Dwa tygodnie później.
Blondwłosa siedziała po turecku przed grobem. Przesiadywała
tam większość czasu, ciągle patrząc na mogiłę z wypisanym imieniem ukochanego,
jego datą urodzenia i datą śmierci. Nic nie mówiła, nie płakała. Tylko
patrzyła. Przed jej oczyma ciągle pojawiał się obraz uśmiechniętego do niej
Izayi. W głowie zaś ciągle słyszała jak mówił do niej ‘Gwiazdeczko’.
Potrząsnęła głową. Wstała. Ostatni raz spojrzała na grób i uśmiechnęła się
delikatnie. Odeszła. Wolnym krokiem ruszyła w stronę gildii.
- Cześć Lucy! – Krzyknęli naraz przyjaciele.
- Hejka wszystkim. – Odpowiedziała.
- Idziemy na jakąś misję? – Spytał mag lodu.
- Ja już mam misję.. – Rzekła brązowooka.
- Lucy, to niebezpieczne. Odpuść. – Szkarłatnowłosa dotknęła
jej ramienia.
- Obiecałam. Zdania nie zmienię. – Rzuciła w stronę
przyjaciół i wybiegła z gildii. Przyjaciele popatrzyli na siebie znacząco i
westchnęli.
- Nie zostawimy jej samej, prawda? – Odezwała się Scarlet.
- No jasne, że nie. – Odpowiedział jej Dragneel zaciskając
pięści. – Idziemy. – Dodał po chwili i oni też wybiegli z gildii. Ruszyli za
przyjaciółką.
Ona sama zaś nie wiedziała od czego zacząć.. jak szukać
wskazówek, jak odnaleźć tego mężczyznę. Zapamiętała jego twarz bardzo wyraźnie.
Spośród całej grupy on był najwidoczniej najstarszy. Według niej, mógł mieć
około czterdziestu lat. Przygryzła dolną wargę. Nagle poczuła rękę na swoim
ramieniu. Obróciła się gwałtownie. Stali za nią uśmiechnięci przyjaciele.
- Myślałaś, że zostaniesz z tym sama? – Odezwał się nagle
Fullbaster.
- To moja zemsta..
- Nie. To nasza zemsta. Jesteśmy przyjaciółmi. – Dodał.
Dziewczyna posłała im delikatny uśmiech.
- W sumie to nawet dobrze, że tu jesteście. Kompletnie nie
wiem, jak zacząć poszukiwania tego mężczyzny.
- Spokojna głowa. Poradzimy sobie. Myślę, że dobrze by było
udać się do każdego z najbliższych miast. W którymś na pewno go znajdziemy.
- Masz rację. To gdzie najpierw?
- Crocus?
- No to jazda! – Ruszyli przed siebie. Po długiej podróży w
końcu dotarli do miasteczka. Na ulicy pełno ludzi, dziwnych ludzi. Patrzyli na
nowo przybyłych jak na jakiś trędowatych. Blondwłosą przerażały te wszystkie
spojrzenia, jakimi byli obdarowywani. Przeszedł ją dreszcz, ale nie chciała dać
po sobie tego poznać. Nie przy nich. Otrząsnęła się i dalej kroczyła już
pewniej. Zaczęła się rozglądać dookoła. Czuła na sobie jakiś wzrok. Odwróciła
się gwałtownie. Zdawało się jej? Westchnęła i dalej szła za towarzyszami. Znowu
to uczucie. Znów się odwróciła. Kawałek materiału nie umknął jej uwadze.
Szepnęła coś do przyjaciół i zniknęła gdzieś w wąskiej uliczce. Oni zrobili
podobnie. Rozdzielili się. Heartfillia wyszła z jednej z uliczek. Natrafiła na
wejście do lasu. Wzięła kilka głębszych wdechów, zacisnęła pięści i weszła do
środka. W ręku kurczowo trzymała bat. W każdej chwili była gotowa się bronić.
Nie duchami, lecz najprostszą bronią – batem. Usłyszała szelest w jednym z
pobliskich krzaków. Dosłownie, rzuciła się na niego. W mgnieniu oka leżała na
kimś, był mocno związany przez nią owym batem.
- To Ty.. – Rzekła do osoby, która stała się w tej chwili
jej więźniem.
- Witaj złotko. Czego szukasz w tej wiosce? – Spytał
najwyraźniej niewzruszony tym, że nie znajduje się w zbyt komfortowej sytuacji.
- Przybyłam tu, by odszukać kogoś, kto odebrał mi kogoś kogo
kochałam. – Wysyczała przez zęby.
- Znalazłaś?
- A żebyś wiedział.
- Cieszę się.. więc zrób co masz zrobić i idź stąd.
- Nie rozumiem Twojej pewności siebie. Skąd się u Ciebie
wzięła?
- Jesteś sama. Jesteś kobietą.
- Nie jestem sama. Są tu moi przyjaciele. A to, że jestem
kobietą, to nie ma żadnego znaczenia.
- Ma.. Nie zranisz mnie nawet. – Uśmiechnął się chytrze. W
brązowookiej coś się zagotowało. Przy jego ciele znajdował się miecz. Wzięła
go, ot tak. Przystawiła mu go do gardła.
- Nadal uważasz, że nic nie mogę zrobić?
- Ja bym już takiego pytania nie zadał, tylko zrobił, to co
należy. – Dziewczyna zamachnęła się. Uniosła miecz wysoko w górę. Coś ją
oślepiło. Obrączka. Miecz, który był już w drodze, by zadać mu cios, minęła się
z celem. Lekko drasnęła jego policzek, zostawiając ranę długości kilku
centymetrów. Całemu temu zajściu przyglądali się od dłuższej chwili przyjaciele
dziewczyny. – Czemu nie trafiłaś? Strach Cię obleciał? – Spytał, patrząc w jej
oczy, które jeszcze chwilę temu były przepełnione nienawiścią.
- Masz dzieci? – Spytała nagle.
- Co Ci do tego?
- Ile? – Zupełnie zignorowała jego pytanie.
- Czwórkę. – Odpowiedział jakby od niechcenia. – Co to ma za
znaczenie?
- Ma.. Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak wielkie..
- O czym Ty mówisz kobieto? Zabij mnie, w końcu tego chcesz,
prawda? Zemsty za zabicie ukochanego.
- Chciałam tego, ale co pomyślą sobie o mnie Twoje dzieci?
Twoja żona? Odbieram im kogoś, kogo kochają. Ja.. nie jestem taka. – Po
wypowiedzeniu tych słów, wstała z mężczyzny, zabierając przy tym również bat,
którym był związany. Patrzył na nią oszołomiony jej słowami i czynami.
- Masz szansę, by mnie zabić, a Ty mi odpuszczasz?
- Tak. Odpuszczam Ci. Znam ten ból, gdy stracisz rodzica..
Parę miesięcy temu straciłam oboje. Nie chcę, by Twoje dzieci przechodziły
przez coś takiego. Nie zabiję im rodzica. – Do głowy mężczyzny, napłynęło wiele
myśli. Nie wiedział już co powiedzieć. Blondwłosa odwróciła się do niego tyłem.
– Wracaj do nich. – Rzuciła w jego stronę. Ten szybko wstał i złapał ją za
rękę. Przyjaciele byli już w gotowości by podbiec i pomóc. Zatrzymali się,
widząc, że nie ma on złych zamiarów.
- Ja.. Teraz nie wiem co robić.. – Rzekł, a po jego
policzkach popłynęły łzy. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego delikatnie.
- Zmień zawód. Bądź dla nich przykładem, opiekuj się nimi..
Bądź przy nich. – Odpowiedziała mu dziewczyna.
- Chcę Ci jakoś to zrekompensować.. Ten ból..
- Ból w końcu minie.. Jego też mi już nie zwrócisz. Niech
rekompensatą będzie to, że zmienisz swój styl życia. Dobrze? – Spojrzała mu w
oczy. Jej oczy powróciły. Były takie jak zawsze. Pełne radości. A jego? Jego
wyrażały wdzięczność, przeprosiny.. – Nie patrz już tak na mnie. Wracaj do
domu. – Wyrwała się uścisku i podeszła do przyjaciół. – Trzymaj się. – Rzuciła
mu jeszcze na odchodne i zniknęła.
- Przez chwilę naprawdę myślałem, że to zrobisz. – Odezwał
się po chwili milczenia Fullbaster.
- Chciałam to zrobić, ale gdy zauważyłam obrączkę.. Przez
chwilę, przed moimi oczami ukazał się obraz uśmiechającego się do mnie Izayi. Zawahałam
się.. W dodatku ma rodzinę. Miałabym wyrzuty sumienia, gdybym pozbawiła go
życia. – Uśmiechnęła się pod nosem. – Teraz jego dusza może bezpiecznie wrócić
do nieba. – Dodała ciszej.
- Jego dusza?
- Przez cały ten czas, czułam jego obecność. W nocy, śnił mi
się, bym nie dopełniała tej zemsty, że jest przy mnie. Teraz zrozumiałam, o co
chodziło. On tutaj był. Dawał mi znaki, że nie ma mu tego za złe, że chce abym
i ja mu wybaczyła.. nie zabijała go. I wtedy, gdy chciałam go zabić i
zobaczyłam jego twarz, zrozumiałam. Teraz jest tam, gdzie powinien trafić już
dawno temu.. – Zatrzymała się i spojrzała w niebo. Uśmiechnęła się. Po
policzkach zaczęły płynąć łzy. Szybko je wytarła. – Wracajmy. Jestem głodna. –
Dodała i wyminęła przyjaciół, posyłając każdemu z osobna szczery uśmiech.
- Aye! – Zawtórowali wszyscy naraz i udali się w stronę
Magnolii.
- Idę do domu. – Rzekła Heartfillia, przemierzając już puste
ulice Magnolii wraz z przyjaciółmi.
- Ale mówiłaś, że jesteś głodna..
- Co racja to racja, ale zjem u siebie w domu. Zobaczymy się
jutro w gildii. Okej?
- Aye!
- Trzymaj się. – Powiedziała Scarlet, uśmiechając się do
przyjaciółki. Ta już stała przy dużych, drewnianych drzwiach i dotykała
klamki..
- Zaczekajcie! – Krzyknęła nagle za odchodzącymi przyjaciółmi.
Rzuciła się im na szyję. Spojrzeli po sobie pytająco. – Dziękuję Wam, że ze mną
tam byliście. – Dodała szeptem.
- Lucy, jesteśmy przyjaciółmi. Dla Ciebie wszystko. – Rzucił
uśmiechnięty szeroko Dragneel.
- Miło mi to słyszeć.. – Odsunęła się od nich. – Dobranoc.
Do jutra. – Dodała po chwili i weszła do środka mieszkania. Pierwsze co
zrobiła, to udała się do łazienki i wzięła gorącą kąpiel. Później zaś pognała
do kuchni. Naszykowała sobie coś do jedzenia i wolno żując, ciągle myślała o
dzisiejszym dniu. Umyła naczynia i poszła spać. Po raz pierwszy od dwóch
tygodni, czuła, jak wszystkie żale, smutki, nienawiść, opuszczają ją.
Ciaossu!
Rozdział krótszy, wiem, ale dobry i taki ^^
Jestem też meeega wściekła.. wrr.. 3,5 godziny czekałam w
kolejce do lekarza.. wyobrażacie to sobie? No istna paranoja!
Chyba naoglądałam się za dużo ‘Uwierz w ducha’, że
umieściłam tutaj akcję z duchem Izayi.. ;D (mam nadzieję, że ktoś oglądał ten
film.. a jeśli nie – polecam żeby sobie oglądnąć, bo to jeden z najlepszych,
jaki kiedykolwiek oglądałam – a wszystkie filmy z Patrickiem Swayze są
świetne.. a zwłaszcza ‘Dirty Dancing’ ^^ - taka tam moja drobna opinia,
zupełnie nie w temacie)
Coś ze mną nie tak.. hehe..
No cóż.. Mam nadzieję, że rozdział się podobał i że chcecie
więcej ^^
O o o! Coś mi się przypomniało.. Miałam wizję.. Wiem, że to
jeszcze za wcześnie, ale mam już pomysł na kolejne opowiadanie.. oh yeah! Haha
;D kompletnie mi odbija.. ale na to kolejne sobie jeszcze poczekacie..
Buźka Miśki :*:*
"Przez cały ten czas, czułam jego obecność. W nocy, śnił mi się, bym nie dopełniała tej zemsty, że jest przy mnie. Teraz zrozumiałam, o co chodziło. On tutaj był. Dawał mi znaki, że nie ma mu tego za złe, że chce abym i ja mu wybaczyła.. nie zabijała go. I wtedy, gdy chciałam go zabić i zobaczyłam jego twarz, zrozumiałam. Teraz jest tam, gdzie powinien trafić już dawno temu... " Buuu! Ja ryczę! T_T Znowu... ^^To takie słodkie i jednocześnie smutne... Jestem zbyt wrażliwa na takie scenki Q.Q Nawet fajnie, że odpuściła zemstę... Przez ciebie coraz bardziej i bardziej lubię Izayę, a ty go tak po prostu zabiłaś! T_T Buuu... Rozdział jest świetny i to wystarczy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny! Na to i twoje kolejne opowiadanko! ^^ Buźka kochana! ;*
Ta scena, gdy go chciała zabić... To było takie piękne.
OdpowiedzUsuńTeraz, skoro nie ma Izayi to może pomoże jej Natsu stanąć na nogi? Mam nadzieję.
Pozdro :P
Myślałam że na serio go zabije a tu okazała mu łaskę. Do tego jeszcze czuła obecności Izayi.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak się teraz potoczy życie Lucy, kto skradnie jej serce.
Życzę weny :* pozdrawiam :)
Hihi widze że humorek Ci dopisuje :D Tylko współczuje czekania u lekarza (no ale taka już nasza polska służba zdrowia,co poradzić - znam ten ból -.-)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, aż zadrżałam w pewnych momentach, no i ciesze się że Lucy na reszcie wraca do siebie bo aż serce mi się kroi jak pomyśle o stracie Izaya. Pisz szybciutko następny rozdział ^^
Nie wyobrażam sobei Lucy jako zabójcę, więc dobrze, że nie dopełniła do końca zemsty. I Natsu ma u niej szansę teraz? Chociaż Izaya... Ah, fajny bohater zginął T^T Nie wiem, czy się z tym pogodzę xD
OdpowiedzUsuńps: czekam na nową notkę i dodałam Ciebie do swoich linków ;3
Przez ciebie pokochalam Izaye! pierwszo myslalam ze jest zly,nigdy tego sobie nie wybacze.... ale ty tak po prostu go zabilas! nie wolno! masz szlaban! ;-;
OdpowiedzUsuń"Uwierz w ducha" to ulubiony film mojej Mamci :). Zawsze oglądamy go całą rodziną, jeśli tylko jest nadawany. Bo jest inny klimat kiedy ogląda się w TV, a nie z płyty :P. Rozdział super!!!
OdpowiedzUsuń