Bezpiecznie wysiedli z pociągu i od razu udali się do
posiadłości, gdzie wychowywała się blondwłosa.
- Panienko, to Twój gość? – Spytała Pani Spetto, gdy tylko
przekroczyli próg domu.
- A jakże. – Uśmiechnęła się. – Chce mnie mieć na oku.
- Rozumiem. Słusznie, przyda się Panience ochroniarz. W
końcu tyle młodzieńców się wokół Panienki teraz kręci. – Starsza Pani otrzymała
błagające spojrzenie, by już nic więcej nie mówiła. Ta uśmiechnęła się tylko
serdecznie i odeszła od magów. Heartfillia spojrzała na zaciekawioną minę
Salamandra, który to do tej pory milczał. Nawet się nie przedstawił.
- Co to za goście się wokół Ciebie kręcą, co? – Spytał,
ukrywając w jakiś sposób swoją zazdrość i złość.
- Oh, nikt taki. Nie martw się.. – Rzuciła uśmiechając się
nerwowo. – Zazdrosny? – Przymrużyła oczy, a policzki chłopaka lekko się
zarumieniły.
- T-to.. po prostu nie chcę, by ktoś Cię skrzywdził. –
Odpowiedział zgodnie z prawdą.
- No dobra, niech Ci będzie. – Rzuciła pod nosem. – Idę
sprawdzić co z tatą, zaprowadzić Cię do pokoju? – Spytała, podchodząc do
schodów.
- Idę z Tobą. – Wyszli na piętro i zapukali do drzwi
sypialni Jude’a.
- Lucy! – Uradował się starszy mężczyzna. – Mówiłem już, że
nie musisz pukać. O widzę, że masz gościa.
- Tak. To Natsu, mój przyjaciel. – Przedstawiła chłopaka.
- Przyjaciel, hmm? – Starszy Heartfillia podrapał się po
brodzie i uśmiechnął zadziornie.
- Tak, przyjaciel. – Potwierdziła z nutką irytacji.
- Dobrze dobrze.
- Jak się czujesz? – Zmieniła temat.
- Coraz lepiej. Sama widzisz, nie leżę już tyle w łóżku no i
byłem też w gabinecie przeglądnąć papiery.
- Nie powinieneś jeszcze wracać do pracy. – Skarciła go.
- Tylko przeglądnąłem. Wiem, że dobrze sobie radzisz.
- Potrzebujesz czegoś?
- Może jakieś dobrej książki? Zdaję się na Twój gust.
- Mam lepszy pomysł. Pójdziemy do ogrodu. Musisz trochę
zaczerpnąć świeżego powietrza. Przygotuję herbatę, porozmawiamy albo
pospacerujemy.
- Świetny pomysł. – Skwitował. Z pomocą blondwłosej zszedł
po schodach i udali się do ogrodu. Różowowłosy nadal milczał, ale musiał
przyznać, że posiadłość, tak jak i ziemia Heartfilliów robiła na nim wrażenie.
Rozglądnął się dookoła i jego uwagę przykuła rzeźba anioła. Podszedł do niej.
- Layla Heartfillia. – Przeczytał na głos. Uśmiechnął się
delikatnie pod nosem. – To dlatego chcesz tu zostać. – Odwrócił się za siebie i
spojrzał na uśmiechającą się blondwłosą, która nalewała do filiżanek herbaty.
Ten widok rozczulał jego serce. Zawsze chciał ją taką widzieć, uśmiechniętą,
szczęśliwą. Na samo pomyślenie o tym, poczuł jak jego serce przyspiesza. –
Musisz to zrobić. Musisz wyznać jej swoje uczucia. – Powtarzał sobie cicho, nie
odrywając wzroku od dziewczyny, którą szczerze pokochał.
- Natsu! – Usłyszał nagle jak go woła i do niego macha.
Podszedł do siedzącej przy małym stoliczku rodziny i sam zajął miejsce w
wiklinowym fotelu.
W gildii.
- Może powinniśmy za nimi jechać? – Zaczął mag lodu.
- Są dorośli. – Odpowiedziała Tytania.
- No ale tylko spójrz na niego. – Wskazał palcem na kąt, w
którym stał do wszystkich odwrócony tyłem mały niebieski kot.
- Zostawili mnie.. – Majaczył pod nosem jak opętany.
- Nie możemy tego tak zostawić.
- Eh, no dobra. Odwiedzimy Lucy i jej tatę.. – Zgodziła się
po chwili. – Happy! Jedziemy do Natsu! – Latający towarzysz szybko odzyskał energię
i dobry humor.
- Aye sir! – Krzyknął wesoło i wzbił się w powietrze.
Magowie udali się na stację i cierpliwie wyczekiwali pociągu.
- Powinniśmy dotrzeć tam przed zmierzchem. – Rzekła Scarlet.
Reszta przytaknęła. Gdy na tor wjechała maszyna od razu do niej weszli i zajęli
wyznaczone im miejsca. Happy z podekscytowania nawet nie usiadł, a krążył nad
głową magów cały czas, co powoli zaczęło wzbudzać w nich irytację. Znali drogę
do posiadłości przyjaciółki, więc bez żadnych problemów od razu się tam udali.
- Erza, Gray, Happy? – Zdziwiła się blondwłosa, przyjmując
gości w salonie. – Coś się stało? – Spytała z lekkim zdenerwowaniem.
- Ta.. – Burknął mag lodu. – To się stało. – Wskazał palcem
na wypłakującego się w tors różowowłosego chłopaka kota. Heartfillia zaśmiała
się cicho.
- Happy, tak mi przykro. – Zaczęła brązowooka i pogłaskała
go po główce.
- Jak *chlip* mogliście o mnie *chlip* zapomnieć? – Smoczy
Zabójca spojrzał na przyjaciółkę, której było naprawdę przykro z tego
incydentu.
- Eh. – Westchnęła. – A czy Twój smutek ukoi pyszna rybka? –
Uśmiechnęła się zadziornie i nie czekając na jego odpowiedź, udała się do
kuchni. Po kilku minutach przyniosła na talerzu rybę jego wielkości. Happy
odsunął się od przyjaciela i z wielkim apetytem zabrał się za swój ukochany
przysmak.
- Wybaczam! – Krzyknął między gryzami, co wywołało śmiech u
reszty magów.
- Chcecie coś zjeść? – Spytała brązowooka.
- Nie rób sobie kłopotu. Właściwie to jesteśmy zmęczeni..
- Nie ma problemu, zaprowadzę Was do pokoi gościnnych.
Chodźcie za mną.
- Nie chcemy przeszkadzać Tobie ani Twojemu tacie. –
Tłumaczyła szkarłatnowłosa.
- To żaden problem! Dawno nie było tutaj tylu gości, co
więcej.. tyle śmiechu. – Odwróciła się tyłem do przyjaciół, chcąc ukryć
napływające do oczu łzy. Szybko je przetarła. – Zapraszam na górę. – Rzuciła
przez ramię, siląc się na delikatny uśmiech. Bez protestów, udali się za nią i
każdy z magów dostał własny pokój z łazienką. – Dobranoc. – Powiedziała każdemu
z osoba i sama udała się do własnej sypialni. Po odprężającej kąpieli od razu
zapadła w sen.
Obudziła się jako pierwsza i od razu przebrała się w świeże
ciuchy. Zeszła na dół i wyszła na dwór. Zaciągnęła się świeżym porannym
powietrzem. Podeszła do rzeźby anioła i złożyła przed nim bukiet zerwanych
niedawno świeżych kwiatów.
- Cześć mamo. – Kucnęła i uśmiechnęła się delikatnie. –
Wiem, że mnie widzisz i słyszysz. Tak bardzo chcę Ci podziękować, że nade mną
czuwasz i że mnie chronisz. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale myślę że miałaś jakiś
wkład w moje spotkanie z tymi cudownymi ludźmi z Fairy Tail. Są tacy serdeczni,
pełni ciepła i miłości.. Mimo wszystko.. brakuje mi Ciebie. – Po policzku
spłynęła samotna łza. – Tak bardzo chciałabym Cię jeszcze raz zobaczyć,
przytulić, usłyszeć Twój głos.
- Lucy? – Usłyszała i odwróciła się. Za nią stał młody,
zielonooki chłopak. Szybko wytarła mokry policzek.
- Makki? A co Ty tutaj robisz?
- Przyjechałem z ojcem na już naszą ziemię. Chcemy zbudować
dom. Pomyślałem, że Cię odwiedzę. Trafiłem nie w porę?
- Skądże znowu. – Uśmiechnęła się szeroko do przyjaciela i
go przytuliła. Chłopak odwzajemnił gest. Trwali tak kilka minut.
- Echem. – Usłyszeli nagle. Odskoczyli od siebie jak
oparzeni.
- O, wstaliście już? – Zaczęła szybko blondwłosa do magów,
którzy z chytrymi uśmieszkami się jej przypatrywali. Chociaż nie wszyscy.
Pewien różowowłosy osobnik patrzył z zazdrością na młodego Nishimori.
- Co to za jeden? – Spytał Dragneel.
- To przyjaciel rodziny. Odsprzedałam połowę ziemi jemu i
jego ojcu. – Wytłumaczyła. – Poznaliśmy się też na jednej z misji.
- Uratowała mnie. – Wciął się jej w zdanie. – I skradła mi
serce. – Spojrzał na nią czule, co wywołało u Salamandra atak zazdrości. Przed
zaatakowaniem, jak się okazało rywala, powstrzymał go Fullbaster.
- Daj sobie na wstrzymanie. – Szepnął mu. Różowowłosy się
uspokoił, ale nadal patrzył z wrogością na chłopaka.
- To co? Idziemy na śniadanie? – Zareagowała Heartfillia.
Magowie kiwnęli zgodnie głowami. – Przyłączysz się? – Skierowała to pytanie do
Makki’ego.
- Dziękuję, idę do ojca. Zobaczymy się później. – Ucałował
policzek dziewczyny, co nie uszło uwadze Smoczego Zabójcy. Na pożegnanie
wymienili się dyskretnie groźnymi spojrzeniami.
- Nie lubię gościa. – Rzucił od razu, gdy zasiedli do stołu.
- Zazdrosny? – Zaczął mu docinać mag lodu. Dziewczyny
spojrzały na niego ciekawie, tak samo jak Happy. Różowowłosy nic nie
odpowiedział.
- Oni się lllllubią. – Latający towarzysz zakrył łapkami
pyszczek i zaśmiał się cicho. Blondwłosa siedziała cicho, co chwilę zerkając na
przyjaciela. Po zjedzonym śniadaniu, znów udali się na zewnątrz i usiedli pod
wielką wierzbą, śmiejąc się głośno.
- Jest problem. – Skwitował Jet, który ni stąd ni zowąd
znalazł się w posiadłości Heartfilliów.
- O co chodzi? – Spytała poważnie Scarlet.
- Magnolia jest niszczona.
- Jak to?! – Krzyknęli naraz przerażeni.
- Kto za tym stoi? – Dragneel zdenerwował się nie na żarty.
- Smok.
- Smok? – Powtórzyła blondwłosa. – A-ale jakim cudem?
- To nie ma teraz znaczenia. Trzeba ratować miasto! –
Krzyknął mag lodu. – Ruszamy natychmiast. – Dodał po chwili i wybiegli z
posiadłości.
- Lucy, Ty zostajesz. – Tytania się zatrzymała.
- Co? Nie ma mowy, idę z Wami!
- Musisz zostać z ojcem. Nie możesz go teraz zostawić.
- Was też nie mogę zostawić, ani gildii, ani Magnolii. Muszę
z Wami jechać!
- Nie! – Krzyknęła stanowczo. – Zostajesz tutaj, bez
dyskusji.
- Erza ma rację. Szybko to skończymy. – Rzekł Salamander
pokrzepiająco i podszedł do smutnej blondwłosej. – Wrócę tutaj. Obiecuję. –
Szepnął. – Czekaj tutaj. – Dodał i wraz z resztą drużyny, odbiegł od
roztrzęsionej dziewczyny.
- Cholera! – Przeklęła głośno i wbiegła na piętro. Do pokoju
ojca. – Tato, muszę wyjechać. – Zakomunikowała.
- Lucy, co się dzieje? Czemu Twoi przyjaciele tak szybko
odeszli?
- Magnolia została zaatakowana. Przez smoka. Jestem magiem,
muszę iść z nimi.
- Nie ma mowy! – Zaprotestował i chwycił córkę za ramiona. –
Musisz tu zostać. Jeszcze coś Ci się stanie.
- Nie zostawię gildii i mieszkańców w potrzebie.
- To niebezpieczne!
- Nic mnie to nie obchodzi. Pójdę tam! – Krzyknęła i ruszyła
w kierunku drzwi. Pierwszy raz odkąd przybyła do domu, zaczęła się kłócić z
ojcem. On chwycił się po chwili za serce i zachwiał się. – Tato?! – Podbiegła
do niego i w ostatniej chwili zdążyła go chwycić, nim ten upadł na ziemię.
Przetransportowała go na wielkie łóżko. – Pani Spetto! – Krzyknęła głośno. –
Niech Pani wezwie lekarza! Szybko! – Krzyczała a z jej oczu zaczęły wypływać
łzy. – Tato.. błagam.. – Chwyciła jego ciepłą dłoń i przycisnęła do piersi.
Dam, dam, dam ~ ..
Tragiczny początek, coś co uwielbiam ^^ I uwielbiam trzymać
Was w napięciu ;D
Noo na początku rozdziału nie działo się za wiele.. w ogóle
takie flaki z olejem, ale mam nadzieję, że z końcówką Was zaskoczyłam xD
Długo mnie nie było.. cóż, sorki.. problemy zdrowotne..
katar i ostre bóle głowy.. codziennie.. no więc moim najlepszym lekiem na to
jest spanie, tak więc przez te kilka dni nic innego nie robiłam.. ^^ Ból nadal
czasem męczy, ale nie jest już tak nieznośny ;)
Do usłyszenia Mordeczki moje Kochane ;*
Smok w Magnolii który zniszczył całe miasto?! Natsu kiedy ty w końcu wyznasz swoje uczucia Lucy? Ehhh...faceci. Ale powiem ci, że mnie zainteresowałaś tym wszystkim. Happy zawsze mnie rozwala, daj mu rybkę a ten wybaczy ci wszystko XD Mam wrażenie że jego mózg to ryba. No to życzę duuużo weny i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, bo dopiero teraz będzie akcja. Zapraszam także do mnie, dodałam nowy :3
OdpowiedzUsuńJej, zazdrosny Natsu! No i jak go tu nie lubić...
OdpowiedzUsuńZrozpaczony Happy jakoś szybko dał się przekabacić Lucy, coś mi się wydaje,że jego miłość do rybek można łatwo wykorzystać.
Końcówka trzyma w napięciu i już nie mogę się doczekać następnej notki. Życzę dużo weny i zdrówka :)
Pozdrawiam
No wiesz co kochana, jak mogłaś kończyć w Twoim momencie? :)
OdpowiedzUsuńWrr, mam nadzieję, że jej ojciec przeżyję, bo go lubię w Twoim opowiadaniu. W ogóle ostatnio zauważyłam, że z każdym kolejnym rozdziałem wciągam się jeszcze bardziej.
Lubię to wydanie zazdrosnego Natsu :D. Ach, jak on patrzył na Makki'ego . :D Myślałam, że się na niego rzuci, ale uff, na szczęście nie.
Magnolia zaatakowana, widzę, że lecisz na całego z fabułą. Jestem ciekawa co dalej będzie. :D
Już nie mogę się doczekać . ^^
P.S Niech się Salamander pośpieszy ze swoim wyznaniem :P
Żadne flaki z olejem, tylko ŚWIETNY rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo Makki jest taki super. Szkoda, że Natsu się na Niego nie rzucił :'( To było by coś XD No, ale wiadomo Natsu jest magiem, a Makki, chyba nie :(
Dobra jeszcze raz rozdział świetny nie mogę doczekać się następnego :)
Buziaczki ;**
Jak mogłaś skończyć na takim momencie :C Natsuu szybko wyznaj Lucy uczucia bo Cie zabijee xDDD
OdpowiedzUsuńWeeny < 3
Bickslow : *Odlicza czas*
OdpowiedzUsuńCiuciuś : Dwie godziny.
Dobra, już się biorę do komentowania ._.
Bickslow : Dwie godziny temu to czytała, ale zaczęła rysować i zapomniała, że nie skomentowała jeszcze ._.
Ciuciuś : Wstyd mi za nią normalnie ._.
No przepraszam no ._.
Rozdział świetny, kochana ! Ten smok... Boję się! A jeszcze bardziej boję się o Jude'a! Chyba nie chcesz go zabić, co? :< Zabijesz go :< You'll kill him :< You're evil :<
Bickslow : Wróć na polski.
Ciuciuś : Kiedy Engrishu jest fajny.
No właśnie :< True story, bro ._.
Natsu... Zazdrosny ? xD Wyznaj jej swoje uczucia, a nie ._.
Happy... Rybka ci do szczęścia wystarczy xD
Krótko ale... Arty same się nie narysują, a rozdziały same nie napiszą!
Buzia kochane moje ~ <3
~Smexy Reneé, Bickslow i Ciuciuś
Natsu jaki zazdrośniak xD I początek nie był nudny, ale spokojny, więc kompletnie nie spodziewałam się takiego zakończenia. Przynajmniej nie w tej chwili, bo brałam pod uwagę taką opcję z ojcem Lucy :p
OdpowiedzUsuńRozdzialik przeplatany uczuciem i akcją - lubie to :D Weny dziubku ty mój i do następnego, którego nie mogę się doczekać :***
Komputer mi nawalił, więc mam rozdziały do nadrobienia :P
OdpowiedzUsuń"Odwiedzimy Lucy i jego tatę.." - a nie jej? :)
Lecę czytać kolejny rozdział.
Ojej! Aktualka zrobiona xD
UsuńDzięki wielkie ;*
Miałaś nie uśmiercać ojca Lucy!!! Mam nadzieje, że to "tylko" zawał, który nie ma skutku śmiertelnego. Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuń