- No już Lucy, ogarnij się! – Klepała się po policzkach od
dobrych kilku minut. Płakała godzinę. Tak wiele łez wylała, że już chyba
nadrobiła te lata, gdzie ich nie uroniła. (Taaa ciekawe zdanie na piękny
początek ;P) Oczy ją piekły i były lekko czerwone. Spojrzała w lustro. – Jak
Natsu tu przyjdzie, to może być nieciekawie. – Rzuciła do odbicia i znów
poklepała się po policzkach. – Trzeba się wziąć w garść.. – Powiedziała z
uśmiechem, a z brzucha wydał się dość charakterystyczny bulgot. - ..i coś
zjeść. – Dopowiedziała.
Gdy już otworzyła lodówkę i z dogłębnych jej oględzin
wynikało, że nie ma co zjeść, postanowiła urządzić sobie spacer. Wzięła z
kasetki niewielką sumę pieniędzy. Heartfillia odkąd była zdana sama za siebie,
była bardzo oszczędna. Tym samym sposobem, gdy przybyła do Magnolii, odkładała
jakąś sumę pieniędzy na ‘czarną godzinę’. Widocznie teraz ona nadeszła. Na
misję się nie będzie udawać, bo po co? Magii nie posiada, więc będzie tylko
utrapieniem dla towarzyszy. Wyszła z domu i od razu skierowała się w stronę
bazarów ze świeżymi produktami. Kupiła to, co najważniejsze i wróciła do domu.
Była tak głodna, że już w drodze do domu zjadła dwa jabłka, by jakoś zagłuszyć
apetyt.
- Yo Lucy! – Usłyszała nagle, gdy była w trakcie gotowania
zupy.
- Hej Natsu. Już się stęskniłeś? – Rzuciła na zaczepne z
chytrym uśmieszkiem.
- Bardziej zmartwiłem, ale nie ukrywam, że i te godziny, gdy
Cię nie widziałem, były dla mnie katuszami.
- Oh weź już nie przesadzaj. Gdzie zgubiłeś Happiego?
- Razem z Carlą i Lily udali się na misję.
- Na misję? – Blondwłosa zdziwiła się.
- Mają tylko pomagać zabawiać dzieci w jakimś przedszkolu.
- Rozumiem.. Zjesz ze mną? – Nim ten coś powiedział, ona
dopowiedziała: - Głupie pytanie. – Uśmiechnęła się i podała chłopakowi talerz z
zupą. – Smacznego.
- Smacznego. – I nie minęła minuta, jak Salamander pochłonął
zawartość naczynia, co lekko zdenerwowało Heartfillię. – Mogę dokładkę?
- Weź sobie sam. – Wysyczała, ale on się tym nie przejął.
Podszedł do garnka i nalał sobie na talerz.
- Dziękuję za posiłek. – Oparł się wygodnie o krzesło i
westchnął.
- No wiesz.. po siedmiu dokładkach miałam nadzieję, że to
usłyszę. – Rzekła zrezygnowana, ale uśmiechnięta dziewczyna.
- Co teraz?
- Drugiego dania nie przygotowałam. – Rzuciła.
- Nie chodzi mi o jedzenie Lucy. Co z Tobą?
- Nie rozumiem. – Heartfillia usiadła naprzeciw chłopaka i
spojrzała mu w oczy.
- Twoja magia.. – Zaczął niepewnie.
- O to się nie martw. – Powiedziała z uśmiechem. – Mam
odłożone trochę pieniędzy, więc z głodu nie umrę. Misji nie mogę wykonywać,
więc znajdę sobie pracę na stałe.
- Pracę?
- No tak. Ludzie, którzy nie używają magii, pracują.
- Wiem, wiem.. ale jak to sobie wyobrażasz?
- Po raz kolejny.. nie rozumiem Cię. Dam sobie radę. Jestem
dużą dziewczynką. Może nie wyglądam, ale też inteligentną. Na pewno znajdzie
się dla mnie jakaś praca. Chciałabym tylko trochę wsparcia.
- Czy Ty chcesz w ogóle odzyskać magię? – Spytał. Blondwłosa
wyczuła nutkę złości.
- Słucham? Oczywiście, że chcę. Jednak sam powiedz, czy
słyszałeś kiedyś o magu, który stracił swoją moc a później ją odzyskał? Są
takie przypadki, ale wiesz.. żaden z nich nie odzyskał już mocy. Nie mam co się
łudzić, że odzyskam swoje moce. Chcę zacząć od nowa.. po raz kolejny.. –
Ostatnie słowa powiedziała szeptem. Dragneel już nic nie powiedział. Wstał od
stołu i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami. (To nic, że trzasnął..
ludzie, on wyszedł drzwiami! o.O) Dziewczyna westchnęła, ale postanowiła się
niezniechęcać. Szybko się zebrała i sama wyszła z domu. Przemierzała uliczki
Magnolii, pytając co chwilę, czy nie potrzebują kogoś do pracy. Wszędzie
słyszała odmowę. Nie traciła jednak nadziei.
- Lucy? – Usłyszała nagle za sobą. Młody Dreyar właśnie
szedł z siatką zakupów.
- Hej Laxus. Ty robisz zakupy? – Spytała, zaczynając jakiś
temat.
- No tak.. na każdego kiedyś pada. A Ty, co robisz?
- Ja.. Emm.. Szukam pracy. – Rzekła nerwowo.
- Pracy? – Zdziwił się.
- Taaa.. nie mogę przecież wykonywać misji, a muszę z czegoś
żyć i płacić czynsz.
- No a tata?
- On ma swoje problemy.. nie chcę mu dodawać kolejnych.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wyczuwam wsparcia od bliskich osób. –
Spuściła głowę w dół, unikając przeszywającego spojrzenia przyjaciela.
- Co Ty opowiadasz? Wszyscy Cię wspierają.
- Nie prawda Laxus.. odkąd straciłam magię.. wszyscy myślą,
że ja już odpuściłam, że nie chcę jej odzyskać.
- A chcesz?
- A jakie mam szanse? – Uniosła głowę. Teraz młody Dreyar
zauważył łzy, które spływały po policzkach dziewczyny. – Nie ma dla mnie
ratunku Laxus. – Dopowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie mimo łez. Po chwili
poczuła mocne ramiona obejmujące ją. – L-laxus.. – Wyszeptała zaskoczona.
- Nie noś w sobie tego bólu, tych łez. My jesteśmy tutaj dla
Ciebie. – Co jak co, ale takich słów po Laxusie się nie spodziewała. Praktycznie
zawsze obojętny na wszystko i opryskliwy, potrafi pokazać swoją dobrą stronę. –
Każdy z nas Cię wspiera na swój sposób. Chce dodać Ci otuchy. Każdy tak samo
jak i Ty, cierpi przez to, że nie jesteś magiem. – Heartfillia odsunęła się od
niego i spojrzała w te groźne, ale i w tym momencie szczere i przepełnione
troską oczy.
- Dzięki Laxus. Tego właśnie potrzebowałam. – Ręką otarła
mokre policzki i posłała mu ciepły, prawdziwy uśmiech.
- Nie okłamuj nas więcej, że to wszystko dobrze znosisz. – Skarcił
ją.
- Jasne.. – Burknęła.
- Lucy? – Usłyszeli. Za plecami Dreyar’a stał Salamander.
Blondwłosa, by go zobaczyć, musiała nieźle się wychylić, bo bardzo szeroka
budowa chłopaka, uniemożliwiała jej to.
Szybko jednak się znów nim zakryła.
- Kryj mnie. Ja idę dalej szukać pracy, a Ty go jakoś
zatrzymaj. – Rzuciła i oddaliła się o kilka kroków, nim ten zdążył cokolwiek
powiedzieć. – Dzięki za wszystko. Trzymaj się. – Wyszeptała i zniknęła gdzieś w
pierwszej lepszej uliczce. Blondyn odwrócił się do chłopaka.
- Yo Natsu, masz ochotę na coś mocniejszego? – Spytał,
obejmując różowowłosego ramieniem.
- Laxus? Od kiedy jesteś taki miły? – Rzucił podejrzliwie.
- Od zawsze. – Odpowiedział.
- Ciężko mi w to uwierzyć.. ale tak zmieniając temat..
dlaczego Lucy uciekła?
- Ma coś do załatwienia.
- Ona płakała, prawda? – Dreyar zamilkł. Wyczuł w głosie
Salamandra smutek. – Przytuliłeś ją prawda? – Teraz się wzdrygnął, a w głosie
wyczuł rozdrażnienie. (On! Wnuk Mistrza się wzdrygnął o.O Ludzie! Co to się tu
dzieje?)
- A co miałem innego zrobić? – Spytał. – Ona potrzebuje
wsparcia, a widać od Ciebie go nie dostała.
- Racja.. chyba trochę wcześniej przegiąłem.
- Masz teraz pole do popisu. Stań się silniejszy i chroń ją.
- Dzięki. – Różowowłosy posłał swój firmowy uśmiech. – Ej!
Ale łapy precz od Lucy! – Zagroził mu szybko.
- To ją lepiej pilnuj i nie doprowadzaj do płaczu. – Rzucił
z chytrym uśmieszkiem i wyprzedził przyjaciela, kierując się wprost do gildii.
Heartfillia zaś nadal się nie poddawała i szukała pracy. W
jednej z uliczek usłyszała płacz dziecka. Bez chwili wahania, pobiegła w stronę
głosu. Małe, na oko siedmioletnie dziecko siedziało na ziemi i ciągle płakało.
- H-hej.. Coś się stało? Coś Cię boli? – Spytała troskliwie,
dotykając ramienia dziecka. To zaś podniosło głowę i wlepiło w nią swoje złote
zapłakane oczy. Blondwłosa uśmiechnęła się delikatnie i pogłaskała dziecko po
główce. – Nie płacz. – Dodała pokrzepiająco. Jak ręką odjął, dziecko przestało
płakać. – Jak się nazywasz?
- Nana..
- Nana. – Powtórzyła. – Prześliczne imię. Tak jak Ty. Gdzie
Twoi rodzice?
- Ja nie mam rodziców. – Te słowa wstrząsnęły blondwłosą. –
Mieszkam w Domu Dziecka, ale ja.. zgubiłam się. – I znów się rozpłakała.
- Już dobrze.. Chodź, pomogę Ci. – Brązowooka wstała i
podała rękę dziewczynce, która bez żadnych oporów, ścisnęła ją. – Jestem Lucy.
– Rzekła po chwili, gdy już wolnym krokiem szły wzdłuż ulicy. Po pół godzinie
znalazły się w Domu Dziecka, o którym wspomniała złotooka.
- Nana! – Krzyknęła z radością starsza Pani, około pięćdziesięcioletnia,
przytulając do siebie podopieczną. – Dziękuję Pani, za przyprowadzenie tutaj
Nany.
- Nie ma problemu. Cieszę się, że jest bezpieczna. –
Odpowiedziała z uśmiechem i rozglądnęła się po wnętrzu budynku. Było gwarno,
ale i wesoło. Jak w Fairy Tail. –
Pomyślała. Z tym, że tutaj swoją ‘rolę’ odgrywały małe dzieci. Chociaż jakby
się przyjrzeć, wiekowo były bardzo zróżnicowane. Od niemowlaków, po
kilkunastoletnie dzieci. – Przepraszam? – Zaczepiła chwilę później oddalającą
się Panią.
- Tak?
- Nie potrzebuje Pani może tutaj kogoś do pomocy? Szukam
pracy..
- Tutaj wynagrodzenie nie jest duże.
- Nie chodzi mi już o wynagrodzenie.. ja chciałabym się
jakoś przydać.. pomóc tym dzieciom.
- Widzę w Twoich oczach wielką dobroć dziecko. Masz w sobie
tyle ciepła.. (Oh! Sama to słyszę non stop! ;D) chcesz się nim podzielić z
innymi?
- Dokładnie tak. – Odpowiedziała, uśmiechając się szeroko.
- W takim razie, witam na pokładzie. Jestem Saya Takase.
Dyrektorka tej placówki i jedyna opiekunka tych dzieci.
- Lucy Heartfillia. Bardzo mi miło. – Uścisnęły sobie dłoń
na powitanie.
- Jesteś magiem? – Spytała z wyraźnym zaskoczeniem, gdy
spojrzała na jej prawą dłoń.
- W sumie to.. byłym magiem.. straciłam moc w wyniku
ostatniego napadu na Magnolię przez smoka.
- A więc to Ty jesteś tą bohaterką, która uratowała
Magnolię! – Pisnęła z zachwytu. Oczy niektórych wychowanków zwróciły się w ich
stronę. Heartfillia uśmiechnęła się nerwowo.
- Eeem.. no można tak powiedzieć. He he. – Wzrok ‘bohaterki
Magnolii’ przykuła jedna osoba. Mianowicie czerwonowłosy chłopak. Siedział pod
ścianą. Jego wzrok był smutny, mętny..
- To Shiro. – Powiedziała Pani Takase, zanim ta zdążyła o
cokolwiek zapytać. – Ma czternaście lat. Jego rodzice zmarli, gdy miał pięć lat
i trafił tutaj.
- Przykre.
- Wszyscy go unikają, nazywają go ‘dziwakiem’ przez jego
imię (shiro – jap. biały, a jego kolor włosów: czerwony) i przez jego kolor
włosów i oczu. Też mają kolor czerwony.. jak włosy. Robi to go trochę
strasznym, ale..
- Niech Pani nie kończy. – Uśmiechnęła się delikatnie do
kobiety i odeszła do niej. Swoje kroki skierowała w stronę owego chłopaka.
Usiadła obok niego i przyjrzała się mu dokładniej. Ten nawet nie zwrócił uwagi
na swojego ‘gościa’. Nadal był pogrążony w zadumie...
I koniec na dzisiaj. Akcja rozkręci się z czasem..
Co do ostatniej notki pod rozdziałem, gdzie mówiłam o
zmianach w życiu Lucyny..
Tak.. to właśnie ta zmiana.. praca w Domu Dziecka trochę ją
zmieni i ona zmieni życie niektórych z dzieci xD
Czekajcie cierpliwie (albo i nie) na kolejny rozdział..
A tymczasem.. miłego i spokojnego weekendu Mordeczki moje :*