I tak mijały dni. Gildia już zaczynała mieć swoje właściwe
‘kształty’ i koniec budowy zbliżał się wielkimi krokami. Z dnia na dzień
przybywało coraz więcej ludzi do pomocy. Gdy tylko dowiedzieli się o zamiarach
młodej dziewczyny, postanowili dołożyć swoich starań. Już kolejnego dnia po
tym, gdy rozpoczęto budowę, w gazetach na pierwszych stronach widniały artykuły
na temat młodej Mavis Vermilion i o jej marzeniu.
Blondwłosa wraz z Dragneelem siedzieli przed budynkiem na
prowizorycznej ławce i cieszyli się promieniami słonecznymi, które od początku
ich pobytu, nie zamierzały się chować.
- Natsu? – Zaczęła dziewczyna. Ten spojrzał na nią ciekawy.
– Czy to nie piękne? Jesteśmy świadkami jak powstaje nasz dom. – Chłopak
milczał. Brązowooka po chwili przygryzła dolną wargę i oparła swoją głowę o
ramię przyjaciela. – Tęsknię za nimi.. – Dodała szeptem.
- Ja też tęsknię. Nie martw się. Znajdziemy drogę do domu.
Na pewno. – Niepewnie przytulił ją.
- Jesteśmy tutaj już prawie miesiąc. Jak myślisz, co oni
sobie myślą?
- Nie mam pojęcia, ale na pewno się martwią, ale wierzą w
nas. Wrócimy Lucy. Obiecuję Ci to. – Po wypowiedzeniu tych słów, ucałował ją w
czoło. (xD małymi kroczkami do przodu ;P)
Budowa gildii zakończyła się sukcesem. Wszyscy ci, którzy
przyczynili się do budowania, imprezowali w najlepsze i cieszyli się dobrze
wykonaną pracą.
- Chciałabym coś powiedzieć! – Krzyknęła nagle jasnowłosa i
stanęła na ladzie. – Z tego miejsca chciałabym wszystkim bardzo podziękować.
Gdyby nie Wy, moje marzenie pewnie by się nie spełniło. Dodaliście mi sił.
Najbardziej chciałabym podziękować Lucy i Natsu, którzy to zapalili we mnie
chęć do walczenia o wszystko, co dla mnie ważne. – Tu wszyscy z wielkimi
uśmiechami spojrzeli na ową dwójkę. – Wznieśmy toast za Wasze zdrowie i za marzenia.
– Uniosła kufel, w którym nie znajdował się alkohol a sok i wszyscy chórkiem
krzyknęli krótkie: ‘Na zdrowie!’. I tak oto zapoczątkowano imprezy w Fairy
Tail. (^^)
Było już grubo po północy. Dwójka magów właśnie wracała z
libacji do swoich domów. Jednak trudno nazwać to chodem, gdyż wręcz się
zataczali to na lewo to na prawo, chichocząc pod nosem, gdy któreś z nich się
potknęło. Droga do hotelu, która to zazwyczaj trwała kilka minut, w tej chwili
zajęła im pół godziny. (Hmm.. skąd ja to znam o.O) Gdy już weszli do pokoju,
robiąc przy tym niesamowity rumor, usiedli na łóżku i oparli się o swoje
ramiona i ciężko westchnęli.
- To kto idzie *hyk* pierwszy *hyk* do łazienki? – Zaczęła
blondwłosa.
- Kobiety *hyk* mają pierwszeństwo *hyk*. – Odpowiedział.
- Okej *hyk* to idę pierwsza *hyk*. – Z małymi trudnościami
wstała z łóżka, jednak szybko znów się na nim znalazła. Co więcej tym razem leżała
na Salamandrze, który to wydawał się być zadowolony z obecnej sytuacji. Mimo
dużej ilości procentów we krwi, dobrze wiedział, że pewnie na trzeźwo szybko
taka sytuacja mu się nie trafi. Korzystając więc z chwili pocałował dziewczynę.
(Ojj już czuję te komentarze typu ‘no w końcu!’) Ona zaś z początku zaskoczona
takim obrotem spraw, szybko się poddała i oddała pocałunek. Gdy już oderwali
się od danej czynności, popatrzyli sobie w oczy i wymienili się delikatnymi
uśmiechami. – Chyba jednak nie chcę mi się myć. Zrobię to rano. – Rzekła po
chwili milczenia cicho.. – Dobrze mi tak, jak teraz. – Dodała i ułożyła głowę
na ramieniu chłopaka.
- Mnie też jest dobrze. – Odpowiedział i przytulił
dziewczynę. Po kilku minutach zasnęli.
Rano obudziła się jako pierwsza. Lekko uchyliła powieki i od
razu zauważyła różowe włosy. W głowie pojawiło się tysiące myśli. Spokojnie. Bez gwałtownych ruchów. –
Radziła sobie w myślach. Odchyliła lekko głowę i spojrzała na twarz chłopaka.
Spał. Odetchnęła z ulgą. Jego jedna ręką obejmowała ją w talii, a druga służyła
mu za poduszkę. Delikatnie i cicho wysunęła się z objęcia chłopaka i wstała, co
było błędem. Pulsujący ból głowy i nagłe mdłości stały się dla niej problemem.
Szybko pognała do łazienki i opłukała twarz w zimnej wodzie. (Ojj.. kac
morderca nie ma serca ;/) Minęło kilka minut nim doszła do siebie. Ciągnąc za
sobą leniwie nogi, podeszła do wanny i wypełniła ją po brzegi niezbyt gorącą
wodą. Gdy tylko się w niej zanurzyła, poczuła się jak w niebie. Uśmiechnęła się
pod nosem i momentalnie do jej uderzyły wydarzenia z przed paru godzin.
Pocałunek z przyjacielem. No właśnie, czy faktycznie to był przyjaciel?
Zadawała sobie to pytanie w kółko, ale odpowiedzi ciężko było jej udzielić. Na
jej policzkach pojawiły się rumieńce. Ten moment był najwspanialszym w jej
życiu. To nic, że w takich okolicznościach. I tak się jej podobało.
Po kwadransie wyszła w wanny i udała się do kuchni. Kątem
oka zauważyła, że chłopak jeszcze spał. Podeszła do lodówki i wyciągnęła więcej
produktów niż zazwyczaj, gdyż wiedziała, że po takiej oto imprezie, żołądek
Dragneela jest bez dna. (No w sumie mam podobnie xD) I jej również zaburczało w
brzuchu. Zabrała się za śniadanie i zrobiła mocnej kawy. Po kilkunastu minutach
mocny aromat gorącego napoju przedarł się do pokoju i powędrował w nozdrza
chłopaka. Przetarł oczy i już wiedział, gdzie się kierować.
- Dzień dobry Natsu. – Odezwała się pierwsza, słysząc jego
ciężki chód.
- Eh.. noo nie wiem, czy dobry. Boli mnie głowa. Jak ja
wczoraj wróciłem? – Opadł na krzesło i oparł głowę na stole.
- Przyniosłam Cię. – Rzuciła przez ramię, nalewając do
kubków napoju. Czyli nie pamięta nic, co
się stało potem. Posmutniała. – Proszę, oto kawa na początek. – Podstawiła
mu pod nos kawę i posłała delikatny uśmiech. Napój wypił duszkiem i odstawił
kubek z powrotem z westchnięciem. (Co to wrzątek dla niego, pff ;P) Za chwilę
na stole pojawił się wielki talerz z kanapkami. Tym razem i blondwłosa się
przysiadła i zaczęła się delektować. Nie minęło dziesięć minut a talerz został
pusty. Nawet najmniejszego okruszka na nim nie było.
- Ale się najadłem! – Krzyknął zadowolony. – Teraz idę się
odświeżyć. – Zakomunikował i wstał od stołu.
- Jasne. – Burknęła.
- Lucy, coś się stało? – Spojrzał na nią troskliwie.
- Nie.. nic. – Uśmiechnęła się nerwowo. – Idź już się myć,
bo dziś znowu zaczynamy poszukiwania Schodów Czasu. – Ponagliła go.
- Okej. To idę. – Jeszcze nim zniknął, kątem oka spojrzał
jak wyraz twarzy przyjaciółki się zmienia. I on posmutniał. Nie chciał nalegać,
by mu powiedziała, że coś ją trapi. Teraz sobie uświadomił, że tak właściwie to
Lucy nigdy nie opowiadała o swoich problemach nikomu. Zaintrygowało go to.
(Wow, nawet ja jestem zaskoczona ^^) Gdy już się odświeżył, wrócił do kuchni,
gdzie zastał nadal sprzątającą przyjaciółkę. Widać było, że buja gdzieś w
obłokach. – Lucy? – Zaczął. Ta się zlękła i upuściła talerz, który właśnie polerowała.
- Cholera.. – Przeklęła pod nosem i kucnęła w celu
pozbierania pozostałości talerza. – Coś się stało? – Spytała po chwili nawet na
niego nie patrząc.
- Coś się wczoraj wydarzyło? – Uklęknął i wziął do ręki
kilka odłamków porcelany.
- Była impreza w gildii. Nie pamiętasz?
- A później?
- Później przyszliśmy do hotelu.
- A później?
- Natsu.. ja też wczoraj nie wróciłam trzeźwa. – Posłała mu
poważne spojrzenie. – Nie martw się, nie stało się nic ważnego. – Uśmiechnęła
się do niego i wróciła do sprzątania. Po jakimś czasie, gdy już wyrzuciła
pozostałości talerza, obje wyszli z budynku.
- Gdzie idziemy? – Spytał.
- Sama nie wiem.
- Może chodźmy do gildii?
- No w sumie, czemu by nie. – I tam się również udali.
Oprócz krzątającej się po piętrze Mavis, było może kilkoro osób, którym to
doskwierał ból głowy.
- Lucy, Natsu! Witajcie! – Krzyknęła z piętra jasnowłosa.
- Dzień dobry! – Odkrzyknęli.
- Mam do Was prośbę. – Rzekła, schodząc po drewnianych
schodach.
- Co się stało? – Spytała magini Gwiezdnej Energii.
- Czy moglibyście przynieść tutaj zapasy alkoholu z piwnicy?
Po wczorajszej imprezie nikomu nie chciało się ich tutaj przynieść, a dziś tym
bardziej, bo nikt nie jest w stanie.
- Jasne, już idziemy. – Odpowiedział jej Salamander i udali
się w stronę piwnicy. Otwierając drzwi do pomieszczenia zastali egipskie
ciemności. Włącznika również nie mogli znaleźć, a więc po omacku ruszyli przed
siebie. – Ile jeszcze jest tych schodów? Idziemy do tej piwnicy i końca nie
widać. – Zaczął marudzić różowowłosy.
- Może pomyliliśmy drzwi? – Rzuciła, ale nagle dostała
olśnienia. (no zdało by się, bo tam ciemno xD) – Natsu, to Schody Czasu! –
Krzyknęła entuzjastycznie. – Wracamy do domu! – Dodała po chwili. Chwyciła
chłopaka za rękę i biegiem ruszyli przed siebie.
Po kilku minutach zauważyli szparkę w jakiś drzwiach.
Brązowooka bez chwili zawahania otworzyła drzwi. Ku jej zaskoczeniu znajdowali
się w pokoju w dworze. Wyszli z łazienki. Wymienili się zaskoczonymi
spojrzeniami. Nagle drzwi się otworzyły i weszli przez nie Tytania, Fullbaster
oraz Happy.
- Mam nadzieję, że nic im nie będzie. – Zaczęła
szkarłatnowłosa.
- Też tak my~.. – Nie dokończył. Jego wzrok skierował się w
stronę łazienki. – Lucy? Natsu? Co wy tutaj robicie? – Spytał zaskoczony.
- Yyy.. Wróciliśmy? – Zaczęła blondwłosa. – Stęskniliście
się?
- Chyba nawet nie zaczęliśmy. Nie było Was przecież godzinę.
- Godzinę?! – Krzyknęła Lucy. – Jesteście pewni, że godzinę
a nie miesiąc? – Jakoś nie dochodziły do niej te informacje od przyjaciół. Coś
jej bardzo nie pasowało.
- Lucy, wszystko gra? – Spytał zmartwiony mag lodu, gdy
tylko zobaczył jak przyjaciółka dotyka głowy.
- Nic nie gra Gray. Nic a nic. – Rzuciła i podeszła do
drzwi. – Ale wiem, kto może nam to wszystko wyjaśnić. – Ścisnęła klamkę i
wybiegła z pokoju.
- Natsu, powiesz nam o co chodzi? – Spytała Tytania.
Fullbaster i niebieski kot spojrzeli na niego wyczekująco.
- Sam chciałbym się dowiedzieć, ale powiem Wam jedno:
byliśmy w 666 roku.
- Że co?! – Wrzasnęli naraz.
- Dobra. Zostawmy to opowiadanie na później. – Scarlet
ochłonęła i spojrzała na drużynę. – Martwię się teraz o Lucy. Chodźmy za nią. –
Tak też zrobili. Dragneel wysunął się na prowadzenie. (jak w wyścigach ;o)
Swoim doskonałym węchem, udało mu się zaprowadzić resztę członków do
przyjaciółki, która to przygniatała lokaja swoim ciężarem i wykręcała mu ręce.
- Lucy, co Ty wyprawiasz? – Zaczął Fullbaster.
- Domagam się wyjaśnień na temat tych drzwi i Schodów Czasu.
– Blondwłosa zignorowała pytanie chłopaka.
- Schodów Czasu? S-skąd o nich wiesz?
- Byłam tam. W 666 roku.
- Zostało Wam to zabronione.
- I dlatego tam poszliśmy. (Logika o.O)
- Dobra, dobra.. opowiem Wam wszystko, ale najpierw.. czy
mogłabyś ze mnie zejść? – Dziewczyna posłusznie wstała tak samo jak i lokaj.
Poprawił garnitur i spojrzał na magów. – Chodźmy do Waszego pokoju. Nie chcę,
by Pani Kikkuchi była przy tym obecna. – Żadne z nich się nie odezwało. Na
znak, że się zgadzają, kiwnęli tylko twierdząco głowami i skierowali się w
stronę pokoju, w którym nocowali.
Nooo cóż.. osobiście nie jestem aż tak zadowolona z tego
rozdziału, ale nic na to już nie poradzę xD
Myślę, że większość z Was i tak już wie o co chodzi.. z
rozdziału na rozdział, dowiadywaliście się coraz więcej, więc nie będzie raczej
problemów z szybką dedukcją co jest grane ^^
Do wątku NaLu – nie zabijajcie mnie <kłania się nisko i
prosi o wybaczenie>.. na NICH przyjdzie jeszcze czas ^^ Muahahaha.. i się
zdradziłam ;P Czekajcie na to cierpliwie Mordki moje ;3
Buziaki! :* <3