wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 2.


Po jakże udanej imprezie, nad ranem wszyscy udali się do swoich domów. No… może nie wszyscy. Pewna blondynka miała pewne obawy czy udać się do mieszkania. W końcu nie było jej przez rok, a ona zalegała z czynszem. Na samą myśl o tym, jaka będzie wojna, gdy się zjawi, zbladła. Wypuściła ciężkie powietrze i postanowiła porozmawiać ze starszą panią i wszystko jej wytłumaczyć. Zmierzała już w stronę jej drzwi, gdy nagle się otworzyły i stanęła w nich wcześniej wspomniana starsza kobieta.
- Emm… Dzień dobry. – Zaczęła niepewnie.
- Dobrze wiesz, że zalegasz z czynszem za 12 miesięcy?! - Na dźwięk tych słów blondynkę obleciał zimny pot i dostała gęsiej skórki.
- J-ja w-wiem o-o t-tym. – Zaczęła się jąkać, ale chwilę potem wrócił jej spokojny ton. – Obiecuję, że ureguluję czynsz, naprawdę. Postaram się jak najszybciej. Da mi pani szansę?
- Spytała z nadzieją.
- Ehh… Niech będzie. Masz taryfę ulgową, ale musisz jak najszybciej zapłacić, zrozumiano?
- Tak, zrozumiano. – Bardzo grzecznie podziękowała i udała się do swojego mieszkania. Jedynie o czym teraz marzyła to o gorącej kąpieli. Wchodząc do mieszkania, doznała szoku. Było czyste, ani grama kurzu, wywietrzone. Wszystko stało na swoim miejscu. Ucieszyła się i leniwym chodem udała się do łazienki. Po odprężającej kąpieli udała się na łóżko i chwilę potem zasnęła.
Obudziła się po południu, ale była wypoczęta. Przeciągnęła się na łóżku, wstała, wykonała poranne czynności i udała się do gildii. Musi w końcu wyruszyć na jakąś misję, by spłacić mieszkanie. Uśmiechnięta przechodziła przez ulice jej ukochanego miasta. W końcu dotarła do gildii. Przywitała uśmiechem wszystkich i udała się w stronę tablicy z misjami. Każdą misję czytała z wielką uwagą, zastanawiała się, czy podoła zadaniu sama. Jej przemyślenia przerwał męski głos.
- Ledwo wróciłaś i już zamierzasz iść na misję? – Po tych słowach odwróciła się w stronę ów mężczyzny, okazał się być nim Gray.
- O, cześć. No wiesz, muszę jakoś spłacić 12-miesięczny czynsz. Obiecałam, że spłacę to jak najszybciej. – Uśmiechnęła się do niego serdecznie.
- Spokojnie, coś się znajdzie. Ale nie teraz, chodź usiądź z nami, musimy się Tobą nacieszyć. – Wyszczerzył się pokazując swoje białe uzębienie.
- Okej. – Ruszyła za nim w kierunku ‘najsilniejszej drużyny’.
- Cześć wszystkim. – Odezwała się Lucy.
- Dzień dobry, siadaj. – Pokazała na wolne obok niej miejsce Tytania.
- A więc co się u Was działo przez ten rok mojej nieobecności? – Uśmiechnęła się do przyjaciół, którzy patrzyli na nią jak w obrazek. – Ej, czemu się tak na mnie gapicie?
- Nie widzieliśmy Cię tyle czasu, musimy się napatrzeć. – Odezwał się Natsu.
- Proszę Was, nie zmieniłam się przecież aż tak bardzo.
- Przepraszam, że przeszkadzam. – Nagle jakiś głos odezwał się nad ich głowami. Szybkim ruchem odwrócili się w stronę tego głosu. Okazało się, że to Mira. – Lucy, wczoraj wieczorem pod adresem gildii przyszedł list. Jest do Ciebie. – Podała blondynce białą kopertę. Ta szybkim ruchem otworzyła list i zaczęła z uwagą czytać jej treść. Z minuty na minutę jej oczy zaczęły się powiększać. Przyjaciele obecni przy tym zmartwili się wyrazem jej twarzy.
- Lucy… Co się dzieje? – Zaczął niebieski kot.
W tym samym momencie blondwłosa wybuchła niepohamowanym płaczem i wybiegła z gildii zostawiając zdezorientowanych przyjaciół przy stoliku.
- Co się mogło stać? – Odezwał się niepewnie Gray.
- Spójrzcie, Lucy zostawiła list. Z niego dowiemy się co się stało. – Smoczy zabójca chwycił kartkę i już zamierzał zacząć ją czytać, ale…
- Natsu, nie wolno nam, to list Lucy. – Przerwał mu Gray.
- A widzisz jakieś inne wyjście? Chcę jej pomóc, a nie dowiem się co się stało, jeśli nie przeczytam tego listu. Sam widziałeś w jakim stanie była Lucy, to musi być coś poważnego.
- Gray, myślę że Natsu ma rację. – Powiedziała Erza. – Natsu, czytaj. – Dodała.
Minęło kilka minut i różowowłosy już wiedział co się stało.
- No i, co się stało? Natsu, mów! – Zaczął Gray.
- To list od ojca Lucy. Jest ciężko chory. Prosi w tym liście, by przybyła do domu się z nim pożegnać. – Przyjaciele zdali sobie sprawę z reakcji Lucy, natychmiast udali się w stronę jej mieszkania. Biegli ile sił w nogach, nie chcieli zostawić jej samej w takiej sytuacji. Doszli do jej mieszkania, pukali, lecz nikt im nie otwierał. Natsu wspiął się po ścianie, by wejść przez okno – było otwarte, więc bez chwili namysłu wszedł do środka, a tuż za nim reszta. Rozglądali się, szukali po całym mieszkaniu blondynki, lecz nigdzie jej nie znaleźli. Po chwili zrozumieli, że mogła już się spakować i udała się na stację. Jak szybko weszli, tak szybko wyszli również przez okno i biegiem udali się w możliwe miejsce pobytu ich przyjaciółki. Nie mylili się, z dala już dało się zauważyć drobną sylwetkę siedzącą na ławce i czekającą z niecierpliwością na pociąg, który już od kilku minut powinien tu być. Jej twarz była zasłonięta włosami, więc nie zauważyli nawet jej czerwonych od płaczu oczu i mokrych od łez policzkach.
- Lucy… - Zaczął Natsu. Brązowooka otrząsnęła się i szybkim ruchem ręki otarła mokre policzki i wstała z ławki.
- Co tu robicie? – Nawet na nich nie spojrzała, jej twarz dalej była zasłonięta przez włosy.
- Myślałaś, że zostawimy Cię z tym samą? Nie ma mowy. Powiedz, czy jest coś co możemy dla Ciebie zrobić? – Odezwał się Gray.
- Jest coś takiego… Możecie mnie przytulić? – Nie musiała długo czekać, by ktoś spełnił tę prośbę, bo została w tym samym momencie przytulił ją Gray. Chwilę potem dołączyła do nich Erza i Happy. A Natsu stał i patrzył na tą całą sytuację z boku.
- Mamy jechać z Tobą? – Zaczął Gray ‘odrywając’ się od płaczącej jeszcze blondynki.
- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie, ale dziękuję, że przyszliście. Dużo to dla mnie znaczy. – Uśmiechnęła się lekko do przyjaciół. Nadjechał pociąg. Lucy wzięła swoją niewielką walizkę i udała się w stronę otwierających się drzwi do maszyny. Odwróciła się w stronę przyjaciół i pomachała im na dowidzenia. Ledwo wróciła po tak długiej nieobecności i znowu musi ich zostawić. Wsiadła do pociągu i udała się na wolne miejsce przy oknie. Pociąg ruszył. Droga bardzo się jej dłużyła. W jej głowie pojawiały się wspomnienia związane z ojcem. Zanim wyruszyła na Wyspę Tenrou, widziała go po raz ostatni, został bankrutem i zaczął pracować w gildii kupców. Szybko nadrobił straty i odzyskał ich stary dom. Ona czekała z niecierpliwością, aż pociąg się zatrzyma i w końcu zobaczy po tak długiej nieobecności ojca. Pociąg zatrzymał się, a Lucy wybiegła z niego i udała się w stronę domu. Po kilkunastu minutach drogi znalazła się przed wielkim domem, bez namysłu weszła do środka i skierowała się w stronę sypialni ojca, gdzie jak podejrzewała, mógł być. Drżącą ręką dotknęła klamki, bała się tego, co zaraz może zobaczyć, ale zrobiła to, weszła do środka i nie myliła się, był tam jej ojciec, lecz nie sam. Wokół niego można było zauważyć różne aparatury medyczne, do których był podłączony oraz lekarza, który zapisywał coś na kartce.
- T-tato… Jestem. – Ciszę tam panującą przerwała właśnie Lucy, która zaczęła podchodzić w stronę lekarza i chorego ojca. Zauważyła, że jej ojciec śpi, więc aby go nie budzić chwyciła lekarza za ramię i odciągnęła na bok, chciała się dowiedzieć co jest przyczyną takiego stanu jej rodzica.
- Panie doktorze… Co z moim ojcem? Czemu jest w takim stanie? – Blondynka spojrzała na niego swoimi wygasłymi oczami.
- Cóż mogę powiedzieć… Sam doprowadził się do takiego stanu… Pracował tak ciężko przez cały rok, żeby odzyskać ten dom i teraz widać jaką cenę za to płaci… Walczy o życie. – Po tych słowach dziewczyna zasłoniła usta ręką i zaczęła szlochać. Lekarz objął ją ramieniem i powiedział…
- On tu czekał na Ciebie, mam nadzieję, że to mu pomoże. – Uśmiechnął się do niej lekko, a ona odwróciła wzrok w stronę łóżka, na którym leżał jej rodzic i podeszła do niego. Uklękła i  chwyciła jego zimną dłoń i przyłożyła do policzka.
- Tato, jestem tu przy Tobie… Obiecuję, że Cię nie opuszczę. – Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy, które chwile potem zaczęły spadać na białe prześcieradło. Drugą ręką dotknęła jego czoła. Ten gest musiał poczuć, bo zaraz się przebudził. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Lucy, to naprawdę Ty? – Spytał cicho.
- Tak tato, to ja. Nic nie mów, odpoczywaj, proszę. – Uśmiechnęła się do niego.
Lucy patrzyła na niego z przejęciem i troską. Przeszłość nie miała teraz tutaj żadnego znaczenia. Liczyło się to, że jest przy nim i go nie zostawi. Nie mogła, w końcu miał tylko ją.

Tymczasem w gildii dało się słyszeć rozmowy kilku magów.
- Biedna Lucy, nie chcę sobie nawet wyobrażać, co teraz przeżywa. – Zaczęła Mirajane, wycierając kolejną szklankę.
- Może ktoś powinien z nią tam pojechać, wspierać? – Powiedziała z przejęciem Lisanna.
- Proponowaliśmy jej to, ale odmówiła. Powiedziała, że da sobie radę. – Odparł Gray.
- Rozumiem. W takim razie nie pozostaje nam nic innego jak się modlić o zdrowie dla jej ojca i o siły dla niej.
- Masz rację. A tak w ogóle, widział ktoś Natsu? – Spytał mag lodu zmieniając temat.
- Natsu i Happy poszli na misję. Powiedzieli, że pomogą Lucy jak tylko będą mogli i zarobią pieniądze na to, by opłacić zalegający za 12 miesięcy czynsz. – Wyjaśniła Mira.
- To miłe z ich strony, Lucy na pewno to doceni. – Uśmiechnęła się lekko Lisanna.
I tak nastał wieczór. Magowie rozeszli się do swoich domów, ale każdy z nich myślał o tej całej sytuacji. Każdemu z osobna było żal ich przyjaciółki, która teraz bardzo cierpi, a nie ma przy niej nikogo, kto mógłby ją wesprzeć.



Kolejny rozdział za mną ;D żadna rewelacja, ale cieszę się, że to w końcu napisałam ;P
Czekam na komentarze ^^
Kolejny rozdział – może jutro ;)

4 komentarze:

  1. Żadna rewelacja?!To jest zaaaaaajebiste! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna notka ;D Podoba mi się twój styl pisania, mimo, że nie za bardzo lubię parę 'Gray i Lucy' to twoje opowiadanie jest naprawdę świetne <3 Czekam na kolejne ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak Ty w siebie nie wierzysz!!! Kobieto to jest świetne!!! I fajnie, że przywróciłaś staruszka do życia :). Wolę czytać =, kiedy wiem, że ojciec Lucy żyję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholera, chciałabym Lucy zobaczyć w takich długich włosach...
    Rozdział wymaga skomentowania!
    Biedna... :c
    Mam nadzieję, że jej ojciec jednak nie umrze...
    To urocze, że Gray ją przytulił <3
    I że ma takich prawdziwych przyjaciół ^^

    OdpowiedzUsuń