środa, 28 listopada 2012

29. Poród.


- Dzień dobry! – Krzyknęli naraz Heartfillia i Dragneel, wchodząc do gildii.
- Dzień dobry. – Odezwała się uśmiechnięta Mirajane, do której właśnie podeszli.
- Trochę tu pusto. – Stwierdziła blondwłosa, rozglądając się po wnętrzu.
- W końcu wczoraj była impreza, tak? Po północy większość magów poszła do domów, a część z nich została tutaj i śpią albo się leczą. – Zachichotała cicho. – A Was gdzie wczoraj wsiąkło? – Spytała po chwili, puszczając zadziornie oczko do pary.
- Mira, podaj nam coś do jedzenia. – Szybko wyminął pytanie Salamander. Białowłosa gdzieś zniknęła. Po chwili wyszła z zaplecza z dwoma pełnymi talerzami. – Dzięki, ale jestem głodny. – Skwitował, gdy dostał swoją porcję i zabrał się za nią. Brązowooka uczyniła to samo. Starsza Strauss obserwowała cały czas, co trochę peszyło dziewczynę.
- O rany no.. nie wytrzymam. – Wstała z krzesła i spojrzała na białowłosą. – Natsu mi się oświadczył, ok?
- Aaaaa! – Krzyknęła z podniecenia i rzuciła się na przyjaciółkę, przez co obie wylądowały na ziemi. Salamander nawet nie zamierzał interweniować. Dalej zajadał się śniadaniem. – Oświadczył Ci się? – Wykrzyczała, aż wszystkie oczy magów skierowały się w ich stronę. Nawet wchodzący inni magowie, stanęli w progu i z ciekawością czekali na opowieść. - Jak? Kiedy? Gdzie? Opowiadaj wszystko ze szczegółami! – Wstała podekscytowana i pomogła wstać blondwłosej. Do dziewczyn podeszły właśnie przybyłe Levy, Juvia, Erza i Cana. Heartfillia ciężko westchnęła i zaczęła opowiadanie.
Do baru, gdzie siedział różowowłosy, dosiadł się mag lodu.
- No gratuluje, w końcu się odważyłeś. Teraz to już zawsze będziecie razem.
- No, jestem przeszczęśliwy. – Uśmiechnął się pod nosem.
- Kiedy się jej oświadczyłeś? – Zapytał z zaciekawieniem.
- Eee.. noo w sumie to po imprezie. Na cmentarzu. – To ostatnie zdanie wypowiedział najciszej jak tylko mógł. Kątem oka spojrzał na Fullbastera. Uniósł jedną brew do góry, a potem parsknął śmiechem. Poklepał przyjaciela po plecach.
- Serio.. nie wiedziałem, że z Ciebie taki romantyk.
- Spadaj. – Odburknął mu tylko i wziął się za niedokończoną porcję swojej ukochanej.

Miesiąc później.
Do domu, w którym właśnie mieszkała już Heartfillia, przyszła Kobieta Deszczu. Czas rozwiązania tuż tuż. Obie siedziały w salonie i popijały herbatę. Były same. Mag lodu siedzi w gildii, a Dragneel wraz z Happy’m udali się na misję. Mają wrócić jeszcze dziś lub jutro.
- Juvia jest ciekawa, czy ustaliliście już datę ślubu?
- Jeszcze nie, ale nam się tak bardzo nie spieszy. Poza tym i tak nie mamy pieniędzy.
- Dlaczego więc nie poszłaś z nim na misję?
- Chciałam, ale powiedział, że ja mam zostać w domu. On się ma wszystkim zająć.
- Juvia rozumie..
- No a Wy jak? Nie możecie się doczekać, kiedy na świat przyjdzie maleństwo? – Niebieskowłosa chwyciła się za dość spory brzuch i zaczęła go delikatnie głaskać.
- Tak.. Juvia i Panicz Gray.. to znaczy.. i Gray nie mogą się już doczekać. Aczkolwiek Gray stał się bardzo nerwowy, gdy Juvia za niedługo ma za niedługo urodzić. – Uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciółki. – Ałć! – Krzyknęła i wzdrygnęła się lekko.
- Juvia, co się dzieje? To już? – Blondwłosa podeszła do przyjaciółki i chwyciła ją za rękę. Ta zaczęła szybko oddychać.
- Juvia.. myśli.. że.. to.. już.. Aaaaa! – Wrzasnęła. A na jej czole pojawiły się pierwsze krople potu.
- Cholera.. nie ma czasu iść po Wendy czy po kogokolwiek.. Chyba muszę się tym sama zająć. – Mówiła do siebie. Pomogła wstać przyszłej mamie i położyć się na kanapie. Podwinęła rękawy bluzki i zniknęła gdzieś za drzwiami. Po chwili w rękach niosła wodę i parę ręczników. – Dobra Juvia, bądź silna. Poradzimy sobie szybko. Gotowa? – Próbowała dodać jej otuchy. Na wiele się to nie zdało, gdyż po chwili niebieskowłosa zaczęła się wydzierać jak opętana. – Okej. Przypuśćmy, że ten krzyk to było potwierdzenie, że jesteś gotowa. – Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i wzięła się do ‘roboty’. Minęła godzina. Tak samo jak i blondwłosa, tak i rodząca, czuły, że są wyczerpane. – Juvia, proszę. Dasz radę. Jeszcze trochę. – Chwyciła ją za dłoń. – No już. Dalej. – Dopingowała ją. Jak na zawołanie, w pomieszczeniu dało się usłyszeć po chwili płacz. Niemowlęcy płacz. Heartfillia uśmiechnęła się szeroko i owinęła dziecko w koc. Podała maleństwo mamie, która była już całkowicie wyczerpana. – Macie synka. – Rzekła tylko. Po chwili zauważyła, że Juvia znów zaczyna zwijać się z bólu. Odebrała już uspokojone przez nią dziecko i położyła na drugim łóżku. – Juvia, co się dzieje? – Chwyciła ją za rękę. Znów zaczęła szybciej oddychać. – Nie mów, że.. – Już zrozumiała. – Juvia, wiedziałaś, że to ciąża bliźniacza? – Spytała przyjaciółkę. Niebieskowłosa spojrzała na nią pytająco.
- Bliźniacza? – Wyszeptała ciężko.
- Juvia.. Dasz jeszcze radę? – Pokiwała twierdząco głową. Heartfillia znów wzięła się do roboty. W tym samym czasie z misji właśnie wracali Dragneel i jego niebieski przyjaciel. Cieszyli się na powrót. Dotykając już klamki od drzwi, usłyszeli głośny krzyk. Nie czekając chwili dłużej, wpadli do salonu, gdzie klęczała blondwłosa, a na łóżku leżała Juvia.
- Lucy? Co się dzieje? – Spytał zdenerwowany.
- Natsu, jak dobrze jesteś. Biegnij szybko do gildii po Gray’a i Wendy! – Krzyknęła w ich stronę.
- Ale Lucy.. poradzisz sobie sama?
- Szybko, do gildii! – Nie odpowiedziała mu. Ten wraz ze swoim przyjacielem, wybiegli szybko z domu i ruszyli co sił w nogach w stronę gildii.
- Juvia, trzymaj się. Jeszcze chwila i będzie po wszystkim. – Uśmiechnęła się do przyjaciółki. Po paru minutach na świat przyszło kolejne dziecko – dziewczynka. Młoda mama zmęczona całym porodem, zasnęła. Brązowooka wytarła jej twarz wilgotnym ręcznikiem i przykryła kocem. Sama zajęła się nowonarodzoną dwójką. Przemyła ich drobne ciałka i owinęła w cieplutkie koce, a następnie ułożyła na łóżku, w którym śpi wraz z Salamandrem. – Małe aniołki. – Wyszeptała do nich i każdego obdarowała delikatnym całusem w czółko.

Do gildii wpadł zdyszany Dragneel.
- Gray, Wendy! Szybko! – Wykrzyczał tylko. Kilka chwil później, podbiegły do niego wskazane osoby.
- Co się tak wydzierasz?
- Co się stało Panie Natsu?
- Szybko, do mnie do domu. Juvia.. – Oczy Fullbastera powiększyły się dwukrotnie. – Juvia rodzi. Lucy jest przy niej, ale i tak potrzebuje Twojej pomocy, Wendy. – Nie czekając chwili dłużej, szybko kierowali się w stronę domu Salamandra. Po kilku minutach, dotarli. Jako pierwszy drzwi do ich domu otworzył mag lodu. Jego wzrok skierował się na osobę leżącą na kanapie. Obok niej kucała blondwłosa, trzymając ją za rękę i głaszcząc jej blady policzek. Szybko podszedł w ich kierunku.
- Juvia.. – Wyszeptał i również kucnął przy ukochanej. Dotknął jej ręki. Przebudziła się.
- Gray. – Uśmiechnęła się blado.
- Jak się czujesz? – Spytał z troską.
- Nienajgorzej, ale czuję się słabo.
- Wendy, możesz sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku? – Odezwała się nagle Heartfillia i kierowała się w stronę różowowłosego i małej magini, którzy stali uśmiechnięci przy drzwiach. Marvell pokiwała twierdząco głową i podeszła do Kobiety Deszczu. – Gray, chodź za mną, chcę Ci kogoś przedstawić. – Uśmiechnęła się do przyjaciela szeroko i chwyciła go za rękę i pociągła w kierunku sypialni. Dragneel tak samo ciekawy, udał się w tym samym kierunku. Drzwi od sypialni lekko zaskrzypiały, a oczom wszystkim ukazały się dwie małe istotki. Jakimś cudem, trzymali się za równie małe rączki. W oczach maga lodu pojawiły się łzy. Podszedł do swoich dzieci i ucałował je. Radości nie było końca. W końcu po jego policzkach spłynęły łzy. Nawet blondwłosa wzruszyła się na ten gest. Salamander przytulił ją delikatnie.
- Lucy, dziękuję. Jestem szczęśliwy. – Rzekł po chwili i przytulił do siebie przyjaciółkę.
- Nie musisz mi dziękować, nic takiego nie zrobiłam.
- Pomogłaś Juvii, byłaś przy niej, odebrałaś poród i mam takich wspaniałych synów.
- Gratuluję, ale się pomyliłeś, bo masz i syna i córkę. – Poprawiła błąd przyjaciela.
- W takim razie jestem jeszcze bardziej szczęśliwy. – Uśmiechnął się szerzej i wyszedł z pokoju i znów skierował się w stronę ukochanej. Ucałował jej czoło. – Dziękuję, że dałaś mi tak wspaniałe dzieci. – Wyszeptał.
- Juvia też Ci dziękuje. – Odpowiedziała mu. Po chwili zasnęła.
- Lucy, wszystko gra? – Spytał Dragneel widząc bladą twarz ukochanej.
- Tak. Po prostu jestem zmęczona tym wszystkim. – Odpowiedziała, uśmiechając się.
- Chcesz się przespać?
- Tak, ale nie bardzo mam gdzie.
- Jest jeszcze hamak.
- Masz rację. To idę się położyć. – Już zmierzała w wyznaczonym kierunku, ale poczuła się słabo. Zatrzymała się i chwyciła się za głowę. – Ale zanim pójdę się położyć to idę jeszcze do łazienki. – Rzuciła szybko. Zamykając drzwi za sobą, zrobiło się jej niedobrze. W ostatniej chwili powstrzymała się przed zabrudzeniem łazienki (xD). Chwiejnym krokiem podeszła do umywalki z lustrem. Spojrzała w nie. Blada, oczy lekko podkrążone. Coś w jej głowie zaświtało. – Czy to możliwe..? – Spytała szeptem i dotknęła swojego brzucha. Delikatny uśmiech zawitał na jej twarzy. Poczeka jeszcze trochę, a później poprosi Wendy o pomoc. Przemyła twarz zimną wodą i już poczuła się lepiej. Wyszła z łazienki i pognała w stronę hamaka. Ułożyła się w dość dogodnej pozycji i zasnęła. Salamander zmartwił się stanem ukochanej, ale postanowił nic nie mówić. Pogłaskał ją po głowie i ucałował w czoło.



Ciaossu!
I mamy kolejny – przedostatni (chyba) rozdział ;D
Sami widzicie, co się dzieje.. w niektórych momentach zdawało mi się, że piszę to dosyć chaotycznie, ale myślę, że zrozumiecie tak i tak ^^
Noo. Wstałam dziś wcześniej, napisałam rozdział i dedykuję go wszystkim komentującym, obserwującym i czytającym! Szczerze, to nie chce mi się wszystkich wymieniać, ale i tak wiecie, że to chodzi o Was ^^ Jesteście kochani i wyjątkowi =]
Buziaki Cukiereczki moje :*:*:*

poniedziałek, 26 listopada 2012

28. Cmentarz.


Impreza trwała w najlepsze. Natsu nie spuszczał z Lucy wzroku. Bał się, że znów zniknie, że jej nie zobaczy. Jednak teraz radość przepełniała jego serce. Była tu. Cała i zdrowa, taka jaką pamiętał sprzed roku. Włosy złociste, duże brązowe oczy i ten uśmiech. Obserwował ją siedząc na krześle na barze, gdy ta słuchała opowieści Levy, Juvii i jeszcze paru innych magiń z gildii.
- Stary, ty przecież chyba zaraz ją zjesz wzrokiem. – Odezwał się nagle Fullbaster, klepiąc chłopaka po ramieniu.
- Rok jej nie widziałem.. – Rzekł cicho nie przerywając wcześniejszej czynności.
- Najważniejsze, że jest cała i zdrowa, tak?
- Tak. Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy. – Uśmiechnął się delikatnie pod nosem. – Stara się teraz wszystko nadrobić, to co się tu u nas działo przez rok.
- Racja..
- Ej. – Ożywił się trochę i spojrzał w kierunku przyjaciela. Ten spojrzał na niego pytająco. – Czy mi się wydaje, czy Juvia przytyła? – Słowa Dragneela tak zszokowały maga lodu, że aż z wrażenia spadł z krzesła. – No co?
- Ona jest w ciąży kretynie! – Wykrzyczał zezłoszczony.
- CO?! – Przekrzyczał go zdziwiony Salamander, a jego źrenice powiększyły się dwukrotnie. – A-ale j-jak to? – Dopytywał.
- Nie wiesz skąd się biorą dzieci?
- Nie o to pytam. Kiedy? Z kim?
- Jednak miałem rację.. jesteś opóźniony w rozwoju.. – Wyszeptał, załamując ręce. – Jakbyś nie wiedział to ja i Juvia jesteśmy małżeństwem. Resztę dośpiewaj sobie sam.
- M-małżeństwem?! – Kolejne zdziwienie wymalowało się na twarzy Smoczego Zabójcy.
- Jesteś głupszy niż myślałem.. serio.. strasznie mnie denerwujesz.
- Wybacz.. ale przez to co się stało rok temu.. nie myślałem o niczym innym, nie przejmowałem się innymi. Ciągle w głowie miałem tą scenę, jej słowa pożegnania i to, że jej nie ma. Nic innego się dla mnie nie liczyło, więc mogę być z wszystkim do tyłu. – Spuścił wzrok i zacisnął pięści. Fullbaster uśmiechnął się.
- Nie ma sprawy. Domyślam się, co musiałeś przeżywać.
- O czym tam tak zacięcie dyskutujecie? – Odezwał się nagle jakiś głos z tyłu. – Rany, tak ciężko jest mi to wszystko jakoś ogarnąć tutaj. Tyle się zmieniło pod moją nieobecność. – Blondwłosa chwyciła się za tył głowy i ciężko westchnęła. – Swoją drogą, Gray, gratuluję. – Uśmiechnęła się do przyjaciela.
- Dzięki. – Odwzajemnił gest.
- No to za ile będziesz tatusiem? Wiesz.. Juvia tylko mi opowiedziała o Waszym ślubie.
- Jeszcze miesiąc.
- Cieszę się.
- Ja również. No to skoro, Ty też już wróciłaś, może byście się wzięli do roboty? – Palnął nagle, rzucając porozumiewawcze spojrzenie różowowłosemu i blondwłosej. Ta spaliła buraka. – No co? – Dodał po chwili widząc zmieszanie na twarzy dziewczyny.
- Ja to chyba pójdę się przewietrzyć. – Rzuciła, uśmiechając się sztucznie. Odwróciła się na pięcie i wyszła z gildii. Dragneel ruszył za nią, posyłając magowi lodu groźne spojrzenie.
- Hej, Lucy! Poczekaj! – Próbował dorównać kroku ukochanej. Zatrzymała się gwałtownie, dzięki czemu chłopak wpadł na nią. – Co jest Lucy? Co się stało?
- Nic takiego. Po prostu to, co powiedział Gray..
- Nie przejmuj się tym. – Rzekł. Ku jego zdziwieniu dziewczyna ruszyła naprzód. Kierowała się w miejsce, które było mu bardzo dobrze znane. Cmentarz. Po wyminięciu parunastu nagrobków, w końcu zatrzymała się. Stanęła naprzeciw pomnika, gdzie widniało jej imię i nazwisko. Chłopak stał zdezorientowany koło dziewczyny i patrzył to na nią to na grób. Heartfillia uśmiechnęła się.
- Myślę, że trzeba będzie jakoś wymazać tutaj datę śmierci. W końcu ja nadal żyję. – Rzuciła.
- Lucy..
- Ten grób zostawię sobie na ‘pamiątkę’. Kiedyś umrę na pewno, więc gdy już będzie ta pora to tylko data śmierci zostanie tu dodana. – Odwróciła się w stronę Smoczego Zabójcy. Jego mina była strasznie poważna. Tępo wpatrywał się w wygrawerowane tam litery. Zmartwiła się jego stanem. Dotknęła jego ramienia. – Natsu? – Spytała cicho.
- Nie tylko datę śmierci będzie trzeba tu zmienić. – Odpowiedział. Blondwłosą zbiło to z tropu.
- Ale przecież nazwisko jest w porządku. Takie właśnie posiadam. – Nagle, ku jej zaskoczeniu, na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. Odwrócił się w jej stronę.
- A co Ty na to, by je zmienić?
- Nie rozumiem..
- Eh, Lucy. Co byś powiedziała na to, by to nazwisko zmienić na Dragneel?
- Dragneel? – Spojrzała na niego pytająco.
- Lucy, wyjdź za mnie. (Cóż za romantyczność xD oświadczyny na cmentarzu ^^ pogięło mnie do reszty) – Oczy brązowookiej powiększyły się dwukrotnie.
- C-co? – Zaczęła się jąkać.
- Zostań moją żoną. – Uśmiech nie znikał mu z twarzy. To jej wystarczyło. Rzuciła się mu na szyję, o mało go nie przewracając.
- Tak. – Odpowiedziała krótko i musnęła jego usta. Oderwała się od niego i chwyciła jego dłoń i ruszyli w kierunku domu różowowłosego. – Wiesz co? Nigdy bym nie pomyślała, że ktoś kiedyś oświadczy mi się na cmentarzu i że w dodatku to będzie przed moim grobem. – Zachichotała cicho.
- Trzeba być oryginalnym. (^^)
- Racja. Ty od początku taki byłeś. – Skwitowała krótko.
- Co to miało znaczyć? – Uniósł jedną brew do góry.
- Nic złego, naprawdę. – Broniła się szybko. – Chodziło mi o to, że od początku byłeś kimś wyjątkowym. – Dodała po chwili.
- Serio? Ale na początku jakoś nie bardzo udawała się nam znajomość. Myślałem, że uważasz mnie za jakiego hmmm..
- Cii.. nie kończ. – Szybko zasłoniła mu usta ręką. – Nie myślałam o Tobie źle, w żadnym wypadku, ale przy naszym pierwszym spotkaniu, uznałam Cię przez chwilę za świra. – Pokazała mu język. – Później, po tym incydencie w szpitalu, zmieniłam swoje nastawienie do Ciebie. Później już sam wiesz, jak było.. Izaya, ja Cię odrzucałam..
- Było minęło. Teraz jestem szczęśliwy, bo jesteś tutaj. Jesteś przy mnie. Za niedługo też będziesz moją żoną. – Zaczął marzyć. Po jakimś czasie dotarli do mieszkania różowowłosego.
- Wiesz co? Teraz tak się zastanawiam.. – Zaczęła, przekraczając próg jego domu. – Czemu nie poszliśmy do mnie? – Spojrzała na niego. – Aaaa! – Krzyknęła nagle i chwyciła się za głowę. – Czynsz! Nie było mnie rok! – Z jej oczu zaczęły wypływać łzy, albo raczej potok łez. Chłopak przytulił ją mocno.
- Ej, teraz to nie ma żadnego znaczenia. – Wytarł jej mokre policzki. – Teraz będziesz mieszkać ze mną. – Posłał jej ciepły uśmiech.
- A-ale..
- Żadnego ‘ale’. Postanowiłem. Od dzisiaj mieszkasz tutaj ze mną i Happy’m. Nie przyjmuję sprzeciwu.
- N-no dobrze. – Widząc minę Salamandra, nie miała nawet zamiaru się przeciwstawić. – W takim razie.. Gdzie od dziś śpię? – Spytała.
- Na łóżku.
- Aleś Ty błyskotliwy. Widzę tu tylko jedno.
- No bo będziesz spać na nim ze mną. – Uśmiechnął się chytrze.
- E?!
- No chyba nie myślałaś, że skoro zaproponowałem Ci wspólne mieszkanie i wspólne życie to będziemy spać osobno?
- Mogłam wziąć to pod uwagę.. – Szepnęła.
- Coś mówiłaś?
- N-nie. Cieszę się. – Posłała mu delikatny uśmiech, jednak po chwili poczuła mocny uścisk i namiętny pocałunek. Przepełniony miłością, pragnieniem. Całkowicie się temu oddała. Mimo, że nie było jej 4 dni, brakowało jej tego. Dla niego zaś było to jak wieczność. Nim się obejrzeli, leżeli na łóżku, pieszcząc się i wzdychając. (o.O) Ogarnęła ich namiętność. Nie liczyło się dla nich nic. Kilka godzin później oboje słodko spali przytuleni do siebie. Nastał ranek. Jako pierwszy obudził się różowowłosy. Rozglądnął się po domu. Uśmiechnął się pod nosem, widząc blondwłosą przy swoim boku, nagą, uśmiechniętą i piękną. Leżała na brzuchu. Jej plecy były odkryte. Chciał ją przykryć, lecz jego wzrok skierował się na bliznę średnicy jakiś sześciu centymetrów na jej plecach.
- Co to kurde jest? – Spytał sam siebie, niedowierzając. Nie widział nigdy tej blizny na jej ciele. Na rękach owszem, ale nie w takim miejscu. Szturchnął ją lekko.
- Natsu? Dzień dobry. – Posłała mu delikatny uśmiech, ale widząc minę Salamandra, zmartwiła się. – Co się stało? – Spytała troskliwie.
- Lucy, co to za blizna na Twoich plecach? – Spytał wprost.
- Nabawiłam się jej podczas bitwy z Ivanem.
- Cholera! – Przeklął.
- Ej, czemu się tak zdenerwowałeś?
- Bo nie byłem w stanie Cię obronić. – Nawet nie spojrzał jej w oczy. Ona westchnęła i przytuliła do siebie ukochanego.
- Natsu, to przecież nic wielkiego. To tylko blizna, tak? Nie mogłeś być ze mną w świecie Gwiezdnych Duchów, więc się nie obwiniaj. – Podniosła jego podbródek i ucałowała w nos. – Idę zrobić nam coś na śniadanie. – Wstała nagle, porywając ze sobą prześcieradło i owinęła je sobie wokół nagiego ciała.
- Zostań jeszcze tu przy mnie. – Zatrzymał ją i mocno do siebie przytulił.
- Będziemy mieli jeszcze dużo czasu, by ze sobą pobyć sam na sam. – Szepnęła mu zadziornie na ucho i ucałowała w policzek. Do ręki wzięła swoje ubrania i zniknęła za drzwiami łazienki. Dragneel uśmiechnął się i sam wziął się za ogarnięcie swojego wyglądu. Kilkanaście minut później, brązowooka wzięła się za przygotowanie posiłku. Chciała zrobić coś pożywnego, romantycznego. Nawet się nie zdziwiła, gdy otwierając lodówkę, zauważyła dwie sztuki rybek, w dodatku już nieświeżych. – Natsu? Mogę zadać Ci bardzo proste pytanie? – Spojrzała na niego z zrezygnowaniem.
- Mianowicie?
- Dlaczego w lodówce nie ma nic do jedzenia, prócz nieświeżych już ryb?
- E.. no bo ten.. – Chwycił się za tył głowy i zaczął błądzić oczami po pomieszczeniu. – Długo nie robiłem zakupów. W dodatku i tak mało jadałem.
- Ty mało jadłeś?! – Kompletnie zaskoczyło ją to, co właśnie powiedział jej chłopak.
- Gdy Ty nagle zniknęłaś to przestało mieć dla mnie znaczenie nawet jedzenie.
- Jedzenie.. przestało.. mieć.. dla.. Ciebie.. znaczenie? – Układała sobie w głowie wszystkie słowa.
- Dobra, nie dramatyzujmy. Zjemy coś w gildii, a później zrobimy zakupy. Dobrze?
- T-tak. – Ocknęła się po chwili i wyszli z domu. Ruszyli do gildii, trzymając się za ręce i śmiejąc się jak kiedyś. Jakby nigdy nic się nie zdarzyło.



Ciaossu!
Nie wiecie nawet jaka tragedia mnie spotkała! Nie miałam internetu T.T !
Jak można tak żyć?
Kompletnie nie wiedziałam, co mam ze sobą robić.. Eh.. dodatkowo jeszcze praca dochodzi.. raz na rano, raz na popołudnie i kiedy tu coś napisać? No tylko i wyłącznie w niedziele ;/
Jest mi strasznie smutno z tego powodu.. jeszcze prawie dostałam zawału przez braciszka.. zachciało mu się testowania auta po północy na mieście i o mało co do wypadku nie doszło.. będę mieć uraz, by nie dawać mu kierownicy, gdy jest pijany ;P
Wszyscy chcą chyba się mnie szybko pozbyć, a ja nie wiem czemu ;( przecież ja taka grzeczna jestem, no i miła.. nikomu na złość nie robię, nie krzywdzę słowem ani czynem.. (dobra, i tak wiem, że pewnie niektórzy z Was w to nie uwierzą.. w ogóle i tak pewnie mało kto to czyta, ale gdzieś musiałam się wyżalić ^^)
Mniejsza..
Przepraszam, że nie było tutaj nic, ale jak już wspominałam.. praca.. czasem w ogóle nie mogę znaleźć czasu.
Ale i tak to opowiadanie się już kończy.. a co za tym idzie? Oczywiście kolejne!
Cieszycie się?
Buźka, do następnego :*:*

poniedziałek, 19 listopada 2012

27. Dom.


Mija rok.
O gildii Raven Tail nie pamięta już prawie nikt.. Prawie.. Prócz tych, którzy stoczyli tam bitwę. Niektórzy żyją jeszcze tym dniem. Fairy Tail miało zostać rozwiązane, jednak wstawienie się za wróżkami jednej ważnej osoby z Rady Magów, ta decyzja nie została podjęta. Do tej pory gildia funkcjonuje normalnie. Wracając..
Różowowłosy chłopak jak co dzień siedział przed grobem, tępo patrząc w wyryte tam litery. Nie mógł w to uwierzyć. Nie ona, nie jego Lucy. Jedyna ofiara w Fairy Tail. Od tamtego czasu na jego twarzy nie można było znaleźć uśmiechu. Były za to łzy, smutek. Nie ucieszył się nawet na wieść o tym, iż mistrz Makarov doszedł do siebie, tak samo jak i to, że Wendy dzięki swojej magii przywróciła Erzie to, co straciła, nawet to, że gildia powiększy się o kilka nowych członków. Wszyscy byli szczęśliwi, ale nie on.
- Natsu? Może idziemy do gildii? – Spytał cicho niebieski kot, przelatując nad jego głową.
- Jeśli chcesz to idź. Ja przyjdę później. – Odpowiedział bez większych uczuć, nie patrząc nawet na przyjaciela.
- Nie możesz ciągle tu siedzieć.
- A co mi pozostało? Chociaż tu posiedzę, porozmawiam z nią. A gdy przyjdę do gildii to od razu zostaję zasypany słowami otuchy. Wolę posiedzieć tu i pocierpieć w samotności.
- Natsu..
- Leć Happy, nie przejmuj się mną. – Nie miał już siły się przegadywać z chłopakiem. Zrobił tak jak powiedział. Odleciał do gildii. Jemu też było przykro, że tak to się skończyło, że jej już nie ma przy nich. Po jego niebieskich policzkach spłynęło kilka łez. A Dragneel? Nie zmienił pozycji już od dobrych dwóch godzin. W głowie pojawiały się mu wszystkie wspomnienia związane z blondwłosą. Ostatni był najgorszy, gdy znika. Więcej już jej nie zobaczył. – Cholera! – Krzyknął nagle i zakrył twarz w dłoniach.

W gildii.
- To już rok, prawda? – Odezwała się cicho Mirajane do siedzących przed nią na krzesłach Lisanny i Erzy.
- Tak. Nie ma jej z nami już rok.. – Potwierdziła smutno szkarłatnowłosa i spojrzała na swoją rękę, która została jej przywrócona. – Gdyby nie to.. mnie powinno tu teraz nie być.
- Nie mów tak Erza. – Skarciła ją delikatnie starsza Strauss. – Czasu nie cofniemy.
- Siostrzyczka ma rację. Mimo tego, że nie ma jej tutaj osobiście, to jest w naszych sercach. – Młodsza białowłosa dotknęła ręką swojej klatki piersiowej i się delikatnie uśmiechnęła.
- Pięknie to ujęłaś.
- Cześć wszystkim. – Odezwał się mało entuzjastycznie niebieski kot, który właśnie wleciał do gildii.
- Witaj Happy. – Odezwały się naraz.
- Natsu pewnie jest tam gdzie zawsze, prawda? – Spytała Mirajane. Happy pokiwał twierdząco głową.
- On cierpi najbardziej. – Rzekła cicho Tytania.
- Ej, nie możemy tak ciągle się dołować. Lucy na pewno by tego nie chciała. – Młodsza Strauss próbowała jakoś sprowadzić do pionu przyjaciół, którzy za każdym wspomnieniem o niej smutnieli.
- Nie mogę już tego słuchać! – Krzyknęła nagle Alberona. Stanęła na stole i rozejrzała się dookoła. - Jej ostatnie słowa brzmiały przecież, żebyśmy ‘Żyli’. Nie możemy spędzić całego życia smucąc się. Dla każdego z nas była kimś ważnym. Była jedną z nas. Zróbmy dla niej coś nowego. Uśmiechajmy się. Czasu nie cofniemy, trudno. Osobiście teraz radzę uśmiechnąć się dla niej, w ten jeden dzień i wznieśmy też toast za jej duszę. – Brunetka podniosła beczkę z winem. Czekała aż reszta magów złapie za kufle i zrobi to co ona. Przez dłuższy czas wyczekiwała tego gestu. – No co jest z Wami? Wypijmy za Lucy, uśmiechnijmy się! – W końcu ktoś podniósł kufel do góry. Był to Gray. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Cana dobrze mówi. – Skwitował tylko. Juvia zrobiła to samo. Podniosła szklankę z napojem pomarańczowym, gdyż niestety w tym momencie nie dane jej było pić alkoholu. Drugą ręką chwyciła za dość pokaźny już brzuch i uśmiechnęła się.
- Za Lucy! – Krzyknęła. W końcu i reszta magów się dołączyła.
- ZA LUCY! – Krzyknęli naraz i dało się słyszeć stukanie kufli. Na twarzach reszty magów pojawiły się uśmiechy.

Wracając do Natsu.
Nadal siedział przed grobem i ręką gładził pomnik. Poczuł nagle czyjąś rękę na ramieniu. Odwrócił się gwałtownie.
- Levy? Co tu robisz?
- Ja też przychodzę tu codziennie. Co prawda nie siedzę tak długo jak Ty, ale również z nią rozmawiam. Dzisiaj chciałam jej podziękować.
- Za co?
- Rok temu, dzięki niej o mało nie straciłam Gajeel’a. Nie dość, że pozbyła się wroga to na dodatek poprosiła Wendy, by uleczyła Gajeel’a.
- Rozumiem..
- Gdyby żyła, na pewno zostałaby matką chrzestną mojej małej Ami. Codziennie, gdy ją usypiam, opowiadam jej o dziewczynie, która się poświęciła dla gildii Fairy Tail. – Na twarzy chłopaka ni stąd ni zowąd pojawił się delikatny uśmiech. Po raz pierwszy od tamtego wydarzenia.
- To nasza bohaterka. – Rzekł pod nosem, ale i tak niebieskowłosa go usłyszała.
- Masz rację. Chodźmy do gildii. Za chwilę zacznie padać. – Levy podała mu dłoń, by ten mógł wstać. W myślach pożegnał się z ukochaną. Tak samo zrobiła niebieskowłosa. Udali się do gildii. Na ich szczęście udało im się dojść do budynku zanim nastąpiła ogromna ulewa. Fairy Tail wydawało się być dla nich inne. Wszyscy się uśmiechali i popijali alkoholowy trunek. Zdezorientowany Salamander podszedł do baru, gdzie stała Mirajane i tak jak reszta również się uśmiechała.
- Mira, co się tutaj dzieje? – Spytał wprost.
- Świętujemy.
- Chyba Wam się daty pomyliły. Wiecie jaki dziś dzień?
- Wiemy Natsu. Doskonale wiemy. – Spojrzała mu w jego oczy i dotknęła jego dłoni, którą zaczął nerwowo stukać w blat. – Robimy to dla Lucy. W ten jeden dzień, uśmiechamy się, wznosimy za nią toast. – Oczy Dragneela powiększyły się dwukrotnie. – Ty również to zrób. Dla niej. – Dodała po chwili. Chłopak uwolnił rękę z uścisku i wszedł na piętro. Oparł się poręcz i z góry obserwował całe to widowisko. Sam nawet lekko uśmiechnął się pod nosem.
- Lucy.. – Wyszeptał.

W innej części Fiore.
Nagły błysk i jeden z domów został pozbawiony dachu. Kilkuosobowa rodzina przytuliła się do siebie w akcie zaskoczenia i strachu. Gdy zobaczyli kobietę na środku pokoju, zwolnili swoje uściski.
- Czy to jest gildia Raven Tail? – Spytała postać. Kurz opadł i teraz całkowitej odsłonie widzieli postać, która jakby dosłownie ‘spadła im z nieba’.
- Gildii Raven Tail nie ma tu już od roku. Na jej miejsce zostały zbudowane tu domy. – Odpowiedział starszy mężczyzna, trzymając kurczowo za rękę swoją żonę.
- Rozumiem. – Uśmiechnęła się postać. – Czyli minął rok? – Spytała samą siebie. Zrobiła kilka kroków naprzód i wyszła.
- Hej, dokąd się wybierasz? Jesteś cała poobijana! – Krzyknęła za nią kobieta.
- Nic mi nie jest. Wracam do domu. – Odpowiedziała. – Ah, i przepraszam za szkody. – Dodała przez ramię i odeszła. Cała rodzina spojrzała po sobie znacząco.
- Jakaś wariatka czy co? – Spytała kobieta, krzyżując ręce na piersi.

Postać zmierzała właśnie przez puste już ulice Magnolii. Gdzieś dorwała jakiś płaszcz i się nim nakryła. Pech chciał, że złapał ją deszcz. Najprostszą drogą by dojść do Fairy Tail było przejście przez cmentarz. Wolnym krokiem, snując się jak cień, mijała groby tych, których już tu nie ma. Jej uwagę przykuła tablica z wyrytym napisem ‘Lucy Heartfillia’ pod nim, data urodzin i śmierci. Uklękła przed pomnikiem i ręką przejechała po płycie. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Wstała i ruszyła przed siebie. Deszcz przestał padać, ale dało się słyszeć potężne grzmoty. Zakapturzona postać stanęła przed dużymi drewnianymi drzwiami. Opuszkami palców przejechała po twardym materiale i dotknęła klamki. Pchnęła drzwi do środka i stanęła w progu. Wszystkie oczy skierowane były w stronę nowo przybyłej postaci. Zapanowała cisza. Prócz nierównego oddechu postaci dało się słyszeć jeszcze opadające krople na posadzkę z jej nakrycia. Uniosła ręce do góry i zdjęła kaptur. Wszyscy zamarli. Większość magów upuściło kufle z zaskoczenia. Gdy ujrzeli tę uśmiechniętą twarz, te wesołe oczy i złote włosy, zapłakali z radości. Salamander nie wierząc własnym oczom, zszedł wolno po schodach, nie odrywając wzroku od ów osoby.
- Wróciłam do domu. – Rzekła. Jej głos nic się nie zmienił. Nagle poczuła mocny uścisk na swoim ciele. Te różowe włosy. W jej oczach pojawiły się łzy. – Natsu. – Przytuliła chłopaka delikatnie.
- Nie wierzę.. To naprawdę Ty. Ty żyjesz, Lucy.. – Rzekł chłopak. Brązowooka pogłaskała go po czuprynie.
- Oczywiście, że to ja. Sama się sobie dziwię, że żyję. – Rzuciła z uśmiechem, odklejając się od chłopaka. Ten przetarł mokre od łez policzki i spojrzał na blondwłosą.
- Nic się nie zmieniłaś, choć minął rok. Gdzie byłaś tyle czasu? Czemu nie dawałaś żadnej wieści, że żyjesz? – Dopytywał się nagle. W gildii zrobił się niesamowity gwar. Każdy też był ciekaw, co się z nią działo.
- Spokojnie. Wszystko Wam opowiem. – Uspokajała ich dziewczyna. – To co się stało rok temu.. Wtedy, gdy zniknęłam wraz z mistrzem Raven Tail.. To ja wtedy byłam w Świecie Gwiezdnych Duchów. – Oczy wszystkich magów powiększyły się dwukrotnie.
- J-jak to w Świecie Gwiezdnych Duchów? – Pytał Dragneel, niedowierzając.
- Ciężko mi jest to teraz wytłumaczyć. Zrobię to następnym razem. Szczerze powiedziawszy, to myślałam, że jeśli się tam udam, to już nie wrócę, dlatego się pożegnałam. W Świecie Gwiezdnych Duchów odbyłam z nim walkę. Wygrałam. Trwała ona jeden dzień. Moja magiczna moc była na wyczerpaniu, więc Król Gwiezdnych Duchów kazał mi zostać i zregenerować siły. Trwało to 3 dni.
- No dobrze, a więc co robiłaś przez resztę miesięcy?
- Natsu, w Świecie Gwiezdnych Duchów, czas płynie inaczej. Jeden dzień spędzony tam, odpowiada trzem miesiącom spędzonym tu, na Ziemi. Więc spędzając tam cztery dni, przegapiłam rok życia tutaj. – Wytłumaczyła.
- Coś niesamowitego.. – Odezwał się nagle jakiś głos. Tuż przed jej oczyma pokazał się mistrz Makarov, drapiący się po brodzie. – Cieszę się, że jesteś cała i zdrowa Lucy. Witaj z powrotem. – Rzekł, uśmiechając się szeroko do Heartfilli.
- Mistrzu! – Krzyknęła z radości i przytuliła to mocno. – Ja również się cieszę, że jesteś cały i zdrowy! – Po chwili, puściła go. Wokół niej zaczął robić się tłum. W końcu podeszła do niej uśmiechnięta Tytania. – Erza! – Rzuciła się w jej kierunku. Kątem oka zauważyła, że ręka przyjaciółki jest cała i zdrowa. – Twoja ręka.. – Wskazała palcem.
- Tak, odzyskałam ją.
- Ale jak?
- Dzięki Wendy.
- Tak się cieszę! – Uśmiechnęła się szeroko. – Levuś! – Ujrzała w tłumie swoją niebieskowłosą przyjaciółkę, która płakała. Szybko ją przytuliła.
- Lucuś, jestem taka szczęśliwa. – Wyszeptała.
- Gdzie Gajeel?
- Jest w domu. Opiekuje się naszą córką.
- Córką?! Zaraz! Co? Jesteście małżeństwem? Macie dziecko?
- Tak Lucuś. Ami ma dwa miesiące. Wykapany Gajeel. – Zachichotała cicho.
- Rozumiem. – Jej wzrok sięgnął dalej. Zauważyła Gray’a i Juvię. Gray nic się nie zmienił, ale Juvia? Wydawała się być jakaś pulchniejsza. Zaraz, moment.. – Matko.. Trochę przegapiłam. Widzę, że nieźle się tu działo, gdy mnie nie było. – Rzekła do siebie. Nagle poczuła mocny uścisk od tyłu.
- Już nigdy więcej mnie nie zostawiaj. – Wyszeptał do jej ucha, a następnie odwrócił ją w swoją stronę tak, że stykali się czołami.
- Nie zostawię Cię już.
- Tęskniłem za Tobą, tak bardzo. Kocham Cię. – Powiedział szybko a na jego ustach można było dostrzec prawdziwy, szczery uśmiech.
- Ja Ciebie też Natsu. – Nie zwracając uwagi na tłum, jaki wokół nich się zrobił, Dragneel pocałował namiętnie swoją ukochaną. Dało się słyszeć głośne gwizdanie i gromkie brawa. Radości nie było końca.
- IMPREZKA Z OKAZJI POWROTU LUCY! – Krzyknął ktoś z tłumu.
- AYE! – Zawtórowali wszyscy. Tak zaczął się pijacki, pełen radości wieczór w Fairy Tail.



Ciaossu!
Oto i jest.. ah ^^
Zadowoleni? Lucy cała, Erza też w jednym kawałku, a więc i ja od śmierci jestem uratowana xD
No sama się tego po sobie nie spodziewałam, ale napisałam taki długi rozdział *.* hy hy hy jestem z siebie dumna! ^^
Rozdział dedykuję tym, którzy tak bardzo przeżywali ten wczorajszy.. Serio.. przepraszam, nie sądziłam, że ten rozdział wywoła takie cuda bajery u Was ;P
Czekajcie na kolejny rozdział, który pewnie pojawi się do kilku dni :D
Buziaki Cukiereczki :*:*:*

niedziela, 18 listopada 2012

26. Furia.


Gdy już dobiegli do wyznaczonej gildii, ich oczom ukazał się obraz jakiego w życiu by się nie spodziewali. Budynek ledwo się trzymał. Zapewne to sprawka tego, iż w środku odbywała się bitwa. Szyby były powybijane, drzwi wyrwane z zawiasów. Na zewnątrz kilka magów próbowało ostatkami sił doczołgać się do jakiegoś bezpiecznego miejsca. Najdalej od nich. Nie rozpoznali w nich swoich przyjaciół. Minęli ich szybko i weszli do środka. Oślepiały ich różnokolorowe światła, które wywodziły się od magii. Zjawisko niby piękne, ale nie w takiej sytuacji. Raven Tail miało przewagę liczebną. Kilkoro magów z przeciwnej gildii atakowało jedną ‘wróżkę’.
- DOŚĆ TEGO! – Krzyknął rozzłoszczony Dragneel. Wszystkie oczy skierowały się na wsparcie, które właśnie weszło. Po chwili jednak znów zapanował niezwykły harmider. I w końcu nowa grupa ruszyła do walki, oprócz pewnej blondwłosej dziewczyny, która z niedowierzaniem rozglądała się na to, co się właśnie dzieje. Po jej policzkach wciąż płynęły łzy, kurczowo zaciskała pięści. Nie chciała walczyć, ale to co zrobili z gildią, z Erzą. – Lucy, uważaj! – Usłyszała nagle i została odepchnięta przez różowowłosego maga. Otrząsnęła się z transu i spojrzała na niego smutno. – Weź się w garść. Nie chcę Cię tu stracić, rozumiesz? – Rzekł cicho i pomógł jej wstać. Posłał jej delikatny uśmiech i gdzieś zniknął. Wytarła łzy i wzięła kilka głębszych wdechów. Już miała chwycić za klucze, gdy nagle oślepiło ją złote światło a chwilę potem tuż obok niej stał przystojny, rudowłosy mężczyzna.
- Loki? – Spytała zszokowana. – Chciałam właśnie..
- Nic nie mów. Pojawiłem się tu z własnej woli. Nie pozwolę im Cię tknąć. – Rzucił, nie patrząc nawet na swoją właścicielkę.
- O czym Ty mówisz? To moja bitwa, to bitwa o moich przyjaciół, moją gildię.. – Odeszła kilka kroków i podniosła z ziemi miecz, który był trochę poplamiony krwią. – Ja również zamierzam walczyć.
- Umiesz posługiwać się taką bronią?
- Gdy jeszcze mieszkałam z rodzicami, po kryjomu uczyłam się walczyć taką oto bronią. Czas się sprawdzić w walce na serio. – Uśmiechnęła się lekko pod nosem i spojrzała na swojego Ducha. – Loki, nie zgiń. – Rzuciła w jego stronę, poważniejąc. Ten tylko poprawił swoje okulary i posłał jej uśmiech.
- Nie mam zamiaru tutaj ginąć. Ktoś musi Cię chronić.
- Rozumiem. No to jazda! – Krzyknęła i nie zwlekając chwili dłużej, ruszyła w kierunku walczących przyjaciół i postanowiła im pomóc. Salamander był zaskoczony faktem, że ukochana potrafi utrzymać w ręce taki miecz i co więcej, władać nim w taki sposób jaki ona to robiła. Dla niej stawał się być lekki jak piórko. Każdy jej ruch zadawał przeciwnikowi ranę, lecz nie dobijała go. Asystował ją Loki. Zgrywali się doskonale. Nic nie umknęło uwadze Smoczemu Zabójcy. Nawet to, że widział iż Heartfillia cierpi, płacze i nie patrzy na przeciwnika, którego raniła.
- Lucy.. – Szepnął do siebie, a po chwili został obdarowany ciosem w policzek. Splunął krwią.
- Nie patrz na tą lalę, tylko walcz ze mną. – Odezwał się z chytrym uśmieszkiem przeciwnik.
- Szybko się z Tobą rozprawię i jej pomogę.
- Jakiś Ty pewny siebie. Chodzisz z głową w chmurach. A jej nie pomożesz, na pewno ktoś zaraz się nią zajmie.
- Po moim trupie. Napaliłem się! – W tym momencie rzucił się na przeciwnika. Na jego rękach pojawił się ogień, próbował oddać mu za ten cios w policzek. Bez skutku. Jego magia w jakiś sposób była odpychana albo inaczej.. odbijana. Ogień, który miał trafić w jego, zmieniał kierunek i trafił w sufit robiąc wielką dziurę. – Cholera. – Przeklął pod nosem. Kątem oka próbował wyłapać blondwłosą dziewczynę, która jak się okazało, była blisko niego. Przeciwnik widocznie to zauważył.
- Jest dla Ciebie ważna, co?
- Najważniejsza. – Odpowiedział krótko.
- Będziesz musiał sobie znaleźć kogoś innego.
- Ani mi się śni. – Przeciwnik odwrócił się bokiem do Salamandra i gdy ten skierował w jego stronę potężną kulę ognia, nagle zmieniła swój kierunek i ruszyła w stronę odwróconej plecami do chłopaka, Heartfilli. – LUCY! UWAŻAJ! – Krzyknął przerażony i ruszył szybko w jej kierunku. Nie zdążył. Ogień pojawił się na postaci. Każdy z magów usłyszał przerażający kobiecy krzyk. Dragneel chwycił się za głowę. W kącikach oczu pojawiły się łzy.
- LOKI! NIEEE ~ ! – Usłyszał jej głos. Ogień nagle znikł. Przed jego oczyma ukazała się blondwłosa dziewczyna. Cała i zdrowa. Teraz do niego doszło, kim była postać, którą dosięgnął ogień. Heartfillia krztusząc się łzami, spojrzała na miejsce, gdzie przed chwilą stał jej Gwiezdny Duch. Podniosła głowę i spojrzała na mężczyznę, który znajdował się blisko Salamandra. Ten widział w jej oczach złość, furię. Nim się zorientował, jego przeciwnik został pozbawiony głowy przez brązowooką. – Śmierć za śmierć.. – Wyszeptała. Szok. Dla różowowłosego chłopaka zwłaszcza. Kilka magów z Fairy Tail jak i Raven Tail na chwilę odwróciło wzrok. Kto by się spodziewał? Ona? Taka delikatna dziewczyna i takie widowisko.
- Lucy.. – Sam już nie wiedział co powiedzieć. Ta westchnęła głęboko i spojrzała na chłopaka. Po łzach ani śladu. Za to to, co widział w jej oczach, przeraziło go. Z jej wyrazu twarzy wyczytał, że zabawa się skończyła.. że nie ma już tej samej Lucy.
- Nie patrz tak na mnie. – Rzuciła twardo. – To wojna. – Zacisnęła mocniej rękojeść, aż chwilę potem po posadzce zaczęła sączyć się krew. Jej krew. – Wygramy ją i wrócimy do domu.
- Lucy. – Chwycił ją za wolną rękę, a drugą chwycił jej policzek. – Ochłoń trochę. – Spojrzał na nią z troską.
- O czym Ty mówisz? Mam ochłonąć po tym wszystkim?! Nie ma mowy! Nie daruję im tego! – Wykrzyczała i odsunęła się od niego a potem się odwróciła. – Walcz, wygraj, bądź cały. – Te słowa zszokowały chłopaka. – Nie zostawiaj mnie. – Rzuciła przez ramię, posyłając mu lekki uśmiech. Moment później, zniknęła w tłumie zacięcie zadając rany każdemu wrogowi, który natknie się jej pod ostrze. Sam różowowłosy w końcu doszedł do siebie i ruszył do boju.

Minęło kilka godzin. Walka ciągle trwała i nic nie wskazywało na to, by miała się szybko skończyć. Magowie Fairy Tail mimo już wielkich obrażeń trzymali się świetnie. Każdy ciężko sapał. Powoli wrogów zaczęło ubywać. Dawali z siebie wszystko.
- Cholera! W takim tempie to ta wojna będzie trwać wieczność! – Krzyknął Redfox.
- Nie narzekaj. Walcz! Musimy ją wygrać. Dla dobra Fairy Tail, dla nas! – Przekrzykiwała go mała niebieskowłosa.
- Nie krzycz na mnie! – Rzucił swoim przeciwnikiem o ścianę.
- Ale ja wcale nie krzyczę na Ciebie. – Przeciwnik McGarden wpadł do wielkiej dziury, która z niewiadomych dla niego przyczyn nagle się pod nim pojawiła.
- No nie, wcale.
- Gajeel, ale Ty mnie irytujesz.
- Z ust mi to wyjęłaś.
- Hej! Może się uspokoicie? Teraz nie jest moment na Wasze kłótnie zakochańce! – Skarciła Alberona, która właśnie pokonała dwóch przeciwników.
- My się wcale nie kłócimy! – Wykrzyczeli oboje naraz i spłonęli rumieńcami. Zza pleców niebieskowłosej nagle jakby ‘wyrósł’ ziemi jakiś przeciwnik. W ręce dzierżył kosę. Smoczy Zabójca szybko zareagował i zasłonił dziewczynę swoim ciałem. Na klatce piersiowej pojawiła się wielka rysa, z której po chwili zaczęła sączyć się krew.
- Gajeel! – Krzyknęła przerażona Levy. Redfox upadł na ziemię.
- To nic. – Odpowiedział. Próbował ją jakoś uspokoić, ale w jej oczach zauważył łzy. – No nie rycz. Nic mi nie będzie. – Dodał.
- No nie powiedziałbym.. Ostrze kosy jest przesiąknięte trucizną. – McGarden się wzdrygnęła, gdy to usłyszała. – Trucizna za chwilę powinna zacząć działać, a za kilka godzin może się pożegnać z tym światem.
- T-to n-nie m-może b-być p-rawda.. – Szeptała dziewczyna. – O-n n-nie umrze. – Spojrzała na czarnowłosego do niego podeszła. Chwyciła go za dłoń. Była ciepła. Zaczął ciężko oddychać, pobladł, a po czole i policzkach zaczęły spływać krople potu.
- Zaczęło się. – Rzekł tamten, uśmiechając się zwycięsko.
- Ty.. – Niebieskowłosa ze wściekłością wstała i wolnym krokiem kierowała się w jego stronę. Zatrzymała się, gdy zobaczyła, że ciało wroga zostało przeszyte mieczem. Za mężczyzną stała Heartfillia. Wyciągnęła miecz z jego ciała, które po chwili bezwładnie opadło na ziemię.
- Levuś, wszystko dobrze? – Spytała brązowooka, jakby nigdy nic przyjaciółki.
- W-wszystko dobrze, ale G-gajeel.. – Spojrzała smutno na chłopaka, który cierpiał. Blondwłosa podeszła do niej i mocno ją przytuliła.
- Obiecuję Ci, że to wszystko się skończy. Wszyscy wrócimy cali i zdrowi. – Wyszeptała jej do ucha a potem się od niej odsunęła i odbiegła gdzieś w przeciwnym kierunku. Niebieskowłosa odprowadziła ją wzrokiem. Zauważyła, że rozmawia z Marvell. Chwilę potem młoda magini podbiegła do niej i uklękła przed poszkodowanym Smoczym Zabójcą. Wyciągnęła ręce nad jego ciałem i zaczęła leczenie. McGarden nie wiedziała co powiedzieć. Stała jak wryta i przyglądała się całej tej sytuacji.

Heartfillia przystanęła na chwilę i rozglądnęła się po wnętrzu. Nie zauważyła nawet, kiedy budynek został pozbawiony dachu i jednej ze ścian. Wzięła kilka głębszych oddechów. Wzrokiem zaczęła wyszukiwać różowe włosy. Znalazła. Jakież było jej zdziwienie, gdy szukany przez nią obiekt leżał na podłodze, przywalony deskami. Podbiegła do niego.
- Natsu, Hej, Natsu! Obudź się! – Zaczęła go szarpać. Wyczuła puls, ale był nieprzytomny. Zaklęła pod nosem i się podniosła. Jeszcze raz rozglądnęła się dookoła. Każdy z przyjaciół walczył. Wrogów została zaledwie garstka. Nagle ni stąd ni zowąd dało się usłyszeć głośne klaskanie. Odwróciła wzrok, szukając osoby, która wykonuje ową czynność. Znalazła. Stał na środku i uśmiechał się chytrze.
- Brawo, brawo, wróżki. – Odezwał się.
- A Ty to kto? – Spytała wściekła blondwłosa.
- Mistrz tej oto gildii, Ivan Dreyar.
- Dreyar? Ty jesteś… - Aż nie chciała tego dokończyć. – Dlaczego? Dlaczego zaatakowałeś gildię własnego ojca.
- A ja wiem? Kaprys? Zemsta? Nienawiść?
- Ty.. Jak mogłeś mu to zrobić?! – Krzyczała głośniej. Nie zauważyła nawet jak jej ukochany się ocknął.
- A co Ci do tego. Ten staruch jest strasznie uparty.
- Nie mów tak o mistrzu! – Wokół ciała brązowookiej zaczęła pojawiać się jakaś złota aura.
- Fairy Tail pożałuje, że w ogóle powstało.
- Po moim trupie! – Wykrzyczała głośniej. – Nie pozwolę Ci tknąć Fairy Tail choćby małym palcem. To mój dom i dom ich wszystkich! – Salamander przeraził się widokiem jaki zobaczył. Chwiejnym krokiem ruszył w kierunku blondwłosej. Chciał ją uspokoić. Gdy wyciągnął rękę w jej kierunku, szybko zabrał ją z powrotem. Jakimś cudem został oparzony.
- Co to cholera jest? – Spytał sam siebie. Dziewczyna ruszyła w kierunku mistrza Raven Tail.
- Co Ty chcesz zrobić? – Spytał zszokowany.
- Umrzesz razem ze mną. Gildia Fairy Tail przetrwa. – Rzekła bez większych uczuć i chwyciła wysokiego, czarnowłosego mężczyznę za ręce. Znieruchomiał. Próbował się wyswobodzić, lecz na marne.
- Cholera, co to ma być? – Teraz oboje lśnili. Pod ich stopami pojawił się złoty krąg.
- LUCY! – Krzyczał Dragneel, podbiegając. Reszta magów chciała zrobić to samo, jednak jakaś siła odepchnęła ich. – CHOLERA, LUCY! CO TY WYPRAWIASZ? PRZESTAŃ! – Wrzeszczał. Nie zwracał nawet uwagi na to, że po jego policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Wybacz Natsu. – Odwróciła się nagle w jego stronę, posyłając mu ciepły uśmiech. Taki jaki właśnie w niej uwielbiał. – Przepraszam Was wszystkich za ten egoizm, ale sama go załatwię. Pewnie się nie spotkamy, więc chcę Wam podziękować za wszystko. Za to, że byliście. Przeproście ode mnie resztę i również im podziękujcie za wszystko. – Uśmiechnęła się do każdego z magów blado. – Wracajcie do mistrza. Opatrzcie się. Żyjcie. Kocham Was. – Rzekła i powoli wraz z Ivan’em zaczęła znikać.
- LUCY! NIE ZOSTAWIAJ MNIE! – Zrozpaczony Dragneel, ukląkł blisko złotego kręgu. Dziewczyna skierowała na niego swój wzrok i uśmiechnęła się.
- Kocham Cię Natsu. – Po tych słowach, zniknęła, a wraz z nią mistrz Raven Tail. Chłopak tępo patrzył w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była Heartfillia. Każdy z magów Fairy Tail czekał na reakcję chłopaka. U nich również emocję wzięły górę. Każdy płakał.
- Lucy.. – Szepnął. – Lucy. – Powiedział głośniej. – LUUUUUUCY! – Krzyknął na całe gardło. Po chwili upadł. Dla niego zapanowała ciemność.



Ciaossu!
Uff.. Skończyłam na dziś ten wyczerpujący dla mnie rozdział.. ostatnio tyle się u mnie dzieje, że nie miałam czasu kiedy to napisać, a więc zaczęłam jakieś półtora godziny temu i oto jest! xD
Może być?
Nie bijcie mnie za to, co się stało z Erzą, z Lucy.. Okej? Mam słabe ciało i boję się, że jak mi zrobicie krzywdę to nie będę w stanie napisać kolejnego rozdziału ^^ :P
Dobra moi Kochani, kolejny rozdział.. za jakiś czas ^^ Możliwe, że jutro, ale nie obiecuję =]
Trzymajcie się, buźka! :*

środa, 14 listopada 2012

25. Ranni.


- Gray, możesz nam powiedzieć, co się dzieje? – Dopytywała blondwłosa w drodze do gildii.
- Sam za wiele nie wiem. Szybciej! – Poganiał szybciej mag lodu. Po kilku minutach, zdyszani wbiegli do gildii i zaczęli się po niej rozglądać. Stoły połamane, krzesła poprzewracane. Gdzie niegdzie dało się zauważyć małe kałuże krwi. Brązowooka zasłoniła usta ręką.
- C-co tu się stało? – Spytała drżącym głosem.
- Kto jest za to odpowiedzialny? – Syknął Dragneel, zaciskając pięści. – Gdzie jest dziadek? – Dodał później.
- Natsu? Gray? Lucy? – Usłyszeli cichy głos zza baru. Podbiegli tam. Ich oczom ukazała się lekko poobijana Mirajane.
- Mira? Co tu się stało? – Heartfillia podeszła bliżej przyjaciółki i pomogła jej się podnieść.
- Raven Tail.. – Wyszeptała. Źrenice przybyłych powiększyły się dwukrotnie.
- Co Raven Tail? – Dopytywał Fullbaster.
- Zaatakowało gildię nad ranem. Wielu magów jest poważnie rannych. Stąd też te ślady krwi. Jednym słowem odbyła się tutaj bitwa, w której my nie mieliśmy szans..
- A co z mistrzem?
- Mistrz.. – Zawiesiła głos. – Jest w ciężkim stanie. – Po jej policzkach popłynęły łzy.
- Nie wierzę! Cholera! – Krzyknął rozwścieczony Salamander.
- Mira.. Gdzie są pozostali? – Spytała spokojnie brązowooka.
- Chcieli się odegrać na Raven Tail. Część z nich udała się do ich gildii, a pozostali poszła do Rady Magów, inni zaś siedzą przy zranionych i ich opatrują.
- A Ty czemu tu jesteś? Ciebie też ktoś musi opatrzyć. – Skarciła ją delikatnie.
- Niektórzy są w gorszym stanie.
- Gdzie Erza? – Po raz pierwszy tego dnia, starsza Strauss spojrzała w oczy dziewczynie. Było widać w nich smutek. - Nie mów, że ona.. – Dziewczyna aż nie chciała tego kończyć, nie chciała przyjąć do siebie tej wiadomości. – Gdzie ona jest? – Zerwała się na równe nogi i zacisnęła pięści.
- W piwnicy są wszyscy, którzy odnieśli rany.. – Powiedziała cicho i zakryła twarz w dłoniach. Heartfillia nie czekając ani chwili dłużej, zbiegła po schodach na dół, o mało się nie przewracając. Jej oczy zaszły łzami, gdy tylko zobaczyła, co odbywa się na dole. Kilkanaście magów leżało na podłodze z poważnymi obrażeniami ciała. Wolnym krokiem mijała poszkodowanych, by znaleźć szkarłatnowłosą przyjaciółkę. Gdy ujrzała te włosy, momentalnie jej serce zaczęło bić szybciej. Niepewnie podeszła do niej. Kucnęła i chwyciła za rękę. Spała.
- Erza.. – Wyszeptała, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Ta się obudziła i lekko się uśmiechnęła.
- Lucy.
- Dlaczego? – Spytała się samej siebie, szukając odpowiedzi.
- Nie płacz, nic mi nie jest. – Te słowa jakoś nie bardzo podniosły blondwłosą na duchu.
- Jak możesz tak mówić? Straciłaś rękę i mówisz, że nic Ci nie jest?
- To była moja wina.
- Nie. To ich wina. Pożałują tego. Nie daruję im tego, co zrobili z gildią i z Wami. – Heartfillia zaczęła kipieć ze złości. Jej dłonie momentalnie się zacisnęły i niczym z procy, wybiegła z pomieszczenia. Na schodach minęła Salamandra i Fullbastera, którzy nieśli poobijaną Strauss.
- Lucy, dokąd się wybierasz? – Zatrzymał ją różowowłosy. Gdy tylko minęli się spojrzeniem, chłopak zamilkł. Nigdy nie widział w jej oczach takiej złości. Wyrwała rękę z uścisku i nic nieodpowiadając, wybiegła z gildii.
- Pewnie widziała w jakim stanie jest Erza. – Rzekła białowłosa.
- O czym Ty mówisz?
- Nie wiem, czy chcecie to widzieć. Zareagujecie tak samo jak ona. – Odpowiedziała wprost. Wzrokiem odnaleźli Tytanię i usadowili obok niej kolejną poszkodowaną. Gdy zauważyli w jakim stanie jest przyjaciółka, zamarli.
- Nie daruję im tego! – Wykrzyczał Salamander i zaczął zmierzać w kierunku schodów.
- Uspokój się Natsu. – Zatrzymał go mag lodu.
- Nie ma takiej opcji. Lucy ruszyła w pościg za Raven Tail. Muszę być przy niej, pomóc jej.
- Domyślam się co czujesz, ale złość w niczym tu nie pomoże.
- Przejąłeś się w ogóle losem gildii, dziadka, Erzy, Miry.. Juvii? – Gdy wypowiedział ostatnie imię, poczuł jak oblewa go zimny pot. Nerwowo zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.
- Juvia wyruszyła do Raven Tail. – Odpowiedź padła z ust białowłosej. Fullbaster z wrażenia aż usiadł i zbladł.
- N-nie.. – Zakrył twarz w dłoniach.
- Idę. Skopię im dupy. Pomszczę gildię i przyjaciół. – Dragneel zaczął zaciskać pięści i wybiegł z gildii za blondwłosą.

Ona zaś co sił w nogach biegła przed siebie. Sama już nie wiedziała, czy dobrze zrobiła, wyruszając sama na pewną śmierć. Przed oczami ukazał się jej obraz zmasakrowanej gildii, poobijanej Mirajane, Erzy i reszty magów. Zaklęła pod nosem, a po jej policzkach płynęły łzy, zamazując tym samym po części drogę. Nagle potknęła się i upadła. Jak długa leżała na drodze, krzusztąc się łzami. Zaczęła bić rękoma i głową po drodze.
- Lucy.. Już dość. – Odezwał się nagle znajomy dla jej uszu głos. Podniósł jej ciało z drogi i mocno do siebie przytulił, głaszcząc po włosach.
- N-natsu.. Ja już dłużej tego nie wytrzymam. – Wyszeptała, ściskając mocniej kamizelkę ukochanego.
- Ja tego tak nie zostawię. Pożałują, że zadarli z Fairy Tail. Pomszczę naszych przyjaciół. – Odsunął od siebie dziewczynę, wycierając jej zakrwawione czoło, a potem czule je pocałował. Otarł jej mokre od łez policzki. – Damy radę. Będę przy Tobie. Jesteśmy drużyną. Racja?
- Tak. Dziękuję. Idziemy im skopać tyłki! – Krzyknęła nagle trochę entuzjastycznie blondwłosa, podnosząc się i otrzepując z kurzu.
- My również idziemy. – Na dźwięk tego głosu, odwrócili się gwałtownie. Przed ich oczyma ukazała się grupa magów Fairy Tail: Gajeel, Levy, Cana, Bisca, Alzack, Wendy, Charla, Happy i Elfman. Po chwili dołączył też do nich zdyszany Gray.
- Gdzie wy byliście? – Spytał Salamander.
- Nasza grupa udała się Rady Magów, by poinformować ich o sytuacji, która się zdarzyła.. Niestety odesłali nas z kwitkiem. Powiedzieli, że nic nie mogą z tym zrobić, że to nie ich sprawa. Zagrozili też, że jeśli rozpoczniemy wojnę, możemy liczyć się z tym, że Fairy Tail zostanie zlikwidowane. – Odpowiedziała McGarden.
- Co?! Przecież to Raven Tail rozpoczął atak.
- To samo im powiedzieliśmy.. A oni, że nie mamy dowodów, że to oni.
- Nie mamy dowodów? – Heartfillia zdenerwowała się nie na żarty. – Niech się udadzą do naszej gildii i niech zobaczą w jakim stanie jest Erza. – Jej pięści się zacisnęły. Salamander widząc zdenerwowanie dziewczyny, chwycił ją za jedną rękę, by choć na chwilę się uspokoiła. On również nie był w najlepszym stanie, ale wściekły człowiek może doprowadzić do większej tragedii. Wiedział, że złością nic tu teraz nie pomoże.
- Teraz to już nieistotne. Według mnie, ktoś ich kontroluje. Musimy działać sami. – Skwitował Redfox.
- Za Fairy Tail! – Krzyknęli naraz i pobiegli w stronę siedziby gildii Raven Tail, gdzie większość magów już się tam udała.


Ciaossu!
Rozdział krótki, ale na tyle mnie dzisiaj stać.
Wiecie.. ciężko jest pisać i takie opowiadanie i swoją pierwszą książkę.. Serio.. podziwiam niektórych, którzy mają kilka opowiadań. Ja tak nie umiem xD
A że też obiecałam ją kilku osobom szybko skończyć, to muszę się wyrobić przed mniemanym końcem świata o.O (serio to dla mnie jest to jakieś naciągane, ale no cóż..)
Dlatego też proszę o wyrozumiałość.. Rozdziały będą pojawiać się co kilka dni (jak już pewnie zauważyliście). Nie mam już takie popędu, żeby codziennie wstawiać nowy rozdział ^^
W każdym bądź razie.. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta i dotrwa do końca opowiadania, bo później pojawi się kolejne ;P
Buziaki Cukiereczki :*:*

poniedziałek, 12 listopada 2012

24. Problem.


W mieszkaniu blondwłosej dało się słyszeć pukanie. Ta pospiesznie wstała, wytarła mokre policzki, aczkolwiek niczym nie dało się zasłonić czerwonych od płaczu oczu. Z małymi oporami jednak otwarła drzwi.
- Juvia? – Spojrzała zaskoczona na osobę znajdującą się za drzwiami.
- Możemy porozmawiać? – Spytała od razu. Ta gestem ręki zaprosiła ją do środka.
- A o czym?
- Raczej o kim. Juvia wie mniej więcej co się stało.
- Niby skąd? – Obie usiadły naprzeciw siebie.
- Gdy byłam z Paniczem Gray’em, natknęliśmy się na Natsu.
- Co powiedział?
- O całej sytuacji jaka tu zaszła. – Heartfillia przygryzła dolną wargę i spuściła wzrok. – Juvia widzi jak on Cię kocha. A Ty co do niego czujesz? – Ta milczała. Ani drgnęła. Loxar podeszła do niej i ot tak po prostu spoliczkowała ją.
- Ałć! Czemu to zrobiłaś? – Wrzasnęła Brązowooka, wstając i patrząc dziewczynie w oczy.
- Żebyś w końcu się opamiętała. Masz przy sobie kogoś, kto Cię kocha, a Ty go odpychasz. Nie rób tego, bo będziesz żałować, a on znowu zniknie i będziesz się o to obwiniać. Tego chcesz? – Jej słowa nabrały sensu. Dziewczyna otrząsnęła się. Miała rację.
- A jeśli znowu mnie opuści, gdy dam mu szansę? – Szepnęła.
- Nie zrobi tego. Powiedział Ci to, prawda? Obiecał, że nie zrobi drugiego błędu.
- A jeśli..? – Znów ją spoliczkowała.
- Przestań! Nawet jeśli to szczęście miałoby trwać chwilę, to nie lepiej z niego skorzystać, czy w ogóle odpuścić i potem żałować?
- Juvia.. – Blondwłosa rozpłakała się. Kobieta Deszczu, przytuliła ją i zaczęła głaskać po włosach.
- Nie bój się tego uczucia. Miłość jest piękna. – Szeptała do jej ucha, uśmiechając się delikatnie przy tym.
- Przepraszam. – Powiedziała i odsunęła się od niej. – I dziękuję. – Dodała, wycierając łzy i posyłając dziewczynie lekki uśmiech. – Porozmawiam z nim. Dam mu szansę. – Wyszeptała.
- I to rozumiem, ale nie dzisiaj. Wyglądasz okropnie.
- Jest szczera i dość bezpośrednia.
- A wiesz dlaczego?
- Nie.
- Bo Juvia jest zakochana~ - Odpowiedziała dość melodyjnie, jak na Juvię przystało. Heartfillię to zażenowało, ale potem uśmiechnęła się do siebie i na chwilę zamyśliła. – Juvia idzie do domu. – Usłyszała nagle i się otrząsnęła.
- Już? Może zostaniesz, napijesz się ze mną herbaty?
- Późno już. Poza tym.. kiedyś byłaś moją rywalką w miłości..
- Litości, Juvia.
- Zmieniło się to. Teraz jesteś przyjaciółką Juvii. Juvia chciała Ci pomóc, dlatego tu przyszła. A teraz żegnam. – Nim sobie poukładała słowa dziewczyny, ta zdążyła już opuścić jej mieszkanie. Brązowooka westchnęła i wdrapała się do łóżka i zasnęła. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.

Obudziły ją promienie słoneczne i krzyki dzieci, bawiących się tuż przed jej domem. Przetarła zaspane oczy i pognała do łazienki. Ściągnęła piżamę i już zamierzała wejść do wanny, gdy nagle zdała sobie sprawę z tego, że nie jest sama. Owinęła się ręcznikiem i podeszła do wanny. Odsłoniła zasłonę i krzyknęła.
- NATSUUU! – Jej wrzask spowodował, że Dragneel dosłownie wyskoczył z wanny, ściągając przy tym zasłonę i spadając na blondwłosą. Jej niefortunnie ześlizgnął się ręcznik, a więc teraz oboje nadzy leżeli na środku łazienki, gapiąc się na siebie z wielkimi rumieńcami. – Zasnąłeś w wannie? – Spytała jakby nigdy nic pierwsza.
- Znasz mnie.. u mnie wszystko jest możliwe.
- A mogę wiedzieć, kiedy się tu zjawiłeś? – Pytała spokojnie, patrząc mu w oczy.
- W nocy. Mocno spałaś, bo chciałem Cię zbudzić i porozmawiać, ale Ty w ogóle niereagowałaś.
- Rozumiem. Zastanawia mnie jeszcze jedno.. Dlaczego kąpałeś się u mnie w wannie?
- Zmachałem się trochę wchodząc tutaj i..~ - Nie dokończył. Heartfillia zamknęła mu usta swoimi. Jej ręce powędrowały w jego czuprynę. On leżał zszokowany jej wyczynem, ale odwzajemniał pocałunki. Objął ją w talii. Zaczął pieścić jej nagie, delikatne ciało. – Lucy? – Zaprzestał na chwilę wykonywanej czynności, co zaskoczyło dziewczynę. – Co Ci się tak nagle stało?
- Zmądrzałam. Wybacz, że kazałam Ci tak długo na siebie czekać. – Musnęła jego usta.
- Nie rozumiem już..
- Kocham Cię Natsu. To rozumiesz? – Posłała mu uwodzicielski uśmiech, a jej ręce dotknęły jego policzków, by móc przyciągnąć jego głowę do jej.
- Lucy.. – Szepnął.
- Cii.. Nie mów nic. Wiem co robię. Co chcę zrobić. Chcę być z Tobą. Kochaj mnie. – Wyszeptała mu do ucha. On nie czekając chwili dłużej, wstał, wziął ukochaną na ręce i ruszył w kierunku sypialni dziewczyny. Położył ją delikatnie w nim, a chwilę potem i on się w nim znalazł. Teraz liczyła się namiętność, pożądanie. Jego usta pieściły każdy zakątek jej ciała. Sama po sobie nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Nie protestowała. Widocznie podobały jej się ów pieszczoty.
- Kocham Cię Lucy. – Wyszeptał do jej ucha nagle. Ta odpowiedziała mu delikatnym uśmiechem.
- Ja Ciebie też. – Odpowiedziała po chwili. Teraz to i on się uśmiechnął. Nie był to zwykły uśmiech. Taki tylko on był w stanie wykonać. W cichym pokoju nie dało się słyszeć nic prócz bicia serc dwóch młodych, zakochanych ludzi.

- Natsu, obudź się. Już popołudnie. – Zaczęła szturchać chłopaka blondwłosa, który ten smacznie sobie spał w jej łóżku. Ten na odpowiedź, obrócił się do dziewczyny tyłem i coś wymamrotał pod nosem. – Natsu, no wstawaj. – Spróbowała ponownie, tym razem wbijając mu w tułów swoje kościste palce. Nie poskutkowało. – Natsu, obiad. – Wyszeptała mu do ucha, uśmiechając się chytrze. Różowowłosy zerwał się na równe nogi, strącając przy tym ukochaną i jakby nigdy nic szybkim krokiem udał się do kuchni, zostawiając zbolałą i zdezorientowaną Heartfillię na podłodze. Po chwili wyszedł z kuchni, w ustach coś przeżuwając.
- Lucy, czemu siedzisz na podłodze? – Zapytał, wpychając sobie kolejny kawałek kurczaka do ust.
- A wiesz. Tak jakoś tu wygodnie. – Rzuciła ironicznie i spojrzała na niego spod byka. – Ty mnie przewróciłeś idioto. – Dodała po chwili, podnosząc się.
- Naprawdę? – Przełknął kawałek mięsa.
- Jak słyszysz coś o jedzeniu, to nic dla Ciebie innego się nie liczy. – Prychnęła, krzyżując ręce na piersiach. Czekała aż ją przeprosi, powie cokolwiek. On jednak stał i przeżuwał kurczaka. Nie wytrzymała. Minęła chłopaka i już miała wejść do łazienki, gdy nagle ją zatrzymał.
- Dokąd to?
- Do łazienki.
- A buziak na dzień dobry?
- Buziaków to Ty już masz dziś nad stan. Więcej już nie dostaniesz.
- Ej. No nie bądź taka..
- Zasłużyłeś sobie.
- No to sam sobie wezmę. – Już przybliżał swoją twarz do jej, gdy nagle został lekko odepchnięty.
- O nie. Jesteś cały umazany od jedzenia. Nie dostaniesz żadnego buziaka. – Ten szybko wytarł brudną twarz ręką i znów się przybliżył.
- Jestem już czysty. No to czekam. – Zamknął oczy i przybliżył się do blondwłosej. Poczuł tylko lekkie muśnięcie w policzek. Otworzył oczy ze zdziwienia, a tam jego ukochanej już nie było. Zamknęła się w łazience. – Ej! – Krzyknął, podchodząc do drzwi.
- No co? Chciałeś buziaka, to masz. – Odkrzyknęła z łazienki.
- Chciałem w usta. W policzek się nie liczy.
- Masz pecha.
- Tak chcesz się bawić? – Wyszeptał pod nosem i uśmiechnął się chytrze pod nosem. Po kilkunastu minutach Heartfillia wyszła z łazienki odziana w różowy ręcznik i rozglądnęła się po pokoju. Było cicho i pusto. Pewnie poszedł. Westchnęła głęboko. Chwilę później poczuła nieprzyjemny chłód, który przeszył jej ciało. Spojrzała w dół i krzyknęła.
- Natsu.. Oddawaj mi ręcznik! – Wrzasnęła i zaczęła się zbliżać do Dragneela, który stał tuż za nią i uśmiechał się szeroko.
- No czego się wstydzisz? Kilka godzin temu jakoś nie narzekałaś, że byłaś ubrana w strój Ewy.
- Oddawaj powiedziałam.
- Po moim trupie.
- To się da załatwić.
- Natsu! – Chciała dosięgnąć swojej własności, ale ten podniósł wysoko rękę, uniemożliwiając jej odzyskanie ręcznika. Po raz kolejny ich ciała się stykały. Brązowooka skorzystała z okazji i pocałowała chłopaka w usta i szybko odzyskała ręcznik, po czym zaśmiała się zwycięsko.
- No widzisz? Trzeba było tak od razu. – Podrapał się po głowie i posłał jej swój zabójczy uśmiech.
- To Tobie tylko o to chodziło? Mało Ci? – Ten pokiwał twierdząco głową. Znów przybliżył się do dziewczyny i objął ją mocno w pasie. Nagle ni stąd ni zowąd drzwi do jej domu otworzyły się. A w nich o dziwo stał zdyszany Fullbaster. – Gray? Coś się stało? – Spytała szybko dziewczyna, odsuwając się lekko od ukochanego.
- Mamy problem. – Powiedział szybko. – Chodźcie szybko do gildii to wszystkiego się dowiecie. – W jego głosie dało się wyczuć strach. Salamander i Heartfillia spojrzeli po sobie. Czuli, że nie będzie to nic miłego. Szybko się zebrali i wyruszyli do gildii.



Ciaossu!
Długo nie było notki, wiem, przepraszam.
Jakoś nie miałam zbytnio czasu i sił, by coś napisać. Aczkolwiek zabrałam się za ten rozdział wczoraj, a dokończyłam teraz. Mam nadzieję, że się spodoba xD
Czekam na opinie ^^
Buziaki :*:*:*

wtorek, 6 listopada 2012

23. Rozmowy.


Zanim jednak dotarł do jej domu, zawrócił i poszedł na łąkę, gdzie niegdyś byli na pikniku. Zerwał niewielki bukiet kwiatów i ruszył we wcześniej obranym kierunku.
Ona zaś brała odświeżającą kąpiel. Z Natsu powoli zaczęło się układać. Przynajmniej rozmawiali, znów był. Uśmiechnęła się na samo przypomnienie o tym, że cały czas o niej myślał i że ją kocha. No w sumie nie dokończył tego wyznania przez nią, ale wiedziała, że to miał na myśli. Po tych oto rozmyślaniach, wyszła z wanny, owinęła swoje ciało ręcznikiem i wyszła z łazienki. Weszła do pokoju. Jej uwagę przykuł wazon i kwiaty. ‘Nie pamiętam, żebym je zbierała’ – rzekła w myślach. Podeszła bliżej. Wzięła do ręki jeden z kwiatów i napawała się jego zapachem. Wspomnienia odżyły. Niegdyś dostała takie. Olśniło ją.
- Natsu.. – Szepnęła i uśmiechnęła się mimowolnie. Poczuła mocny uścisk. Kątem oka zauważyła te włosy. – Ty również nie zamierzasz wchodzić do mojego domu jak na człowieka przystało, prawda? – Rzuciła przez ramię, próbując delikatnie wyswobodzić się z uścisku chłopaka.
- Nie. Tak jest romantyczniej. – Wyszczerzył się. Nie pozwolił jej od siebie uciec. Mocniej przycisnął ją do siebie, następnie odwrócił tak, że stykali się czołami. Heartfillia poczuła jak robi się jej gorąco.
- Nie zaczynaj, proszę. – Wyszeptała.
- Lucy..
- Jak słyszę to imię to nie znaczy nic dobrego.. – Zaczęła. On się zdziwił.
- No przecież tak masz na imię.
- Bystry jesteś. Możesz mnie już puścić? Gorąco mi. – Powiedziała, nie patrząc mu w oczy.
- Wstydzisz się? – Palnął. Zaraz został zmierzony groźnym wzrokiem dziewczyny. – Żartowałem. – Dodał szybko, broniąc się. ‘Przez tę dłuższą nieobecność stała się jeszcze straszniejsza od Erzy’ – pomyślał. Westchnął głęboko. Rozluźnił uścisk, ale nadal trzymał ją obejmował.
- No to puścisz mnie, czy nie? – Przerwała po chwili jego przemyślenia.
- Nie. – Rzekł stanowczo.
- Wiesz, że trochę to krępujące? Zimno mi. – Rzuciła. On uśmiechnął się chytrze i przytulił mocniej dziewczynę do siebie.
- Cieplej?
- Nie miałam na myśli tego żebyś mnie przytulił. Nadal mi zimno, to nie działa. Wolę się ubrać. – Skłamała. Przez gest chłopaka poczuła jak oblewa ją fala gorąca. Przyjemnego gorąca. Do tego jej serce zaczęło bić mocniej. ‘Nie, nie, nie!’ – krzyczała w myślach. Próbowała go odepchnąć. Bezskutecznie. ‘Silny skurczybyk’. Spojrzał jej prosto w oczy.
- Ko~ - Znów nie pozwoliła mu skończyć. Po raz drugi tego dnia, zasłoniła mu usta ręką.
- Lepiej nie kończ. – Zagroziła. Chwila nieuwagi i ręcznik, którym była okryta, zsunął się po jej ciele. Dziewczyna szybko odsunęła rękę i równie szybko schyliła się po nakrycie, zalewając się przy tym wielkim rumieńcem. On skorzystał z okazji. W sumie nie pozwolił jej podnieść ów przedmiotu. Chwycił ją za ręce i przyciągnął do siebie, obdarowując namiętnym pocałunkiem. Dziewczyna stała jak zahipnotyzowana. Po chwili się poddała i zarzuciła mu ręce na szyję, odwzajemniając gest. – Nie. – Przerwała po chwili. Owinęła się ręcznikiem i minęła zszokowanego chłopaka. – Tak nie może być. Wyjdź. – Dodała po chwili.
- Ale dlaczego? Myślałem, że podobało Ci się to co zrobiłem. Odwzajemniłaś pocałunek. – Dragneel stał i mierzył niepewnym wzrokiem dziewczynę, która gapiła się w podłogę.
- Chwilowa słabość. – Wyszeptała. – Obiecałam sobie. – Dodała po chwili.
- Co sobie obiecałaś? – Znów podszedł do niej i chwycił za policzki, zmuszając ją przy okazji do tego, by spojrzała mu w oczy.
- Że się nie zakocham. – Rzekła pewnie. Zamarł. Odsunął się kilka kroków w tył.
- Co?
- Zrozum mnie.. Proszę. – Po jej policzku spłynęła samotna łza, którą szybko wytarła.
- Nie wierzę. – Rzucił, jakby oszołomiony tym wszystkim. Chwycił się za głowę.
- Natsu.. przepraszam Cię. – Chciała do niego podejść, ten jednak ją uprzedził. Chwycił ją za rękę i przystawił ją do swego serca.
- Czujesz? Ono tak bije, gdy Cię widzę. Gdy Cię nie ma, jest niewyczuwalne.
- Natsu. – Zaczęła znów. On jej przerwał.
- KOCHAM CIĘ LUCY! – Krzyknął szybko i głośno. Wyrwała rękę z uścisku.
- Mówiłam byś tego nigdy nie mówił. Wyjdź. – Powiedziała stanowczo.
- Nie. Dopóki nie usłyszę tego, co czujesz do mnie.
- WYJDŹ! – Podniosła głos.
- Kochasz mnie czy nie? – Spytał wprost. Zaczęła błądzić oczyma gdzie popadnie.
- N-nie. – Szepnęła najciszej jak potrafiła. Jej wzrok zatrzymał się na kwiatach, które stały za chłopakiem.
- Kłamiesz. – Przyznał wprost. – Boisz się wyznać swoje uczucia, bo boisz się znowu kogoś stracić. Prawda? – Milczała. Jemu to wystarczyło. – Lucy, do cholery. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Nie zostawię Cię. Obiecałem to sobie.. na swoje życie. Ja naprawdę Cię kocham, chcę być przy Tobie każdego dnia.
- Nie wiem za to, czy ja chcę być przy Tobie. – Odezwała się po chwili milczenia. – Zostawiłeś mnie, chociaż obiecałeś. Wtedy, gdy najbardziej Cię potrzebowałam, gdy się w Tobie zakochałam, Ty ot tak zniknąłeś. Gdzie? Nie obchodzi mnie to, ale przyzwyczaiłam się do tego faktu, gdy próbowałam się zabić. Gray i Erza uświadomili mi, że mam dla kogo żyć. A tu nagle, Ty się pojawiasz, przepraszasz, mówisz że kochasz.. Po co? Po to, by znów zniknąć? Wolę już powiedzieć, że Cię nie kocham i nienawidzę. Może wtedy będę mniej cierpiała?! – Wykrzyczała w końcu to, co leżało jej na sercu. Po policzkach zaczęły płynąć słone łzy. Salamander próbował podejść, przytulić. Gdy jego ramiona już miały to uczynić, ona odsunęła się i odwróciła do niego plecami. – Wyjdź, proszę, nim powiem coś, czego będę później żałować. – Wyszeptała przez ramię, obdarowując go smutnym spojrzeniem. Posłuchał. Wyszedł tak samo jak wszedł. Przez okno. Ona odwróciła się znów i spojrzała na kwiaty przyniesione przez niego i rozpłakała się jak dziecko. Upadła na kolana i zakryła twarz w dłoniach, próbując zagłuszyć głośny szloch. – Nienawidzę się za to, że tak bardzo Cię pokochałam, mimo tego, że sobie obiecałam. – Dodała po chwili do siebie, nie przerywając płaczu. Usadowiła się na podłodze, oparła się o łóżko, nie przerywając wykonywanej ‘czynności’.

On zaś mimo tego, że był już daleko od jej domu, słyszał jak płacze. W głowie zaś miał obraz całowanej przez siebie blondwłosej. Nadal czuł jej zapach, smak jej ust.
- Cholera! – Przeklął głośno, kopiąc kamyk, który właśnie podwinął się mu pod nogi.
- Ałć! – Krzyknął ktoś z naprzeciwka. Podniósł głowę. Tuż przed nim stał Fullbaster, masując miejsce, gdzie trafił go kopnięty kamień. Obok niego stała Juvia.
- Paniczu Gray, wszystko dobrze? – Zaczęła zmartwiona niebieskowłosa, dotykając ramienia chłopaka.
- Jasne. – Rzucił krótko i posłał jej ciepły uśmiech. Na jej bladych policzkach pojawiły się rumieńce. – Natsu? Co Ci ten kamień zrobił? – Spytał po chwili przyjaciela.
- Nie ważne. Nie będę przeszkadzać. Muszę iść. – Rzucił szybko i już chciał minąć magów, jednak się przeliczył. Fullbaster zatrzymał go.
- Natsu? Coś się stało? – Spytał z troską. Ten jednak wlepił wzrok w ziemię, nic nie mówiąc. – Coś z Lucy? – Spytał po chwili. Chłopak się wzdrygnął na sam dźwięk jej imienia. Spojrzał na rywala.
- Nie chcę o tym gadać. – Odpowiedział po chwili milczenia.
- Może jednak? Pokłóciliście się?
- Daj spokój..
- No gadaj, co się stało do cholery? Bo inaczej wyciągnę to wszystko od Lucy! – Rzekł stanowczo a zarazem pewnie.
- Ja.. powiedziałem jej, że ją kocham, pocałowałem ją.. odwzajemniła go, ale potem mnie odepchnęła.. dalej powinieneś wiedzieć, co się stało. – Opowiedział szybko i krótko, co się wydarzyło.
- Pewnie wypomniała Ci to, że ją zostawiłeś i że pewnie zrobisz to znów?
- Taa. Jakbyś zgadł. – Usiedli na trawie pod drzewem. Mag lodu po chwili zorientował się, że Loxar nie ma. Zaczął się rozglądać dookoła.
- Widziałeś Juvię? – Spytał.
- Nie. Pewnie pomyślała, że chcemy pogadać jak mężczyźni i się oddaliła.
- Możliwe.. Dobra, później ją przeproszę. No i co teraz zrobisz?
- Sam już nie wiem. Z jednej strony, rozumiem ją. Z drugiej zaś.. eh.. kocham ją, ale czasem mam ochotę coś jej zrobić za te słowa, które mówi. Już nigdy jej nie opuszczę.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- No stary, to ja Ci wierzę, ale teraz to jej powiedz, wytłumacz..
- Ale ona jest uparta! Do niej nic nie dociera!
- Mów tak do skutku, dopóki nie dostanie szału i faktycznie zrozumie, że tak będzie.
- Myślisz, że to podziała?
- Z kobietami czasem trzeba twardo, bo inaczej nic z tego nie będzie. Do dzieła. Pokaż jej, jak bardzo ją kochasz.
- Dzięki. Wybacz, że zepsułem Ci randkę.. w ogóle to.. długo jesteście z Juvią?
- Od jakiś trzech miesięcy.. Jest świetnie, aczkolwiek staram się nauczyć ją, by nie zwracała się do mnie ‘Panicz Gray’, bo dostaję szału, gdy to słyszę. – Zniesmaczył się trochę. Różowowłosy zachichotał i poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Życzę szczęścia, szczerze. Ja uciekam. Trzymaj się. – Wstał z ziemi i ruszył w swoim kierunku.
- Ty też się trzymaj i będę trzymać kciuki, napaleńcu! – Krzyknął na odchodne przyjacielowi, śmiejąc się pod nosem.
- Dzięki miętówko! – Odkrzyknął i ruszył przed siebie. Do domu.



Ciaossu!
Dziś trochę czasu miałam i stworzyłam taki oto rozdział ;D
Zastanawiam się, czyby nie wprowadzić odrobinę pikanterii do tego oto opowiadania? Widzę, że stało się to modne w niektórych opowiadaniach ^^
Opinie chcę widzieć pod spodem ^^

P.S. Nie linczujcie mnie za ostatni rozdział, plis ;P
Nie wiedziałam, że wzbudzi on w Was tyle emocji, serio..

Buźka Cuksiki moje :*:* <3

niedziela, 4 listopada 2012

22. Blizny.


- Lucy zaczekaj! – Krzyczał po chwili, dobiegając do dziewczyny. Ona zdawała się być głucha na jego wołania. Zdenerwował się. Chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął do siebie. Syknęła z bólu.
- Puść. Boli. – Wysyczała, nie patrząc mu w oczy. Rozluźnił trochę uścisk, ale nadal trzymał ją za rękę. Spojrzał na nią, a potem na dziewczynę.
- Lucy, co to jest? – Wskazał wzrokiem na blizny znajdujące się na prawej ręce blondwłosej. Spojrzał na drugą rękę. – Kto Ci to zrobił? – Starał się złapać jej spojrzenie. Ona zaś uciekała wzrokiem gdzie popadnie. Na drzewa, na trawę, na czubki butów i tak dalej.. – Lucy.. – Zaczął znów.
- To nic takiego. – Wyszeptała.
- Kto Ci to zrobił?
- Stara Lucy.. – Znów wyszeptała, jeszcze bardziej cicho niż przedtem. Chłopak i tak to słyszał. Źrenice powiększyły się dwukrotnie. Wyswobodził ręce dziewczyny z uścisku.
- Słucham?
- Sama sobie to zrobiłam, zadowolony?! – Wykrzyczała i spojrzała mu prosto w oczy.
- Lucy, dlaczego? – Nie rozumiał postępowania ukochanej.
- Mówiłam przecież.. Ty obiecałeś.. – Rzucała chaotycznie.
- O czym Ty mówisz?
- Mówiłam.. że nie chcę tracić nikogo więcej, bo jeśli stracę to i ja tego nie przeżyję. – Wytłumaczyła szybko.
- Ty.. chciałaś się.. przeze mnie? – Chwycił się za głowę.
- Erza i Gray mnie uratowali. – Dragneel stał jak zahipnotyzowany. W głowie pojawiały mu się obrazy, jak Heartfillia targa się na własne życie. Przez niego. Przecież on by sobie tego nigdy w życiu nie wybaczył, gdyby ona.. Eh.. na samą myśl o tym, czuł do siebie coraz większą złość. Spojrzał na blondwłosą. Patrzyła na niego ze współczuciem? Tak wywnioskował. Odrzucił czarne myśli na bok i mocno przytulił blondwłosą.
- Przepraszam. – Rzekł do zszokowanej dziewczyny. Po jego policzkach spłynęło kilka łez. Opadły na jej koszulę, zostawiając ciemniejszy ślad.
- Natsu.. – Chcąc nie chcąc, odwzajemniła uścisk. Zdała sobie sprawę, że chyba zrozumiał, co się stało.
- Już nigdy.. obiecuję. Na swoje życie. Nigdy. Przenigdy nie zostawię Cię samej. – Rzucił, przyciskając ją do siebie mocniej. Ona mimowolnie się uśmiechnęła lekko. Aż tak na nią działał. Odepchnęła go lekko, obdarowując już szerszym uśmiechem.
- Ej, w końcu tu jestem, tak? Jestem cała i zdrowa. – Chłopak rozpłakał się jak dziecko. Na myśl by mu nie przeszło, że ona by mogła sobie coś zrobić. Odebrać życie. Pogłaskała go po głowie. – No uspokoisz się w końcu? Nie rycz mi tu, bo zaczyna mi być głupio. – Uspokoił się trochę.
- A-ale Lucy.. ja..
- Nic już nie mów. – Posłała mu ciepły uśmiech i odwróciła się. – Mimo wszystko.. cieszę się, że jesteś cały i zdrowy. – Rzuciła przez ramię.
- Wybaczysz mi?
- Dawno to zrobiłam..
- Słucham?
- Skoro odszedłeś, miałeś powód. Aczkolwiek byłam zła za to, że nie zabrałeś mnie ze sobą.
- Przepraszam.
- Już dobrze. Nie powtarzaj tego.
- Wiesz, że nawet gdy odszedłem, myślałem o Tobie każdego dnia? Codziennie uświadamiałem sobie, jak bardzo Cię ko~ - Nie dokończył. Blondwłosa zasłoniła mu usta ręką. Posłał jej zdziwione spojrzenie.
- Nie mów przy mnie takich rzeczy. – Jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił na poważny, a zarazem pełen złości. Odsunęła rękę od jego twarzy i bez słowa ruszyła przed siebie. Zostawiła go samego, po środku lasu, zdezorientowanego. Po kilku minutach otrząsnął się i zdał sobie sprawę z tego, co się stało. Nie zamierzał gonić dziewczyny. Wolał udać się do gildii. Musiał koniecznie z kimś porozmawiać. Ruszył w wyznaczonym kierunku. Rozglądnął się po wnętrzu i dostrzegł dobrze znaną mu sylwetkę Tytanii. Siedziała przy barze. Szybkim krokiem podszedł do niej i dosiadł się.
- Erza.. Chciałbym z Tobą o czymś porozmawiać. – Ta spojrzała na niego zaskoczona. Po chwili uśmiechnęła się lekko.
- Domyślam się, że chodzi o Lucy?
- Tak. Chciałbym wiedzieć.. – Zatrzymał się. Przełknął głośno ślinkę. – Te blizny. – Dokończył ciszej. Oczy Scarlet powiększyły się. ‘On wie?’ – pomyślała. – Widziałem je. Powiedziała, że ją uratowaliście. – Z zamyśleń wyrwał ją znowu głos Smoczego Zabójcy.
- Natsu.. nie wiem czy powinnam Ci o tym opowiadać. – Rzekła po chwili.
- To było przeze mnie. Chcę wiedzieć. – Spojrzał na nią błagalnym głosem.
- No dobrze. – Westchnęła. – Było to kilka dni po tym, jak zniknąłeś. Lucy wpadła w depresję. Stała się apatyczna, bez chęci życia. Ja i Gray byliśmy przy niej cały czas. Któregoś dnia, długo nie pojawiała się w gildii. Zmartwieni jej nieobecnością, udaliśmy się do jej domu. Było tam ciemno, cicho. Już na wstępie się nam to niepodobało. Wołaliśmy jej imię. Bezskutecznie. Przeszukaliśmy każdy kąt. Nie wiem jak Gray, ale ja czułam, że nie oznacza to nic dobrego. Serce miałam w gardle, bałam się. Po jakimś czasie, weszliśmy do łazienki. Widok jaki tam zastaliśmy.. – Urwała i zagryzła dolną wargę. – Na samo przypomnienie o tym, jest mi słabo. Gdy zauważyłam krew, niekontrolowanie ścisnęłam aż mocniej rękę Gray’a. Gdy moje oczy zatrzymały się na skulonej przy wannie, nieprzytomnej Lucy, zamarłam. Co mnie najbardziej zdziwiło.. jej wyraz twarzy. Ona była uśmiechnięta. Gray jako jedyny zachowując zdrowy rozsądek, zbadał jej puls. Jeszcze był wyczuwalny. Wziął ją na ręce i wybiegł z domu wprost do gildii. Do Wendy, by ją ratowała. Na szczęście zdążyła. Aczkolwiek blizny zostaną. – Różowowłosy wysłuchał do końca i w dodatku uważnie historii. Sam nie wierzył, że ona będzie w stanie zrobić coś takiego. Zdał sobie sprawę, jak wielką krzywdę jej wyrządził, opuszczając ją. Zacisnął mocniej pięść i uderzył w blat.
- Cholera! Ona tak cierpiała przeze mnie, a teraz jest w stanie się do mnie normalnie uśmiechnąć. – Szkarłatnowłosa obdarzyła go współczującym wzrokiem. Dotknęła jego ramienia.
- Czasu nie cofniesz. Ciesz się, że jest. Że żyje. – Rzuciła tylko. Chłopak spojrzał na nią niepewnie.
- Do końca życia sobie tego nie wybaczę. – Wyszeptał, spuszczając wzrok.
- Natsu..
- Muszę iść. – Rzucił szybko i wyszedł. Po drodze natknął się na maga lodu. Zatrzymał go.
- Czego chcesz? – Rzekł Fullbaster i spojrzał na różowowłosego. Nie mógł dostrzec jego oczu. Były zasłonięte przez grzywkę. Po chwili poczuł mocny uścisk. Zdziwiło go to.
- Dziękuję Ci. – Wyszeptał, na co ten zdziwił się jeszcze bardziej.
- O czym Ty mówisz?
- Uratowałeś ją. Będę Ci dłużny do końca życia. – Teraz coś zaczęło mu świtać.
- Ale skąd Ty wiesz? – Spytał po chwili, gdy ten uwolnił go z uścisku.
- Widziałem się z Lucy. Wtedy zauważyłem te blizny. Erza mi wszystko opowiedziała. – Odpowiedział smutno.
- Rozumiem. Co teraz?
- Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Nie pozwolę, by stała się jej jakaś krzywda. Będę ją chronił, pilnował. Stanę się jej cieniem. Zrobię wszystko, by była szczęśliwa i żeby.. – Przerwał.
- I? No co? – Dopytywał się.
- I żeby mnie pokochała. – Dodał ciszej i posłał przyjacielowi pewne spojrzenie. Ten się uśmiechnął i poklepał go po ramieniu.
- No i teraz gadasz jak Natsu, którego znam. Będziesz musiał się trochę postarać o jej serce. Znów. Nawet nie wiesz, ile chłopaków próbowało pod Twoją nieobecność.. Dosłownie zabijali się o nią.
- Co Ty mówisz?
- Prawdę. Po Twoim odejściu, zaczęły się różne rywalizacje o jej względy.
- No a Ty?
- Ja już spasowałem przecież zanim Ty odszedłeś.
- No tak.. No i co dalej się działo?
- Lucy ich olewała, a ich nadal się mnożyło. Niektórzy nawet nachodzili ją w mieszkaniu.
- Bez jaj..
- Naprawdę.
- I jak sobie z nimi radziła?
- Nijak. Tak jak wspomniałem wcześniej, olewała ich. A gdy któryś się za bardzo do niej zalecał, interweniowałem ja lub Erza.
- Nadal tak jest?
- No. Ciągle wzbudza zainteresowanie wielu facetów.
- Tym razem jestem tu ja i nie pozwolę nikomu się do niej zbliżyć. – Zacisnął pięści i uśmiechnął się złowieszczo.
- Powodzenia stary. – Rzucił na odchodne i minął chłopaka.
- Ale się napaliłem! – Krzyknął głośno i ruszył w kierunku mieszkania ukochanej.


Ciaossu!
Kolejny rozdział za mną ^^
Ile to jeszcze potrwa to ja sama nie wiem ;D
Mam nadzieję, że jakieś 30 rozdziałów z tego opowiadania powstanie xD
Mniejsza..
Miłego czytania i komentowania!
Buziaki cukiereczki :*:*:*

piątek, 2 listopada 2012

21. Przeprosiny.


Cisza panująca w gildii była nie do zniesienia. Przybyły Smoczy Zabójca rozglądnął się po wnętrzu ów budynku. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Mira, biorę tę misję. – Odezwał się nagle jakiś głos w tłumie. Wszyscy spojrzeli w tym kierunku.
- Dobrze. A czy idziesz sama czy z kimś? – Dopytywała się blondwłosej, lekko speszona całą sytuacją i tym, że wszyscy spoglądają w ich kierunku.
- To się okaże. – Rzuciła na odchodne, zabierając ze sobą świstek papieru. Każdy zaczął odprowadzać młodą Heartfillię wzrokiem. Niektórzy przełknęli głośno ślinkę. Napięta atmosfera dawała się we znaki. Wiadomo dlaczego. On wraca po długiej nieobecności. Zniknął bez słowa. A ona? Na początku cierpiała, potem.. potem jakoś się przyzwyczaiła do tego faktu. Jaki będzie finał tego spotkania? Każdy zadawał sobie te pytania. Czekali. Ona była bliżej wyjścia, patrzyła przed siebie. On stał, nieodrywając od niej wzroku. Tak dawno jej nie widział. Zmieniła się. Dłuższe włosy, ale uśmiechu brak i tego błysku w oczach. Wyglądała jak nie ta Lucy.. nie jego Lucy. Minęła go, ot tak. Jak powietrze, nawet nie zamrugała. Uśmiech znikł mu z twarzy. W sumie.. spodziewał się tego. Gdy już przekroczyła próg gildii, przygryzła dolną wargę na tyle mocno, by chwilę później mogła poczuć smak własnej krwi. Po policzkach spłynęły samotne łzy. Szybko je otarła, zacisnęła pięści i udała się przed siebie. Do domu. A w gildii? Każdy z niepokojem patrzył na zmieszaną minę Salamandra. Za dużo sobie wyobrażał. Chwilę potem znalazł się na ziemi. Przygnieciony przez nikogo innego jak maga lodu, który wręcz zabijał go swoim spojrzeniem.
- Zejdź ze mnie. – Rzekł bez większych uczuć. Nie wyrywał się, nawet nie spojrzał na niego.
- Ani mi się śni. Wiesz ile ona przeszła? Ile łez wylała? Jak ma się teraz czuć? Pewnie myślałeś, że jak tu wrócisz, ona rzuci Ci się na szyję? Jesteś taki naiwny i głupi. – Wykrzyczał mu prosto w twarz, plując go trochę (haha xD).
- Masz rację. Jestem naiwny. Głupi też. – Spojrzeli sobie w oczy. Oczy Dragneela stały się puste. Bez żadnych chęci. Fullbaster po chwili zwolnił uścisk i wstał z chłopaka. Ten powoli, niczym żółw, podniósł się i otrzepał. Głowę miał spuszczoną.
- Natsuuu~! – Usłyszał dobrze znany mu głos niebieskiego przyjaciela, który w momencie podleciał do niego i przytulił się do niego, wylewając łzy radości.
- Happy.. – Pogłaskał przyjaciela po głowie.
- Tak się cieszę, że nic Ci nie jest. Martwiłem się, że mnie zostawiłeś i już nigdy nie wrócisz. – Rzekł ciągle płacząc.
- Nie zostawiłbym Cię samego.. – Wyszeptał.
- W sumie to nie byłem sam. Mieszkałem z Lucy. – Rzucił powoli się uspokajając.
- Lucy.. – Powiedział do siebie a przed jego oczyma okazał się obraz z przed paru chwil. Obojętnej dziewczyny, która nawet na niego nie spojrzała. Przytulił mocniej latającego przyjaciela i wyszedł z gildii, zostawiając resztę przyjaciół.
- No to się chłopak doigrał.. – Rzucił Macao, gdy Dragneel był już poza gildią.
- Lucy tak łatwo mu tego nie daruje. – Skwitował mag lodu, krzyżując ręce na piersi.

Blondwłosa w tym czasie pełna negatywnych emocji wparowała do mieszkania, trzaskając drzwiami. Kartkę rzuciła gdzieś za siebie. Chwyciła się za głowę i zaczęła krzyczeć. Zjechała po ścianie i zakryła twarz w dłoniach, cicho szlochając.
- Po co wróciłeś? Znów namieszać mi w życiu i z niego uciec? Natsu.. Ty idioto. – Mówiła do siebie. Po paru minutach uspokoiła się. Wstała i poszła do łazienki. Odświeżyła się. Gdy wyszła, w salonie siedział jej ‘lodowy’ przyjaciel. – Nie nauczysz się wchodzić jak cywilizowany człowiek, prawda? – Spytała łagodnie, siadając w fotelu.
- Raczej nie. – Uśmiechnął się szeroko.
- Przyszedłeś tu w jakimś konkretnym celu?
- Tak.. Chciałem Cię o coś spytać.
- Mianowicie?
- Dlaczego go dziś tak potraktowałaś? – Spojrzał jej głęboko w oczy i czekał niecierpliwie aż coś odpowie. Ona westchnęła głęboko i rozłożyła się wygodniej w fotelu.
- Dla mnie stał się powietrzem. To tyle.
- Tyle? Spodziewałem się jakiegoś dłuższego wytłumaczenia.
- Jest zbędne. Dobrze wiesz, jak się czuję.
- Ale wiesz też, że powietrze jest niezbędne do oddychania?
- Wiem.. aczkolwiek on nic dla mnie nie znaczy. – Posłała mu pewne spojrzenie.
- Porozmawiasz z nim?
- A widziałeś kiedyś człowieka by rozmawiał z wiatrem?
- Nie filozofuj tyle..
- Gray…
- Nie przerywaj mi. On pewnie nie odpuści. Będzie się starał znowu o Twoje zaufanie.. będzie się starał o Ciebie.
- Tak myślisz? Jakoś dzisiaj nie prędko mu było do tego. – Rzuciła sarkastycznie.
- Chciałaś by za Tobą pobiegł.
- Może.. mógł mnie chociaż zatrzymać, zrobić cokolwiek. A on stał jak słup soli, patrzył i czekał aż ja łaskawie do niego podejdę i się mu rzucę na szyję. Tak miałam się zachować?
- Nie wiesz jaki był powód jego nieobecności.
- A Ty wiesz? – Spytała szybko i posłała mu pytające spojrzenie. Widząc po minie przyjaciela, że on też nic nie wie, prychnęła cicho. – Szczerze to nawet mnie to już nie obchodzi. Ma swoje życie, może iść gdzie chce, z kim chce i na ile chce. Nie jestem jego matką, siostrą, opiekunką..
- Lucy, dość. – Powiedział szeptem i podszedł do niej, kucając przed nią i chwytając jej dłonie. – Boli Cię to.. widzę. – Spojrzał jej prosto w oczy. Posmutniała. W kącikach jej brązowych oczu, pojawiły się łzy. – Śmiało, płacz. – Uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Ta nie czekając ani chwili dłużej, poddała się. Wtuliła się w niego i zaczęła głośno płakać. Głaskał jej głowę, kołysząc ją też lekko. Jakby chciał, by zasnęła. Z minuty na minutę, płacz stawał się coraz słabszy, aż w końcu całkowicie ucichł. Spojrzał na zaróżowioną twarz  blondwłosej. Zasnęła. Wziął ją na ręce i ułożył delikatnie w łóżku. Ucałował w czoło i wyszedł.

- Natsu? Co teraz zamierzasz zrobić? – Spytał latający nad głową chłopaka kot.
- Szczerze? Sam już nie wiem, co robić. Lucy nawet na mnie nie spojrzała. – Rzekł załamanym głosem różowowłosy, kładąc się na łóżku w swoim domu.
- Aye.. potraktowała Cię jak.. jak.. powietrze.
- Dokładnie.. ale wiesz. Nie dziwię się jej. Pewnie sam bym się tak zachował.
- No to co zamierzasz?
- Nie poddam się. Będę ją błagał o wybaczenie, aż w końcu ulegnie. Nie poddam się.
- Aye sir!
- Ale się napaliłem!
- Natsu?
- No?
- Nie mamy nic do jedzenia. Jestem głodny. Chcę rybkę.
- Happy.. no dobra. Idziemy coś złowić. – Wstał z łóżka z nowym dostatkiem sił i wraz z przyjacielem udali się nad jezioro.

Po około godzinie, brązowooka wstała. Pognała do łazienki i przemyła twarz zimną wodą. Wzięła kilka głębszych oddechów i wyszła z mieszkania. Wolnym krokiem skierowała się w stronę jeziora, gdzie codziennie przesiadywała kilka godzin, rozmyślając nad tym, gdzie udał się jej przyjaciel. Po kilkunastu minutach drogi, dotarła w wyznaczone miejsce. Wiał lekki wiatr. Bawił się jej długimi, prawie do pasa, złotymi włosami. Jej uwagę przykuła postać siedząca na krawędzi jeziora. Była odwrócona do niej plecami, aczkolwiek wiedziała, kim jest ta osoba. Wszędzie pozna te włosy, ten szal. Serce zabiło jej szybciej. Chciała się wycofać, jednak nie zauważyła wystającego korzenia jednego z drzew i upadła, przeklinając cicho. Smoczy Zabójca, obdarowany bardzo dobrym słuchem, momentalnie się odwrócił i ruszył w kierunku, gdzie dobiegł znany mu głos.
- Lucy? – Spytał zaskoczony jej widokiem. Ona zaś, nadal leżała na ziemi i tępo patrzyła za krajobraz, który znajdował się za Salamandrem. Wyciągnął ku niej rękę, by pomóc jej wstać. Ta jednak nie skorzystała z jego pomocy. Sama wstała i się otrzepała. – Lucy.. – Zaczął, gdy ta odwróciła się do niego bokiem. Chwycił ją za rękę i zmusił do obrócenia się w jego kierunku. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, spojrzeli sobie w oczy. Jej wyrażały ból, gniew, rozczarowanie. Jego zaś smutek, przeprosiny i nadzieję. – Lucy.. – Zaczął ponownie. - Przepraszam Cię.
- Próbuj dalej. – Rzuciła. W jej głosie dało się wyczuć nutkę ironii.
- Musimy porozmawiać.
- Teraz Ci się zebrało na rozmowę? Zanim zniknąłeś jakoś nie byłeś skory powiedzieć mi cokolwiek. – Uwolniła rękę z uścisku i spojrzała w jego smutne oczy.
- Przepraszam.. – W tej chwili nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Czuł wewnętrzną blokadę. Sam był na siebie zły za to wszystko.
- I tyle jesteś w stanie mi powiedzieć? Chciałeś porozmawiać, więc słucham. – Skrzyżowała ręce na piersiach i wyczekiwała na słowa chłopaka. Ten zaś patrzył na nią zdezorientowany. Nie wiedział już nic. – Tak myślałam. – Odpowiedziała po chwili ciszy i odwróciła się na pięcie. – Nic się nie zmieniłeś przez ten czas. – Rzuciła przez ramię i odbiegła, zostawiając chłopaka samego.


Ciaossu!
Kolejny rozdział – jest!
Sami widzicie jak mi teraz idą te rozdziały.. strasznie mozolnie.. no cóż i tak pewnie zostanie. Będą dodawane co kilka dni, aczkolwiek teraz mam więcej powera, gdyż już skończyłam leczenie i nie czuję się senna ^^ hurra xD
Ale wracając.. nie wiem jak wypadł ten rozdział.. trochę nudny, co nie?
Błędy pewnie są, ale czytać się go jakoś da.. mam nadzieję ^^

Czekajcie cierpliwie na więcej ;D
Buźka cukiereczek :*:**