czwartek, 18 października 2012

14. Choroba.


Salamander podszedł do tłumu, który obserwował całe zajście.
- No i co tak się gapicie? – Odburknął w ich stronę. – Nie macie nic innego do roboty? – Dodał po chwili. Rozszedli się. Na zewnątrz został on, Gray, Erza i Happy.
- Natsu.. chyba przesadziłeś. – Rzekł latający towarzysz.
- Pff. Niech robi co chce.
- Myślałam, że Ci na niej zależy. – Powiedziała Tytania.
- Nawet jeśli.. Ona jest taka uparta.
- Zrozum ją.. Co Ty byś zrobił na jej miejscu?
- Sam nie wiem. Mam to gdzieś. Niech robi co chce. – Rzucił w stronę przyjaciół i odszedł w stronę swojego domu.

Blondwłosa w tym czasie wolnym krokiem szła do domu. Nie przeszkadzał jej nawet padający coraz mocniej na nią deszcz. Miała mieszane uczucia.. złość, smutek. Sama już nie wiedziała, co myśleć, co robić.
- Cholerny Natsu! – Przeklęła pod nosem. Chwilę potem znalazła się już w swoim domu. Zamknęła szczelnie okna, zasłoniła zasłonami, drzwi też zamknęła na klucz (coś nowego ;P) i udała się do łazienki. Ściągnęła mokre ciuchy i weszła do wanny. Po kilkunastu minutach wyszła z nich. Ktoś zaczął pukać do drzwi. Gospodyni.. ‘Świetnie.’ – Pomyślała.
- Za tydzień musisz zapłacić czynsz. – Rzekła prosto z mostu.
- Rozumiem. Zapłacę. – Odpowiedziała krótko. Gospodyni odwróciła się na pięcie, a brązowooka zamknęła drzwi. Jednak już nie na klucz. Poczuła jak nagle oblewa ją fala gorąca. Dotknęła czoła. Gorące. Mimo, że na to jeszcze nie pora, przebrała się w piżamę. Udała się do kuchni i zaparzyła herbaty. Wzięła kubek z gorącym napojem i pognała do łóżka. Zapaliła lampkę leżącą przy łóżku i wzięła do ręki jakąś książkę. Nie miała ochoty już dzisiaj na nic, nawet na widzenie z kimkolwiek. Minęło kilka godzin. Od deski do deski przeczytała powieść. Po odłożeniu jej, poczuła się gorzej. Ułożyła się wygodnie i zasnęła.
Rankiem obudziła się z potwornym bólem głowy, pobladła, jej nos zrobił się czerwony, tak samo jak i policzki. Chwiejnym krokiem podeszła do lustra.
- No to się załatwiłam. – Rzuciła ochrypłym głosem w stronę w swojego odbicia. Poczuła jak robi się jej słabo. Chwyciła się komody i nabrała kilka głębszych wdechów. Znów podeszła do łóżka i zakryła się szczelnie kołdrą. Dotknęła czoła. Zdawało się jej, że jej jeszcze bardziej gorętsze niż wczoraj. Jej oddech powoli zaczął się robić płytszy. Bez powodu spoglądała w sufit.

W gildii.
- Hej chłopaki. Jest Lucy? – Spytała Scarlet maga lodu i Smoczego Zabójcy. Ten drugi prychnął pod nosem. – Wiesz co Natsu? Straszny z Ciebie kretyn. Jest już południe, a jej nie ma. Przejąłbyś się nią trochę. – Ten nic nie odpowiedział. Odwrócił  się do niej tyłem. W Tytanii coś się zagotowało. Zacisnęła pięści. Fullbaster już był gotowy na widowisko, które zaraz zobaczy. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył, jak przyjaciółka odwraca się na pięcie i wychodzi z gildii. Szła szybko w stronę mieszkania blondwłosej. Po kilkunastu minutach była już na miejscu. Niepewnie otworzyła drzwi do jej mieszkania. Panował tam mrok. Zasłony zasłonięte. Omackiem znalazła jakiś przełącznik. Na jej szczęście był to prawidłowy przycisk. Zaświeciło się kilka lamp. Jej wzrok powędrował w stronę łóżka, na którym leżała dziewczyna. Podeszła do niej. – Lucy? – Spytała niepewnie i szturchnęła ją lekko. – Lucy?! – Spytała ponownie, tym razem z przerażeniem. Ta otworzyła oczy, jednak zaraz je przymrużyła.
- Erza? – Spytała cicho, ochrypiałym głosem. Szkarłatnowłosa dotknęła jej czoła. Szybko odsunęła jednak rękę.
- Lucy, Ty masz gorączkę! (Cóż za spostrzegawczość ;O)
- Nie martw się. To tylko przeziębienie. – Zaczęła ją uspokajać. Niezbyt jednak przekonująco.
- Żartujesz? To może być groźne. Poczekaj tu, pobiegnę po Wendy!
- Nie musisz. Nic mi nie jest.
- Nie dyskutuj. Zaraz będę. – Rzekła na odchodne i pobiegła w stronę gildii. Z hukiem wparowała do budynku. – Wendy! – Zaczęła krzyczeć i rozglądać się po wnętrzu, szukając Smoczej Zabójczyni. Podbiegł do niej mag lodu i różowowłosy.
- Erza? Co się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną. – Odezwał się pierwszy Fullbaster.
- Jest Wendy? – Dopytywała Scarlet, nie patrząc nawet na przybyłą dwójkę. – Wendy! – Krzyknęła raz jeszcze. Kilka chwil później podbiegła do niej wzywana niebieskowłosa dziewczynka a tuż za nią biała kotka.
- Jestem. Co się stało? – Spytała.
- Szybko, potrzebuję Cię. – Chwyciła dziewczynę za rękę.
- Erza. Poczekaj co się dzieje? Coś z Lucy? – Spytał zdenerwowany Salamander.
- A czy obchodzi Cię to w ogóle? – Rzuciła w jego stronę i wybiegła wraz z młodą magini z gildii. Chłopak stał przez chwilę w osłupieniu na słowa przyjaciółki. Powoli zaczęło do niego dochodzić, że chyba faktycznie przegiął. Pojawiały się wyrzuty sumienia. Chciał pobiec teraz do niej, ale coś go blokowało od środka. Zacisnął pięści i przeklął pod nosem. Odwrócił się na pięcie i usiadł przy barze. Mag lodu obserwował go uważnie i był zdziwiony, że nie biegnie do blondwłosej.
- Co Ci? Czemu nie biegniesz do Lucy?
- Nie mogę.. Podle się czuje..
- Stary, nie gadaj głupot. Biegnij tam. – Nie spodziewał się taki słów od niego. Spojrzał na niego z lekkim uśmiechem. Wstał, poklepał go po ramieniu i pobiegł.
- Myślałam, że Ty też coś czujesz do Lucy. – Odezwał się nagle jakże miły dla ucha głos Mirajane.
- To prawda. Czuję coś.. ale chyba teraz dam mu wyjść na prowadzenie. – Rzekł w jej stronę i posłał jej ciepły uśmiech.

- Pani Lucy! – Krzyknęła Marvell widząc brązowooką na łóżku, była blada, zalana potem i ciężko oddychała.
- Lucy! – Podbiegła do niej Scarlet i uklękła przy jej łóżku.
- Nie róbcie takiego zamieszania z powodu przeziębienia. – Rzekła chora.
- Nie udawaj twardej. Wendy zaraz się Tobą zajmie. Prawda? – Skierowała się w stronę niebieskowłosej. Ta pokiwała twierdząco głową i wzięła się do pracy. Szkarłatnowłosa wyszła na zewnątrz. stanęła na schodach i rozglądnęła się dookoła. – Natsu? – Spytała chłopaka, który właśnie dobiegł do mieszkania. – Co Ty tu robisz?
- Co z Lucy? – Spojrzał na przyjaciółkę z nadzieją, że usłyszy jakąś dobrą wiadomość, że wszystko w porządku.
- Lucy jest na górze. Jest przy niej Wendy, właśnie ją leczy. – Źrenice chłopaka powiększyły się dwukrotnie. Chciał wejść do środka. Ta jednak go zatrzymała. – Uspokój się. – Rzekła stanowczo.
- Chcę ją zobaczyć! – Zaczął się wyrywać. Przyłożyła mu miecz do gardła.
- Powiedziałam, uspokój się. – Zadziałało. Stanął w miejscu, wziął kilka głębszych oddechów.
- Możesz mi powiedzieć, co się do cholery dzieje?
- Lucy ma wysoką gorączkę, pobladła, ciężko oddycha.
- Cholera..
- Spokojnie. Jest przy niej Wendy. Jest w dobrych rękach. – Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. On jednak stał zdenerwowany i błądził oczami po wielkich drewnianych drzwiach.
- Pani Erzo, skończyłam. – Rzekła po kwadransie niebieskowłosa dziewczyna, wychodząc na zewnątrz.
- Co z Lucy? – Zaczął dopytywać się Dragneel.
- Jest bardzo słaba. W tej chwili śpi. Powinna wyzdrowieć za jakieś dwa dni. – Odpowiedziała krótko dziewczyna.
- Dziękuję Wendy. Możesz już wracać. – Powiedziała Tytania. Pożegnała się z nią i weszła do środka. Tak samo jak i Salamander. W pokoju panowała już naturalna jasność. Zasłony były odsłonięte. Szkarłatnowłosa podeszła do łóżka dziewczyny. Dotknęła jej czoła. Nie było już takie gorące, aczkolwiek nadal była blada. Uśmiechnęła się lekko pod nosem i odeszła. – Wracajmy. Wrócimy tu za godzinę lub dwie. – Rzekła do chłopaka.
- Jak chcesz, to idź. Ja tu zostaję. – Powiedział stanowczo, nawet nie patrząc na przyjaciółkę.
- Dobrze.. Pilnuj jej. – Rzuciła w jego stronę i wyszła. On zaś został w pokoju. Usiadł na fotelu, niedaleko łóżka dziewczyny. Patrzył ciągle na nią, nie odrywaj od niej wzroku. Analizował każdy ruch jej klatki piersiowej. Z jakiej przyczyny? Któż to wie.. – Przepraszam Cię Lucy.. – Rzekł. Dziewczyna się wzdrygnęła i obudziła. Spojrzała na sufit, a potem zaczęła się rozglądać po pokoju. Jej uwagę przykuła osoba siedząca na fotelu. Usiadła na łóżku i opatuliła się kocem, wstała. – Nie powinnaś tego robić. – Dragneel też wstał, podszedł do niej.
- Nic mi nie jest. – Rzuciła jeszcze ochrypiałym głosem. Ten popatrzył na nią z przejęciem i troską.
- Wracaj do łóżka.
- Chcę sobie zrobić herbaty.
- Zrobię Ci, Ty zmykaj do łóżka. – Zaczął ją lekko popychać w stronę łóżka, jednak ona się nie dawała.
- No przecież mówię, że nic mi nie jest. Zrobię sobie tylko herbaty i wrócę. Ok?
- Jesteś strasznie uparta. – Nic nie odpowiedziała. Bez słowa, szurając nogami udała się do kuchni. Załączyła wodę i podeszła do okna i odsłoniła zasłonę. Słońce oślepiło ją i straciła równowagę. Przed upadkiem uratował ją nie kto inny jak Salamander. – Mówiłem.. – Rzucił pod nosem i zaniósł dziewczynę do łóżka. Przykrył kołdrą. Sam zaś udał się do kuchni. Zalał herbatę (nawet taka czynność jest dla niego prosta) i poszedł do pokoju chorej. Gdy podszedł do łóżka, okazało się, że dziewczyna zasnęła. Uśmiechnął się pod nosem. Odłożył herbatę na stolik i znów podszedł do dziewczyny. Zauważył, że cała drży. Bez namysłu, położył się obok niej i mocno przytulił, oddając tym samym trochę jej ciepła. Jeszcze przez chwilę czuł jej niespokojny oddech na szyi i to jak jej ciało drży. Po paru minutach, wszystko się unormowało, a na ustach blondwłosej pojawił się niewielki uśmiech. Tak samo jak i na twarzy chłopaka. W takiej oto pozycji, zasnęli.


Ciaossu!
Dodaję teraz, bo później pewnie nie będę mieć czasu, a każdego dnia, chcę dodawać tutaj nową notkę =]
Kolejny rozdział, tym razem bez osoby Izayi ^^
Pewnie pojawi się w kolejnym rozdziale ;D
Czuję, że pewnie zrobiłam Wam wodę z mózgu, pisząc tą wcześniejszą akcję z udziałem niebieskookiego amanta :P
Przepraszam Was :*

Do następnego Misiaki moje :*

5 komentarzy:

  1. Cały rozdział przesłodki ^^. Niby wiele się nie wydarzyło ale z drugiej strony to bardzo wiele :D I nawet dobrze że Izaya się tym razem nie pojawił, coś czuje że tym razem by mnie wkurzył na maxa xD. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie z Yasha odnosnie Izayi ;)
    Ciekawe jak zareaguje Lucy kiedy obudzi sie rano w ramionach Natsu ;D bedzie ciekawie.
    Zycze weny i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Natsu może dostać w twarz rano! =] A tak na poważnie... Szkoda, że w tym rozdziale nie był Izayi T^T Czekam na następną ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Spokojnie, rozdział był jak najbardziej OK, więc się nie przejmuj :> Hmmm... Teraz tak myślę, że to nawet dobrze że nie pojawił się ten wać pan Izaya :P Czekam na nexta, który dzisiaj się nie pojawił :-( A i chciałabym poinformować, że Chan Lee wróciła z zerodniowej wycieczki na wieś ;/ Złośliwość rzeczy martwych! Pozdrawiam i zapraszam do mnie :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialnie!!! Nareszcie zaczyna się coś dziać odnośnie NaLu!!!!

    OdpowiedzUsuń