Całą tę sytuację od początku obserwował Fullbaster. Wybiegł za blondwłosą i stał tuż za nią, gdy ta wołała jego imię. Sam zaczął to przeżywać. W końcu to jego przyjaciel, nawet jeśli dochodzi między nimi do jakiś spięć. Wolnym krokiem podszedł do zrozpaczonej dziewczyny, której łzy zostawiały ślad na piasku. Objął ją mocno od tyłu.
- Lucy.. – Wyszeptał.
- Odejdź. – Rzuciła bez większych uczuć.
- Nie odejdę. – Powiedział i odwrócił ją do siebie. Teraz patrzyli sobie w oczy. Przytulił ją mocno do siebie, głaszcząc po włosach i uspokajając. – Cii.. Będzie dobrze.
- Ale on obiecał.. że nigdy mnie zostawi.
- Na pewno gdzieś jest.
- Dlaczego on mnie zostawił? – Dziewczyna zdawała się być głucha na pocieszenia przyjaciela. Spojrzał w jej oczy. Były matowe, bez blasku, bez życia. Zrobiło mu się jej żal.
- Niech no ja go tylko dorwę.. – Wyszeptał. Ona zaś odsunęła się do niego, wlepiając wzrok w czubki swoich butów. Odwróciła się w stronę wielkich wód.
- Czemu mnie zostawiłeś? – Spytała po raz kolejny i upadła na piasek nieprzytomna. Mag lodu podbiegł do niej zmartwiony i ukląkł.
- Lucy.. Hej, Lucy! – Krzyczał. Próbował ją ocucić. Na marne. Heartfillia zrobiła się blada i zimna. Ten nie czekając chwili dłużej, wziął ją na ręce i pospiesznym krokiem udał się do gildii. – Niech mi ktoś pomoże! – Wparował do gildii z wielką zadyszką, ale był w stanie wypowiedzieć te ważne słowa.
- Gray? Co się stało Lucy? – Do dwójki podbiegła Tytania a tuż za nią kilka innych magów.
- Zemdlała. Niech ktoś coś zrobi.
- Proszę zanieś ją do pokoju medycznego. Zaraz się nią zajmę. – Powiedziała młoda magini Marvell. Chłopak udał się do pokoju. Ułożył dziewczynę wygodnie w łóżku. Usiadł na krześle obok.
- Gray, może będzie lepiej, jeśli wyjdziesz? – Rzekła Scarlet, posyłając chłopakowi smutne spojrzenie.
- Wolałbym zostać tu..
- Lepiej idź. Wendy z nią zostanie. – Już nic nie odpowiedział. Posłusznie wyszedł. Podszedł do baru i zaczął się zamartwiać stanem przyjaciółki i tego, który jakby nigdy nic gdzieś przepadł.
- Cholera! – Krzyknął wściekły.
- Gray, uspokój się. – Jego ramienia dotknęła Tytania. – Będzie dobrze.
- Co ten kretyn sobie wyobraża? Znikać tak bez słowa?
- Może ma jakiś powód?
- Powód czy nie.. nie daruję mu tego. Jak tylko się pojawi, oberwie. – Rzekł gniewnie.
- Ciekawi mnie.. gdzie on się udał.. Natsu.. lepiej żebyś wrócił cały i zdrowy. – Rzuciła cicho do siebie.
Minął kwadrans. Z pokoju medycznego wyszła właśnie młoda Marvell i jej kotka. Wszyscy dosłownie rzucili się w ich stronę, zasypując pytaniami.
- Spokojnie. Fizycznie czuje się bardzo dobrze.. natomiast psychicznie.. już gorzej. – Rzekła smutno.
- Można do niej wejść? – Spytał zatroskany mag lodu.
- Można, ale nie wiem czy będzie chciała kogoś widzieć ani nawet z kimś rozmawiać. Leży i patrzy w sufit.
- Rozumiem. Trudno. Co będzie to będzie.. idę do niej.
- Lucy, mogę wejść?
- Po co? Skoro i tak za chwilę odejdziesz.. – Rzuciła, nie spoglądając nawet w jego stronę.
- Nie mów tak.
- To może lepiej nic nie będę mówić? Oszczędzę kłopotów wszystkim.. może zniknę?
- Co się z Tobą dzieje?
- Dlaczego odszedł?
- Lucy.. – Podszedł do niej, usiadł obok na krześle i chwycił ją za rękę. Była zimna. – Jestem tu z Tobą.
- Nie musisz. Możesz wyjść.
- Nie bądź taka oschła.
- Weź wyjdź.
- Po moim trupie. Zostaję tutaj. Nie zostawię Cię. A jak Natsu się pojawi..
- Nie wymawiaj przy mnie tego imienia. – Heartfillia spojrzała na niego po raz pierwszy dzisiejszego dnia. Jej oczy były takie puste. W ogóle nie przypominała tej Lucy, w której niegdyś się kochał. Westchnęła głęboko, uwolniła rękę z uścisku i odwróciła się plecami do przyjaciela. – Chcę iść spać. Możesz wyjść? – Rzuciła przez ramię.
- Chyba nie mam wyboru.. Odpoczywaj. Odwiedzę Cię później. – Rzekł i wyszedł, posyłając dziewczynie smutne spojrzenie.
- Gray, no i co z nią? – Zapytała szkarłatnowłosa.
- Jest źle. A może być jeszcze gorzej. – Rzucił krótko.
- Co to ma znaczyć?
- Nawet nie chce słyszeć jego imienia.
- Rozumiem..
- Stała się taka.. apatyczna.. i to przez tego kretyna.
- Bardzo mnie ciekawi, dokąd poszedł..
Do pokoju blondwłosej wszedł niebieski kot. Wdrapał się na łóżko przyjaciółki i zaczął ją głaskać po głowie.
- Lucy.. – Wyszeptał.
- Happy? – Spytała ochrypiałym głosem. – Co tu robisz? – Podniosła się do pozycji siedzącej.
- Damy sobie bez niego radę? – Dziewczyna posłała mu delikatny uśmiech i chwyciła go za łapki.
- Chyba nie będziemy mieli wyjścia.
- Mogę zamieszkać z Tobą?
- Jasne. Nie będę się czuła tak samotnie..
- Aye sir. – Nawet te słowa straciły swój urok, gdy jego nie ma.
Mijały miesiące. Żadnych wieści od różowowłosego. Członkowie gildii wrócili do normalności. Pogodzili się z tym.. albo może.. udawali, że się pogodzili. Próbowali żyć normalnie, aczkolwiek brakowało im tego głosu, kłótni z nim i jego tekstu ‘ale się napaliłem’. Blondwłosa też starała się wrócić do normalności. Happy zamieszkał z nią, radzili sobie jakoś. Każdego dnia przychodziła wesoła do gildii. Nikt nawet nie śmiał wymawiać jego imienia przy niej. Rozmawiała z wszystkimi, chodziła na misję.. by zapomnieć. Czasem też miała nadzieję, że gdy wróci, on się zjawi i wytłumaczy to wszystko. Niestety.. żadnej wieści, choćby najmniejszej.
- Lucy? – Spytał niebieski, latający nad jej głową towarzysz.
- Słucham?
- Myślisz, że on kiedyś wróci?
- Nie wiem.. i szczerze? Nie obchodzi mnie to już.
- Ja w niego wierzę. Mimo to, że nas opuścił.. musiał mieć jakiś powód.
- Jesteśmy drużyną, to znaczy.. byliśmy nią, prawda? Jeśli był jakiś powód, powinien go z nami omówić i rozwiązać go razem. On tego nie zrobił. Kompletnie nas olał. Niech sobie nie myśli, że gdy tu wróci wybaczę mu ot tak i rzucę się mu na szyję. Nie ma mowy.
- A jeśli coś mu się stało?
- Mówisz tak, jakbyś go nie znał. To jest Smoczy Zabójca. Do bójki zawsze pierwszy i zawsze wychodzi zwycięsko.
- Po tym wszystkim i tak uznajesz go za silnego?
- Tak. Chociaż czuję, że moje serce pękło, to i tak znam jego siłę. – Dyskusja się skończyła. Dotarli do gildii. Jak co dzień, przywitali uśmiechem każdego z członków. Niebieski kot odleciał w zupełnie inną stronę a Heartfillia udała się do wesoło o czymś gawędzącej dwójki przyjaciół. - Cześć Erza, Gray.
- Hej Lucy. – Odpowiedzieli wspólnie.
- Co macie takie dobre humory?
- Wspominamy stare dobre czasy. – Odpowiedział Fullbaster.
- Stare dobre czasy? Mówicie tak, jakbyście byli już staruszkami i przeszli nie wiadomo co.
- Chodzi nam o czasy, gdy panował tutaj niesamowity gwar.
- Rozumiem..
- Nie martw się Lucy. Dobrze jest tak czasem powspominać.
- Rozumiem. Może idziemy na misję? – Zmieniła szybko temat.
- Jasne. Trzeba się jakoś rozerwać. – Mag lodu wstał z krzesła i rozciągnął się.
- No to ja idę coś wybrać. Ok? – Spytała blondwłosa, udając się w stronę tablicy z misjami, nieczekając na odpowiedź przyjaciół. Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Wszystkie oczy skierowały się na osobę stojącą w progu. Miała zaciśnięte pięści, po chwili rozluźniła je i uniosła wysoko w górze.
- WRÓCIŁEM DO DOMU! – Krzyknął głośno. Każdy poznał ten głos. Zamurowało ich.
Ciaossu!
Nie wiem dlaczego, ale nie mogę dodawać postów przez mozillę.. ;/ muszę używać innej przeglądarki, której bardzo nie lubię. Nie wie ktoś może, dlaczego tak się oto dzieje?
Jestem taka śpiąca, że ledwo na oczy widzę, ale rozdział skończyłam i dodaję.. specjalnie dla Was – moich kochanych cukiereczków ;D
Dziękuję za komentarze, odwiedziny i w ogóle za każde miłe słowa, a nawet słowa krytyki ^^
Buziaki :*:*:*