Błysk światła oślepił wrogów Heartfilli. Jakież było jej
zdziwienie, gdy zauważyła, że jeden trzyma się na nogach, a drugi leży
nieprzytomny.
- Coś Ty zrobiła mojemu bratu? – Wściekł się jeden z
pseudo-wikingów i ruszył w kierunku zdziwionej dziewczyny. Zamachnął się i
blondynka straciła kosmyk swoich długich włosów. Całe szczęście, że tylko na
tym się skończył. Zdawało jej się, że jego szybkość znacznie wzrosła. Powoli
tracąc magiczną moc, zaczęła się zastanawiać, co ma zrobić.
- Zostaw ją mnie. – Usłyszała jakiś głos. Rozejrzała się,
ale nie widziała nigdzie właściciela. Nagle ktoś zeskoczył z drzewa, tuż przed
nią. Lucy szybko odskoczyła do tyłu. - Nie bój się. Nie skrzywdzę Cię. – Prócz
jego chytrego uśmieszku nie mogła dostrzec nic. Miał na sobie zarzucony ciemny
płaszcz. Jeden z braci odsunął się, zabierając swojego brata na barana.
Blondwłosa spojrzała kątem oka na wcześniejszego wroga-trząsł się.
- Kim jesteś? – Spytała ze spokojem.
- Prawą ręką mojego mistrza, jeśli mogę to tak nazwać. Moje
imię jest Ci niepotrzebne, Panienko Lucy Heartfillia.
- Czego ode mnie chcesz?
- Ja od Ciebie niczego, ale mój mistrz bardzo chce Cię
poznać, więc nie opieraj się tylko ze mną chodź. – Zaczął do niej podchodzić.
- Po moim trupie, nigdzie z Tobą nie pójdę. – Odezwała się gniewnie
dziewczyna. Patrzyła na nowego wroga przez dłuższy czas. Nagle zza
szeleszczących krzaków wyleciał niebieski kot.
- Luuucy~ - Leciał w jej stronę. – Nic Ci nie jest?
- Happy? – Zdziwiła się jego widokiem. – Myślałam, że jesteś
z Natsu.
- Byłem, ale kazał mi udać się do Ciebie i przypilnować, by
nic Ci się nie stało. – Po chwili zdał sobie sprawę, że Lucy nie jest sama. –
Kto to jest?
- Nasz wróg. – Odpowiedziała.
- A cóż to za śliczne stworzonko? – Spytał zakapturzony
osobnik.
- Mój przyjaciel. – Odparła.
- Rozumiem. Wracając do rozmowy, mistrz chce Cię widzieć.
- Nie znam Twojego mistrza i nie zamierzam go poznawać.
- Jeśli chcesz gdzieś zabrać Lucy, musisz najpierw pokonać
mnie. – Rzekł latający przyjaciel, zaciskając swoje małe piąstki. Wykazał swą
gotowość i ruszył na wroga.
- Happy, nie!
- Odważny jesteś mały, ale nie będę się z Tobą bawić. –
Jednym ruchem wysłał małego kotka w znajdujące się w pobliżu skały. Lucy jednak
nie chciała pozwolić, by został jeszcze bardziej ranny i rzuciła się za nim.
Złapała go i przykucnęła. Pogłaskała go.
- Happy, odezwij się do mnie. – Szeptała do niego,
przytulając go delikatnie.
- L-lucy… nic… mi… nie… jest… - Rzekł niewyraźnie, próbując
wstać. Blondwłosa jednak powstrzymała go od tego zamiaru.
- Proszę, nie ruszaj się. Jakoś się nim zajmę. – Położyła go
delikatnie na trawie i wstała. – Teraz to przesadziłeś. Nie daruję Ci tego! –
Krzyknęła w stronę mężczyzny i ruszyła na niego. Wyciągnęła Fleuve d’etoiles.
Jedno uderzenie, drugie… i nic.
Wszystkie ataki odbijały się od niego, nie zadając mu żadnych szkód. Spojrzała
na niego zaskoczona. W jakiś magiczny sposób znalazł się za nią i uderzył w tył
głowy. Wypuściła z rąk broń. Straciła równowagę. Wróg wziął ją na ręce i po
chwili zniknął w gęstym lesie. Happy próbował wstać, pomóc przyjaciółce, jednak
nie dał rady wstać. Kilka minut później, na miejsce, gdzie rozegrała się walka,
przybiegła pozostała trójka. Natsu rozglądnął się po miejscu, gdzie jeszcze
przed chwilą czuł zapach Lucy, lecz nigdzie nie mógł znaleźć jej osoby.
Zauważył jednak jej broń, a potem swojego rannego przyjaciela. Podbiegł do
niego.
- Happy! Co tu się wydarzyło? Jesteś ranny? Gdzie Lucy? –
Pytał zdenerwowany Salamander.
- Natsu, uspokój się. Nie widzisz w jakim stanie jest Happy?
– Odezwał się Gray.
- Natsu? To Ty? – Odezwał się cicho kot. – On zabrał Lucy.
- On? Czyli kto? – Dopytywał się Dragneel.
- Nagle pojawił się jakiś silny facet w kapturze. Mówił coś,
że jego mistrz chce się widzieć z Lucy. Ona jednak powiedziała, że nie pójdzie.
No więc ja ruszyłem, ale jednym ciosem mnie powalił… Lucy się zdenerwowała i
zaczęła go atakować, jednak nie podziałały na niego żadne ataki. Zaskoczył ją
od tyłu, uderzył w głowę i gdzieś zabrał. – Zaczął płakać. Natsu wziął go na
ręce i przytulił. – P-przepraszam… Natsu… nie… mogłem… jej… ochronić… -
Tłumaczył się ranny kotek, powstrzymując przy tym płacz.
- Już dobrze. Ważne, że Ty ciężko nieucierpiałeś. – Rzekł
spokojnie różowowłosy. – Idziemy ratować Lucy i Rose. – Dodał w złości i ruszył
przed siebie.
- Poczekaj, skąd wiesz, gdzie ich szukać? – Zatrzymała go
Erza.
- Moje serce mnie zaprowadzi do Lucy. – Powiedział pewnie.
Gray i Erza spojrzeli na siebie, po czym się uśmiechnęli.
- W takim razie prowadź. – Rzekł Gray. Chwilę potem biegli
za wściekłym przyjacielem, który doprowadził ich do celu. Ich oczom ukazał się
zamek mniejszy od tego, który widzieli w Królestwie. Pewni siebie weszli do
środka.
W tym samym czasie w jednym z najwyższych pokoi.
- Świetnie się spisałeś, Aoba. – Odezwał się męski głos.
- Wszystko dla Ciebie, mistrzu. – Skinął się lekko w jego
stronę, okazując mu szacunek. – Stawiała opór, więc musiałem ją jakoś
unieszkodliwić. Cios nie był zbyt mocny, więc za chwilę powinna się obudzić. –
Dodał.
- Wspaniale, wspaniale. Możesz już odejść i załatwić tych
intruzów, którzy właśnie tu weszli. Nie wierzę, że dali się złapać w tak prostą
pułapkę. – Zaczął się donośnie śmiać.
- Tak mistrzu. Jak sobie życzysz, zaraz się nimi zajmę. –
Ukłonił się jeszcze raz i wyszedł z
pomieszczenia. Blondwłosa leżała przy kominku na podłodze. Jej ręce były
związane. Po drugiej stronie kominka siedziała skulona mała dziewczynka, która
cicho łkała. Kilka minut później blondwłosa ocknęła się. Rozejrzała się po
pomieszczeniu, w którym się znajdowała i jej wzrok zatrzymał się na małej
osóbce, która siedziała niedaleko niej. Od razu rozpoznała w niej tę Rose,
której poszukują. Podniosła się i zaraczkowała do dziewczynki. Usiadła przy
niej.
- Nie martw się, Rose. Jesteśmy tu, by Cię uratować. –
Wyszeptała jej do ucha blondwłosa.
- Naprawdę…? – Spojrzała na nią swoimi niebieskimi
zapłakanymi oczami.
- Tak. Mimo tego, że tu jestem w takiej samej sytuacji jak
Ty, to wiem, że zaraz przybędą tu moi przyjaciele, by nas uratować. –
Uśmiechnęła się do niej lekko. Dziewczynka odwzajemniła uśmiech.
- O, wstałaś kochana. – Nagle przed nimi pojawiła się dobrze
zbudowana postać, która przykucnęła nad nimi. – Widzę, że miewasz się bardzo
dobrze Lucy. – Chwycił ją za brodę i przybliżył swoją twarz do jej. Ta jednak
go opluła i szybko się odsunął. Zauważyła w nim uderzające podobieństwo do…
zleceniodawcy!
- A jednak to Ty porwałeś córkę własnego brata! Jak mogłeś?
– Zaczęła krzyczeć Heartfillia. Mężczyzna spojrzał na nią spokojnie, wycierając
twarz.
- Miałem taki kaprys? – Uśmiechnął się ironicznie.
- Kaprys? Czego Ty tak właściwie chcesz, co?
- A bo ja wiem? Królestwa, które posiadł niesprawiedliwie
mój ‘kochany’ braciszek?
- Niesprawiedliwie? Chyba kpisz, jest najbardziej uczciwym
człowiekiem, jakiego kiedykolwiek poznałam, czego nie można powiedzieć o Tobie!
– Wykrzyczała mu prosto w twarz. – A poza tym, do czego jestem Ci potrzebna ja,
co? Czego ode mnie chcesz? – Dodała. Znów się do niej przybliżył i spojrzał jej
prosto w oczy.
- Bo jesteś piękna, a ja jestem sam. W dodatku pochodzisz z
bardzo zamożnej rodziny, więc wyjdziesz za mnie. – Uśmiechnął się chytrze, a
blondynkę zamurowało.
- Bardzo romantyczne oświadczyny, nie ma co, ale przykro mi…
już kogoś mam i to z nim zamierzam spędzić resztę życia. Po drugie, jesteś dla
mnie za stary, a w dodatku brzydki. – Uśmiechnęła się do niego, a on uderzył ją
w policzek. – O, to tak traktujesz narzeczoną? – Dodała, a z jej twarzy nie
schodził uśmiech. Odsunął się od niej i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Proszę Pani, dobrze się Pani czuje? – Spytała zmartwiona
dziewczynka.
- Wszystko dobrze i nie mów do mnie ‘Pani’, po prostu Lucy.
– Uśmiechnęła się.
- Co tam mamroczecie? – Nagle ożywił się jego głos. –
Mówisz, że kogoś masz, tak? – Czy jest on w tej czwórce, która właśnie dostaje
bęcki od jednego z moich ludzi? – Pokazał jej szklaną kulę, w której było widać
toczącą się walkę.
- Natsu! Erza! Gray! Happy! – Zaczęła krzyczeć do kuli. Ten
uśmiechnął się chytrze.
- Posłuchaj mnie, skarbie. Wyjdziesz za mnie, a ich
wypuszczę wolno albo odmówisz a oni zginą. Co wybierasz? – Spojrzał na nią, a
ona mocno przygryzła wargi.
- Nie wyjdę za Ciebie, a oni nie zginą. Nie dadzą się tak
łatwo pokonać. Wierzę w nich. – Powiedziała pewnie.
- Widzę optymistka z Ciebie. Dobrze. To może zrobimy
inaczej… - Wziął do ręki złote berło i zaczął nim wymachiwać przed twarzą
blondynki. – Ja oszczędzę Twoich kochanych przyjaciół a zabiję Ciebie i tę
małą. Co Ty na to? – Nie musiała długo myśleć, dobrze wiedziała co w takiej
chwili odpowiedzieć.
- Zabij mnie, ale oszczędź dziewczynkę i moich przyjaciół. –
Odpowiedziała pewnie.
- O, odważna. Wolisz ratować innych niż siebie. Szlachetnie.
- Jestem im to winna. Zawsze to oni ratowali mnie. Jeśli mam
za nich zginąć, nie będę tego żałować ani chwili. – Dodała zdeterminowana.
- Dobrze. Skoro chcesz zginąć za swoich towarzyszy i za tą
małą, nie będę Cię powstrzymywał. Jednakże… ta ‘egzekucja’ odbędzie się na
oczach ich wszystkich. – Blondynka zamarła. Na ich oczach? Natsu przecież
wpadnie w niekontrolowany szał, a co dopiero Erza czy Gray. Nie, nie mogła się
wycofać.
- Zgadzam się. – Odezwała się i zawiesiła głowę.
- A mogło być nam razem tak pięknie. – Rzekł mężczyzna.
Złapał dziewczynę pod ramię, a drugą ręką podniósł dziewczynkę, która ciągle
siedziała skulona przy kominku. Wyszli z pomieszczenia. Udali się w miejsce,
gdzie właśnie toczyła się walka pozostałych z tajemniczym gościem w kapturze.
Było to pomieszczenie przypominające dwupiętrową jaskinię. Przestrzeń ogromna.
Dookoła paliły się pochodnie. Nagle do pomieszczenia weszły 3 osoby. Erza,
Gray, Happy i Natsu od razu rozpoznali kto to.
- Lucy! – Krzyknął Natsu.
- Wszyscy! Nic Wam nie jest? Jest tu ze mną Rose. –
Odkrzyknęła blondynka.
- Ty gnoju, puść je i to szybko. – Wydarł się rozwścieczony
Dragneel.
- Puścić? Bardzo chętnie, ale oddam Wam jedną z nich. –
Chwycił dziewczynkę za włosy i wystawił w przepaść.
- Co Ty robisz? Ona zginie! – Krzyczała Heartfillia.
- Jeśli się postarają to nie zginie. - Uśmiechnął się
szyderczo, następnie wypuścił dziewczynkę.
- Rose! – Krzyknęła Lucy. – Natsu, ktokolwiek, złapcie ją!
Proszę! – Nie musiała długo prosić. W stronę spadającej dziewczynki biegł
właśnie mag lodu. Złapał ją w ostatnim momencie.
- Nic Ci nie jest? – Spytał Fullbaster.
- D-dziękuję. – Odezwała się cienkim głosem i wtuliła się w
chłopaka. Przytulił ją mocno, wziął ją na ręce i postawił przy rannym kocie.
- Zostań tam. Za chwilę wrócimy do domu. – Dodał z uśmiechem
jej wybawiciel.
Sama nie wierzę, ale napisałam rozdział o.O . Coś mnie
tchnęło. Podoba się? ^^
Kya..:) Bardzo fajny rozdział, tylko za szybko go skończyłaś, ja się ledwo wczytałam, a ty już go skończyłaś....
OdpowiedzUsuńNo nic, czekam na kolejny rozdział! ;)
"-Moje serce mnie zaprowadzi do Lucy."
OdpowiedzUsuńJakie kawaii! Nie myślałam, że Natsu potrafi być taki słodki! *o* Rozdział cudowny! Nie mogę się doczekać następnego!
Gorąco pozdrawiam i życzę weny!
Ps. Mogłabyś mnie informować o newsach w spamowiku? Bo coś nie bardzo mam czas by czytać blogi, a nie chcę się potem cofać w historii lub ominąć jakiś rozdział. Byłabym bardzo wdzięczna :D
podoba? No raczej!! :D
OdpowiedzUsuń" Moje serce mnie zaprowadzi do Lucy" ... Jak dla mnie ciut za słodkie mimo , że jestem romantyczką . I troche nie w stylu Natsu . Poza tym rozdział bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńLoveNatsuSmile
Zawsze mi się marzyło, że właśnie w takim celu zostanie porwana Lucy no i Natsu ją uratuje!!! Nie sądziłam, że będzie dane mi przeczytać coś o czym sama myślałam :).
OdpowiedzUsuń