Brązowooka blondynka właśnie przemierzała puste już ulice Magnolii. Wolnym krokiem kierowała się w stronę swojej ukochanej gildii - Fairy Tail. Bardzo chciała zobaczyć swoich przyjaciół, których rok temu zraniła. Dlaczego? Pewnego dnia poprostu zniknęła. Tak, brzmi dziwnie, ale miała powód. Chciała 'stać się silniejsza'. Jej przyjaciele bardzo często ratowali ją z opresji, ale to się zmieniło. Obiecała sobie, że gdy wróci z 'podróży' to ona będzie ratować ich. Zdawała sobie sprawę, jak bardzo jej towarzyszom musiało być smutno po tym jak ot tak odeszła bez słowa, nie zostawiając żadnego liściku z wyjaśnieniami. Jedynymi osobami, którzy wiedzieli o co się dzieje z Lucy był mistrz gildii - Makarov oraz Mira. Mistrz zaproponował jej miejsce, gdzie mogłaby trenować, a było to ich święte miejsce - wyspa Tenrou. Nieobecnością Lucy w gildii tłumaczyli jako 'specjalna misja tylko dla niej'. Ani mistrz, ani Mira nie wydali miejsca pobytu Lucy. Obiecali jej to. Mimo tego, iż widzieli w oczach niektórych członków zmartwienie o ich przyjaciółkę, oni zapewniali ich, że nic jej nie będzie, że wróci cała i zdrowa.
Lucy właśnie zastanawiała się co powie przyjaciołom, gdy
tylko przekroczy próg gildii. Bała się, że już nigdy się do niej nie odezwą, w
sumie wcale by się nie zdziwiła. Nim zdążyła się zorientować stała już przed
drzwiami swojej gildii. Jak zwykle, panował tam wielki hałas. Drżącym ruchem
ręki otworzyła drzwi. Pierwszą osobą, która zauważyła wchodzącą postać była
Mira. Białowłosa zasłoniła usta ręką i wolnym krokiem zaczęła podchodzić do
blondynki. Zaraz potem wpadły sobie w ramiona.
- Wróciłam. – Szepnęła.
- Witaj w domu, Lucy. – Odparła z radością Mirajane
uwalniając się z uścisku.
Momentalnie oczy wszystkich członków gildii skierowały się
na obie panie stojące w progu gildii. Nastała niezręczna cisza, którą zaraz
przerwała Lucy.
- Przepraszam Was… - W jej głosie słychać było smutek.
- Luuuuucy~ - Nagle z tłumu wyleciał uradowany niebieski
kotek, który zaraz znalazł się w objęciach blondynki. – Myślałem, że Cię już
więcej nie zobaczę.
- Happy, tak się cieszę, że Cię widzę. – Wypuściła go z
objęć.
- Gdzie byłaś, czemu się nie odzywałaś, Lucy?
- Przepraszam za mój egoizm, ale myślę, że opowiem Ci o tym
następnym razem. – Jej oczy zwróciły się w kierunku jej przyjaciół. Z ich
twarzy nie można było odczytać żadnych emocji. Myślała, że zaraz ktoś do niej
podejdzie i wygarnie jej jaką to jest złą osobą i w ogóle. Ku jej zdziwieniu w
jej kierunku kierował się Gray oraz Erza z zaciśniętymi pięściami. Lucy zaczęło
coraz bardziej bić serce ze strachu a na jej czole dało się zauważyć krople
potu. Gdy zbliżająca się do niej dwójka zaczęła podnosić swoje ręce, ta z
przerażeniem zamknęła oczy. Spodziewała się ataku złości ze strony przyjaciół.
Jakież było jej zdziwienie, gdy zamiast bólu poczuła mocny uścisk Fullbustera i
Scarlet.
- Erza, Gray… Myślałam, że chcecie mnie uderzyć.
- Uścisk jest chyba przyjemniejszy? – Odparł z radością mag
lodu.
- T-tak, jest. Tak się cieszę, że Was widzę. – Z oczu
blondynki zaczęły lecieć łzy szczęścia. Nie tego się spodziewała z ich strony.
W tej chwili była najszczęśliwszą osobą… Chyba…
Po jakże pięknej chwili, zaczęła witać się z resztą magów,
którzy zaczęli podchodzić do niej i ściskać. Ona zdawała się być trochę
zdezorientowana, cieszyła się, że ich widzi, ale brakuje jej tu kogoś…
- Dobra dzieciaki, odejdźcie na chwilę od niej. Dajcie jej
złapać powietrza. – Z drugiego końca gildii dało się słyszeć głos mistrza,
który kierował się w jej stronę.
- Mistrzu…
- Lucy, witaj w domu. Później wszystko im wyjaśnisz. – Uśmiechnął
się szeroko do Lucy. – A Natsu jest nad rzeką, łowi ryby. – Dodał szybko
Makarov, widząc, że rozpaczliwie szuka kogoś wzrokiem.
- Dziękuję Mistrzu. – Posłała mu szeroki uśmiech i szybkim
krokiem wyszła z gildii.
Magowie byli tak pochłonięci rozmową o powrocie Lucy, że
nawet nie zauważyli jak ‘temat’ ich rozmów właśnie wyszedł.
Zaczęło się ściemniać, a ona biegła w stronę, gdzie może
znajdować się jej przyjaciel, z którym to powinna się zobaczyć jako pierwsza.
Po kilku minutach znalazła się nad ową rzeką. Mimo zbliżającego się mroku, dało
się zauważyć poszukiwaną przez nią sylwetkę. Wzięła kilka głębokich wdechów i
zaczęła kierować się w stronę siedzącego do niej plecami przyjaciela.
- I jak? Złapałeś coś? – Odezwała się niepewnie.
- One chyba wyczuły, że coś jest ze mną nie tak, bo żadna
się nie złapa… - Nagle ‘obudził’ się z transu i szybkim ruchem odwrócił się w
kierunku blondynki. – Lucy, to Ty? – Wstał nie odrywając wzroku od jej
sylwetki.
- Tak, to ja… Przepraszam Natsu za to wszys… - Nie zdążyła
dokończyć, bo poczuła jak silne ramiona przyjaciela przyciskają ją do jego
ciała.
- Lucy, tak się cieszę, że jesteś bezpieczna. Martwiłem się
cały ten czas o Ciebie. – Odparł różowowłosy, nie ‘odrywając’ się od blondynki.
- Ty… nie jesteś… zły? – Spytała niepewnie.
- Jesteś bezpieczna, wszystko inne nie ma znaczenia. -
Wypuścił ją z objęć i uśmiechnął się szeroko, chwycił ją za rękę i pociągnął ją
w stronę gildii.
Ona nie spodziewała się czegoś takiego. Była pewna, że
wszyscy będą mieli jej za złe to, że zostawiła ich bez słowa. A oni przywitali
ją z uśmiechem i otwartymi ramionami. Tak, to są prawdziwy przyjaciele.
Przez całą drogę do gildii Natsu nie puścił ręki Lucy, tak
jakby obawiał się, że znów zniknie. Całą drogę szli w milczeniu, a gdy doszli
do gildii na nowo zapanował chaos wywołany przyjściem tych oto magów.
- No to myślę, że trzeba uczcić powrót naszej ukochanej
Lucy. Bawimy się! – Krzyknął mistrz podnosząc kufel piwa do góry.
- Za Lucy! – Odezwała się chórem cała gildia i zaczęło się
świętowanie do białego rana.
Radości nie było końca, Lucy powiedziała wszystkim prawdę na
temat jej ‘misji’. Wszyscy byli zszokowani, ale zarazem zachwyceni decyzją
blondynki o podjęciu decyzji, żeby stać się silniejszą.
- Lucy, zmieniłaś się. Twoje włosy – są dłuższe i wydaje się
jakbyś schudła… - Odezwała się Tytania biorąc kolejny kęs ciasta.
Miała rację. Jej włosy sięgały teraz pasa i były lekko
zakręcone na końcach. Codziennie ćwiczyła, więc i jej sylwetka również się
zmieniła. Może wyglądała inaczej, ale dla nich była tą Lucy, którą zawsze
kochali. Całą noc w gildii dało się słyszeć donośne śmiechy, śpiewanie i
łamiące się krzesła czy stoły.
- Wszystko wraca do starego porządku. – Odezwał się
staruszek siedzący na blacie baru uśmiechając się do swoich ukochanych ‘dzieciaczków’.
Rozdział 1. już za mną.. Na razie to nic wielkiego, ale będę
się starać z notki na notkę jakoś to polepszać, żeby nudne to nie było :P
Jutro nowa notka, zapraszam do czytania ;)
Lllubię to.:)
OdpowiedzUsuńJa to luuuuuuuuuuubię :)
OdpowiedzUsuńCzas na kolejnego bloga, ale mam dużo rozdziałów do przeczytania!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że Lucy będzie silniejsza, to irytujące kiedy jest ofiarą losu, którą zawsze trzeba ratować...
Ja już czuję ten paring!
I lecę dalej :D