środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 3.


I tak minął miesiąc. W gildii większość magów wróciła do normalnych czynności. W końcu co im da ciągłe myślenie o Lucy i jej chorym ojcu? Raczej nic, więc wzięli się porządnie za misje, które każdego dnia przybywały. Przy barze dało się usłyszeć rozmowy dwóch magów.
- Nie mogę tak dłużej siedzieć bezczynnie. – Odezwał się Gray do Miry.
- Gray, co zamierzasz zrobić?
- Jadę do Lucy. – Odparł stanowczo i wyszedł z gildii. Od razu udał się w stronę stacji i wsiadł do pociągu, który właśnie nadjechał.

Kolejny dzień bez żadnej poprawy, ale też jego stan się nie pogarszał. Mimo to blondynka była bardzo niespokojna. Codziennie siedziała przy łóżku ojca i opowiadała mu różne historie. Prawdziwe i wymyślone, jak małemu dziecku. On znowu był zachwycony i szczęśliwy, że chociaż ona jest tu przy nim. W nocy, gdy on spał, ona wdrapywała się na dach i siedziała dopóki nie zrobiło się jej zimno. Towarzyszył jej Loki, który jej znowu opowiadał przepiękne historie na temat gwiazd. Lucy w ten sposób potrafiła nazwać każdą gwiazdę, która zaczęła lśnić na ciemnym niebie.
Opowiadała właśnie kolejną historię swojemu rodzicowi, gdy nagle dało się usłyszeć głośny dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się nikogo, więc z ciekawością wyszła z sypialni, zostawiając śpiącego ojca. Gdy zeszła po schodach jej oczom ukazał się nie kto inny jak jej przyjaciel – Gray. Ze łzami w oczach podbiegła do niego i rzuciła się mu na szyję.
- Gray! Tak się cieszę, że Cię widzę, ale skąd się tu wziąłeś? Coś się stało? – Odsunęła się od niego i spytała zdenerwowana.
- Nic się nie stało. Ja po prostu chciałem Cię zobaczyć, jak sobie radzisz, jak się czujesz, jak czuje się Twój ojciec, czy nie potrzebujesz pomocy… - Zaczął wymieniać.
- Dziękuję Gray, ja czuję się dobrze. A co do mojego taty, to jego stan się nie zmienił. Jest przykuty do łóżka… - Jej mina posmutniała, a Gray widząc to, przytulił ją mocno i zaczął głaskać po głowie.
- Jeszcze się ułoży. Mira i Lisanna codziennie chodzą do Kościoła, by się pomodlić za zdrowie Twojego ojca i za Ciebie, byś miała siły dalej go wspierać.
- Naprawdę? To takie miłe. Proszę, podziękuj im serdecznie za wsparcie. – Uwolniła się od uścisku i uśmiechnęła się do niego. – Chodź, napijemy się herbaty. – Pociągnęła go za rękę w stronę kuchni. Dom był pusty, Lucy dała służbie dzień wolnego, w końcu i tak nie mieli tu nic do roboty. Blondynka podała filiżankę z herbatą swojemu przyjacielowi i usiadła naprzeciw niego.
- Powiedz mi Gray, co w gildii? – Uśmiechnęła się delikatnie, choć było widać, że to wymuszony uśmiech.
- To co zawsze, chaos. Erza towarzyszy mistrzowi na zebraniu Magicznej Rady, a Natsu i Happy wykonują misję za misją.
- Po co? To może ich przecież wykończyć. – Przejęła się blondynka.
- Ja myślę, że oni to robią, że jakoś ‘zaspokoić’ ból po tym jak wyjechałaś. Wiesz, gildia nie jest taka sama bez Ciebie, a poza tym obiecali, że chcą Ci odjąć zmartwień, więc chcą spłacić Twój dług za czynsz za mieszkanie.
- Żartujesz? Matko, jacy oni są kochani. – I w końcu można było dostrzec na jej twarzy prawdziwy uśmiech.
- Wszyscy się o Ciebie martwią w gildii, razem z Tobą przeżywają te trudne chwile, nawet Lisanna proponowała, żeby ktoś tu przy Tobie był, ale mówiłaś, że nie chcesz, by ktoś tu był.
- To nie tak, że nie chcę. Ogółem to nie jestem tu sama. Co wieczór Loki siedzi przy mnie i dużo rozmawiamy, więc mam jego. – Puściła mu oczko i upiła trochę herbaty. – Poczekaj tu na chwilę, zobaczę tylko, czy tata czasem się nie obudził.
- Jasne, zaczekam.
Lucy wyszła z kuchni i udała się do sypialni ojca. Gray w tym czasie podziwiał wnętrze tego ogromnego domu. Z ciekawością patrzył na wszystkie obrazy, które wisiały w korytarzu. Zwłaszcza jeden z nich przykuł jego uwagę. Na obrazie znajdowała się cała rodzina Heartfilliów. Jej matka była naprawdę bardzo piękna, z resztą Lucy odziedziczyła po niej urodę. Lucy była taka szczęśliwa na tym obrazie. Miała ich obu przy sobie, a teraz? Jej uśmiech właściwie został zapomniany, jej oczy były takie przygaszone. W ogóle nie przypominała tej Lucy, którą wszyscy kochają.
Gray usłyszał kroki, więc z powrotem udał się na swoje miejsce do kuchni.
- Na czym to skończyliśmy?
- Na tym, że co wieczór widujesz się z Lokim.
- Ah, racja. Każdego wieczoru, gdy mój tata zaśnie ja wychodzę na dach i obserwuję gwiazdy. Loki podzielił się ze mną informacjami na temat gwiazd i wiem już wszystko na temat każdej z nich.
- To świetnie, naprawdę. – Uśmiechnęli się do siebie i tak przegadali kilka godzin, uśmiechając się, drażniąc, jak rodzeństwo. Gray spojrzał na zegar.
- Już późno, chyba powinien iść. – Zaczął wstawać od stołu.
- Gray, zaczekaj. Może zostaniesz na noc? Są wolne pokoje, a poza tym wyjście o tej porze nie jest chyba dobrym pomysłem.
- Nie chcę Ci sprawiać kłopotu…
- Dla mnie to żaden kłopot, wręcz przeciwnie, to będzie przyjemność. – Uśmiechnęła się i szturchnęła go w ramię. – Chodź, pokażę Ci pokój. – Wyszli z kuchni i skierowali się na piętro. Lucy wskazała na drzwi i nakazała wejść tam przyjacielowi. Pokój nieduży, łóżko, szafa, biurko, lampka, okno i balkon.
- Przytulnie. – Zauważył Gray.
- Dziękuję, obok jest łazienka, a naprzeciw mój pokój. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, bez zastanowienia kieruj się do mnie.
- Oczywiście, dziękuję Ci Lucy.
- Nie Gray, to ja powinnam Ci podziękować. Jesteś dla mnie jak brat, dziękuję że tu jesteś. – Uśmiechnęła się i podeszła do niego, a następnie pocałowała w policzek. – Dobranoc.
- Dobranoc Lucy. – Odparł i udał się do łazienki, a potem do swojego pokoju. Szybko zasnął, a pewna blondynka właśnie zaczęła wdrapywać się na dach swojego domu. Usiadła, podparła się łokciami i spojrzała w niebo. Było pochmurno. Widziała tylko jedną gwiazdę, która świeciła bardzo mocno. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że właśnie zaczął padać deszcz.
- Przeziębisz się. – Odezwał się nagle głos, który Lucy uwielbiała i dodawał jej otuchy.
- Loki, nic mi nie będzie. Tak wiele już przeszłam, że zwykły deszcz nawet mnie nie ruszy. – Uśmiechnęła się do niego blado.
- Mam takie wrażenie, że z dnia na dzień wyglądasz coraz gorzej.
- No bardzo Ci dziękuję za taką szczerość. – Pokazała mu język i udała obrażoną.
- Martwię się o Ciebie.
- Nie Ty jeden. Cała gildia się mną przejmuje… Mira i Lisanna nawet chodzą do Kościoła żeby się pomodlić za mnie i za mojego tatę. A ja co robię? Siedzę przy nim i czekam na cud.
- Ty też dużo robisz. Jesteś przy nim, dla niego to więcej znaczy niż możesz sobie wyobrazić. – Leo objął ją ramieniem i pocałował w czoło. Ona wtuliła się w niego i po chwili zasnęła. Nie chciał jej budzić, więc wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Czuwał przy niej całą noc, jak Anioł Stróż. Rano obudziła się i zastała siedzącego na fotelu obok Loki’ego, który intensywnie nad czymś się zastanawiał.
- Dzień dobry Loki, coś się stało? – Wstała, przeciągając się leniwie.
- Nie, po prostu zamyśliłem się. – Uśmiechnął się do niej. – Chyba powinienem już wracać.
- Tak, dziękuję Ci.
- Nie dziękuj, zawsze przybędę, gdy będziesz w potrzebie. Do zobaczenia. – I zniknął. Lucy udała się do łazienki, a potem do sypialni ojca. Spał. Lekarz był przy nim cały czas, więc wiedziała, że jest w dobrych rękach, ale mimo to musiała przy nim być. Wychodząc z sypialni ojca natknęła się na swojego przyjaciela.
- Dzień dobry, Lucy! – Uśmiechnął się i zaczął do niej podchodzić, ale ta szybko się odsunęła. Gray spojrzał na nią z pytająco.
- Gray… Twoje ubrania… - Powiedziała to cicho jak tylko mogła, żeby nie obudzić ojca…
- Aaaaa! Wybacz Lucy. – Jego mina była niedoopisania, przez co Lucy zaczęła się śmiać.
- Zejdź na dół za 10 minut, przygotuję coś na śniadanie.
- Jasne, zaraz będę. – Szybko wszedł do pokoju i się ogarnął. Po paru minutach zszedł do kuchni i śniadanie było gotowe. Gestem ręki zaprosiła go do stołu.
- No to smacznego Gray. – Puściła mu oczko.
- A Ty nie zjesz ze mną?
- Nie jestem głodna. Wypiję tylko herbatę.
- O nie, tak to nie będzie. Chcesz się rozchorować i przysporzyć zmartwień tacie i innym? – Jego mina była przerażająca, przez co Lucy pobladła jeszcze bardziej. – Chodź, nakarmię Cię. – Uśmiechnął się do niej i nakazał, by usiadła obok niego. Tak też zrobiła. – No to powiedz ‘aaaaaa’…
- Gray, ja nie jestem dzieckiem.
- Owszem jesteś, moja młodsza siostrzyczko. A teraz nie pyskuj, tylko otwieraj tę paszczę i jedz. – Nie miała wyboru, została nakarmiona przez Graya.
- Dziękuję. – Odeszła od stołu zabierając ze sobą naczynia, żeby je umyć.
- Ja również dziękuję. No i chyba będę się zbierać do Magnolii. Pewnie niektórzy się niecierpliwią, że mnie nie ma.
- Na przykład Juvia? – Puściła do niego oczko i pokazała język.
- A weź mi nawet nie mów. – Skrzywił się lekko. – W każdym bądź razie, dzięki za gościnę i co najważniejsze, dbaj o siebie, proszę.
- Oczywiście, dla Ciebie wszystko. – Uśmiechnęli się do siebie i udali się w stronę wyjściowych drzwi.
- Jeszcze raz dziękuję, trzymaj się. Myślę, że za niedługo znowu się tu u Ciebie pojawię.
- Przyjeżdżaj kiedy tylko chcesz, możesz nawet kogoś ze sobą wziąć, miejsca mam tu dużo. No i pozdrów wszystkich, a zwłaszcza Mirę, Lisannę, Erzę… No i jeszcze Natsu, w końcu spłaca mój czynsz.
- Nie ma sprawy. Trzymaj się siostrzyczko. – Przytulił ją mocno i pocałował w policzek, chwilę potem zniknął, a Lucy udała się do pokoju ojca.


Koniec. Miałam wenę, choć chyba nienajlepszą, ale miałam. Napisałam, publikuję i dziękuję za przeczytanie ;)
Kolejny rozdział – postaram się jutro lub pojutrze na pewno ;D
Buziaki ;*

3 komentarze:

  1. "Owszem jesteś, moja młodsza siostrzyczko. A teraz nie pyskuj, tylko otwieraj tę paszczę i jedz" - Nie mogę,nie wiem czemu to mnie tak rozbawiło ale mało brakowało żebym zaczęła tarzać się po podłodze xDDDD
    Kolejny blog o Fairy Tail *-*
    Powiadamiaj mnie na blogu albo na gg 3246669 :3
    Z góry dziękuje^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mikii mnie rozbawiło to samo :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojeeej <3
    Gralu <3
    Co z tego, że jestem za Nalu, oprócz tego, że ten paring już mi się bokiem wylewa, bo tyle się o nim już naczytałam to lubię czasami takie odstępstwa w postaci Gralu na przykład właśnie xd
    Albo Stilu *-*

    OdpowiedzUsuń