czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział 5.


Wiecie co? Miałam natchnienie, więc napisałam ;D Zapraszam do przeczytania i skomentowania ^^


Wysiedli z pociągu i natychmiast udali się do willi Lucy. Nie pukali, przywitali się ze służbą i poszli na górę, gdzie spała blondynka. Tak jak przewidywał Loki, nadal spała. Nadszedł wieczór. Wszyscy siedzieli w kuchni i rozmawiali. Czekali, aż zobaczą ich Lucy. Nagle ktoś wszedł do kuchni. Zgromadzone tam osoby odwróciły wzrok właśnie na tę osobę, okazała się nią być Lucy.
- Wszyscy, co tu robicie? Dawno przyjechaliście? – Zaczęła przecierać oczy, myślała że się jej to śni.
- Po południu. Przyjechaliśmy Cię wspierać. – Odezwała się Erza. Lucy uśmiechnęła się do nich lekko i oparła o futrynę. Chwilę potem zsunęła się po niej i zaczęła szlochać. Podeszła do niej Erza i mocno przytuliła. – Ciii… spokojnie. Jesteśmy tu przy Tobie, przejdziemy przez to razem.
- Wiem… Dziękuję… że… tu… jesteście… - Wtuliła się mocno w przyjaciółkę i chwilę potem się uspokoiła. ‘Odkleiła’ się od Tytanii i spojrzała jej prosto w oczy. Widać było w nich smutek, ogromny smutek. Z pomocą Erzy wstała i popatrzyła na resztę przyjaciół, którzy patrzyli na nią z troską. – Przepraszam Was za ten nagły wybuch płaczu… Widać było mi to bardzo potrzebne. – Uśmiechnęła się i wytarła mokre od łez policzki. – To co, przytulicie mnie w końcu? – Dodała i rozstawiła ramiona, aby przyjaciele mogli ją ‘prawidłowo’ przywitać. Każdy z nich wykonał czynność, którą im nakazała. Poczuła się lepiej mając ich obok siebie. – Myślałam, że spotkam tu całą gildię. – Przysiadła się do stołu, przy którym siedzieli jej przyjaciele.
- Loki nam odradził. Powiedział, że: „mogłaby przeżyć szok”, więc mistrz zarządził, abyśmy pojechali tylko my. – Wskazał na każdego palcem Gray.
- Loki? – Spytała zdziwiona. – To Ty byłeś w Magnolii? – Skierowała do niego owe pytanie.
- Wybacz Lucy, spałaś, więc udałem się do gildii, żeby ich powiadomić. O, mistrz przesyła kondolencje.
- Dziękuję. – Spuściła głowę. – Cieszę się, że przyjechaliście właśnie Wy. Na pewno jesteście zmęczeni albo głodni?
- Nie, już zostaliśmy poczęstowani przez kucharkę. Zmęczeni też nie jesteśmy. – Uśmiechnęła się do niej Mira.
- Ale wiecie co, chodźcie, zaprowadzę Was do pokoi. – Wstała z krzesła i nakazała pozostałym, aby za nią poszli. Tak też zrobili. Każdemu z nich przydzieliła pokój i sama udała się do swojego. Usiadła na łóżku i wzięła do ręki ramkę ze zdjęciem. Na zdjęciu była ona i jej rodzice. Samotna łza spłynęła po jej bladym policzku. Odstawiła zdjęcie na miejsce i wyszła na balkon. Zaczerpnęła świeżego powietrza i jak to było w jej zwyczaju, wyszła na dach. Chwilę potem usłyszała jak otwierają się drzwi balkonowe z pokoju jednego z gości. Widać ktoś również cierpi na bezsenność jak ona. Wychyliła się trochę, by zobaczyć kto to. Uśmiechnęła się widząc Natsu patrzącego w dal. Dragneel widocznie poczuł znajomy zapach, bo w momencie odwrócił głowę i spojrzał w górę. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył na dachu blondynkę.
- Czy mogę wiedzieć, co u licha robisz na tym dachu? – Spytał lekko zezłoszczony.
- Nic specjalnego, siedzę i oglądam gwiazdy. Odkąd tu przybyłam nic innego w nocy nie robię. – Uśmiechnęła się do przyjaciela, a ten wdrapał się na dach i usiadł obok niej. – Nie martw się, nic mi się tu nie stanie. A nawet jeśli, to nigdy nie jestem tu sama.
- Jak to?
- Co wieczór, gdy tu przychodzę, pojawia się Loki. To dzięki niemu wiem wszystko o każdej gwieździe na tym niebie. – Wytłumaczyła. – Ale dzisiaj to chyba Ty będziesz mi tu towarzyszył, co nie?
- Jasne, czemu nie. – Wyszczerzył się do niej.
- Nie możesz spać?
- Tak. Sam się sobie dziwię. Naprawdę, po raz pierwszy w życiu chyba nie potrzebuję snu. – Podrapał się po głowie i trochę przeraził. – Ej, a może coś mi jest? – Blondynka zaśmiała się cicho i spojrzała mu prosto w oczy.
- Może nie jestem lekarzem, ale mogę się domyślić, co to za powód… Martwisz się… O mnie, prawda?
- Nie zaprzeczę. Twój smutek, jest moim smutkiem. – Objął ją ramieniem i przytulił.
- Dziękuję Natsu. Wiesz… Brakowało mi takiego ciepła. Brakowało mi tu Ciebie.
- Ale teraz tu jestem, szkoda że w takich okolicznościach… - Blondynka oparła głowę na jego ramieniu, chwilę potem zasnęła. Natsu chyba również stał się trochę znużony. Wziął ją na ręce i zeskoczył z dachu. Wszedł do jej pokoju i położył w łóżku i przykrył. Spojrzał na nią i pocałował delikatnie w czoło. – Dobranoc Lucy. – Powiedział szeptem, wychodząc z pokoju blondynki. Sam zaś udał się do swojego pokoju i położył się na łóżku.
- Byłeś u Lucy? – Odezwał się jakże znany przez niego głos, głos jego przyjaciela kota.
- Tak, właśnie zasnęła. Jutro będzie ciężki dzień, zwłaszcza dla niej. A tak właściwie, to czemu nie śpisz?
- Bo się booooję sam spać.
- No dobra, Happy, kładź się obok mnie i idziemy spać. – Natsu przesunął się kawałek, by zrobić miejsce swojemu towarzyszowi, po czym sam zasnął.

Ranek. Jako pierwsza wstała blondynka. Tyle się wczoraj zdarzyło, że na samą myśl popłynęła jej łza. Szybko ją wytarła i udała się do łazienki. Gorąca kąpiel – to co uwielbiała najbardziej, przynajmniej w jakiejś części zmyło ten smutek, który w sobie nosiła. Wyszła z łazienki i udała się do kuchni. Nikt jeszcze nie wstał, więc postanowiła przyrządzić wszystkim śniadanie. Po kilkunastu minutach do kuchni zaczęli schodzić się goście.
- O, witaj Lucy. Już na nogach? – Jako pierwsza przyszła Lisanna.
- Dzień dobry, siadaj. Zaraz podam Ci do stołu. – Uśmiechnęła się do niej szeroko.
- Może Ci pomogę? Natsu jak wstanie, to wątpię, żeby to dla niego wystarczyło. – Zaśmiała się Lisanna, a z nią Lucy.
- Masz rację, trzeba przygotować tego więcej. W takim razie pomocy nie odmówię. – Uśmiechnęły się do siebie szczerze i zabrały się do pracy. Jakiś czas później do kuchni weszli pozostali goście blondynki.
- Siadajcie, śniadanie już gotowe. – Odezwała się Lisanna, prosząc by reszta usiadła przy stole.
- Same to przyrządziłyście? – Spytała z niedowierzaniem Mira.
- Tak, tylko my dwie. Oczywiście uwzględniłyśmy apetyt Natsu, więc jedzcie ile chcecie. – Powiedziała Lucy, puszczając oczko do Smoczego Zabójcy, na co ten zrobił urażoną minę. – Oj no, ale się nie obrażaj, to tylko żart. – Uśmiechnęła się do niego, a jego serce zmiękło i również odwzajemnił uśmiech. Lisanna i Lucy również dosiadły się do stołu. Wszyscy zaczęli konsumować to, co dziewczyny im przygotowały, nie pozostawiając ani okruszka na stole.
- No to kto zmywa? – Spytała z chytrym uśmieszkiem Lisanna.
- Gray i Natsu. – Odezwała się Erza.
- CO?! – Krzyknęli równocześnie. To był jednak ich błąd, gdyż Tytania od razu zmierzyła ich pełnym gniewu wzrokiem. Jak poparzeni wstali od stołu i zaczęli robić porządek. Dziewczyny miały z nich niezły ubaw.

Kilka godzin później.
Bliscy i znajomi rodziny Heartfilliów stali nad trumną ojca Lucy. To było ostatnie ich pożegnanie. Podeszła do trumny i uklękła przed nią. Położyła rękę i wyszeptała z uśmiechem.
- Kocham Cię tato. – Wszyscy zgromadzeni zaczęli głośno płakać, a ona wstała i podeszła do Graya. Przytuliła się do niego. W tym momencie zaczęto opuszczać trumnę do wykopanego dołka. Chwilę później zaczęto przysypywać ten dół. Ludzie zaczęli powoli opuszczać to miejsce, aż w końcu została Lucy a wraz z nią Gray i Natsu. Reszta jej gości udała się do domu, by się spakować i jeszcze dziś wyruszyć do Magnolii. Lucy popatrzyła ostatni raz na miejsce, gdzie leżała trumna z ciałem jej ojca i ciężko westchnęła. Popatrzyła na chłopaków i wolnym krokiem ruszyła w stronę domu. Szli za nią w milczeniu. Nagle poczuła jakby traciła grunt pod nogami, a jej oczy nadeszły mgłą (wiem, dziwnie to brzmi). Stanęła, by nabrać równowagi, lecz niewiele to dało, bo poczuła jak opuszczają ją wszystkie siły. Na szczęście w porę zareagował Natsu. Złapał blondynkę, zanim ta uderzyła o ziemię. Wziął ją na ręce i zaniósł do domu i położył w łóżku. Odgarnął jej włosy, które zasłaniały pół twarzy i pocałował w czoło. Zaczęła spokojniej oddychać i nabrała rumieńców. Natsu doszedł do wniosku, że zostawi ją samą. Sam zaś skierował się do kuchni, gdzie siedzieli zmartwieni przyjaciele.
- Co z nią? – Spytał pierwszy Gray.
- Odpoczywa, widać emocje wzięły górę. Tak jakby nagle wszystko ją opuściło. Może to i lepiej? Zacznie wszystko od nowa. – Powiedział Natsu.
- Masz rację. Rany, narobiła nam stracha tym omdleniem. W sumie to wcale się nie dziwię.
- Gdy się tylko obudzi, spytamy czy jest w stanie jeszcze dziś wrócić do Magnolii. – Odezwała się Erza. Od tego momentu nikt się nie odezwał. Czekali cierpliwie, aż blondynka się obudzi i zejdzie do nich.


Koooooniec. Kolejny rozdział? Jak wena mnie nie opuści to jutro ;D
Buźka! ;*

4 komentarze:

  1. To jest najlepsze ! Najlepsze opowiesci o fairy tail jakie czytalem1

    OdpowiedzUsuń
  2. A zapytam: czemu przytuliła się do Graya???

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle paringów T.T
    I NaLu i GraLu i LoLu B|
    Chcę więcej!
    Takich rzeczy nigdy za wiele ^^
    Przutulanie, siedzenie na dachu...
    Tylko co tu robi Lisanna?
    Nie lubię jej xd
    To ona mogła umrzeć...

    OdpowiedzUsuń
  4. CZEMU NALU CZEMU. A MYŚLAŁAM ŻE BĘDZIE GRAYLU. JESTEM URAŻONA CHOĆ NIE ZAPRZECZE ŻE GENIALNIE PISZESZ

    OdpowiedzUsuń