I tak minął miesiąc. W gildii większość magów wróciła do
normalnych czynności. W końcu co im da ciągłe myślenie o Lucy i jej chorym
ojcu? Raczej nic, więc wzięli się porządnie za misje, które każdego dnia
przybywały. Przy barze dało się usłyszeć rozmowy dwóch magów.
- Nie mogę tak dłużej siedzieć bezczynnie. – Odezwał się
Gray do Miry.
- Gray, co zamierzasz zrobić?
- Jadę do Lucy. – Odparł stanowczo i wyszedł z gildii. Od
razu udał się w stronę stacji i wsiadł do pociągu, który właśnie nadjechał.
Kolejny dzień bez żadnej poprawy, ale też jego stan się nie
pogarszał. Mimo to blondynka była bardzo niespokojna. Codziennie siedziała przy
łóżku ojca i opowiadała mu różne historie. Prawdziwe i wymyślone, jak małemu
dziecku. On znowu był zachwycony i szczęśliwy, że chociaż ona jest tu przy nim.
W nocy, gdy on spał, ona wdrapywała się na dach i siedziała dopóki nie zrobiło
się jej zimno. Towarzyszył jej Loki, który jej znowu opowiadał przepiękne
historie na temat gwiazd. Lucy w ten sposób potrafiła nazwać każdą gwiazdę,
która zaczęła lśnić na ciemnym niebie.
Opowiadała właśnie kolejną historię swojemu rodzicowi, gdy
nagle dało się usłyszeć głośny dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się nikogo,
więc z ciekawością wyszła z sypialni, zostawiając śpiącego ojca. Gdy zeszła po
schodach jej oczom ukazał się nie kto inny jak jej przyjaciel – Gray. Ze łzami
w oczach podbiegła do niego i rzuciła się mu na szyję.
- Gray! Tak się cieszę, że Cię widzę, ale skąd się tu
wziąłeś? Coś się stało? – Odsunęła się od niego i spytała zdenerwowana.
- Nic się nie stało. Ja po prostu chciałem Cię zobaczyć, jak
sobie radzisz, jak się czujesz, jak czuje się Twój ojciec, czy nie potrzebujesz
pomocy… - Zaczął wymieniać.
- Dziękuję Gray, ja czuję się dobrze. A co do mojego taty,
to jego stan się nie zmienił. Jest przykuty do łóżka… - Jej mina posmutniała, a
Gray widząc to, przytulił ją mocno i zaczął głaskać po głowie.
- Jeszcze się ułoży. Mira i Lisanna codziennie chodzą do
Kościoła, by się pomodlić za zdrowie Twojego ojca i za Ciebie, byś miała siły
dalej go wspierać.
- Naprawdę? To takie miłe. Proszę, podziękuj im serdecznie
za wsparcie. – Uwolniła się od uścisku i uśmiechnęła się do niego. – Chodź,
napijemy się herbaty. – Pociągnęła go za rękę w stronę kuchni. Dom był pusty,
Lucy dała służbie dzień wolnego, w końcu i tak nie mieli tu nic do roboty.
Blondynka podała filiżankę z herbatą swojemu przyjacielowi i usiadła naprzeciw
niego.
- Powiedz mi Gray, co w gildii? – Uśmiechnęła się
delikatnie, choć było widać, że to wymuszony uśmiech.
- To co zawsze, chaos. Erza towarzyszy mistrzowi na zebraniu
Magicznej Rady, a Natsu i Happy wykonują misję za misją.
- Po co? To może ich przecież wykończyć. – Przejęła się
blondynka.
- Ja myślę, że oni to robią, że jakoś ‘zaspokoić’ ból po tym
jak wyjechałaś. Wiesz, gildia nie jest taka sama bez Ciebie, a poza tym
obiecali, że chcą Ci odjąć zmartwień, więc chcą spłacić Twój dług za czynsz za
mieszkanie.
- Żartujesz? Matko, jacy oni są kochani. – I w końcu można
było dostrzec na jej twarzy prawdziwy uśmiech.
- Wszyscy się o Ciebie martwią w gildii, razem z Tobą
przeżywają te trudne chwile, nawet Lisanna proponowała, żeby ktoś tu przy Tobie
był, ale mówiłaś, że nie chcesz, by ktoś tu był.
- To nie tak, że nie chcę. Ogółem to nie jestem tu sama. Co
wieczór Loki siedzi przy mnie i dużo rozmawiamy, więc mam jego. – Puściła mu
oczko i upiła trochę herbaty. – Poczekaj tu na chwilę, zobaczę tylko, czy tata
czasem się nie obudził.
- Jasne, zaczekam.
Lucy wyszła z kuchni i udała się do sypialni ojca. Gray w
tym czasie podziwiał wnętrze tego ogromnego domu. Z ciekawością patrzył na
wszystkie obrazy, które wisiały w korytarzu. Zwłaszcza jeden z nich przykuł
jego uwagę. Na obrazie znajdowała się cała rodzina Heartfilliów. Jej matka była
naprawdę bardzo piękna, z resztą Lucy odziedziczyła po niej urodę. Lucy była
taka szczęśliwa na tym obrazie. Miała ich obu przy sobie, a teraz? Jej uśmiech
właściwie został zapomniany, jej oczy były takie przygaszone. W ogóle nie
przypominała tej Lucy, którą wszyscy kochają.
Gray usłyszał kroki, więc z powrotem udał się na swoje
miejsce do kuchni.
- Na czym to skończyliśmy?
- Na tym, że co wieczór widujesz się z Lokim.
- Ah, racja. Każdego wieczoru, gdy mój tata zaśnie ja
wychodzę na dach i obserwuję gwiazdy. Loki podzielił się ze mną informacjami na
temat gwiazd i wiem już wszystko na temat każdej z nich.
- To świetnie, naprawdę. – Uśmiechnęli się do siebie i tak
przegadali kilka godzin, uśmiechając się, drażniąc, jak rodzeństwo. Gray
spojrzał na zegar.
- Już późno, chyba powinien iść. – Zaczął wstawać od stołu.
- Gray, zaczekaj. Może zostaniesz na noc? Są wolne pokoje, a
poza tym wyjście o tej porze nie jest chyba dobrym pomysłem.
- Nie chcę Ci sprawiać kłopotu…
- Dla mnie to żaden kłopot, wręcz przeciwnie, to będzie
przyjemność. – Uśmiechnęła się i szturchnęła go w ramię. – Chodź, pokażę Ci
pokój. – Wyszli z kuchni i skierowali się na piętro. Lucy wskazała na drzwi i
nakazała wejść tam przyjacielowi. Pokój nieduży, łóżko, szafa, biurko, lampka,
okno i balkon.
- Przytulnie. – Zauważył Gray.
- Dziękuję, obok jest łazienka, a naprzeciw mój pokój. Jeśli
będziesz czegoś potrzebował, bez zastanowienia kieruj się do mnie.
- Oczywiście, dziękuję Ci Lucy.
- Nie Gray, to ja powinnam Ci podziękować. Jesteś dla mnie
jak brat, dziękuję że tu jesteś. – Uśmiechnęła się i podeszła do niego, a
następnie pocałowała w policzek. – Dobranoc.
- Dobranoc Lucy. – Odparł i udał się do łazienki, a potem do
swojego pokoju. Szybko zasnął, a pewna blondynka właśnie zaczęła wdrapywać się
na dach swojego domu. Usiadła, podparła się łokciami i spojrzała w niebo. Było
pochmurno. Widziała tylko jedną gwiazdę, która świeciła bardzo mocno. Nawet nie
zwróciła uwagi na to, że właśnie zaczął padać deszcz.
- Przeziębisz się. – Odezwał się nagle głos, który Lucy
uwielbiała i dodawał jej otuchy.
- Loki, nic mi nie będzie. Tak wiele już przeszłam, że
zwykły deszcz nawet mnie nie ruszy. – Uśmiechnęła się do niego blado.
- Mam takie wrażenie, że z dnia na dzień wyglądasz coraz
gorzej.
- No bardzo Ci dziękuję za taką szczerość. – Pokazała mu
język i udała obrażoną.
- Martwię się o Ciebie.
- Nie Ty jeden. Cała gildia się mną przejmuje… Mira i
Lisanna nawet chodzą do Kościoła żeby się pomodlić za mnie i za mojego tatę. A
ja co robię? Siedzę przy nim i czekam na cud.
- Ty też dużo robisz. Jesteś przy nim, dla niego to więcej
znaczy niż możesz sobie wyobrazić. – Leo objął ją ramieniem i pocałował w
czoło. Ona wtuliła się w niego i po chwili zasnęła. Nie chciał jej budzić, więc
wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Czuwał przy niej całą noc, jak Anioł Stróż.
Rano obudziła się i zastała siedzącego na fotelu obok Loki’ego, który
intensywnie nad czymś się zastanawiał.
- Dzień dobry Loki, coś się stało? – Wstała, przeciągając
się leniwie.
- Nie, po prostu zamyśliłem się. – Uśmiechnął się do niej. –
Chyba powinienem już wracać.
- Tak, dziękuję Ci.
- Nie dziękuj, zawsze przybędę, gdy będziesz w potrzebie. Do
zobaczenia. – I zniknął. Lucy udała się do łazienki, a potem do sypialni ojca.
Spał. Lekarz był przy nim cały czas, więc wiedziała, że jest w dobrych rękach,
ale mimo to musiała przy nim być. Wychodząc z sypialni ojca natknęła się na
swojego przyjaciela.
- Dzień dobry, Lucy! – Uśmiechnął się i zaczął do niej
podchodzić, ale ta szybko się odsunęła. Gray spojrzał na nią z pytająco.
- Gray… Twoje ubrania… - Powiedziała to cicho jak tylko
mogła, żeby nie obudzić ojca…
- Aaaaa! Wybacz Lucy. – Jego mina była niedoopisania, przez
co Lucy zaczęła się śmiać.
- Zejdź na dół za 10 minut, przygotuję coś na śniadanie.
- Jasne, zaraz będę. – Szybko wszedł do pokoju i się ogarnął.
Po paru minutach zszedł do kuchni i śniadanie było gotowe. Gestem ręki
zaprosiła go do stołu.
- No to smacznego Gray. – Puściła mu oczko.
- A Ty nie zjesz ze mną?
- Nie jestem głodna. Wypiję tylko herbatę.
- O nie, tak to nie będzie. Chcesz się rozchorować i
przysporzyć zmartwień tacie i innym? – Jego mina była przerażająca, przez co
Lucy pobladła jeszcze bardziej. – Chodź, nakarmię Cię. – Uśmiechnął się do niej
i nakazał, by usiadła obok niego. Tak też zrobiła. – No to powiedz ‘aaaaaa’…
- Gray, ja nie jestem dzieckiem.
- Owszem jesteś, moja młodsza siostrzyczko. A teraz nie
pyskuj, tylko otwieraj tę paszczę i jedz. – Nie miała wyboru, została
nakarmiona przez Graya.
- Dziękuję. – Odeszła od stołu zabierając ze sobą naczynia,
żeby je umyć.
- Ja również dziękuję. No i chyba będę się zbierać do
Magnolii. Pewnie niektórzy się niecierpliwią, że mnie nie ma.
- Na przykład Juvia? – Puściła do niego oczko i pokazała
język.
- A weź mi nawet nie mów. – Skrzywił się lekko. – W każdym
bądź razie, dzięki za gościnę i co najważniejsze, dbaj o siebie, proszę.
- Oczywiście, dla Ciebie wszystko. – Uśmiechnęli się do
siebie i udali się w stronę wyjściowych drzwi.
- Jeszcze raz dziękuję, trzymaj się. Myślę, że za niedługo
znowu się tu u Ciebie pojawię.
- Przyjeżdżaj kiedy tylko chcesz, możesz nawet kogoś ze sobą
wziąć, miejsca mam tu dużo. No i pozdrów wszystkich, a zwłaszcza Mirę, Lisannę,
Erzę… No i jeszcze Natsu, w końcu spłaca mój czynsz.
- Nie ma sprawy. Trzymaj się siostrzyczko. – Przytulił ją
mocno i pocałował w policzek, chwilę potem zniknął, a Lucy udała się do pokoju
ojca.
Koniec. Miałam wenę, choć chyba nienajlepszą, ale miałam.
Napisałam, publikuję i dziękuję za przeczytanie ;)
Kolejny rozdział – postaram się jutro lub pojutrze na pewno
;D
Buziaki ;*
"Owszem jesteś, moja młodsza siostrzyczko. A teraz nie pyskuj, tylko otwieraj tę paszczę i jedz" - Nie mogę,nie wiem czemu to mnie tak rozbawiło ale mało brakowało żebym zaczęła tarzać się po podłodze xDDDD
OdpowiedzUsuńKolejny blog o Fairy Tail *-*
Powiadamiaj mnie na blogu albo na gg 3246669 :3
Z góry dziękuje^^
Mikii mnie rozbawiło to samo :).
OdpowiedzUsuńOjeeej <3
OdpowiedzUsuńGralu <3
Co z tego, że jestem za Nalu, oprócz tego, że ten paring już mi się bokiem wylewa, bo tyle się o nim już naczytałam to lubię czasami takie odstępstwa w postaci Gralu na przykład właśnie xd
Albo Stilu *-*