- Erza, wszystko w porządku? – Blondwłosa podeszła do
przyjaciółki i pomogła jej wstać. Z domów niepewnie zaczęli wychodzić ludzie,
którzy ucieszyli się na widok magów. Podeszła do nich kobieta i z serdecznym
uśmiechem, zaprosiła magów do siebie. Dom, w którym mieszkała był mały, ale
przytulny. Opatrzyła rany Tytanii i nakazała jej przez jakiś czas leżeć.
- Tak się cieszymy, że ktoś pomoże nam w końcu z tymi
potworami. – Kobieta podała każdemu z magów kubek z gorącym napojem, a sama
usiadła w jednym z foteli. – Tym razem obyło się bez porwań. – Kobieta
westchnęła.
- Bez porwań? – Powtórzyła blondwłosa.
- Harpie porywają nasz dzieci. – Odpowiedziała jej.
- Czy Pani dzieci również porwano? – Dopytywała się.
- Niestety tak. W sumie to i tak dzisiaj było wiele szczęścia.
Na ogół jest ich o wiele więcej.
- Niech się Pani nie martwi. Uratujemy dzieci. – Rzekł
optymistycznie Dragneel, uśmiechając się szeroko.
- Jesteście z Fairy Tail. Wierzę Wam. – Uśmiechnęła się
ciepło do magów. – Jestem Mairu. Samotnie wychowuję siedmioletniego syna, który
został niedawno porwany.
- Dobrze Pani to znosi. – Zauważył mag lodu.
- Mówcie mi po imieniu. – Poprosiła. – Ryousuke jest silnym
chłopcem. Dużo mi pomaga w domu. Martwię się o niego, jednak wiem, że potrafi o
siebie zadbać i nic mu się nie stanie.
- Dobrze jest mieć takiego syna. – Skwitowała blondwłosa.
- Oczywiście. Jestem z niego bardzo dumna.
- Ciekawe kiedy wrócą? – Zastanawiał się Salamander.
- Cierpliwości. – Uspokoiła go Scarlet.
- Zostańcie tutaj jak długo tylko będzie trzeba. – Rzekła
kobieta. – Zrobię coś do jedzenia. – Zakomunikowała i udała się do innego
pomieszczenia, zostawiając magów samych.
- Zgłodniałem.. – Westchnął Salamander łapiąc się za brzuch,
z którego to wydobył się charakterystyczny odgłos.
- Natsu, opanuj się.. – Skarciła go blondwłosa.
- Ale ja jestem głodny. – Rozpaczał. Heartfillia chwyciła
się za skroń i ciężko westchnęła. Po kilkunastu minutach na stole pojawił się
poczęstunek dla magów. Różowowłosy jako pierwszy wraz z Happym rzucili się
łapczywie w stronę stołu.
- Czy harpie wrócą? – Spytał po chwili Fullbaster.
- Z pewnością. Wiedzą, że mają teraz wrogów, więc na pewno
przybędą w większym gronie. – Odpowiedziała Mairu. – Podporządkowały sobie
karkinosa, a on wcale nie jest taki słaby.
- Damy radę. Jesteśmy Fairy Tail. – Rzucił dumnie i pewnie
różowowłosy.
- Aye! – Zawtórował mu Exceed.
Pół godziny później, gdy najsilniejsza drużyna odpoczywała,
usłyszeli przeraźliwy chichot latających stworzeń oraz coraz bardziej to
nasilające się trzęsienie ziemi. Magowie bez zastanowienia wybiegli z domku i
stanęli przed wrogiem w pozycji bojowej. Tym razem ilość harpii przekraczała
setkę. Jasne jak do tej pory niebo zostało zasłonięte przez kobiety-ptaki. Na
czele nich stanęła jedna, wyróżniająca się tylko kolorem skrzydeł, harpia.
- Zbroja Niebiańskiego Koła! – Tytania zmieniła wystrój. W
rękach dzierżyła dwa miecze.
- Ej, Erza! W tej zbroi odbierzesz nam całą zabawę! –
Zbulwersował się Dragneel. Ta tylko uśmiechnęła się pod nosem.
- Dobra.. to ja zgarniam trzydzieści. – Zakomunikowała.
Przed Scarlet pojawiło się dwadzieścia osiem mieczy, skierowane w stronę wroga.
- To rozumiem.. to ja też biorę trzydzieści. – Rzekł
uśmiechnięty Salamander.
- Ja też! – Dołączył się szybko mag lodu.
- Ej! To nie fair! – Wtrąciła blondynka. Czemu ja mam mniej?
– Spojrzała z wyrzutem na przyjaciół. A oni zdziwieni jej zachowaniem,
spojrzeli po sobie.
- Zróbmy tak: my zajmiemy się harpiami a Ty karkinosem. –
Zaproponowała Tytania.
- Okej.. niech Wam będzie. – Skapitulowała. – Happy,
podrzucisz mnie do niego? – Spojrzała błagalnie na kotka, a ten zaś spojrzał na
różowowłosego przyjaciela.
- Leć z Lucy. Dam sobie radę. – Uśmiechnął się szeroko do
Exceeda i po chwili jego ogonek owinął się wokół ciała blondynki i ruszyli w
przeciwnym kierunku, w stronę wielkiego kraba. – Zaczynamy zabawę. – Dodał z
uśmiechem. W stronę Smoczego Zabójcy ruszyła horda kilkudziestu harpii. –
Szkarłatny Lotos: Pięść Ognistego Smoka! – Pięści zapaliły się, a grad ciosów
został celnie wymierzony w kreatury. Padały jedna po drugiej. Gdy już myślał,
że pokonał swoją ‘część’, stworzenia na nowo powstały i z uśmiechem
przypatrywały się mu. Wszystkie naraz zaatakowały różowowłosego, śmiejąc się
szaleńczo.
- Natsu! – Krzyknął mag lodu, widząc przyjaciela w tarapatach.
Sam nie był w najlepszej sytuacji. Lodowym toporem starał się zranić harpie,
które to atakowały go pojedynczo. Z marnym skutkiem. – Lodowe Tworzenie: Lodowy
Gejzer! – Wrzasnął, a kilka ostrych kolców przebiło wroga. – Lodowe Tworzenie:
Działo! – W ręce pojawiło się duże ręczne działo. Wymierzył nim w latające
harpie i strzelił lodowymi kulami armatnimi. Gdy ostatecznie pokonał harpie,
spojrzał na Salamandra, który to zniknął pod skrzydłami bestii.
- Aaaaaaaa! – Krzyknął zły, zapalony Dragneel, który to
odrzucił od siebie kobieto-ptaki. – Teraz to się napaliłem! – Dodał. – Ryk
Ognistego Smoka! – Kula ognia ruszyła w stronę przeciwnika, parząc tym samym
ich ciała. Zanim jednak jeszcze ogień całkowicie znikł, ten użył dodatkowo
Stalowych Pięści Ognistego Smoka, kończąc przy tym walkę.
Tytania dzięki swojej zbroi i mieczom, jakie się pojawiły,
nie miała najmniejszych problemów z pokonaniem wroga. Każdy z nich został
dosłownie poćwiartowany na małe kawałeczki, a z nieba zlatywały ostre pióra
harpii.
- Udało się im! – Krzyknął ktoś po chwili ciszy. Wiwatom nie
było końca. Mieszkańcy podchodzili do magów i ze łzami w oczach gratulowali im
i dziękowali za pokonanie wrogów.
- Eee.. – Zaczął zmieszany mag lodu. – To nic wielkiego.
Teraz możecie uratować swoje dzieci.
- A karkinos? – Rzucił ktoś nagle. Magowie jakby ocknęli się
i spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
- Lucy! – Krzyknęli naraz i pobiegli do miejsca, gdzie
blondwłosa toczyła walkę ze swoim przeciwnikiem.
Heartfillia okładała przeciwnika Fleuve d'étoiles. Ten
jednak pozostawał niewzruszony i swoimi szczypcami starał się złapać broń
magini. W końcu udało jej się owinąć odnóże olbrzyma i już miała pociągnąć za
Fleuve d'étoiles, gdy ten uciął jej broń. Zaskoczona blondynka, wyciągnęła
jeden ze swoich złotych kluczy.
- Otwórz się Bramo Koziorożca: Capricorn! – Tuż przed nią
pojawił się duch ubrany w elegancki garnitur.
- Do usług, mee Panienko Lucy.
- Pomóż mi, zniszczył mój Fleuve d'étoiles.
- Oczywiście, mee Panienko Lucy. – W ekspresowym tempie,
ruszył na przeciwnika i zaczął okładać go pięściami, łokciami, a nawet kopytami
(xD). Żadne ataki nie skutkowały. Blondwłosa zaciskała ręce ze złości, widząc
jak nie może sobie poradzić z jednym wrogiem. Odpięła z paska jeden ze
srebrnych kluczy i zapatrzyła się na niego przez chwilę. (Pewnie teraz się
wszyscy zastanawiacie, co to za klucz ^^ ojj w życiu byście się nie domyślili
;P) – Otwórz się Bramo Miecza Światła: Excalibur! – W jej ręce pojawił się
wielki, legendarny miecz, który mienił się złotem i srebrem. Magom, którzy
wygrali pojedynek z harpiami, zabrakło słów na widok, który właśnie zastali.
Dragneel chciał dołączyć do walki, jednak Tytania go powstrzymała.
- Obserwuj. Ona również dużo walczyła przez te miesiące. –
Rzekła z powagą, obserwując przyjaciółkę. Heartfillia odesłała Ducha z powrotem
do swojego świata, a sama ruszyła na przeciwnika. W jakiś sposób, dzięki temu,
że dzierżyła ten miecz, wzrosła również jej szybkość. Jednym zamachnięciem,
pozbawiła wroga odnóża, a potem kolejnego i następnego, aż w końcu pozostał sam
odwłok ze szczypcami. Olbrzym wydał z siebie przeraźliwy dźwięk, aż dziewczyna
wraz z przyjaciółmi stojącymi nieopodal niej, musieli zasłonić uszy. Krab
pozbył się szczypcami jej broni i odrzucił ją gdzieś za siebie.
- Walczysz do samego końca, co nie? – Wysapała z uśmiechem
blondwłosa i stanęła przed nim. Wiatr uspokoił się, serca wszystkich tam
zgromadzonych zatrzymały się na chwilę. Jej tak samo. Zamknęła oczy i
wyciągnęła jedną rękę do przodu. – Osąd 7 Gwiazd! - Kula złotego światła uderzyła w wroga i
odrzuciła go do tyłu. Korzystając z chwili, podbiegła do miecza i znów trzymała
go w dłoni. Oślepiony krab nie miał już szans z maginią. Ta zamachnęła się i
przecięła go na pół. Excalibur zniknął, a ona z uśmiechem na twarzy upadła na
kolana ciężko dysząc.
- Lucy! – Usłyszała głosy przyjaciół. W momencie znaleźli
się przy niej. Teraz wiedziała, że może sobie odpocząć. Położyła się na plecach
i spojrzała w niebieskie niebo.
- To było niesamowite! – Zachwycał się mag lodu. – Skąd to
ostatnie zaklęcie i jak posiadłaś klucz do Excalibura? – Usiadł obok niej, tak
samo jak i reszta drużyny.
- Tego ostatniego zaklęcia nauczyłam się sama, podczas
trzymiesięcznego szlabanu. Nie mogłam przecież siedzieć i nic nie robić, więc
praktykowałam. Ma moc mniejszą od Uranometrii, ale jest tak samo skuteczne i
mogę go używać kilkukrotnie. A co do klucza.. to kupiłam go jakiś czas temu,
ale nie miałam okazji go wykorzystać.
- Byłaś świetna. – Pochwaliła ją Scarlet.
- Dzięki.
- Stałaś się bardzo silna. – Rzucił nagle Dragneel.
- Musiałam. – Odpowiedziała mu tylko. – Wracajmy. – Dodała,
podnosząc się na łokciach. Cała drużyna udała się w stronę domku Mairu, która
to czekała na nich wraz z uratowanym synem i posiłkiem.
- Dziękujemy za wszystko. Proszę, częstujcie się. – Rzekła z
uśmiechem. Chłopiec, który stał obok niej, posłał magom pełne podziwu
spojrzenie, po czym sam się uśmiechnął.
- Bardzo dziękuję! – Ukłonił się nisko. – Jesteście
najlepsi! – Dodał po chwili z iskierkami w oczach. Magowie zaśmiali się.
- Wiemy! – Rzekł Salamander i jako pierwszy z Happym,
dosiedli się do stołu, a zaraz za nimi reszta drużyny. Po skończonym posiłku,
wyszli z domku. Tam czekali na nich mieszkańcy wraz z uwolnionymi dziećmi.
- Bardzo Wam wszystkim dziękujemy. Teraz będziemy mogli
dokończyć odbudowywać naszą wioskę. – Zaczął wysoki, posiwiały już mężczyzna.
- Teraz już nic Wam nie zagraża. – Odpowiedziała Scarlet. –
Ta wioska również jest mi bliska. Wychowywałam się w niej, ale nie byłam w
stanie jej kiedyś obronić. Teraz jestem silniejsza i jestem szczęśliwa, że tym
razem mogłam coś zrobić dla jej mieszkańców. – Dodała z delikatnym uśmiechem na
ustach.
- Zawsze jesteście tu mile widziani, zwłaszcza Ty. –
Dopowiedział mężczyzna. Nim wyruszyli w drogę powrotną, postanowili udać się
jeszcze do tak zwanej ‘ciemnej’ strefy. W tej strefie mieszkała niegdyś
Scarlet. Czuła jak emocje szargają ją od środka. Na pożegnanie obdarowano magów
zapasem żywności, ochronnymi płaszczami oraz nagrodą. Odeszli, a gdy tylko
weszli w ‘ciemną’ strefę, z nieba zaczął padać deszcz.
50! 50! 50! 50! 50!
Sama w to nie wierzę, że napisałam w tym opowiadaniu tyle
rozdziałów!
Jeeeeeny, jestem taka podekscytowana i szczęśliwa, że sobie
sprawy nie zdajecie! xD
A to wszystko dzięki Wam Mordki moje! No kto by pomyślał, że
dzięki komentarzom typu żebym nie kończyła jeszcze tego opowiadania, albo że to
dopiero wstęp do tego, co może się dziać, to jeszcze coś faktycznie napiszę ^^
Nie wiem jak dziękować, na serio nie wiem.. Gdybyście
mieszkali gdzieś niedaleko mnie to aż zaprosiłabym Was na pizzę i piwo, ale
jesteście porozrzucani cholera wie gdzie i się nie da ;P
Znów kończę w takim momencie, wybaczcie mi to, ale musiałam
tak zrobić, bo nie byłoby tych emocji ^^ a w kolejnym rozdziale czeka Was duże
zaskoczenie.. Aerix – tylko wiesz.. bądź cicho ;*
Kooooocham Was niemiłosiernie! Ciaoo <3
A będę do jasnej cholerci, żebyś wiedziała.. chociaż, kusiiiiii!
OdpowiedzUsuńNo dobra.. *Animka zakrywa buzię* u opatenym opzdylee yebd wmabmya gyua! *0*
To lepiej, żeby Cię nie kusiło, bo już Ci więcej nic nie powiem.. będziesz sobie czekała aż pojawi się na blogu dopiero ;D
UsuńAle wieeeeesz? Tak długiej ręki to ja nie mam :P
Pojawi się, o ile wymyślisz! Bo Ci się osobista wenotwórcza fochnie! ;*
UsuńCiii! ;p
No tak.. coś w tym jest ^^
UsuńHehe xD ale moja osobista wena twórcza jest wyrozumiała i mi wybaczy, no nie ;D
;**
właśnie, że nie. strzelę mega focha, będziesz oglądała moje sexowne czarne kimono od tyłu. I'm Rukia zią!
UsuńMy też Cię kochamy Animka - chan :D Rozdział jak zwykle fajny, mile się czytało :)
OdpowiedzUsuńByłam w lekkim szoku jak zobaczyłam co Lucy potrafi a walka magów też fajnie wyszła ;3
Miło jest sobie przeczytać coś z nutką walki i takiego klimatu i odpocząć troszkę od romansów ;D
Oby tak dalej i gratulacje z powodu 50 rozdziałów ;** ! i dalszej wytrwałości w pisaniu :)
Pozdrawiam Akane - chan.
Niahahahahahhahahaha ! Lucyna rules xD
OdpowiedzUsuńNatsu, tylko nie bądź zazdrosny o to, ze ona jest taka silna xD
Bardziej rozpiszę się wieczorem, bo teraz z telefonu piszę i w ogóle...
No i przepraszam, że tak co chwilę nid komentuję :( wybaczysz ?
Buzia ~ !
~Smexy Reneé
Widzisz.. jesteśmy w tej samej sytuacji, bo ja też nie komentuję wszystkich Twoich postów moja droga xD
UsuńTak, że wybaczam ^^ ;*
Lucy umie tak walczyć wow , ciekawe zakończenie i czekam na więcej . a przy okaz może wjedziesz na mojego bloga , chodzi niem żadnego rozdziału i dopiero zaczynam .
OdpowiedzUsuńhttp://feiarytail.blogspot.com/
Mhmhmhmhm...:D
OdpowiedzUsuńIle ja się naczekałam na misję, NO ILE >.<
Jestem z ciebie Dumna xD Nota przecudowna, wciąga meeega.
Biedny Natsu, może jest zazdrosny o moc Lucyndy :c Zraniłaś jego uczucia T.T (>.<)
Ale jedyne czego (znowu) muszę się przyczepić to to że jest za mało ... NALU :c
Jednakże na pewno masz jakoś genialny plan :D
Buźka i czekam na więcej :*
Ekchem, ekchem. Mimo, iż czytam bloga już od dość dawna nigdy nie skomentowałam. Sama nie wiem czemu... Ech Shina i ta jej pokręcona psychika. xd Od dziś jestem komentatorką tego bloga. Tak, tak... Powołanie do psychologa. Rozdział przecudny. Lucy tak walecznie walczyła. :D Kurcze... Nie, no zje jest ten rozdział ! ;**
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny !
~Shina. ;*
Co raz lepiej opisujesz walki. A że jeszcze tu były te mitologiczne stwory... dla mnie bomba :D Tylko co z tym biczem Lucyny? Mam nadzieje, że da się go jakoś naprawić. Zaskoczyły mnie nowe klucze, ale są bardzo fajne!
OdpowiedzUsuńZakończyłaś w takim momencie że mnie znowu normalnie ściska z ciekawości -.- , ale bardzo mi się podobało :* I gratuluje 50 rozdziałów! Szczerze, to nawet nie zauważyłam, że już tyle napisałaś O.o Tak się fajnie to czyta, że się nie liczy :D I oby było ich jak najwięcej :*
Wstyd mi :O Wstyd mi :O ! Przez wyjazd strasznie zaniedbałam opowiadania, a szczególnie Twój. Aż mi głupio! Ale nie mogłam od tak sobie przeczytać i nie skomentować tego. Kochana przepraszam z całego serducha i obiecuję, że nie będzie już takich "wpadek". :))
OdpowiedzUsuńTa walka wyszła Ci rewelacyjnie, naprawdę, zarąbiście! Wiesz, siła 3 magów, w tym Erzy, Gray'a i Natsu mnie nie zaskoczyła- co jak co, ale oni zawsze odnoszą sukcesy. Za to Lucyna wykazała się jak nigdy! No wspaniale, po prostu bomba, mega! Najlepsza walka, jaką kiedykolwiek opisałaś. Ta magia, pierwszy raz czytam o takiej! Brawo za oryginalność. I jeszcze ten srebrny klucz... kto by pomyślał. Kochana, jak mogłaś kończyć w takim momencie? Toż to niewybaczalne. :* Gratulacje 50 rozdziałów i życzę Ci kolejnych 50 ^^.
Fajnie, że Tytania odwiedziła rodzinne strony. Aż poczułam nostalgię razem z nią. Okay, przepraszam, że krótko, ale widzę, że mam jeszcze 1 rozdział do nadrobienia.
Ajć, widzę, że popełniłam gafę ... :< Czytałam dwa rozdziały pod rząd i z rozpędu to, co wydarzyło się w 51 rozdziale, przez przypadek tu zawarłam. Ech, mówi się trudno.
Usuń