niedziela, 23 czerwca 2013

45. Trucizna i kara.

Widok jaki zastali przekroczył ich najśmielsze oczekiwania. Jeden przez drugiego przeciskali się, by móc zobaczyć, co takiego się stało. Damska część gildii drżącymi rękoma dotknęły swoich ust z przerażenia. W zbudowanym z cegieł pomieszczeniu odbijał się tylko śmiech Mistrza gildii Laughing Coffin.
- Ty nie wybrałeś, ja zrobiłem to za Ciebie. – Rzekł Haiba z uśmiechem w stronę starego Dreyara.
- Ty.. Ty.. – Mistrz Wróżek nie ukrywał rosnącej w nim złości, co więcej. Trząsł się tak, że na jego czoło zostało pokryte pulsującymi się żyłkami. – Nie wybaczę Ci tego.. – Wyszeptał, patrząc na swoje buty. Jego prawa ręka przybrała monstrualnych rozmiarów i jednym machnięciem zmiótł wyszczerzonego do nich wroga. Ściana rozwaliła się w drobny mak, przez to pomieszczenia wpadło naturalne światło słońca.
- LISANNA! – Krzyknęła Mirajane w końcu i podbiegła do młodszej siostry, która to leżała w kałuży krwi. Własnej krwi. – Lisanna, proszę.. powiedz coś.. – Łkała starsza białowłosa a zdezorientowany Elfman przypatrywał się temu z dalszej odległości. Macao wraz z synem stali w kącie. Rodziciel nie pozwolił mu na taki widok. Zasłonił mu oczy ręką.
- P-przepraszam.. – Wycharczała z uśmiechem. Jej niebieskie oczy straciły blask. Stały się matowe i poszarzałe. Jej ciało zostało kilkukrotnie przebite przez miecz Haiby.
- Wendy.. – Białowłosa zwróciła się z rozpaczą w stronę młodej magini. Ta stała ze spuszczoną głową, a po jej policzkach płynęły łzy.
- J-ja.. n-nie m-mogę nic z-zrobić.. – Rzekła szlochając.
- P-proszę.. wylecz j-ją.. – Nalegała zdeterminowana, przytrzymując jej głowę na swoich kolanach i odgarniając kosmyki jej białych włosów.
- T-to na nic.. – Znów usłyszała cichy głos swojej młodszej siostry. – T-trucizna.. – Dodała tylko, ledwo łapiąc oddech.
- Trucizna? – Powtórzyła starsza.
- Wygląda na to, że miecz, którym została przebita został nasączony trucizną. – Wypowiedziała się Alberona cicho.
- Jej organy już zostały zaatakowane przez truciznę. Moja magia jest na nią odporna. – Wyszeptała spokojniej Marvell, po czym znów wybuchła płaczem. – P-przepraszam. – Dodała. Poczuła uścisk na ramieniu. To Dragneel. Przypatrywał się ciału przyjaciółki, która sparaliżowana leżała na zimnej posadzce. Niepewnie podszedł do niej. Nie uklęknął, nie dotknął jej. Przypatrywał się jej zmęczonej twarzy.
- N-natsu.. – Lisanna spojrzała w górę i ujrzała swojego najdroższego przyjaciela. Uśmiechnęła się do niego. – Jednak nie zostanę Twoją żoną. – Zaśmiała się, ale szybko ten gest został przerwany przez nagły ból, który ją przeszył. Różowowłosy ani drgnął. Jednak spod jego powiek wypłynęła jedna samotna łza. – Kochałam Cię. – Wyszeptała. To były jej ostatnie słowa nim jej serce zatrzymało się na dobre. Starsza Strauss pogrążyła się w wielkiej rozpaczy, tak samo stojący za nią młodszy brat. Oni cierpieli najbardziej. Jednak i członków gildii to dotknęło. Płakali wraz z nimi. Heartfillia przypatrywała się całej tej scenie. Lisanna go kochała. Mimo tej dramatycznej sceny to zdanie krzątało się jej w głowie bez przerwy. Zakryła usta ręką i bezszelestnie wyszła z tłumu, który opłakiwał ciało młodej Strauss.

Świeże powietrze przed zrujnowaną gildią Laughing Coffin pomogło jej. Czuła się słabo. Tyle rzeczy na raz się wydarzyło. To za wiele. Zdecydowanie za wiele jak dla niej. Usiadła po turecku przed wejściem i spojrzała w niebo, które nie było już tak słoneczne jak wyruszali do boju. Na niebie pojawiły się ciemne chmury, z których po chwili zaczął padać deszcz. No tak.. gildia płacze, a niebo razem z nimi.. Nawet w tej beznadziejnej sytuacji uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, lecz później ten uśmiech zmienił się w wyraz bólu. Dzięki padającemu deszczu, nikt nie był w stanie zauważyć łez, które to właśnie zaczęły płynąć po jej bladych, poobijanych i zranionych policzkach. Słone łzy dostawały się do ran, których nabawiła się podczas potyczki z jednym z wrogów, co powodowało jej ból. Jednak co to za ból, gdy jeden z członków gildii właśnie odszedł na dobre? Jakby nie spojrzeć.. doszła do wniosku, że tak właściwie to nigdy nie miała okazji jej lepiej poznać. Rozmawiały bardzo rzadko.
- Co Ty tutaj robisz? – Usłyszała nagle głos, który wyrwał ją z przemyśleń. Wzdrygnęła się lekko, ale nie spojrzała na ową osobę. Poczuła jak ktoś siada obok niej. (zgadnijcie kto? ^^)
- Płakanie nad jej ciałem już nic nie pomoże. Dusiłam się. Zapach krwi mnie mdli. (no pięknie.. taka dramatyczna scena, a ja rymy dodaję ;P) Powinniśmy wracać. – Dodała po chwili.
- Racja, ale może jednak nie przerywajmy jeszcze tej chwili? – Blondwłosa wstała. Kosmyki włosów lepiły się do twarzy. Tak samo jak i ubrania. Rozpadało się na dobre.
- Przepraszam, ale czy mógłbyś przekazać, że wróciłam do domu? Nie czuję się najlepiej. – Zwróciła swój smutny wzrok w kierunku młodego Dreyara. (założę się, że duża większość właśnie o nim pomyślała xD)
- Jesteś pewna, że możesz sama wrócić? – Blondyn również wstał i spojrzał uważnie na dziewczynę. - Może najpierw Wendy powinna Cię opatrzyć?
- Dam sobie radę. Niech opatrzy bardziej potrzebujących. – Uśmiechnęła się blado. Gdy już odchodziła, usłyszeli zbliżające się kroki. Czuli jak ziemia lekko się trzęsie. Ku ich zdziwieniu zobaczyli zbliżających się Magicznych Rycerzy.
- Witam. – Zaczął jeden, przywódca. – Nazywam się Lahar. Kapitan Czwartego Korpusu Zatrzymania i Wykonawczego Zreformowanej Rady Magicznej. – Przedstawił się. Magowie wymienili się zdziwionymi spojrzeniami.
- Gildia Laughing Coffin została pokonana. – Przemówiła pierwsza Heartfillia.
- Zauważyłem.. jednakże, dlaczego ta sprawa nie została przedstawiona Radzie Magicznej? – Kapitan poprawił swoje okulary. – Jakie były intencje atakowania tej gildii? – Kontynuował. Blondwłosa zacisnęła pięści.
- Zaatakowali naszą i wzięli zakładników! – Wybuchła. Młody Dreyar dotknął jej ramienia.
- Lucy, spokojnie. – Szepnął.
- Spokojnie? – Zirytowała się. (no kto by pomyślał? Laxus bardziej by mi pasował do tej roli, ale tak dla odmiany.. ^^) – Po tym wszystkim to dostajemy ochrzan. To jest nienormalne. – Dodała.
- Proszę wybaczyć. Jednak z pewnych źródeł dowiedzieliśmy się, że to Fairy Tail pierwsze zaczęło spór. – Odezwał się znowu okularnik. (haha xD) Brązowooka znowu ścisnęła mocniej pięści. Cholera! To nie do końca tak!
- Co zamierzacie zrobić? – Spytał młody Dreyar spokojnie.
- Musimy przesłuchać kogoś..
- Zgłaszam się. – Odezwała się magini Gwiezdnej Energii, przerywając mu. – Odpowiem na każde pytanie. – Rzuciła hardo i podeszła do Rycerzy.
- Co Ty wyprawiasz? – Zainterweniował blondyn.
- Spokojnie. To tylko przesłuchanie. – Uśmiechnęła się przez ramię. - Wiem co się działo od samego początku. Przekaż Mistrzowi, żeby się nie martwił. – Dorzuciła i spojrzała na Lahara. – Możemy ruszać? – Spytała. Kapitan skinięciem głowy zgodził się i wraz z obstawą, blondwłosa zniknęła.
- Cholera.. – Przeklął młody Dreyar pod nosem i odprowadził wzrokiem maginię oraz Rycerzy. Gdy już zniknęli mu z pola widzenia, wszedł do środka zrujnowanej gildii.

Kilka dni później.
Gildia Fairy Tail małymi kroczkami powracała do swojego wyglądu. Magowie mieli gdzie siedzieć, jednak dach nie został jeszcze do końca pokryty. Niestety.. gildia dzisiaj nie tętniła życiem jak to zazwyczaj bywało. Wszyscy pogrążeni byli w żałobie po śmierci Lisanny, której to pogrzeb odbył się dzień wcześniej. Heartfilli nie udało się dotrzeć na czas na tę uroczystość. Wzięła całą winę na siebie za spowodowanie wojny między dwoma gildiami. Została zamknięta w więzieniu na dwa tygodnie, póki decyzja Rady dotycząca właściwej kary nie zostanie zapadnięta definitywnie. Oprócz Mistrza, Laxusa oraz Erzy, nikt o tym nie wiedział. Reszta magów żyła w przekonaniu, że blondwłosa wyruszyła do rodzinnego domu, by pobyć z ojcem, którego stan się pogorszył, co oczywiście prawdą nie było. Za barem stał Chigiri. Na prośbę starszej Strauss wziął za nią zastępstwo do końca tygodnia. Bez zawahania zgodził się.
- Współczuję Lucy.. tak wszystko to się tak nagle na nią też zwaliło. – Rzucił Fullbaster, dosiadając się do Laxusa i Erzy, którzy do zacięcie o czymś szeptali.
- Racja.. – Odpowiedziała nerwowo. – Ale jest silna, wszystko będzie dobrze. – Dodała już bardziej przekonująco.
- Może ktoś powinien ją odwiedzić? – Tytania wypluła sok, który właśnie sączyła, słysząc to.
- Nie jest sama. – Rzekł blondyn. Mag lodu spojrzał na niego zdziwiony.
- Skąd wiesz? – Zmrużył oczy i wyczekiwał odpowiedzi. Dreyar przybrał maskę obojętności. Nie dał po sobie poznać, że również jest lekko zdenerwowany.
- Chodzi mi o to, że ma nas. – Wytłumaczył.
- Może masz rację. Widział ktoś zapałkę? – Spytał po chwili i rozglądnął się po remontowanym pomieszczeniu.
- Jest w tym samym miejscu, co wczoraj my wszyscy. – Odpowiedział mu młody Chigiri, polerując szklankę.

Parę dni później.
Wychodząc na wolność, która została jej odebrana na dwa tygodnie, nie czuła jakieś specjalnej euforii. Całe to zamieszanie dobiło ją niemiłosiernie. Nie miała najmniejszej ochoty się uśmiechać. A to jeszcze nie koniec.. Rada podjęła decyzję iż przez co najmniej trzy miesiące nie może wykonywać żadnych misji. W sumie to i tak delikatna kara, jaka mogła ją spotkać. Wolnym krokiem ruszyła w stronę swojego mieszkania. Czynsz miała nadpłacony, więc nie przejmowała się zbytnio tym, że nie będzie miała gdzie mieszkać. Napuściła do wanny ciepłej wody i dodała parę kropel lawendowego olejku. Para wypełniła całe pomieszczenie, a ona zanurzyła swoje ciało. Od razu poczuła ulgę i to jak emocje z ostatnich tygodnie, ulatują z niej. Wystarczyła jej godzina na dokładne ogarnięcie się i kolejne wyjście z domu. Pierwszym miejscem do jakiego chciała się udać, był cmentarz. Nie uczestniczyła w pogrzebie z wiadomych przyczyn. Po drodze zakupiła bukiet kwiatów i ruszyła w wyznaczone miejsce. Cmentarz był pusty. Mimo iż nie było jej na uroczystości, od razu wiedziała, w które miejsce się udać. Od tego przykrego i dramatycznego przeżycia minęły dwa tygodnie. Grób był przyozdobiony wielobarwnymi kwiatami, co więcej było ich mnóstwo. Godło Fairy Tail wygrawerowane na pomniku, jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że to tutaj została pochowana. Swój niewielki bukiet położyła obok innych. Uklękła przed pomnikiem i zaczęła się cicho modlić. Sama nie wiedziała, ile już tak trwa. Dopiero spadające z nieba krople deszczu, ‘obudziły’ ją z tego transu. Podeszła do wygrawerowanej tablicy i dotknęła opuszkami palców jej wyrytego imienia.
- Żegnaj Lisanno. – Wyszeptała i uśmiechnęła się blado.
Kolejnym miejscem, do którego się udała, była oczywiście gildia. Z zewnątrz nie zmieniła się nic a nic. W środku też nic się nie zmieniło. Był gwar. Jak zawsze. Kochała te sprzeczki między innymi magami, odgłos tłukących się kufli i nawet te bójki, w których nie raz miała przyjemność uczestniczyć. Pchnęła wielkie drewniane drzwi, a oczy wszystkich tam zgromadzonych od razu skierowały się w jej stronę. Na twarzach magów powoli malowały się uśmiechy i ciche przywitania. Odwzajemniła gest i pewnym krokiem udała się na piętro, do gabinetu Mistrza.





No i jak? Piszcie piszcie, co myślicie ^^
Smętny rozdział, ale trudno..
No i co ważniejsze.. daję sobie paznokcie uciąć, że większość z Was ucieszyła się z faktu, iż uśmierciłam Lisanne, ale nawet nie zdajecie sobie sprawy, jakie to było dla mnie trudne.. serio.. ręce mi się trzęsły, a nawet płakać się mi chciało.. A miałam nikogo nie uśmiercać w tym opowiadaniu.. fuck! Wiedziałam, że mnie coś jednak podkusi.. ale już trudno, stało się xD
Mimo że takie smutne to jestem zadowolona z tego rozdziału ^^
I komu dedyk? *werbel* Mini Aika! – To dla Ciebie! ;3 Dziękuję za przemiłe słowa, które zawsze zostawiasz pod moimi rozdziałami ^^

Uwielbiam Cię, buźka! ;* 

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No proszę proszę jestem pierwsza xD Więc tak...
      Nie sądziłam że na serio ją uśmiercisz kiedy napisałam to w poprzedniej notce.
      Myślałam że to będzie tylko złudzenie czy coś, a tu proszę...
      Następnie Lucy w więzieniu >.<
      Ciekawi mnie jak Natsu teraz będzie się zachowywał, pewnie trochę się oddali od naszej bohaterki :c
      No nic...eh znowu czeba czekać xD

      Pozdrawiam i życzę weny :D

      Usuń
  2. Śmierć Lisanny.. w sumie podeszłam do tego obojętnie, więc z mojej strony nie musisz sobie ucinać paznokci xD
    Trochę się niepokoję, jak to będzie teraz z Natsu i Lucy. Po tym wyznaniu, żę zawsze go kochała itd... No i cały czas przesiaduje przy jej grobie. W pewnym sensie zrozumiałe, tak samo zachowywał się, gdy umarła "po raz pierwszy"..
    Kurde, mogła jednak nie umierać xD
    Rozdział bardzo fajny, jestem niesamowicie ciekawa jak to rozwiążesz. No to nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci weny i wyczekiwać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  3. * szybko bijące serce * :3
    Dla mnie dedykacja?! Szok- naprawdę jestem mile zaskoczona. Ogromnie jestem Ci za to wdzięczna i dziękuję Ci za to. Choć uważam, że na to nie zasłużyłam. Szczególnie, że dostałam dedykację do tak wspaniałego rozdziału, jakim jest ten rozdział.
    Przyznam szczerze, od początku tego rozdziału zadziwiałaś mnie. Nie sądziłam, że Wendy będzie akurat krzyczeć z powodu wykrwawiającej się i z katowanej Lisanny. Myślałam, że coś się stało Smoczej Zabójczyni, jednak nie. Z jednej strony cieszę się z jej śmierci, niestety nie lubię tej bohaterki, ale z drugiej strony smucę. Bądź co bądź, należała do gildii, była jej częścią, należała do jednej rodziny, więc jej brak będzie odczuwalny. To wyznanie do Natsu było tak piękne, że aż zapomniałam na chwilę o tym jak zawsze mnie irytowała. Chociaż na łożu śmierci odetchnęła z ulgą, gdyż swoje uczucia wreszcie ujawniła.
    Lucyna również cierpiała. Wzięła na siebie calusieńki ciężar i musiała go sama dźwigać. Kara dosięgła tylko ją. Ona ma naprawdę dobre serce. Jeszcze to, że poszła na grób swojej rywalki, no po prostu przepiękne. :)
    Kochana, wzruszyłam się na tym rozdziale jak mało kiedy. Musiałam zaopatrzyć się w paczkę chusteczek.
    Życzę Ci dużo weny i odpoczynku. :))
    Tulę mocno! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No, w sumie racja, ja się ucieszyłam ze śmierci Lisanny :P Na początku. Potem mi się udzielił smutek wszystkich :C
    No i te jej słowa... ta scena ... =...{ Smutno :C
    Bardzo fajnie opisałaś to, co się stało z Lucy, że ją zamknęli, szkoda tylko że tylko nie liczni znali prawdę. Bo niektórzy mogli pomyśleć, że ją Lisanna kompletnie nie obchodziła, a to przecież nie tak. Z drugiej strony, jakby niektórzy dowiedzieli się, gdzie tak naprawdę była chcieliby ją wyciągnąć i byłoby jeszcze gorzej.
    "Widział ktoś zapałkę?
    -Jest w tym samym miejscu, co wczoraj my wszyscy" - no w sumie nie ma się co dziwić. Była jego przyjaciółką, Natsu jej najlepszym przyjacielem, wręcz miłością. Tylko ciekawe, czy to jakoś jednak wpłynie na relację między nim, a Lucy.
    Rozdziału nie nazwałabym smętnego, bo był bardzo ciekawy. Poruszający i chwytający za serce, aczkolwiek bardzo dobry. Napisałaś świetną notkę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny blok :). może wejdziesz na mój :D http://anime-blog-spot.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że spełniłaś życzenia wszystkich i uśmierciłaś Lisannę. Ciekawe czy będzie mogła przebywać w gildii jako duch, tak samo jak pierwsza mistrzyni FT. xD Lucy jest naprawdę... MEGA. szczerze mówiąc jest moją ulubioną postacią FT. Mam nadzieję, że to co powiedziała Lisanna nie zmieni relacji Nalu. No i fajnie by było jakby Lucy teraz po powrocie powiedziała prawdę gdzie była i wgl. xd

    OdpowiedzUsuń