piątek, 31 maja 2013

33. Praca i Shiro.

- No już Lucy, ogarnij się! – Klepała się po policzkach od dobrych kilku minut. Płakała godzinę. Tak wiele łez wylała, że już chyba nadrobiła te lata, gdzie ich nie uroniła. (Taaa ciekawe zdanie na piękny początek ;P) Oczy ją piekły i były lekko czerwone. Spojrzała w lustro. – Jak Natsu tu przyjdzie, to może być nieciekawie. – Rzuciła do odbicia i znów poklepała się po policzkach. – Trzeba się wziąć w garść.. – Powiedziała z uśmiechem, a z brzucha wydał się dość charakterystyczny bulgot. - ..i coś zjeść. – Dopowiedziała.
Gdy już otworzyła lodówkę i z dogłębnych jej oględzin wynikało, że nie ma co zjeść, postanowiła urządzić sobie spacer. Wzięła z kasetki niewielką sumę pieniędzy. Heartfillia odkąd była zdana sama za siebie, była bardzo oszczędna. Tym samym sposobem, gdy przybyła do Magnolii, odkładała jakąś sumę pieniędzy na ‘czarną godzinę’. Widocznie teraz ona nadeszła. Na misję się nie będzie udawać, bo po co? Magii nie posiada, więc będzie tylko utrapieniem dla towarzyszy. Wyszła z domu i od razu skierowała się w stronę bazarów ze świeżymi produktami. Kupiła to, co najważniejsze i wróciła do domu. Była tak głodna, że już w drodze do domu zjadła dwa jabłka, by jakoś zagłuszyć apetyt.
- Yo Lucy! – Usłyszała nagle, gdy była w trakcie gotowania zupy.
- Hej Natsu. Już się stęskniłeś? – Rzuciła na zaczepne z chytrym uśmieszkiem.
- Bardziej zmartwiłem, ale nie ukrywam, że i te godziny, gdy Cię nie widziałem, były dla mnie katuszami.
- Oh weź już nie przesadzaj. Gdzie zgubiłeś Happiego?
- Razem z Carlą i Lily udali się na misję.
- Na misję? – Blondwłosa zdziwiła się.
- Mają tylko pomagać zabawiać dzieci w jakimś przedszkolu.
- Rozumiem.. Zjesz ze mną? – Nim ten coś powiedział, ona dopowiedziała: - Głupie pytanie. – Uśmiechnęła się i podała chłopakowi talerz z zupą. – Smacznego.
- Smacznego. – I nie minęła minuta, jak Salamander pochłonął zawartość naczynia, co lekko zdenerwowało Heartfillię. – Mogę dokładkę?
- Weź sobie sam. – Wysyczała, ale on się tym nie przejął. Podszedł do garnka i nalał sobie na talerz.

- Dziękuję za posiłek. – Oparł się wygodnie o krzesło i westchnął.
- No wiesz.. po siedmiu dokładkach miałam nadzieję, że to usłyszę. – Rzekła zrezygnowana, ale uśmiechnięta dziewczyna.
- Co teraz?
- Drugiego dania nie przygotowałam. – Rzuciła.
- Nie chodzi mi o jedzenie Lucy. Co z Tobą?
- Nie rozumiem. – Heartfillia usiadła naprzeciw chłopaka i spojrzała mu w oczy.
- Twoja magia.. – Zaczął niepewnie.
- O to się nie martw. – Powiedziała z uśmiechem. – Mam odłożone trochę pieniędzy, więc z głodu nie umrę. Misji nie mogę wykonywać, więc znajdę sobie pracę na stałe.
- Pracę?
- No tak. Ludzie, którzy nie używają magii, pracują.
- Wiem, wiem.. ale jak to sobie wyobrażasz?
- Po raz kolejny.. nie rozumiem Cię. Dam sobie radę. Jestem dużą dziewczynką. Może nie wyglądam, ale też inteligentną. Na pewno znajdzie się dla mnie jakaś praca. Chciałabym tylko trochę wsparcia.
- Czy Ty chcesz w ogóle odzyskać magię? – Spytał. Blondwłosa wyczuła nutkę złości.
- Słucham? Oczywiście, że chcę. Jednak sam powiedz, czy słyszałeś kiedyś o magu, który stracił swoją moc a później ją odzyskał? Są takie przypadki, ale wiesz.. żaden z nich nie odzyskał już mocy. Nie mam co się łudzić, że odzyskam swoje moce. Chcę zacząć od nowa.. po raz kolejny.. – Ostatnie słowa powiedziała szeptem. Dragneel już nic nie powiedział. Wstał od stołu i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami. (To nic, że trzasnął.. ludzie, on wyszedł drzwiami! o.O) Dziewczyna westchnęła, ale postanowiła się niezniechęcać. Szybko się zebrała i sama wyszła z domu. Przemierzała uliczki Magnolii, pytając co chwilę, czy nie potrzebują kogoś do pracy. Wszędzie słyszała odmowę. Nie traciła jednak nadziei.
- Lucy? – Usłyszała nagle za sobą. Młody Dreyar właśnie szedł z siatką zakupów.
- Hej Laxus. Ty robisz zakupy? – Spytała, zaczynając jakiś temat.
- No tak.. na każdego kiedyś pada. A Ty, co robisz?
- Ja.. Emm.. Szukam pracy. – Rzekła nerwowo.
- Pracy? – Zdziwił się.
- Taaa.. nie mogę przecież wykonywać misji, a muszę z czegoś żyć i płacić czynsz.
- No a tata?
- On ma swoje problemy.. nie chcę mu dodawać kolejnych. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wyczuwam wsparcia od bliskich osób. – Spuściła głowę w dół, unikając przeszywającego spojrzenia przyjaciela.
- Co Ty opowiadasz? Wszyscy Cię wspierają.
- Nie prawda Laxus.. odkąd straciłam magię.. wszyscy myślą, że ja już odpuściłam, że nie chcę jej odzyskać.
- A chcesz?
- A jakie mam szanse? – Uniosła głowę. Teraz młody Dreyar zauważył łzy, które spływały po policzkach dziewczyny. – Nie ma dla mnie ratunku Laxus. – Dopowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie mimo łez. Po chwili poczuła mocne ramiona obejmujące ją. – L-laxus.. – Wyszeptała zaskoczona.
- Nie noś w sobie tego bólu, tych łez. My jesteśmy tutaj dla Ciebie. – Co jak co, ale takich słów po Laxusie się nie spodziewała. Praktycznie zawsze obojętny na wszystko i opryskliwy, potrafi pokazać swoją dobrą stronę. – Każdy z nas Cię wspiera na swój sposób. Chce dodać Ci otuchy. Każdy tak samo jak i Ty, cierpi przez to, że nie jesteś magiem. – Heartfillia odsunęła się od niego i spojrzała w te groźne, ale i w tym momencie szczere i przepełnione troską oczy.
- Dzięki Laxus. Tego właśnie potrzebowałam. – Ręką otarła mokre policzki i posłała mu ciepły, prawdziwy uśmiech.
- Nie okłamuj nas więcej, że to wszystko dobrze znosisz. – Skarcił ją.
- Jasne.. – Burknęła.
- Lucy? – Usłyszeli. Za plecami Dreyar’a stał Salamander. Blondwłosa, by go zobaczyć, musiała nieźle się wychylić, bo bardzo szeroka budowa chłopaka, uniemożliwiała jej to.
Szybko jednak się znów nim zakryła.
- Kryj mnie. Ja idę dalej szukać pracy, a Ty go jakoś zatrzymaj. – Rzuciła i oddaliła się o kilka kroków, nim ten zdążył cokolwiek powiedzieć. – Dzięki za wszystko. Trzymaj się. – Wyszeptała i zniknęła gdzieś w pierwszej lepszej uliczce. Blondyn odwrócił się do chłopaka.
- Yo Natsu, masz ochotę na coś mocniejszego? – Spytał, obejmując różowowłosego ramieniem.
- Laxus? Od kiedy jesteś taki miły? – Rzucił podejrzliwie.
- Od zawsze. – Odpowiedział.
- Ciężko mi w to uwierzyć.. ale tak zmieniając temat.. dlaczego Lucy uciekła?
- Ma coś do załatwienia.
- Ona płakała, prawda? – Dreyar zamilkł. Wyczuł w głosie Salamandra smutek. – Przytuliłeś ją prawda? – Teraz się wzdrygnął, a w głosie wyczuł rozdrażnienie. (On! Wnuk Mistrza się wzdrygnął o.O Ludzie! Co to się tu dzieje?)
- A co miałem innego zrobić? – Spytał. – Ona potrzebuje wsparcia, a widać od Ciebie go nie dostała.
- Racja.. chyba trochę wcześniej przegiąłem.
- Masz teraz pole do popisu. Stań się silniejszy i chroń ją.
- Dzięki. – Różowowłosy posłał swój firmowy uśmiech. – Ej! Ale łapy precz od Lucy! – Zagroził mu szybko.
- To ją lepiej pilnuj i nie doprowadzaj do płaczu. – Rzucił z chytrym uśmieszkiem i wyprzedził przyjaciela, kierując się wprost do gildii.

Heartfillia zaś nadal się nie poddawała i szukała pracy. W jednej z uliczek usłyszała płacz dziecka. Bez chwili wahania, pobiegła w stronę głosu. Małe, na oko siedmioletnie dziecko siedziało na ziemi i ciągle płakało.
- H-hej.. Coś się stało? Coś Cię boli? – Spytała troskliwie, dotykając ramienia dziecka. To zaś podniosło głowę i wlepiło w nią swoje złote zapłakane oczy. Blondwłosa uśmiechnęła się delikatnie i pogłaskała dziecko po główce. – Nie płacz. – Dodała pokrzepiająco. Jak ręką odjął, dziecko przestało płakać. – Jak się nazywasz?
- Nana..
- Nana. – Powtórzyła. – Prześliczne imię. Tak jak Ty. Gdzie Twoi rodzice?
- Ja nie mam rodziców. – Te słowa wstrząsnęły blondwłosą. – Mieszkam w Domu Dziecka, ale ja.. zgubiłam się. – I znów się rozpłakała.
- Już dobrze.. Chodź, pomogę Ci. – Brązowooka wstała i podała rękę dziewczynce, która bez żadnych oporów, ścisnęła ją. – Jestem Lucy. – Rzekła po chwili, gdy już wolnym krokiem szły wzdłuż ulicy. Po pół godzinie znalazły się w Domu Dziecka, o którym wspomniała złotooka.
- Nana! – Krzyknęła z radością starsza Pani, około pięćdziesięcioletnia, przytulając do siebie podopieczną. – Dziękuję Pani, za przyprowadzenie tutaj Nany.
- Nie ma problemu. Cieszę się, że jest bezpieczna. – Odpowiedziała z uśmiechem i rozglądnęła się po wnętrzu budynku. Było gwarno, ale i wesoło. Jak w Fairy Tail. – Pomyślała. Z tym, że tutaj swoją ‘rolę’ odgrywały małe dzieci. Chociaż jakby się przyjrzeć, wiekowo były bardzo zróżnicowane. Od niemowlaków, po kilkunastoletnie dzieci. – Przepraszam? – Zaczepiła chwilę później oddalającą się Panią.
- Tak?
- Nie potrzebuje Pani może tutaj kogoś do pomocy? Szukam pracy..
- Tutaj wynagrodzenie nie jest duże.
- Nie chodzi mi już o wynagrodzenie.. ja chciałabym się jakoś przydać.. pomóc tym dzieciom.
- Widzę w Twoich oczach wielką dobroć dziecko. Masz w sobie tyle ciepła.. (Oh! Sama to słyszę non stop! ;D) chcesz się nim podzielić z innymi?
- Dokładnie tak. – Odpowiedziała, uśmiechając się szeroko.
- W takim razie, witam na pokładzie. Jestem Saya Takase. Dyrektorka tej placówki i jedyna opiekunka tych dzieci.
- Lucy Heartfillia. Bardzo mi miło. – Uścisnęły sobie dłoń na powitanie.
- Jesteś magiem? – Spytała z wyraźnym zaskoczeniem, gdy spojrzała na jej prawą dłoń.
- W sumie to.. byłym magiem.. straciłam moc w wyniku ostatniego napadu na Magnolię przez smoka.
- A więc to Ty jesteś tą bohaterką, która uratowała Magnolię! – Pisnęła z zachwytu. Oczy niektórych wychowanków zwróciły się w ich stronę. Heartfillia uśmiechnęła się nerwowo.
- Eeem.. no można tak powiedzieć. He he. – Wzrok ‘bohaterki Magnolii’ przykuła jedna osoba. Mianowicie czerwonowłosy chłopak. Siedział pod ścianą. Jego wzrok był smutny, mętny..
- To Shiro. – Powiedziała Pani Takase, zanim ta zdążyła o cokolwiek zapytać. – Ma czternaście lat. Jego rodzice zmarli, gdy miał pięć lat i trafił tutaj.
- Przykre.
- Wszyscy go unikają, nazywają go ‘dziwakiem’ przez jego imię (shiro – jap. biały, a jego kolor włosów: czerwony) i przez jego kolor włosów i oczu. Też mają kolor czerwony.. jak włosy. Robi to go trochę strasznym, ale..
- Niech Pani nie kończy. – Uśmiechnęła się delikatnie do kobiety i odeszła do niej. Swoje kroki skierowała w stronę owego chłopaka. Usiadła obok niego i przyjrzała się mu dokładniej. Ten nawet nie zwrócił uwagi na swojego ‘gościa’. Nadal był pogrążony w zadumie...



I koniec na dzisiaj. Akcja rozkręci się z czasem..
Co do ostatniej notki pod rozdziałem, gdzie mówiłam o zmianach w życiu Lucyny..
Tak.. to właśnie ta zmiana.. praca w Domu Dziecka trochę ją zmieni i ona zmieni życie niektórych z dzieci xD
Czekajcie cierpliwie (albo i nie) na kolejny rozdział..

A tymczasem.. miłego i spokojnego weekendu Mordeczki moje :*

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wzruszył mnie ten rozdział. Biedna Lucynka. Nie ma magii, facet wykorzystuje jej lodówkę... Ale ona będzie pracować w domu dziecka! :D Nie jestem jedyna.
      No dobra, pracuję jako wolontariusz w Ochronce, ale przecież to prawie to samo... Prawie...

      Rozdział cudowny jak zawsze i czekam na więcej!

      Sayonara :*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Fuck, druga :(
      Czyli chyba jednak Lucy nie odzyska magii.. szkoda. Tracę nadzieję :<
      Choć po tym niezwykle pokrzepiającym przemówieniu Laxusa znów mam ochotę ich paringować (no ale oni się przecież przytulili!) to jednak Natsu rozbroił mnie tym swoim "Łapy precz od Lucy!" - świetne ;)
      Weny! ;*

      Usuń
  3. ~ trzecia z rzędu, chyba :c

    Dla mnie to, że Lucy straciła magię jest miłą odmianą. Może ją to boli, ale z czasem to zaakceptuje. Dodatkowo nabyte przez nią nowe umiejętności jako życie normalnego człowieka na pewno jej pomogą. Bardzo ciekawi mnie jej praca jako opiekunki. Z jej dobrocią serca nie będzie miała problemu. Podobał mi się "ochrzan" Laxusa. Może wreszcie Salamander zrozumie i wesprze blondynkę.
    Rozdział jak najbardziej pozytywny. :)
    Życzę dużo, dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Shiro ? Coś mi się wydaje że będzie już tylko ciekawiej i mimo wszystko mam nadzieję że Lucy jednak odzyska swoją moc i magię, bo mi jej szkoda :C A Natsu by mógł ogarnąć dupę i ją wspierać a nie tylko mieć wyrzuty I JESZCZE DRZWIAMI WYCHODZI ?! jak on mógł ? :c zdrada stanu normalnie xD no nic kochana, dużo weny ślę od siebie :33

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam już wczoraj, ale jak chciałam napisać komentarz to co chwile jakieś kosmiczne błędy robiłam... Stwierdziłam że lepiej zaczekam do rana :D Rozdział super, ja nie rozumiem jak ty to robisz, ale powoli nie mogę przestać się oprzeć łączenia Lucy z Laxusem - to twoja wina wszystko :D
    Siedem dokładek? Ojej.. xD Zaszokowało mnie to, ale to w końcu Natsu ; )
    Jestem ciekawa co planujesz z magią Lucy, czy ją jednak odzyska jakoś czy jednak nie.... nurtuje mnie to! :D
    Dom dziecka, Lucyna z twojego opowiadania jakoś pasuje mi tam jak ulał.
    Shiro... Już go lubie, nie wiem czemu ;D Zaintrygował mnie ten dzieciak ;>
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Siedem dokładek zupy- padłam :P
    Natsu wkurzył się na Lucy- według mnie to ona powinna być na niego zła, ot co.
    I jak on śmie twierdzić, że mogła się poddać i nie chcieć powrotu swojej magii??
    No ja się pytam, czy on ma równo pod sufitem????
    Cieszę się, że Laxus pocieszył Lucynkę- no chociaż jeden pożądny wie co powiedzieć.
    Jednak nie potrafię go sobie wyobrazić z zakupami- w sumie to nie wiem czemu...

    Lucy i praca w sierocińcu o.O
    Zapowiada się ciekawie. Szczególnie jestem ciekawa tego Shiro, mam nadzieję, że po jakimś czasie dogada się z Lucyną.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przede wszystkim Strasznie Ci Dziękuje za skomentowanie, i ogólnie wejście na mojego bloga. Jestem strasznie wdzięczna :3
    A co do notki to te siedem dokładek mnie rozwaliło :3

    Czekam na więcej :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Shiro: Shi-Shi-Shi... SHIRO! To na moją cześć? ;3
    Osz ty jedna mała pluskwo! Ale ty jesteś...nie skromna!
    Shiro: Dlaczego nie użyłaś słów które cisnęły Ci się na usta?
    B-bo nie jestem tobą! >..< Natsuuu... ze mną się byś zmierzył w wojnie na jedzenie, a nie z Lucynką ;3 Zjadłabym cię ;D Laxus, och ty kochasiu, od razu do przytulania.
    Laxus: Nie nazywaj mnie tak... >..<
    A co ty tutaj robisz? Do mangi zamiataj i do Hiro by już to anime leciało a nie!
    Laxus: Nie rozkazuj mi.
    Słuchaj bo jak spuszczę Shiro ze smyczy...
    Shiro: To będzie ŹLE, ej co ja pies?!
    Weście se idźcie ode mnie! Wy wy straszni jedni i w ogóle! >..<
    Laxus: Nie rozkazuj mi.
    Shiro: Idziemy do Mashimy! * ciągnie go za ucho* Nareszcie zwiedzę Japonię *o*
    Buziaczki i dużo weny Kasiek ;* xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weście < Hahaha jaki ortograf ! Weźcie* xddd ;3
      Shiro: Mądra Sha ! :s
      Laxus; -.-
      Do Japoni mieliście iść! Już!

      Usuń
  9. Ciekawe co nam szykujesz :). Lecę dalej :).

    OdpowiedzUsuń