Salamander podszedł do tłumu, który obserwował całe zajście.
- No i co tak się gapicie? – Odburknął w ich stronę. – Nie
macie nic innego do roboty? – Dodał po chwili. Rozszedli się. Na zewnątrz
został on, Gray, Erza i Happy.
- Natsu.. chyba przesadziłeś. – Rzekł latający towarzysz.
- Pff. Niech robi co chce.
- Myślałam, że Ci na niej zależy. – Powiedziała Tytania.
- Nawet jeśli.. Ona jest taka uparta.
- Zrozum ją.. Co Ty byś zrobił na jej miejscu?
- Sam nie wiem. Mam to gdzieś. Niech robi co chce. – Rzucił w
stronę przyjaciół i odszedł w stronę swojego domu.
Blondwłosa w tym czasie wolnym krokiem szła do domu. Nie
przeszkadzał jej nawet padający coraz mocniej na nią deszcz. Miała mieszane
uczucia.. złość, smutek. Sama już nie wiedziała, co myśleć, co robić.
- Cholerny Natsu! – Przeklęła pod nosem. Chwilę potem
znalazła się już w swoim domu. Zamknęła szczelnie okna, zasłoniła zasłonami,
drzwi też zamknęła na klucz (coś nowego ;P) i udała się do łazienki. Ściągnęła
mokre ciuchy i weszła do wanny. Po kilkunastu minutach wyszła z nich. Ktoś
zaczął pukać do drzwi. Gospodyni.. ‘Świetnie.’ – Pomyślała.
- Za tydzień musisz zapłacić czynsz. – Rzekła prosto z
mostu.
- Rozumiem. Zapłacę. – Odpowiedziała krótko. Gospodyni
odwróciła się na pięcie, a brązowooka zamknęła drzwi. Jednak już nie na klucz.
Poczuła jak nagle oblewa ją fala gorąca. Dotknęła czoła. Gorące. Mimo, że na to
jeszcze nie pora, przebrała się w piżamę. Udała się do kuchni i zaparzyła
herbaty. Wzięła kubek z gorącym napojem i pognała do łóżka. Zapaliła lampkę
leżącą przy łóżku i wzięła do ręki jakąś książkę. Nie miała ochoty już dzisiaj
na nic, nawet na widzenie z kimkolwiek. Minęło kilka godzin. Od deski do deski
przeczytała powieść. Po odłożeniu jej, poczuła się gorzej. Ułożyła się wygodnie
i zasnęła.
Rankiem obudziła się z potwornym bólem głowy, pobladła, jej
nos zrobił się czerwony, tak samo jak i policzki. Chwiejnym krokiem podeszła do
lustra.
- No to się załatwiłam. – Rzuciła ochrypłym głosem w stronę
w swojego odbicia. Poczuła jak robi się jej słabo. Chwyciła się komody i
nabrała kilka głębszych wdechów. Znów podeszła do łóżka i zakryła się szczelnie
kołdrą. Dotknęła czoła. Zdawało się jej, że jej jeszcze bardziej gorętsze niż
wczoraj. Jej oddech powoli zaczął się robić płytszy. Bez powodu spoglądała w
sufit.
W gildii.
- Hej chłopaki. Jest Lucy? – Spytała Scarlet maga lodu i
Smoczego Zabójcy. Ten drugi prychnął pod nosem. – Wiesz co Natsu? Straszny z
Ciebie kretyn. Jest już południe, a jej nie ma. Przejąłbyś się nią trochę. –
Ten nic nie odpowiedział. Odwrócił się
do niej tyłem. W Tytanii coś się zagotowało. Zacisnęła pięści. Fullbaster już
był gotowy na widowisko, które zaraz zobaczy. Jakież było jego zdziwienie, gdy
zobaczył, jak przyjaciółka odwraca się na pięcie i wychodzi z gildii. Szła
szybko w stronę mieszkania blondwłosej. Po kilkunastu minutach była już na
miejscu. Niepewnie otworzyła drzwi do jej mieszkania. Panował tam mrok. Zasłony
zasłonięte. Omackiem znalazła jakiś przełącznik. Na jej szczęście był to
prawidłowy przycisk. Zaświeciło się kilka lamp. Jej wzrok powędrował w stronę
łóżka, na którym leżała dziewczyna. Podeszła do niej. – Lucy? – Spytała
niepewnie i szturchnęła ją lekko. – Lucy?! – Spytała ponownie, tym razem z
przerażeniem. Ta otworzyła oczy, jednak zaraz je przymrużyła.
- Erza? – Spytała cicho, ochrypiałym głosem. Szkarłatnowłosa
dotknęła jej czoła. Szybko odsunęła jednak rękę.
- Lucy, Ty masz gorączkę! (Cóż za spostrzegawczość ;O)
- Nie martw się. To tylko przeziębienie. – Zaczęła ją
uspokajać. Niezbyt jednak przekonująco.
- Żartujesz? To może być groźne. Poczekaj tu, pobiegnę po
Wendy!
- Nie musisz. Nic mi nie jest.
- Nie dyskutuj. Zaraz będę. – Rzekła na odchodne i pobiegła
w stronę gildii. Z hukiem wparowała do budynku. – Wendy! – Zaczęła krzyczeć i
rozglądać się po wnętrzu, szukając Smoczej Zabójczyni. Podbiegł do niej mag
lodu i różowowłosy.
- Erza? Co się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną. – Odezwał
się pierwszy Fullbaster.
- Jest Wendy? – Dopytywała Scarlet, nie patrząc nawet na
przybyłą dwójkę. – Wendy! – Krzyknęła raz jeszcze. Kilka chwil później
podbiegła do niej wzywana niebieskowłosa dziewczynka a tuż za nią biała kotka.
- Jestem. Co się stało? – Spytała.
- Szybko, potrzebuję Cię. – Chwyciła dziewczynę za rękę.
- Erza. Poczekaj co się dzieje? Coś z Lucy? – Spytał zdenerwowany
Salamander.
- A czy obchodzi Cię to w ogóle? – Rzuciła w jego stronę i
wybiegła wraz z młodą magini z gildii. Chłopak stał przez chwilę w osłupieniu
na słowa przyjaciółki. Powoli zaczęło do niego dochodzić, że chyba faktycznie
przegiął. Pojawiały się wyrzuty sumienia. Chciał pobiec teraz do niej, ale coś
go blokowało od środka. Zacisnął pięści i przeklął pod nosem. Odwrócił się na
pięcie i usiadł przy barze. Mag lodu obserwował go uważnie i był zdziwiony, że
nie biegnie do blondwłosej.
- Co Ci? Czemu nie biegniesz do Lucy?
- Nie mogę.. Podle się czuje..
- Stary, nie gadaj głupot. Biegnij tam. – Nie spodziewał się
taki słów od niego. Spojrzał na niego z lekkim uśmiechem. Wstał, poklepał go po
ramieniu i pobiegł.
- Myślałam, że Ty też coś czujesz do Lucy. – Odezwał się
nagle jakże miły dla ucha głos Mirajane.
- To prawda. Czuję coś.. ale chyba teraz dam mu wyjść na
prowadzenie. – Rzekł w jej stronę i posłał jej ciepły uśmiech.
- Pani Lucy! – Krzyknęła Marvell widząc brązowooką na łóżku,
była blada, zalana potem i ciężko oddychała.
- Lucy! – Podbiegła do niej Scarlet i uklękła przy jej
łóżku.
- Nie róbcie takiego zamieszania z powodu przeziębienia. –
Rzekła chora.
- Nie udawaj twardej. Wendy zaraz się Tobą zajmie. Prawda? –
Skierowała się w stronę niebieskowłosej. Ta pokiwała twierdząco głową i wzięła
się do pracy. Szkarłatnowłosa wyszła na zewnątrz. stanęła na schodach i
rozglądnęła się dookoła. – Natsu? – Spytała chłopaka, który właśnie dobiegł do
mieszkania. – Co Ty tu robisz?
- Co z Lucy? – Spojrzał na przyjaciółkę z nadzieją, że
usłyszy jakąś dobrą wiadomość, że wszystko w porządku.
- Lucy jest na górze. Jest przy niej Wendy, właśnie ją
leczy. – Źrenice chłopaka powiększyły się dwukrotnie. Chciał wejść do środka.
Ta jednak go zatrzymała. – Uspokój się. – Rzekła stanowczo.
- Chcę ją zobaczyć! – Zaczął się wyrywać. Przyłożyła mu
miecz do gardła.
- Powiedziałam, uspokój się. – Zadziałało. Stanął w miejscu,
wziął kilka głębszych oddechów.
- Możesz mi powiedzieć, co się do cholery dzieje?
- Lucy ma wysoką gorączkę, pobladła, ciężko oddycha.
- Cholera..
- Spokojnie. Jest przy niej Wendy. Jest w dobrych rękach. –
Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. On jednak stał zdenerwowany i błądził
oczami po wielkich drewnianych drzwiach.
- Pani Erzo, skończyłam. – Rzekła po kwadransie
niebieskowłosa dziewczyna, wychodząc na zewnątrz.
- Co z Lucy? – Zaczął dopytywać się Dragneel.
- Jest bardzo słaba. W tej chwili śpi. Powinna wyzdrowieć za
jakieś dwa dni. – Odpowiedziała krótko dziewczyna.
- Dziękuję Wendy. Możesz już wracać. – Powiedziała Tytania.
Pożegnała się z nią i weszła do środka. Tak samo jak i Salamander. W pokoju
panowała już naturalna jasność. Zasłony były odsłonięte. Szkarłatnowłosa
podeszła do łóżka dziewczyny. Dotknęła jej czoła. Nie było już takie gorące,
aczkolwiek nadal była blada. Uśmiechnęła się lekko pod nosem i odeszła. –
Wracajmy. Wrócimy tu za godzinę lub dwie. – Rzekła do chłopaka.
- Jak chcesz, to idź. Ja tu zostaję. – Powiedział stanowczo,
nawet nie patrząc na przyjaciółkę.
- Dobrze.. Pilnuj jej. – Rzuciła w jego stronę i wyszła. On
zaś został w pokoju. Usiadł na fotelu, niedaleko łóżka dziewczyny. Patrzył
ciągle na nią, nie odrywaj od niej wzroku. Analizował każdy ruch jej klatki
piersiowej. Z jakiej przyczyny? Któż to wie.. – Przepraszam Cię Lucy.. – Rzekł.
Dziewczyna się wzdrygnęła i obudziła. Spojrzała na sufit, a potem zaczęła się
rozglądać po pokoju. Jej uwagę przykuła osoba siedząca na fotelu. Usiadła na
łóżku i opatuliła się kocem, wstała. – Nie powinnaś tego robić. – Dragneel też wstał,
podszedł do niej.
- Nic mi nie jest. – Rzuciła jeszcze ochrypiałym głosem. Ten
popatrzył na nią z przejęciem i troską.
- Wracaj do łóżka.
- Chcę sobie zrobić herbaty.
- Zrobię Ci, Ty zmykaj do łóżka. – Zaczął ją lekko popychać
w stronę łóżka, jednak ona się nie dawała.
- No przecież mówię, że nic mi nie jest. Zrobię sobie tylko
herbaty i wrócę. Ok?
- Jesteś strasznie uparta. – Nic nie odpowiedziała. Bez
słowa, szurając nogami udała się do kuchni. Załączyła wodę i podeszła do okna i
odsłoniła zasłonę. Słońce oślepiło ją i straciła równowagę. Przed upadkiem
uratował ją nie kto inny jak Salamander. – Mówiłem.. – Rzucił pod nosem i
zaniósł dziewczynę do łóżka. Przykrył kołdrą. Sam zaś udał się do kuchni. Zalał
herbatę (nawet taka czynność jest dla niego prosta) i poszedł do pokoju chorej.
Gdy podszedł do łóżka, okazało się, że dziewczyna zasnęła. Uśmiechnął się pod
nosem. Odłożył herbatę na stolik i znów podszedł do dziewczyny. Zauważył, że
cała drży. Bez namysłu, położył się obok niej i mocno przytulił, oddając tym
samym trochę jej ciepła. Jeszcze przez chwilę czuł jej niespokojny oddech na
szyi i to jak jej ciało drży. Po paru minutach, wszystko się unormowało, a na
ustach blondwłosej pojawił się niewielki uśmiech. Tak samo jak i na twarzy
chłopaka. W takiej oto pozycji, zasnęli.
Ciaossu!
Dodaję teraz, bo później pewnie nie będę mieć czasu, a każdego dnia, chcę dodawać tutaj nową notkę =]
Kolejny rozdział, tym razem bez osoby Izayi ^^
Pewnie pojawi się w kolejnym rozdziale ;D
Czuję, że pewnie zrobiłam Wam wodę z mózgu, pisząc tą
wcześniejszą akcję z udziałem niebieskookiego amanta :P
Przepraszam Was :*
Do następnego Misiaki moje :*
Cały rozdział przesłodki ^^. Niby wiele się nie wydarzyło ale z drugiej strony to bardzo wiele :D I nawet dobrze że Izaya się tym razem nie pojawił, coś czuje że tym razem by mnie wkurzył na maxa xD. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej! ;*
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z Yasha odnosnie Izayi ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak zareaguje Lucy kiedy obudzi sie rano w ramionach Natsu ;D bedzie ciekawie.
Zycze weny i czekam na nexta ;)
Natsu może dostać w twarz rano! =] A tak na poważnie... Szkoda, że w tym rozdziale nie był Izayi T^T Czekam na następną ^^
OdpowiedzUsuńSpokojnie, rozdział był jak najbardziej OK, więc się nie przejmuj :> Hmmm... Teraz tak myślę, że to nawet dobrze że nie pojawił się ten wać pan Izaya :P Czekam na nexta, który dzisiaj się nie pojawił :-( A i chciałabym poinformować, że Chan Lee wróciła z zerodniowej wycieczki na wieś ;/ Złośliwość rzeczy martwych! Pozdrawiam i zapraszam do mnie :P
OdpowiedzUsuńGenialnie!!! Nareszcie zaczyna się coś dziać odnośnie NaLu!!!!
OdpowiedzUsuń