UWAGA! Rozdział może
zawierać śladowe ilości rozlewu krwi. Nie jedz, ani nie pij podczas czytania!
..
- Podmiana: Gizarma! – W prawej ręce przeciwnika pojawiła
się dwu i półmetrowa broń, na końcu której żeleźce (żelazne zakończenie broni)
miało kształt kosy osadzonej pionowo z dwoma kolcami sterczącymi na boki.
Tytania była zaskoczona magią, jaką posługuje się jej przeciwnik. – Nie trać
gardy Tytanio. – W mgnieniu oka znalazł się przy szkarłatnowłosej i udało mu
się ją drasnąć w ramię. Widząc kolejny zamach przeciwnika, odleciała kilka
metrów w górę i chwyciła się za krwawiące ramię.
- Skąd wiesz, kim jestem? – Spytała opanowana, patrząc na
niego dosłownie ‘z góry’.
- Nie ma chyba na świecie osoby, która by nie znała potężnej
Erzy Scarlet. – Uśmiechnął się chytrze. – Nie przedstawiłem się.. mówią mi
Tetsu Aruto. – Jego czerwone, przepełnione rządzą mordu oczy nie pasowały do
jego jakże delikatnych, blond włosów. Kolejny atak. Blondyn wyskoczył wysoko
ponad ziemię i znalazł się tuż przed Tytanią. Zrobiła unik i po chwili znalazła
się za chłopakiem. Zamachnęła się mieczem, chcąc się zrewanżować za zranienie,
jednak przecięła powietrze. – Tutaj jestem. – Usłyszała nad sobą. Chłopak stał
w powietrzu. Szkarłatnowłosa była zdezorientowana. – Myślisz sobie, jak to
możliwe? Jeszcze na wiele mnie stać. – Od początku spotkania zauważyła na jego
twarzy chytry uśmiech.
- Tak samo jak i mnie. – Teraz i magini uśmiechnęła się.
Opadła na ziemię i znów zmieniła zbroję na czarną Zbroję Purgatora. W jej ręce
zaś pojawiła się maczuga nabita kolcami. Jej przeciwnik również zszedł na
ziemię.
- Piękna zbroja.. broń również.. nie sądzę jednak, aby~ .. –
Nie dokończył. Broń dzierżona w jego ręce została rozbita w drobny mak. Jego
prawy bok również na tym ucierpiał, jak również ubranie było lekko poszarpane
przez kolce znajdujące się na maczudze Wróżki.
- Na Twoim miejscu nie gadałabym tyle, tylko walczyła. –
Rzekła poważnie. Blondyn spojrzał na nią z zaskoczony, a po chwili zaczął się
szaleńczo śmiać, co zdezorientowało i zirytowało Tytanię.
- Cudowne, cudowne.. – Rzucał chaotycznie. – Podmiana: Yari!
– Tym razem w lewej ręce pojawiła się włócznia o długości trzech metrów,
zakończona krótkim prostym ostrzem o trzech krawędziach. – Zaczynamy! –
Krzyknął podniecony i rzucił się w stronę szkarłatnowłosej. Ta nie czekając ani
chwili dłużej, również zaczęła swój atak. Chłopak wycelował włócznią w głowę
szkarłatnowłosej, jednak ta zdążyła w porę odchylić ją w bok, przez co został
draśnięty tylko lewy policzek i odcięty mały kosmyk jej włosów. – Jestem pod
wrażeniem.
- Nie zachwycaj się tak chłopcze. – Tym razem to Scarlet
zaskoczyła blondyna, kucając i ścinając mu nogi (chyba tak to się pisze?). Wróg
przewrócił się na plecy, a dziewczyna dodatkowo przygwoździła jego ciało nogą.
Włócznia Aruto upadła gdzieś dalej. Tytania zamachnęła się maczugą i gdy tylko
dotknęła podłoża, to zostawiło po sobie jedynie krater, a po chłopaku nie było
ani śladu.
- Tutaj. – Usłyszała szept tuż przy uchu i jak to było tylko
możliwe, szybko uchyliła się i odskoczyła od chłopaka. Tym razem w ręku
dzierżył wielki topór. Doskoczył do niej i nim się obejrzała, jej maczuga
została przecięta w pół.
- Cholera.. – Przeklęła i w momencie znów dokonała podmiany
na Zbroję Porannej Gwiazdy. Gdy tylko skończyła się podmiana, przeciwnik
zamachnął się na nią toporem. W ostatniej chwili zdążyła skrzyżować ze sobą
miecze i uchronić się przed atakiem. Tytania czuła jak uginają się pod nią
kolana. Zużyłam za dużo magii.. jeszcze
nie teraz.. muszę wygrać! – Dopingowała się w myślach. Stanęła w lekkim
rozkroku i spojrzała na przeciwnika, który również nie był w dobrej formie.
Jego bok był mocno poharatany przez kolce od maczugi. Skóra odchodziła, a krew
spływała po całej jego prawej stronie, aż po same stopy zostawiając ciemną
kałużę krwi. Po ruchu jego klatki piersiowej, zauważyła też, że ma problemy z
oddychaniem. – Uszkodziłam Ci płuco? Wybacz.. – Rzuciła Tytania, sapając. Po
jej czole spływały krople potu. – Zaraz to wszystko zakończę. Fotonowe ostrze!
– Krzyknęła. I dzięki dwóm, dzierżonych przez nią mieczom, udało jej się
wystrzelić jasną wiązkę światła tuż na przeciwnika. Zaklęcie było tak
oślepiające, że jeszcze przez dłuższy moment nic nie widziała. Zamieniła swoją
zbroję na codzienną i spojrzała na zniszczenie dokonane przez jej atak. Na
odległość około pół kilometra drzewa zostały rozerwane. Była pewna, że to już
koniec, jednak donośny śmiech blondyna, zmienił jej zdanie. Znów pojawił się
przed nią. Oprócz wcześniejszej rany, nie widziała na nim żadnego zadrapania.
Natomiast jego broń znów się zmieniła..
- To jest Chigiriki. – Wytłumaczył nim ta zdążyła coś
powiedzieć. W ręku trzymał kij o długości przedramienia z przyczepionym
łańcuchem. Na jego końcu znajdował się metalowy obciążnik. – Ten obciążnik
absorbuje magię. Pewnie Twój atak mógłby mnie zabić, jednak dzięki temu udało
mi się przeżyć. Szkoda prawda? Myślałaś, że to koniec.. – Znów się uśmiechnął i
zamachnął, wypuszczając poprzedni atak Tytanii wprost na nią. Zbroja Adamantowa
uchroniła ją przed tym. – Brawo. – Zachwycił się. Tytania znów dokonała
podmiany. Tym razem jej strój zamienił się w dwuczęściowy. Jej piersi opasał
biały bandaż, a dolną część jej garderoby prezentowały czerwone szerokie spodnie.
W ręku dzierżyła katanę.
- Zakończmy to. – Rzekła i ruszyła na przeciwnika. Ten
zaczął wymachiwać swoją bronią. Tytania sprawnie unikała jego ataków. Sama zaś
zaczęła napierać jak to tylko możliwe. Drasnęła go raz i drugi, raniąc przy tym
jego ramię i nogę. Sama zaś chwilę później poczuła ból w tym samych okolicach.
Do rąk Aruto powróciły Shurikeny. – Jak to możliwe?
- Magia. – Puścił jej oczko. – Nie martw się. Za chwilę
shurikeny sparaliżują Ci rękę i nogę. Póki co, stój grzecznie i czekaj na ostateczny
cio~ . –Szkarłatnowłosa korzystając z chwili, podbiegła do blondyna, tym samym
odcinając mu głowę, która potoczyła się pod nogi, siedzącego spokojnie pod
drzewem jednego z członków Laughing Coffin. Po paru sekundach i ona padła jak
długa przy reszcie pozostałego tułowia wroga.
- Erza! – Krzyknęła przerażona blondwłosa, która to zaciekle
walczyła u boku Leo z drugim przeciwnikiem.
- Nie martw się Lucy.. daj z siebie wszystko. Ja muszę
odpocząć.. – Wycharczała zmęczona. Heartfillia odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że
Tytania jest silna. Niezwyciężona.
- Lucy! – Usłyszała głos swojego przyjaciela, a po chwili
poczuła jak ziemia pod nią się zapada. Jej przeciwnik posługiwał się magią
żywiołów, co nie stawiało blondwłosej w dobrej pozycji. Jednak wraz z Lokim w
zaparte musieli dawać sobie radę. – Lucy? Wszystko w porządku? – Krzyknął
rudowłosy przyjaciel.
- Taaa.. oprócz tego, że chyba złamałam kość ogonową, to
wszystko w porządku! – Odkrzyknęła z lekkim sarkazmem w głosie. – Dobra, koniec
tego dobrego. – Wdrapała się na górę lekko dysząc i wyciągnęła jeden ze złotych
kluczy. – Otwórz się Bramo Bliźniąt: Gemini! – Tuż przed nią pojawiły się
bliźniacze duchy. – Zmieńcie się w Erzę! – Nakazała. Tak zrobiły.
- A to ciekawe.. – Rzucił przeciwnik, z którym przyszło się
im zmierzyć. Miał białe, związane w kocyk włosy oraz czarne oczy. Przedstawił
się jako Shugo Toudou. – Nie wiem, czy będę w stanie zaatakować tak piękne
ciałka. – Uśmiechnął się zadziornie do magini Gwiezdnej Energii.
- Nie patrz tak na Lucy! – Wrzasnął Duch Leo.
- Oh.. kochasiu, znikaj! – W stronę Lwa pomknęła kula ognia.
- Loki! – Krzyknęła przerażona blondwłosa. – Loki.. –
Powtórzyła z rozpaczą w głosie. Z jej oczu polały się łzy. Szybko je otarła i
spojrzała na przeciwnika z nienawiścią.
- Podoba mi się to spojrzenie. – Rzekł białowłosy.
- Jesteś potworem! – Krzyknęła zła i ruszyła w jego stronę,
porywając miecz, trzymany przez Gemini. Zamachnęła się, jednak spudłowała. Chaotycznie
wymierzała kolejne ciosy, a on ich unikał. W końcu podcięła mu nogi i znów się
zamachnęła, odcinając mu tym samym rękę. Zdyszana, odskoczyła do tyłu.
- Ty.. suko.. – Warknął, posyłając jej pełne nienawiści
spojrzenie. Jednak po chwili to spojrzenie zmieniło się w poważne, aż w końcu
na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. – Ale nawet z jedną ręką jestem w
stanie używać magii. Tym razem pokaże Ci na co mnie stać. To będzie sto razy
gorsze, od tego co właśnie doświadczyłaś.. – Dodał po chwili i nie czekając ani
chwili dłużej, kilkaset wodnych ostrzy ruszyło w jej stronę i jej ducha. Heartfillia
syknęła z bólu, gdy kilka ciosów zraniło jej ciało. Gorące.. i ostre.. – Złapała się za krwawiące udo. – Połączenie wody,
powietrza i ognia. – Wytłumaczył. – Boli? To może teraz spróbujemy czegoś
bardziej mocniejszego? – Rzekł z przekąsem i po chwili poraził ją piorun, tak
samo jak i jej ducha, który po tym ataku znikł.
- Gemini.. – Wyszeptała półprzytomna, zwijając się na
trawie. Kątem oka widziała leżącą nieopodal Tytanię. – Erza.. przepraszam..
nadal jestem słaba..
- Co tam mamroczesz? – Toudou podszedł do magini, chwycił ją
za włosy i rzucił kilka metrów dalej. – Masz rację. Jesteś słaba. Jak ktoś taki
jak Ty mógł zostać magiem? I to jeszcze Fairy Tail? – Znów podszedł do leżącej blondwłosej
i przydeptał jej rękę, na której znajdował się jej gildyjny znak. – Jesteś ścierwem!
Musisz zginąć! – Krzyczał, nadal miażdżąc jej rękę. Ta nawet nie wydawała już z
siebie żadnych okrzyków bólu. – Co jest Wróżko? Zdechłaś już? – Kucnął przed
nią, jednak to był jego błąd, gdyż w ręku trzymała złamany miecz i przebiła nim
chłopaka. – C-co.. j-jak to możliwe.. – Splunął krwią i upadł na kolana.
- Jednak nie jestem jeszcze taka słaba.. – Rzekła, podnosząc
się na łokciach. Po chwili przymknęła oczy i zaczęła recytować pewną formułkę:
Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież...
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie
URANOMETRIA!
Oczy Heartfilli zmieniły barwę na złotą, a jasny promień wystrzelił wprost na przeciwnika, niszcząc również większość lasu. Po wypowiedzianym zaklęciu, oczy dziewczyny znów odzyskały swoją barwę. Rozejrzała się dookoła, dysząc ciężko. Białowłosy leżał nieprzytomny kilkanaście metrów dalej.
- Udało mi się.. - Wyszeptała. - Udało.. - Usłyszała klaskanie gdzieś. To trzeci członek gildii Laughnig Coffin. Z podziwem przyglądał się jej.
- Brawo.. brawo.. brawo.. - Rzucił. - To teraz moja kolej? Która z Was chętna jako pierwsza, by zginąć? - Obdarzył i ją i nieprzytomną szkarłatnowłosą poważnym spojrzeniem. - To może zacznę od niej? - Swoje kroki skierował w stronę Tytanii.
- Zostaw ją! - Krzyknęła blondwłosa. Z trudnościami wstała i chwiejnie podeszła do przyjaciółki. Stanęła przed nim twarzą w twarz, dysząc ciężko.
- No dobrze.. to zacznę od Ciebie. - Odszedł kilka kroków do tyłu i wyciągnął ręce przed siebie.
- Wiążący Wąż! - Usłyszeli, a ciało przeciwnika zesztywniało. Tuż przed blondwłosą ukazała się zamaskowana postać w płaszczu.
- K-kim jesteś? - Tylko tyle zdążyła powiedzieć Heartfillia, bo po wypowiedzeniu tych słów, padła na trawę nieprzytomna.
Uhhh.. nawet nie wiecie ile ja się męczyłam z tym rozdziałem! Ale było warto ^^ Jestem z tego rozdziału baaardzo zadowolona, i to bardzo! Ahh nie mogę wyjść z podziwu xD
Co więcej.. to Lucindzie miałam odciąć rękę, ale cóż.. czułam, że pewnie byście mnie później z włóczniami, toporami i innymi rzeczami gonili, więc co tam dla takiego złego maga? ^^ jemu to i tak już na 'rekę' ^^ haha
Mam nadzieję, że i Wam przypadnie to do gustu xD
Liczę na liczne komentarze ;P
Przepraszam, że nie pisałam ostatnio, jednak choroba robi swoje.. taa.. mam antybiotyk i jeszcze jakieś tabletki, po których czuję się senna, więc sorki.. ale dziś udało mi się naskrobać rozdział, to się liczy! ^^
Buźka Mordki ;*
Pierwsza!!!
OdpowiedzUsuńBlood...
UsuńEverywhere...
is blood...
my favourite... thing...
is blood....
Ta, ta! Wyszło na to, że jestem wampirem -_- A ja wolę już wilkołaki!
M: Nie popadaj w depresję!
Wiem,wiem...
M: Ej! No rozchmurz się.
Nie...
M: Dobra to ja skomentuję rozdział, bo Sunna popadła w depresję :/ Bidna.
Rozdział wyszedł ci cudnie! Bardzo fajnie opisujesz walkę i rozlew krwi 3:D
Czekamy na więcej!
Sayonara i życzymy powrotu do zdrowia!
Pierwsza!!!
OdpowiedzUsuńA jednak 2: OMG moja krew mord i nie pamiętam co tam jeszcze było. Postać w płaszczu... to mi kogoś przypomina (nie, nie Natsu).
OdpowiedzUsuńTylko czekać, tylko czekać.
Chyba jedna z lepszych walk jaką opisałaś! Ale nie było wielkiej rzezi, po tym co napisałaś na początku spodziewałam się latających flaków, a tu tylko gdzie niegdzie ręka odleciała (chyba przez sadystyczne traktowanie postaci na innych blogach się przyzwyczaiłam do takich opisów xD). Jak dla mnie to dobrze, bo nie ma co przesadzać, ale i tak momentami czytając miałam lekkie dreszcze na karku. I siedziałam jak na szpilkach, bo skoro Erza w takim stanie skończyła...
OdpowiedzUsuńLucyna i Uranometria ("jeeee, ręce w góre!" xD) - wyszło w dobrym momencie, ale najbardziej mi się widziało jak ona tym mieczem machała. Miałam to przed oczami ^.^
No i końcówka... Nie będę pisać kogo się spodziewam, bo albo to oczywiste dla tych co sobie przypomną arc z Systemem R, albo mnie totalnie zaskoczysz :D Nigdy nic nie wiadomo :P
I bardzo dobrze, że jesteś zadowolona z tego rozdziału - ja natomiast jestem zachwycona :*
Świetny rozdział, chociaż też wyobrażałam sobie latające flaki xD
OdpowiedzUsuńLucy trzymała się na nogach, kiedy Erza padła? No nieźle, jest silna ^^
Tetsu? Hah, fajne imię ;)
Chciałabym jakoś bardziej rozbudować ten komentarz, ale nie umiem.. W każdym razie doskonale wiesz, że cudownie ci wyszło i że życzę ci weny! ;*
Piękna walka, popieram przedmówczynie, najlepsza, jaką kiedykolwiek opisałaś. Tyle napięcia i zwrotu akcji, do samego końca nie wiedziałam, kto wygra. Trzymałaś mnie w niepewności przez cały rozdział. Po tym ostrzeżeniu spodziewałam się jakieś masakry, przelewu krwi, ale niczego takiego nie było :). Lucyna pokazała klasę, pokazała, że nie jest słaba. Podoba mi się! I to jak wymachiwała mieczem- mega! :D
OdpowiedzUsuńTytania też się dobrze pisała. Zaciekawiłaś mnie tą nową postacią, co się pojawiła na końcu :O . Kto to jest? Jakie ma cele? Tyle pytań, brak odpowiedzi!
Weny, weny :3
Tulę mocno!
Aj tam, taka tam ucięta głowa i ręka xDD Świetny rozdział, naprawdę. Wiążący wąż? Czy tylko mi kojarzy się to z Jellalem? no cóż, nic innego mi nie zostało oprócz czekania na kolejny rozdział ;3 slę wenę :3
OdpowiedzUsuńKto tu się jeszcze nie domyślił, że to Jellal.
OdpowiedzUsuńJeśli to będzie on składam ukłony do stóp, bo albo się mnie posłuchałaś (dziękiiii), albo to wymyśliłaś (jeateś genialna). Jeśli to nie Jellal... WYPATROSZĘ!!!
Krew jest dobra, jeśli nie tryska z ran magów Fairy Tail. ^^ Nie ma to jak tocząca się głowa. xd Standardowo: Świetny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Isabellą-Krew jest dobra, jeśli nie tryska z ran magów Fairy Tail!
OdpowiedzUsuńStwierdzam więc, że rozdział świetny :)
Zaskoczyło mnie to, że Lucy dłużej trzymała się na nogach od Erzy.
A ta osóbka na końcu, mam pomysł kto to mógłby być :P
Pozdrawiam
Nie dziwie się, że jesteś zadowolona :). Rozdział genialny!!! A z tymi toporami to masz rację :P.
OdpowiedzUsuń