piątek, 5 października 2012

Rozdział 35.


Nad ranem w domu blondwłosej.
Heartfillia wstała jako pierwsza i rozglądnęła się po salonie.. Deja vu? Tak jak któregoś babskiego wieczora, wszystkie skończyły tak samo. Każda leżała na podłodze, a obok nich porozrzucane beczki z alkoholem i kieliszki. Wstała powoli, trzymając się krzesła, które niedaleko niej stało. Westchnęła i złapała się za głowę.
- Już więcej nie piję. – Rzekła do siebie i pognała do kuchni. Zrobiła sobie kawę. Usiadła przy stole i zaczęła myśleć nad tym, co ostatniego wieczoru powiedziała jej Mira. Tak tak.. Dowiedziała się, że Natsu widział ją w sukni ślubnej, gdy były na zakupach i że coś ‘planuje’. Ucieszył ją fakt, że chce z nią spędzić resztę życia i że zdecydował się na taki krok. Ciekawa była też, co takiego wymyśli Smoczy Zabójca. Może chce się oświadczyć przy wszystkich, w dniu ślubu Erzy i Jellal’a? Takie oto pytanie krążyło w jej głowie. W każdym bądź razie, czuła, że może się to stać w dzień ślubu ich przyjaciół. Uśmiechnęła się do siebie, ale po chwili ten uśmiech przerodził się w smutek.
- Nie, on tego nie zrobi.. – Szepnęła do siebie. – Albo może jednak? – Znów odzyskała wigor.
- Do kogo Ty mówisz? – Rzekła osoba, wchodząca do kuchni.
- Erza? – Spytała zaskoczona.
- No Erza, Erza. Matko.. zapomniałam, że mam taką słabą głowę. – Usiadła przy stole, naprzeciw blondwłosej.
- Zrobię Ci kawy. – Wstała.
- Dziękuję. - Po kilku minutach już obie popijały gorący, czarny napój. – Od razu mi lepiej. – Uśmiechnęła się do blondwłosej, ale widząc zagubiony wzrok przyjaciółki, jej mina zmieniła się na poważną. – Lucy, wszystko gra? – Ta, wyrwała się z transu i spojrzała na Tytanię.
- Tak. Wszystko gra.. – Rzekła, ale niezbyt entuzjastycznie dla Scarlet.
- Kłamiesz. Spójrz mi w oczy. – Blondwłosą przeszedł dreszcz od stóp do głowy. Kilka włosów stanęły jej dęba. Spojrzeć w oczy Erzie Scarlet? Z przestrachem jednak spojrzała jej w oczy. – Co się dzieje Lucy?
- Bo chodzi o to, że Mira powiedziała mi bardzo ciekawą rzecz, od której nie mogę się uwolnić. – Przygryzła wargę.
- Co Ci powiedziała?
- Dobrze. Opowiem Ci. Wczoraj, gdy byłyśmy w sklepie z sukniami ślubnymi, i gdy to ja je przymierzałam, w którymś momencie widział mnie Natsu. Podobno bardzo spodobał mu się ten widok i że teraz coś planuje. Nie mogę się uwolnić od tej myśli. Wiesz, cieszę się, że podjął taki krok, że chce ze mną być, ale co jeśli tylko powiedział jej to na odczepnego? Już sama nie wiem, co myśleć. – Zakryła twarz w dłoniach. Nie płakała. Przyjaciółka spojrzała na nią zatroskanymi oczami i wstała od stołu. Przysiadła się zaś do niej, by objąć ją ramieniem.
- Lucy.. Nie ważne kiedy to się stanie. Póki jesteś z nim szczęśliwa, jest wszystko w porządku, prawda? On myśli tak samo. Bez ślubu, bez zaręczyn już zachowujecie się jakbyście byli małżeństwem. W dodatku mieszkacie razem. – Słowa, które właśnie wypowiedziała szkarłatnowłosa, chyba w jakiś sposób zadziałały na blondwłosą. Odkryła twarz i uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Masz rację. Coś w tym jest. – Nagle usłyszała głośne trzaśnięcie drzwiami. Wzdrygnęła się. W progu do kuchni zauważyła obiekt, o którym przed chwilą rozmawiały. – Natsu? – Spojrzała na niego zaskoczona.
- Lucy? Coś się stało? Płakałaś? – Spytał przejęty i podszedł do dziewczyny. Ta teraz zauważyła, że jej policzki są mokre. Nie zwróciła uwagi nawet, kiedy to się stało. Szybko je przetarła.
- Nie martw się, to nic złego. – Odpowiedziała mu pospiesznie, obdarowując chłopaka szerokim uśmiechem. – A tak w ogóle.. Myślałam, że spotkamy się później, że nie przyjdziesz do domu. – Zmieniła temat.
- A no tak. – Podrapał się w tył głowy. – Impreza skończyła się dość wcześnie. Wszyscy poszli spać no i teraz rano wszyscy się już rozeszli do domów, więc i ja wróciłem do swojego. – Uśmiechnął się.
- Ale nie musiałeś robić takiego wejścia. Pewnie obudziłeś większość dziewczyn.
- To one jeszcze śpią?
- No tak. U nas impreza trwała dość długo. Do ostatniej beczki. – Wytłumaczyła dziewczyna i wstała z krzesła. – Idę zobaczyć, jak wygląda sytuacja. – Minęła chłopaka i udała się do salonu. Nic się nie zmieniło. Wszystkie nadal spały. Złapała się za biodra. – No to chyba trzeba je obudzić? – Spytała samą siebie. – POBUDKA! – Krzyknęła z całych sił, na co niektóre wzdrygnęły się i otworzyły oczy. A Erza i Natsu wybiegli z kuchni.
- Lucy, czyś Ty zwariowała? Nie wrzeszcz tak. – Skarciła ją jako pierwsza obudzona Alberona.
- Nie ma czasu na spanie. Trzeba iść do gildii i zacząć ją przygotowywać na wesele Erzy i Jellal’a. No już, wstawać dziewczyny. – Podeszła do Cany i pomogła jej wstać. Podobnie zaczęła postępować z resztą dziewczyn.
- I że niby ja mam spędzić z nią resztę życia? Czasem jest straszniejsza od Ciebie. – Szepnął chłopak do Tytanii, czego pożałował, bo za to ostatnie zdanie, został zdzielony w czaszkę, ale zauważył na twarzy Scarlet uśmiech. – Czemu się uśmiechasz?
- Wiem, co wczoraj widziałeś i co powiedziałeś Mirze. – Chłopak przestraszył się.
- Co? A-ale jak to?
- Powiedz mi, to prawda, że coś planujesz? Chcesz się jej oświadczyć? – Różowowłosy spoważniał.
- Tak. – Odpowiedział krótko. Dziewczyna poklepała go po ramieniu.
- Odwagi, Natsu. – Powiedziała, dodając mu otuchy. Już słyszał podobne słowa od Miry.
- O czym tak szepczecie, co? – Podeszła do nich nagle Heartfillia.
- O niczym ważnym. Idziemy do gildii. – Odpowiedział szybko chłopak, chwytając za rękę blondwłosą i wyprowadzając ją z domu.
- Ale Natsu, czekaj. Co z dziewczynami? – Zatrzymał się i puścił jej rękę.
- Masz rację. – Podrapał się po głowie.

Po udanych próbach, ocucenia dziewczyn, wszyscy udali się w stronę gildii. Rozejrzeli się po wnętrzu i zabrali się do roboty. Z magazynów zaczęli przynosić różnorakie ozdoby. Były one w kolorach bieli, błękitu i różu. Mózgiem całej tej ‘operacji’ była Heartfillia. Dyrygowała każdą osobą, co, jak, gdzie powiesić. Na ogół, żadnej wizji nie miała, wszystko wymyślała w trakcie. I tak mijały dni. W końcu nadszedł ten, upragniony dzień. Wszystkie dziewczyny umówiły się w domu blondwłosej, by jej duch – Cancer, mógł zająć się ich fryzurami. Co jedna, to piękniejsza. Nie mogły jednak przyćmić tego dnia Erzie, która to była najważniejsza i miała być najpiękniejsza. Tak też było. Biel sukni wspaniale komponowała się z jej karnacją i długimi czerwonymi włosami.
- Gotowe? – Spytała blondwłosa, spoglądając na każdą z przyjaciółek. – Idziemy. – Dodała i wyszły z domu. Całą drogę myślała jednak, czy dziś jest ten dzień, kiedy się jej oświadczy? Poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Okazało się, że to Tytania. Uśmiechała się. – Dziękuję Erza. – Szepnęła do niej. Teraz liczył się tylko ten ważny dzień dla Erzy i Jellal’a. Nie chciała im zepsuć humorów. Ślub i wesele odbywało się w gildii. Wszystko było przygotowane i zapięte na ostatni guzik. Męska część gildii już tam była. Przed wejściem do budynku stał Natsu wraz z Gray’em, którzy byli bardzo odświętnie ubrani. Z daleka już zauważyli idące w ich kierunku dziewczyny. Dragneel uśmiechnął się, gdy w oddali zobaczył swoją ukochaną. Wyglądała pięknie. Podszedł do niej i ‘użyczył’ jej swego ramienia. To samo Gray uczynił z Tsubaki. Weszli do środka jako pierwsi, a Erza stała na zewnątrz. Wszyscy goście zasiedli na swoich miejscach. Rozbrzmiała muzyka. Erza przekroczyła próg gildii i wolnym krokiem udawała się w stronę Jellal’a, który oniemiał na jej widok i kapłana, który ściskał w swoich rękach książeczkę. Gdy już dotarła do miejsca, gdzie znajdował się jej ukochany, obdarzyła go uśmiechem. Stanęli obok siebie i odwrócili się w stronę kapłana, który zaczął swoją mowę.
Ślub wzruszający, bez żadnych przeszkód, niemiłych zakłóceń. Każdy na pewno będzie wspominał tą chwilę przez długi czas. Od tej pory, w gildii już nikt nie mógł powiedzieć Erza Scarlet.. To nazwisko, to przeszłość.. Teraz zaczęło panować Fernandes. Pięknie brzmi, prawda? Kilkoro magom łzy leciały po policzkach. Nawet Lucy nie kryła wzruszenia. Zaczęło się wesele. Było dużo huczniej niż zazwyczaj w gildii. Każdy tańczył, jadł i pił.. jednak, nikt się nie bił. Tak.. to będzie dzień, który na pewno każdy zapamięta. Wybiła północ. Gdzieniegdzie dało się zauważyć już paru magów, którzy leżeli pod stołem. Z godziny na godzinę, magów ubywało. Słońce jeszcze nie zaczęło wychodzić. Na parkiecie, tańczyło kilka par. W tym Natsu i Lucy. Poruszali się z wielką gracją. Zapatrzeni w siebie, nie mówili nic. W pewnym momencie jednak, Natsu oddalił się od Lucy i wyszedł. Blondwłosa spojrzała na niego pytająco i stała w miejscu. Gdy zamknęły się drzwi gildii, ocknęła się i postanowiła udać się za Smoczym Zabójcą. Wychodząc na dwór, nie zauważyła nikogo, żadnej żywy duszy. Było ciemno, więc tym bardziej nic nie zauważyła. Wolnym krokiem ruszyła przed siebie. Szła boso. Pod stopami poczuła coś delikatnego, miękkiego, przyjemnego. Kucnęła. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy dotarło do niej co to jest. Były to liście z drzewa wiśni. Już wiedziała, gdzie się udał. Nie spieszyła się. Po kilkunastu minutach dotarła nad ocean. Rozejrzała się wokół, jednak nigdzie nie widziała Salamandra. Podeszła do drzewa, na którym niekiedy spała. Pod drzewem zostało ułożone serce z liści drzewa. Spojrzała w górę i zobaczyła tam siedzącego i uśmiechającego się do niej Dragneel’a. Zeskoczył z drzewa i stanął naprzeciw blondwłosej. Chwycił ją za rękę. Poczuła, jak na jej palec zostaje wsunięty pewien zimny przedmiot. Spojrzała na niego. Uśmiechnęła się.
- Zostaniesz ze mną do końca mojego życia? Zostaniesz moją żoną? – W oczach dziewczyny dało się zauważyć łzy. Rzuciła się mu na szyję.
- Oczywiście, że nią zostanę. – Powiedziała radośnie. Odsunęła się od chłopaka i pocałowała go namiętnie, a słońce właśnie zaczęło wychodzić zza szerokich wód.

Po ogłoszeniu jakże radosnej nowiny reszcie gildii, zaczęto planować kolejne wesele. Wszystkie ozdoby zostały. Kilka dni później odbył się właśnie ich ślub oraz wesele.

10 lat później.
- Mamo? A to będzie braciszek czy siostrzyczka? – Spytała blondwłosa, na oko dziewięcioletnia dziewczynka, głaszcząc już dość duży brzuch rodzicielki.
- Nie ważne czy to będzie chłopiec czy dziewczynka. Będę kochać je tak samo jak i Ciebie. Ważne też, aby było zdrowe. – Rzekła blondwłosa uśmiechając się do swojej córki.
- Layla! – Krzyknął nagle ktoś z sąsiedniego pokoju. Dziewczynka pobiegła za głosem, zostawiając ciężarną w salonie. Po chwili trzymając w ręce tort z zapalonymi świeczkami, podeszła wraz z tatą do kobiety.
- Sto lat, mamo! – Rzekła dziewczynka, uśmiechając się szeroko do mamy.
- Wszystkiego najlepszego, Lucy. – Dodał nie kto inny jak różowowłosy, całując swoją ukochaną w czoło. – Zdmuchnij świeczki i wypowiedz życzenie. – Jak powiedział, tak i zrobiła. Zdmuchnęła świeczki. – No to jemy! – Rzekł uradowany i wziął tort. Pokroił go i rozdzielił wśród najbliższych.
- Mamo, czego sobie zażyczyłaś?
- Niczego. Mam wszystko, czego pragnęłam. – Uśmiechnęła się do ludzi, których kocha najbardziej i pogłaskała swój brzuch. – Za niedługo i Ty też z nami będziesz. – Rzekła szeptem do brzucha.
Minęło kilka dni. Na świecie, w rodzinie Dragneel’ów pojawił się nowy członek rodziny – Tsuna. Wykapany tata. Lucy przytuliła mocniej swoje kochane dzieciątko i ucałowała je delikatnie w czoło.
- Teraz to już mam naprawdę wszystko. – Rzekła z uśmiechem.


KONIEC, DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ! ;*
Ciaossu!
Nadszedł koniec tego oto opowiadania, jak już wspomniałam kilka dni temu ;D
Jutro lub pojutrze zacznie się nowe opowiadanie i będzie ono prawdopodobnie prowadzone na tej samej stronie ^^
Wracając do ostatniego rozdziału:
Córka Lucy i Natsu ma na imię Layla, jak już zauważyliście. Dlaczego? Natsu na to wpadł (^^). Lucy bardzo kochała swoją rodzicielkę i bardzo za nią tęskniła. Dlatego Dragneel zdecydował, by to imię zostało wprowadzone do ich rodziny, na co Lucy oczywiście przystanęła.
Imię chłopca – Tsuna, pochodzi z pomieszanej kolejności imienia Natsu ;D – Zaś tym właśnie zajęła się Lucy. Erza i Jellal dorobili się trójki dzieci – dwójki bliźniaków chłopców i dziewczynki, a lepsze.. spodziewają się czwartego, haha.  Gray i Tsubaki póki co posiadają jedno dziecko – chłopca. Happy i Carla są parą i mieszkają na poddaszu w domu Lucy i Natsu.
To wszystko co mam do napisania na ten temat. Jeśli jeszcze są jakieś pytania, proszę o to pytać w komentarzach.
Do następnego opowiadania, Miśki moje :*:*

9 komentarzy:

  1. ;(;(;( to już koniec ;(;(;(.. szkoda bo uwielbiałam to czytać i nie waż mi się usuwać bloga, będę tu wracać!! Rozdział cudny, oświadczyny achhhh uśmiech nie schodził mi z twarzy :) i ta cała rodzinka NaLu ajajaj :D
    Jednym słowem BEDE TESKNIC ;(((

    Czekam na kolejne pomysły :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że w nowym opowiadaniu też dodasz paring NaLu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko co dobre kiedyś się kończy..tylko czemu tak szybko ;((((. Dobrze że chociaż będzie następny blog (gdyby jednak był na innej stronie to miałabym prośbe byś podała mi linka ;P). Rozdział wzruszający, wspaniałe zakończenie bardzo dobrego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na końcu myślałam, ze się popłaczę, łezka się w oczach zakręciła xD I też będę tęsknić za tym opowiadaniem. I czekam na nowe, bo pisałaś kiedyś na blogu, że masz jeszcze jedno w planie, też o Fairy Tail ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak tak, mam w planie kolejne opowiadanie ;D
    a jak skończą się mi pomysły na nowe, to wymyślę coś na następne ^^
    Tak że nie martwcie się moi drodzy, jeszcze o mnie usłyszycie ;D
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. opowidanko super i liczy ze zrobisz koliejne tak samo dobre jak te

    OdpowiedzUsuń
  7. Yeah! Yeah! Yaeh! ^^ Nie masz pojęcia jaki mam zaciesz! xD
    A: Pisz to szybko, bo cię zaraz Dusia przez okno wywali! >Dusia wali Misaki po łbie<
    Ale to ona cię tak nazwała T_T
    A: A ty napisałaś! XD
    Bo... bo... Dobra piszę szybko, bo mnie zaraz przyjaciółka z domu wywali jak za długo będę siedzieć na kompie u niej >inna wieś i jakoś ma prąd i neta< ^^" Rozdział... Znaczy epilog [tak go chyba można nazwać skoro to ostatni z tego opowiadania ;P] jest bardzo ciekawy. Wszystko wymyśliłaś genialnie... Nawet tym dwóm obok mnie >wskazuje na Ayamari i Klaudię< się spodobał, chociaż obie nie cierpię anime&mangi ^^" [Boże z kim ja się przyjaźnię T_T]
    A: Takie już życie... Masz jeszcze Kami ze swojej klasy ;D
    Ale to nie to samo... No, ale wrócę do rozdziału... Bo ta obok mnie to cierpliwością nie grzeszy >obrywa po łbie< Dobra, dobra... Ja kończę, bo nie sądzę bym przetrwała do ostatniego zdania ;P Rozdział bardzo dobry i to najważniejsze :) Nie mogę się doczekać, co ty nam jeszcze zmajstrujesz ;D
    Gorąco pozdrawiam i życzę bardzo, bardzo dużo weny na kolejne opowiadanie :)
    Bużka ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Aha szkoda, że to koniec... Za jakiś czas wezmę się za kolejne :).

    Ps. Szkoda tylko, że tak malutko na temat przyszłości szczęśliwych par. Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  9. Opowiadanie fajniutkie ale bylo za duzo wontkow kture za szybo sie konczyly.Za duzo akcji obok lucy

    OdpowiedzUsuń