niedziela, 7 października 2012

3. Pożar.


Obudziły ją promienie słoneczne, które prześwitywały przez teraz zauważalne przez nią dziury w zasłonie i padały wprost na jej twarz. Przeklęła. Przeciągła się i wstała z łóżka. Pognała do kuchni.
- Cześć Gray.. – Rzekła przecierając zaspane oczy. Chwila moment.. – Gray?! Co do jasnej cholery robisz u mnie w domu? – Spytała, już kompletnie pobudzona i patrzyła na przyjaciela złowrogo.
- Wybacz Lucy.. pomyślałem, że pójdziemy razem do gildii, mam po drodze, więc zajrzałem.
- Poczekaj, bo nie nadążam.. Jakim cudem jesteś w moim domu? Którędy wszedłeś? Okno i drzwi miałam zamknięte.
- Przez komin. – Uśmiechnął się szeroko. Spojrzała na niego i w głowie układała sobie to, co właśnie powiedział.
- Przez komin? Czy Ciebie człowieku do końca pogięło?!
- Nie krzycz tak. Zrobiłem Ci śniadanie. Niech to będzie forma przeprosin.
- Dzięki, ale moment.. To śniadanie uznaje jako przeprosiny za wtargnięcie do mojego domu wczoraj. A za dziś jak się zrekompensujesz?
- Coś wymyślę. Siadaj.
- Mam jeszcze jedno pytanie. Lodówka była pusta, z czego zrobiłeś śniadanie?
- Przewidziałem, że możesz nie mieć nic w lodówce, więc po drodze zrobiłem Ci zakupy.
- Dzięki. Wczoraj jakoś kompletnie o tym zapomniałam..
- A więc może to będzie forma na drugie przeprosiny za wtargnięcie do Twojego mieszkania?
- Niech będzie. Wybaczam Ci. Jesteś oczyszczony z zarzutów. – Rzekła, a potem zaczęła zajadać się śniadaniem, przygotowanym przez Fullbaster’a. Od dłuższej chwili czuła na sobie spojrzenie chłopaka. W końcu nie wytrzymała. – Musisz się tak na mnie gapić? Jestem brudna?
- Nie, to nie to. Przyglądam Ci się tak, bo chcę wyczytać z Twojej twarzy, kim tak naprawdę jesteś. – Dziewczyna zakrztusiła się herbatą na te słowa. Szybko jednak wróciła do ‘siebie’.
- Słucham?
- Każdy w gildii wie o sobie wszystko. Ty jesteś nowa.. nie wiemy nic na Twój temat.
- Mam na imię Lucy i pochodzę z daleka. Tyle Wam powinno wystarczyć.
- Ale jednak nie wystarcza. Kim są Twoi rodzice? – Spytał prosto z mostu. Dziewczyna wstała od stołu i pociągnęła chłopaka za rękę.
- Idziemy do gildii. Misja na nas czeka. – Odpowiedziała. Nie chciała opowiadać o swoim życiu. Po co? Tego właśnie chciała uniknąć.
- Emm.. Lucy? Zamierzasz wyjść na ulicę w piżamie? – Teraz jak tak na siebie spojrzała, uderzyła się w czoło.
- Dobra. Daj mi 5 minut. Zaraz będę gotowa. – Rzekła i zniknęła za drzwiami łazienki. Mówione 5 minut minęło i dziewczyna wyszła z łazienki ubrana w krótkie spodenki, bluzkę na ramiączkach i trampki. – No to teraz możemy wyjść. – Zamknęła drzwi na klucz i udali się spacerkiem do gildii. Zachowywali się jak dzieci. Dziewczyna śmiała się z wygłupów chłopaka aż do samej gildii.
- Witaj Gray, Lucy. – Zwróciła się do nich pierwsza szkarłatnowłosa. Oni również się przywitali. Różowowłosy widząc przybyłą parę podszedł do nich z naburmuszoną miną.
- Nie miałaś z kim tu przyjść jak z tą miętówką?
- Coś Ci nie pasuje?
- Przestańcie. – Uspokoiła ich blondwłosa. – Mamy misję, prawda?
- Lucy ma rację. Chociaż raz moglibyście sobie odpuścić. – Poparła ją Tytania.
- W takim razie, co to za misja?
- Na tablicy niestety nie było tego wiele, ale na początek będzie dobra. Trzeba eskortować ważną osobę z Rady. Damy radę.
- No to do roboty. – Wyruszyli. Na początek udali się do siedziby Rady i stamtąd zaczęli swoją misję, która trwała bardzo krótko. Bez bójek, ale za to wynagrodzenie było bardzo obiecujące. Właśnie wracali uradowani z misji do Magnolii, gdy nagle usłyszeli czyjeś krzyki pełne rozpaczy, paniki, zmartwienia. Skierowali się w stronę, gdzie dochodziły krzyki. Przed wielkim budynkiem, który właśnie się palił, stało kilkadziesiąt ludzi ze łzami w oczach, wołając imiona swoich bliskich.
- Trzeba im pomóc. – Rzekła pewnie blondwłosa i pobiegła w stronę palącego się budynku. Okazało się, że jest to szkoła, a w niej przebywają dzieci. Reszta ekipy ruszyła za nią.
- Lucy, zwariowałaś? – Zatrzymał ją Fullbaster.
- Tam są dzieci, a nie widać żadnej nadchodzącej pomocy. Mam stać bezczynnie i patrzeć jak Ci ludzie cierpią? Nie ma mowy. – Odpowiedziała pewnie i z determinacją w głosie i wbiegła do budynku. Przyjaciele spojrzeli po niej znacząco i tak samo jak i ona, wbiegli do środka. Budynek posiadał trzy piętra. Każdy z nich rozdzielił się i poszedł obadać każde z nich, czy są tam jacyś ludzie. Blondwłosa udała się na drugie piętro. Tam ewakuowała kilkoro dzieci, które siedziały skulone w jednym z pomieszczeń. Udała się w głąb korytarza, by przeszukać resztę klas, czy nie ma gdzieś jeszcze jakiś osób. Nie było. Wszystkie dzieci zostały ewakuowane i wróciły do swoich rodziców. Dragneel, Fullbaster, Scarlet i Happy stali już na zewnątrz i spoglądali na płonący budynek.
- Chwila moment, gdzie Lucy? – Spytała Tytania, rozglądając się dookoła za przyjaciółką z nadzieją, że jest gdzieś niedaleko. – Lucy! – Krzyknęła. Reszta tak samo jak i ona zaczęli ją nawoływać. Bez skutku. – Cholera! – Przeklęła pod nosem. Nagle usłyszeli głośny huk i odgłos tłukącego się szkła. Spojrzeli w miejsce, gdzie nastąpił wybuch.
- To drugie piętro! Tam jest Lucy! – Krzyknął mag lodu kierując się w stronę szkoły. Zatrzymał go Salamander. – Puść mnie, trzeba ją uratować.
- Ja to zrobię. W końcu ogień to mój żywioł. Idę po nią. – Rzekł pewnie i pobiegł w stronę budynku. Wbiegł na drugie piętro. Po kolei przeszukiwał każdą klasę. W końcu znalazł ją. Leżała nieprzytomna, przygnieciona prze biurko, które spadło z powyższego piętra. Odepchnął drewniany przedmiot i wziął blondwłosą na ręce. Teraz zauważył w jakim była stanie. Pół jej głowy, w tym też włosy, były poplamione krwią. Jej puls był ledwo wyczuwalny. Ścisnął ją mocniej i przebił się przez wielką ścianę ognia i znalazł się na zewnątrz. Padł na kolana, nie upuszczając dziewczyny. Pozostali towarzysze podbiegli do chłopaka.
- Lucy, obudź się! – Zaczął krzyczeć do nieprzytomnej dziewczyny. – Cholera. Lucy!
- Nie wrzesz tak kretynie. Trzeba szybko ją zanieść do szpitala. – Podniósł się z nowym dostatkiem sił i pobiegł w stronę szpitala. – Byłaś dzielna. Trzymaj się Lucy. – Rzekł do niej szeptem, uśmiechając się lekko. – Wyjdziesz z tego, obiecuję. – Przycisnął ją mocniej i nim się zorientował, już był przed upragnionym budynkiem. Lekarze w mgnieniu oka zajęli się poszkodowaną, zabierając ją do jednej z sal. Resztę przyjaciół zaprowadzili zaś do osobnej, by obejrzeć ich rany. Wyszli z sali po kilkunastu minutach i udali się pod drzwi, gdzie przebywała ich przyjaciółka. Nie mogli usiedzieć na miejscu. W końcu wyszedł lekarz. Podbiegli do niego.
- Co z nią? – Spytała pierwsza Tytania.
- Najgorsze ma za sobą. Miała dużo szczęścia. Teraz odpoczywa. – Odparł szczupły mężczyzna w białym fartuchu, posyłając im szczery uśmiech.
- Jest przytomna?
- Nie. Jutro jednak powinna się już obudzić.
- Możemy ją zobaczyć?
- Możecie, jednak. Nie siedźcie zbyt długo. – Odpowiedział i wyminął ich. Ci powoli i cicho weszli do środka. Stanęli obok łóżka i spojrzeli na dziewczynę. Na czole znajdował się bandaż, była blada, trochę też posiniaczona. Westchnęli głęboko. Z jednej strony bardzo się cieszyli, że tylko tak to się skończyło. Wszyscy są bezpieczni, zwłaszcza dzieci. Z drugiej zaś.. Ona jest najbardziej z nich wszystkich poszkodowana.
- Może zostawmy ją samą? Niech odpocznie. My będziemy tu tylko przeszkadzać. – Odezwała się Scarlet. Fullbaster zgodził się z nią.
- Ja tu zostanę. Wolę mieć ją na oku. – Rzekł Salamander, ciągle patrząc na blondwłosą.
- Natsu.. – Odezwał się mag lodu. Szkarłatnowłosa jednak zasłoniła mu usta ręką i stwierdziła, że żadne argumenty nie zadziałają na Smoczego Zabójcę. Wyszli, zabierając ze sobą Happ’iego. Różowowłosy zaś usiadł w kącie i spoglądał co jakiś czas na dziewczynę, uśmiechając się pod nosem.
- Zaimponowałaś mi Lucy tą Twoją odwagą. – Rzekł do siebie, po czym zasnął.


Ciaossu!
Taka tam mała niespodzianka na dzisiejszy wieczór – nowy rozdział  ^^
Miłego czytania i komentowania ;P
Pozdrawiam :*

5 komentarzy:

  1. uwielbiam takie romantyczne sceny mmmm :) Natsu obrońca .. jestem ciekawa jak potoczą się ich dalsze losy, no i oczywiście chcę więcej :D ale to właśnie cała ja non stop więcej i więcej :D
    pozdrawiam :*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać jak poznają kim naprawdę jest Lucy , nie wytrzymam więc pisz szybciutko , a ty czasem zapraszam do mnie . Życzę weny pozdrawiam i papatki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, ale akcja! :D Rozdział rewelacyjny ^^ Najlepsza końcówka :D Pisz szybko następny rozdział :* Czekam z niecierpliwością! A w międzyczasie zapraszam na mojego bloga ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Odważna Lucy - to mi się podoba! Cały rozdział bomba - czekam na następny :D ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach nie ma to jak być w ramionach Natsu... Ale ale rozmarzyłam się za bardzo :). Rozdział super!!! Tylko zastanawia mnie od kiedy Lucy jest taka tajemnicza??? Owszem, w anime nie ujawniła swojego nazwiska, ale nikt otwarcie jej nie pytał, a tutaj jest bardzo skryta. Aż dziwne. W końcu taka gaduła jak ona z reguły lubiła się wywewnętrzniać :)

    OdpowiedzUsuń