Prawie cały dzień przesiedziała na plotkach z damską częścią
gildii. Udzielała się w dyskusjach, jednak myślami była gdzieś daleko. Czuła na
sobie ukradkowe spojrzenia przez Salamandra. Co jakiś czas starała się posyłać
mu delikatne uśmiechy. On jednak zamiast je odwzajemniać, odwracał się.
Magowie powoli rozchodzili się do swoich domów. Na dworze
ściemniało się. Jej plotkarskie grono zwężyło się do niej, Erzy, Levy oraz
Mirajane.
- Ja już będę wracać. Zasiedziałam się tutaj, a miałam iść
do sierocińca. – Blondwłosa wstała z ławki i kulejąc podeszła do wyjścia. –
Dzięki za dzisiaj. – Odezwała się do przyjaciółek i posłała ciepły uśmiech. Gdy
tylko drzwi się zatrzasnęły, zaraz za nią wyszedł różowowłosy.
- Hej Lucy! Poczekaj! Odprowadzę Cię. – Dragneel podszedł do
dziewczyny i chciał jej pomóc, ta jednak odsunęła się.
- Dzięki za troskę, jednak poradzę sobie. – Uśmiechnęła się
nerwowo, a on spojrzał na nią smutno. – Potrzebuję trochę samotności. – Dodała
ciszej.
- Co muszę zrobić, byś mi wybaczyła? – Zacisnął pięści.
Westchnęła.
- Ja już Ci wybaczyłam Natsu.. – W oczach chłopaka pojawiły
się wesołe ogniki. – Ale.. – Zaczęła spuszczając głowę. – Nie będzie już tak
jak dawniej. – Jej słowa dotknęły chłopaka tak bardzo, że aż jego źrenice
skurczyły się. – Relacje między nami zostają na poziomie przyjaźni. –
Kontynuowała. Dragneel nie wiedział co powiedzieć. W głowie kłębiło się tysiące
myśli. Tyle chciał jej powiedzieć, ale nagle zabrakło mu języka w buzi. –
Oczywiście nadal jesteśmy drużyną. – Dodała, uśmiechając się. Chłopak widać po
tych słowach nieco się rozluźnił.
- Gdy tylko wyzdrowiejesz, pójdziemy na misję? – Spytał. W
jego głosie wyczuła nadzieję. – Jestem pewien, że szybko dojdziesz do siebie.
- Racja. Noga mnie już nie boli. A dzięki pomocy Wendy szybciej
wrócę do sprawności.
- To co? Za tydzień misja? – Uśmiechnął się do niej szeroko,
a ona poczuła jak oblewa ją zimny pot. W głowie szukała wymówki.
- Nie ma się co spieszyć. Czynsz mam nadpłacony.. a jeśli Ty
potrzebujesz pieniędzy, możesz iść sam z Happy’m. – Odpowiedziała mu po chwili,
starając ukryć się swoje zdenerwowanie.
- Sama powiedziałaś, że nadal jesteśmy drużyną..
- Nie mogę iść teraz na żadną misję do cholery! – Wybuchła.
Ciężko oddychała. Salamander stał jak wryty, obserwując zachowanie przyjaciółki.
Nagle odwróciła się na pięcie i w miarę szybkim chodem, ruszyła w stronę
mieszkania. – Dobranoc! – Dodała na odchodne. Ten już wiedział, że dobrze
zrobi, nie idąc za nią. Nie chciał jeszcze bardziej się pogrążać. Wrócił do
gildii. Usiadł przy obecnych jeszcze dziewczynach, które to wcześniej
rozmawiały z blondynką.
- Co jest Natsu? – Zaczęła białowłosa, widząc smutną minę
maga. Ten tylko oparł głowę na stole i ciężko westchnął.
- Lucy.. – Rzucił. – Zrobiła się nerwowa, gdy spytałem czy
pójdziemy na misję. – Dodał.
- Dobrze wiesz, że teraz nie jest jeszcze w stanie. –
Odpowiedziała mu Strauss.
- Wiem to. Spytałem czy pójdzie za tydzień.. a ona
nakrzyczała na mnie. Dziwne. – Podniósł się ze stołu i spojrzał na dziewczyny.
Mirajane jak to ona, uśmiechała się szeroko. McGarden patrzyła na niego współczująco.
A Tytania.. cóż.. swój wzrok wbiła w jeden punkt za Salamandrem. – Erza?
Wszystko gra? – Głos chłopaka spowodował, że się lekko wzdrygnęła.
- Jasne. Wszystko gra. – Odpowiedziała po chwili. Różowowłosy
przypatrzył się jej uważnie. Miał wrażenie jakby unikała jego wzroku. Nie
odezwał się.
Heartfillia dopiero w połowie drogi do domu, zwolniła.
Poczuła ból w stopie. Usiadła na krawędzi chodnika i westchnęła. Niebo było
granatowe, a na nim lśniło mnóstwo gwiazd. Lekki wiatr zaczął bawić się jej
włosami. Przymknęła oczy i rozkoszowała się tym stanem. Czuła orzeźwienie,
spokój, ciszę. Tego potrzebowała. Wtem usłyszała jakieś szemranie nieopodal.
Nie ruszyła się nawet z miejsca, ale usłyszane odgłosy sprowadziły ją do
rzeczywistości.
- Na litość Boską.. Nadal zamierzasz się czaić? – Rzuciła z
rozbawieniem.
- Skąd wiedziałaś? – Odpowiedział jej osobnik, wychodząc z
ukrycia.
- Przeczucie. Minęło już kilka tygodni, czemu nadal się
ukrywasz?
- Przyzwyczajenie. – Usiadł obok niej. – Słyszałem co się
stało. – Dodał po chwili.
- To ciekawe, że taka wieść się rozeszła do innych osób, a
nawet członkowie mojej gildii o tym nie wiedzą. – Prychnęła.
- Nie wiedzą?
- Tylko kilka osób.
- Powiesz im? – Westchnęła.
- Może.. – Rzuciła po chwili namysłu. – W sumie to co to ma
za znaczenie? Chwila moment.. czy Ty się martwisz? – Obdarzyła go zdziwionym
spojrzeniem. Zaśmiał się cicho.
- Coś w tym stylu.
- Ale to Cię w ogóle nie dotyczy.
- Ale zainteresowało mnie to. Muszę przyznać, że Fairy Tail
jest niesamowite. Członkowie tej gildii są niesamowici. – Widziała jak na jego
twarz wkrada się uśmiech.
- To może przyłączysz się do Fairy Tail? – Jej słowa
odbijały się mu echem w głowie. Długo milczał. – No co jest Jellal? Będą mieli
kolejną okazję do świętowania. – Dodała po chwili z szerokim uśmiechem. –
Dobra, jutro masz tam iść i się zgłosić. Nie przyjmuję odmowy. Jeśli tego nie
zrobisz, znajdę Cię. – Ostatnie zdanie wypowiedziała z udawaną groźbą i
złością.
- Nie mogę. – Wydusił w końcu z siebie.
- Weź mnie nie denerwuj. Jutro będziesz magiem Fairy Tail.
Już ja się o to postaram. A teraz wybacz, wracam do siebie. – Wstała z
krawężnika i powoli ruszyła w stronę swojego mieszkania. – Dobranoc. – Rzuciła
przez ramię. Niebieskowłosy tylko uśmiechnął się pod nosem i po chwili sam udał
się w swoją stronę.
Kilka miesięcy później.
Trzymiesięczna kara Heartfillii skończyła się. Dnia
wcześniejszego właśnie udała się do Rady i otrzymała zezwolenie na
uczestniczenie w misjach. Dopiero teraz czuła się wolna. Z uśmiechem wkroczyła
do gildii, gdzie przywitano ją gromkimi brawami. Zaskoczona stanęła od razu w
progu.
- Coś mnie ominęło? – Spytała lustrując magów wzrokiem.
- Już wszystko wiemy! – Odpowiedziała starsza Strauss zza
baru.
- Wiecie? Ale co? – Nadal nie rozumiała sytuacji.
- To, że byłaś dwa tygodnie w więzieniu i o tym Twoim
‘szlabanie’. – Blondwłosa przełknęła ślinkę i trochę pobladła. – To było
szlachetne z Twojej strony. – Kontynuowała barmanka. Reszta magów kiwnęła z
uznaniem w jej stronę.
- No nie stój tak dziewczyno, chodź się napić! – Alberona
pociągnęła ją w stronę beczułki pełnej wysokoprocentowego alkoholu i nalała jej
do kufla.
- Dzięki. – Rzekła niepewnie i spojrzała w górę. Mistrz,
Erza, Jellal i Laxus opierali się o poręcz i uśmiechali. Odwzajemniła
delikatnie gest. Niepotrzebnie zrobili
zamieszanie. Rzekła w myślach. Instynktownie spojrzała gdzieś w bok. Przy
barze siedział różowowłosy i poważnie się jej przyglądał. W ciągu ostatnich
miesięcy, trzymała go na dystans. Starała się nie przekraczać granicy zwanej
przyjaźnią. Salamandrowi nie bardzo się to podobało, a ona to widziała. Od
bardzo długiego czasu dało się wyczytać jego uczucia. – Powiesz coś? – Podeszła
do niego po chwili zastanowienia.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? – Spytał jakby z wyrzutem,
ale spokojnie.
- Nie chciałam robić niepotrzebnego zamętu. Z resztą.. było
minęło. Teraz możemy chodzić na misję. – Uśmiechnęła się szeroko, chcąc
rozluźnić tę napiętą atmosferę panującą między nimi. Ten argument akurat nie
pomógł. – Eh.. nie chciałam nic mówić zwłaszcza Tobie, bo byś zrobił
niepotrzebną wojnę w Radzie a to by jeszcze pogorszyło sytuację. Wystarczyło,
że Mistrz bardzo się tym martwił i sam chciał coś pomóc, ale byli nieugięci. –
Wytłumaczyła. – No nie dąsaj się już, proszę. – Dodała po chwili i traciła
cierpliwość. – Yhh.. jak chcesz. – Z tupnięciem nogi, odeszła w stronę
śmiejących się przy alkoholu magów. Sama po kilku kuflach rozluźniła się i
zaczęła się bawić.
Kolejny dzień był dla wszystkich męczarnią. Butelki, beczki
walały się po całej gildii. Tak samo jak i magowie, którzy ostro zabalowali.
Gdzieś tam w tle muzyka jeszcze cicho grała, ale i tak drażniła uszy niektórym.
Blondwłosa obudziła się pierwsza. Czuła się jak połamana, bo miejsce, w którym to
zasnęła nie należało do najwygodniejszych. Schody. Większe zaskoczenie ogarnęło
ją, gdy zdała sobie sprawę, że nie jest na nich sama. Jej głowa spoczywała na
torsie młodego Dreyara. (Yohohohohoho, a co mi tam ^^ chociaż sama uwielbiam
NaLu, to blondpara również jest ekstra xD) Co
się wczoraj wydarzyło? – myślała gorączkowo, ale im bardziej chciała
zajrzeć w pamięć z ostatniego wieczoru, dopadał ją niemiłosierny ból. (Yeaa Kac
Vegas.. a nie wróć.. Kac Fairy Tail ^^) Za pomocą balustrady, uniosła się, ale
szybko znów została pociągnięta na schody i przyciągnięta w stronę maga. Mocno
objął ją ramionami i nic nie wskazywało na to, żeby miał ją puścić. Czuła jak
robi jej się gorąco. Delikatnie starała się jakoś wydostać z uścisku.
- Mmm.. Lucy.. – Mamrotał coś pod nosem. (Yohohohohoho wolę
sobie tego nie wyobrażać nawet ;P) – Jeszcze raz.. (Wasza wyobraźnia niech
pójdzie w ruch ^^ pofantazjujcie.. tak jak on ;P)
- Jeszcze raz? – Powtórzyła szeptem dziewczyna. – Co ja
wczoraj robiłam? – Panikowała. Uścisk się rozluźnił, a więc w miarę szybko
wyślizgnęła się i ciężko dysząc udała się na drugą stronę lady. Gdzieś tam
znalazła wodę i duszkiem ją wypiła. Rozglądnęła się po pomieszczeniu. Większość
magów leżała nieprzytomna w najróżniejszych pozach, niektórzy przebudzali się i
cicho klnęli pod nosem na ból głowy, a kilka z nich już na dobre się wybudziło
i starali się ogarnąć wczorajszy wieczór.
- Skoro już tam jesteś to ja również poproszę wodę. –
Zdyszany, jakby po maratonie Fullbaster dosiadł się do baru. Magini spełniła
jego prośbę. Sama chwiejąc się jeszcze lekko, wzięła kolejną butelkę. – To była..
najmocniejsza impreza w Fairy Tail jaką kiedykolwiek przeżyłem. – Skwitował po
chwili, gdy opróżnił butelkę.
- A ja muszę dodać, że była jedną z najdziwniejszych. –
Kątem oka spojrzała na blondyna, który nieprzytomnie stoczył się ze schodów i
uderzył głową o drewnianą posadzkę.
- Ałć! Kurwa! – Taki mały wstrząs przebudził go lepiej niż
woda czy kawa. Dwaj przytomni magowie spojrzeli na niego niemrawo. Po chwili i
on się dosiadł. – Nigdy.. więcej.. – Oparł głowę o blat i jeszcze zakrył ją
rękoma. Mag lodu poklepał go po plecach w geście wsparcia. Drzwi do gildii się otworzyły,
a w nich stanęła.. trzeźwa Scarlet a tuż za nią niebieskowłosy. Ogarnęła
wzrokiem pomieszczenie i westchnęła. Heartfillia widząc jej poważną minę i to,
że zbliża się do baru, zaczęła po cichu odmawiać paciorek.
- Idziemy na misję. – Rzekła, usadawiając się na krześle. –
Ja, Gray, Natsu, Happy i Ty. – Wskazała palcem na blondwłosą. – Wyruszamy wieczorem.
Wtedy też omówię szczegóły. Widzimy się na stacji. – I nim blondwłosa otworzyła
usta, ta spiorunowała ją spojrzeniem, przez co wytrzeźwiała o wiele szybciej.
- Okej. – Wykrztusiła tylko tyle nim ta odeszła. Fernandes
jeszcze posłał przytomnym magom współczujące spojrzenie i poszedł za nią. Nim
się zorientowała, jej dwójka towarzyszy spała na blacie. Wzrokiem wyszukała
jeszcze różową czuprynę. Smoczy Zabójca leżał z uśmiechem na twarzy przy
drzwiach. – To będzie ciężki dzień.. – Powiedziała do siebie i westchnęła.
Nooo.. coś tam weny wróciło, a więc na początek wakacji
zaszczycam Was nowiusieńkim rozdziałem ^^
Można nawet przyznać, że impreza była pewnie tak jak u
większości z Was xD
No i w sumie nic więcej w temacie nie napiszę ;P
A dedykacja dla tych, którzy lubią LaxLu ^^ Nie wiem nawet
kto, więc ujawnijcie mi się niżej w komentarzach ;*
Buziam Was kochane moje Mordki <3