wtorek, 27 sierpnia 2013

64. Równowaga i kwiat.

Nie wiedział ile tak już stał razem z nią na środku drogi. W sumie.. nie obchodziło go to. Przyjaciele przypatrywali się im od dłuższego czasu, jednak po chwili, rozeszli się. Sama blondwłosa zaś uspokoiła się trochę i delikatnie odsunęła się od chłopaka.
- Już mi lepiej, dziękuję. – Odparła, ale nie brzmiało to tak, jakby naprawdę tak było. – Chyba pójdę na chwilę do mieszkania i odpocznę. – Mówiąc to, ruszyła w swoim kierunku.
- Lucy.. idę z Tobą! – Rzucił za nią hardo. Nic nie odpowiedziała. Gdy po kilkunastu minutach drogi milczenia, w końcu dotarli na miejsce, blondwłosa rzuciła się na łóżko i przykryła po samą szyję kołdrą. Salamander westchnął tylko, a sam usiadł na kanapie i przyglądał się dziewczynie.

W gildii.
- No gdzie wy się podziewaliście? – Spytała Alberona, gdy reszta ‘najsilniejszej’ wraz z Laxusem weszła do gildii. – Co macie takie ponure miny? – Dodała. Ci z westchnięciem usiedli przy barze. Brunetka z wrażenia aż odłożyła beczkę pełną wysokoprocentowego trunku. (No wiem.. co się dzieje? O.o)
- Gdzie zgubiliście Natsu i Lucy? – Zaczęła Strauss.
- Co się stało Lucy? – Dopytywał się Dreyar.
- To skomplikowane.. – Rzekła Tytania po chwili.
- Postaramy się zrozumieć.
- Po tym jak Acnologia została obudzona, Lucy straciła wszystkie klucze, które rozproszyły się gdzie tylko się dało.. Później miała coś na wzór wizji czy snu i tam ktoś powiedział jej, by odzyskała wszystkie klucze. Gdy to zrobi zostanie Strażniczką Gwiazd. – Każdy był pod wrażeniem, słysząc opowieść szkarłatnowłosej. – Okazało się też, że musi przechodzić próby Opiekunów Gwiazd, by odzyskać klucze. Teraz zdobyła by szósty, ale.. – Zawiesiła głos. – Nie przeszła próby i się załamała.
- Biedna Lucy. – Skwitowała Mirajane. – Tak wielka odpowiedzialność i wysiłek.
- Tak.. jeszcze martwi się tym, że to my niekiedy bierzemy w tym udział jako ‘ofiary’. Nie możemy jej też w ogóle pomagać.
- Siostrzyczka Lucy da radę! – Krzyknął z tłumu Romeo. (Nie wiem czemu, ale kocham tego chłopaka! Jest cudowny! xD) – Zobaczycie, zostanie Strażniczką Gwiazd. – Dodał z uśmiechem.
- Nie ma innej opcji. – Poparł go mag lodu. – Teraz jednak musi~ - Nie dokończył swojej wypowiedzi, gdyż wokół niego pojawiła się złota poświata, tak samo wokół Tytanii i Happiego. Zniknęli.
- Co się dzieje? – Spytała zaskoczona tym widokiem brunetka.
- Może to ma jakiś związek z tymi próbami? – Rzucił młody Dreyar.
- Lucy.. postaraj się.. – Wyszeptała cicho białowłosa.

Znaleźli się na jakieś opuszczonej polanie. Ledwo przytomna Heartfillia rozglądała się dookoła, aż w końcu jej wzrok przykuła pewna postać zbliżająca się do nich.
- Siemka! – Usłyszeli jej głos. Młoda dziewczyna, mniej więcej w ich wieku wpatrywała się w nich z uśmiechem. – Jestem Opiekunem Gwiazdy Wagi. – Przedstawiła się. Magowie przyjrzeli się jej dokładnie. Całkowicie różniła się od poprzednich Opiekunów. Emanowało od niej niesamowite ciepło i pozytywna energia, która w momencie zaraziła resztę. Jej ubiór również był inny, niczym u nastolatki. Średniej długości brązowe fale, opadały luzem na jej ramiona i plecy, zaś w niebieskich oczach tańczyły wesoło ogniki. – No wiem.. wyróżniam się. – Skwitowała, widząc ich miny. – A Ty, Lucy nie dołuj się już tak. Opiekun Panny ma trudny charakter, ale czasami nawet i ci najwięksi twardziele, odpuszczają. – Puściła jej oczko. – To co, gotowa by przejść próbę? – Opiekunka ścisnęła mocno dłoń dziewczyny.
- T-tak. – Odpowiedziała trochę niepewnie.
- Cudownie! Mam nadzieję, że mi wybaczysz to, że wykorzystam trochę Twoich przyjaciół do tego zadania? To nie będzie nic strasznego. – Zapewniała. Niebieskooka pstryknęła palcami, a tuż przed nimi pojawiła się gigantycznych rozmiarów waga. – Poproszę Was teraz o to, byście stanęli na jednej szali. – Zwróciła się w stronę magów. Udali się w wyznaczone miejsce. Pod ich ciężarem, szalka ugięła się. – Dobrze. Teraz Lucy, Twoje zadanie polega na tym, abyś wyrównała tę wagę. Możesz użyć wszystkiego, co tutaj masz. Patyki, kamienie, drzewa.. co tylko wpadnie Ci w ręce. Jeśli przeważysz drugą szalkę, przyjaciele tak samo jak i klucz wylecą w powietrze.
- Że co?! – Krzyknęli wspólnie.
- Dla utrudnienia sama będziesz musiała stwierdzić, czy wyrównywałaś wagę. Ta nie posiada wskaźnika równowagi. Powodzenia. – Poklepała blondynkę po plecach i usiadła po turecku na trawie.
- Bardzo śmieszne.. – Rzuciła pod nosem Heartfillia. Okej.. no to do roboty! Rzuciła w myślach i wzięła się do pracy. Pierwsze co wzięła do rąk, były kamienie. Zaczęła je pojedynczo układać na drugiej szali.
- Dasz radę! – Usłyszała krzyk Dragneela. – To zadanie jest proste! – Dodał. Taa.. ale na pewno jest jakiś haczyk.. chociaż.. Heartfillia spojrzała na Opiekunkę, która to z uśmiechem wpatrywała się w niebo, bawiąc się przy tym końcówkami włosów. Ona naprawdę nie wygląda na kogoś, kto mógłby zostawić jakąś pułapkę.
- Czy mam ograniczoną ilość czasu? – Spytała po chwili blondwłosa, niosąc już piąty z kolei kamień.
- Ah.. – Ocknęła się dziewczyna. – Nie, masz nieograniczony czas. – Odpowiedziała.
- A to nowość.. – Rzuciła pod nosem zaskoczona magini.

Już od ponad godziny Heartfillia nosiła kamienie, kłody i inne cięższe rzeczy w stronę wielkiej wagi. Szalka, na której znajdowali się jej przyjaciele podniosła się tylko o jakieś dziesięć centymetrów. To nadal za mało, by wyrównać obie.
- Ile wy ważycie? – Spytała zmachana, dodając kolejny ciężar po przeciwnej stronie. – Tutaj jest już chyba jakieś pół tony..
- Natsu dużo je.. – Rzucił Exceed, zasłaniając pyszczek łapkami. Heartfillia mimo, że była zmęczona, zaśmiała się. Tak samo jak i mag lodu.
- To magiczna waga. – Odezwała się Opiekunka. – Ważą dużo dlatego, że ich moc magiczna również jest brana pod uwagę. (Czaicie ludzie? xD)
- To ma sens.. – Rzekła pod nosem blondwłosa i dalej wzięła się do pracy. Tak bardzo zależało jej na tym, by zdobyć kolejny klucz. Na samo przypomnienie jednak o ostatniej próbie, spochmurniała.

Kilka godzin później.
Już tak niewiele brakuje, by kolejna próba zakończyła się sukcesem. Sama Opiekunka przestała wpatrywać się w niebo i z uśmiechem przyglądała się poczynaniom dziewczyny, która to bezustannie starała się jak tylko mogła, by wyrównać szale. Przyjaciele również ją dopingowali, co dodawało jej jeszcze więcej siły.
- Czy teraz jest dobrze? – Spytała zdyszana dziewczyna, klękając na trawie i przyglądając się wadze.
- Jeszcze nie. – Odparła Opiekunka.
- Jak to nie? Wykorzystałam już wszystko, co mogłam. – Rzekła zdepresowana. (Nie wiem nawet czy istnieje takie słowo o.O) Przyjrzała się jeszcze raz, dokładniej obu szalom. Minimalna różnica. Blondwłosa podniosła się z trawy, zrywając przy tym biały kwiat i podeszła do jednej z szali. Ułożyła kwiat na kamieniach, kłodach i tym podobnych rzeczach. (Jak w kreskówkach.. piórko potrafiło przeważyć wszystko ^^)
- Teraz jest idealnie! – Krzyknęła z zachwytem niebieskooka. – Gratulacje Lucy! – Dodała, a wielka waga zniknęła.
- Udało Ci się! – Podbiegli do niej przyjaciele. Tytania wręczyła jej złoty klucz.
- Tak.. udało mi się. – Powtórzyła szeptem i posłała każdemu z osoba szczery uśmiech.
- No to ja też będę się zbierać. – Rzekła Opiekunka. – Miło było Was poznać. Powodzenia z następnymi próbami i w ogóle.. wiesz.. – Zerknęła w stronę różowowłosego i potem znów przeniosła wzrok na Heartfillię, która oblała się delikatnym rumieńcem. – Na razie! – I zniknęła w złotej poświcie.

Po udanej próbie, cała drużyna udała się do gildii.
- O, widzę że humory już Wam się polepszyły. – Rzekła na powitanie Alberona.
- Lucy przeszła próbę. – Rzucił latający towarzysz.
- To było do przewidzenia. W końcu to Lucy! – Krzyknął ktoś z tłumu.
- A teraz opowiadaj! – Większość dziewczyn porwało blondwłosą. W sumie to nie tylko dziewczyny były ciekawe. Męskie grono gildii również przyłączyło się, by wysłuchać opowieści o próbach, natomiast Gray i Natsu porwali się do bitki, a tuż z nimi kilku innych narwańców. Erza postanowiła spędzić ten czas z niebieskowłosym magiem, któremu to chciała opowiedzieć wszystko po ‘swojemu’ i nacieszyć się jego obecnością.

Codzienna impreza w stylu Fairy Tail właśnie się kończyła. Połowa magów udała się już do swoich domów, a ‘niedobitki’ leżeli gdzie popadnie.
- Jestem zmęczona. – Heartfillia opadła na krzesło przy barze i położyła głowę na blacie.
- Właśnie widać. Dziewczyno, czy Ty w ogóle śpisz albo jesz? – Dosiadł się do niej blondyn.
- No wiesz.. przez te próby to jakoś niespecjalnie mam czas na to, ale nie jest źle.. przytomności jeszcze nie straciłam. – Zaśmiała się pod nosem.
- To nie jest zabawne. Odprowadzę Cię do domu.
- Dzięki. Pójdę sama. – Przeciągnęła się na krześle i zeszła. – Trzymaj się! – Krzyknęła na dowidzenia. Dreyar zerwał się z miejsca, by za nią pobiec, jednak wyprzedził go Salamander, ówcześnie wołając jej imię. Blondyn westchnął tylko i obrócił się w stronę baru.
- Lucy! – Usłyszała jego głos.
- Natsu? Nie musisz mnie odprowadzać.
- Chcę z Tobą spędzić więcej czasu. – Uśmiechnął się na ten swój czarujący sposób, aż jej serce szybciej zabiło. Nie odezwała się słowem. Lekko zarumieniona, uśmiechnęła się i ruszyła w stronę mieszkania. Tuż obok niej kroczył zaś Dragneel. Całą drogę wymieniali się ukradkowymi spojrzeniami w swoją stronę i uśmiechami. Ich dłonie zetknęły się. Po ciele blondwłosej przeszedł przyjemny dreszcz. Poczuła ciepłą rękę, która ściskała jej. Spojrzała na chłopaka, który to skrył twarz w swoim łuskowatym szaliku.
- Dziękuję. – Odezwała się, gdy już byli pod jej mieszkaniem.
- Za co?
- Bo jesteś. – Stanęli twarzą w twarz. Heartfillia wspięła się delikatnie na palcach i ucałowała policzek różowowłosego. Przez chwilę jeszcze patrzyli sobie w oczy, po czym nie wiadomo jak, ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku.

‘Wyważony człowiek jest równowagą skrajności.’



I..
3..
2..
1..
Otwieramy szampana! Odpalamy fajerwerki! Śpiewamy: ‘i jeszcze jeden..’
Dlaczego?
Rok temu ukazał się tutaj pierwszy rozdział! Yahooo! xD
Sama w to nie wierzę, że tyle wytrzymałam.. jestem z siebie dumna..
A z Was w szczególności!
Byliście tutaj ze mną na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie.. moment, moment.. chyba się zapędziłam.. brzmi jak przysięga małżeńska.. a z resztą, co mi tam! Zakładając tego bloga, wklejając kolejne notki, czytając Wasze komentarze i w ogóle związaliśmy się WSZYSCY RAZEM! Yohohohohoho ^^

A teraz konkrety:
Dziękuję Wam za ten rok!
Za te wszystkie miłe i niemiłe słowa.. za 1001 komentarzy od tego czasu, za wszystko, naprawdę za WSZYSTKO! :* Najbardziej dziękuję tym, którzy są ze mną od początku opowiadania.. (w sumie to nie wiem czy ktoś jeszcze taki istnieje..) ;*

Noo a wracając do rozdziału..
Wybaczcie, trochę mnie nie było.. z powodów.. cóż.. depresji? Tak.. na pewno depresji.. ostatni tydzień był dla mnie jednym z gorszych.. w sumie ten też nie zaczął się lepiej, ale trudno.. nie będę Wam tutaj dupy zawracać xD
Co chciałabym jeszcze dopowiedzieć.. otóż: Opiekuna Wagi wzorowałam na mnie ;D wygląd, charakter, to bujanie w obłokach i kręcenie końcówek włosów w dłoniach – to cała ja ^^ Co jeszcze mnie łączy z Opiekunem? Otóż to mój znak zodiaku xD Połączenie idealne! Hyhyhy ^^

No nic.. w takim razie do następnego rozdziału!

Całuję ;* ;*

środa, 21 sierpnia 2013

63. Chatka i nieporządek.

Nastał kolejny dzień dla magów Fairy Tail. Słońce wdzierało się przez zasłony ich wspólnego pokoju w hotelu. Co prawda, Heartfilli to nie przeszkadzało. Całą noc nie zmrużyła oka, rozmyślając nad wypełnionymi już próbami i nad odzyskaniem jej ukochanych Duchów. Zastanawiała się jak będzie wyglądać jej życie, gdy zostanie Strażniczką Gwiazd. Czy jej moc wzrośnie, otrzyma jakieś dodatkowe umiejętności? Sama nie wiedziała, co o tym myśleć. W tej chwili najważniejsze było dla niej to, aby jej przyjaciele-duchy były z nią. Całe i zdrowe. Tak samo myślała o tych, którzy byli w tej chwili przy niej. Tak wiele im zawdzięczała, są przy niej podczas prób, wspierają ją oraz coś co jej się nie podoba.. biorą udział w tym wszystkim i narażają się na niebezpieczeństwa.
Leniwie wstała z łóżka i cicho przemknęła do łazienki. Tam zrzuciła z siebie ciuchy, a wannę wypełniła gorącą wodą i dodała olejku różanego, którego to zapach w momencie wypełnił całe pomieszczenie. Zaczęła sobie cicho nucić pod nosem i całkowicie się odprężyła.
Po skończonej kąpieli, stanęła na wadze, która to nie umknęła jej uwadze. (Yeaa, Kasiek – poeta znowu wraca xD) Czuła, że przez te próby nie ma w ogóle apetytu, a wysiłek, w jaki w nie wkłada, również daje się we znaki. Tak jak się spodziewała.. jej waga zmalała. Przyjrzała się dokładniej swojemu ciału w lustrze. Nie dało się niezauważyć wystających żeber oraz kości miednicy. Jej nogi również stały się chudsze, tak samo jak i biust. (Anorektyczka! ;P) Policzki również miała lekko zapadnięte. Nie czuła się źle, jednakże przyjaciele i tak się o nią martwili.
Zarzuciła na siebie czyste ubrania i wyszła z łazienki. Reszta nadal smacznie spała. Tytania leżała pomiędzy Natsu, który głośno chrapał a Gray’em, który to leżał w samych bokserkach. Happy zaś leżał wygodnie na brzuchu Salamandra, a z jego pyszczka leciała ślinka. (Wiadomo już o czym śni.. ^^) Weszła do kuchni i tam zaczęła przygotowywać dla przyjaciół śniadanie.
Kwadrans później wszyscy zasiedli do stołu. Nawet Lucy ochoczo zjadła przyrządzony przez siebie posiłek.
- Jak myślicie, gdzie będzie jaka będzie kolejna próba? – Zaczął mag lodu.
- Kto wie? Opiekunowie są nieprzewidywalni.. – Odpowiedziała Tytania.
- To gdzie teraz się udamy? – Spytała blondwłosa.
- Chodźmy na stację. Tam wskoczymy do pierwszego lepszego pociągu. – Rzucił Dragneel.
- Od kiedy masz taki zapał, by jechać pociągiem? – Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
- Właściwie to.. nie mam. Po prostu chciałbym już wrócić do domu. – Odpowiedział po chwili milczenia. Usłyszeli pukanie do drzwi. W Heartfilli coś drgnęło. Jej instynkt nakazał jej wstać i otworzyć drzwi. Tak też zrobiła. Tuż za nią ruszyli przyjaciele. Gdy otworzyła drzwi, jej oczom ukazała się piękna kobieta o czerwonych oczach i brązowych włosach, sięgających ramion.
- Witaj Lucy Heartfillio. – Po tym przywitaniu, wszyscy już wiedzieli, co się święci. Przyjrzeli się dokładniej kolejnemu Opiekunowi. Miała długą, szarą sukienkę z białym fartuszkiem.
- Opiekun Gwiazdy Panny. – Skwitowała blondwłosa. W odpowiedzi, kobieta uśmiechnęła się lekko.
- Zgadza się. Jesteś gotowa na próbę? – Magini kiwnęła twierdząco głową i wraz z resztą, zniknęli.

- Próba będzie stosunkowo łatwa. – Rzekła Opiekunka, gdy już dotarli na miejsce. Znajdowali się w miejscu, gdzie ubrania zamiast swoje miejsce zajmować w szafie, leżały na podłodze, na parapecie a nawet w kuchni. Podłoga.. cóż.. nie było jej w ogóle widać, a gdy Scarlet z ciekawości chciała na nią spojrzeć, zakryła ją z powrotem ubraniami, widząc w jakim stanie. Zasłony i firanki były podziurawione, krzesła poprzewracane, a drzwi od szafy wisiały na zawiasie i zgrzypiały. – Jednakże czeka Cię tutaj dużo pracy.. – Dodała, gdy wszyscy rozejrzeli się dookoła.
- Aż się boję zajrzeć do łazienki.. – Rzuciła pod nosem Heartfillia widząc taki bałagan w salonie. – Kto tutaj mieszka? Jaskiniowcy jacyś, zwierzęta czy co? – Podniosła z ziemi z wyraźną odrazą brudne spodnie i przerzuciła je za siebie, gdy zauważyła na nich chrząszcza. Kobieta spojrzała na różowowłosego i uśmiechnęła się delikatnie. Brązowooka uczyniła to samo i spojrzała na przyjaciela. Patrzył na nią z poważną miną. – Powiedz, że żartujesz.. – Zwróciła się do Opiekunki.
- To miejsce jest idealne. – Zachwyciła (?) się czerwonooka.
- Z której strony?! – Krzyknęła sfrustrowana. – Już raz tutaj sprzątałam i nie wyszło to za dobrze.. Dlaczego? – Spojrzała błagalnie na kobietę. – Dlaczego akurat jego dom? Mogę wysprzątać każdy inny, ale nie ten. To mi zajmie pół dnia!
- Oh, jaka szkoda, bo masz godzinę na to by tu posprzątać i znaleźć klucz. – Rzekła z uśmiechem.
- ŻE CO?! – Wrzasnęła zaskoczona magini. – G-godzina? – Powtórzyła ciszej widząc karcący wzrok czerwonookiej.
- Powodzenia. – Rzuciła i wraz z przyjaciółmi ruszyli w stronę wyjścia chatki.
- Natsu.. gdy to wszystko się skończy, obiecuję.. zabiję Cię.. – Rzekła przez ramię groźnie. Nie musiała mówić głośno. Dobrze wiedziała, że na pewno ją usłyszał dzięki swojemu wyostrzonemu zmysłowi.

Wróżki wraz z Opiekunką Panny, siedzieli przed chatką Natsu i Happiego, a Heartfillia już od dobrych kilkunastu minut przekopywała brudy przyjaciela.
- Jak można mieszkać w takim chlewie? – Rozmyślał mag lodu.
- Gdy wyjeżdżaliśmy, na pewno panował tam porządek! – Bronił się Salamander. – Prawda Ha~ - Rozejrzał się za przyjacielem, ale nigdzie go nie było. - ~ppy?
- Pewnie poleciał do gildii. – Rzekła Scarlet.
- Racja! W końcu jesteśmy w Magnolii! Uff oszczędziłem sobie tej męczącej jazdy.. – Odetchnął z ulgą różowowłosy.
- Wydaje mi się, że masz teraz inny problem.. – Mag lodu wskazał kciukiem na chatkę, gdzie znajdowała się teraz blondwłosa. – Może nie jestem Smoczym Zabójcą, ale słuch również mam dobry.. kto by pomyślał, że Lucy zna takie słowa? (Hy hy hy ^^ mam nadzieję, że domyślacie się co Lucinda mówi o naszym narwańcu xD)
- To Ty zrobiłaś ten bałagan, prawda? – Dragneel skierował to pytanie do czerwonookiej. Ona tylko w odpowiedzi uśmiechnęła się łobuzersko.
- Tak jest zabawniej. – Rzuciła po chwili.
- Mnie nie będzie do śmiechu jak stamtąd wyjdzie.. swoją drogą.. ciekawy jestem jak jej idzie..

U Lucy.
- Co za niechluj! (Przeszłam do mniej drastycznego słownictwa, dostosowanego do potrzeb i wieku czytelników ^^) Niech no ja go tylko dorwę to się nauczy sprzątać po sobie! – Narzekała non stop Heartfillia. – Aaaa! – Krzyknęła na widok karalucha, który to wpełzł jej właśnie na rękę. Szybko strzepała go z siebie i pod wpływem impulsu zdeptała. – No pięknie.. dodałam sobie roboty.. – Rzuciła pod nosem. Minęło pół godziny, a salon nadal wyglądał fatalnie. – Muszę się sprężać.. – Dodała sobie trochę tępa, podśpiewując coś pod nosem. Nim się obejrzała, salon może nie należał do najczystszych, jednakże cieszył oko. Przeszła do łazienki. Tam akurat nie było już tak najgorzej. Szybko uporała się z kafelkami i wanną. W kuchni zaś dało się wyczuć spaleniznę. Wyczyściła patelnię, kuchenkę a później opróżniła lodówkę z przeterminowanych i nienadających się do zjedzenia produktów. Rozejrzała się po wnętrzu, zadowolona z efektów swojej pracy. Jednak jej zadanie tak naprawdę jeszcze się nieskończyło. Została sypialnia Natsu. W głowie miała obraz jaki tam zastanie. Aż przeszła ją gęsia skórka na to wyobrażenie. Pobladła i trochę zdenerwowana uchyliła drzwi do pokoju Salamandra. Jakież było jej zaskoczenie, gdzie, jak się spodziewała zastanie gorszy widok niż w salonie, zobaczyła porządek. Najpierw uderzył w nią zapach, który tak bardzo kojarzy jej się z różowowłosym, a następnie to miłe ciepło, po którym na jej twarzy mimowolnie zawitał uśmiech.
- Ostatnia minuta! – Usłyszała głos Opiekunki i momentalnie spoważniała. Zaczęła nerwowo przeszukiwać pokój, by odnaleźć złoty klucz. Zaglądnęła pod łóżko, przeszukała szafy, rośliny, ale nigdzie nie mogła go znaleźć.
- Szlag by to! – Warknęła. Wybiegła z pokoju wprost do salonu. Może coś przeoczyłam? Czuję, że jest gdzieś tutaj.. gdzieś bardzo blisko.. Rozmyślała dziewczyna. Usłyszała kroki zbliżających się do domu magów i Opiekunki. Spojrzała w stronę drzwi i zamurowało ją. – Klucz! – Krzyknęła na całe gardło i podbiegła do znaleziska. Nim jednak zdążyła go chwycić, ten zniknął w złotej poświcie. – Co jest? – Zdezorientowała się blondwłosa. Drzwi otworzyły się, a w progu stanęli jej przyjaciele oraz Opiekunka. Ta nie miała zadowolonej miny.
- Nie udało Ci się. – Odparła bez większych emocji.
- A-ale to niemożliwe.. – Szepnęła z niedowierzaniem. – Zawaliłam.. – Upadła na kolana, a jej wzrok wbił się gdzieś za magami. – Chcę powtórzyć próbę! – Szybko wstała z podłogi i podeszła do Opiekunki. Ta milczała, tak samo jak i Wróżki. – Proszę! Ja.. ja.. – Rzekła z rozpaczą.
- Lucy.. – Odezwał się Dragneel. Widząc jednak poważną minę szkarłatnowłosej, zamilkł. Czerwonooka zniknęła tak samo jak i klucz, a blondwłosa poczuła jak opuszczają ją siły.
- To nie może być prawda.. – Wyszeptała zrozpaczona i wybiegła z domu, mijając przyjaciół.
- Lucy, zaczekaj! – Krzyknął za nią Salamander i już ruszył, by za nią pobiec, jednak mocny uścisk na ramieniu przez maga lodu, uniemożliwił mu to. – Puść mnie.. – Warknął.
- Nic nie możesz z tym zrobić. – Usłyszał w odpowiedzi.
- Mogę. – Rzucił krótko, wyrwał się z uścisku i pobiegł za brązowooką. Ta zaś widziała wszystko jak przez mgłę. Łzy naszły jej do oczu. Nie wiedziała dokąd biegnie. Potykała się co jakiś czas o jakiś kamień lub wystający korzeń. W końcu poczuła stały grunt. Wbiegła na główną ulicę Magnolii.
- Auć! – Wpadła na kogoś, po czym sama upadła na twardą nawierzchnię. – Lucy? – Przetarła mokre oczy słysząc swoje imię.
- Laxus.. – Wyszeptała. Szybko wstała i otrzepała się. – Przepraszam, muszę iść. – Dodała pospiesznie, wyminęła go i chciała odbiec, jednak ten jej na to nie pozwolił. Chwycił ją za rękę, ale nie odwróciła się.
- Co się stało? – Spytał wyraźnie przejęty stanem dziewczyny.
- Nic takiego. Puść mnie proszę. – Rzekła. Ten choć niechętnie, zrobił jak chciała. – Dzięki. – Rzuciła i pobiegła dalej przed siebie. To zdezorientowanego blondyna, po chwili przybiegł Salamander.
- Laxus! – Krzyknął na jego widok. – Lucy tędy przebiegła? – Spytał zdenerwowany.
- Taaa.. – Burknął i podrapał się w tył głowy. – Ale lepiej nie biegnij za nią. – Przytrzymał go za łokieć. – Płakała. - Dragneel przygryzł wargę i spojrzał w ziemię. – Zrobiłeś jej coś?
- Nie. – Odpowiedział krótko i ruszył za Heartfillią. – Cholera by to! - Warknął. – Lucy, zaczekaj! – Krzyczał za nią, gdy była już w zasięgu jego wzroku. Zatrzymała się. Gdy Salamander do niej dobiegł, obrócił ją twarzą do siebie. Z jej oczu płynęły łzy, jednakże ta uśmiechała się.
- Wszystko.. jest.. dobrze.. – Rzekła jakby w transie. Różowowłosy przycisnął ją mocno do siebie i zaczął głaskać ją po głowie. Milczał. W takiej chwili wiedział, że każde wypowiedziane przez niego słowo, mogłoby tylko pogorszyć sytuację.

‘Kiedy staramy się być doskonalszymi niż jesteśmy,
Wszystko wokół nas staje się doskonalsze.’


Bez zanudzania: rozdział taki sam, jak moje samopoczucie w ostatnich dniach: beznadziejne xD popadam chyba w depresję..
Dosłownie parę minut temu pomyślałam sobie: a pomęczy się jeszcze Lucy, a co.. niech nie ma tak dobrze, że każdą próbę przejdzie od razu, nawet przy największych hamach – opiekunach.. a tu taka niespodzianka.. niby opiekun miły i fajny, a tu niezaliczył próby i zniknął ;)
Dedyk dla Yashy! Kochana moja, Twój pomysł, więc Ci się należy.. nie wiem czy tak sobie to wyobrażałaś, ale cóż.. lepiej nie dałam tego rady napisać ;P Tylko, że teraz mam problem.. nie mam innego pomysłu na próbę.. ;P


<3!

niedziela, 18 sierpnia 2013

62. ZOO i oswojenie.

Poranek przyniósł im bardzo dobre humory i siły. Gdy Heartfillia się przebudziła jako ostatnia, zauważyła brak różowowłosego przyjaciela oraz Exceeda.
- Poszli na zakupy. – Wyjaśniła Tytania, która to ubrana w fartuszek kucharski, wyszła właśnie z kuchni.
- Rozumiem.
- Jak się czujesz? – Podjął rozmowę Fullbaster.
- Dobrze. O wiele lepiej. Jestem coraz bliżej.. – Uśmiechnęła się pod nosem.
- Świetnie sobie radzisz. – Pochwalił ją mag.
- Wróciliśmy! – Usłyszeli. W drzwiach stanął Smoczy Zabójca obładowany papierowymi torbami pełnymi jedzenia. Tuż nad nim fruwał Happy, pochłaniając świeżą rybkę. Blondwłosa przywitała się z uśmiechem z przybyłymi i poszła do łazienki. Po półgodzinnej kąpieli, odświeżona, pełna energii weszła do kuchni, gdzie czekali już przyjaciele wraz z nakrytym stołem.
- Lucy, przygotowałam dla Ciebie większą porcję. Przez te próby przestałaś o siebie dbać. Schudłaś. – Skwitowała Scarlet, na co ta tylko zachichotała cicho. Sama zauważyła zmiany. Faktycznie, straciła kilka kilo, trochę pobladła. Jest jak starsza siostra.. Stwierdziła w myślach blondynka i zasiadła do stołu.

- Spójrzcie, co znalazłem! – Niebieski kot wyciągnął ze swojego podróżnego plecaczka kilka małych karteczek i rzucił je na stół.
- Co to? – Zainteresowała się Tytania.
- Bilety do ZOO. – Odpowiedział Happy.
- ZOO? – Powtórzyła brązowooka. – Znalazłeś, czy ukradłeś? – Spojrzała na niego lekko przymrużając oczy.
- Znalazłem! – Krzyknął Exceed. – Gdy wracaliśmy z zakupów, jakiemuś gościowi wypadły z kieszeni. Jak je podniosłem i chciałem oddać, on zniknął.
- Trzeba to wykorzystać i się zabawić! – Ożywiła się Scarlet.
- Idziemy do ZOO! – Krzyknęli radośnie Salamander i Happy i zaczęli się wygłupiać.
- A będziemy mogli zostawić tam Natsu? – Spytał z nadzieją mag lodu, na co Heartfillia wybuchnęła śmiechem. Na nieszczęście Dragneel to usłyszał.
- A może jego zostawimy? – Wskazał palcem na rywala. – Ekshibicjonistyczna miętówka na pewno zarobi tam furorę. – Dodał.
- Ty pchasz się do gipsu! (O kurwości, się popłakałam ze śmiechu xD <wdech, wydech, wdech, wydech> 5 minut później..) – Fuknął mag lodu, przystawiając się do różowowłosego.
- Ty również!
- Przestańcie! – Warknęła blondwłosa, zdzielając ich po głowie nim zrobiła to Tytania w bardziej brutalniejszy sposób. (^^) – Jak będziecie się tak zachowywać, to nie pójdziecie do żadnego ZOO. – Dodała poważnym tonem.
- Przepraszamy.. – Rzekli ze skruchą.
- Aye! Lucy jest straszna.. – Skwitował kotek.
- To tyczy się również Ciebie, koteczku.. – Obdarzyła go srogim spojrzeniem, aż sierść mu się zjeżyła.
- Aye.. – Odparł już mniej entuzjastycznie.

Kwadrans później byli już w drodze. Tytania ściskała bilety i wprost nie można było niezauważyć jej radosnych iskierek w oczach. Heartfillia zaśmiała się cicho pod nosem na ten widok, a Fullbaster wraz ze Smoczym Zabójcą, łypali na siebie całą drogę.
- Witamy w ZOO! – Powitał ich radosny głos przed bramą wejściową. – Proszę o bilety. – Dodał. Scarlet podała mu kolorowe papierki, a on z radością je przyjął, po czym gestem ręki zaprosił ich do środka. – Miłej zabawy! – Krzyknął, gdy już zamknął bramę. Nim blondwłosa się obejrzała, Scarlet zniknęła z jej pola widzenia. Jej osoba właśnie zmierzała wesołym krokiem w stronę żyraf. Cofam to o starszej siostrze.. Rzekła w myślach Heartfillia i spojrzała na przyjaciół płci męskiej. Mag lodu ledwo co po przekroczeniu bramy, pozbawił się części garderoby, zostając w samych spodniach. Młode mamy widząc go, okrywały się rumieńcami, a dzieciom zasłaniały oczy. Dragneel zaś podziwiał wraz z Exceedem foki oraz inne morskie stworzenia. Happiemu na sam widok leciała ślinka, a oczy błyszczały. Sama postanowiła się trochę rozejrzeć. Ruszyła w kierunku dzikich zwierząt. Jej uwagę przykuł lew. Leżał w kącie, w klatce. Jego sierść, grzywa była taka piękna, puszysta i złocista, że nie mogła oderwać wzroku od tego zwierzęcia. Jego duże, ciemne oczy wyrażały zaś smutek, rozczarowanie, złość.
- Właściciel porzucił go kilka lat temu. – Usłyszała głos za sobą. Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła mężczyznę, tego samego, który był przed wejściem do ZOO. Tym razem jego mina była poważna. – Od tamtego czasu nikomu nie udało się go oswoić, ani nikomu nie pozwolił się do siebie zbliżyć.
- To smutne.. – Skwitowała blondwłosa i spojrzała na niego ze współczuciem. Podeszła bliżej klatki. – Samotność boli. – Wyszeptała do lwa. Ten odwrócił ku niej wzrok i wstał. Wolnym krokiem podszedł do klatki i spojrzeli w sobie oczy. Heartfillia poczuła jak oblewa ją zimny pot. Wysiliła się na uśmiech i wyciągnęła rękę między kraty. Dotknęła jego złotej niczym łan zboża grzywy i przeczesała ją delikatnie. Duży kot zamruczał. Mężczyzna, pracownicy ZOO tak samo jak i kilka gapiów, patrzyło na to widowisko z niedowierzaniem. Brązowooka uśmiechnęła się delikatnie do lwa. – Nikt Cię nie skrzywdzi. – Rzuciła w jego stronę i spojrzała na niewielką tabliczkę z informacją i nim. – Kin. (po jap. złoto ^^) – Wyczytała jego imię.
- Dziś wieczorem odbywa się parada. – Odezwał się po chwili mężczyzna. – Jestem właścicielem tego ZOO, Tete Takigawa. Myślę, że jesteś odpowiednią osobą, by oswoić Kina.
- Słucham? – Blondwłosa nie dowierzała w to co słyszy. – Nie znam się na oswajaniu zwierząt. – Dodała pospiesznie.
- Kin wyraźnie Cię polubił. Proszę. – Spojrzała to na niego, to na lwa i na przyjaciół, którzy właśnie się pojawili.
- No dobrze.. – Odpowiedziała w końcu. – Zrobię co w mojej mocy.. – Mężczyzna uściskał ją mocno i odszedł.
- Lucy, o co chodzi? Wracamy już? – Podeszli do niej przyjaciele.
- Zgodziłam się oswoić lwa. – Odpowiedziała.
- ŻE CO?! – Krzyknęli na cały głos. Lew zawarczał i pokazał swoje ostre i śnieżnobiałe kły. Heartfillia podeszła do niego i wyciągnęła rękę, ten zamiast jednak się uspokoić, otworzył szeroko swoją paszczę (‘rozglaziebździazdia swoje paszczęki’ – od razu przypomniał mi się skecz Cezarego Pazury ;P) i gdyby nie szybka reakcja dziewczyny, nie miałaby już ręki.
- Kin? – Spojrzała na niego zaskoczona. – Przed chwilą byłeś miły.. – Szepnęła w jego stronę. – Możecie zostawić mnie samą? – Spytała przez ramię.
- Lucy.. – Odezwał się Salamander. Poczuł na ramieniu uścisk Tytanii i zamilkł. Odeszli w ciszy.

Z powodu parady, ZOO zostało zamknięte dużo wcześniej. Przyjaciele blondwłosej wyszli na miasto, a sama Heartfillia stała została w środku i starała się porozumieć z lwem. Nie rozumiała jego zachowania. Gdy tylko przyszli jej przyjaciele, stał się agresywny. W końcu się odważyła, przekręciła skobel i weszła do dosyć masywnej klatki. Lew warczał, ale ona się nie cofnęła.
- Nie zrobię Ci krzywdy.. – Rzekła z uśmiechem i zrobiła kilka kroków w przód. Kin pokazał swoje ostre uzębienie. W jego oczach zaś pojawił się gniew. – Proszę.. nie bądź taki.. – Podeszła do niego bliżej i dotknęła złocistej grzywy. Wyczuła jego strach. Mimo, że chce być straszny i żeby wszyscy się go bali, tak naprawdę to on się bał. Trząsł się. Wtuliła się w jego sierść i po chwili czuła jak lew się uspokaja.

Wieczór. Kolorowe lampki ozdabiały teraz wnętrze ZOO, które na nowo wypełniło się ludźmi. Tymi starszymi oraz tymi młodszymi. Każdy z nich podziwiał wystrój ZOO. Nawet przybyli magowie byli zachwyceni tym widokiem. Ich nogi powiodły ku platformie, na której już odbywały się pierwsze pokazy i sztuczki wraz ze zwierzętami.
- Ciekawe co z Lucy. – Zaczął mag lodu, obserwując uważnie występ.
- Nigdzie jej nie ma. – Rzucił Salamander. – Nie wyczuwam nawet jej zapachu.. – W jego głosie dało się wyczuć zdenerwowanie.
- Spokojnie.. na pewno nic jej nie jest. – Starała się go uspokoić Tytania, choć tak naprawdę i ona się niepokoiła o przyjaciółkę.
- A teraz specjalna atrakcja! – Usłyszeli głos mężczyzny, któremu to rano podawali bilety. – Po długiej nieobecności, na scenę wraca Król! – Zapadła cisza. Wszyscy zgromadzeni wyczekująco spojrzeli w stronę pana Takigawy, który to uśmiechał się szeroko. – Powitajmy gromkimi brawami lwa Kina oraz jego nową treserkę, Lucy! – Krzyknął do mikrofonu. Ludzie zaczęli głośno klaskać i pogwizdywać, a na scenę wkroczyła blondwłosa ubrana w skórzaną kamizelkę i krótkie spodenki. Nie było w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Heartfillia siedziała na grzbiecie lwa. Gdy już z niego zsiadła, ukłoniła się nisko a wraz z nią Kin.
- Lucy! Tutaj! – Krzyknął Salamander, machając wraz z Happim w jej stronę. Odmachnęła im, a lew zawarczał. Blondwłosa podrapała go za uchem, co spowodowało, że się uspokoił.
- Pali się! – Usłyszeli jakiś krzyk dochodzący z oddali. Faktycznie. Gdy wszyscy odwrócili się w stronę krzyku, dało się zauważyć czerwono-pomarańczowe płomienie, które powoli pokrywały ZOO. Ludzie w popłochu, w panice zaczęli uciekać w różne strony. Heartfillia zbiegła ze sceny, a tuż za nią lew. Jej przyjaciele pobiegli w stronę palącego, jak się okazało namiotu dla dzieci.
- Czy ktoś tam został? – Spytała Scarlet.
- Kilkoro dzieci.. – Odpowiedziała jej jedna z pracownic. Wróżki ruszyły na ratunek, a tuż za nimi pobiegła blondynka. Nim jednak skoczyła w ogień, została zatrzymana.
- Kin? – Spojrzała na zwierzę zaskoczona. Trzymał w zębach jej spodenki i próbował ją odciągnąć od ognia. – Muszę ich ratować.. – Chciała się wyrwać. Ten jednak nie chciał odpuścić. – Rozumiem.. – Przestała się szarpać i spojrzała mu w ciemne oczy. – Boisz się, że znowu stracisz właściciela.. – W jego oczach zobaczyła fragmenty z jego przeszłości, gdy stracił kogoś bliskiego i łzy. – Zawsze będę przy Tobie. – Przytuliła się do jego grzywy, po czym pobiegła w stronę ognia, a jego głośny ryk odbił się w uszach każdego z zgromadzonych tam ludzi. Kin cofnął się do tyłu, wziął rozpęd i sam wskoczył za swoją właścicielką.

Po paru minutach pożar został ugaszony, a uwięzione tam dzieci, bezpiecznie trafiły do swoich rodziców. Dyrektor ZOO podziękował im za ratunek. Za to co zrobili.
- Tobie dziękuję najbardziej. – Zwrócił się do blondwłosej, która to głaskała swojego podopiecznego. – Dogadałaś się z Kinem. Znów jest taki, jaki powinien być.
- Cieszę się, że mogłam pomóc. – Odparła. – Ale.. czas się pożegnać. – Tu zwróciła się do lwa. – Mam misje do wykonania. Byłam szczęśliwa będąc z Tobą i mam nadzieję, że Ty również nie żałujesz tego, że mnie poznałeś. – Uśmiechnęła się do niego delikatnie i przytuliła. Nagle wokół lwa zaczęła się pojawiać złota poświata. Sam Kin zaczął unosić się ponad ziemię. To zjawisko było wprost zdumiewające, piękne. Magowie nie mogli oderwać wzroku. Złota poświata zniknęła, a w zamian za to, w ręce blondwłosej pojawił się klucz ze znakiem lwa. – Niemożliwe.. – Odparła niedowierzając.
- Możliwe.. – Usłyszeli jakiś głos. – Przeszłaś próbę Lucy Heartfillio. Jesteś godna bycia posiadaczką tego klucza jak i byciem Strażniczką Gwiazd. Opiekuj się Leo tak jak robiłaś to do tej pory.
- Kolejna.. próba? – Powtórzyła blondwłosa i spojrzała na klucz dzierżony w dłoni. – Nieświadomie wykonałam próbę?
- Gratulacje! – Krzyknęli przyjaciele z wielkimi uśmiechami. Brązowooka spojrzała na nich i odwzajemniła gest. Przycisnęła mocno klucz do piersi i wraz z przyjaciółmi, udali się do hotelu.

‘Roztrzaskane spojrzenie na odłamkach wspomnień trudno na nowo oswoić.’


I kolejny rozdział!
Jak się podoba? ^^ Chcieliście Lwa, to macie Lwa xD
W sumie to sama nie mogłam się doczekać jak to napiszę i Wam pokażę, bo od początku chodził za mną pomysł o ZOO i jeszcze z tym lwem ;D
Czekajcie na kolejny pomysł, który ukarze się hmm.. w najbliższych dniach ^^
Póki co Kasiek czuje się jak zmięta stówka xD

Kocham Was!
Do usłyszenia Mordki moje!


;*

środa, 14 sierpnia 2013

Wiadomość z ostatniej chwili!

Wchodzę sobie na gg.. a tu pomysły na próby!
Dlatego też niniejszym zamykam konkurs na wymyślanie zadań dla Lucy! xD
Mam komplet! I to taki, że mucha nie siada! ^^ Yeaaa
Dziękuję z całego serca tym, którzy chcieli pomóc! Jesteście wielcy i pewnie jeszcze nie raz poproszę Was o pomoc, więc będę na Was liczyć w przyszłości!
Jeszcze raz serdeczne Bóg zapłać za pomysły, którymi jest oczarowana, zachwycona, pełna inspiracji oraz co więcej.. JESTEM NAPALONA!
Do zobaczenia za niedługo z nowym rozdziałem!

Całuję mocno i ściskam każdego z osobna! ;*
<3

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

61. Muszle i ogon.

Dwie godziny na uratowanie TYLKO jednego przyjaciela? Chyba mnie nie doceniasz! Rzekła hardo w myślach dziewczyna, zanurzając się coraz to głębiej. Ogon, który widocznie otrzymała od Opiekuna ułatwiał jej sprawę. Uratuję ich. Na pewno! Dodała. Dotarcie na dno morza zajęło jej mniej czasu niż przy użyciu własnych kończyn. Teraz postanowiła dać z siebie wszystko, by odnaleźć przyjaciół. WSZYSTKICH. Bez wyjątku. Nie chciała stracić żadnego z nich, gdyż byli dla niej wszystkim. Kochała ich.
- Twoje myśli są po prostu utrapieniem. – Usłyszała w swojej głowie głos Opiekuna.
- Czy ja Ci coś zrobiłam, że jesteś dla mnie taki wredny? – Spytała go telepatycznie.
- Dla większości osób jestem taki. Taka moja natura.
- To już wiem, po kim Aquarius ma charakter.. – W odpowiedzi usłyszała tylko prychnięcie.
- Skąd w ogóle  pewność, że jestem jej Opiekunem?
- Właśnie z Twojego zachowania to wynika i na dodatek próba odbywa się w wodzie, a wiadomo, że woda to jej specjalność no i jeszcze ten syreni ogon. Nie mam wątpliwości.
- Jesteś dość bystrą dziewuchą. – Zaśmiała się na to stwierdzenie.
- Nie dekoncentruj mnie. Muszę odnaleźć i uratować moich przyjaciół.
- Zdążysz uratować tylko jednego.
- Po moim trupie..
- Jak chcesz.. ostrzegałem. – Rzucił i zamilkł.

Blondwłosa pływała już z godzinę pod wodą i nie widziała do tej pory żadnej muszli, w której mogliby zostać uwięzieni towarzysze. Do czasu aż jej zamyślenie nie przerwało zderzenie z czymś.. w sumie wyglądało to jak muszla, ale jej wielkość wprost wystawał poza normę tych, jakie widziała. Otworzyła znalezioną muszlę a w niej zobaczyła różowowłosego. Oboje ucieszyli się na swój widok, ale nie zdążyli się nacieszyć swoją obecnością, gdyż postać jej przyjaciela nagle zniknęła.
- Jest na brzegu. Uratowałaś tego Smoczego Zabójcę. Wracaj. Próba skończona. – Usłyszała telepatyczne przesłanie od Opiekuna.
- Mam jeszcze godzinę. Uratuję ich wszystkich. Próba nadal trwa. – Odpowiedziała mu.
- Nie zdążysz. Zginą albo oni albo Ty..
- Próba nadal trwa! – Powtórzyła.
- Głupia dziewucha. – Dopowiedział tylko. Wytrzymajcie jeszcze trochę. Rzekła w myślach i ruszyła na dalsze poszukiwania. Nieopodal muszli, gdzie schowany był Dragneel, znalazła kolejną. Tym razem w niej był mag lodu. I jego niebieskowłosy przetransportował na brzeg.

Zostało jej piętnaście minut, a nadal nie mogła znaleźć Exceeda oraz Tytanii. Czuła jak powoli opuszczają ją siły, a syreni ogon już nie pomaga jej tak, jak na początku. Z tlenem również było coraz gorzej. Erza, Happy.. płynę do Was.. Z minuty na minutę już sama nie była pewna, czy da radę przepłynąć jeszcze kawałek. Jednakże jej wysiłek szybko został wynagrodzony. Znalazła szkarłatnowłosą, która to pojawiła się cała i zdrowa na brzegu.
Pięć minut. Tyle jeszcze miała czasu, by znaleźć niebieskiego przyjaciela i wypłynąć na powierzchnię. Jej wzrok powoli stawał się mętny, a oddech powolny.
- Odpuść. Wypływaj na powierzchnię póki jeszcze masz siły! – Ponaglał ją mężczyzna.
- Nie! Nigdzie nie wypłynę póki nie znajdę Happiego.
- Nie warto marnować sił dla kota!
- To przyjaciel! – Poprawiła go. – Co ze mnie będzie za Strażniczka Gwiazd, jeśli nie będę w stanie uratować przyjaciela?
- Nie bądź uparta i wypływaj!
- Znalazłam go! – Zignorowała jego polecenie i podpłynęła do ostatniej muszli. Otworzyła ją a w niej leżał ledwo przytomny Exceed. – Szybko go przenieś na brzeg! – Nakazała. Kot zniknął. Teraz była szczęśliwa. Uratowała bliskich. Miała jeszcze kilka minut. Choć wiedziała, że nie ma już zbyt wiele sił, by wypłynąć to mimo to, ruszyła na powierzchnię. Po upływie dwóch godzin, ogon zniknął oraz tak samo jak możliwość swobodniejszego oddychania pod wodą. Heartfillia została skazana na swoje nogi, ręce oraz płuca.

- Próba się skończyła. – Rzekła Scarlet, która to wraz z resztą towarzyszy i Opiekunem stali na brzegu rzeki i wyczekiwali przyjaciółki. – Gdzie jest Lucy? – Spytała szeptem.
- Głupia dziewucha. Mówiłem jej, że to niemożliwe uratowanie wszystkich przyjaciół. – Rzucił niebieskowłosy, który beznamiętnie patrzył w morze.
- Nie obrażaj Lucy! – Warknął różowowłosy. – Niemożliwe? Gdyby to było niemożliwe, to my byśmy tutaj nie byli, a jednak to zrobiła! Uratowała nas!
- I jaką cenę za to zapłaciła? – Mężczyzna przymrużył swoje zielone oczy.
- Ona żyje.
- Jeszcze..
- Natsu, dokąd idziesz?! – Krzyknął za nim mag lodu, gdy ten ruszył w kierunku morza.
- Ratować Lucy!
- Nie możesz! Nie możemy jej pomagać! – Odpowiedziała mu Tytania. Sama najchętniej by skoczyła w morze, by jej pomóc, jednakże zasada jaką usłyszeli na samym początku, nie pozwalała jej na to. Różowowłosy przygryzł dolną wargę i zacisnął pięści.
- Nie obchodzi mnie to już! Nie chcę by Lucy stawała się Strażniczką Gwiazd! Jeśli to ma być cena za cały jej wysiłek, w który to wkłada, wolę by była zwykłym magiem, zwykłą Lucy! – Wrzasnął Salamander. – Możesz sobie już iść i zostaw ją w spokoju. Ty i reszta Opiekunów. – Dodał.
- Tak samo jak i ona, jesteś głupim bachorem. – Odrzekł Opiekun i sam wszedł w morze. Magowie spojrzeli po sobie i na znikającego pod wodą mężczyznę.
Parę chwil później jego wysoka postać znów pojawiła się przed nimi. Tym razem na rękach niósł nieprzytomną dziewczynę. Wróżki podbiegli do niej.
- Lucy! – Przekrzykiwali się nawzajem.
- Żyje. Musi jednak wypocząć. Zajmijcie się tym. – Przekazał blondwłosą różowowłosemu. – A i powiedzcie jej, że zaliczyła próbę. – Mówiąc to, rzucił złoty klucz w stronę szkarłatnowłosej i zniknął. Magowie znaleźli się w swoim hotelu. Dragneel ułożył delikatnie nieprzytomną dziewczynę w łóżku i przykrył. Był zły na to wszystko. Wyszedł, trzaskając drzwiami.
- Zostaw go.. – Rzekła Tytania, widząc jak mag lodu rusza za przyjacielem.
- Ja również jestem wściekły. – Odpowiedział jej.
- Wiem.. ale w tej chwili to nic nie da.. ta złość. – Wytłumaczyła mu spokojnie. Mag lodu tylko westchnął i spojrzał na nieprzytomną przyjaciółkę.

Nastał wieczór. Heartfillia do tej pory leżała w łóżku i jeszcze się nie obudziła. Dragneel odkąd wyszedł zdenerwowany, jeszcze nie wrócił. Tytania zaczęła mieć złe przeczucia.
- Pójdę po niego. – Odezwała się po chwili.
- Zdaje się, że ktoś inny bardziej się do tego nadaje. – Odpowiedział mag lodu, zerkając na siedzącego cicho w kącie Exceeda. – Happy, pójdziesz po Natsu? – Spytał.
- Aye. – Odparł bez większego entuzjazmu. Uaktywniając skrzydła, wyleciał przez okno za różowowłosym magiem. Nie musiał go długo szukać. Siedział niedaleko ich noclegu, w parku.
- Obudziła się? – To było jego pierwsze pytanie, gdy latający kot oklapnął obok niego. Exceed pokiwał przecząco głową i posmutniał. – Szlag by to! – Salamander wstał gwałtownie z walki i uderzył w pobliskie drzewo. Latający towarzysz wzdrygnął się lekko. – Przepraszam.. – Usłyszał po chwili. – Nie mogę po prostu znieść myśli, że Lucy przechodzi przez to wszystko sama.. że nikt nie może jej pomóc. Zdałem sobie właśnie sprawę też z moich wcześniejszych słów do tego Opiekuna.. gdyby Lucy tylko to usłyszała.. nigdy by mi nie wybaczyła. Dla niej to bardzo ważne, ale..
- Nie ma żadnego ‘ale’ Natsu. – Przerwał mu Exceed. – Według Lucy to my gramy ofiary, ale w tej chwili to my robimy ofiarę z niej. Musimy ją wspierać. To nasz obowiązek jako jej przyjaciele. Ona na pewno w takich chwilach by nas wspierała. Jestem tego pewny. – Rzekł.
- Chyba masz rację Happy. Dajmy z siebie wszystko i dopingujmy ją w następnej próbie! – Rzucił weselej Smoczy Zabójca.
- Aye! – Odpowiedział mu latający towarzysz i biegiem ruszyli w stronę hotelu. Widok jaki zastali po przybyciu, jeszcze bardziej poprawił im nastrój.
- Natsu, Happy! – Krzyknęła uradowana, przytomna już blondwłosa.
- Luuuuuuucy~! – Oboje rzucili się w stronę dziewczyny i przytulili ją mocno do siebie. Mag lodu dołączył do nich po chwili.
- Uwielbiam grupowe uściski. – Rzuciła Tytania i również dołączyła do ściskania blondwłosej.
- T-tracę o-oddech.. – Wycharczała dziewczyna. Jak na komendę, wszyscy odsunęli się, a Heartfillia spojrzała na nich ze zdziwieniem. – Cieszę się, że mnie kochacie, ale na Boga! Okazujcie to w mniej odczuwalny sposób. – Rzekła z powagą.
- Myśleliśmy, że już po Tobie!
- Nie wypływałaś na powierzchnię!
- Uratowałaś nas!
- A Ty nadal nie wypływałaś na powierzchnię!
- Miałem zamiar wskoczyć do morza i Cię stamtąd wyciągnąć! – Przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Dziewczyna mało co rozumiała.
- STOP! – Wrzasnęła blondwłosa i usiadła na krawędzi łóżka. – Nie pamiętam nic, co się działo ze mną odkąd uratowałam Happiego.
- Opiekun ostatecznie Cię uratował.
- Opiekun? – Blondwłosa zerwała się na równe nogi, co nie było dobrym pomysłem, bo sekundę później opadła na łóżko. – Co z próbą? (Brawa za refleks! xD)
- Przeszłaś. – Odpowiedziała jej Scarlet i wręczyła jej złoty klucz, jako dowód iż nie kłamie. – Dobra robota. – Pochwaliła ją. Teraz Heartfillia opadła na poduszki z szerokim uśmiechem i przyciskając do siebie kolejną nagrodę. Zasnęła. – To wszystko w końcu musiało ją wymęczyć. – Tytania uśmiechnęła się czule pod nosem i przykryła przyjaciółkę. – My też powinniśmy iść spać. Nie wiadomo co czeka nas jutro. Po tych słowach, każdy z nich udał się do łóżek. Spokojni, że im przyjaciółce już nic nie grozi, posnęli.

‘Poświęcenie dla najbliższej nam osoby nie powinno być aktem bohaterstwa,
Tylko zwykłą powinnością.’


Yoł, yoł, yoł!
No wiem.. Opiekun Wodnika s*urwysyn, ale jednak pod koniec pokazał się z tej lepszej strony.. taki tam happy endzik na zakończenie próby ^^
Ankieta się jeszcze nie skończyła, a ja już mam rozdział.. hy hy hy hy hy hy xD
Ja to jestem zajebista <like a boss>

Hmmm Macia (bo tak się mi zapisało na gg): to rozdział dla Ciebie z tego względu, że to Twój pomysł.. co prawda nie wykorzystany w taki sposób jaki napisałaś, ale jest ;P
Dziękuję! Mam nadzieję, że masz jeszcze coś w zanadrzu ;)

No i nadal szukam pomysłu na: Wagę, Pannę, Byka, Barana, Koziorożca oraz Wężownika.. jeśli macie pomysł, śmiało piszcie! Wystarczy mi nawet kilka słów z Waszej strony, byleby tylko poruszyć moją wyobraźnię w tym temacie ;) Ja dalej już napiszę wszystko, tylko błagam o pomoc! Tak wiem! Brzmię teraz jak desperatka, ale muszę! :P

A! Witam nowych czytelników! ;*


Do usłyszenia! ;*

niedziela, 11 sierpnia 2013

60. Złoto i Atlantyda.

Siedziała w wannie, zanurzona po samą brodę w ciepłej cieczy. W pomieszczeniu unosiła się delikatna mgiełka o zapachu lawendy. Blondwłosa zaś pogrążona była w zadumie. Z jednej strony była z siebie dumna. Zdobyła już trzy złote klucze. Z drugiej strony zaś nie podobało jej się to, że jej przyjaciele brali udział w tym wszystkim jako ofiary.
- Lucy, jesteś już tam godzinę, wszystko w porządku? – Usłyszała pukanie i głos szkarłatnowłosej przyjaciółki i sama sobie właśnie zdała sprawę, że woda zrobiła się zimna. Niespecjalnie ją to zraziło, ale mimo wszystko wyszła z wanny i okryła się ręcznikiem.
- Wszystko gra. Już wychodzę! – Krzyknęła, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Po kilku minutach, odświeżona i przebrana pojawiła się w pokoju. Napotkała zmartwione spojrzenia przyjaciół. – Coś się stało? – Spytała.
- Ty nam powiedz. – Rzucił mag lodu.
- Nie rozumiem..
- Nie udawaj! – Warknął Salamander i podszedł do dziewczyny. Stanął blisko. Za blisko. Czuła jego oddech. (Hmm.. ciekawe chociaż czy świeży xD) – Masz jakiś problem? (Haha.. Będzie wpierdol ;P) – Spojrzała w jego ciemne tęczówki i uśmiechnęła się blado.
- Jestem tylko zmęczona. – Odpowiedziała bez mrugnięcia okiem. Kłamstwo nie było dla niej jakimś specjalnym wysiłkiem, jednakże cały ból przenosił się w okolicy klatki piersiowej. Zakuło ją serce. – Przepraszam, że się martwicie. – Dodała.
- Za dużo tego ‘przepraszam’. – Rzekł Fullbaster. – Jesteśmy tutaj, bo tak chcieliśmy. – Kontynuował, jakby czytał w jej myślach sprzed paru chwil. – Nie obwiniaj się za to, co się z nami dzieje, zrozumiano? Jesteśmy najsilniejszą drużyną z Fairy Tail..
- Nic nas nie powstrzyma.. – Dokończyła za niego, jakby to było ich przewodnie motto. Spojrzała na każdego z osobna i po chwili poklepała się po policzkach. – Macie rację. Koniec tego dołowania się. Dam z siebie wszystko! – Mówiąc to, uśmiechnęła się szeroko a przyjaciele wraz z nią. Resztę dnia spędzili w wesołej atmosferze, a później poszli spać.

Słyszeli szum fal. Był kojący i taki uspokajający. Zaraz, zaraz.. przebudzili się gwałtownie i zdali sobie sprawę, że leżą na plaży, a przed nimi rozpościera się błękitne morze.
- Gdzie do cholery jesteśmy? – Odezwał się jako pierwszy, którzy tak samo jak i towarzysze nie zdawali sobie sprawy, co się dzieje.
- To próba. – Usłyszeli głos za sobą. Odwrócili się i napotkali lazurowe oczy starszego mężczyzny. – Jestem Opiekunem Gwiazdy Ryb.
- To by wyjaśniało te łuski na rękach.. – Mruknęła pod nosem Scarlet. Po dogłębniejszych oględzinach staruszka, mieli pewność, że mają doczynienia z prawdziwym Opiekunem.
- Większość Opiekunów ma chociaż jedną cechę, która charakteryzuje jego przynależność. – Rzekł. – Lucy Heartfillio, jesteś gotowa na próbę? – Zwrócił się do blondwłosej.
- Oczywiście. – Odpowiedziała bez chwili wahania. – Ale.. co to za próba?
- Twoje zadanie ma polegać na znalezieniu i schwytaniu złotej rybki.
- Złota rybka? – Powtórzyła Heartfillia.
- Rybka..? – Rzucił pod nosem rozmarzony już Happy, a w jego głowie pojawił się obraz smacznie wyglądającej zdobyczy.
- Happy! – Skarciła go szybko magini.
- Zadanie wydaje się proste.. – Stwierdziła Tytania.
- Bo takie jest. – Rzekł staruszek. – Jednakże ta złota rybka nie jest posłuszna jakby się mogło wydawać.. Jest bardzo szybka i sprytna.
- To mnie Pan pocieszył.. – Mruknęła blondwłosa. – Mam jakiś limit czasowy? – Spytała po chwili.
- Nie ma limitu.
- A jak będę w stanie oddychać pod wodą?
- Na ten czas rzucę zaklęcie byś mogła funkcjonować w wodzie.
- Oh, skoro tak, to dobrze.
- Gotowa? – Heartfillia kiwnęła głową na potwierdzenie i podeszła do brzegu. Odwróciła się jeszcze w stronę przyjaciół i uśmiechnęła się szeroko.
- Powodzenia! – Krzyknęli naraz i po tych słowach, zanurzyła się w słonej wodzie i ruszyła na poszukiwania złotej rybki.

Siedem godzin później.
- A jeśli coś jej się stało? – Panikował różowowłosy odkąd tylko się zanurzyła. To pytanie powtarzał co minutę, doprowadzając tym samym towarzyszy do szaleństwa. (lub kurwicy – niepotrzebne skreślić xD) – Jeśli nie ma już powietrza? – Dodawał co raz to nowe czarne scenariusze, które pojawiały się mu w głowie.
- A nawet jeśli? – Odparł beznamiętnie staruszek, wzdychając. Wróżki, które były zirytowane paniką Dragneela, spojrzeli na Opiekuna ze zdenerwowaniem. Ten zaś uśmiechnął się pod wąsem. – Ej, żartowałem, nie? Gdyby coś było nie tak, powiedziałbym Wam. – Po wypowiedzeniu tych słów, magowie jakoś niespecjalnie się uspokoili. – Uwierz w nią trochę. – Skierował te słowa do Salamandra, który non stop zerkał w stronę morza z nadzieją, że pojawi się zaraz tam blondwłosa cała i zdrowa.
- Nikt nie pokłada w niej tyle wiary, co ja. – Odpowiedział mu spokojnie. – Nie chcę tylko, by stała się jej jakakolwiek krzywda. – Dodał i usiadł na wielkim głazie tuż przy brzegu i wpatrywał się w nie.

Tymczasem u Lucy.
Sama już nie wiedziała ile czasu minęło odkąd jest pod wodą. Czar, który rzucił na nią Opiekun, działa jak trzeba, dlatego nie musi się martwić o brak powietrza. Musiała jednak przyznać, że spodobało jej się życie pod wodą. Rafy koralowe, przeróżne odmiany ryb, kolorowych ryb i niebo. Tak.. nawet będąc pod wodą, doskonale widziała niebieskie sklepienie, po którym przesuwały się śnieżnobiałe chmury.
Złotą rybkę odnalazła już dawno. Wszystko było by pięknie, gdyby nie była taka zwinna i sprytna, tak jak mówił staruszek. Co więcej, ciężko było nazwać ją nawet rybką. Jej wielkość bardziej można było porównać do rekina. (Kto ją hodował, albo czym ją karmili to ja nie wiem ;P) Daj się złapać! Krzyczała w myślach Heartfillia. Ryba odwróciła łeb do tyłu i spojrzała na nią swoimi wielkimi, czarnymi ślepiami. Brązowooka zauważyła, że ryba zwolniła, więc korzystając z chwili, uczepiła się jej ogona. Gigant znowu przyspieszył i zaczął machać ogonem jak oszalały, przez co dziewczyna była bardzo poszkodowana. Ty głupia rybo! Uspokój się! Denerwowała się magini. Ryba uspokoiła się. Heartfillia uznała to jako znak, że ją posłuchała, ale nadal jej nie puszczała. Złotołuska zamachnęła się wielkim ogonem wraz z dziewczyną. Dziewczyna puściła rybę i z zawrotną szybkością gnała na powierzchnię. Wyleciała z impetem kilka metrów nad wodę, po czym ze złością znów zniknęła w niebieskich wodach. Dla magów stojących na brzegu był to ułamek sekundy, ale nim zniknęła pod taflą, zdążyli zauważyć jej zaciętość na twarzy. Szybko przebierając nogami i rękami znów goniła rybę. Dzięki swojej determinacji na nowo uchwyciła się złotołuskiej i usiadła na jej grzbiecie, wbijając w nią mocno pazury. Ryba wzdrygnęła się po tym czynie. Nie zrobię Ci krzywdy. To tylko moje zadanie, chcę pokazać innymi i samej sobie, że jestem silna. Proszę.. pomóż mi. Heartfillia poluźniła uścisk z nadzieją, że ryba zrozumie jej intencje. Nic bardziej mylnego. Uspokoiła się i powoli wypłynęły na powierzchnię. Opiekun był zdumiony czynem blondynki. Jej przyjaciele zaś przywitali ją ciepło i przytulili ją mocno.
- Udało Ci się! Masz kolejny klucz! – Zaczął mag lodu.
- Dobra robota. – Gratulowała jej Tytania.
- Dobrze się czujesz? – Spytał zmartwiony ale dumny z dziewczyny Salamander.
- Taa.. nawet.. – Westchnęła i po wypowiedzeniu tych słów upadła na piasek. – Jestem.. trochę zmęczona. – Mimo wysiłku, uśmiechnęła się do przyjaciół i do staruszka, który to głaskał złotołuskę. – A tak apropo staruszku.. myślałam, że to będzie RYBKA.. – Zaczęła jakby z wyrzutem w jego stronę.
- Gdybym Ci powiedział, że Goldy jest wielkości rekina to byś nie uwierzyła. – Odpowiedział jej.
- Co racja to racja. Zaraz.. Goldy?
- Tak. To moje zwierzątko.
- Zwierzątko?! – Krzyknęli wspólnie magowie. (Któryś raz z kolei w tym rozdziale xD)
- No co? Gdy ją znalazłem, byłem młody, a Goldy była wielkości zwykłej rybki. Dorastała razem ze mną. – Uśmiechnął się czule w stronę swojego pupila, po czym ryba znów zanurzyła się i zniknęła w morzu. – W każdym razie.. – Kontynuował. – Gratuluję. Zdobyłaś kolejny złoty klucz. – Mówiąc to, podszedł do dziewczyny wręczył jej ów przedmiot. – Opiekuj się swoimi przyjaciółmi. Nie mówię tu tylko o nich. – Wskazał palcem na Wróżki.
- Będę o nich dbać. Obiecuję. – Rzekła dziewczyna, przyciskając do piersi zdobyty nowy klucz, a staruszek zniknął z uśmiechem na twarzy. – Jestem wykończona. – Dodała, gdy została sama z przyjaciółmi. Czuła pod sobą nagrzany złocisty piasek, a jej stopy były co jakiś czas obmywane wodą. Było jej przyjemnie. Czuła się spokojna i bezpieczna.
- To jeszcze nie koniec. – Usłyszeli. Heartfillia zerwała się na równe nogi i tak jak jej przyjaciele, zaczęła się rozglądać dookoła.
- Kim jesteś? – Odezwał się pierwszy Dragneel, gotowy do ataku.
- Nie z Tobą mam interes szczeniaku. – Odpowiedział głos.
- Szczeniaku?! – Zbulwersował się. – Pokaż się! – Nakazał.
- Spójrzcie w morze. – Jak powiedział im głos, tak zrobili. Po wodzie stąpał młody mężczyzna, przyodziany w białą szatę. Długie, sięgające aż po same kolana niebieskie włosy, falowały na lekkim wietrze, a zielone oczy patrzyły na magów poważnie, z wyższością.
- Kolejny Opiekun? – Spytał mag lodu.
- Brawo. – Rzucił z sarkazmem mężczyzna i zaklaskał kilkukrotnie w ręce. – A teraz znikajcie. – Pstryknął na palcach, a reszta, prócz zdezorientowanej i zmęczonej Heartfilli, zniknęła.
- C-co się dzieje? – Blondwłosa zaczęła się rozglądać dookoła, ale nigdzie nie widziała swoich przyjaciół. – Kim jesteś?! – Warknęła na niebieskowłosego. W odpowiedzi tylko zobaczyła tylko, ja uśmiecha się w jej stronę. Znowu pstryknął palcami, a ich osoby przeniosły się do nieznanego dziewczynie miejsca.
- To Atlantyda. – Rzekł, nim ta zdążyła o cokolwiek zapytać. – Tu odbędzie się Twoja kolejna próba. A konkretniej, w morzu. Twoi przyjaciele są uwięzieni w wielkich muszlach. Z minuty na minutę dostęp powietrza będzie dla nich ograniczony. Masz dwie godziny, by wybrać jednego przyjaciela, znaleźć go i sprowadzić na powierzchnię nim ten umrze. Sama masz też ograniczony dostęp powietrza, tak samo jak oni.
- Dwie godziny?! Mam odnaleźć ich w tym wielkim morzu i mam tylko możliwość uratowania jednego przyjaciela?! – Brązowooka sama nie wierzyła w to co usłyszała. – Dlaczego?
- Poświęcenie. Czasami trzeba odpuścić i ratować swój własny tyłek, aniżeli drugiej osoby.
- Zamknij się! Zaczynam próbę! – Krzyknęła i rzuciła się w morze. – Uratuję ich wszystkich. Nawet za cenę własnego życia. – Rzekła pewnie do Opiekuna i zniknęła w głębinach.


‘Najważniejsza jest szybkość – nigdy nie stać w miejscu.’

Jedna próba skończona, to zaczęła się kolejna.. ^^ a co xD
Jak widzicie, Opiekun surowy i cham i w ogóle.. ale cóż, jak powiedział Opiekun Strzelca na początku, że nie wszyscy będą mili.. nie mylił się..

Ankieta nadal trwa! Zdecydowaliście na ryby, teraz kolej na.. no w sumie już zaczęłam, jaki Opiekun będzie następny.. mam nadzieję, że się domyślacie, kto to taki ^^

Proszę też nadal o pomoc nad kolejnymi próbami! Był już Strzelec, Bliźnięta, Skorpion, Ryby.. czekam na dalsze pomysły z Waszej strony, błagam!
Nagroda to dedykacja! Wiem.. marne wynagrodzenie, ale zawsze coś xD

Piszcie na gg: 7168828 albo pod postem ;)

Zapomniałabym! Miku - Chan! Po raz kolejny dedyk dla Ciebie, bo to Twój pomysł ;) dziękuję! <3

Całuję i ściskam każdego z osobna! ;*

środa, 7 sierpnia 2013

59. Piasek i klepsydra.

Po zdobyciu kolejnego klucza, cała ekipa udała się do motelu. To był bardzo ciężki dzień. Chociaż blondwłosa odczuwała zmęczenie po tych dwóch próbach, na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Całą drogę do motelu przytulała do piersi zdobyte złote klucze. Jej przyjaciół. Całą drogę przebyli w milczeniu, ale nikt nie musiał nic mówić. Każdy z nich pogrążony był w myślach o tej blondwłosej dziewczynie. O jej determinacji, o sile, o sprycie i o wielu innych rzeczach, które im dzisiaj zaprezentowała. Pokazała im, że nawet bez pomocy jej duchowych przyjaciół, potrafi zawalczyć dosłownie gołymi rękoma o to, co jest dla niej ważne. Podziwiali ją.
Po kąpieli oraz po uczcie jaką sobie przygotowali, udali się do łóżek by zregenerować siły na dalszą podróż oraz na próby, które ich czekają..

Rankiem obudziła się jako pierwsza. Spojrzała na przyjaciół, którzy to spali na podłodze i pochrapywali. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i cieszyła się w duchu, że są przy niej. Cichaczem przeszła do kuchni i przygotowała dla wszystkich posiłek. Gdy tamci się obudzili, czując zapach zaparzonej kawy, przysiedli się do stołu i ze smakiem zjedli to, co dla nich przygotowała.
- Czas ruszać dalej. – Zakomunikowała Heartfillia, zmywając talerze. (Ale się napaliła ^^)
- Gdzie tym razem się udamy? – Spytał mag lodu.
- Wsiądziemy do pierwszego lepszego pociągu i sami się przekonamy. – Odpowiedziała za nią Tytania.
- Dokładnie. – Zgodziła się z nią blondynka. – No to w drogę! – Rzuciła i całą paczką, po opłaceniu noclegu, wyszli w stronę stacji. Tam czekał pociąg do miasta Anemone. Wsiedli do niego i zajęli wyznaczone miejsca w wagonie. Twarz Salamandra od razu przybrała odcień zieleni, a Scarlet nie chcąc patrzeć na to, jak przyjaciel się męczy, ukróciła jego męki, nokautując go jednym ciosem w brzuch, aż ten stracił przytomność. Fullbaster udawał, że tego nie widzi, Exceed tylko wzdrygnął się na kolanach magini Gwiezdnej Energii, współczując szczerze przyjacielowi, a sama brązowooka pogrążyła się w myślach o następnej próbie, która ją czekała.

Po dwóch godzinach wysiedli z pociągu. Heartfillia została obarczona tym, że musiała nieść nieprzytomnego Smoczego Zabójcę. Gdy dotarli do centrum miasta, a różowowłosy odzyskał już świadomość, zakwaterowali się w hotelu. Jednakże, gdy tylko mieli wejść do swojego pokoju, ziemia pod nimi dosłownie zniknęła, a oni sami zaczęli spadać w ciemną, bezkresną otchłań. Ich krzyki odbijały się echem.
- Jak myślicie, to kolejna próba? – Spytał spadający mag lodu.
- Na to wygląda.. – Rzekła stoicko spokojna Scarlet. (Ta to potrafi skrywać emocje xD)
- Który Opiekun ma takie porypane pomysły?! – Wrzasnął Dragneel.
- Aye.. – Zawtórował smutno niebieski towarzysz. W końcu zobaczyli pod sobą małe światełko, który z każdą sekundą robiło się coraz większe, aż w końcu magowie znaleźli się.. na pustyni. Piasek, błękitne niebo, Słońce, żar. Leżeli na złocistym piasku przez kilka minut i czuli się jakby ktoś wepchnął ich do piekła.
- Co za nieludzki par.. – Stwierdziła blondwłosa.
- Ochłodzić Cię? – Zaproponował swoją pomoc Fullbaster.
- Wiesz.. w normalnych okolicznościach bym nie skorzystała.. jednakże w tym wypadku bardzo chętnie. – Odpowiedziała mu lekko zawstydzona. Już mag lodu miał się brać do ‘roboty’, gdy nagle przed nimi pojawiła się tajemnicza osoba, zakryta od stóp do głów. Spod chusty dało się zauważyć tylko czarne jak smoła oczy i ciemną karnację.
- Jestem Opiekunem Gwiazdy Skorpiona. – Przedstawił się magom. – Lucy Heartfillio, czy jesteś gotowa na próbę? – Zadał pytanie prosto z mostu.
- W tym upale? – Zdziwiła się blondwłosa, wachlując się rękoma.
- Zaraz zrobi Ci się chłodniej.. – Odpowiedział jej tajemniczo. Mężczyzna pstryknął palcami,  a magowie, oprócz brązowookiej, zostali sami na pustyni.
- Gdzie oni są? – Spytała zaskoczona nagłym zniknięciem przyjaciół.
- Spójrz w górę. – Jak powiedział, tak zrobiła. Nad sobą zauważyła wielką klepsydrę, a w niej przyjaciół.
- Jak mam ich z tego wyciągnąć? – Lucy nie dowierzała własnym oczom. Opiekun klasnął raz w dłonie i znaleźli się przed jakąś budową.
- To Piramida Cheopsa. (Yeaa ^^ są na wakacjach w Egipcie ;P) Masz godzinę, by odnaleźć złoty klucz Ducha Skorpiona. W ten sam sposób uwolnisz przyjaciół. Od tego momentu piasek zaczyna się przesypywać. Jeśli nie zdążysz, Twoi przyjaciele zostaną pogrzebani żywcem, a Ty.. na zawsze zostaniesz uwięziona w Piramidzie. – Wyjaśnił jej zadanie Opiekun. – Powodzenia. – Dodał i podarował jej zapaloną pochodnię, po czym wepchnął ją w stronę wejścia. Heartfillia przełknęła głośno ślinkę i nim weszła w ciemność, spojrzała w stronę uwięzionych przyjaciół, którzy posyłali jej pokrzepiające spojrzenia. Z determinacją wbiegła do Piramidy i zaczęła poszukiwania kolejnego złotego klucza.

- Tym razem nie jest to łatwe zadanie. – Stwierdziła Scarlet.
- Mimo wszystko, Lucy da radę. Fakt, że jesteśmy tutaj uwięzieni i nasze życia zależą od niej, dodaje jej sił. – Odpowiedział Dragneel wpatrując się z góry w budowlę.
- Masz rację. – Zgodził się z nim mag lodu.
- Aye! Lucy da radę! – Krzyknął wesoło Exceed. Piasek, który się przesypywał dosięgał im już do kolan.

Tymczasem u Lucy.
Już od ponad kwadransa biegała skomplikowanymi korytarzami, a jedyne co spotykała na swojej drodze to starożytne hieroglify, pająki, pajęczyny, skarabeusze, skorpiony, nierówności, o które to ciągle się potykała oraz czasami ślepe zaułki.
- I jak ja mam niby znaleźć ten klucz w tej piramidzie? – Zbulwersowała się dziewczyna. Przystanęła na chwilę i postanowiła przyjrzeć się starożytnym egipcjańskim malowidłom. Na każdej ścianie malowała się inna historia. Zauważyła też malunki przedstawiające smoki i ludzi walczących z nimi. Widziała też takie, na których człowiek przytula się do smoka. Od razu w jej głowie pojawił się obraz wszystkich Smoczych Zabójców, tulących się do smoczych rodziców. Uśmiechnęła się pod nosem na to wyobrażenie.
- Czas ucieka! Przyjaciele czekają! – Usłyszała echo głos Opiekuna, który wyrwał ją z zamyśleń. Przygryzła dolną wargę i pędem ruszyła dalej. Biegnąc wąskim korytarzem, nie patrzyła pod nogi. Aż w końcu potknęła się o coś i z hukiem wylądowała na posadzce. Pochodnia potoczyła się dalej. Blondwłosa doczołgała się do niej i spojrzała na obiekt, dzięki któremu upadła. Na ziemi leżała.. mumia! Po dokładniejszych oględzinach z daleka, stwierdziła, że się nie porusza. Ciekawość jednak wzięła górę i podeszła do niej. W momencie, gdy obandażowane ciało chwyciło ją za nogę, jej krzyk rozniósł się echem po korytarzach oraz na zewnątrz.
- Lucy! – Krzyknął zdenerwowany Salamander słysząc przyjaciółkę. Przywarł do szkła i zdenerwowany i bezsilny wpatrywał się w wejście do piramidy. Piasek uniemożliwiał im powoli swobodę ruchu, gdyż sięgał już im do pasa.

Brązowooka siłowała się z mumią już od dłuższego czasu, ale ten mimo iż nie wyglądał na takiego, był silniejszy od niej. Kilkukrotnie odebrał jej pochodnię i chciał ją nawet podpalić, jednakże Heartfillia pomagała sobie piaskiem, którego to było dość sporo w piramidzie. Piasek dostawał mu się poza bandaż i ta korzystając z chwili, odbierała mu ogień.
- Kim jesteś? – Spytała w końcu. W odpowiedzi usłyszała tylko jakiś niezrozumiały bełkot i ciężkie sapanie. – Chyba zwariowałam.. gadam z mumią. – Dodała. – Wiesz gdzie jest złoty klucz? Zaprowadź mnie proszę do niego. – Starała się grać na zwłokę. Jeśli uda jej się jakoś nawiązać kontakt, może jej pomoże. Przynajmniej takie miała wrażenie. Mumia przystanęła na chwilę i przekrzywiła głowę w bok tak bardzo, że aż magini usłyszała chrupot kości. Przeszły ją ciarki. Obandażowane ciało wyprostowało rękę, a następnie wsadziło ją pod bandaże. Minęło kilka minut nim w ręce mumii coś zabłysnęło. Blondwłosa nie mogła w to uwierzyć. Heartfillia wyrwała mu z ręki klucz i pędem ruszyła przed siebie.

Kilkanaście minut później wypadła niczym proca z piramidy. Szybko spojrzała w górę, sprawdzając tym samym, czy udało jej się w czasie dotrzeć do przyjaciół i ich uwolnić. Biegnąc w ich stronę, potknęła się. Okazało się, że ciągnął się za nią bandaż, który niefortunnie zaczął owijać jej nogi.
- Cholera! – Warknęła zła za swoją nieuwagę i zaczęła się rozplątywać z ‘pułapki’. Piasek w klepsydrze powoli zasypywał głowy magów. Im szybciej blondwłosa chciała się wyplątać, tym na nowo bandaż owijał inny zakamarek jej ciała. – Ten bandaż też jest magiczny, czy jak?! – Zbulwersowała się. Po kilku minutach szarpaniny, udało jej się rozplątać. Ruszyła w stronę klepsydry i szukała sposobu, by dostać się na górę i wypuścić przyjaciół ze szklanego więzienia. Piasek przesypał się w całości, a ciała przyjaciół zniknęły pod jego złocistą barwą. Blondwłosa rzuciła z całą swoją mocą zdobyty klucz, a ten jak zaczarowany znalazł otwór i wypuścił przyjaciół z klepsydry. Runęli jak dłudzy, a piasek zamortyzował ich upadek. Magini podbiegła do nich uradowana, że udało jej się ocalić magów. Ci zaś otrzepywali się i wypluwali piasek z ust, który to zdążył się im tam dostać. – Tak się cieszę, że zdążyłam! – Krzyknęła szczęśliwa, przytulając wszystkich.
- My również się cieszymy. Jeszcze chwila, myślałem że umrę! – Rzucił Salamander. – Lucy, jesteś ranna? Co się stało? – Spytał po chwili, widząc zdarte kolana, łokcie i policzki dziewczyny.
- To nic takiego.. ta piramida ma dość specyficzną budowę. – Uśmiechnęła się nerwowo.
- Słyszałem krzyk..
- Ehh.. potknęłam się o mumię. Myślałam, że jest nieżywa, aż tu nagle chwyciła mnie za nogę. Przestraszyłam się.. Co śmieszniejsze.. to ona miała złoty klucz. Właśnie! – Opamiętała się szybko i zaczęła się rozglądać.
- Tego szukasz? – Tuż za nią stał Opiekun Gwiazdy Skorpiona ze złotym kluczem w dłoni. – Gratuluję. Przeszłaś próbę i uratowałaś przyjaciół. – Rzekł i podarował jej klucz. – Życzę powodzenia w dalszych próbach. Niech gwiazdy mają Cię w opiece. – Dodał na odchodne i zniknął w poświcie a z nim również i magowie. Znaleźli się w hotelu, gdzie właśnie się zatrzymali.
- To było potworne. – Blondwłosa opadła na łóżko. – Myślałam, że już nic mnie nie zdziwi.. Przepraszam, że bierzecie w tym udział i gracie w roli ‘ofiary’.
- Nie przejmuj się tym.. sami się na to zdecydowaliśmy. – Odpowiedziała jej Scarlet z pełną powagą. Heartfilli nie specjalnie to przekonało, jednakże uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, po czym zniknęła w łazience, zanurzając się po samą szyję w gorącej wodzie.


‘Klepsydra zegarem chwil – piach symbolem przemijania.’


Noo.. mimo, że ankieta jeszcze nie dobiegła końca, miałam wenę do napisania o Opiekunie Skorpiona i z tego co widzę to póki co, to właśnie ten wygrywa.. zaraz zmienię ankietę ^^ albo raczej odpowiedzi.. Te, które właśnie się pojawią, tzn, że tylko na te mam póki co pomysł albo skorzystam z któregoś z waszych.
Dlatego też, jeśli macie jeszcze pomysły na INNE, bardzo proszę, pomóżcie, przesyłajcie mi nadal te pomysły pod tą notką albo na GG.. jak wolicie ;)

Mam nadzieję, że ten pomysł ze skorpionem się Wam spodobał ^^


Do następnego Cukiereczki! ;*

wtorek, 6 sierpnia 2013

58. Bliźnięta i dłonie.

- Ja naprawdę dałam radę.. – Wycharczała blondwłosa.
- Świetnie się spisałaś. – Pochwaliła ją Tytania. – Pierwsze zadanie za Tobą. Masz złoty klucz Sagittariusa.
- Jako Opiekun Strzelca również jestem uradowany tym faktem. Poszło Ci świetnie. – Przyłączył się do rozmowy mężczyzna. – Udaj się teraz na koniec miasteczka. Tam będzie na Ciebie czekał kolejny Opiekun. – Dodał po chwili. – Odpocznij i ruszaj. Niech Gwiazdy mają Cię w opiece. – Uśmiechnął się delikatnie w jej stronę, a potem rozpłynął się w złotej poświcie.
- To było coś.. – Rzucił mag lodu.
- Nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo się bałam. – Odgarnęła niesforne kosmyki z twarzy i przetarła spocone czoło. – Wróćmy na chwilę do hotelu. Muszę się wykąpać. – Odparła po chwili i wstała, jednakże gdy to zrobiła, zachwiała się lekko. – Spokojnie, dam radę! – Zapewniła szybko, gdy tylko zauważyła jak Salamander już rusza w jej kierunku.
- Ale Lucy.. – Zaczął różowowłosy.
- Możesz mi użyczyć ramienia? – Spytała. Ten zaskoczony jej propozycją, jednak na nią przystał, choć osobiście wolałby ją nieść. Miałby wtedy pewność, że nie straci równowagi czy też przytomności. Wolnym krokiem ruszyli w stronę miejsca, gdzie wypoczywali.

Po odprężającej kąpieli oraz opatrzeniu rany przez Scarlet (Matko jedyna! Erza pielęgniarką..! xD), usiadła na łóżku by zregenerować siły. Przyjaciele patrzyli na nią z niepokojem a zarazem dumą, że podczas próby przechodzi przez to sama.
- Dziękuję, że tutaj jesteście. – Odezwała się po chwili Heartfillia. – Gdyby nie Wy.. nie miałabym w sobie tyle siły.
- Zawsze możesz na nas liczyć. – Odparła z dumą Tytania.
- Aye! – Zawtórował Exceed nadal z plamą po jagodzie na główce. Uśmiechnęła się do nich serdecznie i ciężko westchnęła.
- Nie ma na co czekać! – Zerwała się z łóżka, a przyjaciele spojrzeli na nią zaskoczeni. – Idziemy na koniec miasta, by odnaleźć kolejnego Opiekuna. Chcę to mieć już za sobą. – Nie czekając na odezw przyjaciół, wyminęła ich i ruszyła w stronę wyjścia. Ci spojrzeli po sobie i w ciszy ruszyli za blondynką. Całą drogę szła na przedzie. Gdy już znaleźli się na obrzeżach Crocus, napotkali las.
- Jak myślicie? Powinniśmy do niego wejść? – Spytał Fullbaster.
- Wejdźcie. – Odezwał się nieznany im głos. W momencie przybrali pozycje bojowe i rozglądnęli się dookoła. Zza jednego z drzew wyszły dwie kobiety. Starsze od magów o jakieś dwadzieścia lat. Miały na sobie yukaty. (No chyba nie trzeba tłumaczyć co to jest ^^) Jedna z nich miała ją koloru niebieskiego, a druga czerwonego. Trzymały się za ręce.
- Jesteśmy Opiekunkami Gwiazdy Bliźniąt. – Rzekły wspólnie, melodyjnymi głosami. Obie miały włosy koloru białego, a oczy były zielone. Ich miny już nie były takie same. U pierwszej widniał uśmiech, natomiast na ustach drugiej dało się zauważyć smutek. Heartfillia uśmiechnęła się delikatnie pod nosem.
- Jestem gotowa na próbę. – Rzekła prosto z mostu, zaskakując tym samym siebie, przyjaciół a nawet Opiekunki.
- Dobrze to słyszeć. – Odparła ta uśmiechnięta.
- Jednakże.. – Szybko weszła jej w słowo ta druga, ubrana w niebieską yukatę. – Zanim zaczniesz próbę, musisz rozdzielić się ze swoimi przyjaciółmi. – Mówiąc to, puściła dłoń siostry i wraz z przyjaciółmi dosłownie rozpłynęła się w powietrzu.
- Nie martw się o nich. – Rzuciła Opiekunka.
- Są silni. Wiem, że nic im nie grozi. – Odpowiedziała jej pewnie. – Na czym ma polegać ta próba? – Spytała po chwili, a Opiekunka milczała. W momencie, gdy pojawiła się ta smutna, znów złączyły swoje dłonie.
- Wszystko gotowe. – Odparła przybyła.
- W takim razie, Lucy Heartfillio, chodźmy w głąb lasu. Tam wszystko zostanie Ci objaśnione. – Rzekła. Opiekunki ruszyły pierwsze, a tuż za nimi kroczyła blondwłosa bacznie obserwując otoczenie dookoła. Promienie Słońca przedzierały się przez gałęzie drzew, dodając temu miejscu niesamowitości i.. magii. Heartfillia wciągnęła leśne powietrze i poczuła jak wzbiera się w niej nowa energia, nowa siła. Pod stopami dało się słyszeć szelest trawy i odgłos łamanych gałęzi. Z różnych zakątków lasu, do jej uszu docierał śpiew ptaków. – Już jesteśmy. – Chwilę zadumy przerwał jej głos Opiekunki. Zatrzymali się na pewnej dróżce. Smutna podeszła do blondynki i podarowała jej złoty miecz. Ta przyjęła go niepewnie, obawiając się najgorszego.
- W lesie znajdują się podróbki Twoich przyjaciół.. – Zaczęła tłumaczyć, a serce Heartfilli przyspieszyło. – Oczywiście są tu też ich oryginały. Twoim zadaniem jest wyeliminowanie tych podróbek i odgadnięcie, którzy z nich to prawdziwi.
- Co jeśli trafię w oryginał? – Bała się zapytać, tak samo bała się odpowiedzi.
- Wtedy Twój przyjaciel umrze. – Po tych słowach, magini załamała się. – Wszystko w Twoich rękach. – Zniknęły, a blondwłosa została sama z mieczem. Przejechała opuszkiem palca po jego krawędzi. Ostry. Nie spodziewała się takiej próby. Znów musi wyciągać broń w stronę przyjaciół. – Pamiętaj też, że nie jesteś jedyną, która może atakować. – Usłyszała echo w swojej głowie. Czyli, że kopie też mogą chcieć mnie zranić? Dedukowała w głowie. – Nie tylko kopie.. – Usłyszała w odpowiedzi. Teraz to ma sens.. gdyby atakowały mnie tylko kopie, wszystko byłoby łatwiejsze.

Już od godziny błąkała się po lesie. Do tej pory udało jej się natrafić na dwie kopie Erzy, trzy Gray’a, jedną Natsu i jedną Happiego. Wszystkie te łatwo było jej rozpoznać. W ich oczach widziała żądzę mordu. (No w sumie widzieć żądzę mordu w oczach Erzy to raczej nic nowego ^^)
- Yo Lucy! – Tak dobrze znany jej głos. Odwróciła się gwałtownie, przyjmując pozycję obronną i zamachując się mieczem. Kilka milimetrów a różowowłosy stracił by nos.
- Chciałaś żebym stracił jeden z moich najlepszych zmysłów? – Rzucił chłopak. Ta opuściła broń i przyjrzała się mu badawczo. - No co? – Spytał.
- Wolę się upewnić, czy czasem nie jesteś tym, który pragnie wydłubać mi wnętrzności.
- Wnętrzności? Dobrze wiesz, że nigdy bym Cię nie skrzywdził. – Bronił się szybko.
- Wybacz.. panikuję przez te próbę.
- Nie gniewam się. – Wyszczerzył się w jej stronę, ukazując swoje śnieżnobiałe kły. I jak ja mam go wyeliminować? Rozczuliła się na jego widok. Ten po chwili podszedł do niej i poczuła jego ciepło. Obejmował ją mocno, a jego oddech pieścił jej szyje. Jej serce zabiło szybciej. Wypuściła miecz z ręki i oddała gest. Kochała to ciepło. Poczuła jego ciepłe wargi na szyi, a następnie na dekolcie. Czuła jak z uśmiechem muska jej szyję. Szybko schyliła się po miecz i zamachnęła się nim. Ostrze przecięło chłopaka na pół, a z ciała polała się krew.
- N-niemożliwe.. – Jej źrenice powiększyły się dwukrotnie widząc krew na soczystej zieleni i na jej ubraniu. – N-natsu? – Z jej oczy wypłynęła łza. – P-prze~ .. – Chciała dokończyć, ale w momencie, gdy postać rozpłynęła się w powietrzu, uspokoiła się. No.. przynajmniej w niewielkiej części. Opadła na kolana, ciężko dysząc i niedowierzając. Przez moment uwierzyła, że go śmiertelnie zraniła. – T-to dla mnie za wiele.. – Szepnęła.
- Nie poddawaj się! To jeszcze nie koniec próby! – Usłyszała jedną z Opiekunek. – Skoncentruj się! Pokaż, że jesteś godna, by zostać Strażniczką Gwiazd! – Te słowa podziałały na nią jak wiadro zimnej wody. Podniosła się na miękkich kolanach i wzięła kilka głębszych oddechów. Ruszyła naprzód. Po kilku minutach drogi, dotarła nad rzekę. Ku jej zaskoczeniu na przewalonym drzewie, siedział tam mag lodu. Ścisnęła mocniej rękojeść, gotowa od razu do ataku.
- Nie musisz się tak skradać. – Usłyszała od niego.
- To nie tak, że się skradam. Po prostu jestem ostrożna. – Odpowiedziała mu, podchodząc bliżej.
- Rozumiem. Nie dziwię się. – Zapadła między nimi cisza. Heartfillia podeszła do niego i stanęła za jego plecami. – Nie zabijesz mnie?
- Nie. – Odparła, a ten odwrócił się do niej przodem. – Jesteś prawdziwy. – Dodała po chwili i przysiadła się obok. Zauważyła w jego oczach zaskoczenie, ale też radość.
- Skąd możesz to wiedzieć? – Uśmiechnął się chytrze pod nosem.
- Bo tylko prawdziwy Gray się rozbiera i sam nie wiem kiedy. – Rzekła.
- Cholera! Kiedy to się stało?! – Zerwał się z kłody, a blondwłosa zaczęła się śmiać. – Jesteś niesamowita.. – Rzucił w jej stronę.
- Dzięki za uznanie. Mimo to, jeszcze muszę  znaleźć prawdziwego Natsu, Erzę i Happiego.
- Dasz sobie radę. Ja wychodzę z tego lasu. Będziemy tam na Ciebie czekać.
- Będziemy?
- No póki co ja i te Opiekunki. Jedna z nich powiedziała nam, że jeśli trafisz na nas prawdziwych to mamy wyjść z lasu.
- Rozumiem. W takim razie dozobaczenia.
- Powodzenia! – Krzyknął na odchodne. Blondwłosa podeszła do rzeki i zanurzyła w niej ręce. W tafli wody widziała swoje odbicie oraz jeszcze coś. Spadającą z góry postać. Szybko odwróciła się w jej stronę i w ostatniej chwili uchroniła się przed atakiem Tytanii.
- Erza!
- Doskonały unik Lucy. – Pochwaliła ją szkarłatnowłosa. Brązowooka zmierzyła ją wzrokiem. Cholera! Czy prawdziwa, czy kopia, ciężko je odróżnić! Zauważyła blondynka, ale było coś co charakteryzowało Scarlet. Uśmiech. Heartfillia zauważyła, że gdy tylko ktoś wspomni o jej ukochanym niebieskowłosym, jej usta unoszą się delikatnie ku górze i w momencie nabiera rumieńców.
- Słyszałam, że spotykasz się z Jellal’em. – Rzuciła w jej stronę. Dla niej to był strzał w dziesiątkę. Tytania przybrała odcień swoich włosów i odwróciła wzrok.
- To było nieczyste zagranie.. – Usłyszała od przyjaciółki.
- Przepraszam, ale zauważyłam, że większość kopii nie posiada uczuć, a nawet pamięci o jakieś osobie. Postanowiłam zastosować to na kolejnej Erzie. – Wytłumaczyła.
- Gratuluję pomysłu. – Odparła już spokojniejsza. – Dozobaczenia później. – Dodała i odeszła.

Magini Gwiezdnej Energii znała już chyba każdy zakamarek lasu. Od godziny krążyła po nim, szukając reszty przyjaciół. Krocząc ścieżką w końcu dotarła do dwóch rozwidleń. Spojrzała kilkukrotnie w jedną i w drugą. Po chwili na końcu jednej ze ścieżek pojawił się różowowłosy mag, a nad jego głową frunął sobie jakby nigdy nic Exceed.
- Lucy! – Zawołał wesoło Smoczy Zabójca. Na twarzy dziewczyny mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Lucy! – Usłyszała z końca drugiej ścieżki. Odwróciła się w tamtą stronę, a tam drugi Dragneel. Ten zaś był bez latającego towarzysza. Gdy już oboje dotarli do blondwłosej ta nerwowo zaczęła na nich spoglądać, doszukując się jakiejkolwiek rzeczy, która umożliwiłaby jej rozpoznanie przyjaciół.
- To ja jestem ten prawdziwy. – Odezwał się pierwszy, któremu towarzyszył Happy.
- Chyba sobie żartujesz! To ja jestem ten prawdziwy! – Zaczęli nawzajem przekrzykiwać, a zdezorientowana dziewczyna wzniosła oczy ku niebu, szukając rozwiązania tej zagadki.
- A może spróbuj ich dźgnąć mieczem. Ten, który zniknie, okaże się podróbką. – Zaproponował Exceed.
- To ryzykowne. Co jeśli Natsu naprawdę zostanie ranny?
- Trzeba to jakoś rozstrzygnąć. – Odezwał się ten, który przyszedł z Happym. Niebieski kotek usiadł mu na głowie. – Lucy, weź miecz, a Ty.. – Wskazał palcem na drugiego. – Chodź tutaj. – Oboje ustawili się przed blondynką i wyciągnęli przed siebie dłonie. Heartfillia zrozumiała o co chodzi. Bała się.
- No dalej! – Ponaglał ją tamten. – Wystarczy jeden ruch.
- N-nie dam rady. – Wahała się dziewczyna. Obaj spojrzeli na nią wyczekująco. Zamknęła oczy i zamachnęła się. W ostatniej chwili zatrzymała miecz kilka milimetrów przed dłonią jednego z nich. Tego, który przyszedł samotnie. Spojrzała na drugiego, który to trzymał kurczowo swoją drugą dłoń. Na jego twarzy wystąpiły kropelki potu. Westchnęła i kopnęła tego w brzuch. Exceed upadł na podłogę, a postać rozpłynęła się w powietrzu. – Natsu! – Krzyknęła uradowana i rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Już po wszystkim. Wygrałaś. – Rzekł dumnie Salamander.
- Aye! – Zawtórował mu Exceed. Gdy już dotarli do miejsca, gdzie mieli się spotkać, reszta przyjaciół przywitała ich z ciepłym uśmiechem.
- Oto kolejny złoty klucz. Gratulujemy. – Do blondynki podeszły Opiekunki i wręczyły jej kolejną ‘nagrodę’. Uśmiechnęła się do nich szeroko, po czym rozpłynęły się w złotej poświcie.



‘Lepiej zginąć za przyjaciela niż za złoto.’


Yeaaa! Kolejny rozdział, kolejna próba zakończona sukcesem!
Lucinda – jestem z Ciebie dumna! xD

Ahh dzisiaj krótko.. cóż.. jestem taka szczęśliwa, że mi pomagacie wymyślić zadania dla blondynki! Serio, jesteście N I E S A M O W I C I ! ^^ pomysły macie genialne! Wykorzystam je.. a właściwie to już to zrobiłam: Miku – Chan: rozdział ten jest dla Ciebie, gdyż to z Twojego pomysłu skorzystałam teraz ;) Dziękuję Ci bardzo za pomoc!

No i ogólnie dziękuję WSZYSTKIM, którzy mi pomagają i się udzielają xD
Wasze pomysły są cudowne.. a jeśli nie ze wszystkich skorzystam, to postaram się stworzyć jakieś oneshoty ^^


Padam z nóg, jestem chora (znooowu ;/) i mega śpiąca, ale rozdzialik napisany ^^ Czekajcie na następny już za niedługo, bo dzięki tym Waszym pomysłom mam motywację do pisania ;*