Cisza panująca w gildii była nie do zniesienia. Przybyły
Smoczy Zabójca rozglądnął się po wnętrzu ów budynku. Uśmiech nie schodził mu z
twarzy.
- Mira, biorę tę misję. – Odezwał się nagle jakiś głos w
tłumie. Wszyscy spojrzeli w tym kierunku.
- Dobrze. A czy idziesz sama czy z kimś? – Dopytywała się
blondwłosej, lekko speszona całą sytuacją i tym, że wszyscy spoglądają w ich
kierunku.
- To się okaże. – Rzuciła na odchodne, zabierając ze sobą
świstek papieru. Każdy zaczął odprowadzać młodą Heartfillię wzrokiem. Niektórzy
przełknęli głośno ślinkę. Napięta atmosfera dawała się we znaki. Wiadomo
dlaczego. On wraca po długiej nieobecności. Zniknął bez słowa. A ona? Na
początku cierpiała, potem.. potem jakoś się przyzwyczaiła do tego faktu. Jaki
będzie finał tego spotkania? Każdy zadawał sobie te pytania. Czekali. Ona była
bliżej wyjścia, patrzyła przed siebie. On stał, nieodrywając od niej wzroku.
Tak dawno jej nie widział. Zmieniła się. Dłuższe włosy, ale uśmiechu brak i
tego błysku w oczach. Wyglądała jak nie ta Lucy.. nie jego Lucy. Minęła go, ot
tak. Jak powietrze, nawet nie zamrugała. Uśmiech znikł mu z twarzy. W sumie..
spodziewał się tego. Gdy już przekroczyła próg gildii, przygryzła dolną wargę
na tyle mocno, by chwilę później mogła poczuć smak własnej krwi. Po policzkach
spłynęły samotne łzy. Szybko je otarła, zacisnęła pięści i udała się przed
siebie. Do domu. A w gildii? Każdy z niepokojem patrzył na zmieszaną minę
Salamandra. Za dużo sobie wyobrażał. Chwilę potem znalazł się na ziemi.
Przygnieciony przez nikogo innego jak maga lodu, który wręcz zabijał go swoim
spojrzeniem.
- Zejdź ze mnie. – Rzekł bez większych uczuć. Nie wyrywał
się, nawet nie spojrzał na niego.
- Ani mi się śni. Wiesz ile ona przeszła? Ile łez wylała?
Jak ma się teraz czuć? Pewnie myślałeś, że jak tu wrócisz, ona rzuci Ci się na
szyję? Jesteś taki naiwny i głupi. – Wykrzyczał mu prosto w twarz, plując go
trochę (haha xD).
- Masz rację. Jestem naiwny. Głupi też. – Spojrzeli sobie w
oczy. Oczy Dragneela stały się puste. Bez żadnych chęci. Fullbaster po chwili
zwolnił uścisk i wstał z chłopaka. Ten powoli, niczym żółw, podniósł się i
otrzepał. Głowę miał spuszczoną.
- Natsuuu~! – Usłyszał dobrze znany mu głos niebieskiego
przyjaciela, który w momencie podleciał do niego i przytulił się do niego,
wylewając łzy radości.
- Happy.. – Pogłaskał przyjaciela po głowie.
- Tak się cieszę, że nic Ci nie jest. Martwiłem się, że mnie
zostawiłeś i już nigdy nie wrócisz. – Rzekł ciągle płacząc.
- Nie zostawiłbym Cię samego.. – Wyszeptał.
- W sumie to nie byłem sam. Mieszkałem z Lucy. – Rzucił
powoli się uspokajając.
- Lucy.. – Powiedział do siebie a przed jego oczyma okazał
się obraz z przed paru chwil. Obojętnej dziewczyny, która nawet na niego nie
spojrzała. Przytulił mocniej latającego przyjaciela i wyszedł z gildii,
zostawiając resztę przyjaciół.
- No to się chłopak doigrał.. – Rzucił Macao, gdy Dragneel
był już poza gildią.
- Lucy tak łatwo mu tego nie daruje. – Skwitował mag lodu,
krzyżując ręce na piersi.
Blondwłosa w tym czasie pełna negatywnych emocji wparowała
do mieszkania, trzaskając drzwiami. Kartkę rzuciła gdzieś za siebie. Chwyciła
się za głowę i zaczęła krzyczeć. Zjechała po ścianie i zakryła twarz w
dłoniach, cicho szlochając.
- Po co wróciłeś? Znów namieszać mi w życiu i z niego uciec?
Natsu.. Ty idioto. – Mówiła do siebie. Po paru minutach uspokoiła się. Wstała i
poszła do łazienki. Odświeżyła się. Gdy wyszła, w salonie siedział jej ‘lodowy’
przyjaciel. – Nie nauczysz się wchodzić jak cywilizowany człowiek, prawda? –
Spytała łagodnie, siadając w fotelu.
- Raczej nie. – Uśmiechnął się szeroko.
- Przyszedłeś tu w jakimś konkretnym celu?
- Tak.. Chciałem Cię o coś spytać.
- Mianowicie?
- Dlaczego go dziś tak potraktowałaś? – Spojrzał jej głęboko
w oczy i czekał niecierpliwie aż coś odpowie. Ona westchnęła głęboko i
rozłożyła się wygodniej w fotelu.
- Dla mnie stał się powietrzem. To tyle.
- Tyle? Spodziewałem się jakiegoś dłuższego wytłumaczenia.
- Jest zbędne. Dobrze wiesz, jak się czuję.
- Ale wiesz też, że powietrze jest niezbędne do oddychania?
- Wiem.. aczkolwiek on nic dla mnie nie znaczy. – Posłała mu
pewne spojrzenie.
- Porozmawiasz z nim?
- A widziałeś kiedyś człowieka by rozmawiał z wiatrem?
- Nie filozofuj tyle..
- Gray…
- Nie przerywaj mi. On pewnie nie odpuści. Będzie się starał
znowu o Twoje zaufanie.. będzie się starał o Ciebie.
- Tak myślisz? Jakoś dzisiaj nie prędko mu było do tego. –
Rzuciła sarkastycznie.
- Chciałaś by za Tobą pobiegł.
- Może.. mógł mnie chociaż zatrzymać, zrobić cokolwiek. A on
stał jak słup soli, patrzył i czekał aż ja łaskawie do niego podejdę i się mu
rzucę na szyję. Tak miałam się zachować?
- Nie wiesz jaki był powód jego nieobecności.
- A Ty wiesz? – Spytała szybko i posłała mu pytające spojrzenie.
Widząc po minie przyjaciela, że on też nic nie wie, prychnęła cicho. – Szczerze
to nawet mnie to już nie obchodzi. Ma swoje życie, może iść gdzie chce, z kim
chce i na ile chce. Nie jestem jego matką, siostrą, opiekunką..
- Lucy, dość. – Powiedział szeptem i podszedł do niej,
kucając przed nią i chwytając jej dłonie. – Boli Cię to.. widzę. – Spojrzał jej
prosto w oczy. Posmutniała. W kącikach jej brązowych oczu, pojawiły się łzy. –
Śmiało, płacz. – Uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Ta nie czekając ani chwili
dłużej, poddała się. Wtuliła się w niego i zaczęła głośno płakać. Głaskał jej
głowę, kołysząc ją też lekko. Jakby chciał, by zasnęła. Z minuty na minutę,
płacz stawał się coraz słabszy, aż w końcu całkowicie ucichł. Spojrzał na
zaróżowioną twarz blondwłosej. Zasnęła.
Wziął ją na ręce i ułożył delikatnie w łóżku. Ucałował w czoło i wyszedł.
- Natsu? Co teraz zamierzasz zrobić? – Spytał latający nad
głową chłopaka kot.
- Szczerze? Sam już nie wiem, co robić. Lucy nawet na mnie
nie spojrzała. – Rzekł załamanym głosem różowowłosy, kładąc się na łóżku w
swoim domu.
- Aye.. potraktowała Cię jak.. jak.. powietrze.
- Dokładnie.. ale wiesz. Nie dziwię się jej. Pewnie sam bym
się tak zachował.
- No to co zamierzasz?
- Nie poddam się. Będę ją błagał o wybaczenie, aż w końcu
ulegnie. Nie poddam się.
- Aye sir!
- Ale się napaliłem!
- Natsu?
- No?
- Nie mamy nic do jedzenia. Jestem głodny. Chcę rybkę.
- Happy.. no dobra. Idziemy coś złowić. – Wstał z łóżka z
nowym dostatkiem sił i wraz z przyjacielem udali się nad jezioro.
Po około godzinie, brązowooka wstała. Pognała do łazienki i
przemyła twarz zimną wodą. Wzięła kilka głębszych oddechów i wyszła z
mieszkania. Wolnym krokiem skierowała się w stronę jeziora, gdzie codziennie
przesiadywała kilka godzin, rozmyślając nad tym, gdzie udał się jej przyjaciel.
Po kilkunastu minutach drogi, dotarła w wyznaczone miejsce. Wiał lekki wiatr.
Bawił się jej długimi, prawie do pasa, złotymi włosami. Jej uwagę przykuła
postać siedząca na krawędzi jeziora. Była odwrócona do niej plecami, aczkolwiek
wiedziała, kim jest ta osoba. Wszędzie pozna te włosy, ten szal. Serce zabiło
jej szybciej. Chciała się wycofać, jednak nie zauważyła wystającego korzenia
jednego z drzew i upadła, przeklinając cicho. Smoczy Zabójca, obdarowany bardzo
dobrym słuchem, momentalnie się odwrócił i ruszył w kierunku, gdzie dobiegł
znany mu głos.
- Lucy? – Spytał zaskoczony jej widokiem. Ona zaś, nadal
leżała na ziemi i tępo patrzyła za krajobraz, który znajdował się za
Salamandrem. Wyciągnął ku niej rękę, by pomóc jej wstać. Ta jednak nie
skorzystała z jego pomocy. Sama wstała i się otrzepała. – Lucy.. – Zaczął, gdy
ta odwróciła się do niego bokiem. Chwycił ją za rękę i zmusił do obrócenia się
w jego kierunku. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, spojrzeli sobie w oczy.
Jej wyrażały ból, gniew, rozczarowanie. Jego zaś smutek, przeprosiny i
nadzieję. – Lucy.. – Zaczął ponownie. - Przepraszam Cię.
- Próbuj dalej. – Rzuciła. W jej głosie dało się wyczuć
nutkę ironii.
- Musimy porozmawiać.
- Teraz Ci się zebrało na rozmowę? Zanim zniknąłeś jakoś nie
byłeś skory powiedzieć mi cokolwiek. – Uwolniła rękę z uścisku i spojrzała w
jego smutne oczy.
- Przepraszam.. – W tej chwili nie był w stanie powiedzieć
nic więcej. Czuł wewnętrzną blokadę. Sam był na siebie zły za to wszystko.
- I tyle jesteś w stanie mi powiedzieć? Chciałeś
porozmawiać, więc słucham. – Skrzyżowała ręce na piersiach i wyczekiwała na
słowa chłopaka. Ten zaś patrzył na nią zdezorientowany. Nie wiedział już nic. –
Tak myślałam. – Odpowiedziała po chwili ciszy i odwróciła się na pięcie. – Nic
się nie zmieniłeś przez ten czas. – Rzuciła przez ramię i odbiegła, zostawiając
chłopaka samego.
Ciaossu!
Kolejny rozdział – jest!
Sami widzicie jak mi teraz idą te rozdziały.. strasznie
mozolnie.. no cóż i tak pewnie zostanie. Będą dodawane co kilka dni, aczkolwiek
teraz mam więcej powera, gdyż już skończyłam leczenie i nie czuję się senna ^^
hurra xD
Ale wracając.. nie wiem jak wypadł ten rozdział.. trochę
nudny, co nie?
Błędy pewnie są, ale czytać się go jakoś da.. mam nadzieję
^^
Czekajcie cierpliwie na więcej ;D
Buźka cukiereczek :*:**
Oooo ale sie porobilo!
OdpowiedzUsuńI dlaczego Natsu nic jej nie wyjasnil do cholery? W pelni popieram zachowanie Lucy, choc i tak wierze ze sobie wszystko wyjasnia ;)...
Rozdzial wcale nie jest nudny, jest trzymajacy w napieciu. Z kazdym przeczytanym zdaniem zadawalam sobie pytanie "co dalej?" az doszlam do konca.. I co dalej??
Pozdrawiam ;*
Nudny? NUDNY? Zgłupiałaś chyba! Cały rozdział serce mi latało w piersi z emocji, byłam tak przejęta że...ohh, nie mogę :P Nie wiem co mam powiedzieć ale dramaturgia tego wszystkiego, ich ból wewnętrzny - czuje to ! Hehe, tak dobrze napisałaś że nieźle się wczułam. Brawo ^^
OdpowiedzUsuńWybacz dopiero teraz zauważyłam że "ktosiek" nie wylogował się u mnie z mojego gmaila :D Więc żeby była jasność kto napisał wcześniejszy komentarz, ten powyzej to ode mnie :D Buźka ;)
UsuńPłakałam się! Natsu wrócił a ona mu kopa w tyłek. Nudny? Pogieło cie! Wiesz ile ja włosów wyrwałam z rozpaczy każdego dnia! Strasznie dużo. :) Czekam z niecierpliwością na rozdział ;)
OdpowiedzUsuńUeee... Biedna Lucy :( Natsu, ty kretynie! Marsz do niej i wyjaśnij to, a nie tylko przepraszasz... Kurde.
OdpowiedzUsuńPisz, pisz co dalej!
~Reneé
Natsu! Tu draniu! Jak cię znajdę to ci te różowe kudły powyrywam! Jak możesz być takim kretynem?! >.< Co z naszą biedną Lucy?! Dupa w kroki i błagać o przebaczenie na kolanach, a nie... Na przepraszanie ci się wzięło *fochnięta*
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta z niecierpliwością. I niech nasz Natsu się pilnuje >.<
Buźka ;*
Znalazłam dzisiaj ten blog oraz cały dzisiaj przeczytałam. Zakochałam się w nim! *o* Jezus jak ty pięknie piszesz! *o* A co do rozdziału to płakać mi się chciało ;< Biedna Lucy i głupi Natsu >,< Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ! Pozdrawiam ^^
OdpowiedzUsuń~Gen
Wybacz, że tak długo nie komentowałam twoich rozdziałów! *pada na twarz przed autorką*, ale nie miałam na to siły. Mam nadzieję, że zostało mi to wybaczone i teraz wezmę się za rozdział.
OdpowiedzUsuńJa tam błędów żadnych nie wypatrzyłam, Natsu wrócił z długiej nieobecności, a Lucy traktuje go jak powietrze? I prawidłowo! Teraz zrozumie, że blondynka naprawdę przez niego cierpiała! Rozdział bardzo dobry, czekam na więcej :)
Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji na http://wiem-czego-chce.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło... Lucy strzeliła focha....
OdpowiedzUsuń