekła. Ot tak. Z tego co wiem, od kilku miesięcy jest już mężatką. Gdy jej wyznałem swoje uczucia, odwzajemniła je. Byłem szczęśliwy. Kilka dni później powiedziała, że wyjeżdża i że się już nigdy nie zobaczymy. – Widząc smutek na jego twarzy, nie mogła tego zignorować. Mimo, że dzieliła ich barierka, udało się jej go przytulić.
- Przykro mi z takiego obrotu spraw. Wiem jak to jest utracić ukochaną osobę. – Uśmiechnęła się delikatnie do chłopaka. – Na szczęście znalazłam kogoś, kto się mną zaopiekował i stał się mi bliski. Tak jest do tej pory. A odkąd dołączyłam do Fairy Tail, zyskałam więcej przyjaciół.
- Szczęściara. Ja ich nie mam.
- Żartujesz sobie? A ja to co?
- Jesteśmy przyjaciółmi?
- No jasne. A co nie chcesz? – Przymrużyła oczy i czekała na odpowiedź. Widziała zakłopotanie na twarzy chłopaka. Zachichotała.
- Mam nadzieję, że nasza znajomość nie skończy się tylko na przyjaźni. – Odpowiedział po chwili.
- Coś już powiedziałam w tym temacie.
- Wybacz. Jakoś tak.. zaimponowałaś mi. Bardzo. Jesteś miła, silna, mądra i piękna.
- Nie podziałają na mnie takie słowa. – Uśmiechnęła się zadziornie do chłopaka i oparła się o swoją barierkę.
- Lucy?
- Słucham?
- Czy ktoś wyznał Ci kiedyś miłość?
- Był taki ktoś. – Zielonooki był pewien, że na to pytanie będzie potrzebowała trochę czasu. Zdziwił się, słysząc tak szybką odpowiedź. – Przyjaciel, który się mną zajmował często mi to wyznawał. Widzisz.. ja nieświadomie mu odpowiadałam ‘ja Ciebie też’, w ogóle nie rozumiejąc znaczenia tych słów. Po jakimś czasie on zdał sobie sprawę, że nie kocham go w ten sposób o jakim on myślał. Była to raczej taka braterska miłość. Pomimo tego nieporozumienia, dalej żyliśmy obok siebie, często powtarzając sobie to wyznanie. Koniec historii. – Na samo wspomnienie tych wydarzeń, uśmiechnęła się.
- Eh.. Ciekawa historia. – Skwitował chłopak i przeciągnął się. – Chyba faktycznie pójdę już spać.
- Ja też już pójdę. Zapowiada się na deszcz. – Spojrzała w niebo.
- W takim razie dobranoc Lucy. – Rzekł, przekraczając już próg.
- Dobranoc. - Weszli do środka i udali się do swoich łóżek. Nie trwało długo nim oboje pogrążyli się w głębokim śnie.
Mimo wieczornych prognoz blondwłosej, poranek był słoneczny. Pozwoliła promieniom wedrzeć się do jej tymczasowego pokoju. Otworzyła szeroko drzwi balkonowe i zaciągnęła się świeżym powietrzem. Usłyszała pukanie. Zarzuciła na ramiona szlafrok i otworzyła drzwi. Za nimi stał lokaj tego domu.
- Pan Nishimori zaprasza na śniadanie. – Zakomunikował.
- Śniadanie? Nie spodziewałam się. – Zdziwiła się dziewczyna. – Proszę powiedzieć, że będę za pięć minut.
- Oczywiście. – Zamknął drzwi, a magini w tempie ekspresowym ruszyła w kierunku walizki, by po chwili wyciągnąć z niej czyste ubranie. Szybko się ogarnęła i wyszła z pokoju. Idąc długim korytarzem, zachwycała się obrazami, które go wypełniały. W końcu doszła do jadalni, gdzie siedział już gospodarz tego domu wraz z synem. Oboje posłali szerokie uśmiechy w jej stronę. Niepewnie przysiadła się do stołu.
- Smacznego moi drodzy. – Odezwał się starszy Nishimori.
- Smacznego. – Odpowiedzieli równo młodzi. Śniadanie minęło. Blondwłosa wstała od stołu.
- Dziękuję za poczęstunek i za przenocowanie, ale na mnie już czas. – Ukłoniła się nisko w ich stronę i nim któryś z nich zdążył cokolwiek powiedzieć, ona już była w drodze do pokoju, w którym ma swoje rzeczy.
- Świetna dziewczyna. (Mam deja vu o.O) – Stwierdził po chwili starszy.
- Fantastyczna. – Dopowiedział Makki.
- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy. – Uśmiechnął się pod nosem.

Kwadrans później.
- Bardzo dziękuję za gościnę. – Rzekła Lucy, która stała przed posiadłością.
- To ja dziękuję. – Poprawił ją pan domu. – Mam nadzieję, że jeszcze nas kiedyś odwiedzisz. – Dodał po chwili.
- Nie wiem, czy to będzie stosowne, by tutaj przychodzić. – Odpowiedziała. - No chyba, że Makki znów wpakuje się w jakieś kłopoty. – Dodała szybko widząc smutek na twarzy chłopaka i puściła w jego stronę oczko. – Dbaj o siebie Makki. Nie sprawiaj tacie więcej przykrości. – Podeszła do niego bliżej. – Dobrze?
- Oczywiście. Dla Ciebie wszystko. – Uśmiechnął się do niej szeroko. – Ale obiecaj mi, że jeszcze kiedyś mnie tu odwiedzisz.
- Obiecuję. – Odwzajemniła gest chłopaka. Ten niespodziewanie się przybliżył i ją mocno przytulił.
- A jeśli będziesz sama to za mnie wyjdziesz. – Dziewczyna odsunęła się od niego.
- To tak się oświadcza kobiecie? – Uśmiechnęła się, tym razem zadziornie.
- J-ja ja.. – Zaczął się jąkać. Lucy parsknęła śmiechem.
- Żartuję. Tego nie mogę Ci już jednak obiecać. – Powiedziała poważnie.
- Dziękuję za wszystko. – Zmienił szybko temat.
- Nie ma sprawy. Ja już uciekam. Dbajcie o siebie i dozobaczenia! – Krzyknęła już na odchodne.
- Czekaj! – Krzyknął po chwili Makki i podbiegł do niej. Przytulił ją mocno a po chwili do ręki wcisnął jej niebieskie pudełeczko. Spojrzała na niego zszokowana.
- Co to?
- Otwórz. – Pełna ciekawości, jak i zdenerwowania, otworzyła. W pudełeczku znajdowały się kolczyki w kształcie serca.
- Moja mama je nosiła. Chciałem je dać dziewczynie, której wyznałem wtedy miłość, ale myślę, że Tobie się bardziej przydarzą.
- Ja.. nie mogę ich przyjąć. – Zamknęła pudełeczko i chciała je oddać chłopakowi, ten jednak zaczął się wypierać.
- Musisz je przyjąć. Jeśli tego nie zrobisz, będę na Ciebie bardzo zły. To jest moje podziękowanie za uratowanie mnie. Zrobisz z nimi co zechcesz.
- Dziękuję Ci. – Przytuliła chłopaka, ale po chwili w jej głowie zabrzmiał ostrzegawczy dzwonek. Odsunęła od siebie chłopaka. – Ale mam nadzieję, że to nie jest coś w stylu ‘jeśli to przyjmiesz to znaczy, że w przyszłości będziesz moją żoną’, prawda?
- Oczywiście, że nie.. Chociaż, skoro jeśli tak to odbierasz to może.. – Widząc jej karcący wzrok, spoważniał. – Żartuję. To jest prezent w ramach podziękowania. Nic więcej. Nie obawiaj się.
- W takim razie jeszcze raz, dziękuję. – Cmoknęła chłopaka w policzek i po chwili zniknęła za główną bramą. Pudełeczko schowała do torby i pełna entuzjazmu udała się w stronę stacji.



Ciaossu!
Na początek.. wybaczcie za błędy. Mam nadzieję, że dużo ich nie popełniłam ^^
Co więcej.. mam nadzieję, że rozdział się podoba xD

Dziękuję Wam wszystkim, wiernym czytelnikom i komentatorom za miłe słowa, za rady itp. itd.. :* Jesteście wielcy!
<3

wtorek, 12 marca 2013

10. Góra i zaskoczenie.


Nerwowo zaczęła czytać każdą misję, które wisiały na tablicy. Musi gdzieś się udać, by ochłonąć po tym, co zobaczyła. Mam teraz świetną okazję, by im zwiać. Policzę się z nimi, gdy wrócę. – Myślała. Zerwała z tablicy kartkę z misją i zeszła po schodach.
- Mira jest nieprzytomna, ale gdy się obudzi to przekażesz jej, że wzięłam tę misję? – Pokazała blondynowi kartkę. Ten szybko zmierzył ją wzrokiem i spojrzał na dziewczynę.
- Poradzisz sobie?
- Jasne. W końcu kiedyś byłam Gwiezdnym Rycerzem. – Mrugnęła do niego. – To jak, przekażesz?
- Nie ma problemu. Więc zostawiasz mnie tu z tym bałaganem?
- Wybacz, ale teraz mam doskonałą okazję, by się ulotnić na jakiś czas od tych.. tych.. no brakuje mi na nich już słów, ale chodzi mi o tych, co ich mózgi są wielkości jagody. A gdy wrócę to jakoś to załatwię między nimi. O i gdy Mizuki się obudzi, powiedz mu gdzie mieszkam i że ma tam przygotowane posłanie. Niech czuje się jak u siebie. A! I ani słowa, do jakiego miasta się udałam.
- Dobra. Idź już. Zajmę się wszystkim.
- No to na razie. Dzięki za wszystko! – Uśmiechnęła się serdecznie i wybiegła z gildii. Wparowała do mieszkania, zabierając najważniejsze rzeczy i znów pędem, udała się na stację. Stamtąd miała udać się do miasta o nazwie Anemone* (z ang. zawilec). Nie minęło pół godziny, a już siedziała w pociągu, który bezpośrednio miał ją zawieść do ów miasta. Z kieszeni kurtki wyciągnęła kartkę z misją i jeszcze raz uważnie ją przeczytała. Odnalezienie siedemnastoletniego syna bogatego biznesmena. Nagroda 500 000 kryształów. Wysoko ceni swojego syna.. Nie to co On. – Pomyślała smutno. Spojrzała za okno i oparła głowę o rękę. Popadła w zadumę. Niespecjalnie interesował ją teraz krajobraz, który mijała. Kilka godzin później znalazła się na stacji w Anemone. Blondwłosa wysiadła i spacerkiem udała się do zleceniodawcy. Kwadrans później znajdowała się tuż przed posiadłością państwa Nishimori. Zapukała kilkakrotnie kołatką, by po chwili ujrzeć przed sobą niskiego, osiwiałego już staruszka odzianego z schludny garnitur i z okularami na nosie. Gestem ręki zaprosił ją do środka, wcześniej pokazując swoją przynależność do gildii. Zaprowadził ją do gabinetu, gdzie na fotelu, przy kominku siedział mężczyzna, w wieku około czterdziestu. W ręce trzymał kieliszek z jasno brązowym trunkiem i patrzył na tańczące iskry w kominku.
- Panie Rin? – Głęboki, chropowaty głos lokaja sprawił, że brązowooka poczuła na swoim ciele gęsią skórkę. Mężczyzna odwrócił wzrok w ich stronę. – To jest mag Fairy Tail. – Wskazał ręką na dziewczynę za nim.
- Dziękuję. Możesz już odejść. A Ty proszę rozgość się. – Blondwłosa posłusznie usiadła na kanapie.
- Mogę dowiedzieć się więcej w jakich okolicznościach Pana syn zaginął? – Spytała.
- Makki zawsze był buntowniczy, więc gdy się dowiedział, że ma się ożenić z dziewczyną z innej rodziny, uciekł. – Blondwłosa wsłuchiwała się w opowieść zleceniodawcy. Pod tą pokerową twarzą zaczęły się budzić negatywne emocje. Wcale się mu nie dziwię, że uciekł.. zrobiłabym to samo. – Rzekła w myślach. – Teraz już mi nie zależy by się ożenił.. – Te słowa pobudziły ją,
- Nie?
- Chcę teraz, by wrócił cały i zdrowy do domu. Do mnie. Nie mam nikogo prócz Makki’ego. – Posmutniał. I to bardzo. Po policzkach spłynęły pojedyncze łzy. Brązowooka wstała z kanapy i ruszyła w kierunku biurka, za którym siedział pan Nishimori. Rozglądnęła się po nim i jej wzrok napotkał zdjęcie. Wzięła go do ręki.
- To on, prawda?
- Tak. Błagam. Znajdź go. – Widziała w jego oczach szczerość i ból. Bardzo chciał go znów zobaczyć. Poczuła ucisk w sercu i odłożyła zdjęcie.
- Sprowadzę go z powrotem. Całego i zdrowego. – Uśmiechnęła się delikatnie i wyszła z gabinetu. Sama nie wiedziała, gdzie pierwsze zacząć poszukiwania. Przed wyjściem z posiadłości, postanowiła przepytać lokaja o zagubionego. – Przepraszam Pana? – Staruszek odwrócił się i spojrzał na dziewczynę. – To bardzo ważne.. Czy wie Pan może, gdzie Makki najczęściej lubił chodzić? Ma jakiś przyjaciół? Potrzebuję każdej wskazówki.
- Panicz Makki wychowywał się w tej posiadłości. Nie miał przyjaciół, bo jego edukacja odbywała się w tym domu, a biedniejsze dzieciaki nie za bardzo chciały się z nim przyjaźnić. Był samotnikiem.. Lubi samotne wędrówki po lesie i w góry, ale tam ~
- Tyle mi wystarczy. – Wtrąciła się i pędem ruszyła przed siebie. – Dziękuję bardzo za pomoc! – Krzyknęła już, a główne drzwi się zatrzasnęły. Wychodząc już poza posiadłość, swoje kroki skierowała w stronę lasu, który widziała niedaleko. Na jej nieszczęście, nagle zaczął padać deszcz. Muszę się pospieszyć. – I ruszyła. Weszła w głąb lasu, poszukując jakichkolwiek poszlak. Zapomniała spytać najistotniejszego. Jak wyglądał w dzień, gdy uciekł. Pacnęła się w czoło. Jeszcze bardziej zdeterminowana, przyspieszyła kroku i zagłębiła się w las. Chłopak nie byłby w stanie przeżyć sam w lesie. Zwłaszcza w takim, w którym nie ma żadnych owocowych drzew. – Dedukowała w głowie, nie spuszczając z gardy. Nawet nie zorientowała się, gdy wyszła z lasu. Mimo pozorów jakie sprawiał, był bardzo mały, ale też tajemniczy. Jej oczy ujrzały rzekę, po drugiej stronie znajdowała się polana, a tuż za nią zauważyła góry. Mam Cię! – Pogratulowała sobie. Z pomocą Virgo przedostała się na drugi brzeg i ruszyła w stronę gór. Jej entuzjazm jednak szybko znikł, gdy niczego nieświadoma wpadła w pułapkę. Dziura, w której właśnie leżała i pojękiwała z bólu, miała głębokość około dziesięciu metrów. Cholerny smarkacz! – Przeklęła. Wstała i otrzepała się z brudu. Znów pojawiła się Virgo, która zawsze zwarta i gotowa, pomogła swojej ‘Księżniczce’. Tym razem już nie da się złapać w żadną pułapkę. Powoli i ostrożnie zaczęła stawiać kroki, aż w końcu cała i zdrowa dotarła do podnóża gór. Już stamtąd widziała dwie jaskinie. W którejś z nich jest Makki. Zaczęła się wdrapywać. Po półgodzinnej męce, udało się. Stała teraz przed pierwszym otworem. Intuicja podpowiedziała jej, by tam wejść. Trzymając się ściany, szła wzdłuż niej. Usłyszała czyjąś rozmowę, a po chwili śmiech. Teraz już pewniej udała się w kierunku usłyszanych odgłosów i odnalazła zgubę. Siedział przy ognisku z jakimiś dwoma mężczyznami, góra trzydziestoletnimi. Podeszła do chłopaka, który siedział do niej tyłem, schwytała go za koszulę i wbrew jego woli, zaczęła go ciągnąć w kierunku wyjścia.
- C-co Ty robisz głupia kobieto?! – Oburzył się chłopak. Co dziwne, jego głos kompletnie nie pasował do tonu w jaki się do niej zwrócił. Barwa jego głosu była tak przyjemna, że można by było słuchać tego cały czas. Była kojąca i taka delikatna. – Nie słyszysz co do Ciebie mówię? Puść mnie! – Uwolnił się z uścisku. Blondwłosa zatrzymała się i spojrzała na niego z wyrzutem.
- Zdajesz sobie sprawę, jak Twój ojciec się o Ciebie martwi? – Skarciła go.
- Martwi się? Pff.. Dobre sobie. Martwi się o kasę i o to, że ~ - Brązowooka nie wytrzymała. Uderzyła go w policzek.
- Jak śmiesz?! On płakał. Kocha Cię, nie ma nikogo prócz Ciebie. – Zacisnęła mocniej pięści wzdłuż tułowia, a potem je rozluźniła i klękła przed nim. – Dla niego już nie liczy się to małżeństwo. Znów chce Cię zobaczyć, chce wiedzieć, że jesteś bezpieczny. Wróć do niego. – Jej ton się uspokoił i spojrzała na niego ze zrozumieniem i smutkiem. On zaś patrzył jakby zobaczył ducha.
- Ej, coś Ty mu zrobiła? – Odezwał się jeden z mężczyzn, z którymi siedział. Ta wstała i spojrzała na obu karcąco. Wzdrygnęli się.
- Macie coś jeszcze do powiedzenia? – Spytała groźnie.
- N-nic. Przepraszamy, że przeszkodziliśmy! – Krzyknęli na raz i wybiegli z jaskini.
- Coś mi się wydaję, że straciłeś kolegów. – Skwitowała krótko i wyciągnęła ku niemu rękę. Niechętnie przyjął pomoc. Po dokładnych oględzinach chłopaka (xD), musiała stwierdzić, że mimo młodego wieku, był nadzwyczaj urodziwy (Lol ^^). Jego włosy były koloru orzechowego, a oczy koloru zielonego. Był też wyższy od magini o głowę.
- Nie jestem pewien, czy powinienem tam wrócić. – Odezwał się po chwili i wyminął blondwłosą.
- Dlaczego nie? Jesteście przecież rodziną. Jesteś jego jedynym synem.
- Co ze mnie za syn, skoro uciekłem od własnego ojca?
- Każdy popełnia błędy. Wiem co mówię. – Uśmiechnęła się przyjaźnie i nim się obejrzeli, byli już na zewnątrz. Słońce właśnie miało się ukrywać za horyzontem. Po chwili ciszy, usłyszeli jakiś dziwny odgłos dochodzący z drugiego wejścia. – Schowaj się w grocie. – Nakazała, ale ten stał dalej jak słup soli. – No co Ty po japońsku nie kumasz? – Spojrzała na niego zadziornie.
- Jesteś kobietą..
- Brawa za bystrość, a teraz się schowaj.
- Ale czy to nie mężczyzna powinien chronić kobietę?
- W tym przypadku jest na odwrót. Wybacz, że Cię rozczarowałam. Poza tym jestem magiem. – Puściła mu oczko.
- Niesamowite. – Zachwycił się chłopak.
- Dzięki za uznanie, ale teraz nie ma na to czasu! – Krzyknęła i tuż za nią pojawił się Balkan. (mam nadzieję, że pamiętacie tą białą małpę z drugiego odcinka xD) – Osz cholera.. – Stwierdziła i wepchnęła chłopaka do środka, nim ten zdążył się ruszyć. Sama zaś wyciągnęła swój Fleuve d'étoiles i skrępowała ruchy potworowi. Wiedziała, że to nie wystarczy, więc wezwała Byka i Skorpiona. Dzięki swoim umiejętnościom, stworzyli połączony atak, który okazał się skuteczny. Małpa spadła w dół, a blondwłosa odetchnęła z ulgą. Osunęła się na ziemię i zaczęła głęboko oddychać.
- Ej, wszystko gra? – Podbiegł do niej zielonooki i dotknął jej ramienia. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Taa. Daj mi chwilę. – Odpowiedziała.
- To było coś. – Rzekł uradowany i pełen zachwytu.
- Dziękuję. – Wysapała. – Chyba będę musiała trochę popracować nad kondycją. – Stwierdziła po chwili.
- Kim Ty właściwie jesteś?
- Jestem Lucy. Należę do Fairy Tail.
- Jesteś niesamowita. – Dziewczyna zaśmiała się głośno.
- Nie przesadzaj.. kiedyś byłam niesamowita.
- Kiedyś?
- Słyszałeś może kiedyś o Gwiezdnym Rycerzu?
- No jasne! Zaraz, zaraz.. nie mów mi, że..
- Tak, to ja. – Wyszczerzyła się szeroko do chłopaka i po chwili stanęła na równe nogi. – No dalej, jeśli chcemy zdążyć przed ściemnieniem, musimy się pospieszyć. – Pognała chłopaka i oboje ruszyli w dół. Nie minęła godzina a byli już w posiadłości.
- Makki! – Wrzasnął uradowany ojciec i dosłownie rzucił się na syna, tuląc go do piersi. – Tak się cieszę, że nic Ci nie jest! – Blondwłosa obserwując całe to zjawisko, uśmiechnęła się pod nosem. – Obiecuję, że nie zmuszę Cię do żadnego małżeństwa.
- Wiesz.. – Zaczął chłopak. – Tak właściwie chyba znalazłem już kandydatkę na żonę. – Pan Nishimori odsunął się od syna i spojrzał na niego pytająco. Lucy uczyniła to samo, bardzo zaciekawiło ją jego wyznanie.
- Naprawdę? Kto to taki? – Spytał ciekawie.
- Ona. – Wskazał palcem na blondwłosą dziewczynę, stojącą przy drzwiach. Dziewczyna poczuła jak oblewa ją zimny pot. – Zrozumiałem to, gdy mnie uratowała przed potworem. Ja chcę ją bardziej poznać.. – Przybliżył się do dziewczyny i chwycił ją za ręce.
- J-ja.. – Zaczęła się jąkać i wyswobodziła ręce z uścisku. – Przepraszam, ale jesteś dla mnie za młody. – Uśmiechnęła się nerwowo. Cholera i co ja mam teraz zrobić? Ale się wpakowałam..
- Wiek nie ma znaczenia. – Rzekł pewnie.
- Tak wiem wiem.. chodzi o to, że ja nie mogę.. – Spojrzała na niego smutno. – Ale nie martw się. – Przyłożyła mu dłoń do policzka. – Jeszcze masz czas podjąć tą decyzję.. do tego czasu poszukaj kogoś, kogo naprawdę pokochasz.
- A jeśli nie znajdę do tego czasu nikogo takiego? – Po tym pytaniu już nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć.
- Cóż.. – Zaczęła. – Jeśli nikogo takiego nie znajdziesz i ja również będę sama, to wtedy rozważę Twoją propozycję. – Dodała. O cholera, co ja właśnie powiedziałam? – Skarciła się w myślach i zasłoniła usta dłonią. Na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech.
- Okej. To ja będę na Ciebie czekał. – Stwierdził. – A teraz idę się przespać. Dobranoc Lucy. – Cmoknął dziewczynę w policzek i zniknął za drzwiami. brązowooka poczuła jak jej policzki robią się czerwone.
- Dziękuję, że go sprowadziłaś z powrotem. Jest późno, mam nadzieję, że zostaniesz na noc? – Odezwał się starszy Nishimori.
- Nie chcę sprawiać kłopotów.
- To żaden kłopot. Odpoczniesz, zregenerujesz siły. Zaraz ktoś zaprowadzi Cię do pokoju gościnnego.
- Dziękuję. – Odpowiedziała, nadal lekko się rumieniąc. I jak ja mam tu niby odpocząć po tym wszystkim? Arghh..



Ciaossu!
*Anemone (z ang. zawilec) – jak zauważyliście w FT, to chyba miasta noszą nazwy kwiatów (Magnolia, Crocus) no i w moim opowiadaniu też pojawiła się nazwa kwiatka, mianowicie Gardenia ^^ Wiem, że to niezbyt błyskotliwe, ale zauważyłam, że Mashima ma tendencję do nazw jakby z jednego gatunku.. oglądaliście może Rave Master również jego twórczości? Tam miasta zaś były związane z rodzajem muzyki xD
No ale mniejsza, chciałam tylko to wytłumaczyć ;P
Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^_^
Do następnego Mordeczki :*
<3

piątek, 8 marca 2013

09. Złość i pioruny.


Minął już miesiąc odkąd blondwłosa magini Gwiezdnej Energii znalazła swoje miejsce w gildii Fairy Tail. Pewnego dnia, już po godzinie ósmej zjawiła się w siedzibie magów. Powód bardzo prosty. Zamierza udać się na misję. Sama. Bez tych dwóch, uganiających się za nią kretynów, którzy od kilku tygodni nic innego nie robią jak snują się za nią jak cień. Dzisiejszy dzień był właśnie idealny. Wiedziała, że oboje nie są rannymi ptaszkami, więc postanowiła chociaż na jakiś czas się od nich uwolnić. Zerkała nerwowo to na tablicę to na główne wejście, bo są nieobliczalni i mogą ją zaskoczyć..
- Dzień dobry, zastałem może Lucy? – Usłyszała nagle z dołu znajomy głos. Spojrzała w dół.
- Mizuki! – Krzyknęła uradowana i zbiegła po schodach o mało co się nie zabijając. Rzuciła się chłopakowi na szyję i mocno przytuliła.
- Oj chyba bardzo tęskniłaś za mną, co? – Uśmiechnął się pod nosem, odwzajemniając gest przyjaciółki.
- No jasne, że się stęskniłam, ale aż tak bardzo to nie. – Odsunęła się i pokazała mu język. – Mizuki, to jest Mira. – Wskazała ręką na białowłosą dziewczynę za ladą.
- Miło mi Cię poznać Mizuki. – Uśmiechnęła się do nowopoznanego znajomego i chwilę potem zniknęła w kantorku. Brunet rozejrzał się dokładnie po budynku. Jak na tę godzinę, w gildii znajdowała się tylko starsza Strauss, Cana, której już od wejścia towarzyszyła beczka z mocnym trunkiem, Bisca i Alzack, którzy zacięcie o czymś dyskutowali oraz Macao i Wakaba, wspominając wcześniejsze czasy. Ostatnia czwórka niespecjalnie przejmowała się przybyłym gościem.
- Co Cię do mnie sprowadza? Co u Aiko no i pana Chigiri? – Brązowooka usiadła na krześle przy barze. Brunet uczynił to samo.
- Aiko bardzo za Tobą tęskni, ale od dwóch tygodni mamy sąsiadów i mają córkę w jej wieku, więc zdobyła przyjaciółkę, a co do ojca to się zmienił po Twoim odejściu. Spotyka się z pewną kobietą.
- No to świetnie. A Ty?
- U mnie też się powoli wszystko układa. Postanowiłem zniknąć na jakiś czas z domu. Szukam własnego kąta.
- Doskonale to rozumiem. Mam nadzieję, że Ci się uda. – Uśmiechnęła się szczerze i w tym momencie do gildii wkroczył mag lodu a tuż za nim Elfman z młodszą siostrą oraz Tytania. O szlag! No to po mojej samotnej misji. – Załamała się w duchu i przygryzła dolną wargę.
- Hej Lucy. – Podszedł do nich Fullbaster, uśmiechając się szeroko.
- Cześć Gray. Pamiętasz Mizuki’ego? Wpadł w odwiedziny i poszukać swojego ‘własnego kąta’. – Zacytowała przyjaciela.
- Ah tak, pamiętam. Straszył nas po tym jak pomogłaś nam wydostać się z więzienia. – Młody Chigiri pobladł. Spojrzał ukradkiem na przyjaciółkę, która patrzyła na niego zdziwiona.
- Co zrobiłeś? – Spytała niepewnie. Przyjaciel przełknął głośno ślinkę. – Wybacz Gray. – Odezwała się po chwili do maga lodu.
- Nie ma sprawy. Było minęło. – Rzucił i usiadł obok blondyny. Mirajane postawiła na ladzie szklanki z napojami.
- Mira daj coś mocniejszego temu przystojniakowi. – Do baru podeszła Alberona z pustą do połowy beczką. – Jestem Cana. – Uśmiechnęła się do bruneta.
- Mizuki. Miło mi.
- No to Miruś podaj coś mocniejszego. – Powtórzyła.
- Nie! – Krzyknęła blondwłosa. Oczy magów skierowały się w jej stronę.
- Dlaczego? – Spytała brunetka.
- Bo.. Mizuki ma chorą wątrobę (Yohohohohoho xD). – Rzuciła szybko.
- Mam chorą wątrobę? – Zdziwił się brunet, przyjaciółka posłała mu błagające spojrzenie.
- Tak. I w dodatku słabą pamięć. Wziąłeś w ogóle lekarstwa ze sobą? – Uśmiechnęła się sztucznie.
- N-nie.
- Eh głuptasie. O wszystkim mam Ci przypominać? – Magini Gwiezdnej Energii zeszła z krzesła i pociągnęła przyjaciela za rękę, przez co ten o mało co nie wywinął orła. Wyszli na zewnątrz budynku zostawiając w środku zszokowanych magów.
- Na bank coś ukrywają. – Skwitowała Alberona i odeszła ze swoją beczułką. Brązowooka rozejrzała się dookoła i spojrzała na zdziwionego jej zachowaniem przyjaciela.
- Nie patrz tak na mnie. Zapomniałeś, że masz słabą głowę? Jeden kieliszek i powiesz coś, czego oni wiedzieć nie muszą.
- Twoja przeszłość?
- Tak o to chodzi. Proszę, pilnuj się.
- Jasne, zrozumiałem. Mam prośbę. Chcę się tu zatrzymać, ale póki co nie mam żadnego lokum, czy mógłbym..
- Nie ma problemu. Mam wolną kanapę.
- Dzięki. Jesteś kochana.
- Taa.. Wiesz, że pokrzyżowałeś mi plany na dzisiaj? – Skrzyżowała ręce na piersiach.
- Jakie plany?
- Miałam się wybrać na misję. Sama.
- Dlaczego sama?
- Potrzebuję trochę samotności. – Westchnęła głęboko. – No ale to już nieważne. Chodźmy do środka. Poznasz za niedługo resztę tej bardzo pokręconej rodzinki i ich dziwactwa. – Weszli do środka i znów usiedli przy barze. Po kwadransie gildia zaczęła się wypełniać. Zrobiło się gwarno i wesoło.
- Nowy rekrut? – Spytał niski, posiwiały staruszek.
- Nie. To mój przyjaciel, Mizuki. – Uśmiechnęła się. – Mizuki, to jest Mistrz tej gildii.
- Miło mi poznać. – Przywitał się przyjaciel blondwłosej i po chwili zniknął na piętrze w swoim gabinecie.
- Może chcesz dołączyć do gildii? – Spytał po chwili stary Dreyar.
- Mizuki nie używa magii. – Odpowiedziała za niego Lucy.
- Nawet i dla niego znalazłaby się tutaj praca. Może na przykład pomagać Mirze.
- Mogę robić wszystko. – Wtrącił się brunet.
- Jesteś pewny? – Blondyna spojrzała na niego.
- Chcę w końcu znaleźć swoje miejsce. A kto wie? Może jest ono właśnie tutaj. Zdecydowałem. Chcę tutaj zostać. – Rzekł pewnie.
- No to witaj w naszej rodzinie. – Wyszczerzył się staruszek. – Miruś? – Spojrzał znacząco na białowłosą.
- Tak Mistrzu. – Ta wiedziała o co chodzi. Podeszła do bruneta i chwilę później na jego lewej dłoni pojawił się znak Fairy Tail koloru czarnego.
- Siema ludziska! – Usłyszeli powitanie różowowłosego, który to jak zawsze musi zwrócić na siebie uwagę. Ten, widząc swoją ulubioną paczkę, podbiegł do nich z uśmiechem na twarzy, ale gdy tylko zobaczył gościa, ten uśmiech znikł.
- Natsu, pamiętasz Mizuki’ego? – Spytała brązowooka.
- Taa. – Odburknął.
- Coś taki nie w sosie płomyczku? – Zaczął Fullbaster.
- Nie Twój interes mrożonko. – Odgryzł się Smoczy Zabójca. Oczywiście każdy wie jak to się później skończyło.. bójka. Od samego rana pełni energii, zaczęli okładać się pięściami. Nie minęła minuta, a większa część gildii chcąc czy niechcąc brała w niej udział. Młody Chigiri przyglądał się tej scenie zszokowany.
- No to witaj w Fairy Tail. – Lucy poklepała przyjaciela po ramieniu. – Tutaj jest tak codziennie, przywykniesz. A kto wie? Z czasem to możliwe, że i Ty będziesz w nich uczestniczył.
- Taa.. ja chyba podziękuję.
- Wiedziałeś na co się porywasz, dołączając do Fairy Tail, prawda?
- No cóż.. racja. Dam radę.
- Powodzenia. Dobra ja idę się przejść. Później po Ciebie przyjdę, więc czekaj tu na mnie. Jasne?
- Tak jest.
- A i jeszcze jedno..
- No?
- Pod żadnych pozorem nie daj się namówić na alkohol.
- Zrozumiałem.
- To na razie. – Pomachała mu i wyszła. Potrzebowała teraz świeżego powietrza i odosobnienia. Ruszyła w kierunku mieszkania i przygotowała posłanie dla przyjaciela. Zrobiła też trochę miejsca w szafie, bo przez dłuższy czas u niej zamieszka, dopóki nie znajdzie własnego lokum. Hmmm no to teraz mam jeszcze bardziej przechlapane. – Pomyślała. Dobra! Idę do gildii poszukać jakieś misji i cichaczem ucieknę. Hy hy hy.. jestem genialna! – Zaczęła chichotać i wyszła z domu. Kwadrans później znalazła się przed gildią i gdyby nie jej refleks, oberwałaby stołem. Była już w środku i znowu jakiś obiekt lecący w jej stronę. Za blisko. Nie zdąży się schylić. Zamknęła oczy i zasłoniła twarz rękoma. Czeka i nic. przez palce zauważyła jak krzesło zatrzymało się przed nią. Zaraz, zatrzymało? Opuściła dłonie. Jej wybawcą był młody Dreyar. Widziała na jego twarzy irytację. Z jego ciała zaczęły uciekać błyskawice. Rozejrzała się dookoła. Większość magów została powalona przez jego pioruny. W tym Dragneel i Fullbaster.
- Nie potraktowałeś ich za ostro? – Spytała blondwłosa.
- Raczej piorunująco. – Uśmiechnął się pod nosem.
- Jak zwał tak zwał.. Dziękuję za ratunek.
- Żaden problem. Ktoś musi być oprócz mnie tutaj jeszcze przy życiu.
- Co masz na myśli?
- Przyjrzyj się wszystkim. – I teraz do niej dotarł sens słów blondyna. Było cicho. Gildia wyglądała jak po przejściu tsunami. Wszyscy magowie leżeli jak dłudzy. Jak nie pod stołami, to na schodach, na lampie, na parapecie no i na barze. Tam jej wzrok utkwił dłużej.
- M-mizuki? Cholera jasna! – Wrzasnęła, podchodząc do przyjaciela. Dreyar stał za nią, gdy ta się obróciła, tym razem to od niej uciekały pioruny. – Niech no się tylko obudzą. – Zacisnęła mocniej pięści. – A dowiedzą się, co to znaczy PIEKŁO. – Blondyn wzdrygnął się widząc jej zachowanie.
- Zaczynasz mnie przerażać. – Rzekł po chwili.
- Nie martw się.. Tobie nic nie grozi. Póki co. – Rozejrzała się jeszcze raz po wnętrzu. Nie było jej godzinę. Nawet Erza poległa, ale nie od walki a od mocnego trunku, na który namówiła ją Cana. No to się doigraliście. – Dodała w myślach i ruszyła na piętro.



Ciossu!
Rozdzialik znowu taki lekki no i ciut krótki ^^
No i pewnie niektórych zawiodę.. albo i nie.. ale odnośnie ostatnie rozdziału.. widzę, że niektórzy zainteresowali się zachowaniem Laxusa i zaczęliście coś spekulować na temat paringu dwóch blondwłosych bohaterów.. nie chciałam byście tak to odebrali ;P
Trochę zaspoileruję, ale Laxus to będzie ktoś typu Anioła Stróża czy Wróżki chrzestnej Lucy :P Ta wiem.. oba przypadki nie bardzo pasują do Laxusa, ale sama nie wiem jak to określić ;)
No nic.. czekajcie na kolejne rozdziały, w których będzie widać, jakie będą między nimi stosunki ;) Trzymajcie się Mordeczki moje :* <3

piątek, 1 marca 2013

08. Komin i okno.


Dwa dni później.
Dwójka przyjaciół właśnie wracała po udanej misji z Gardenii. Właśnie wysiedli z pociągu i kierowali się spacerkiem do gildii.
- Trzymaj Lucy, to Twoja działka. – Mag lodu wręczył sto tysięcy kryształów blondwłosej.
- N-nie. Nie mogę. W końcu wprosiłam się na misję. – Wykręcała się.
- Weź nie marudź. Co z tego, że się wprosiłaś. Gdyby nie Ty, to faktycznie bym sobie nie dał rady. Poza tym, głupio się będę czuł, że to ja zgarniam całą nagrodę. A przyjaciele dzielą się po równo. – Uśmiechnął się do dziewczyny, na co ta odpowiedziała tym samym gestem. W pewnym momencie brązowooka zatrzymała się i podeszła do dziewczynki, około sześcioletniej, która opierała się o ściany jednego z budynków, błądząc oczami. Zdawało się jej, że dziewczynka płakała. Jej czerwone policzki i oczy utwierdziły ją w przekonaniu, że coś musiało się stać. Kucnęła przed nią, obdarowując ją pełnym troski spojrzeniem.
- Wszystko gra? Gdzie Twoi rodzice? – Spytała. Fullbaster stanął za przyjaciółką.
- J-ja nie mam rodziców. – Szepnęła, pokazując dziewczynie swoje mętne, niebieskie oczy.
- Gdzie mieszkasz?
- Niedaleko.. Razem z babcią. Przysłała mnie na zakupy, ale gdy tu doszłam, ktoś mnie okradł i nie wiem co mam zrobić. – Dziewczynka zasłoniła oczy i zaczęła szlochać. Blondwłosa westchnęła ciężko i wyciągnęła sakiewkę z klejnotami.
- Wyciągnij rękę. – Nakazała. Dziewczynka najpierw spojrzała na nią zaskoczona, po chwili zastanowienia, wykonała polecenie. Lucy wysypała z sakiewki połowę klejnotów, które zarobiła na misji. Oczy małej jak i jej przyjaciela powiększyły się.
- J-ja.. – Zaczęła.
- Kup to, co masz kupić i wracaj szybko do domu. Babcia pewnie się martwi. – Posłała jej delikatny uśmiech. Tym razem w oczach dziewczynki pojawiły się łzy szczęścia. Rzuciła się jej na szyję, dziękując. – Tobie się bardziej przydadzą. – Wyszeptała. Dziewczynka odeszła, machając do magów.
- Masz słabość do dzieci.. – Skwitował mag lodu.
- Taa.. Nie mogę się nie zgodzić. Są takie bezbronne. – Uśmiechnęła się pod nosem.
- Masz dobre serce.
- Wiem. – Wyszczerzyła się do przyjaciela i już teraz bez żadnych przeszkód, ruszyli dalej do gildii.

Tymczasem w Fairy Tail.
- Lucy już wróciła? – Spytał Salamander, który właśnie wkroczył do gildii.
- Nie Natsu. Pytasz o to co godzinę. Uspokój się. – Uśmiechnęła się starsza Strauss.
- Jak mam być spokojny, gdy ona nie wraca tak długo? W dodatku jest z tym striptizerem? – Różowowłosy nie obdarowując przyjaciółki żadnym spojrzeniem, zaczął wchodzić w ten i z powrotem po gildii, co po jakimś czasie zaczęło irytować niektórych członków.
- Jak tak dalej będziesz się denerwował, to za chwilę zrobisz nam dziurę do piwnicy. – Rzucił młody Dreyar. Ten tylko w odpowiedzi prychnął pod nosem i już zmierzał do wyjścia, gdy drzwi otworzyły się, a w nich stanęła długo wyczekiwana przez niego przyjaciółka wraz z towarzyszem. Po dokładnych oględzinach ciała Lucy (o.O) przez Natsu, odetchnął z ulgą.
- Dobrze się czujesz? – Spytała troskliwie Smoczego Zabójcę.
- Jasne. A Ty?
- Nie najgorzej..
- Świetnie. Lucy, przepraszam Cię za moje zachowanie. – Ukłonił się nisko przed dziewczyną.
- No już, spokojnie. Nie gniewam się. – Uśmiechnęła się delikatnie.
- Naprawdę? – Widząc te oczy szczeniaczka u Natsu nie mogła udzielić negatywnej odpowiedzi. Zachichotała cicho i wyminęła chłopaka. Podeszła do baru i przywitała się z resztą.
- Martwiłeś się płomyczku? – Spytał Fullbaster odwiecznego rywala.
- Mam nadzieję, że między Wami do niczego nie doszło. – Rzucił groźnie.
- Hyh. – Uśmiechnął się. – Oj doszło. – Poklepał przyjaciela po ramieniu. Ten zaś wypchnął go z gildii.
- Gadaj. – Wysyczał przez zęby, gniotąc koszulę maga lodu. (Tak tak.. jeszcze ją miął xD)
- To NASZA sprawa. – Szczególny nacisk położył na to środkowe słowo.
- Nie denerwuj mnie!
- Oj no wyznaliśmy sobie miłość, całowaliśmy się i takie tam.. – Zaczął wymieniać. Dragneel puścił chłopaka, widząc jego minę, spoważniał i schował ręce do kieszeni. – Żartowałem głupku. – Dodał po chwili. – Do niczego między nami nie doszło.
- Lubisz ją?
- No jasne. Kto by jej nie lubił? Po Twoim zachowaniu widzę, że Tobie również nie jest obojętna. W takim razie od dzisiaj jesteśmy również rywalami o jej serce, co nie?
- Ale się napaliłem! – Krzyknął w odpowiedzi.

- Hej Miruś, dasz mi coś do picia? – Blondwłosa usiadła na krześle i posłała przyjaciółce delikatny uśmiech.
- No jasne. – Po paru chwilach podała dziewczynie orzeźwiający napój. – No to.. – Zaczęła białowłosa opierając się łokciami o blat. - .. jak było na misji z Gray’em? – Uśmiechnęła się chytrze i Lucy już wiedziała, o co tak naprawdę tak chodzi. Westchnęła ciężko i odstawiła do połowy pustą szklankę na ladę.
- Cóż mogę powiedzieć? Misja zakończona sukcesem.. – Widząc otwierającą się już buzię Mirajane szybko dodała. - .. i między mną i Gray’em do niczego nie doszło. Okej?
- Eh.. szkoda. – Wyprostowała się.
- Nie mam teraz ochoty na żadne romanse, więc proszę pamiętaj, byś czasem mnie z nikim nie swatała, okej? – Puściła jej oczko i oddaliła się od przyjaciółki. Wyszła na piętro i podeszła do tablicy z misjami.
- Dopiero przyszłaś i już wybierasz się na misję? Z czasem zapomnimy jak wyglądasz. – Usłyszała znany głos tuż za plecami. Ten sam, który pierwszego dnia w gildii wyprowadził ją z równowagi.
- Cześć Laxus, Ciebie też miło widzieć. – Wyminęła jego wypowiedź.
- Coś się stało?
- Od kiedy jesteś taki troskliwy, hm? – Spojrzała na niego i uśmiechnęła się zadziornie.
- W Fairy Tail każdy się troszczy o drugiego. No nawet mnie się zdarzy. – Spojrzał w sufit, jakby było to coś upokarzającego, nie w stylu Laxusa Dreyar’a. Dziewczyna zachichotała.
- Rozumiem, ale póki co przeglądam tylko misję, chcę się zorientować z czym mogę mieć doczynienia. Teraz musze odpocząć. Te dwa dni chyba zaczynają się na mnie odbijać. W takim razie dozobaczenia. – Uśmiechnęła się delikatnie i zbiegła po schodach, machając na pożegnanie reszcie magów. Na progu minęła się z wiecznymi rywalami.
- Lucy, gdzie idziesz? – Spytał pierwszy Smoczy Zabójca.
- Do domu. Padam z nóg. Muszę się też jakoś urządzić, więc na razie. – Pomachała chłopakom i szybkim chodem ruszyła naprzód. Kwadrans później znalazła się już w swoim nowym lokum. Ciepłe kolory i dużo światła sprawiały, że aż chciało się tam żyć. Uśmiechnęła się sama do siebie a po chwili jej nogi zaprowadziły ją do łóżka, gdzie bezwładnie na niego opadła i pogrążyła się we śnie.
Po kilku godzinach, wyspana i pełna sił, wstała i udała się do łazienki. Ciepła kąpiel była teraz dla niej spełnieniem marzeń. Woda nalana po brzegi i do tego zapach róż. Zanurzyła się po szyję i poczuła jak wszystkie troski ot tak odpływają. Głową oparła się o kant wanny i zaczęła nucić jakąś piosenkę. Pół godziny później, odświeżona, w fantastycznym humorze, wyszła na miasto po zakupy. W drodze powrotnej zahaczyła o bibliotekę, by wypożyczyć z niej kilka książek, stronicowo podobnych do encyklopedii. Gdy już wróciła do domu, zabrała się za rozpakowywanie swoich rzeczy i pognała do kuchni, by w jakimś stopniu zmniejszyć głód, który właśnie jej zaczął doskwierać. Gdy już nastał wieczór, dumna ze siebie, rozglądnęła się po pokoju, w którym już mogła przyznać, że czuje się jak u siebie. No właśnie.. prawie jak u siebie. Tęsknię za nimi. – Przyznała sobie w myślach i zaczęła wspominać czasy, gdy trafiła do domu państwa Chigiri. Rozsiadła się wygodnie w fotelu i wzięła do ręki jedną z dzisiejszych wypożyczonych lektur. Całkowicie się jej oddała. Chłonęła każdy wers, każde zdanie, każde słowo jak maszyna. Po jakimś czasie, zmógł ją sen. W pozycji skulonej, zasnęła.
Rankiem pierwsze co ją przywitało, to bolący kark i ścierpnięte nogi. Powolutku zaczęła się prostować. Nie było to zbyt miłe, bo ciągle słyszała jak jej kości wydają jakże nieprzyjemne chrupnięcie. (A ja uwielbiam, gdy tak kości fajnie mi strzelają >.<). Wstała z fotela i o mało co, nie dostała zawału. W kominie leżał (tak, wiem jak to brzmi ;P) mag lodu i przyglądał się jej uważnie z uśmiechem na twarzy.
- Mogę wiedzieć, co do cholery tu robisz? – Spytała, posyłając mu karcące spojrzenie, czym nie przejął się zbytnio. Wyczołgał się z komina i otrzepał.
- Przyszedłem Cię odwiedzić.
- Okej. Cieszę się, ale nie mogłeś zachować się jak normalny człowiek i wejść przez drzwi? – Skrzyżowała ręce na piersiach. – No tak, przecież zapomniałam, że wy nie jesteście normalni. – Dodała po chwili.
- Nie gniewaj się.
- Nie no, nie ma sprawy. Nie pierwszy raz ktoś mi wchodzi do domu przez komin.
- Serio? Zdarzyło Ci się to już kiedyś?
- Nie wyczułeś sarkazmu? – Uniosła jedną brew do góry i po chwili westchnęła.
- Ktoś tu wstał lewą nogą..
- Mniejsza. Rozgość się. Zjesz coś lub się napijesz? – Spytała już normalnym tonem, kierując się do kuchni.
- Nie dzięki, nie chcę robić kłopotów. – Odpowiedział i usadowił się na fotelu. Serio? Czyli wchodzenie przez komin to według Ciebie nie kłopot? – Krytykowała jego zachowanie w myślach. Po chwili jednak już z zupełnie innym nastawieniem, niosła do pokoju dwie filiżanki herbaty. Spojrzała na przyjaciela, który obracał w dłoniach lekturę blondwłosej.
- Co, pierwszy raz widzisz taką książkę? – Spytała, siadając przy stole.
- Ty to czytasz?
- No jasne. To moje hobby. Szukam inspiracji do napisania własnej powieści.
- Mam nadzieję, że nie będzie ona taka gruba.
- To za dużo dla Ciebie, hm?
- Nie czytam książek, ale jeśli Ty kiedyś jakąś napiszesz to bardzo chętnie chciałbym ją przeczytać.
- Rozumiem. No to specjalnie dla Ciebie się postaram, by była ona jedną z najgrubszych. – Uśmiechnęła się zadziornie do chłopaka. – Żartuję. To co Cię do mnie sprowadza tak wcześnie?
- Pomyślałem, że pójdziemy razem do~
- Cześć Lucy! – Okno otwarło się z hukiem a na parapecie stał nie kto inny jak różowowłosy mag. Oczy brązowowłosej powiększyły się dwukrotnie. No i kolejny nienormalny.
- Hej Natsu.. – Rzekła niepewnie. – Ale się mi miło zaczął dzień. – Dodała ciszej. – Wy nie znacie takiego słowa jak ‘kultura’, prawda? – Widząc miny chłopaków, wszystko było dla niej jasne. – Natsu, złaź z tego parapetu. – Nakazała i chłopak w mig znalazł się przy stole, gdzie siedziała.
- Co Ty tu robisz mrożonko? – Spojrzał groźnie na chłopaka, który siedział na fotelu w samych bokserkach.
- Przyszedłem odwiedzić Lucy, a Ty zapałko?
- Chciałem zrobić to samo.
- Rany, a co Was jaskiniowcy wychowali, czy jak? – Podparła głowę ręką i obserwowała kłócących się magów. Wiedziała, że w tym momencie nic ich nie powstrzyma. Zrezygnowana, udała się do łazienki, wzięła kąpiel i przebrała się w świeże ciuchy. Wychodząc z pomieszczenia, zastała chłopaków w tym samym stanie co wcześniej. Nadal się kłócili. – Chłopaki! – Krzyknęła po chwili. Nie zadziałało. No pięknie. Ignorują mnie. – EJ! – Krzyknęła znowu. Na jej czole pojawiła się pulsująca żyłka. Odczepiła od paska bicz, zamachnęła się i skrępowała im ruchy. Ucichli. Każdy z nich otrzymał od przyjaciółki cios prosto w czaszkę. – Następnym razem nie będę taka miła. – Spojrzała na nich spod byka. Jej wzrok był teraz bardzo podobny do Erzy. Po ich ciałach przeszedł dreszcz.
- Tak jest! – Krzyknęli jak na komendę, a Lucy uwolniła ich z uścisku.
- No a teraz wynocha mi stąd, pókim dobra! – Krzyknęła, a w miejscu gdzie stali przyjaciele unosił się dym. Ciężko westchnęła i po kilku minutach i ona wyszła z domu, kierując się wolnym krokiem do gildii.



Ciaossu!
Następnym razem postaram się o bardziej ciekawy rozdział ^^
Wybaczcie długą nieobecność, ale podczas migreny i mdłości, nie jestem w stanie myśleć..
No męka jakaś z tą głową.. i to jeszcze tyle czasu ;/
Zgroza..
No nic, nie zanudzam!
Miłego weekendu Mordeczki moje ;D
Buźka, kocham Was! ;* <3