Męska część łowiła właśnie ryby. Dziewczyny zaś rozkładały
koc i inne rozmaitości (czyt. ciastka), które Erza zapakowała do wielkiego
kosza. Heartfillia zaś wzięła napoje. Gdy już rozłożyły koc, usiadły na nim.
Tytania spojrzała znacząco na przyjaciółkę.
- Czemu tak na mnie patrzysz? – Spytała blondwłosa.
- Mówiłaś coś o miłym poranku. Czekam na szczegóły.
- Myślałam, że mnie nie słuchałaś?
- Mam podzielną uwagę. – Skwitowała i rozglądnęła się
dookoła. Przybliżyła się do dziewczyny i spojrzała jej w oczy. – No to
opowiadaj. Oni nas nie usłyszą.
- O ile dobrze wiem, Natsu ma dobry węch i słuch. I coś
czuję, że to drugie ma już uaktywnione do granic możliwości. – Mówiąc to,
spojrzała na ów osobnika z lekkim uśmiechem, który siedział bokiem do dziewczyn
i kątem oka spoglądał na nie. – Widzisz? Mówiłam.
- Nie przejmuj się nim. – Scarlet spojrzała na niego
groźnie. Od razu zajął się wykonywaniem swojej czynności. Tak samo jak i mag
lodu.
- Eh.. Chyba nie mam wyboru. – Westchnęła ciężko. – Wiesz.
Dziś rano ‘odwiedził’ mnie Izaya. Przyszedł, gdy spałam i patrzył się na mnie.
Gdy się obudziłam, nakrzyczałam trochę na niego. Później mi przeszło. Chciał
mnie pocałować.. – To zdanie akurat powiedziała najciszej jak tylko mogła, by
tylko przyjaciółka mogła je usłyszeć. Tej zaświeciły się oczy i pisnęła z
zachwytu. – Ale ja do tego niedopuściłam. – Spojrzała na nią z wyrzutami. –
Powiedziałam mu, że bardzo go lubię, ale nie chcę go urazić. Dla mnie to
nowość. Później szybko się zebrał i wyszedł. Na pożegnanie ucałował mnie w
policzek i powiedział, że później mnie odwiedzi. – Skończyła opowiadać, a
Tytania zaczęła intensywnie myśleć.
- Rozumiem. Jak bardzo go lubisz?
- Słucham?
- Więcej niż przyjaciela?
- Erza, co to za pytanie?
- Proste. Lubisz go, czy też nie?
- Lubię go. Pomaga mi.. no i jest przy mnie, tak jak i Wy.
- On nie chce być tylko Twoim przyjacielem. Tak samo jak i
tamtych dwóch.
- Daj spokój. Oni mają swoje ‘fanki’.
- Kogo?
- Natsu ma Lisannę, no a Gray Juvię.
- Ale bardziej pociągasz ich Ty.
- Erza proszę, nie denerwuj mnie.
- No co? Mówię prawdę.
- Skończmy z tym tematem, bo nie zaprowadzi nas do niczego
dobrego. - Po wypowiedzeniu tych słów, wzięła do ręki ciasto, które przyniosła
przyjaciółka i zaczęła się nim zajadać.
- Że też dałem się namówić z Tobą na ten piknik. – Rzekł
Dragneel niezbyt entuzjastycznie.
- Co Ci nie pasuje?
- Ty mi tu nie pasujesz. W ogóle jest tu o dwie osoby za
dużo.
- O czym Ty mówisz?
- Wolałbym piknik sam na sam z Lucy. – Uśmiechnął się pod
nosem.
- Z ust mi to wyjąłeś. – Wymienili się groźnymi
spojrzeniami.
- Nie jest Was dwóch, którzy ją bardzo lubią. – Odezwał się
nagle jakiś głos. Ów osoba dotknęła ich ramieni, a po ich ciałach przeszedł
nieprzyjemny dreszcz. Znali ten głos. Powoli odwrócili swoją głowę w tył.
- E-erza? – Spytał mag lodu.
- Gdzie Lucy? – Spytał Salamander.
- Poszła się przejść. – Odpowiedziała Tytania i usiadła
między nimi. – Nie tylko Wy darzycie ją sympatią. – Powtórzyła. – Jest Was
trzech.
- Jeszcze ten włamywacz, co? – Rzucił sarkastycznie.
Szkarłatnowłosa zachichotała.
- Póki co, to on wyszedł na prowadzenie.
- Jak to?
- Dziś rano był u Lucy, chciał ją pocałować, chociaż do tego
nie doszło to i tak Lucy chyba czuje do niego coś więcej. – W chłopakach coś
się wzburzyło.
- Ten skurczybyk..
- Zróbmy pojedynek! – Wypalił Dragneel. Scarlet zdzieliła go
po głowie.
- Ty głupku, on nie używa magii.
- No to pojedynek bez używania magii.
- Zwariowałeś? Pomysł z pojedynkiem jest głupi, jeszcze jak
Lucy się o tym dowie, to się już do Was nie odezwie. Nie chcecie chyba tego, co
nie?
- No jasne, że nie. To co mamy zrobić?
- To już Wasza sprawa, jak to załatwicie.
- A po co nam to w ogóle mówisz?
- Bo zabawnie będzie Was oglądać, jak walczycie o serce
Lucy.
- Jesteś potworem. – Gdyby wzrok Scarlet mógł zamieniać w
kamień, Dragneel już dawno byłby posągiem. Na jego szczęście skończyło się na
groźnym spojrzeniu. Rywale wstali i udali się za blondwłosą. Przepychali się
całą drogę. Tytania miała rację, to może być zabawne.
Ona stała na środku wielkiej łąki. Wokół niej kolorowe kwiaty.
Patrzyła w niebo. Nie widziała gapiących się na nią chłopaków. Oni zaś
zachwycali się pięknem dziewczyny. Wiatr bawił się jej długimi, złotymi
włosami, co dodawało jej wielkiego uroku, a chłopakom aż serce zaczęło szybciej
bić. W rękach trzymała bukiet zebranych kwiatów. Odwróciła się i zobaczyła
stojących za nią i dosłownie śliniących się na jej widok przyjaciół. Podeszła
do nich i klasnęła im przed oczyma, na co ci wyrwali się z transu.
- Nie wiem co Was tu przygnało, ale jestem głodna. Mam
nadzieję, że coś złowiliście. – Rzekła blondwłosa, mijając chłopaków i
uśmiechając się zadziornie do nich.
- Rybki złowione, złowiłem najwięcej! – Zaczął się
przechwalać Salamander.
- Doprawdy?
- Nie prawda! To ja złowiłem więcej! – Dziewczyna już
zrozumiała o co im chodzi.
- No bez jaj.. – Szepnęła pod nosem.
- Chcesz się bić? – Spytał jeden z nich.
- Z Tobą zawsze! – Nim zaczęli obkładać się pięściami w
blondwłosej coś się zagotowało. Stanęła między nimi. Ich pięści były już w
‘drodze’ by dotknąć twarzy przeciwnika. Ledwo się powstrzymali. Pięści
zatrzymały się dosłownie parę milimetrów przed jej głową.
- Lucy? Co Ty robisz? – Spytał wystraszony Salamander.
- Nie widać? Stoję. – Rzekła.
- Czemu akurat tutaj?
- Bo mi tu wygodnie.
- Zejdź mi z drogi.
- Ani mi się śni! Przestańcie w tej chwili oboje.
Przestańcie się bić. – Powiedziała stanowczo. – Jeśli jeszcze raz zauważę, że
bijecie się przy mnie to się do Was nie odezwę, zrozumiano?
- A-aye.. – Odpowiedzieli trochę zdziwieni.
- No to teraz idziemy zjeść te Wasze rybki. – Rzuciła już
dość normalnie, posyłając im obojgu lekki uśmiech.
- No w końcu jesteście. Rybki już gotowe. – Rzekła uradowana
Tytania na widok przyjaciół. Dosiedli się do niej i zaczęli się zajadać. Tym
razem obyło się bez żadnych kłótni czy bójek. Scarlet liczyła na jakieś
przedstawienie z chłopakami w roli głównej albo chociaż jakieś docinki. Nic z
tych rzeczy. Zaciekawiło ją, co się stało, gdy oni odeszli za blondwłosą.
- To co, zbieramy się? Robi się trochę chłodno. – Rzekła
Heartfillia podnosząc się z koca. – A tak w ogóle.. Rybki pyszne. – Puściła
oczko do chłopaków a oni obdarowali ją szerokimi uśmiechami. Wzięła z koca swój
bukiet. Tytania również wstała.
- No chłopaki, do roboty. – Rzuciła w stronę chłopaków.
- Ale o co chodzi? Do jakiej roboty? – Spytał
zdezorientowany mag lodu.
- No ktoś musi posprzątać. Dalej, do roboty. – Poganiała
ich, a sama stała z boku koło śmiejącej się w niebogłosy przyjaciółki.
- Już nigdy nie pójdę na piknik z Erzą. – Szepnął do maga
lodu Dragneel.
- Coś mówiłeś? – Spytała groźnie Scarlet.
- Że było wspaniale. – Odpowiedział przerażony, uśmiechając
się przy tym.
Gdy już skończyli sprzątać, ruszyli w stronę domu
brązowookiej.
- Dziękuję za ten piknik. Było miło. – Uśmiechnęła się
szeroko.
- Trzeba to jeszcze kiedyś powtórzyć. – Rzekła Tytania.
- Nie! – Krzyknęli naraz Fullbaster i Dragneel.
- Nie przyjmuję sprzeciwów. – Rzekła poważnie, ale w jej
głosie było czuć złość, że się jej sprzeciwili.
- Dobra. To ja uciekam. Spotkamy się jutro w gildii.
Trzymajcie się! – Rzekła, otwierając główne drzwi do jej mieszkania.
- Ty również się trzymaj Lucy. – Odpowiedziała
szkarłatnowłosa.
- Na razie Lucy! – Krzyknęli po raz kolejny wspólnie rywale.
Wymienili się groźnymi spojrzeniami. Heartfillia już tego nie widziała, bo
zniknęła za dużymi, drewnianymi drzwiami. Reszta również udała się do swoich
domów. Blondwłosa wstawiła do wazonu kwiaty i zachwycała się ich pięknem,
zapachem. Przypominały jej czas, gdy jeszcze mieszkała z rodzicami i wraz z
mamą zbierała kwiaty z ogrodu. Samotna łza spłynęła jej po policzku na samą
myśl o rodzicach. Szybko ją wytarła. Udała się do łazienki, przebrała się w
piżamę. Otworzyła na oścież okno i usiadła po turecku na łóżku. Nagle ni stąd
ni zowąd w oknie pojawiła się jakaś postać. Blondwłosa zlękła się trochę, ale
po chwili uświadomiła sobie, kto to taki.
- Twój nowy styl wchodzenia do mojego domu? – Spytała,
uśmiechając się delikatnie. – Przykro mi, ale ktoś już wcześniej wpadł na ten
pomysł. – Dodała po chwili, a chłopak zeskoczył z parapetu i usiadł na brzegu
łóżka.
- Doprawdy? Kto taki?
- Natsu.
- W takim razie muszę wymyślić coś nowego. – Niebieskooki
zaczął się rozglądać po pomieszczeniu i zastanawiać, którędy mógłby jeszcze
wchodzić.
- Ej. – Szturchnęła go w ramię. – Masz wchodzić przez drzwi,
jak cywilizowany człowiek.
- Dla Ciebie wszystko, Gwiazdeczko. – Rzekł, posyłając
dziewczynie swój czarujący uśmiech.
- Gwiazdeczko?
- Tak będę do Ciebie mówił. Ze względu na to, jaką magią się
posługujesz.
- Sprytnie.
- Dziękuję za uznanie. Co dziś porabiałaś?
- Byłam na pikniku z Erzą, Gray’em i Natsu.
- I jak?
- No cóż.. Ogółem było miło, aczkolwiek zachowanie tych
dwóch trochę mnie denerwuje.
- Nie dziwię się.
- Nie rozumiem?
- Szaleją na Twoim punkcie, tak jak i ja.
- Jesteś dość bezpośredni. Erza mówi mi to samo..
Powariowaliście po prostu.
- No powariowaliśmy.. Na Twoim punkcie. I szczerze? Jestem
trochę zazdrosny o ten dzisiejszy piknik.
- Proszę Cię, nie przesadzaj. Już oni zachowują się jak
nienormalni, przynajmniej Ty uspokój te swoje hormony. – Pokazała mu język.
- Jak Cię widzą to są niedoopanowania.
- Świetny tekst, ale żeby mi zaimponować to niestety
będziesz musiał wymyślić coś innego. – Rzuciła zadziornie. Chłopak uśmiechnął
się chytrze.
- Więc mam szansę?
- Tego nie powiedziałam, ale cóż.. nie zaprzeczę. Każdy na
nią zasługuje. – W takim oto klimacie spędzili cały wieczór.
Ciaossu!
I jak rozdział?
Wiem, że nic specjalnego, ale wytrzymajcie jeszcze trochę ^^
Do następnego Miśki! :*
Rozdział jak rozdział, podoba mi się ;)
OdpowiedzUsuńChociaż wolałabym, byś już zeswatała Natsu i Lucy...
A jakbyś wplotła gdzieś przy okazji Gajeela i Levy to już byłabym w niebie ;)
Pozdrawiam i życzę weny!
~Reneé
Każdy woła tylko NaLu :P
UsuńNie ukrywam, że być może się to zdarzy, aczkolwiek proszę o cierpliwość, gdyż czeka na nich jeszcze kilka niespodzianek ^^
Nie będzie łatwo, tyle napiszę :P
No i uchyliłam rąbek tajemnicy.. ;D
Pozdrawiam :*
Natsu i Gray będą musieli między sobą rozwiązać sprawę, jak najdalej od Lucy ;D a Izaya... nie wiem, jak to ująć, ale wykazuje większy spryt i jest inteligentny w porównaniu do tych dwojga? Tylko on nie zachowuje się dziwnie i nie robi z tego większej sprawy, jest... o, mam słowo. dojrzały! xD Popieram Tytanię - to będzie zabawne obserwować ich walkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! =)
Ktoś musi w tym opowiadaniu być dojrzały - jak to ujęłaś :P
Usuń:*
Trzymasz nas w napięciu :D Ale mi się to podoba, nie ma co się spieszyć z tym swataniem jak dla mnie ; ) Cały rozdział przeczytałam z uśmiechem, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńrozdział rewelacja :) robi się naprawdę ciekawie.. te ich spory i bijatyki :D gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta no i widać że Izaya korzysta :D
OdpowiedzUsuńNormalnie nie wiem co powiedzieć xd Blog bardzo mi się podoba, taki o życiu codziennym. Fajnie piszesz, więc dodam cię do moich linków ;) Lubię Izayę, jednak moje serce skrycie kibicuje Natsu >.< No, ale to twoje opowiadanie, więc rób z nim co tylko chcesz, byle ciekawie :)
OdpowiedzUsuńIzaya i Lucy.! Zakochałam się w tym paringu, dawaj ich jak aj więcej ;>
OdpowiedzUsuńWeny życzę ^^
PS Zapraszam do mnie ^^
Genialne!!! Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuń