Mija rok.
O gildii Raven Tail nie pamięta już prawie nikt.. Prawie..
Prócz tych, którzy stoczyli tam bitwę. Niektórzy żyją jeszcze tym dniem. Fairy
Tail miało zostać rozwiązane, jednak wstawienie się za wróżkami jednej ważnej
osoby z Rady Magów, ta decyzja nie została podjęta. Do tej pory gildia
funkcjonuje normalnie. Wracając..
Różowowłosy chłopak jak co dzień siedział przed grobem, tępo
patrząc w wyryte tam litery. Nie mógł w to uwierzyć. Nie ona, nie jego Lucy.
Jedyna ofiara w Fairy Tail. Od tamtego czasu na jego twarzy nie można było
znaleźć uśmiechu. Były za to łzy, smutek. Nie ucieszył się nawet na wieść o
tym, iż mistrz Makarov doszedł do siebie, tak samo jak i to, że Wendy dzięki
swojej magii przywróciła Erzie to, co straciła, nawet to, że gildia powiększy
się o kilka nowych członków. Wszyscy byli szczęśliwi, ale nie on.
- Natsu? Może idziemy do gildii? – Spytał cicho niebieski
kot, przelatując nad jego głową.
- Jeśli chcesz to idź. Ja przyjdę później. – Odpowiedział
bez większych uczuć, nie patrząc nawet na przyjaciela.
- Nie możesz ciągle tu siedzieć.
- A co mi pozostało? Chociaż tu posiedzę, porozmawiam z nią.
A gdy przyjdę do gildii to od razu zostaję zasypany słowami otuchy. Wolę
posiedzieć tu i pocierpieć w samotności.
- Natsu..
- Leć Happy, nie przejmuj się mną. – Nie miał już siły się
przegadywać z chłopakiem. Zrobił tak jak powiedział. Odleciał do gildii. Jemu
też było przykro, że tak to się skończyło, że jej już nie ma przy nich. Po jego
niebieskich policzkach spłynęło kilka łez. A Dragneel? Nie zmienił pozycji już
od dobrych dwóch godzin. W głowie pojawiały się mu wszystkie wspomnienia
związane z blondwłosą. Ostatni był najgorszy, gdy znika. Więcej już jej nie
zobaczył. – Cholera! – Krzyknął nagle i zakrył twarz w dłoniach.
W gildii.
- To już rok, prawda? – Odezwała się cicho Mirajane do
siedzących przed nią na krzesłach Lisanny i Erzy.
- Tak. Nie ma jej z nami już rok.. – Potwierdziła smutno
szkarłatnowłosa i spojrzała na swoją rękę, która została jej przywrócona. –
Gdyby nie to.. mnie powinno tu teraz nie być.
- Nie mów tak Erza. – Skarciła ją delikatnie starsza
Strauss. – Czasu nie cofniemy.
- Siostrzyczka ma rację. Mimo tego, że nie ma jej tutaj
osobiście, to jest w naszych sercach. – Młodsza białowłosa dotknęła ręką swojej
klatki piersiowej i się delikatnie uśmiechnęła.
- Pięknie to ujęłaś.
- Cześć wszystkim. – Odezwał się mało entuzjastycznie
niebieski kot, który właśnie wleciał do gildii.
- Witaj Happy. – Odezwały się naraz.
- Natsu pewnie jest tam gdzie zawsze, prawda? – Spytała Mirajane.
Happy pokiwał twierdząco głową.
- On cierpi najbardziej. – Rzekła cicho Tytania.
- Ej, nie możemy tak ciągle się dołować. Lucy na pewno by
tego nie chciała. – Młodsza Strauss próbowała jakoś sprowadzić do pionu
przyjaciół, którzy za każdym wspomnieniem o niej smutnieli.
- Nie mogę już tego słuchać! – Krzyknęła nagle Alberona.
Stanęła na stole i rozejrzała się dookoła. - Jej ostatnie słowa brzmiały
przecież, żebyśmy ‘Żyli’. Nie możemy spędzić całego życia smucąc się. Dla
każdego z nas była kimś ważnym. Była jedną z nas. Zróbmy dla niej coś nowego.
Uśmiechajmy się. Czasu nie cofniemy, trudno. Osobiście teraz radzę uśmiechnąć
się dla niej, w ten jeden dzień i wznieśmy też toast za jej duszę. – Brunetka
podniosła beczkę z winem. Czekała aż reszta magów złapie za kufle i zrobi to co
ona. Przez dłuższy czas wyczekiwała tego gestu. – No co jest z Wami? Wypijmy za
Lucy, uśmiechnijmy się! – W końcu ktoś podniósł kufel do góry. Był to Gray. Na
jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Cana dobrze mówi. – Skwitował tylko. Juvia zrobiła to
samo. Podniosła szklankę z napojem pomarańczowym, gdyż niestety w tym momencie
nie dane jej było pić alkoholu. Drugą ręką chwyciła za dość pokaźny już brzuch
i uśmiechnęła się.
- Za Lucy! – Krzyknęła. W końcu i reszta magów się dołączyła.
- ZA LUCY! – Krzyknęli naraz i dało się słyszeć stukanie
kufli. Na twarzach reszty magów pojawiły się uśmiechy.
Wracając do Natsu.
Nadal siedział przed grobem i ręką gładził pomnik. Poczuł
nagle czyjąś rękę na ramieniu. Odwrócił się gwałtownie.
- Levy? Co tu robisz?
- Ja też przychodzę tu codziennie. Co prawda nie siedzę tak
długo jak Ty, ale również z nią rozmawiam. Dzisiaj chciałam jej podziękować.
- Za co?
- Rok temu, dzięki niej o mało nie straciłam Gajeel’a. Nie
dość, że pozbyła się wroga to na dodatek poprosiła Wendy, by uleczyła Gajeel’a.
- Rozumiem..
- Gdyby żyła, na pewno zostałaby matką chrzestną mojej małej
Ami. Codziennie, gdy ją usypiam, opowiadam jej o dziewczynie, która się
poświęciła dla gildii Fairy Tail. – Na twarzy chłopaka ni stąd ni zowąd pojawił
się delikatny uśmiech. Po raz pierwszy od tamtego wydarzenia.
- To nasza bohaterka. – Rzekł pod nosem, ale i tak
niebieskowłosa go usłyszała.
- Masz rację. Chodźmy do gildii. Za chwilę zacznie padać. –
Levy podała mu dłoń, by ten mógł wstać. W myślach pożegnał się z ukochaną. Tak
samo zrobiła niebieskowłosa. Udali się do gildii. Na ich szczęście udało im się
dojść do budynku zanim nastąpiła ogromna ulewa. Fairy Tail wydawało się być dla
nich inne. Wszyscy się uśmiechali i popijali alkoholowy trunek. Zdezorientowany
Salamander podszedł do baru, gdzie stała Mirajane i tak jak reszta również się
uśmiechała.
- Mira, co się tutaj dzieje? – Spytał wprost.
- Świętujemy.
- Chyba Wam się daty pomyliły. Wiecie jaki dziś dzień?
- Wiemy Natsu. Doskonale wiemy. – Spojrzała mu w jego oczy i
dotknęła jego dłoni, którą zaczął nerwowo stukać w blat. – Robimy to dla Lucy.
W ten jeden dzień, uśmiechamy się, wznosimy za nią toast. – Oczy Dragneela
powiększyły się dwukrotnie. – Ty również to zrób. Dla niej. – Dodała po chwili.
Chłopak uwolnił rękę z uścisku i wszedł na piętro. Oparł się poręcz i z góry
obserwował całe to widowisko. Sam nawet lekko uśmiechnął się pod nosem.
- Lucy.. – Wyszeptał.
W innej części Fiore.
Nagły błysk i jeden z domów został pozbawiony dachu.
Kilkuosobowa rodzina przytuliła się do siebie w akcie zaskoczenia i strachu.
Gdy zobaczyli kobietę na środku pokoju, zwolnili swoje uściski.
- Czy to jest gildia Raven Tail? – Spytała postać. Kurz
opadł i teraz całkowitej odsłonie widzieli postać, która jakby dosłownie
‘spadła im z nieba’.
- Gildii Raven Tail nie ma tu już od roku. Na jej miejsce
zostały zbudowane tu domy. – Odpowiedział starszy mężczyzna, trzymając kurczowo
za rękę swoją żonę.
- Rozumiem. – Uśmiechnęła się postać. – Czyli minął rok? –
Spytała samą siebie. Zrobiła kilka kroków naprzód i wyszła.
- Hej, dokąd się wybierasz? Jesteś cała poobijana! –
Krzyknęła za nią kobieta.
- Nic mi nie jest. Wracam do domu. – Odpowiedziała. – Ah, i
przepraszam za szkody. – Dodała przez ramię i odeszła. Cała rodzina spojrzała
po sobie znacząco.
- Jakaś wariatka czy co? – Spytała kobieta, krzyżując ręce
na piersi.
Postać zmierzała właśnie przez puste już ulice Magnolii.
Gdzieś dorwała jakiś płaszcz i się nim nakryła. Pech chciał, że złapał ją
deszcz. Najprostszą drogą by dojść do Fairy Tail było przejście przez cmentarz.
Wolnym krokiem, snując się jak cień, mijała groby tych, których już tu nie ma.
Jej uwagę przykuła tablica z wyrytym napisem ‘Lucy Heartfillia’ pod nim, data
urodzin i śmierci. Uklękła przed pomnikiem i ręką przejechała po płycie.
Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Wstała i ruszyła przed siebie. Deszcz przestał
padać, ale dało się słyszeć potężne grzmoty. Zakapturzona postać stanęła przed
dużymi drewnianymi drzwiami. Opuszkami palców przejechała po twardym materiale
i dotknęła klamki. Pchnęła drzwi do środka i stanęła w progu. Wszystkie oczy
skierowane były w stronę nowo przybyłej postaci. Zapanowała cisza. Prócz
nierównego oddechu postaci dało się słyszeć jeszcze opadające krople na
posadzkę z jej nakrycia. Uniosła ręce do góry i zdjęła kaptur. Wszyscy zamarli.
Większość magów upuściło kufle z zaskoczenia. Gdy ujrzeli tę uśmiechniętą
twarz, te wesołe oczy i złote włosy, zapłakali z radości. Salamander nie
wierząc własnym oczom, zszedł wolno po schodach, nie odrywając wzroku od ów
osoby.
- Wróciłam do domu. – Rzekła. Jej głos nic się nie zmienił.
Nagle poczuła mocny uścisk na swoim ciele. Te różowe włosy. W jej oczach
pojawiły się łzy. – Natsu. – Przytuliła chłopaka delikatnie.
- Nie wierzę.. To naprawdę Ty. Ty żyjesz, Lucy.. – Rzekł
chłopak. Brązowooka pogłaskała go po czuprynie.
- Oczywiście, że to ja. Sama się sobie dziwię, że żyję. –
Rzuciła z uśmiechem, odklejając się od chłopaka. Ten przetarł mokre od łez
policzki i spojrzał na blondwłosą.
- Nic się nie zmieniłaś, choć minął rok. Gdzie byłaś tyle
czasu? Czemu nie dawałaś żadnej wieści, że żyjesz? – Dopytywał się nagle. W
gildii zrobił się niesamowity gwar. Każdy też był ciekaw, co się z nią działo.
- Spokojnie. Wszystko Wam opowiem. – Uspokajała ich
dziewczyna. – To co się stało rok temu.. Wtedy, gdy zniknęłam wraz z mistrzem
Raven Tail.. To ja wtedy byłam w Świecie Gwiezdnych Duchów. – Oczy wszystkich
magów powiększyły się dwukrotnie.
- J-jak to w Świecie Gwiezdnych Duchów? – Pytał Dragneel,
niedowierzając.
- Ciężko mi jest to teraz wytłumaczyć. Zrobię to następnym
razem. Szczerze powiedziawszy, to myślałam, że jeśli się tam udam, to już nie
wrócę, dlatego się pożegnałam. W Świecie Gwiezdnych Duchów odbyłam z nim walkę.
Wygrałam. Trwała ona jeden dzień. Moja magiczna moc była na wyczerpaniu, więc
Król Gwiezdnych Duchów kazał mi zostać i zregenerować siły. Trwało to 3 dni.
- No dobrze, a więc co robiłaś przez resztę miesięcy?
- Natsu, w Świecie Gwiezdnych Duchów, czas płynie inaczej.
Jeden dzień spędzony tam, odpowiada trzem miesiącom spędzonym tu, na Ziemi.
Więc spędzając tam cztery dni, przegapiłam rok życia tutaj. – Wytłumaczyła.
- Coś niesamowitego.. – Odezwał się nagle jakiś głos. Tuż
przed jej oczyma pokazał się mistrz Makarov, drapiący się po brodzie. – Cieszę
się, że jesteś cała i zdrowa Lucy. Witaj z powrotem. – Rzekł, uśmiechając się
szeroko do Heartfilli.
- Mistrzu! – Krzyknęła z radości i przytuliła to mocno. – Ja
również się cieszę, że jesteś cały i zdrowy! – Po chwili, puściła go. Wokół
niej zaczął robić się tłum. W końcu podeszła do niej uśmiechnięta Tytania. –
Erza! – Rzuciła się w jej kierunku. Kątem oka zauważyła, że ręka przyjaciółki
jest cała i zdrowa. – Twoja ręka.. – Wskazała palcem.
- Tak, odzyskałam ją.
- Ale jak?
- Dzięki Wendy.
- Tak się cieszę! – Uśmiechnęła się szeroko. – Levuś! –
Ujrzała w tłumie swoją niebieskowłosą przyjaciółkę, która płakała. Szybko ją
przytuliła.
- Lucuś, jestem taka szczęśliwa. – Wyszeptała.
- Gdzie Gajeel?
- Jest w domu. Opiekuje się naszą córką.
- Córką?! Zaraz! Co? Jesteście małżeństwem? Macie dziecko?
- Tak Lucuś. Ami ma dwa miesiące. Wykapany Gajeel. –
Zachichotała cicho.
- Rozumiem. – Jej wzrok sięgnął dalej. Zauważyła Gray’a i
Juvię. Gray nic się nie zmienił, ale Juvia? Wydawała się być jakaś
pulchniejsza. Zaraz, moment.. – Matko.. Trochę przegapiłam. Widzę, że nieźle
się tu działo, gdy mnie nie było. – Rzekła do siebie. Nagle poczuła mocny
uścisk od tyłu.
- Już nigdy więcej mnie nie zostawiaj. – Wyszeptał do jej
ucha, a następnie odwrócił ją w swoją stronę tak, że stykali się czołami.
- Nie zostawię Cię już.
- Tęskniłem za Tobą, tak bardzo. Kocham Cię. – Powiedział
szybko a na jego ustach można było dostrzec prawdziwy, szczery uśmiech.
- Ja Ciebie też Natsu. – Nie zwracając uwagi na tłum, jaki
wokół nich się zrobił, Dragneel pocałował namiętnie swoją ukochaną. Dało się
słyszeć głośne gwizdanie i gromkie brawa. Radości nie było końca.
- IMPREZKA Z OKAZJI POWROTU LUCY! – Krzyknął ktoś z tłumu.
- AYE! – Zawtórowali wszyscy. Tak zaczął się pijacki, pełen
radości wieczór w Fairy Tail.
Ciaossu!
Oto i jest.. ah ^^
Zadowoleni? Lucy cała, Erza też w jednym kawałku, a więc i ja
od śmierci jestem uratowana xD
No sama się tego po sobie nie spodziewałam, ale napisałam
taki długi rozdział *.* hy hy hy jestem z siebie dumna! ^^
Rozdział dedykuję tym, którzy tak bardzo przeżywali ten
wczorajszy.. Serio.. przepraszam, nie sądziłam, że ten rozdział wywoła takie
cuda bajery u Was ;P
Czekajcie na kolejny rozdział, który pewnie pojawi się do
kilku dni :D
Buziaki Cukiereczki :*:*:*
Lucuś wrócił^.^ Jak miło... Rozdział ma swój urok, przez co łatwo się go czyta, aż normalnie nie umiem jeszcze wymyślisz...
OdpowiedzUsuńWeny Życzę.!
Lucy wróciła ~ ! I ... Gajeel i Levy maja dziecko ?! O kyaaa ~ ! >///< mam nadzieję, że pokażesz. Je niedługo ^.^ Erza cała i Juvia w ciąży ... Ach, żyć nie umierać ^.^
OdpowiedzUsuńBuziam
~Reneé
Dziesiątki Happy'ich w gildii Fairy Tail krzyknęło "Aye!"... Pierwsza myśl jaka mi przyszła po przeczytaniu rozdziału... Ze mną jest coraz gorzej xD I... Będzie tyle dzidziusiów ;3 Misaki lubi dzidziusie... Tylko, że nie ze sobą spokrewnione... Spokrewnione z Misaki za bardzo zachowują się jak Misaki xD I jeszcze Erzunia... Groźba śmierci z mojej strony ci już nie grozi ;3
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam i życzę weny! Buźka kochana! ;*
*zakrztusiła się kawą* O cholera, to Gajeel i Levy mają dziecko?! Kyaaaaaaaaaaaa! I dziewczynkę imieniem Ami *p* Boskie! Jak to dobrze, że Lucy wróciła cała i zdrowa! Już myślałam, że po niej >.< Kurde, miałam ochotę cię wtedy pobić, ale zapomniałam, że mnnie też chcą zabić >.<
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
Mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm , ale zajebiście xD Jak czytałam o Natsu, jak mu było smutno to aż ukłucie w serduszku poczułam ale na wieść o poszerzającej się falimii, o dzieciątkach to aż szoku doznałam :D Lucy wróciła, wszystko jest dobrze - dzięki bogu bo choć miałam nadzieje że tak będzie to denerwowałam się ;D Buziaki :*
OdpowiedzUsuńPoryczałam się ;(
OdpowiedzUsuńnajpierw ze smutku, widząc takiego Natsu a potem z radości gdy Lucy wróciła..
No i jeszcze tyle zmian, dziecko, ciąża, Erza i jej ręka - cudownie!!!!!!
Chcę więcej, szybciutko :D buziaaaa :***
Ohayo :) Od samego początku czytam twojego bloga i powiem Ci naprawdę mnie wciągnął :)) Jesteś niesamowita ! :D
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz mam też swojego bloga : http://fullmetalfairy.blogspot.com/
Pozdrowienia :D
I znowu się wzruszyłam!!! Jesteś okropna :). Powodujesz, że robię się beksą :P.
OdpowiedzUsuń