czwartek, 6 czerwca 2013

37. Deszcz i emocje.

Gdy tylko oddaliła się od gildii, niebo spochmurniało i zaczęło padać. Nie przejmowała się tym zbytnio. Jej humor idealnie pasował do obecnej pogody. Niebo płakało. Ona też. Na jej szczęście nie było można odróżnić jej łez od kropli deszczu. Nogi zaprowadziły ją do miejsca, gdzie jeszcze kilka dni temu pracowała. No właśnie.. co zrobią, gdy ją zobaczą po tak długiej nieobecności? Pewnie na nowo będzie musiała zdobyć przychylność Shiro. Niepewnie nacisnęła na klamkę i pchnęła drzwi do środka. Oczy dzieci, tak samo jak i Pani Takase skierowały się w jej stronę i zapadła niezręczna cisza.
- J-ja.. – Zaczęła. Po chwili poczuła jak ktoś zarzuca na jej ręcznik na głowę. To był czerwonowłosy chłopak. Grzywka opadała mu na twarz. – Shiro.. dziękuję. – Rzekła niepewnie. Chłopak przytulił ją. Najmocniej jak tylko potrafił, aż dziewczyna przez chwilę straciła oddech. Mimo tego, uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i przeczesała chłopakowi grzywkę. – Przepraszam. – Powiedziała już pewniej i podniosła głowę. – Odeszłam bez słowa. Tak nagle. Jednak nie chcę stąd odchodzić. – Dokończyła. – Proszę o jeszcze jedną szansę. – Skierowała te słowa do starszej Pani, która uśmiechała się do niej ciepło.
- Zawsze jesteś tutaj mile widziana Lucy. – Odpowiedziała jej.
- Dziękuję. – Szepnęła, a po policzkach spłynęło kilka łez radości i mocniej przytuliła do siebie chłopca.

Biegał po Magnolii już od jakieś pół godziny. Mimo wyraźnego zmęczenia, na jego twarzy widniał uśmiech. Był pewien, że tu jest. Wróciła. Był już pod jej mieszkaniem, w bibliotece, a nawet w katedrze. Nigdzie jej jednak nie widział. Jej zapach rozprzestrzenił się po większości miasta, co było bardzo dziwne. Zostało mu ostatnie miejsce.. Ruszył w kierunku Domu Dziecka. Tam jej nie było przez pięć miesięcy. Na pewno bardzo przeżywa również rozłąkę z tymi dzieciakami. Był coraz bliżej upragnionego celu. Jej zapach coraz bardziej się nasilał, co tylko powodowało u niego nagły przypływ euforii. Jego serce zaczęło bić jak oszalałe. Zdyszany wszedł do sierocińca i jego uwagę od razu przykuła scena tulącego się do blondwłosej chłopca. Poczuł dziwne ukłucie w sercu. Zazdrość? (Role się odwróciły, co? xD)
- L-lucy.. – Tylko tyle powiedział. Brązowooka odsunęła się od chłopca i odwróciła w stronę Salamandra, który wolnym krokiem zmierzał w jej stronę z poważnym wyrazem twarzy. Wyczuł mnie? – Tyle zdążyło jej przelecieć przez myśl, bo po chwili poczuła ciepły uścisk różowowłosego. Wiedziała. Spodziewała się nawet tego gestu.. jednakże to co widziała wcześniej.. – Tak się cieszę, że Cię znowu widzę. – Wyszeptał jej do ucha. Wzdrygnęła się.
- Taa.. ja też się cieszę. – Burknęła cicho.
- Gdzie się podziewałaś tak długo? Co się z Tobą działo? – Wypytywał, wypuszczając ją z uścisku. Wbiła wzrok w ziemię i przygryzła dolną wargę.
- Nie chcę teraz rozmawiać. – Rzekła. Dragneel przyjrzał się jej dokładanie.
- Lucy? Co się stało? – Różowowłosy chciał ją złapać za rękę, ta jednak schowała ją za siebie. Zdenerwował się.
- Nie mam ochoty rozmawiać! – Krzyknęła ze łzami i wyminęła chłopaka. Wybiegła na zewnątrz, gdzie nadal padał deszcz. Ruszył za nią i po pewnym czasie, udało mu się ją zatrzymać.
- Lucy! O co chodzi? – Spytał wyraźnie podrażniony całą tą sytuacją. Patrzyła na niego smutnymi oczami.
- Dobrze się bawisz czyimiś uczuciami? – Rzekła w końcu po chwili ciszy.
- Nie rozumiem..
- To nawet lepiej. – Prychnęła. – Zostaw mnie. – Dodała przez ramię i wolnym krokiem kierowała się przed siebie.
- O co Ci chodzi?! – Krzyknął nagle. – Ja się bawię czyimiś uczuciami? A co Ty zrobiłaś? Nie było Cię pięć miesięcy! Tego samego dnia, gdy zniknęłaś, szukaliśmy Cię codziennie! Wiesz jak wszyscy to przeżywali? Chodziliśmy na każdą misję z nadzieją, że spotkamy Cię gdzieś po drodze i wrócisz z powrotem do gildii! A Ty znowu zniknęłaś! ZNOWU! Bez żadnego uprzedzenia, pożegnania! Śmiesz mi robić jakieś wyrzuty, a spójrz na siebie! – Heartfillia stała jak wryta na te słowa. Bolało. Jego również. Nigdy nie krzyczał w taki sposób na nikogo. Dzisiaj dał upust swoim emocjom. Gdy już skończył swój monolog, czuł jak zbierają się w jego oczach łzy. Sam nie mógł w to uwierzyć. Ciężko oddychał. W końcu ruszył naprzód. Blondwłosa stała jak słup soli i patrzyła przed siebie. Minął ją, tak po prostu. Poczuła chłodny wiatr. Upadła na kolana i wybuchła donośnym płaczem. Jeszcze przez długi czas przeklinała się w głowie za głupotę. Idiotka, idiotka, idiotka! Teraz to już nie mam czego szukać w gildii.
- Wszystko w porządku? – Poczuła jak ktoś kładzie rękę na ramieniu. Obróciła się i spojrzała na kobietę, która wbijała w nią zatroskane oczy. Blondwłosa uśmiechnęła się blado.
- Bywało lepiej. – Rzekła i wstała z mokrej drogi.
- Pomóc Ci?
- Dziękuję. Poradzę sobie. Proszę się mną nie przejmować. – Kobieta spojrzała zdezorientowana na odchodzącą Heartfillię i po chwili sama ruszyła przed siebie.

Dotarła przed swoje mieszkanie. Czy dobrze zrobiła? Nie było jej kilka miesięcy. Czynsz.. Niepewnie weszła do środka budynku. Jak się spodziewała, tuż przed jej wejściem do mieszkania stała Gospodyni z założonymi na piersiach rękoma.
- Proszę mi dać kilka dni na spłatę czynszu. – Blondwłosa spojrzała na kobietę błagalnym wzrokiem.
- Zastanów się lepiej jak zapłacić na nowy miesiąc. – Rzekła bez większych uczuć.
- Na nowy miesiąc? – Zdziwiła się.
- Podczas Twojej nieobecności, pewna kobieta.. nazywała się bodajże Takase.. przychodziła tutaj i płaciła Twój czynsz. – Brązowooka po raz kolejny tego dnia przeżyła szok. Starała się zebrać wszystkie myśli do kupy, jednak od ich nadmiaru poczuła się słabo. Usiadła na schodach i schowała twarz w dłoniach.
- Jestem taka głupia.. – Skwitowała. Gospodyni odeszła, więc i blondwłosa postanowiła wziąć się za siebie. Wbiegła do mieszkania, zamknęła wszystko na cztery spusty i ruszyła do łazienki. Napełniła wannę po same brzegi i się zanurzyła w gorącej wodzie. Myślała. Intensywnie myślała nad dzisiejszym dniem. Nad swoim zachowaniem. Wszyscy okazują swoją dobroć, a ona zachowuje się jak rozkapryszona księżniczka. Znowu łzy zaczęły spływać po jej bladych policzkach. Nie wiedziała już ile tak leży. Może pół godziny, może godzinę. Nie przeszkadzało jej nawet to, że woda stała się lodowata. Dopiero donośne pukanie do drzwi wyrwało ją z transu. Owinęła się ręcznikiem i niepewnie otworzyła drzwi. – Erza..
- Witaj Lucy. – Szkarłatnowłosa przywitała ją z uśmiechem. Heartfillia już nie wytrzymała. Rzuciła się przyjaciółce na szyję i zaczęła głośno płakać. Tytania bez chwili zawahania, objęła ją mocniej i zaczęła głaskać jej mokre włosy. – Wypłacz się. – Rzuciła.

- Jestem taka beznadziejna. – Rzekła blondwłosa już spokojniej po kwadransie.
- Co Ty mówisz? Dobrze wiesz, że tak nie jest.
- Mogłam nie wracać.. – Szepnęła.
- Nie wracać? – Powtórzyła z nutką złości. Tytania obdarzyła dziewczynę srogim spojrzeniem, ale nie wywołało to na niej żadnego wrażenia. Po tym co dzisiaj przeszła, nawet groźny wzrok Scarlet nie będzie w stanie jej przerazić.
- Dobrze sobie beze mnie radziliście.. byłam tylko kulą u nogi bez magii. W gildii pewnie wszyscy mnie nienawidzą.
- Lepiej mnie nie denerwuj Lucy. – Warknęła. – Co ma znaczyć ‘byłam’? – Ocknęła się po chwili. – Lucy, czy Ty.. – Zaczęła niepewnie. Oczy blondwłosej napotkały wzrok Tytanii. Już wszystko było jasne. – Tak się cieszę! To dlatego zniknęłaś! – Skwitowała po chwili entuzjastycznie.
- Nie mów na razie nikomu o tym, że odzyskałam moc. – Prosiła.
- Dlaczego?
- Bo nie wiem, czy wrócę do Fairy Tail. Jak ja spojrzę innym w oczy.. w oczy Natsu?
- Jak to nie wiesz, czy wrócisz? Ty sobie chyba ze mnie żartujesz? Doprowadź się do porządku i jeszcze dzisiaj idziesz się ze wszystkimi przywitać. – Nakazała.
- Nie. Dzisiaj na pewno nie. Możesz przekazać wszystkim, że wróciłam, ale nie wiem kiedy będą mogli mnie zobaczyć.
- Czemu jesteś taka uparta? – Na to pytanie Heartfillia nic nie odpowiedziała. Przebrała się w piżamę i wskoczyła pod kołdrę.
- Przepraszam Cię Erza. To był dla mnie ciężki dzień. Za dużo emocji jak dla mnie.
- Dobrze, rozumiem. Uciekam już. Wpadnę jutro zobaczyć jak się czujesz.
- Dziękuję Ci.
- Dobranoc Lucy. – Scarlet opuściła mieszkanie przyjaciółki, a ta została sama ze swoimi myślami. Ułożyła się wygodnie i mimo iż tak wiele emocji nią targało, zasnęła.

W gildii.
Drzwi otworzyły się z impetem, a w progu stanęła szkarłatnowłosa.
- Lucy wróciła! – Krzyknęła. Cisza, która nastąpiła w momencie jej wejścia, przerodziła się w wielką euforię wśród obecnych magów.
- Gdzie Ona jest? – Dopytywali się jeden przez drugiego.
- Jest zmęczona. Odpoczywa. Sama nie wie kiedy będzie wstanie się z Wami zobaczyć. – Wytłumaczyła smutno Tytania.
- Dlaczego? Coś jej się stało? – Spytała zmartwiona starsza Strauss.
- Nic strasznego. Po prostu po tym wszystkim.. ciężko jej tutaj przyjść i spojrzeć Wam wszystkim w oczy.
- Idiotka. – Skwitował młody Dreyar. – Najpierw robi, potem myśli.
- Nie mów tak o Lucusi! – Burknęła McGarden. – Na pewno miała powody, by tak postąpić.
- Tak.. – Szepnęła do siebie Scarlet. Mimo tego, że blondwłosa nie zaszczyciła dzisiaj ich swoją obecnością, w gildii panowała wesoła atmosfera. Kamień spadł im z serca, bo członek ich rodziny jest cały i zdrów. Tylko jedna osoba siedziała z ponurą miną przy barze. Różowowłosy chłopak, który wpatrywał się ciągle w jeden punkt i nawet zaczepki maga lodu nie były w stanie zmienić jego obecnego stanu.





Dooobra, końcówka nie wyszła tak jak powinna xD
Nacieszcie się tym co macie ^^ W następnym rozdziale postaram się trochę bardziej, a jak ;P
Mam nadzieję, że się Wam podoba..
Wiecie co? Chciałam zakończyć to opowiadanie na 30 lub 35 rozdziałach, a tu już 37! ;O
Coś jest ze mną naprawdę nie tak! Zaczynam się siebie bać.. serio..

P.S. ja wiem, że nie lubicie Lisanny i w ogóle.. od razu mówię, że nie zamierzam jej uśmiercać ;P nie będę sadystką.. chociaż ona Wam się nie podoba.. i w sumie to mnie tak trochę też ^^


;3 

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No wreszcie udało mi się! Jestem pierwsza XD
      Ooooo, ja Ci to super wyszło!
      Podziel się ze mną tym talentem XD
      Shiro uwielbiam go. No ,a Dom Dziecka. Lucy wraca do gildii, zapewne, więc co z Shiro :'(
      No zaczynam powoli świrować, więc kończę
      Pozdrawiam i czekam na next'a ;**

      Usuń
  2. To ja będę druga. Natsu w końcu dał upust swoim emocjom, Lucy ty go oskarżasz o coś co nawet nie zrobił, a pomyślałaś kiedyś o tym jak on się czuje?! Dobrze jej powiedział, nie żeby co ale dobrze jej tak. Teraz biedny stoi wpatrując się w podłogę, jak tak dalej pójdzie to popełni samobójstwo albo odejdzie lub pójdzie na misje. To też dobry pomysł :3 Jestem ciekawa jak się potoczą ich relacje. Gommen że nie skomentowałam poprzedniego, ale komentuję ten :3 Widzę, że czytasz mojego bloga i cieszy mnie to, więc staram się jak mogę :D Zapraszam cię również na mojego drugiego bloga:
    http://attack-on-titan-story.blogspot.com/
    No ale rozdział zarąbisty z resztą jak zawsze i z niecierpliwością czekam na kolejny, podziwiam cię za to, że prawie codziennie dodajesz rozdziały, podczas gdy ja z jednym męczę się dwa tygodnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No w sumie Natsu dobrze jej powiedział... Nie było jej tyle czasu... Rany, ta scena na dworze jak na nią nakrzyczał szarpała moim sercem jak szmacianą lalką. Podobało się, wszystko strasznie się podobało, jestem pod ogromnym wrażeniem. Świetnie opisałaś wszystkie uczucia :*
    I niech wena będzie z tobą :D

    OdpowiedzUsuń
  4. NIE! NIE ! NIE! :< To tak boli, aua. :C Te słowa wypowiedziane przez nich tak bardzo siebie nawzajem raniły! Ale Natsu miał racje... tak naprawdę blondynka pomyślała o samej sobie, a raczej o tym, co zobaczyła. Nie pomyślała już o tym, co czuje chłopak. Ale mimo, że miał racje, to i tak to boli... Nie umiem czytać o ich rozpaczy, no! Tytania okazała się być dobrą przyjaciółką :). Kochanie, wspaniały rozdział, ale przez takie rozdziały jest czytelnikom smutno. Mnie np. boli serduszko, bo ono tak chce by oni byli wreszcie razem. Ale na wszystko będzie czas, a ja nie popędzam.
    Życzę Ci dużo weny i masę pomysłów <3.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to Natsu pojechał po bandzie... No ale szczerze mówiąc wcale mu się nie dziwie, sama bym chyba jej tak wygarnęła... No ale to w sumie też nie jej wina, że aż tyle jej nie było. Cholera, już sama nie wiem, ale żal mi i Natsu i Lucy, oboje przez to wszystko cierpią. ALE TO WINA TEJ CHOLERNEJ LISANNY! ZABIĆ, ZAKOPAĆ I TYLE! ja pierdziele wybacz mi te emocje ale już nie lubię tej dziewczyny :C Natsu jest Lucynki i koniec kropka amen. Czekam na następne rozdziały kochana :33 Ślę wenę. duuuużo weny :3

    OdpowiedzUsuń
  6. To tak ekhm, ekhm....
    Weszłam na twojego bloga aby uzupełnić moje zaległości. No i czytam,czytam, czytam i oczy mnie już bolą, ale natrafiłam na rozdział gdzie straciła magię. Dobra więc ciekawa czytam dalej. Znowu po kilku notkach oczy mnie bolą. Ale znowu spotyka swoją mamę i aż się poryczałam xD No i tak oto nadrobiłam moje zaległości xD
    Ok więc jeśli chodzi o dzisiejszą notę to nie będzie chyba dziwne że mam ochotę zabić Lisanne ? Ale z drugiem strony Natsu też zachował się jak pajac -.- Mam nadzieje że ją przeprosi. :D

    Czekam na więcej !!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy że Natsu przeprosi Lucy !!! xD Rany tak to jest kiedy siępisze na szybkiego >.< Nie obraź się za moją głupotę xd

      Usuń
  7. No to Natsu się ofochał :). Na pewno mu przejdzie, prawda?

    OdpowiedzUsuń