piątek, 27 września 2013

67. Zdrowie i kozy.

W gildii słychać było wrzaski i śpiewy. Każdy z magów bawił się na całego, na swój sposób. Gray wraz z Natsu tłukli się i przezywali bez opamiętania, a część męskiego grona dopingowała im. Cana zaś obstawiała zakłady, który z nich wygra ową potyczkę. Jellal i Erza znaleźli mały kąt, gdzie wpatrywali się w swoje odbicie w oczach partnera, innymi słowy – odcięli się od reszty, zajęli się sobą. Na scenie występował Redfox, ubrany w elegancki biały garnitur a z jego ust leciał przebój ‘Szubi dubi du’. Tylko nielicznym przypadł do gustu ten utwór. Dreyar wraz z wnukiem rozmawiali zacięcie o przyszłości, o tym kto zostanie następnym Mistrzem gildii Fairy Tail. Przy barze siedziała zaś samotnie Heartfillia, która to tępo wpatrywała się w kufel wypełniony po brzegi alkoholem. Mogła by przysiądz, że zapewne jest jedyną niepijącą w całej gildii. Nie specjalnie jej to przeszkadzało. Spojrzała przez ramię na dobrze bawiącą się gildię. Na ustach każdego z magów widniał szeroki uśmiech. U niej też taki wystąpił na chwilę, po czym odwróciła się znów w stronę baru i spojrzała na nietknięty napój.
- Idę do domu. – Rzekła, choć sama nie wiedziała po co, skoro i tak nie było obok niej nikogo. Mimo panującego hałasu, dało się usłyszeć niewielki huk. Muzyka ucichła, a wszystkie oczy skierowały się w stronę w owego odgłosu.
- Lucy! – Krzyknęła większość gildii. W momencie znaleźli się przy leżącej niedaleko baru, nieprzytomnej blondwłosej. Salamander przecisnął się przez tłum i kucnął przy dziewczynie.
- Lucy? – Potrząsnął nią lekko i wziął na ręce. Była blada niczym ściana i płytko oddychała.
- Zanieś ją na piętro Natsu. – Nakazał Makarov. Ten zrobił tak jak powiedział.
- Pójdę do Pani Lucy! – Rzuciła młoda Marvell i udała się za starszym kolegą. Różowowłosy ułożył delikatnie blondwłosą na łóżku, po czym w ciszy wyszedł i zamknął za sobą drzwi, zostawiając ją pod opieką młodej Smoczej Zabójczyni i jej Exceedki. Obie wpatrywały się w jej bladą twarz ze smutkiem i niepokojem.
- Carla.. myślisz, że to przez te próby? – Zaczęła Marvell. Wiedziała, że jej magia nie może pomóc w tej sytuacji.
- Jestem tego pewna. Lucy daje z siebie naprawdę wszystko, ale jeśli tak dalej ma to wyglądać, to źle się dla niej to skończy. – Odpowiedziała jej kotka z pełną powagą w głosie.

- Co z Lucy?! – Wszyscy magowie dosłownie rzucili się w stronę różowowłosego, który to z nietęgą miną schodził po schodach.
- Nie wiem. Nie mam zamiaru oglądać ją w takim stanie. – Burknął w ich stronę. Wróżki spojrzały po sobie ze zdziwieniem. – Nie mogę dłużej na to patrzeć.. – Ręce Salamandra zacisnęły się. Już wiedzieli o co chodzi. Martwił się o nią najbardziej. Bolało go to, w jakim stanie jest teraz dziewczyna.
- Pójdę do nich. – Skwitowała Scarlet i udała się na górę. Zapukała kilkukrotnie w drewniane drzwi, po czym weszła. – Jak stan Lucy? – Spytała prosto z mostu, widząc siedzącą przy jej łóżku niebieskowłosą ze smutną miną.
- Jest bardzo słaba, na dodatek ma odwodniony organizm. Niedawno też wystąpiła gorączka. – Odpowiedziała Carla. – Magia Wendy niewiele tu może pomóc.
- Rozumiem. – Tytania podeszła do łóżka przyjaciółki i przyłożyła swoją dłoń do jej zimnej dłoni. – Musisz wyzdrowieć Lucy. Nie wyobrażam sobie, byś nie była na moim ślubie. – Uśmiechnęła się czule w jej stronę. – Wszyscy tam na dole modlą się za Ciebie. Wendy, Carla, dbajcie o nią. – Zwróciła się do nich.
- Oczywiście. – Rzekła młoda Smocza Zabójczyni. Scarlet opuściła pokój i powiadomiła resztę gildii o stanie zdrowia blondwłosej.
- To okropne. Te próby mogą ją doprowadzić do..~ - Urwała Alberona, czując na sobie wzrok zdenerwowanego Dragneela.
- Lepiej nie kończ. – Warknął na nią.
- Spokojnie Kochani. – Odezwał się Mistrz. – Lucy jest silna. Udowodniła nam to już nie raz. Z tego co wiem, jeszcze tylko zostało jej kilka prób.
- Tak, ale nie wiadomo jak trudne też one będą i jak Lucy sobie z tym poradzi. – Podchwyciła temat Tytania.
- Da sobie radę! – Krzyknął z tłumu młody Conbolt. – Zobaczycie! Zdobędzie wszystkie klucze i będzie jednym z najsilniejszych magów! – Entuzjazm młodego członka udzielił się wszystkim zgromadzonym. Wesołe krzyki można było również usłyszeć na piętrze, gdzie znajdowały się Wendy i Carla wraz z Lucy.

Kilka dni później.
Stan Heartfilli polepszył się. Gorączka spadła, ale ona sama nadal czuła się słabo.
- Pani Lucy! Nie powinna się Pani jeszcze ruszać! – Skarciła ją Marvell, która to spuściła ją tylko na chwilę z oczu.
- Wendy, ale już mi lepiej. – Zapewniała Heartfillia.
- Wcale nie. Znowu chcesz zemdleć? – Wtrąciła Exceedka i założyła ręce na biodra. – Musisz odpocząć jeszcze przez kilka dni.
- Nie mam tyle czasu..
- Dlaczego? Próby mogą poczekać.
- Nie mogą.
- Musisz zebrać siły, by nadal w nich uczestniczyć. Jeśli przystąpisz do kolejnej w takim stanie, będziesz mogła sobie później pomarzyć o zostaniu Strażniczką. – Fuknęła biała kotka.
- Carla! – Skarciła ją przyjaciółka.
- Ma rację. – W progu stanął różowowłosy wraz ze swoim towarzyszem. – Na początku myślałem, że te próby to świetna zabawa, później stawały się coraz dziwniejsze i niebezpieczne.. i z czasem Twój stan zaczął się pogarszać.. i Ty.. zaczęłaś się zmieniać.
- Ja? Zaczęłam się zmieniać? – Powtórzyła cicho.
- Odkąd zaczęły się próby, zapomniałaś o wszystkim innym.
- Ja chcę tylko móc Was chronić. Chcę stać się silna.. – Dziewczyna ścisnęła mocniej kołdrę.
- I jak Ci to wychodzi?
- Natsu.. – Exceed pociągnął go za nogawkę spodni.
- Ktoś musi Ci to uświadomić. – Heartfillia milczała. Nie takich słów się spodziewała z jego ust.
- W porządku.. – Uśmiechnęła się blado. – Od tej pory poradzę sobie sama. – Chwiejnie wstała z łóżka i podeszła do drzwi.
- Pani Lucy.. – Interweniowała Marvell, ale Carla ją powstrzymała.
- Może masz rację Natsu. Może się zmieniłam, mój stan zdrowia się pogorszył, ale jestem z siebie dumna, bo wiem, że daję z siebie wszystko, by osiągnąć coś, czego pragnę. A pragnę Was chronić, nie być ciężarem dla Was, choć mówicie mi, że wcale tak nie jest. Jestem pewna, że gdybyś był na moim miejscu albo ktoś inny, zrobiłbyś dokładnie to samo. – Po tych słowach, wyszła. Magowie zebrani na piętrze wpatrywali się w przyjaciółkę.
- Lucy, nie powinnaś jeszcze wstawać. – Odezwała się starsza Strauss.
- Już jest w porządku. Potrzebuję trochę świeżego powietrza. – Posłała jej uśmiech daleki od tego prawdziwego. W rzeczywistości, wszyscy magowie słyszeli dokładnie całą rozmowę między Lucy a Natsu.

Była w swoim mieszkaniu. Jak się spodziewała, Gospodyni sprzątała tutaj podczas jej nieobecności.
- Głupi Natsu! – Ze złości rzuciła jedną z poduszek na pobliską ścianę. – Głupi! – Rzuciła drugą. W kącikach jej brązowych oczu pojawiały się łzy. – Głupia Lucy.. – Szepnęła i zakryła twarz w poduszce, która jako jedyna nie została rzucona w kolejny kąt.
Ranek przysporzył jej jedynie ból głowy oraz zaczerwienione oczy. Leniwym chodem udała się do łazienki, by wziąć odprężającą kąpiel oraz doprowadzić się jako tako do porządku. W lodówce znalazła zaś jedynie parę warzyw, które może nie wyglądały już zbyt okazale, ale głód (o dziwo o.O) dał się jej we znaki i przyrządziła z nich szybkie danie. Po skończonym posiłku postanowiła udać się do gildii. Jak nie zobaczą, że jest ze mną lepiej to nie uwierzą. – Rzuciła w myślach. Pełna entuzjazmu wyszła z mieszkania. Słoneczna pogoda tylko dodawała jej energii. Ludzie uśmiechali się do niej serdecznie, a ona odwzajemniała ten gest. Była coraz bliżej gildii i czuła się coraz to bardziej zdenerwowana. Nagle ku jej zdziwieniu ze słonecznego nieba tuż przed gildią, pojawił się piorun. Dziewczyna wzdrygnęła się na ten widok.
- Co do cholery? – Spojrzała to w niebo to znowu na miejsce, gdzie przed chwilą był piorun. – Mam złe przeczucia.. – Szepnęła. Nic bardziej mylnego. Gdy tylko przekroczyła próg siedziby magów, zamiast jej przyjaciół zastała.. kozy. (Masakra.. niczym koszmar normalnie! :D)
- Dzień dobry Lucy. – Usłyszała. Właściciel ów głosu pojawił się przy jej boku. Wysoki, blondwłosy mężczyzna ubrany w ciemny garnitur o lazurowych oczach i nienagannej budowie ciała.
- Zgaduję, że Opiekun Gwiazdy Koziorożca? – Odezwała się magini.
- Dokładnie. Twoje zadanie polega na tym, aby rozpoznać przyjaciela w ciele kozy.
- Ale że jak?
- Masz nieograniczony czas.
- Ej! Ale niby jak mam rozpoznać, które z nich to dana osoba?
- Jesteś w tej gildii nie od wczoraj. Znasz swoich przyjaciół, prawda? Każdy z nich ma choćby jedną cechę, która go charakteryzuje. Teraz rozumiesz?
- Noo.. myślę, że tak.
- Cudownie! W takim razie, powodzenia!
- Ale moment, moment! Takie pytanie.. co się stanie jeśli pomylę kozę z moim prawdziwym przyjacielem? – W sumie sama nie wiedziała już, czy chce znać odpowiedź na to pytanie.
- Zostają uwięzieni w ich ciele na zawsze.
- Mogłam się domyślić.. – Burknęła pod nosem. – No to do roboty.. – Heartfillia przeciągnęła się kilkukrotnie, jakby miała zamiar brać udział w maratonie.
- Dobrze się czujesz? Podobno w ostatnich dniach nie było z Tobą dobrze.
- Wszystko gra. Na pewno.. – Uśmiechnęła się szeroko po czym pewnie podeszła do jednej z kóz, która to żuła trawę i zaczęła się jej uważnie przypatrywać. – Hmm.. – Zrobiła minę myśliciela. – Laxus? – Koza rozpłynęła się w powietrzu, zostawiając za sobą białą chmurę dymu. Gdy już opadła, na jej miejscu siedział owy przyjaciel z kępką trawy w ustach. Szybko ją wypluł.
- Dzięki.. – Odezwał się młody Dreyar. – Okropne uczucie być w ciele kozy.
- Coś mi się wydawało, że chyba jednak Ci się podobało. – Zachichotała dziewczyna, jednak karcące spojrzenie blondyna szybko przywołało ją do porządku.
- Cudownie! Dobrze Ci poszło! – Dopingował ją Opiekun. – Oby tak dalej!
- Jasne.. – Heartfillia wiedziała, dlaczego tak szybko odgarnęła kto jest pod postacią tej kozy. Bliznę na oku w kształcie pioruna miał tylko Laxus. Nie było więc mowy o pomyłce. Jej największą uwagę przykuła zaś koza, która to poiła się z drewnianej beczki i chwiała się na swoich cienkich niczym patyki kopytach. – Cana. – Rzekła bez zastanowienia. (Nawet głupi by zgadł.. jak alkohol – to tylko Cana xD) Miała rację, na miejscu kozy pojawiła się brunetka, która to ściskała swoją beczułkę.
- No *hik* nareszcie *hik*. – I wróciła do wcześniejszej czynności. Blondwłosa zaś napotkała zdegustowaną minę Opiekuna.
- W Fairy Tail no norma. – Skwitowała dziewczyna. – Myślę też, że dogadałby się z Opiekunką Raka.
- Nie wątpię.. Jakbym widział jej odbicie.. – Przyznał blondyn. Magini zaśmiała się, po czym na nowo ruszyła na ratunek przyjaciołom.

‘Jak nie masz zdrowia, to miłość nie wychodzi.
Jak nie masz pieniędzy to miłość wychodzi do innego.’


Witam, witam i o zdrowie pytam~!
Nie no dobra.. jakoś tak mi się udziela xD
Cóż mogę napisać.. ehh.. voila! Nowy rozdzialik na weekend ;)
W sumie to miał się też wtedy pojawić, ale niestety przez weekend będę niedysponowana (czyt. Kaśka będzie pić do upadłego, bo ma urodziny) ..
Cieszcie się i radujcie!

P.s.. zauważyłam ostatnio, że spadł mi licznik odwiedzin.. komentarzy i w ogóle.. jest mi smutno z tego powodu.. no ale co tam, stali czytelnicy są, pojawiają się też nowi co akurat mnie raduje ^^

Oby tak dalej!

Udanego weekendu!

Buziaki Promyczki moje kochane! :*

8 komentarzy:

  1. Najlepszego !!!!
    Dużo zdrowia, szczęścia, SPEŁNIENIA MARZEŃ...i wszystkiego czego sobie zażyczysz ^.^ !!!!
    Oh...Notka...*.*
    Niezły pomysł z tymi kozami, o mało ci nie spadłam z krzesła xd
    A jeśli chodzi o dowiedzinki, to może dlatego że teraz szkoła daje o sobie znać.
    Sama ledwo co wyrabiam >.<
    Lucynka zachorowała...a Natsu ją dobił :D
    Nie no po prostu...sadystka xd
    Ale tak naprawdę to dobrze że jej to wygarnął !!!!
    Serio...nawet ja już zaczynałam się o nią martwić xd
    Nie mogę się doczekać CD. *.*
    Ps. Wyjątkowo mam okazję być pierwsza (cieszy się jak głupia !!!)

    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego, dużo weny, szczęścia i spełnienia marzeń. Rozdział bardzo mi się podobał, przepraszam, że nie komentowałam wcześniejszych ale nie wyrabiam się z własnymi blogami i ze szkołą. Rozmowa Natsy i Lucy dała bardzo dużo do myślenia i pokazała co oboje czują, choć ja całkowicie zgadzam się z Salamandrem, jego najbardziej to wszystko boli a Lucy za bardzo zakryła się w swoim przekonaniu iż tym będzie ich chronić. Ciekawe jak ona by się czuła gdyby to Natsu tak się wykańczał. Na pewno będziesz miała więcej odwiedzin nie martw się. Czekam na kolejny rozdział i jeszcze raz wszystkiego dobrego. ~Shiina (NatsuSalamander)

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdziwej miłości, wiele radości, wspaniałych orgazmów, zwariowanych odjazdów, łóżka bez wibratora, kochanka - nie amatora, portfela pełnego i życia udanego, Wszystkiego najlepszego !!!! A teraz do rozdziału, Laxus jako koza O.O
    Laxus: Hahaha, bardzo śmieszne, ciekawe jak ty byś się czuła!!!!
    Normalnie... byłam by kosiarką!!!
    Laxus; Hahaha....
    Rozdział wspaniały, ale jakoś tak, mało dreszczyku emocji... no, ale też mi się bardzo podobał!!!!! Cana koza pije sake!!!!!! Ale co by zrobiła jak by tak jej zabrać wódę???? No, nie rozmyślam.
    Kuro: Wróciłem Animka!!!!! Ja tez będę teraz w komentarzach!!!!!! Więc ja teraz złożę życzenia!! W dniu Twych Urodzin, moja kochana,życzę Ci pięknych chwil już od rana,lekkich wieczorów i miękkich nocy,niech nigdy blasku nie tracą Twe oczy …
    Laxus: Zboczona prostytutka i romeo już złożyli życzenia więc i ja złożę!
    Kiedy przyjdzie zimna noc,wejdę nago pod twój koc,będę pieścił twe pośladki,aż rozgrzeję sobie łapki! Wszystkiego najlepszego!!!
    Więc do następnego!!!!

    Pozdrawiam, Ka-chan z zboczonym Laxusem i romantykiem Kuro!

    OdpowiedzUsuń
  4. Sto lat, Sto lat niech żyje, żyje naaaaam <3 Kochana świetny rozdzialik. ! Niestety nie mogę się rozpisać bo pakuję się do internatu, ale życzę Ci weny i oczwywisćie najlepszego z okazji urodzin <3

    OdpowiedzUsuń
  5. I znowu musi wysilić mózgownicę.... Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj tam Oj tam się trochę spóźniłam :D Wszystkiego najlepszego, zdrówka, szczęścia i mocnej głowy XD A i spełnienia marzeń ^^ To tak: Rozdzialik fajny ;3 Na początku trochę smutno, ale mimo wszystko świetnie. ;3 Tylko czekać na więcej. ;3
    Wstać, ukłon...
    Happy & Aiko : Aye sir!
    ~~Pozdrawiamy i ślemy wenę - Aiko & Happy
    Jeszcze raz wszystkiego Naj kochana ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Wybacz, że tak późno :C Ale nie miałam jak wcześniej się za to zabrać :(
    Co do licznika, komentarzy, ect, to u siebie zauważyłam to samo - albo ludzie nie mają czasu, albo tracą zainteresowanie FT... Bo rozdziały piszesz świetnie jak zawsze, więc jeśli o twojego bloga chodzi, to nie ma mowy by ta mniejsza frekwencja była ich powodem ;)
    Biedna Lucynka zasłabła od tego wszystkiego :( Przyznam podoba mi się postawa Natsu, taka konkretna i wkurzona :D Erza wciąż o ślubie nawija.. Ale jak się teraz Lucy pomyli, to jeszcze za kozę wyjdzie haha xD *wyobraża sobie Erze przed ołtarzem z Jellalem-kozą*
    Bardzo fajny pomysł na to zadanie, taki dość zabawny, ale mimo wszystko może być katastrofalny w skutkach. No i czemu w takim momencie urwałaś! Niedobra ty...
    Zauważyłam komentarz Roszpunicy i doszłam do pewnego wniosku - jak to dobrze, że te zadania musi wykonywać Lucy, a nie Natsu :D
    No i spóźnione, ale szczere 100 lat! I mam nadzieję, że nie miałaś dużego kaca po świętowaniu :P
    A z okazji urodzin życzę dużo zdrówka, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń i weny na bloga oraz rosnącej, a nie malejącej liczby komentarzy i odwiedzin :D :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż można się było tego spodziewać- po tylu męczących próbach każdy może się pochorować. No i biedną Lucynę dopadło zmęczenie. No i znowu Salamander powiedział blondynce coś, co nie powinien. Baka Natsu!
    Rozwaliłaś mnie tą próbą. ^^ Ciekawe, nie powiem. Koza Cana najlepsza <3

    OdpowiedzUsuń