Hej wszystkim..
Nie ma tutaj nic już od ponad dwóch tygodni.. Jest kilka powodów, ale co będę się tu rozpisywać w tym temacie. Bez sensu xD
Chcę tylko powiedzieć, że miewam się dobrze. Wybaczcie też, że nie komentuję Waszych blogów. Czytam je. Na serio je czytam. Jestem na bieżąco z rozdziałami, ale nie mam 'weny' na komentowanie.. Przepraszam :(
Pół nowego rozdziału siedzi na dysku i parę linijek w zeszycie, ale kiedy się skończy to tego nawet najstarsi Indianie nie wiedzą (czy jakoś tak to szło)..
W każdym razie: jak zauważyliście.. zmieniłam swoją nazwę na bardziej taką hmm 'moją'. 'Animka - chan' to przeszłość ^^ Miałam dodać imię po japońsku, ale brzmiało to idiotycznie.. Katadziina - wtf? o.O ;P
I mam prośbę.. jeśli ktoś by ją wypełnił to super, jeśli nie to też nic się nie stanie.. a mianowicie:
chciałabym zmienić szablon.. ale to wiecie.. taki zajebisty, że aż sama sobie będę go zazdrościć ^^
Ja tam się nie bawię w te wszystkie rzeczy. Nie rajcuje mnie to, a chciałbym coś zmienić, a wygląd bloga to podstawa. Dlatego, jeśli ktoś może.. ma chęci, czas i pomysł, bardzo proszę o pomoc :D pomysły przesyłajcie mi na e-mail: kkarpala@wp.pl w temacie proszę napisać: 'Pomysł na szablon' xD
A na koniec..
Nieuchronnie zbliżam się do końca opowiadania. Być może skończy się jeszcze w tym roku.
Co dalej..? Hmmm.. no powiem szczerze (o ile jeszcze ktoś tu przychodzi i czyta) będzie przerwa. Zapewne długa. Może zrobię kolejne opowiadanie, ale muszę dopracować szczegóły. Dlatego też, czekajcie cierpliwie. Wszystkiego dowiecie się na bieżąco.
Trzymajcie się ciepło! Tak.. teraz to najlepsze pożegnanie. Nie wiem jak u Was, ale u mnie zimno i biało :D
Buziaki ;*
środa, 27 listopada 2013
piątek, 8 listopada 2013
71. Nieprzygotowanie i trema.
Poranek przyniósł dziewczynom nie tylko ogromny ból głowy,
ale też głód i pragnienie.
- Mam nadzieję, że już na weselu nie będzie takiego
szaleństwa. – Skwitowała Bisca.
- Na weselu to będzie chyba jeszcze większa masakra. –
Rzuciła blondwłosa. – Prawda Erza? – Zwróciła się do przyjaciółki. Ta jednak
jako jedyna z towarzystwa jeszcze spała. – No tak.. zapomniałam, że Tytania ma
słabą głowę.
- Przyzwyczai się. Jak już będzie mężatką to dopiero zacznie
pić. – Rzekła Alberona z uśmiechem.
- Co Ty możesz o tym wiedzieć? Hmm? – Heartfillia spojrzała
na nią z przymrużonymi oczami. – Czy my o czymś nie wiemy? – To pytanie
wybudziło dziewczyny całkowicie. Wyczekująco spojrzały na brunetkę.
- Niby czego nie wiecie? – Spytała ze spokojem. – Oh, no tak
się mi powiedziało, dobra?
- A jest ktoś wyjątkowy w Twoim życiu? – Wyszeptała
blondwłosa, gdy reszta dziewczyn starała się jakoś ogarnąć. Alberona
zachłysnęła się alkoholem, który spożywała.
- Że co?! – Krzyknęła oniemiała, a Heartfillia zaśmiała się
cicho.
- Oj no nie ma się czego wstydzić.
- Chyba za dużo wypiłaś Lucy, bo gadasz bzdury. – Rzekła już
spokojniej. Magini Gwiezdnej Energii już nic nie powiedziała. Odpowiedź
brunetki sprzed chwili i jej zachowanie rozwiało wątpliwości jakie miała.
- To kto budzi Erzę? – Zmieniła temat. Dziewczyny spojrzały
po sobie, ale wiadomo.. nikt nie chciał dostąpić tego ‘zaszczytu’. – O której
tak w ogóle ma być ślub?
- O piętnastej. – Odpowiedziała jej Strauss. Blondwłosa
spojrzała na zegar i westchnęła.
- Wiecie, że mamy tylko sześć godzin, by doprowadzić nas, a
w szczególności pannę młodą do porządku? – Uraczyła dziewczyny srogim
spojrzeniem. – Dobra. Ja ją obudzę. – Rzuciła. Na twarzach dziewczyn pojawiła
się wyraźna ulga. – Ja zajmę się Erzą, a Wy wracajcie do siebie i sprawdźcie, czy
wszystko jest zapięte na ostatni guzik. – Rozporządziła, a dziewczyny
posłusznie wyszły z mieszkania. Teraz blondwłosa zastanawiała się nad pobudką
przyjaciółki. Ostatecznie wybiegła z domu, wracając po paru minutach z
ulubionym smakołykiem szkarłatnowłosej. Tak jak się spodziewała, podstawienie
pod nos przyjaciółki kawałka ciasta był strzałem w dziesiątkę. Oby potem nie miała pretensji, że nie mieści
się w suknię ślubną’. – Przeszło przez myśl blondwłosej. – Erza, wiesz, że
za niedługo masz ślub?
- Spokojnie, zdążymy. – Rzekła opanowana.
- Przynajmniej suknię masz kupioną. – Mruknęła. Tytania
jednak to słyszała. Spojrzała na Heartfillię i przyglądnęła jej się. – Tylko mi
nie mów, że.. – Dziewczyna nawet nie chciała kończyć. – Erza! – Krzyknęła
nagle, co było zaskoczeniem nie tylko dla Scarlet, ale i samej blondwłosej. –
Dlaczego nie masz sukni? – Spytała już w miarę spokojnie.
- Wyleciało mi z głowy.
- Jak mógł Ci wypaść z głowy zakup sukni ślubnej?!
- No bo to tak wszystko się nagle pozmieniało..
- Eh, nie ma czasu. – Westchnęła brązowooka. Podeszła do
przyjaciółki i nim ta skończyła swój przysmak, wyrwała jej talerz z ręki i
skarciła ją wzrokiem. – Idziemy na zakupy i to zaraz. – Rzekła tonem poważnym i
zdecydowanym. – Bez dyskusji. – Dodała, gdy zauważyła, że przyjaciółka chce coś
powiedzieć.
Godzinę później.
- Niewiarygodne! No po prostu niewiarygodne! Jak można nie
kupić wcześniej sukni ślubnej? – Heartfillia powtarzała to zdanie co chwilę,
odkąd wyszły z mieszkania. Tytania przymierzała w tej chwili dziesiątą z kolei
suknię, a blondwłosa niecierpliwie tupała nogą.
Po dwóch godzinach, Scarlet w końcu zdecydowała się na
klasyczną, prostą, śnieżnobiałą suknię z wyciętymi plecami.
- No to skoro zakupy mamy za sobą, wracamy do mnie. –
Skwitowała magini Gwiezdnej Energii. – U mnie się wykąpiesz, a potem Cancer
zajmie się resztą.
- Dziękuję Ci, Lucy. – Rzuciła Tytania z uśmiechem.
- Nie ma sprawy. Najważniejsze, że już jest wszystko
załatwione, prawda?
- Tak. Teraz już jest na pewno wszystko.
- Super. O obrączkach nie zapomnieliście?
- Nie. Są, na pewno.
- Co za ulga.
Kwadrans później, dotarły do domu. Heartfillia wygoniła
szkarłatnowłosą do łazienki, a sama zaczęła szukać kreacji na uroczystość. Z
szafy wyciągnęła beżową sukienkę na ramiączkach, obcisłą w biuście, a
rozkloszowaną do połowy ud. W pasie znajdowała się zaś czarna, gruba wstążka.
Na nogi założyła czarne buty.
- Świetnie wyglądasz. – Usłyszała głos Tytanii.
- Dziękuję. Jeszcze fryzura, makijaż i dodatki i będę
gotowa. – Heartfillia sięgnęła po jeden ze złotych kluczy. – Otwórz się bramo
Kraba: Cancer! – Tuż przed nią pojawił się wzywany Gwiezdny Dych z nożyczkami w
rękach.
- W czym mogę pomóc – ebi?
- Potrzebne dwie fryzury. Dla panny młodej. – Wskazała ręką
na przyjaciółkę odzianą w różowy szlafrok. – I dla mnie.
- Już się robi – ebi. – Pierwsza na krześle usiadła Tytania.
Rak upiął jej długie, szkarłatne włosy w niskiego koka, grzywkę zaczesał na bok
i wpiął śnieżnobiałą różę nad lewe ucho.
- Wyglądasz rewelacyjnie! – Rzekła blondwłosa. – To teraz
moja kolej. – Dodała i usiadła na miejscu przyjaciółki. Tamta, korzystając z
wolnej chwili, udała się do kuchni, zaparzyć sobie herbaty. – Gotowa! –
Krzyknęła po kilkunastu minutach. Jej włosy spięte były w wysokiego koka, a na
policzki opadały lekko zakręcone kosmyki.
- Ty również wyglądasz świetnie. Natsu chyba zwariuje na
Twój widok. – Rzuciła Scarlet z uśmiechem.
- Szczerze wątpię. Bardziej zajmie się wchłanianiem tego, co
będzie na stole, niż tym co dzisiaj ma na sobie i jak wyglądam. – Zaśmiała się.
– Dobra, teraz pomogę Ci założyć sukienkę i idziemy do katedry. – Mówiąc to,
jej Gwiezdny Duch wrócił do swojego świata, a Heartfillia wraz z panną młodą
zaczęły się siłować z zapięciem sukni.
Pół godziny do ślubu.
- Erza! Wyłaź już! Spóźnisz się na własny ślub! – Krzyczała
blondwłosa przez drzwi do łazienki, w których zamknęła się szkarłatnowłosa.
- Nogi mi się trzęsą. Nie dam rady! – Odkrzyknęła jej.
- Erza, no! Lepiej mnie nie denerwuj. Wczoraj mówiłaś mi, że
nie chcesz czekać, a teraz chowasz się w łazience i trzęsiesz się jak galareta!
- Yo Lucy! – Usłyszała nagle. Ku jej zdziwieniu (albo i
nie), w oknie stał nie kto inny jak Salamander, odziany w elegancki garnitur. –
Co tu jeszcze robisz? Wszyscy już są w katedrze.
- No wiesz.. na pewno też bym tam już dawno była, ale KTOŚ
zamknął się w łazience i nie chce wyjść.
- Kto tam jest?
- Nieustraszona Tytania – panna młoda. – Rzekła dziewczyna.
– No Erza, do kurwy nędzy wyłaź stamtąd! – Zdenerwowała się znowu dziewczyna i
zaczęła nerwowo stukać w drzwi.
- Ej Lucy, spokojnie. Nie denerwuj się. Ślicznie wyglądasz,
więc nie psuj tego swoją złością. – Dragneel wskoczył do środka i stanął obok
dziewczyny, która delikatnie się zarumieniła na komplement chłopaka. – To co
Erza, wychodzisz? Wszyscy czekają na Ciebie, a Jellal chyba najbardziej.
- Ja naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje, ale nie mogę
się ruszyć.
- To ja Cię zaniosę do katedry, bo wszyscy się
niecierpliwią. – W mieszkaniu nastąpiła cisza. Ani zamknięta w łazience
Tytania, ani różowowłosy z Heartfillią, nie odezwali się. Gdy po kilku minutach
blondwłosa próbowała coś powiedzieć, usłyszała dźwięk przekręcanego klucza w
zamku.
- Dobra, możemy iść. – Rzekła Scarlet, siląc się na uśmiech.
- Skąd ta nagła zmiana? – Zainteresował się różowowłosy.
- Cicho, nie ważne. Idziemy do katedry. – Rzuciła szybko
brązowooka i pociągnęła przyjaciół za rękę w stronę wyjścia.
Katedra.
- No gdzie oni są? – Denerwował się Fernandes. – Erza
powinna już tutaj dawno temu być.
- Spokojnie. To normalne, że panna młoda się spóźnia. –
Starał się go pocieszyć Fullbaster.
- Tak myślisz?
- Kobieta w tym dniu chce pięknie wyglądać.
- Erza na pewno będzie wyglądała ślicznie. – Rozmarzył się
niebieskowłosy. – Ale wiesz co? – Zwrócił się do maga lodu. – Ty też byś super
wyglądał, gdybyś miał na sobie garnitur.
- No przecież.. – Spojrzał na swoje ciało, które jak się
okazało, było zupełnie nagie. – Jak to się stało?! – Podczas, gdy Fullbaster
rozpoczął poszukiwania garderoby, drzwi katedry otworzyły się. Oczy
zgromadzonych spojrzały właśnie w tamtą stronę. W progu stał Dragneel wraz z
blondwłosą.
- Przepraszamy za spóźnienie. Były problemy hmmm techniczne?
– Wyszeptała dosyć głośno Heartfillia z delikatnym uśmiechem. – Sytuacja
opanowana. Panna młoda już czeka. – Dodała i pociągnęła różowowłosego za rękę w
stronę wolnych miejsc. Za nimi pojawiła się Scarlet. Wszystkim zebranym zaparło
dech w piersiach na jej widok. Sam niebieskowłosy nie mógł oderwać od niej
oczu. Wyglądała przepięknie. Niczym prawdziwa Królowa Wróżek.
- Echem.. mogę? – Mistrz gildii podszedł do
szkarłatnowłosej, wyciągając w jej kierunku ramię.
- Będzie mi bardzo miło. Dziękuję. – Uśmiechnęła się do
niego promiennie. W katedrze rozbrzmiała muzyka płynąca ze strun skrzypiec.
Zgromadzeni wstali, a Tytania wraz z Mistrzem ruszyli przed ołtarz, gdzie
czekali na nich niski, pulchny kapłan wraz z Fernandesem. Dreyar oddał rękę
swojego ukochanego dziecka niebieskowłosemu, który to nie posiadał się ze
szczęścia.
Po sakramentalnym ‘tak’, młoda para z gośćmi, udali się do
gildii na wspólne świętowanie. Jedzeniu, piciu, tańczeniu i śpiewaniu nie było
końca. Każdy z nich się bawił. Nikt nie był smutny, ani samotny.
Minęło kilka dni. Po weselu w gildii, które trwało dwa dni,
rozpoczęto porządki. Młode małżeństwo udało się na wypoczynek do Rosemary.
- Eh.. to była cudowna uroczystość i wesele. – Skwitowała
białowłosa barmanka, polerując szkło.
- To prawda, ale widać że dla niektórych impreza jeszcze
trwa. – Rzuciła Heartfillia wskazując na Alberonę, która to siedziała na stole
z beczką między nogami.
- Erza z Jellalem zamówili na wesele mnóstwo alkoholu. To,
co nie zeszło, Cana właśnie wypija. – Dołączył się do rozmowy młody Dreyar.
- Wszystko jasne.. – Rzekła blondwłosa, zamiatając podłogę.
- A mnie ciekawi jeszcze jedna sprawa.. – Zaczęła Strauss. –
Kiedy kolejny ślub i wesele? – Spojrzała na Heartfillię.
- Dlaczego patrzysz akurat na mnie? – Zdziwiła się
dziewczyna.
- No wiesz, bo Ty i Natsu..
- To nie znaczy, że musimy się od razu pobierać, prawda? –
Białowłosa zamilkła i wróciła do swoich obowiązków, tak samo jak i blondwłosa.
Do gildii weszła część magów. Gdy tylko przekroczyli próg, drzwi zatrzasnęły
się. – Oj, mam złe przeczucia. – Mruknęła Heartfillia. Nie myliła się. Miotła,
którą to właśnie trzymała w ręku, zmieniła się.. w węża. – Aaaa! – Krzyknęła.
Salamander w mgnieniu oka znalazł się przy niej. Niestety blondwłosa na jego
widok przestraszyła się jeszcze bardziej, gdyż na szyi różowowłosego zamiast
jego łuskowatego szalika, znajdował się obślizgły wąż. Dragneel zrzucił go z
siebie na podłogę, a ten popełzał w nieznanym im kierunku. Magowie rozejrzeli
się po gildii. Nogi z krzeseł, ław i stolików zamieniały się w gady, tworząc po
chwili ‘błyszczący’ dywan we wnętrzu budynku.
‘W małżeństwie ważne jest nie tylko dobrać się zaletami,
Ale i wadami.’
xD
Yeaa! Zaleta pracowania popołudniami? Bycie samemu na
sklepie i możność napisania rozdziału w zeszycie, a jak! :D
Nudy jak cholera! ;/ - to akurat minus.
Myślałam, że dodam rozdział dopiero przez weekend, ale.. już
utopiłam swoje ‘smutki w butelce wódki’ i mnie wzięło by wkleić rozdział dziś
xD
Hmm i odpowiadając na pytania niektórych, o czym piszę
książkę.. mianowicie:
Jest to opowieść o dziewczynie imieniem Angel i jej
przyjaciołach, która po dwóch latach nieobecności, wraca do domu i przyjaciół.
Przez te lata nieobecności praktykowała swoją siłę. Starała się przyzwyczaić do
bycia czarodziejką, którą to się okazało, że jest. Gdy wraca, Bractwo mianuje
ją Mistrzem. Na początku się nie zgadza, jednak później z pewnych przyczyn,
zgadza się. Okazuje się, że czarnoksiężnicy wypowiedzieli wojnę Bractwu. Angel
wraz z przyjaciółmi starają się ją wygrać.. co się stanie dalej.. nie powiem,
bo to nie ładnie tak dużo gadać xD gdy skończę, postaram się ją wydać, albo
chociaż opublikować gdzieś w sieci, by inni mieli z tego frajdę ^^
;*
poniedziałek, 4 listopada 2013
70. Niecierpliwość i wieczorek.
Kolejnego dnia wrócili do gildii.
- Jak Wam poszło? – Zagadał Mistrz, gdy tylko zauważył
swoich podopiecznych. Ci popatrzyli po sobie znacząco. – Coś się stało?
- Niespecjalnie. – Odezwał się po chwili Salamander z
szerokim uśmiechem. – Wykonaliśmy misję. – Dodał.
- Cieszę się. – Rzekł staruszek. – Relacje chyba też się
między Wami polepszyły? – Pytając o to, zerknął na różowowłosego, a potem na
Heartfillię.
- No jasne! – Krzyknął uradowany, zwracając tym samym na
siebie uwagę zebranych. Podszedł do dziewczyny i objął ja w pasie, na co
dziewczyna nieco się zdziwiła, tak samo jak i większość gildii. – Jesteśmy
razem. – Dodał. Ta informacja wywołała wstrząs nie tylko wśród magów, ale i
również samej Heartfilli. Jej źrenice powiększyły się dwukrotnie.
- Jesteśmy? – Spytała szeptem oniemiała. Dragneel w
odpowiedzi posłał jej swój firmowy uśmiech i przytaknął. Blondwłosa potrząsnęła
energicznie głową, po czym delikatnie odsunęła się od chłopaka. – Kochanie,
musimy pogadać. – Rzuciła, odzyskując zdrowy ‘rozsądek’ i kładąc nacisk na
słowo ‘kochanie’. Pociągnęła chłopaka za rękę i wyprowadziła z budynku nim ten
jej odpowiedział.
- Co się stało? – Zapytał na zewnątrz.
- Eh.. Natsu.. – Westchnęła na początek. – Od kiedy tak
właściwie jesteśmy parą?
- No a nie jesteśmy? Ja kocham Ciebie, Ty mnie.. myślałem,
że to oczywiste. – Powiedział to z taką pewnością, jakby naprawdę tak było.
- Ja.. Emm.. – Nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
- No co? Nie kochasz mnie już? – Spytał z powagą.
- Nie! To nie tak, ja ~
- No to wszystko w porządku! – Rzucił szybko, nie pozwalając
jej dokończyć wypowiedzi i wszedł z powrotem do gildii, uśmiechając się
szeroko. Heartfillia została zaś na zewnątrz, a po chwili dołączyła do niej
Tytania.
- Cieszę się. – Rzekła przyjaciółka z uśmiechem. Po chwili i
blondwłosa odwzajemniła gest i wróciła do gildii. Jej zdziwienie osiągnęło
zenitu, w momencie gdy spojrzała na chłopaka, który to wraz ze swoim latającym
przyjacielem tańczyli na stole.
- Musiałam być nieźle pijana, kiedy się w nim zakochałam. –
Mruknęła. Scarlet słyszała to i uśmiechnęła się pod nosem. Sama jednak po
chwili dołączyła do zabawy wśród przyjaciół, która trwała w najlepsze.
I tak mijał dzień za dniem. Heartfillia zdążyła przyzwyczaić
się do bycia w związku z różowowłosym magiem. Nie mogła jednak przyzwyczaić się
do tego, iż przebywał w jej mieszkaniu większość wolnego czasu. A zwłaszcza w
kuchni, przed lodówką.
- Zaczynam być zazdrosna o tę lodówkę. – Rzuciła rozbawiona
któregoś dnia, gdy to znów nakryła Dragneela na zachłannym pochłanianiu
zawartości jej lodówki. – Wiesz, jeśli Ci przeszkadzam w ‘romansowaniu’ to może
wyjdę? – Zaśmiała się nerwowo, w nadziei, że chłopak zaraz zaprzestanie
czynności. Nic bardziej mylnego. Odwrócił głowę w jej kierunku z wypchanymi
niczym chomik policzkami.
- Do sklepu? – Spytał z iskierkami w oczach.
- Tak, do sklepu. – Odpowiedziała poważnie. – Idę sobie
kupić nowego chłopaka. - Dodała sarkastycznie, odwróciła się na pięcie i z
głośnym hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi. Gdy tylko jednak wyszła z mieszkania,
poczuła ciepłe ręce obejmujące ją.
- Tak to się nie będziemy bawić. – Rzucił poważnie.
Heartfillia milczała. – Nie żartuj sobie ze mnie w ten sposób. – Blondwłosa
odwróciła się do chłopaka.
- Masz rację, przepraszam. – Odezwała się po chwili. – Idę
do sklepu, bo pewnie lodówka jest już pusta.
- Tak, jest pusta. Nie wiem, czy wiesz, ale wiele produktów
w niej było mocno przeterminowanych. Nie możesz jeść takich rzeczy, musisz się
zdrowo odżywiać. (A co ona w ciąży, czy co? W sumie.. hmm kto tam wie.. xD) –
Te słowa zaskoczyły dziewczynę.
- Ty głupku! – Krzyknęła. – Po co jadłeś wszystkie te
rzeczy, trzeba było je wyrzucić.
- Nie chciałem wyrzucać czegoś, co kupiłaś za zarobione
klejnoty.
- Wiesz, że możesz się od tego pochorować?
- Lepiej ja, niż Ty. Już teraz wyglądasz marnie, co by było,
gdybyś zjadła jakiś stary produkt?
- No.. Em.. – Teraz było jej głupio. On się martwił o jej
zdrowie, a ona się obraziła. Podeszła do chłopaka i ucałowała jego policzek. –
Dziękuję. – Rzekła po chwili i z powrotem wrócili do mieszkania.
Heartfillia każdego dnia niecierpliwie wyczekiwała ostatniej
próby. Obawiała się Opiekuna, który tym razem na pewno nie będzie byle jakim.
Mogła jedynie sobie wyobrazić, na czym będzie polegała ostatnia próba. Na samą
myśl o wężach i różnego tego typu oślizgłych gadach, dostawała gęsiej skórki.
- Hej Lucy! – Wyrwał ją z zamyśleń różowowłosy mag, który to
w swoim zwyczaju wszedł przez okno.
- No hej. – Odpowiedziała mu mało entuzjastycznie.
- Coś się stało? – Zauważył jej strapioną minę i usiadł
obok.
- Nie, ale na pewno coś się stanie. – Rzuciła.
- Masz na myśli ostatnią próbę?
- Dokładnie.
- Dasz radę. Spójrz tylko, ile już przeszłaś. Pustynia,
Atlantyda, kozy, pająki.. No chyba nic gorszego być nie może.
- Nigdy nie mów nigdy, Natsu. – Westchnęła dziewczyna. –
Najgorsze jest to czekanie. Chciałabym mieć to już za sobą.
- Tak bardzo chcesz się ze mną zmierzyć? – Uśmiechnął się
chytrze chłopak.
- Zmierzyć? – Zdziwiła się blondwłosa.
- No bo wiesz.. Jak już zostaniesz tą Strażniczką, Twoje duchy
i Ty będziecie bardzo silni.
- O ile zostanę Strażniczką. Poza tym nie mam zamiaru z Tobą
walczyć.
- Ej, ale dlaczego? – Posmutniał.
- Bo jesteśmy z jednej gildii.
- Boisz się, że przegrasz?
- To nie o to chodzi.
- Boisz się. – Wyszczerzył się chłopak.
- Natsu! Nie prowokuj mnie. Myśl sobie co chcesz, ale nie
zamierzam wyciągać przeciw Tobie moich kluczy.
- To może się o coś założymy?
- Eh, co Cię dzisiaj opętało? Jesteś strasznie marudny.
- Po prostu będę ciekaw Twoich umiejętności w walce. Ze mną.
To wszystko.
- Przemyślę to.. – Rzekła w końcu po chwili zastanowienia.
Nagle w mieszkaniu blondwłosej rozległo się pukanie do drzwi. Ku jej
zaskoczeniu za progiem znajdowała się większość damskiego grona gildii. – Coś
się stało? – Zapytała i wpuściła dziewczyny do środka.
- Impreza! – Krzyknęła Alberona.
- Urządzamy dzisiaj wieczór panieński Erzy. – Wytłumaczyła
starsza Strauss.
- Dzisiaj? – Powtórzyła Heartfillia.
- Jutro biorę ślub. – Rzuciła Tytania.
- Jutro? Myślałam, że ślub odbędzie się dopiero za miesiąc.
- Po co czekać? Razem z Jellalem postanowiliśmy się jak
najszybciej pobrać, bo chcemy udać się do mojego rodzinnego miasta na
wypoczynek i trochę tam posiedzieć. Wiesz.. taki.. miesiąc miodowy. –
Rozmarzyła się Scarlet.
- Oh.. rozumiem. – Uśmiechnęła się delikatnie blondwłosa. –
Ale nie byłam przygotowana na imprezę w MOIM mieszkaniu.
- To nic. My mamy wszystko Lucuś! – Rzuciła uradowana
McGarden. Wszystkie wepchały się do salonu, gdzie siedział Dragneel.
- Cześć Natsu! – Krzyknęły wszystkie dziewczyny na raz.
- Przeszkadzamy Wam? – Szepnęła Scarlet w stronę Heartfilli.
- Nie. – Odpowiedziała krótko.
- To dobrze. – Uśmiechnęła się. – Natsu, wypad! – I nim ten
się spostrzegł, Tytania wykopała go przez okno na zewnątrz.
- E-erza.. ale nie musiałaś traktować go tak brutalnie.
Wystarczyłoby poprosić, by wyszedł. – Rzekła blondwłosa, wychylając się za
okno, sprawdzić, czy aby różowowłosemu nic nie jest. Ta jednak go nie widziała.
- Skoro pozbyliśmy się intruza to możemy zacząć balować. –
Rzuciła brunetka, siadając wygodnie na drewnianej posadzce.
- Ty to chyba codziennie balujesz. – Mruknęła pod nosem
magini Gwiezdnej Energii. Gdy już zdała sobie sprawę, iż przyjaciółki na dobre
rozgościły się w jej salonie, sama dosiadła się do nich.
- Głupia Erza! – Wrzasnął Dragneel, gdy tylko wydostał się
na powierzchnię. Siła z jaką wyrzuciła chłopaka za okno, była tak wielka, że
wylądował w oceanie oddalonym od mieszkania blondwłosej o kilka kilometrów. –
Jeszcze Cię pokonam! – Dodał po chwili.
- Ojj nie wiem, czy byłaby zadowolona, gdyby to słyszała. –
Usłyszał nagle. – Cześć Natsu.
- Jellal? Co Ty tutaj robisz?
- Napawam się ostatnimi dniami bycia kawalerem.
- Nie świętujesz jak dziewczyny?
- Jak widać. – Westchnął niebieskowłosy, po czym uśmiechnął
się szeroko. – No ale skoro spotkałem Ciebie, to możemy iść zabalować.
- Co? E? Poważnie? – Zdziwił się różowowłosy.
- No jasne, a teraz chodź. – Pociągnął chłopaka za ramię tuż
do jego mieszkania, zgarniając po drodze kilku innych magów płci męskiej. Tak
samo jak i w mieszkaniu Heartfilli, tak i u nich dało się słyszeć wesołą
atmosferę, co zapewne spowodowane było zawartością procentów we krwi. To był
ich wieczór. Wieczór pełen plotek, przemyśleń o życiu, planach na przyszłość.
Blondwłosa świetnie bawiła się w towarzystwie dziewczyn.
Przez próby zapomniała, jak to dobrze jest mieć je przy sobie. Przebywać z nimi
i wygłupiać się. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy z niespodzianek, jakie za
niedługo ich czekają..
‘Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia,
Które ma dla innych, ale i za te,
Które w innych budzi.’
No! I jest :D
Cieszę się, że napisałam ten jakże przynudnawy rozdział.
Trochę uczuć się w końcu tu wylało, co zapewne niektórych
bardzo cieszy :D
Wszystko elegancko i na legalu teraz, a jak ^^
Zapewne intryguje teraz Was ta końcówka.. i dobrze ;) ale wszystkiego się dowiecie dopiero za rozdział, dwa, lub trzy :D zależy jak się rozpiszę ^^
A teraz idę do dalszego pisania.. tym razem książki xD
Do usłyszenia!
Całusów sto dwa ! :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)