Tak dobrze znała swój cel. Teraz już wiedziała, czego chce.
Poddała się tak łatwo i pogodziła z porażką.. z utratą magii. Po dzisiejszym
incydencie, wie że musi zrobić wszystko, by na nowo chronić swoich towarzyszy.
Jeszcze nie wiedziała, czy się jej uda.. jednak determinacja była większa niż
kiedykolwiek.
- Nie pozwolę już nigdy nikogo skrzywdzić. Stanę się
silniejsza. – Rzekła już lekko sapając. Biegła tak od kilku minut, a końca
drogi nie było widać. Nie przeszkadzało jej nawet to, że już kilka razy zdążyła
się potknąć o własne nogi i stoczyć z kilkunastu stopni. Żadne rany na łokciach
czy kolanach nie przeszkadzały jej. W końcu światełko. Kąciki ust powoli
unosiły się ku górze. Coraz bliżej celu. Coraz bliżej spotkania z matką.
Dobiegła do strumienia światła i w momencie pojawiła się tuż przed nieznaną jej
rezydencją. Łapczywie czerpała powietrza i usiadła na zielonym trawniku.
Rozejrzała się dookoła.
- Layla! – Usłyszała gdzieś z oddali. Zdziwiła się, bo nigdy
nie słyszała tego głosu. Wyłoniła się zza krzaka i spojrzała w kierunku, gdzie
usłyszała nawoływania. Jej matka wylegiwała się na trawie i patrzyła w niebo, a
nad nią stała kobieta, brunetka i z karcącą miną coś do niej przemawiała. Layla
podniosła się na łokciach i uśmiechała do kobiety. Po chwili odeszła, a wyraz
twarzy matki Lucy zmienił się na smutny.
- Mamo.. – Szepnęła Heartfillia. Podeszła kilka kroków, do
wielkiego drzewa. Ku jej nieszczęściu, nadepnęła na gałąź i tym zwróciła na
siebie uwagę.
- Kto tu jest? – Layla od razu stanęła na równe nogi, a w
ręce dzierżyła jeden ze złotych kluczy.
- Przepraszam.. – Brązowooka wyłoniła się zza drzewa.
- T-ty.. wyglądasz.. jak.. jak.. j-ja.. – Wyjąkała. Lucy
uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. – Jak to możliwe? – Spytała już
spokojniejszym tonem i podeszła bliżej dziewczyny.
- Dziwnie tak rozmawiać z młodszą wersją mamy.. – Rzekła.
Oczy Layli powiększyły się dwukrotnie.
- Mamy?
- Mam na imię Lucy. – Przedstawiła się. Kobieta milczała.
Widocznie bardzo zszokowało ją ta wcześniejsza informacja.
- Nic nie rozumiem. – Rzuciła w końcu i upadła na kolana.
Lucy usiadła naprzeciwko niej i opowiedziała jej całą swoją historię.
- Czyli, że w przyszłości będę mieć męża i córeczkę. –
Uśmiechnęła się.
- To znaczy, że teraz jeszcze jesteś panną? – Zdziwiła się.
- No tak..
- To który jest rok?
- 765.
- Oh.. rozumiem.. – Lucy wyraźnie spochmurniała.
- Coś się stało?
- Ja.. szukam pomocy. Straciłam swoje moce.. jestem
bezużyteczna.. chcę chronić moich przyjaciół. – Rzucała chaotycznie płacząc.
- Już dobrze.. pomogę Ci jak tylko mogę.
- Tylko, że ja.. nie wiem jak. Nie wiem w jaki sposób mogę
odzyskać swoje moce..
- Coś się wymyśli. Zrobię wszystko.. nawet jeśli ja będę
musiała oddać Ci swoją.
- O czym Ty mówisz? – Krzyknęła ze łzami w oczach. Gdy tylko
spojrzała matce w oczy, widziała w nich troskę i miłość. Uśmiechała się. W ten
sam sposób, w jaki pamiętała.
- Po tym wszystkim, co mi opowiedziałaś.. nie mam
wątpliwości, że jesteś moją córką.
- Layla! Gdzie jesteś? – Usłyszały nawoływanie jakieś
kobiety.
- Lucy, schowaj się. To moja ciotka. Lepiej żeby Cię teraz
nie widziała. – Mówiąc to, popchnęła lekko zdezorientowaną dziewczynę w stronę
krzaków i tam się schowała. – O co chodzi, ciociu? – Spytała z uśmiechem.
- Wracaj do domu, zaraz będzie kolacja. – Rzekła kobieta ze
srogą moną.
- Dobrze. Zaraz przyjdę. – Brunetka już nic nie
odpowiedziała. Odwróciła się na pięcie i weszła do domu. – Możesz już wyjść.
- Co teraz zrobimy? – Spytała Heartfillia, gdy tylko
otrzepała się z liści.
- Chodź, pójdziemy w jakieś bezpieczne miejsce. – Mówiąc to,
pociągnęła ją za rękę i pobiegły gdzieś w stronę pobliskiego lasu.
- Ale dlaczego? – Pytała po drodze.
- Tutaj nikt nie będzie nam przeszkadzał. Chodź, siadaj
naprzeciwko mnie. Zaczynamy. – Zakomunikowała z uśmiechem starsza blondwłosa.
- Zaczynamy? Ale co takiego? – Lucy była wyraźnie zaskoczona
takim obrotem spraw.
- Nie zadawaj żadnych pytać. Siadaj i podaj mi ręce. –
Rzekła poważnie Layla. Usiadły naprzeciw siebie i chwyciły się za ręce. – Teraz
zamknij oczy. – Nakazała. – Skoncentruj się. Otwórz swoje serce. – Dodała. To ten sam głos z wtedy.. To była mama! – Stwierdziła
w myślach. Bała się. Czuła jak jej rytm serca nie jest taki sam jak zawsze.
Ręce zaczęły się jej pocić. Czuła się dziwnie. Nagle uderzył w nią niesamowity
podmuch ciepłego wiatru, a wokół niej i jej matki pojawiła się jakaś złota
poświata. Z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej intensywniejsza, aż w
końcu pojawiła się wielka kolumna złotego światła, która swoje zakończenie
miała gdzieś wysoko nad nimi. Po chwili poczuła jak traci kontakt z
rzeczywistością i jakaś nieznana siła odpycha ją od kobiety.
Gdy się obudziła, na niebie lśniło milion gwiazd. Skronie
niesamowicie pulsowały i czuła każdy mięsień.
- Co się stało? – Spytała obolała, dotykając jak się okazało
rozpalonego czoła. – Mama! – Opamiętała się po chwili. Jednak, jak szybko
wstała, tak szybko znów znalazła się na ziemi. Nie miała kompletnie sił. Nogi
były jak z waty. Nie miała wyjścia jak poszukanie matki na czworaka. Nawet i ta
czynność sprawiała jej trudność. Ręce jej drżały. Ciężko było jej się
przemieszczać naprzód. Po wyczerpującym wysiłki, w końcu odnalazła upragnioną
osobę. Kilkanaście metrów dalej leżała nieprzytomna blondwłosa. – Mamo.. –
Ostatkami sił, potrząsnęła ją za ramiona. Była blada i miała zimne ręce, ale
oddychała równomiernie.
- Lucy.. – Usłyszała cichy głos rodzicielki.
- Tak się cieszę.. nic Ci nie jest. – Ucieszyła się szczerze
młodsza.
- Twoja moc.. wróciła.. – Rzekła. Źrenice dziewczyny
powiększyły się.
- W-wróciła? Ale jak to możliwe? – Spytała niedowierzając.
- Magia płynie z serca. – Skwitowała matka. - W Twoim jest
dużo dobroci i miłości. Chcesz pomagać innym, chronić ich. Znów możesz to
zrobić. – Uśmiechnęła się delikatnie, a po policzkach Lucy spłynęło kilka łez.
Łez szczęścia.
Magnolia. Gildia Fairy Tail.
Drzwi otworzyły się z hukiem, a progu stanął zdyszany
czerwonowłosy.
- O to Ty byłeś tutaj dzisiaj z Lucy, prawda? Hmm.. Shiro? –
Podeszła do niego jak zwykle uśmiechnięta starsza Strauss.
- L-lucy.. o-ona.. – Zaczął przerażony chłopiec. Serca
wszystkich magów jakby zatrzymały się.
- Coś się stało Lucy? – Tuż przed chłopcem pojawił się blady
Salamander. Chwycił go za ramiona i lekko nim potrząsnął. Czekał na odpowiedź.
– Co się do cholery stało?! – Krzyknął zezłoszczony.
- Natsu, uspokój się! – Zainterweniowała Tytania. – Mów, co
się stało. – Rzekła spokojnie do czerwonowłosego.
- Zniknęła. – Rzucił cicho. Jednak i tak wszyscy słyszeli.
- Cholera! – Wrzasnął Dragneel i wybiegł z gildii, a tuż za
nim Fullbaster, Redfox, Dreyar, Marvell, McGarden, Scarlet oraz wszystkie
Exceedy.
- Odprowadzę Cię do sierocińca. – Zakomunikowała barmanka.
- Ja też chcę jej poszukać. – Rzucił hardo chłopak.
- Na pewno martwią się w Domu Dziecka o Ciebie. Lepiej
będzie jeśli tam wrócisz. – Odpowiedziała mu białowłosa i wyszła wraz z nim z
gildii.
Magowie rozbiegli się po całej Magnolii w poszukiwaniu
przyjaciółki. Każdy w duchu zastanawiał się, dlaczego zniknęła i gdzie mogła
teraz być.
- Cholera! – Przeklął różowowłosy po godzinie, gdy zebrali
się pod gildią, by podzielić się jakimiś wskazówkami. – Nie wyczuwam nigdzie
jej zapachu. Jakby się rozpłynęła.
- Ja tak samo. – Rzekła reszta Smoczych Zabójców.
- Nikt jej nie widział. – Dorzuciła Scarlet.
- LUCY! – Wrzasnął Salamander z rozpaczą, a jej imię echem
rozniosło się po uliczkach miasta.
U Lucy.
Od kilku dni przebywała nadal w nie swoich czasach. Powoli
wracała do sprawności, gdyż nagły przypływ mocy, osłabił jej ciało. Męczyła ją
gorączka i bóle mięśni. Taka była cena za odzyskanie mocy. Była w stanie to
znieść. Dla swoich przyjaciół.
Piątego dnia przebywania tam, czuła się już dobrze. Chciała
wrócić do swoich czasów. Znów ich zobaczyć. Był oczywiście problem. Mianowicie
drzwi i Schody Czasu. Pojawiają się w najmniej spodziewanym momencie. Uświadomiła
sobie, że może jej to zająć nawet kilka tygodni lub nawet miesięcy, by je
odnaleźć. Siedziała właśnie na brzegu łóżka w willi ciotki Layli. Jej matka
zajmowała się nią przez te dni. Ciotce wytłumaczyła, że znalazła ją
nieprzytomną w lesie. Nie odezwała się ani słowem na to.
- Idę się odświeżyć. – Skwitowała blondwłosa i weszła do
łazienki. Ku jej zdziwieniu, gdy tylko przekroczyła próg zrobiło się ciemno, a
pod stopami wyczuła stopień. – Niemożliwe.. – Szepnęła. Mimowolnie uśmiechnęła
się i nim zatrzasnęła za sobą drzwi, dodała: - Dziękuję mamo. Za wszystko. – I
pobiegła przed siebie. Kwadrans później znalazła się w Smoczym Dworze. Wyszła
tymi samymi drzwiami, którymi przyszła. Przed nią stał z wiecznie grobową miną
lokaj. – Emmm..? Dzień dobry? – Podrapała się nerwowo po głowie i uśmiechnęła
do mężczyzny. Ten w odpowiedzi tylko prychnął pod nosem. – Przepraszam za
zamieszanie. Już mnie tu nie ma. – Rzuciła szybko i wyminęła lokaja.
- Tak szczerze powiem, to po tak długim czasie aż zacząłem
zapominać, kto tutaj wszedł.
- Po tak długim czasie? – Blondwłosa zatrzymała się na
chwilę. – Jak długo mnie nie było? – Spytała niepewnie.
- Pięć miesięcy.
- T-to niemożliwe..
- Schody Czasu działają w różny sposób.. Czasami kilka dni
spędzonych tam odpowiada kilku miesiącom tutaj, a czasami kilka miesięcy tam,
odpowiada kilku dniom tutaj lub nawet godzinom.
- Cholera.. – Przeklęła pod nosem i nie czekając już na
żadne wyjaśnienia, wybiegła z Dworu i udała się do łodzi. Szybko przebierała
wiosłami, by jak najszybciej dostać się do Magnolii i wytłumaczyć im swoją
nieobecność. Znów przysporzyła im zmartwień. Przeklinała się za to w myślach.
Gdy już dotarła na ląd, pędem ruszyła na stację i ostatnim pociągiem dostała
się do centrum. Teraz będzie normalnie.
Musi tak być. W końcu była coraz bliżej gildii. Zdyszana stanęła przed
głównymi drzwiami, by złapać trochę powietrza. Nic się nie zmieniło. W środku
jak zawsze było gwarno i śmiesznie. Połowa drzwi była uchylonych. Niepewnie
wyjrzała zza nich i rozglądnęła się po wnętrzu. Przy barze siedzieli jej
przyjaciele. Uśmiechnęła się delikatnie na ten widok.
- Mira, biorę tę misję. – Usłyszała głos Salamandra.
Wydawało jej się, że był taki chłodny.
- Oczywiście. – Rzuciła barmanka.
- Natsu, idę z Tobą. – Ni stąd ni zowąd pojawiła się młodsza
Strauss i chwyciła chłopaka za ramię. Uśmiechnął się do niej czule. Heartfillia
poczuła ból w klatce piersiowej, a jej oddech przyspieszył. Po policzku
spłynęła łza. Potem kolejna i następna.
- Niepotrzebnie wracałam.. – Szepnęła do siebie i odeszła od
drzwi.
Poczuł coś. Ten zapach. Ten głos. Instynktownie spojrzał w
kierunku drzwi. Nie widział tam nikogo. By mieć pewność, wyszedł z budynku i
rozglądnął się dookoła. Definitywnie ktoś tutaj był. To była Ona. Był pewien, ale
dlaczego nie weszła do środka? Zadawał sobie w głowie to pytanie. Spojrzał na
mokre ślady, które znajdowały się tuż pod nim. To łzy. Wytężył swój zmysł.
- Lucy!
Taaa dam~ !
Ahh.. chyba kolejny rozdział, z którego jestem dumna.. ale
tylko od drugiej jego połowy ^^
No i nawet boląca od samego rana głowa nie przeszkodziła mi
w napisaniu rozdziału ;P ale było ciężko.. uff..
I znowu muszę chyba dać Ci dedykację, moja osobista
motywacjo: Mavis.~ ;*
O i P.S. nie zjedzcie mnie za ten wątek z Lisanną, bo naślę
na Was wyżej wymienioną.. Yohohohohoho ;D
Buźka Mordki <3
Twoja osobista motywacja - jak to dumnie brzmi. :D
OdpowiedzUsuńA tak ogółem gratuluję świetnego rozdziału. Tylko.. końcówka! Uduszę! Zakończyć w takim momencie. Weź wyjdź. ;(
I nie ma to jak straszyć mną, co? zUo!;p
Buziakii. ;*
A strasz mnie kobieto, strasz! Ja się nie boję :D. Kobieto, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Lucyna odzyskała magię <3. Spotkała młodą wersję mamuśki, musiała się z tego powodu bardzo, ale to bardzo radować. Potem takie zaskoczenie, że wróciła po pięciu miesiącach. A ta końcówka, wrr... :C Jak można kończyć w takim momencie?! toż to niewybaczalne :< A-ale wiesz za te twoje wspaniałe rozdziały można wybaczyć. :) Pomijam nawet wątek z Lisanną, bo w moich myślach jest martwa. Teraz tylko Salamanderku popędź do Lucyny i przytul ją, no! Pociesz, niech ona przez ciebie nie płacze. Ach, ta moja wybujała wyobraźnia, że w następnym będzie cukierkowo i beztrosko. *.* Całusem też nie pogardzę, haha, żartuję, żartuję . ^^ Twórz jak chcesz, bo Twoje pomysły są dobre. Wierzę, że jakoś umiejętnie pogodzisz ich w następnym rozdziale, albo potem. :)
OdpowiedzUsuńWeny kochana, weny. Naprawdę. :33
Pozdrawiam cieplutko <3
I przepraszam, że ostatniego nie skomentowałam, hańba mi, hańba mi.
A teraz tylko oczekiwać kolejnego rozdziału *.*
Druga ._.
UsuńBanzai!!! Banzai!!! Banzai!!!
OdpowiedzUsuńLucy moc wróciła wspaniale!!!
Lisanna ty wredna pip, ty pip, ty pip pip pip pip pip!
Natsu ty pip pip pip pip pip pip pip pip pip pip pip!
Jak mogłeś zacząć się spotykać z tą wredna pip pip Lisanna!!!
nie no Animka jak mogłaś!!!
No wiesz Zabić Lisanne!!! Weś niech na nią spadnie jakiś wielki kamień, albo niech spadnie w przepaść, czy też niech ją zje wielkie jakieś dzikie zwierze!!!
Natsu a niech tobie pożre ten twój szaliczek.
super rozdział
Pozdrowionka^.^
ps. weś wykończ lisanne
Chyba wiem jak się czuły osoby czytające u mnie akcje Lisanny.... miałam wku*wa mode on xD I jak Natsu mógł... Baka T-T
OdpowiedzUsuńDobre to, że chociaż Lucyna moce odzyskała, będzie mogła tej małej mendzie dokopać xDDD
I ciekawe jak Shiro zareaguje na jej powrót, w końcu prawie pół roku jej nie było...
Rozdział wręcz ociekał świetnością i zajebistością , troszki dużo zbiegów okoliczności, ale nie takie rzeczy się w FT działy, wszystko mi się podobało, każde słowo chłonęłam jak gąbka, a całość przeczytałam siedząc jak na szpilkach!
I widzę wena dopisuje, bo szybko dodajesz nowe rozdziały - ohh ogromna ma radość :D
Layla i jej ciotka, nawrót jej mocy, poszukiwania Lucy w Magnolii, jej powrót... ojj postarałaś się w tym rozdziale wyjątkowo :D Cudowna akcja, jestem zachwycona :*
CHOLERNA LISANNA JA PIERDZIELE :OO głupi Natsu, jak mógł sobie wziąć głupią Strauss na pocieszenie? Baka... Nie było jej aż tak długo, no ale... Mam nadzieję, że wróci ponownie, że nie ucieknie gdzieś chcąc odejść z gildii. Nie może! Biedna Lucynka, domyślam się jak może się czuć :C Dziękuję Ci za to opowiadanie, dodaje mi natchnienia na pisanie mojego ! :3 Ślę dużo weny i niecierpliwie czekam na kolejny rozdzialik < 33
OdpowiedzUsuńMimo, iż masz dużo obserwatorów, zostałaś nominowana do "Liebster Award" !
OdpowiedzUsuńWitaj, jestem Twoją nową fanką. ^^ W kilka dni udało mi się wszystko nadrobić... Bardzo lubię Twój sposób pisania i przyznam, że bardzo przywiązałam się do Twoich opowiadań. Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział. ;c Nigdy nie lubiłam Lisanny... Jak mogła się tak zachować? Zabij ją. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńpierdzielić Lisannę -,-..czo ona. Szkoda mi Lucki :'C oby wszystko się dobrze potoczyło~! W sumie to się potoczyło,bo Luczan odzyskała moce ^-^..życzę mnóssssstwo weny!
OdpowiedzUsuńA jednak się udało!!! Super!!!
OdpowiedzUsuń