Rano czuła jak ktoś szturcha ją w ramię. Przebudziła się
gwałtownie, przez co większość kartek wypadła poza biurko.
- Oh, chyba mnie to naprawdę wciągnęła. – Mruknęła pod nosem
blondwłosa i spojrzała na starszą kobietę, która patrzyła na nią zatroskanym wzrokiem.
– Pani Spetto? Coś się stało?
- Proszę mi wybaczyć, że Panienkę obudziłam.. Zmartwiłam
się, gdy nie zastałam Panienki w pokoju.
- Nic się nie stało. – Uśmiechnęła się delikatnie i
rozciągnęła się na fotelu. – Muszę się jakoś odświeżyć.
- Przygotuję śniadanie.
- Bardzo Pani dziękuję. – Wymieniły się szerokimi uśmiechami
i każda z nich udała się w swoją stronę. Brązowooka napełniła do wanny gorącej
wody z dodatkiem olejku różanego. Mimo iż spała w bardzo niewygodnej pozycji,
na jej ustach widniał uśmiech. Czuła się naprawdę szczęśliwa.. jednakże, gdy
tylko spojrzała na prawą dłoń, na której widniał różowy symbol jej gildii,
posmutniała. Przepraszam Was.. wszystko
wyjaśnię.. później.. Oparła głowę o brzeg wanny i oddała się jej ulubionej
przyjemności.
Po pół godzinie, odświeżona i przebrana w czyste, bardziej
elegantsze ubrania, udała się do jadalni, gdzie czekało już na nią śniadanie.
- Smacznego Panienko Nino. – Usłyszała za sobą. W progu
jadalni stała ta sama staruszka, która ją obudziła.
- Nina.. – Szepnęła cicho. – Tak dawno nie słyszałam tego
imienia. – Rzekła, biorąc do ręki pieczywo. – Chciałabym, byście mówili do mnie
Lucy.
- Lucy? – Powtórzyła zaskoczona staruszka.
- Tego imienia używałam przez dziesięć lat. Przyzwyczaiłam
się do niego. W jakiś sposób, dało mi ono siły, by dalej żyć. Postanowione. Od
dzisiaj jestem Lucy Heartfillia. – Uśmiechnęła się szeroko.
- Jak sobie Panienka Ni.. Lucy życzy. – Szybko się poprawiła
i odwzajemniła uśmiech. Po chwili zniknęła gdzieś w głębi posiadłości, a dziewczyna
w samotności rozkoszowała się posiłkiem. Po kwadransie, niezwłocznie i bez
zastanowienia, pognała do pokoju ojca. Zapukała kilkakrotnie, a gdy usłyszała
‘proszę’, weszła.
- Nie musisz pukać. – Rzekł ojciec.
- Kwestia przyzwyczajenia. Jak się czujesz? – Usiadła na
krawędzi łóżka i chwyciła ojca za rękę.
- Nie najgorzej. Jednak i tak nie czuję żadnej poprawy od
kilku dni. To leżenie mnie bardziej męczy.
- Regenerujesz siły. Cierpliwości tato. Właśnie..
przeglądałam papiery w Twoim biurze. Sprzedaż naszej ziemi to całkiem dobry
interes.
- Kiedy zdążyłaś je przejrzeć? – Spojrzał na córkę
zaskoczony.
- Wczoraj wieczorem.. tak mnie to wciągnęło, że nawet tam
spałam.
- Za chwilę i Ty do mnie dołączysz Nino, gdy tak będziesz
funkcjonować. – Dziewczyna zaśmiała się.
- Oj nie przesadzaj tato.. a propo mojego imienia.. –
Zaczęła i spojrzała kątem oka na ojca, który przypatrywał się jej uważnie. –
Chcę go zmienić.
- Zmienić? Dlaczego?
- Przez ostatnie dziesięć lat byłam znana jako Lucy.. Lubię
to imię i chcę je zachować.
- Lucy.. Lucy Heartfillia. – Rzekł Jude. – Podoba mi się.
- Naprawdę?
- No jasne. Pasuje Ci to imię.
- Też tak uważam. Dobra, a teraz idę załatwiać interesy, a
Ty odpoczywaj.
- Możesz przyjść z papierami tutaj. – Blondwłosa zatrzymała
się przy drzwiach.
- Chyba żartujesz. – Pogroziła palcem. – W takim stanie nie
dopuszczę Cię do pracy. Przyjdę później. Potrzebujesz czegoś?
- Mam już wszystko. – Westchnął, a młoda Heartfillia (od
początku opowiadania nie mogłam się doczekać, by napisać to nazwisko! xD)
wyszła z pokoju i z powrotem udała się do gabinetu. Usiadła przy wielkim biurku
i przeglądnęła ostatnie teczki. Już podjęła decyzję, komu odsprzeda ziemię.
Wyciągnęła czystą kartkę papieru i w paru zdaniach napisała swoją decyzję.
Kartkę złożyła dwukrotnie i wsadziła do śnieżnobiałej koperty, wypisując na
niej adres.
- Pani Spetto, wychodzę na chwilę do miasta. Będę za jakąś
godzinę. – Oznajmiła blondwłosa i nie czekając na jej odpowiedź, wyszła z
posiadłości.
Pogoda była wręcz doskonała na spacer. Słońce, ptaki
ćwierkające wesoło, dużo zieleni i świeże powietrze. Czego chcieć więcej? Duszy do towarzystwa. Odpowiedziała
sobie w myślach i w momentalnie przed oczyma pojawił się obraz jej przyjaciół.
Znowu. Tęskniła za nimi. I to bardzo. Zerknęła na kopertę w jej ręce i
pomyślała, czy nie będzie lepiej, jeśli wyśle do nich list. Jakieś słowa
wyjaśnienia się im należą. Tylko, co mogła im napisać prócz zwykłego i
banalnego ‘przepraszam’? Gdy opisze wszystko, całą prawdę.. mogą nie uwierzyć
albo co gorsza, nie wybaczyć, bo czegóż mogła się spodziewać, gdy dowiedzą się
prawdy? Ciężko westchnęła i postanowiła póki co nie zadręczać się tym. Teraz
jej priorytetem jest pomoc ojcu, jej rodzinie. Nie może sobie pozwolić na
stratę tego, co jest dla niej ważne.
Tymczasem w gildii.
Jak każdego dnia panował tam gwar. Rutyna. Czym byłoby Fairy
Tail bez śmiechu, kłótni, bójek, poobijanych facjat i woni alkoholu? Nagle do
budynku wparował zdyszany różowowłosy mag, a tuż za nim jego latający
przyjaciel.
- Lucy zniknęła. – Te słowa wystarczyły, by rozpoczęły się
spekulacje z domniemanym zniknięciem jednego z członków gildii. – Trzeba jej
poszukać. – Dodał, podchodząc do baru, gdzie na ladzie siedział Mistrz i wesoło
popijał procentowy trunek.
- Nie trzeba. – Rzucił, co wywołało jeszcze większą wrzawę
wśród reszty zgromadzonych.
- Ty sobie chyba ze mnie jaja robisz! – Wrzasnął Salamander
i uderzył pięścią w blat. – A jeśli ktoś ją porwał?
- Nie gorączkuj się tak młody. Lucy jest silna. A gdyby było
tak jak mówisz, na pewno byśmy już coś wiedzieli.
- To co się z nią stało? Mira.. – Zwrócił się do białowłosej
barmanki. – Czy Lucy brała jakąś misję?
- Nie. – Odpowiedziała krótko.
- To gdzie ona do cholery jest?!
- Może sobie zrobiła wakacje? – Do rozmowy przyłączył się
mag lodu. Za chwilę doszła również Tytania, którą również zainteresowało
zniknięcie przyjaciółki.
- Wakacje? Bez powiadomienia nas o tym?
- A co ona jest naszą własnością? Jest dorosła. – Rzucił
Fullbaster.
- Czy wy się w ogóle słyszycie? – Chwycił za koszulę odwiecznego
rywala i spojrzał mu groźnie w oczy. – Jak możesz tak mówić? Jesteśmy
przyjaciółmi, drużyną. Zawsze trzymamy się razem. Mówisz tak, jakby Cię w ogóle
nie obchodziła.
- Natsu.. uspokój się trochę. – Scarlet zainterweniowała i
rozdzieliła magów. Smoczy Zabójca już nic nie odpowiedział. Obdarzył wściekłym
spojrzeniem resztę magów i wyszedł z budynku.
- Cholera! – Krzyknął, przekraczając próg gildii. – Lucy..
gdzie jesteś? – Dodał szeptem.
Dziwne uczucie. Poczuła nagłe ciepło rozchodzące się od stóp
do głowy i po chwili lekki wiatr owiał jej twarz. Zatrzymała się gwałtownie i
odwróciła się za siebie. Właśnie wracała z miasta do domu.
- Natsu. – Szepnęła. – Wybacz. – Dodała i ruszyła do
posiadłości. Ciemne chmury okryły niebo. Tak nagle zebrało się na deszcz.
Przyspieszyła kroku, gdy poczuła pierwsze krople opadły na jej twarz. Nim
dotarła do willi, złapała ją ulewa. Przemoczona do suchej nitki, pognała na
górę w poszukiwaniu suchych ciuchów. – Cześć tato. – Po kilku minutach, z
mokrymi włosami weszła do pokoju staruszka.
- Nina.. znaczy Lucy. Gdzie byłaś?
- Byłam w mieście załatwić pewną sprawę. W drodze powrotnej
złapał mnie deszcz.
- Jaką sprawę miałaś do załatwienia? – Spytał ciekawy.
- Interesy. Podjęłam decyzję i wzięłam sprawy w swoje ręce.
- Chodzi o zakup ziemi? Wybrałaś już kogoś?
- Tak. To będzie bardzo dobra inwestycja. Szybko się
odkujemy, tak na początek.
- Cieszę się. Liczę na to, że wszystko przebiegnie
pomyślnie.
- Będzie dobrze. Wiem to. – Puściła mu oczko. – Napijesz się
herbaty?
- Bardzo chętnie.
- Świetnie. Zaraz nam przyniosę i porozmawiamy. – Szybko
oddaliła się od łóżka i udała się do kuchni. Postawiła czajnik z zimną wodą i
przyszykowała dwie filiżanki.
- Ja to zrobię Panienko. – Wtrąciła się nagle staruszka,
która weszła do kuchni.
- Nie trzeba Pani Spetto. Umiem robić herbatę. – Uśmiechnęła
się.
- Oh.. no dobrze. – Westchnęła. Po paru minutach czajnik
zaczął gwizdać, a filiżanki zostały napełnione gorącą wodą. Blondwłosa
postawiła dwie porcelanowe filiżanki na metalowej tacy i jakiś talerzyk z
ciasteczkami. Powoli udała się na piętro i z małymi trudnościami weszła do
pokoju rodzica. Postawiła tackę na niewielkim stoliku obok łóżka i podała
gorący napój tacie, a na pościeli ułożyła talerz ze słodkościami.
- Na poprawę humoru. – Skwitowała dziewczyna i usiadła po
turecku na końcu łóżka.
Nieobecność w domu przez te dziesięć lat, odcisnęło piętno
na brązowookiej. Tak wiele się wydarzyło, a jej nie było. Ciężko będzie
nadrobić te ‘straty’ z ojcem, jednak od czegoś trzeba zacząć. Już kilka godzin
rozmawiali o wszystkim i o niczym. Śmiali się, płakali. Teraz już od kilku
minut zapanowała między nimi cisza. Jude spojrzał na córkę.
- Czemu się mi tak przyglądasz? Aż tak bardzo się nie
zmieniłam.
- Mylisz się. Twoje włosy..
- .. musiałam przefarbować. – Dokończyła za niego. – Inaczej
szybko bym została znaleziona.
- Nie tylko to się zmieniło. Jesteś taka.. normalna. Nie jak
córka z bogatej rodziny. Jesteś już kobietą, jednak Twoje zachowanie zupełnie
się różni.
- Nie chcę być jak te sztuczne damy z innych rodzin. Chodzić
na bale, wbijać się w ciasne sukienki, wychodzić za mąż za kogoś, kogo się nie
zna.. Nie chcę być tak oceniana przez innych. Chce być zwykłą Lucy Heartfillią.
Z normalnego domu.
- To raczej będzie trudne..
- Mylisz się. Już poczyniłam w tym kierunku kroki. Zaczynamy
od nowa tato.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Dowiesz się wszystkiego w najbliższym czasie.
Cierpliwości. To niespodzianka. – Nagle rozległo się pukanie. – Proszę. –
Odpowiedziała za ojca. W drzwiach stanęła Pani Spetto.
- Proszę wybaczyć. Ma Panienka gości. – Oznajmiła staruszka.
- Dziękuję Pani Spetto. Proszę przekazać, że zaraz zejdę.
- Oczywiście. – I wyszła. Młoda Heartfillia odwróciła się w
stronę rodzica i uśmiechnęła się szeroko. Zeszła z łóżka i posprzątała
filiżanki.
- Odpoczywaj. Ja idę na dół do gości.
- Może też powinienem iść? – Podciągnął się na łokciach.
- Nawet o tym nie myśl. Wszystkim się zajmę. Przyjdę
później. – Szybko opuściła pokój, zostawiając ojca samego. Schodząc po schodach,
usłyszała kawałek rozmowy przybyłych gości oraz Pani Spetto.
- Panienka zaraz przyjdzie. Proszę się rozgościć w salonie.
– Rzekła staruszka i gestem ręki zaprosiła ich do pomieszczenia.
- Robić interesy z kobietą? Eh, jeszcze nigdy się mi to nie zdarzyło.
– Westchnął starszy, elegancki mężczyzna.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz, panie Nishimori. –
Odpowiedziała blondwłosa, wchodząc do salonu. – Dzień dobry. – Przywitała się
grzecznie i spojrzała na zdziwionych gości. – Witaj Makki. – Uśmiechnęła się do
zielonookiego.
- Lucy? – Rzucili oboje po chwili.
- Jesteś córką Jude’a? – Spytał Rin.
- Tak. To ja, uciekająca córka. – Odpowiedziała z uśmiechem.
- Ale ona miała na imię Nina.. – Zauważył starszy Nishimori,
lecz po chwili jego mina zmieniła się. – Już rozumiem. – Dodał po chwili. –
Niezłe z Ciebie ziółko.
- Racja. – Rzekła krótko. – Halo, Makki? – Mina chłopaka nie
zmieniła się w ogóle. Pomachała mu kilkakrotnie przed oczyma. Nie zadziałało.
Dopiero gwizdnięcie prosto do ucha, postawiło chłopaka na ziemię. – Odleciałeś.
– Skwitowała rozbawiona.
- Ja.. ja.. ja.. – Zaczął się jąkać. – Jestem w szoku. –
Dokończył po chwili.
- Pogadamy o tym później. Teraz interesy. – Rzekła poważnie
i rozsiadła się w fotelu. Pół godziny później została podjęta decyzja, iż Rin
Nishimori odkupuje połowę ziemi Heartfilli. Po podpisaniu dokumentów,
przypieczętowali udaną transakcję kieliszkiem wina.
Skończyłam ~ ! i rozdział i prawie siebie.. ^^
Kurwicy ciąg dalszy, jednakże nawet podczas niej potrafię
coś napisać i chyba nie wyszło to tak źle >.<
Jestem z tego nawet zadowolona ^^
Kolejny rozdział pojawi się może jutro o ile humor dopisze..
(jutro mam bardzo ważny dzień i nie chodzi mi tu o maturę ;P jeśli się uda, to
się pochwalę ^^)
No właśnie!
Do wszystkich maturzystów, którzy tu zaglądają: POWODZENIA
JUTRO! I w ogóle w najbliższych dniach!
Przesyłam każdemu z osoba mocnego kopniaka w dupę >.< I co więcej: nie
martwcie się! na serio! Pewnie myślicie, że łatwo mi to mówić.. otóż nie.. moje
podejście było takie, że gdy wszyscy mi mówili, że nie zdam, (z natury jestem
bardzo leniwa i olewałam naukę) to ja z powagą i determinacją odpowiadałam: ‘a
zobaczycie, że zdam!’ i voila~ ! Pokazałam im, kto tu rządzi! Hahaha ;P Więc
luzik moi drodzy, dacie radę! ;*
PIerwsza:PPP
OdpowiedzUsuńJa również się dołączam do powodzeń na maturze i trawcie w klucz!!! A i nie bierzcie wierszy choć nie wiadomo jak by były łatwe!!! A co do rozdziału kochana: Po pierwsze oddaj Happego!!!! Bo za dobry ci wyszedł ten rozdział!!!! Podziel się z innymi :P A po drugie, panienka Nina- Lucy, Lucy- Nina, oj kręćka można dostać. Ciekawe co wymyśli z tymi interesami i czy jej tata wreszcie bedzie zdrowy i wróci do Gildii?? Oczekuje z niecierpliwościa. I zdenerwowany Natsu jest taki słodki ^.^
Buziaki i przytulaski
Po co te neeerwy *ziewa*, maturzyści! Stres nic nie daje, tylko wam może przeszkodzić. Uczyliście się, czy też nie - teraz już za późno, wystarczy podejść do tego na luzie, a na pewno pójdzie dobrze :3 (Łatwo mówić, a jak sama zdawałam to się omal ze strachu nie zemdlałam xD). Tak więc dołączam się do "trzymania kciuków" za maturzystów, a Tobie kochanie życzę powodzenia - cokolwiek masz jutro do załatwienia ;*
OdpowiedzUsuńA rozdział fajniutki, ale troszeczkę brakuje mi akcji. Rozbawił mnie Makki, a Natsu... jakby to - zadowolił mnie i spełnił moje oczekiwania haha :D Coś dziś mi się wydaje, że w okół pełno NaLu, wszędzie się tulą, tęsknią, widzą się po rozłące, mówią sobie czułe słówka... A ja już drugi dzień nie widzę się z ukochanym, usycham z tęsknoty i czytając to wszystko wręcz wyje za nim ... Wybacz, że na Ciebie padło, ale po takiej dawce uczuć w opowiadaniach w końcu nie wytrzymałam i musiałam to wyrzucić z siebie :P
Oby humorek Ci dopisywał i już jutro uraczyła nas kolejnym świetnym rozdziałem :*
Yasha zgadzam się z tobą nerwy zazwyczaj są na maturze. Tylko dla przykładu ja nie myślałam o tym czy zdam tylko czy egzaminatorzy nie poczują ode mnie alkoholu, ponieważ w moich stronach jest taka małą tradycja że przed maturą trzeba się na pić. A że klasę miałam skład 16 chłopaków do 5 dziewczyn to imprez coś typu FT. A powodzenia należy życzyć. ^.^
UsuńTylko proszę nie sprzedaj całej posiadłości XD
OdpowiedzUsuńTak jak prosiłam rozdział pojawił się jutro, czyli, że dzisiaj, bo pisałam... XD
Rozdział bardzo fany, przypadł mi do gustu (jak każdy, gdyż piszesz prześwietnie) Ja też chcę mieć takiego nosa do interesów jak Nina, nie Lucy, no którejś z nich :) No to wenny i humorku, itd.
Pozdrawiam ;**
Moncia, pisało że Lucy sprzedała połowę ziem, czyli tą wioskę (czy sad, albo co tam było) która była w ich posiadaniu :) A rozdział rzeczywiście zajebiaszczy, znów pojawia się Makki ;3
UsuńJa jestem taka, taka... nierozumna, to jedna z moich wad.Niestety :'(
UsuńMakki jest super! XD
Zgodzę się z Beatą-chan rozdział zajebisty!! :D
siedze na tele wiec ciezko porzadnie skomentowac ;c jutro to zrobie ;3
OdpowiedzUsuńa rozdzial swietny a jutro ci opisze szczegolowo ;d
pozdrawiam
Wielkie, grupowe czytanie kciuków ~ <3
OdpowiedzUsuńA rozdział wcale nie wyszedł ci zły :3 Jest fajny! Taki dość spokojny. No i... Zabrakło mi w nim Laxusa *beczy*
Ale da się przeżyć.
Bickslow : Jej mózg chyba daje sobie spokój ze strajkiem. A co to oznacza? Masowe nadrabianie zaległości!
Aye, sir ~ ! Soł... Oj, Makki, Makki, co z ciebie wyrosło ? Na widok dziewczyny odlatujesz >.<
Natsu, nie bój boja ~ !
Dobrego humorku kochanie ~~ <3 *Zostawia tyyyyyyyyyyyyyyyle weno-żelków*
~Smexy Reneé, Queen of Hearts
Co mam napisać?... Rozdział wyszedł ci oczywiście świetnie! ;DD
OdpowiedzUsuńCzytało się go swobodnie, w ogóle był taki fajny, spokojny.
Chociaż dreszcz mnie przeszedł (z emocji), kiedy Natsu wołał Lucy, a ona to "czuła". *o* To było rewelacyjne! (fanatyczka NaLu) xD
No nic, pozostaje tylko cierpliwie czekać na następny rozdzialik! ^.^
Weny życzę! ;33
Naprawdę świetny rozdział. Jestem cholernie ciekawa co będzie dalej, no i przede wszystkim czy Natsu będzie szukał Lucynki ;33 Dodawaj szybkooo !
OdpowiedzUsuńNo i ślę wenę ! <3
A ja juz cholercia myslalsm ze to Natsu sie pojawil a dopiero potem zorientowalam sie ze on nie wie iz Lucy to corka Jude.. *wali glowa w sciane*..
OdpowiedzUsuńChociaz i tak mam nadzieje ze on sie tam pojawi ^.^
Ciesze sie ze Lucy pogodzila sie z ojcem, ze w jakis sposob probuja nadrobic stracony czas :) no i ciekawe jak pojdzie Lucy te cale "biznesowanie" :D
zycze duzo weny :**
I trzymamy kciuki za maturzystow :)
Coraz ciekawsze jest to opowiadanie :). Bardzo miło się czyta Twoją twórczość. Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuń