Gdy tylko oddaliła się od gildii, niebo spochmurniało i
zaczęło padać. Nie przejmowała się tym zbytnio. Jej humor idealnie pasował do
obecnej pogody. Niebo płakało. Ona też. Na jej szczęście nie było można
odróżnić jej łez od kropli deszczu. Nogi zaprowadziły ją do miejsca, gdzie
jeszcze kilka dni temu pracowała. No właśnie.. co zrobią, gdy ją zobaczą po tak
długiej nieobecności? Pewnie na nowo będzie musiała zdobyć przychylność Shiro.
Niepewnie nacisnęła na klamkę i pchnęła drzwi do środka. Oczy dzieci, tak samo
jak i Pani Takase skierowały się w jej stronę i zapadła niezręczna cisza.
- J-ja.. – Zaczęła. Po chwili poczuła jak ktoś zarzuca na
jej ręcznik na głowę. To był czerwonowłosy chłopak. Grzywka opadała mu na
twarz. – Shiro.. dziękuję. – Rzekła niepewnie. Chłopak przytulił ją. Najmocniej
jak tylko potrafił, aż dziewczyna przez chwilę straciła oddech. Mimo tego,
uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i przeczesała chłopakowi grzywkę. –
Przepraszam. – Powiedziała już pewniej i podniosła głowę. – Odeszłam bez słowa.
Tak nagle. Jednak nie chcę stąd odchodzić. – Dokończyła. – Proszę o jeszcze
jedną szansę. – Skierowała te słowa do starszej Pani, która uśmiechała się do
niej ciepło.
- Zawsze jesteś tutaj mile widziana Lucy. – Odpowiedziała
jej.
- Dziękuję. – Szepnęła, a po policzkach spłynęło kilka łez
radości i mocniej przytuliła do siebie chłopca.
Biegał po Magnolii już od jakieś pół godziny. Mimo wyraźnego
zmęczenia, na jego twarzy widniał uśmiech. Był pewien, że tu jest. Wróciła. Był
już pod jej mieszkaniem, w bibliotece, a nawet w katedrze. Nigdzie jej jednak
nie widział. Jej zapach rozprzestrzenił się po większości miasta, co było
bardzo dziwne. Zostało mu ostatnie miejsce.. Ruszył w kierunku Domu Dziecka.
Tam jej nie było przez pięć miesięcy. Na pewno bardzo przeżywa również rozłąkę
z tymi dzieciakami. Był coraz bliżej upragnionego celu. Jej zapach coraz
bardziej się nasilał, co tylko powodowało u niego nagły przypływ euforii. Jego
serce zaczęło bić jak oszalałe. Zdyszany wszedł do sierocińca i jego uwagę od
razu przykuła scena tulącego się do blondwłosej chłopca. Poczuł dziwne ukłucie
w sercu. Zazdrość? (Role się odwróciły, co? xD)
- L-lucy.. – Tylko tyle powiedział. Brązowooka odsunęła się
od chłopca i odwróciła w stronę Salamandra, który wolnym krokiem zmierzał w jej
stronę z poważnym wyrazem twarzy. Wyczuł
mnie? – Tyle zdążyło jej przelecieć przez myśl, bo po chwili poczuła ciepły
uścisk różowowłosego. Wiedziała. Spodziewała się nawet tego gestu.. jednakże to
co widziała wcześniej.. – Tak się cieszę, że Cię znowu widzę. – Wyszeptał jej
do ucha. Wzdrygnęła się.
- Taa.. ja też się cieszę. – Burknęła cicho.
- Gdzie się podziewałaś tak długo? Co się z Tobą działo? –
Wypytywał, wypuszczając ją z uścisku. Wbiła wzrok w ziemię i przygryzła dolną
wargę.
- Nie chcę teraz rozmawiać. – Rzekła. Dragneel przyjrzał się
jej dokładanie.
- Lucy? Co się stało? – Różowowłosy chciał ją złapać za
rękę, ta jednak schowała ją za siebie. Zdenerwował się.
- Nie mam ochoty rozmawiać! – Krzyknęła ze łzami i wyminęła
chłopaka. Wybiegła na zewnątrz, gdzie nadal padał deszcz. Ruszył za nią i po
pewnym czasie, udało mu się ją zatrzymać.
- Lucy! O co chodzi? – Spytał wyraźnie podrażniony całą tą
sytuacją. Patrzyła na niego smutnymi oczami.
- Dobrze się bawisz czyimiś uczuciami? – Rzekła w końcu po
chwili ciszy.
- Nie rozumiem..
- To nawet lepiej. – Prychnęła. – Zostaw mnie. – Dodała
przez ramię i wolnym krokiem kierowała się przed siebie.
- O co Ci chodzi?! – Krzyknął nagle. – Ja się bawię czyimiś
uczuciami? A co Ty zrobiłaś? Nie było Cię pięć miesięcy! Tego samego dnia, gdy
zniknęłaś, szukaliśmy Cię codziennie! Wiesz jak wszyscy to przeżywali?
Chodziliśmy na każdą misję z nadzieją, że spotkamy Cię gdzieś po drodze i
wrócisz z powrotem do gildii! A Ty znowu zniknęłaś! ZNOWU! Bez żadnego uprzedzenia,
pożegnania! Śmiesz mi robić jakieś wyrzuty, a spójrz na siebie! – Heartfillia
stała jak wryta na te słowa. Bolało. Jego również. Nigdy nie krzyczał w taki
sposób na nikogo. Dzisiaj dał upust swoim emocjom. Gdy już skończył swój
monolog, czuł jak zbierają się w jego oczach łzy. Sam nie mógł w to uwierzyć.
Ciężko oddychał. W końcu ruszył naprzód. Blondwłosa stała jak słup soli i
patrzyła przed siebie. Minął ją, tak po prostu. Poczuła chłodny wiatr. Upadła
na kolana i wybuchła donośnym płaczem. Jeszcze przez długi czas przeklinała się
w głowie za głupotę. Idiotka, idiotka,
idiotka! Teraz to już nie mam czego szukać w gildii.
- Wszystko w porządku? – Poczuła jak ktoś kładzie rękę na
ramieniu. Obróciła się i spojrzała na kobietę, która wbijała w nią zatroskane
oczy. Blondwłosa uśmiechnęła się blado.
- Bywało lepiej. – Rzekła i wstała z mokrej drogi.
- Pomóc Ci?
- Dziękuję. Poradzę sobie. Proszę się mną nie przejmować. –
Kobieta spojrzała zdezorientowana na odchodzącą Heartfillię i po chwili sama
ruszyła przed siebie.
Dotarła przed swoje mieszkanie. Czy dobrze zrobiła? Nie było
jej kilka miesięcy. Czynsz.. Niepewnie weszła do środka budynku. Jak się
spodziewała, tuż przed jej wejściem do mieszkania stała Gospodyni z założonymi
na piersiach rękoma.
- Proszę mi dać kilka dni na spłatę czynszu. – Blondwłosa
spojrzała na kobietę błagalnym wzrokiem.
- Zastanów się lepiej jak zapłacić na nowy miesiąc. – Rzekła
bez większych uczuć.
- Na nowy miesiąc? – Zdziwiła się.
- Podczas Twojej nieobecności, pewna kobieta.. nazywała się
bodajże Takase.. przychodziła tutaj i płaciła Twój czynsz. – Brązowooka po raz
kolejny tego dnia przeżyła szok. Starała się zebrać wszystkie myśli do kupy,
jednak od ich nadmiaru poczuła się słabo. Usiadła na schodach i schowała twarz w
dłoniach.
- Jestem taka głupia.. – Skwitowała. Gospodyni odeszła, więc
i blondwłosa postanowiła wziąć się za siebie. Wbiegła do mieszkania, zamknęła
wszystko na cztery spusty i ruszyła do łazienki. Napełniła wannę po same brzegi
i się zanurzyła w gorącej wodzie. Myślała. Intensywnie myślała nad dzisiejszym
dniem. Nad swoim zachowaniem. Wszyscy okazują swoją dobroć, a ona zachowuje się
jak rozkapryszona księżniczka. Znowu łzy zaczęły spływać po jej bladych
policzkach. Nie wiedziała już ile tak leży. Może pół godziny, może godzinę. Nie
przeszkadzało jej nawet to, że woda stała się lodowata. Dopiero donośne pukanie
do drzwi wyrwało ją z transu. Owinęła się ręcznikiem i niepewnie otworzyła
drzwi. – Erza..
- Witaj Lucy. – Szkarłatnowłosa przywitała ją z uśmiechem.
Heartfillia już nie wytrzymała. Rzuciła się przyjaciółce na szyję i zaczęła
głośno płakać. Tytania bez chwili zawahania, objęła ją mocniej i zaczęła
głaskać jej mokre włosy. – Wypłacz się. – Rzuciła.
- Jestem taka beznadziejna. – Rzekła blondwłosa już
spokojniej po kwadransie.
- Co Ty mówisz? Dobrze wiesz, że tak nie jest.
- Mogłam nie wracać.. – Szepnęła.
- Nie wracać? – Powtórzyła z nutką złości. Tytania obdarzyła
dziewczynę srogim spojrzeniem, ale nie wywołało to na niej żadnego wrażenia. Po
tym co dzisiaj przeszła, nawet groźny wzrok Scarlet nie będzie w stanie jej
przerazić.
- Dobrze sobie beze mnie radziliście.. byłam tylko kulą u
nogi bez magii. W gildii pewnie wszyscy mnie nienawidzą.
- Lepiej mnie nie denerwuj Lucy. – Warknęła. – Co ma znaczyć
‘byłam’? – Ocknęła się po chwili. – Lucy, czy Ty.. – Zaczęła niepewnie. Oczy
blondwłosej napotkały wzrok Tytanii. Już wszystko było jasne. – Tak się cieszę!
To dlatego zniknęłaś! – Skwitowała po chwili entuzjastycznie.
- Nie mów na razie nikomu o tym, że odzyskałam moc. –
Prosiła.
- Dlaczego?
- Bo nie wiem, czy wrócę do Fairy Tail. Jak ja spojrzę innym
w oczy.. w oczy Natsu?
- Jak to nie wiesz, czy wrócisz? Ty sobie chyba ze mnie
żartujesz? Doprowadź się do porządku i jeszcze dzisiaj idziesz się ze wszystkimi
przywitać. – Nakazała.
- Nie. Dzisiaj na pewno nie. Możesz przekazać wszystkim, że
wróciłam, ale nie wiem kiedy będą mogli mnie zobaczyć.
- Czemu jesteś taka uparta? – Na to pytanie Heartfillia nic
nie odpowiedziała. Przebrała się w piżamę i wskoczyła pod kołdrę.
- Przepraszam Cię Erza. To był dla mnie ciężki dzień. Za
dużo emocji jak dla mnie.
- Dobrze, rozumiem. Uciekam już. Wpadnę jutro zobaczyć jak
się czujesz.
- Dziękuję Ci.
- Dobranoc Lucy. – Scarlet opuściła mieszkanie przyjaciółki,
a ta została sama ze swoimi myślami. Ułożyła się wygodnie i mimo iż tak wiele
emocji nią targało, zasnęła.
W gildii.
Drzwi otworzyły się z impetem, a w progu stanęła
szkarłatnowłosa.
- Lucy wróciła! – Krzyknęła. Cisza, która nastąpiła w
momencie jej wejścia, przerodziła się w wielką euforię wśród obecnych magów.
- Gdzie Ona jest? – Dopytywali się jeden przez drugiego.
- Jest zmęczona. Odpoczywa. Sama nie wie kiedy będzie
wstanie się z Wami zobaczyć. – Wytłumaczyła smutno Tytania.
- Dlaczego? Coś jej się stało? – Spytała zmartwiona starsza
Strauss.
- Nic strasznego. Po prostu po tym wszystkim.. ciężko jej
tutaj przyjść i spojrzeć Wam wszystkim w oczy.
- Idiotka. – Skwitował młody Dreyar. – Najpierw robi, potem
myśli.
- Nie mów tak o Lucusi! – Burknęła McGarden. – Na pewno
miała powody, by tak postąpić.
- Tak.. – Szepnęła do siebie Scarlet. Mimo tego, że
blondwłosa nie zaszczyciła dzisiaj ich swoją obecnością, w gildii panowała
wesoła atmosfera. Kamień spadł im z serca, bo członek ich rodziny jest cały i
zdrów. Tylko jedna osoba siedziała z ponurą miną przy barze. Różowowłosy
chłopak, który wpatrywał się ciągle w jeden punkt i nawet zaczepki maga lodu
nie były w stanie zmienić jego obecnego stanu.
Dooobra, końcówka nie wyszła tak jak powinna xD
Nacieszcie się tym co macie ^^ W następnym rozdziale
postaram się trochę bardziej, a jak ;P
Mam nadzieję, że się Wam podoba..
Wiecie co? Chciałam zakończyć to opowiadanie na 30 lub 35
rozdziałach, a tu już 37! ;O
Coś jest ze mną naprawdę nie tak! Zaczynam się siebie bać..
serio..
P.S. ja wiem, że nie lubicie Lisanny i w ogóle.. od razu
mówię, że nie zamierzam jej uśmiercać ;P nie będę sadystką.. chociaż ona Wam
się nie podoba.. i w sumie to mnie tak trochę też ^^
;3
Pierwsza!! <3
OdpowiedzUsuńNo wreszcie udało mi się! Jestem pierwsza XD
UsuńOoooo, ja Ci to super wyszło!
Podziel się ze mną tym talentem XD
Shiro uwielbiam go. No ,a Dom Dziecka. Lucy wraca do gildii, zapewne, więc co z Shiro :'(
No zaczynam powoli świrować, więc kończę
Pozdrawiam i czekam na next'a ;**
To ja będę druga. Natsu w końcu dał upust swoim emocjom, Lucy ty go oskarżasz o coś co nawet nie zrobił, a pomyślałaś kiedyś o tym jak on się czuje?! Dobrze jej powiedział, nie żeby co ale dobrze jej tak. Teraz biedny stoi wpatrując się w podłogę, jak tak dalej pójdzie to popełni samobójstwo albo odejdzie lub pójdzie na misje. To też dobry pomysł :3 Jestem ciekawa jak się potoczą ich relacje. Gommen że nie skomentowałam poprzedniego, ale komentuję ten :3 Widzę, że czytasz mojego bloga i cieszy mnie to, więc staram się jak mogę :D Zapraszam cię również na mojego drugiego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://attack-on-titan-story.blogspot.com/
No ale rozdział zarąbisty z resztą jak zawsze i z niecierpliwością czekam na kolejny, podziwiam cię za to, że prawie codziennie dodajesz rozdziały, podczas gdy ja z jednym męczę się dwa tygodnie.
No w sumie Natsu dobrze jej powiedział... Nie było jej tyle czasu... Rany, ta scena na dworze jak na nią nakrzyczał szarpała moim sercem jak szmacianą lalką. Podobało się, wszystko strasznie się podobało, jestem pod ogromnym wrażeniem. Świetnie opisałaś wszystkie uczucia :*
OdpowiedzUsuńI niech wena będzie z tobą :D
NIE! NIE ! NIE! :< To tak boli, aua. :C Te słowa wypowiedziane przez nich tak bardzo siebie nawzajem raniły! Ale Natsu miał racje... tak naprawdę blondynka pomyślała o samej sobie, a raczej o tym, co zobaczyła. Nie pomyślała już o tym, co czuje chłopak. Ale mimo, że miał racje, to i tak to boli... Nie umiem czytać o ich rozpaczy, no! Tytania okazała się być dobrą przyjaciółką :). Kochanie, wspaniały rozdział, ale przez takie rozdziały jest czytelnikom smutno. Mnie np. boli serduszko, bo ono tak chce by oni byli wreszcie razem. Ale na wszystko będzie czas, a ja nie popędzam.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny i masę pomysłów <3.
No to Natsu pojechał po bandzie... No ale szczerze mówiąc wcale mu się nie dziwie, sama bym chyba jej tak wygarnęła... No ale to w sumie też nie jej wina, że aż tyle jej nie było. Cholera, już sama nie wiem, ale żal mi i Natsu i Lucy, oboje przez to wszystko cierpią. ALE TO WINA TEJ CHOLERNEJ LISANNY! ZABIĆ, ZAKOPAĆ I TYLE! ja pierdziele wybacz mi te emocje ale już nie lubię tej dziewczyny :C Natsu jest Lucynki i koniec kropka amen. Czekam na następne rozdziały kochana :33 Ślę wenę. duuuużo weny :3
OdpowiedzUsuńMeeh, to takie smutne. ;c
OdpowiedzUsuńTo tak ekhm, ekhm....
OdpowiedzUsuńWeszłam na twojego bloga aby uzupełnić moje zaległości. No i czytam,czytam, czytam i oczy mnie już bolą, ale natrafiłam na rozdział gdzie straciła magię. Dobra więc ciekawa czytam dalej. Znowu po kilku notkach oczy mnie bolą. Ale znowu spotyka swoją mamę i aż się poryczałam xD No i tak oto nadrobiłam moje zaległości xD
Ok więc jeśli chodzi o dzisiejszą notę to nie będzie chyba dziwne że mam ochotę zabić Lisanne ? Ale z drugiem strony Natsu też zachował się jak pajac -.- Mam nadzieje że ją przeprosi. :D
Czekam na więcej !!! :D
Znaczy że Natsu przeprosi Lucy !!! xD Rany tak to jest kiedy siępisze na szybkiego >.< Nie obraź się za moją głupotę xd
UsuńNo to Natsu się ofochał :). Na pewno mu przejdzie, prawda?
OdpowiedzUsuń