piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 6.


Nie musieli długo czekać, aż obudzi się ich towarzyszka. Dwie godziny później wstała i zeszła na dół. Wiedziała, że tam na nią czekają. Cicho weszła do kuchni i usiadła na wolnym miejscu obok Lisanny.
- Przepraszam za kłopot i że czekaliście. – Odezwała się Lucy. Popatrzyła na każdego z osobna i posłała im ciepły uśmiech.
- Lucy, powiedz co teraz zamierzasz? – Popatrzyła się na nią Erza.
- Wracam do Magnolii, do gildii, do Was. – Uśmiechnęła się najszczerzej jak tylko potrafiła.
- Hurra! – Krzyknął Natsu. Reszta przyjaciół również zawiwatowali.
- W takim razie, może pojedziemy jeszcze dzisiaj? – Spytał Gray.
- Jasne, czemu nie. – Lucy wstała z krzesła i zaczęła kierować się w stronę pokoju, gdy nagle przypomniała sobie coś ważnego. – Tylko jest mały problem. Nie wiem czy będę miała gdzie spać. – Tu mina jej posmutniała. Podszedł do niej Natsu i chwycił za barki.
- O to się nie martw. Twój dług został uregulowany, a nawet nadpłacony za 7 miesięcy, więc dopiero za miesiąc możesz się o to martwić. – Uśmiechnął się do niej szeroko, a ona dosłownie rzuciła się mu na szyję.
- Natsu! Tak bardzo Ci dziękuję. Co ja bym bez Ciebie zrobiła? Jak Ci się odwdzięczę? – Oderwała się od niego, pozwalając mu zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Nie zawracaj sobie tym głowy, dla przyjaciół zrobię wszystko.
- Tak to nie będzie. O, wiem! Codziennie wraz z Happy’m możecie do mnie przychodzić na obiad. Co wy na to? – Nawet nie musiała pytać, bo ich oczy w momencie zaczęły błyszczeć, a w kącikach ust dało się zauważyć już płynącą ślinkę. Na ich widok zaczęła się śmiać, a potem dołączyła do niej reszta przyjaciół. – Dobra, to ja idę na górę się spakować i wyruszamy, OK?
- Aye sir! – Odrzekła grupka.
Nie minęło 20 minut, a Lucy już była spakowana. Zeszła na dół, gdzie już wszyscy na nią czekali. Pożegnała się ze służbą, ostatni raz popatrzyła na miejsce, gdzie spędziła ostatnie 6 miesięcy i odeszła wraz ze swoimi przyjaciółmi w stronę stacji. Gdy dotarli do gildii, Lucy została bardzo ciepło przywitana przez wszystkich tam magów, a zwłaszcza przez mistrza, który stwierdził, że zmizerniała jeszcze bardziej niż po przybyciu z jej ‘misji’. Na twarzy Lucy można było dostrzec szeroki uśmiech, którego tak brakowało tam w gildii. Nim się obejrzała, Natsu i Gray zaczęli okładać się pięściami.
- Jestem w domu. – Szepnęła do siebie blondynka, jednak Lisanna to słyszała.
- To zawsze będzie Twój dom, Lucy. – Uśmiechnęła się do niej i przytuliła.
- No to zaczynamy imprezę! – Krzyknął ktoś z tłumu i w gildii od razu zrobił się większy harmider niż zawsze. Lucy posiedziała w gildii przez dłuższy czas, ale potem doszła do wniosku, że jest zmęczona i pójdzie się przespać do domu. Gdy już wychodziła, ktoś złapał ją lekko za nadgarstek, odwróciła się i zobaczyła Natsu.
- Już wychodzisz? – Odezwał się puszczając jej dłoń.
- Tak, jestem zmęczona. Idę się przespać. – Uśmiechnęła się do niego.
- Odprowadzę Cię.
- Jasne, czemu nie. – I wyszli. Przez dłuższy czas szli w milczeniu, jednak blondynka przerwała tę panującą ciszę. – Gildia nic się nie zmieniła, ciągle tętni życiem. Wydaje mi się, że chyba nawet za bardzo. – Zaczęła się śmiać.
- Dziś jest wyjątek, bo wróciłaś. Bez Ciebie to w ogóle wszyscy się jakoś dziwnie zachowywali. – Podrapał się po głowie, a ona popatrzyła na niego pytająco. – Gildia była taka pusta bez Ciebie, zero w niej życia.
- Rozumiem, ale teraz to się zmieni. – Rzekła, kopiąc kamyk przed sobą. – A tak w ogóle, to doszli jacyś nowi magowie?
- Tak szczerze powiem, że nie zwróciłem na to uwagi, ale minąłem się ostatnio z kilkoma osobami, których nigdy wcześniej nie widziałem. Teraz pewnie się nimi zainteresuję. - Uśmiechnął się pod nosem.
- O, już jesteśmy. Zaprosiłabym Cię, ale nie wiem czy jest coś do jedzenia. Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. – Posłała mu ciepły uśmiech i podeszła do niego. Spojrzała mu w oczy i pocałowała w policzek. Ten spalił buraka. – Dobranoc Natsu, dozobaczenia jutro w gildii. – Odeszła od niego i kierowała się w stronę głównych drzwi do mieszkania. Pomachała mu na pożegnanie, a on odmachał.
- Dobranoc, Lucy. – Odpowiedział, ale ona już znikła za drzwiami. Chwycił się za policzek, który przed momentem pocałowała Lucy i uśmiechnął się. Patrzył jeszcze przez chwilę w miejsce, gdzie stała i sam udał się do gildii. Było już późno, a Happy został tam sam.
- Gdzie to byłeś, płomyczku? – Rzucił w stronę wchodzącego do gildii Natsu.
- A co Cię to obchodzi, lodowa miętówko, książkę piszesz? – Odgryzł się mu.
- Odprowadzał Lucy, widziałam. – Wtrąciła się Mira, uśmiechając się chytrze.
- On ją lllllubi. – Nagle nad ich głowami przeleciał niebieski kot. Natsu nic nie odpowiedział tylko spalił buraka. Na jego nieszczęście widział to Gray i Mira. Ten rzucił w ich kierunku mordercze spojrzenie, pociągnął swojego przyjaciela za ogon i wyszedł z gildii. Gray i Mira popatrzyli na siebie porozumiewawczo i uśmiechnęli się do siebie.
- Jeszcze długa droga przed nimi. – Odezwał się Gray.
- Nie wyobrażam sobie tego, żeby oni nie byli razem. – Uśmiechnęła się do przyjaciela.

Następny dzień.
Blondynka obudziła się z uśmiechem na twarzy, mimo tego co się wydarzyło ostatnio, musi zacząć żyć dalej. Tak jak powiedział jej ojciec. Na samą myśl o nim, uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Wstała z łóżka i pognała do łazienki. Po odprężającej kąpieli, ubrała się i udała się prosto do gildii. Zje tam, a potem zrobi zakupy, bo w lodówce nie ma nic. W gildii pustka, kręciło się tam paru znajomych magów, ale też kilku których wcześniej nie widziała. Podeszła do Miry i poprosiła o coś do jedzenia. Po paru minutach przyniosła blondynce śniadania. Zjadła, podziękowała i już miała wychodzić, gdy nagle na kogoś wpadła.
- Przepraszam, zagapiłem się. – Odezwał się męski głos. Blondynka uniosła głowę do góry. Zmierzyła go wzrokiem od dołu do góry. Wysoki, dobrze zbudowany, jego oczy koloru niebieskiego i czarne włosy. ‘Ciacho’ – rzekła w duchu. Uśmiechnęła się do niego. – Nigdy Cię tu nie widziałem, też jesteś magiem?
- Nic nie szkodzi. Tak, od prawie dwóch lat należę do tej gildii, ale przez półtora roku niestety nie bywałam tutaj z przyczyn prywatnych.
- Rozumiem. Ja jestem tu od 4 miesięcy. Nazywam się Enma Koyou. (nie miałam co wymyślić) – Uśmiechnął się i podał rękę.
- A ja Lucy Heartfillia. – Odwzajemniła uścisk i uśmiech.
- Lucy? Dużo o Tobie słyszałem, oczywiście same pozytywy. Wszyscy w tej gildii bardzo Cię szanują i o Ciebie dbają.
- Tak, wiem. Są fantastyczni, nie wiem co bym bez nich zrobiła. Zawsze mogę na nich liczyć. A teraz przepraszam Cię, ale muszę uciekać. Muszę zrobić zakupy, bo lodówka świeci pustkami, a na obiad mam dwóch wszystkożernych przyjaciół.
- Jasne, nie zatrzymuję Cię, ale mam nadzieję, że będziemy mieli okazję ze sobą jeszcze porozmawiać
- I to na pewno nie raz, w końcu jesteśmy w tej samej chwili. Minęła go i pomachała mu na pożegnanie. On zrobił to samo. Niebieskooki podszedł do baru i przywitał się z Mirajane, która jak zawsze była uśmiechnięta.
- Dzień dobry, Enma. Widzę, że poznałeś już naszą Lucy.
- Tak, bardzo sympatyczna i w dodatku bardzo ładna. – Podparł głowę ręką i się rozmarzył.
- Nie tylko Tobie się podoba. – Puściła mu oczko.
- T-to nie tak. – Zaczął się tłumaczyć. – Dopiero ją przecież poznałem, ale przyznaję, ma w sobie coś niesamowitego. – Znów się rozmarzył, a Mira zachichotała. – Powiedziałem coś nie tak?
- Nie, skądże znowu. – Uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.

Blondynka szła właśnie ulicami Magnolii. Kupiła żywność i udała się do swojego domu. Rozpakowała wszystko i zaczęła przygotowywać obiad. Kilka godzin stół był już nakryty, pozostało czekać na tą niesforną dwójkę. Udała się do łazienki, by się trochę odświeżyć i przebrać. Gdy weszła przy stole siedzieli już jej goście.
- Jak tu weszliście?
- Przez okno, jak zawsze. – Dragneel wyszczerzył się do niej, a ona zmierzyła go groźnym wzrokiem.
- Tyle razy mówiłam, byście używali drzwi! – Krzyknęła, ale po chwili ochłonęła, bo zdała sobie sprawę, że nie powinna była aż tak zareagować. W końcu ‘uratowali’ jej mieszkanie, ma gdzie spać i w ogóle. – Dobra, nie ważne. Jedzcie, smacznego. – Uśmiechnęła się szeroko i zniknęła za drzwiami kuchni.
- Lucy! – Krzyknął za nią różowowłosy. – Ty z nami nie zjesz?!
- Zaraz przyjdę! – Odkrzyknęła.
Kilka minut później przyszła Lucy. Tak jak myślała, to co nakryła to dla nich za mało, ale przemyślała to i przyniosła kolejną porcję i tym razem dosiadła się do nich, by również czegoś skosztować.
- Lucy, to jest pyszne. Jak takie obiady będą codziennie, to ja chyba tu zamieszkam. – Odezwał się Natsu odrywając się na chwilę od jedzenia.
- Jak ja będę robić codziennie takie obiady to zbankrutuję. – Powiedziała pod nosem, ale Dragneel oczywiście usłyszał to i spojrzał na nią, na co blondynka próbowała wybronić się szerokim uśmiechem.
- Nie martw się, nie będziemy jeść u Ciebie codziennie a już zwłaszcza tak dużo.
- Ale muszę się Wam odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiliście. – Spojrzeli sobie w oczy i uśmiechnęli się do siebie.
- Dla mnie wystarczającą nagrodą jest to, że tu jesteś i się uśmiechasz. – Dodał Natsu. Blondynka zaczerwieniła się.
- On Cię lllllubi. – Odezwał się Happy przegryzając rybkę. Teraz to oboje spalili buraka. Po uczcie jakiej wyprawiła im Lucy, niebieski kot uciął sobie drzemkę. Natomiast Natsu pomagał swojej przyjaciółce z brudnymi naczyniami.
- Natsu, jeśli chcesz możesz się iść położyć. – Rzekła wkładając talerze do zmywaka.
- Nie jestem zmęczony. W ogóle to dziękujemy za obiad, był pyszny.
- Nie ma za co, jak już powiedziałam, to za to że mi pomogliście. – Uśmiechnęła się do niego. – Może napijesz się herbaty? – Dodała.
- Chętnie, ale Ty również. - Nie odpowiedziała nic, tylko kiwnęła głową, że też się napije. Postawiła wodę i kilka minut później podała przyjacielowi filiżankę z gorącym napojem. Usiadła naprzeciw niego i tak rozmawiali i śmiali się do późnego wieczora.


Rozdział jako taki.. Przynajmniej nie jest smutny ;P Dzięki za przeczytanie i proszę o komenty ;D
Kolejny rozdział, może jutro popołudniu lub w niedzielę na pewno ;)
Pozdrawiam, buziaki ;*

4 komentarze: