niedziela, 17 sierpnia 2014

74. Odsiecz i Kokoro.

Magnolia wstrzymała oddech. Ciemne kłęby dymu roznosiły się po mieście, a cisza która nastała po wybuchu stawała się nie do zniesienia. 
- Co się dzieje? – Spytał ktoś z tłumu. Niewiele ludzi pozostało na uliczkach. Gdy tylko poczuli wstrząs, pouciekali do swoich domów. Bali się o swoje życia, o swoje dzieci.
- Czy to czasem nie gildia Fairy Tail?
- Może znowu któryś z magów przecenił swoje możliwości? – Po tych słowach jakby napięcie opadło, ale nie do końca. Dopóki nie usłyszą głosu Makarova albo chociażby nie zobaczą jego gigantycznej postury, nie uwierzą.

Tymczasem spod ruin wygrzebało się kilkoro magów. Nie wyglądali najlepiej. Ich ciała pokryły rany, a ubrania zostały poszarpane.
- Jeszcze dacie radę się ruszać, wy muszki? – Odpowiedzialny za zamach na gildię stanął przed nimi. – Gińcie! – Wziął mocny zamach, by wykończyć magów, jednakże wielka ręką Mistrza uniemożliwiła mu to.
- Nie waż się podnosić ręki na moje dzieci. – Rzucił poważnie i odepchnął wroga o dobre parę metrów. – Jesteście cali? – Krzyknął za siebie i w tym momencie, reszta magów stanęła tuż za nim. Poobijani, ale cali.
- Kim on jest? – Laxus tak samo jak i reszta magów byli zwarci i gotowi do ataku. Jednakże nie wiedzieli o nim nic. Skąd pochodzi i jaki ma cel.
- No tak.. gdzie moje maniery? – Mężczyzna podszedł do Wróżek, wycierając przy tym niewielką strużkę krwi z kącika ust. – Jestem Nakajimo. Były mistrz gildii Black Star. (No a teraz przyznać się, kto o nim jeszcze pamięta? :D P.S. To i tak jeszcze nie wszystko na jego temat, ale o tym już za chwilę.. ^^) – Ale teraz możecie do mnie mówić Acnologia. – Magowie zadrżeli na tę nazwę.
- Co ty pleciesz?! – Wrzasnął ktoś z tłumu. – Acnologia to smok, który został już pokonany.
- Skąd macie tą pewność? Kto wam ją dał? – Cisza. No tak.. widzieli jak ciało smoka zostało zabrane przez Strażników Korpusu i tyle go widzieli.
- Czekaj moment.. – Odezwał się Gray. – Czy czasem twoja gildia nie była zamieszana w uprowadzenie Lucy i ożywienie Acnologii?
- Nie mogę się nie zgodzić. No właśnie, a gdzie podziewa się ta dziewucha dzierżąca klucze zodiaku?
- Nie twoja sprawa. – Odpowiedzieli wspólnie.
- Szkoda, bo chciałem wypróbować na niej pierwszej swoją moc. – Uśmiechnął się psychopatycznie do nich. – Ale to nic, zacznę od was. – Spoważniał i przybrał pozycję bojową.
- Po moim trupie. – Z tłumu wybiegła Tytania podmieniając swoją zbroję na zbroję Purgatora. Stanęła naprzeciw wroga i wyciągnęła ku niemu broń. – Zapłacisz za wszystko, co zrobiłeś. Za smutek Lucy i za zniszczenie naszej gildii.
- Już nie mogę się doczekać. – Odparł. Tytania rozpoczęła atak. – Nie spodziewałem się, że spotka mnie taka przyjemność i będę walczył z samą Tytanią. – Zaśmiał się, odpierając jej atak. – Jesteś tak silna, jak mówią.
- A ty strasznie irytujący i gadatliwy. – Rzuciła na słowną zaczepkę.
- Taki mój urok.
- Wierz mi, nie ma w tobie nic urokliwego. – Wyraz twarzy wroga zmienił się diametralnie.
- Pożałujesz... – Szepnął, po czym wziął zamach ręką i dosłownie zdmuchnął swojego przeciwnika.
- Erza! – Krzyknęła gildia i z niedowierzaniem wpatrywali się w ciało Tytanii, które wbiło się w jeden ze stojących jeszcze i ocalałych budynków. Mija parę sekund zanim zdają sobie sprawę, że trafił im się naprawdę trudny przeciwnik.
- To co Fairy Tail, kto następny? – Spytał ze zdradzieckim uśmiechem.
- Nadal ja! – Odpowiedziała mu Tytania, która to zaczęła się przedzierać przez gruzy budynku. Tym razem swoją zbroję podmieniła na zwykły prosty strój. Piersi przepadał biały bandaż, a dolną częścią garderoby okazały się czerwone, szerokie spodnie. – Chyba nie myślałeś, że pozbędziesz się mnie w tak łatwy sposób, co?
- To nie to. Po prostu cię nie doceniłem.
- Znowu błąd. – Tytania stanęła na czele ocalałych członków gildii. – Nie doceniłeś siły Fairy Tail. – Rzekła pewnie.
- I raczej niedocenię. Jesteście irytujący. – Były mistrz gildii Black Star spoważniał. – Teraz zacznie się prawdziwa masakra. – Magów oblał zimny pot. Skoro przed chwilą to była rozgrzewka i z taką łatwością udało mu się zranić Erzę, to co pokaże teraz?

Spełniał się najczarniejszy scenariusz. Erza podczas walki wspomniała sobie rozmowę z Lucy sprzed paru dni, która to mówiła o Acnologii w postaci człowieka i o bliźnie na lewej piersi. Wszystko się zgadzało.
- Lepiej, żebyście tutaj nie wracali. – Szepnęła jakby do siebie, ale i tak nie uszło to uwadze kilkoro magom.
- Erza, co się dzieje? – Jellal dotknął jej ramienia.
- Musimy przetrwać. To nie może się tak skończyć. – Rzuciła.
- O czym ty mówisz? Oczywiście, że to się nie skończy. Fairy Tail walczy do końca, nie poddaje się. – Erza zwróciła ku niemu twarz. Ku jego zaskoczeniu w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie wygramy... z przeznaczeniem.
- Przeznaczenie zawsze można zmienić. I my to zrobimy.
- Rozejrzyj się! – Krzyknęła. Taka prawda. Magnolia została całkowicie zniszczona. Niegdyś miasto pełne życia, kolorowe, zmieniło się w pole bitwy, gdzie prócz gruzów, rozpaczy, nie można było niezauważyć ciał poległych już magów i przypadkowych mieszkańców. – Oto do czego prowadzi nienawiść i chęć mordu! – Nawet ta silna Tytania już nie mogła dłużej tego znieść. To było ponad jej siły, a serce biło jak oszalałe. Nie z widoku jaki został sprezentowany, a ze strachu. Każdy z magów dawał z siebie wszystko, jednakże na ciele Nakajimo, nie można było dostrzec choćby małego zadrapania. Chytry i pewny siebie uśmiech nie schodził mu ani na chwilę z twarzy.
- I co muszki, poddajecie się? Jesteście tacy beznadziejni. – Rzekł wróg, unosząc ciało Maxa. – Czy Wróżki umieją latać? – Spytał, zaciskając mocniej rękę na jego szyi. – W Erzie coś drgnęło.
- Puść go! – Warknęła.
- Oh. – Odwrócił się w jej stronę i spojrzał w oczy. – Skoro Tytania mnie o to prosi... – Twarz Maxa przybrała purpurowy kolor, a dłonie, którymi próbował sobie jeszcze pomóc, opadły bezwładnie wzdłuż ciała. – Ta muszka już straciła swoje skrzydła. – Ręka Nakajimo ścisnęła się jeszcze mocniej na szyi nieżywego maga, po czym z niewielkim wysiłkiem, wyrzucił go za siebie.
- Ty potworze! – Erza w mgnienia oku odzyskała zdrowy rozsądek, po czym zmieniła strój na Zbroję Czarnego Skrzydła. – Pożałujesz! – Jej ataki pokazywały wszystko. Złość, smutek, zemstę. Z oczu płynęły łzy. Nie liczyło się dla niej już nic, prócz pokonania człowieczej postaci Acnologii.
- Zamilcz! – Nakajimo niewielkim i szybkim ruchem ręki pozbawił Tytanię lewego ucha i pasma włosów.
- ERZA! – Zrozpaczone głosy magów odbiły się echem między ruinami. Sama poszkodowana padła na kolana, zakrywając miejsce, gdzie znajdował się jeden z jej narządu słuchu.
- No co się tak gapicie? Sama się pchała, to teraz ma. – Rzucił niewzruszony mężczyzna, widząc pełne nienawiści spojrzenia magów. – I tak udało się jej uniknąć najgorszego, bo celowałem w sam środek jej pięknej twarzyczki. – Wytłumaczył. – To co? Teraz czas na następnych. – W jego prawej dłoni pojawiła się ciemna kula, która to w mgnieniu oka została wycelowana w rodzeństwo Strauss, Raijinshu oraz paru innych magów. Po głośnym wybuchu i opadnięciu szarawej mgły, ocaleli dostrzegli mocno rannych przyjaciół, a nawet takich pozbawionych kończyn. Straszny widok.
- Wystarczy tego! – Krzyknął Makarov.
- Czas na ciebie staruchu. – Z ust Nakajimo zaczęły się wydobywać jasne promienie.
- Co on chce zrobić...? – Gray nie mógł uwierzyć w to, co właśnie widzi. Człowiek posiadający tak wielką, przytłaczającą mroczną moc. To było ponad jego wyobrażenie.
- Skupcie się Fairy Tail! Zbierzcie cała swoją moc i wspólnie w niego uderzymy! – Mistrz nie miał zamiaru się poddawać. Chciał zrobić wszystko, by tylko jego dzieci były bezpieczne. Nie mógł patrzeć na ich cierpienie, na ich śmierć. Bez wahania miał zamiar użyć całej swojej siły, oddać resztkę mocy, która mu została. Dla nich. Dla swoich kochanych dzieci.
- Błyszczące Płomienie Ognistego Smoka!
- Osąd siedmiu gwiazd! – Nim wróg zdołał posłać swój atak w stronę Wróżek, zostało mu to uniemożliwione. Gigantyczna kula ognia otulona złotą poświatą przygniotła go.
- Co do kurwy nędzy?! – Wrzask Nakajimo dało się słyszeć w promieniu kilku kilometrów. – Kto jest za to odpowiedzialny? – Jego złość zdaje się nie mieć granic. Gdy już mgła opadła, jego oczom ukazały się dwie postacie. – Moja wisienka na torcie właśnie przybyła. – Te słowa skierował do nikogo innego jak do blondwłosej magini.
- Lucy, Natsu! – Ucieszył się Makarov na ich widok.
- Raaaany, nie ma nas parę dni, a tu taka impreza! Bez nas...
- Natsu, to nie żarty. – Skarciła go i rozglądnęła się dookoła. – Spóźniliśmy się... – Szepnęła smutno.
- To jeszcze nie koniec! Możemy wygrać! Musimy tylko połączyć siły! – Krzyknął Gray.
- Mówiłeś coś o jakiejś wisience. – Odezwał się Natsu całkowicie ignorując przyjaciela, podchodząc do wroga i strzelając palcami. – Zaserwować ci coś? Płomienny Łokieć Ognistego Smoka!
- Pięść Regulusa! – Duch przyzwany przez Lucy również miał zamiar powalić przeciwnika. Jednakże obie próby zakończyły się fiaskiem. Nakajimo uniknął uderzeń, przez co atak Natsu i Lokiego zderzył się, tworząc wybuch.
- Uważajcie! – Wspierała ich Lucy. Sama była zwarta i gotowa do ataku. W ręku dzierżyła Miecz Światła, Excalibura, a jej towarzyszem był Sagittarius.
- No witaj. – Usłyszała tuż przy uchu. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, została odepchnięta parę metrów dalej, a jej duch został z łatwością pokonany. – Cóż za miłe spotkanie. – Rzucił w jej kierunku.
- Jak dla kogo. Masz bardzo ciekawy sposób witania. – Odparła z sarkazmem. – Mogę wiedzieć, co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem sprawdzić moją nową moc i jeszcze... prosić cię o pomoc.
- Słucham? Ty sobie chyba ze mnie kpisz!
- Stałaś się kimś bardzo potężnym, Strażniczko Gwiazd. – Ukłonił się delikatnie w jej stronę. – Razem możemy wiele zdziałać. Ja mam serce potężnego smoka Acnolgii, a ty magię gwiazd. Toż to połączenie idealne!
- Ja chyba śnię... ty mnie prosisz o współpracę? Po tym wszystkim, co zrobiłeś Magnolii i mojej gildii? Za żadne skarby nie połączę z tobą sił! I moje zdanie nie zmieni się choćby nie wiem co! – Lucy była pewna swoich słów, czuła się dumnie. Wiedziała, że te słowa jeszcze bardziej wzburzą jej przeciwnikiem. Nie myliła się. Jego czoło zmarszczyło się ze zdenerwowania, a na szyi pojawiły się widoczne żyły.
- Aaaaaaaaaaa! – Wydał z siebie głośny ryk. Ten sam co Acnolgia. Biła od niego mroczna energia, która aż przytłaczała.
- Uciekajcie! – Krzyknęła Strażniczka Gwiazd do wszystkich. – Ratujcie się! SZYBKO! – Wróżki nie wiedzieli, co zaraz może się wydarzyć. Strach paraliżował całe ich ciała. Z niedowierzaniem wpatrywali się to w oszalałego Nakajimo, to zaś na Lucy, która ani drgnęła z miejsca. Co więcej, mieli wrażenie, jakby w ogóle nie chciała się stamtąd ruszyć. Nie okazała słabości, czy strachu.
- Lucy, wypad stamtąd! On zaraz cię zabije! – Usłyszała głos Natsu, który wygrzebał się spod sterty kamieni.
- Dam radę. – Syknęła przez zęby. – Dam radę. – Powtórzyła. Nie spuszczała z oka mężczyzny, który to łypał na nią morderczym wzrokiem.
- Jaka odważna. – Odezwał się po dłuższej chwili milczenia. – Wnioskuję więc, że nie boisz się śmierci. Wybacz, że tak krótko pozwoliłem ci zostać Strażniczką Gwiazd. – W jego prawej ręce pojawiła się jasnoniebieska kula, która to zaczęła się powiększać. – Żegnaj.
- Nie tak prędko! – Między dwoma magami pojawiła się starsza kobieta. Szybkim ruchem zaczęła kreślić jakieś nieznane malunki w powietrzu i nim Nakajimo zdążył wypuścić kulę, został zamknięty w złotej klatce.
- Kokoro. – Wypowiedzieli wspólnie jej imię Makarov i Lucy.
- Kopę lat.

‘My nie tyle potrzebujemy pomocy przyjaciół co wiary,
Że taką pomoc możemy uzyskać.’


Niespodzianka! A jak! Taka mała i pewnie wyczekiwana na prawie że koniec wakacji ^^
Znajcie moje dobre serce Cukiereczki ;*

Niby zawiesiłam bloga, ale cóż.. nęka mnie to jednak po nocach >.<
Baaardzo proszę o wyrozumiałość, gdy przeczytacie ten rozdział, ale niestety dawno nie pisałam i tak jakby wyszłam z wprawy xD
Nawet nie czytałam go drugi raz, by poprawić błędy, bo aż strach!
Co znajdziecie, dajcie znać xD po kościach czuję, że na pewno parę rzeczy będzie niezrozumiałych, ale jak tylko wrócą mi siły to poprawię rozdział ^^

Co mogę jeszcze powiedzieć.. każdego dnia wchodzę na tego bloga z nadzieją, że wena mi wróci. Najbardziej cieszą mnie liczby wyświetleń tego bloga.. serio, jestem szczęśliwa, że dalej jest w miarę popularny <3
Jestem tutaj już prawie dwa lata, czaicie? DWA LATA! Nie mogę w to uwierzyć.. ranyy co tu się działo.. aż łezka się mi w oku kręci jak sobie wspomnę początki tutaj, ah!

Jak też pewnie zauważyliście, wróciłam do dawnej nazwy.. xD sentyment, cudowny sentyment :)

Too chyba tyle, nie zawracam dupy, wczasujcie się dalej!

Do usłyszenia ;* <3 

piątek, 25 lipca 2014

Panie i Panewki!

czy jakoś tak to szło..
Już daaawno temu powinnam to napisać a nie zbywać Was postami, że żyję..

ZAWIESZAM!

Serce mnie boli jak piszę to słowo i w ogóle jak o tym pomyślę, ale cóż.. nie oszukujmy się.. albo ja nie będę się oszukiwać. Wypalam się twórczo.. :(
Mam tylko, pożal się Boże, niecałą połowę nowego rozdziału, który piszę już kilka miesięcy i nie zapowiada się, bym szybko go skończyła..
Bardzo Was przepraszam i dziękuję za miłe słowa i mam nadzieję, że jeszcze o mnie pamiętacie ;)

No nie przedłużajmy.. miłych wakacji życzę każdemu z osobna, pełnych przygód i dobrych wspomnień :*
Całuję i ściskam każdego z osobna ;3

Do usłyszenia ^^

czwartek, 12 czerwca 2014

Żeby nie było..

.. ja żyję!
Miewam się nieźle, ale brak czasu i weny by skończyć kolejny rozdział xD
Z Waszymi opowiadaniami jestem na bieżąco mówię od razu! ;*
Czemu nie komentuję? Też brak weny, ale wspieram Was całym serduszkiem i przesyłam multum weny, byście tworzyli dalej, bo jesteście świetni :D

Takie małe krótkie ogłoszenie ^^
I co jeszcze..
Witam nowych czytelników i mam nadzieję, że Ci stali bywalcy jeszcze o mnie nie zapomnieli i tu jeszcze zaglądają xD

Trzymajcie się Dzióbki moje, buziaki!
Będę tu w niedługim czasie ;3

niedziela, 9 marca 2014

73. Oddalenie i straty.

Mijały dni. Gildia jak zawsze była pełna życia. Erza z Jellalem postanowili zostać w Magnolii na pewien czas. Najlepiej im było wśród przyjaciół z gildii. Lucy po skończonych próbach wróciła do normalnego trybu życia. Jednakże według niektórych osób, zmieniła się. Oddaliła się od Smoczego Zabójcy. Mało przebywała w gildii.
- Chcę nadrobić stracony czas z dzieciakami z Domu Dziecka. – Wytłumaczyła barmance, która niepokoiła się o przyjaciółkę. – Przez te próby, nie odwiedzałam ich. Czuję się z tym źle, bo w pewnym sensie byłam za nich odpowiedzialna.
- Teraz rozumiem. Jednakże Lucy.. – Zawahała się Mirajane. – Co z Natsu?
- A co ma być?
- Oddaliliście się od siebie.
- Nie Mira, to nie tak.. – Westchnęła głęboko i oddaliła się od baru.
- Hej Lucy! – Usłyszała dobrze znany jej głos. – Idziemy na jakąś misję? – Chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha, podniecony na samą myśl.
- Pójdziemy, ale następnym razem. Wybacz, muszę iść do Domu Dziecka. Obiecałam to dzieciom.
- A-ale.. – Jąkał się chłopak. Było mu przykro. (No chodź Skarbie, przytulę Cię >.<)
- Pa Natsu. – Ucałowała delikatnie jego policzek i wybiegła z gildii. Zauważył, że Mira woła go do siebie. Niechętnie podszedł do niej.
- Co się dzieje? – Spytała prosto z mostu.
- Sam chciałbym to wiedzieć. Unika mnie.
- Walcz o nią, bo inaczej na zawsze ją stracisz.
- Nie ma takiej opcji. Nie pozwolę jej odejść.
- To wiesz co masz robić? – Natsu uśmiechnął się chytrze pod nosem i kiwnął twierdząco głową.
- Ale się napaliłem! – Wrzasnął po chwili na cały głos, zwracając uwagę wszystkich zgromadzonych, po czym wybiegł z gildii.

Była w Domu Dziecka. Cieszyła się każdą sekundą spędzoną z tymi istotami, które potrzebują ciepła i miłości. Shiro, z którym to zaprzyjaźniła się pierwszego dnia jak dostała tam pracę, znacznie podrósł i zmężniał. Wziął na siebie odpowiedzialność jako jednego z najstarszych wychowanków i pomaga w zabawianiu tych młodszych. Kouta i Shouta – najmłodsze bliźniaki, mieszkające w Domu Dziecka zmienili się nie do poznania. Jak na te parę tygodni nieobecności Heartfilli stali się niezwykłymi łobuzami.
- Kouta! Nie ciągnij Yuulin za włosy! Shouta, przeproś Ryuu za złamanie jego ulubionej kredki! – Blondwłosa miała ręce pełne roboty z tymi dwoma. Gdy jednego złapie na ‘gorącym uczynku’, to drugi ucieka. – Nie wytrzymam zaraz z wami.. – Szepnęła pod nosem na skraju wytrzymałości. – Pani Takase.. niech Pani szybko wraca.. – Usłyszała otwierające się drzwi. Pełna nadziei spojrzała w tamtą stronę, iż jej prośba zostanie wysłuchana. Jednakże pomyliła się. – Natsu? Co Ty tu robisz? – Zdziwiła się dziewczyna.
- Zabieram Cię stąd. Jedziemy na wycieczkę. – Rzekł tajemniczo i z uśmiechem.
- Wycieczka? Nie no, nie mogę teraz. Pani Takase wyszła, a ja zostałam sama.
- To w takim razie poczekam jak wróci ta Pani Sakase i wtedy pójdziemy.
- Takase! – Poprawiła chłopaka.
- Mniejsza.. może Ci w czymś pomóc? – Zaskoczyło ją to pytanie.
- Cóż.. mam mały sajgon z nimi.. możesz przypilnować najbardziej tych oto bliźniaków? – Wskazała palcem na ową dwójkę, która zainteresowała się przybyłym gościem, a raczej jego szalikiem.
- Spoko. – Odparł z uśmiechem, choć tak do końca nie była przekonana czy da sobie radę.

Godzinę później.
Ku zdziwieniu Lucy, Natsu dawał z siebie naprawdę wszystko przy zabawianiu dzieci. Starał się, to było widać. Każde z dzieci z zaciekawieniem dotykało jego różowych, kolczastych włosów oraz łuskowatego szalika. Z uśmiechem na ustach opowiadał im bajkę o dziecku wychowanym przez smoka. Zachwycone i szczęśliwe dzieci były dla Lucy bardzo rozczulającym widokiem. Cieszyła się widząc takiego Natsu. Tylko ona widziała tę stronę. Opiekuńczego, pełnego uwagi i poważnego niekiedy narwańca.
- Myliłam się. – Podeszła do niego z delikatnym uśmiechem. – W przyszłości będziesz wspaniałym ojcem. – Dodała. Nim jednak zdała sobie sprawę z wcześniej wypowiedzianych słów, odwróciła się do niego tyłem, ukrywając tym samym zaróżowione policzki.
- Dziękuję. – Usłyszała tuż przy uchu i poczuła ciepłe ramiona przytulające ją. – Miło mi to słyszeć z twoich ust po tym wszystkim. Byłem okropny, przepraszam za wszystko. – Lucy odwróciła się do niego przodem i spojrzała mu głęboko z czułością w oczy.
- Nie chcę, by moje nowe zdolności nas oddaliły od siebie. Potrzebowałam cię, potrzebuję i będę potrzebować. Nie zmieniajmy się Natsu.
- Obiecuję, że zawsze będę przy tobie i zamierzam ci to udowodnić.
- W jaki sposób?
- Pobierzmy się i wprowadź się do mnie. – Nie spodziewała się takich słów. Zaskoczona, nie potrafiła nawet wypowiedzieć żadnego słowa. – Chyba, że nie chcesz, to póki co możesz ze mną zamieszkać. – Dodał szybko, widząc ją w takim stanie.
- Naprawdę chcesz, abym została twoją żoną? – Tylko tyle zdołała z siebie wyrzucić.
- To moje marzenie. – Odpowiedział jej wprost. – Kocham cię. W ten sposób chcę być zawsze przy tobie.
- Tak. – Przerwała mu. Nie musiał się długo zastanawiać, o co chodzi. W jego oczach zaczęły tańczyć wesoło iskierki. Ona również była szczęśliwa i lekko zawstydzona, gdyż całe to zdarzenie odbyło się przed dziećmi z domu dziecka oraz ledwo co przybyłą panią Takase.
- No pocałujcie się wreszcie! – Krzyknął Shiro ze schodów z chytrym uśmieszkiem, a reszta dzieci zaczęła ochoczo powtarzać: ‘Całuj ją! Całuj ją!’ (Kochane dzieciaki! Pokochałam tą scenę ^^)
- Ej! Uspo~... – Lucy miała zamiar ich skarcić, jednakże nie dokończyła. Na swoich ustach poczuła ciepłe wargi chłopaka. W momencie zapomniała o krępującej ją publiczności i z równą namiętnością, zaczęła oddawać pocałunki.

- Dobra, dobra dzieciaki, uciekać mi stąd. Lucy, na dziś masz już wolne. – Uśmiechnęła się pani Takase.
- Dziękuję. – Odezwała się dziewczyna. – Do widzenia. – Pożegnała się z dyrektorką, a dzieciakom pomachała obiecując, że za niedługo ich odwiedzi. Wraz z Natsu ruszyli przed siebie w nieznanym jej kierunku. Minęli katedrę, dom Natsu aż w końcu zatrzymali się na stacji. – Co planujesz? – Zdziwiła się. Co jak co, ale on omijał szerokim łukiem tego typu miejsca.
- Niespodzianka.
- Nie za dużo tego?
- Chcę prosić o twoją rękę tak jak należy. – Zrozumiała o co mu chodziło i cieszyła się, że bierze to na poważnie. – Twój ojciec ucieszy się, gdy cię zobaczy.
- Na twój widok również. Jestem tego pewna. Natsu?
- No?
- Dziękuję.

Gildia. Tydzień później.
- Eh, no gdzie oni się podziewają? – Zamartwiał się Makarov.
- Może poszli na jakąś misję? – Podłapała temat Erza.
- Nie. Gdyby tak było, wiedziałaby o tym chociaż Mira.
- Na pewno nic im nie jest Mistrzu, są silni. – Tytania starała się go uspokoić, jak i resztę magów, jednakże to nie pomogło.
- I tak mam złe przeczucia. – Szepnął staruszek, tak by tylko Erza mogła go usłyszeć.
- Puk, puk, puk. – Drzwi otwarły się na oścież, a do wnętrza wszedł mężczyzna. Wysoki starszy brunet z czarnymi oczami. – Witam. – Jego uśmiech niby nie specjalny, a jednak miał w sobie coś niepokojącego. Koszulę miał rozpiętą, odsłaniając tym samym bliznę znajdującą się na połowie jego klatki piersiowej.
- Kim jesteś i co cię sprowadza? – Spytał spokojnie Mistrz.
- Jestem zniszczeniem. – Rzekł i uśmiechnął się szerzej. – Niech rozpocznie się cierpienie! – Po tych słowach w całej Magnolii dało się słyszeć głośny wybuch a potem ciszę oznaczającą najgorsze...

‘A los tak figlarny,
Dopiero kiedy pogodziłeś się już ze stratą,
Dał szansę na odzyskanie.’


Oł yeaa!
Wielki powrót, bejbe!
Albo może jednak nie wielki.. >.< jestem mega nieobliczalna, więc nic nie obiecuję kiedy kolejny rozdział, bo aż mi głupio niekiedy jak myślę ile musieliście czekać na ten..
Prawda jest taka, że tak trochę wyszłam z wprawy pisania bloga, ale to już zauważyliście..
No i jeszcze taki krótki rozdział po tak dłuuuugiej nieobecności. Wybaczcie, postaram się następnym razem ^^

Motyw oświadczyn.. a to wszystko dlatego, że mój brat wczoraj się zaręczył i mnie tak wzięło hy hy hy xD Czuję się też troszkę zazdrosna, ale okej to nie to miejsce by się użalać ;P

Coś jeszcze miałam napisać, ale zjadłam..
Tak że miłego czytania i komentowania xD

Drogie Panie – nasze zdrowie! (spóźnione, ale na picie zawsze jest pora) ;*

<3

niedziela, 9 lutego 2014

Spoko, żyję..

.. dzięki że się martwicie <sarkazm> ;P
Żarcik ^^ i tak się nie gniewam, ale wypadałoby w końcu tu coś napisać..
Ehh od czego zacząć?
Cat - chan miewa się dobrze, rozdział się pisze, ale się nie kończy, why? -,-
Wasze blogi czytam regularnie, ale nie komentuję..
Wiedzcie jedno: i tak piszecie bosko, jak zawsze, więc oby tak dalej! ;*
Swój miałam zakończyć w grudniu '13 roku.. wow, ale jestem spóźniona ^^
Może powód jest też taki, że tak kocham tego bloga, że aż szkoda mi go kończyć? Pociągnę jeszcze tak parę miesięcy, a potem.. hmm.. potem może pojawi się coś nowego, wystrzałowego, takiego 'oh i ah', że aż kapcie wam spadną, ale sama nie wiem. Mała iskierka pojawiła mi się w głowie, ale nie wiem czy się rozpali na dobre..
W każdym razie jeszcze zajęłam się książką: jedną z trzech części trylogii którą planuję.. (Kaśka co chwilę zmienia zdanie.. to co kiedyś wam pisałam o czym będzie, to będzie się znajdowało w drugiej części) niedawno mnie dopiero oświeciło, że powinnam zacząć inaczej. Początek drugiej części, którą już dawno zaczęłam jest do poprawy..
Ostatnie rozdziały bloga pewnie też będą nieco inne niż poprzednie. Mam nadzieję, że zauważycie zmiany :)
Nie ukrywam, że będzie to zasługa niejakiej Yukari, która pod ostatnim rozdziałem co nieco się wypowiedziała i wzięłam sobie jej rady do serca. Dziękuję w każdym razie za reprymendę, rady sobie na pewno zachowam ^^

Cóż.. chyba tyle. A jak coś się mi jeszcze przypomni, to dopiszę ^^ wiecie, wiek nie ten, to i pamięć szwankuje xD

Wyczekujcie rozdziału!
Dozobaczyska i miłego popołudnia no i jeszcze jedno:
Kocham was mocno Mordki moje <3