Dla wszystkich nastał już ranek. Dla niej nie był to zwykły
poranek. Dzisiaj bowiem zamierzała udać się do gildii Fairy Tail. Pół nocy nie
spała. Rozmyślała jacy oni są, jak ją przyjmą. Leniwie przeciągnęła się na
łóżku i wstała. Walizka spakowana, pokój wysprzątany. Udała się do łazienki na
odświeżającą kąpiel. Ubrana już w codzienny strój, wyszła z pokoju i udała się
do kuchni. Przygotowała pożegnalne śniadanie. Nie minął kwadrans, a wszyscy
członkowie rodziny zebrali się w salonie. Podała do stołu i oddaliła się
trochę.
- To nasz ostatni posiłek. Nie zjesz z nami? – Odezwał się
Pan Chigiri. Oczy dziewczyny powiększyły się dwukrotnie.
- Nie wiem czy powinnam. – Rzekła dość nieśmiało.
- W tej sytuacji powinnaś. Właśnie Cię zapraszam. Mimo, że
byliśmy jak rodzina, nigdy z nami nie zjadłaś żadnego posiłku.
- Dziękuję. – Odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Po
chwili i ona dosiadła się do stołu. Popatrzyła na Aiko i Mizuki’ego. Jeszcze mu nie przeszło? Rzuciła w
myślach. Jego mina była taka obojętna. Jakby widziała młodszą wersję Pana
Chigiri z przed paru dni.
Po skończonym posiłku, poszła umyć naczynia. W domu było
cicho. Postanowiła po raz ostatni rzucić okiem na miejsce, gdzie spędziła dziesięć
lat. Od tego dnia, gdy tu trafiła, nie uroniła ani jednej łzy, jakby została
ich całkowicie pozbawiona. Westchnęła głęboko i udała się schodami na górę po
swoje rzeczy. Po kilku minutach wróciła.
- Nie pożegnasz się nawet z nami? – Rzucił ktoś z tyłu.
Kilka metrów od niej stał Pan Chigiri z Aiko, która kurczowo ściskała swojego
ulubionego pluszaka.
- Przepraszam.. nie jestem dobra w pożegnaniach. –
Odpowiedziała. – Dziękuję za wszystko! – Ukłoniła się nisko. Poczuła jak ktoś
ją obejmuje.
- Nie wygłupiaj się. – Odezwał się mężczyzna. – Bezpiecznej
podróży Lucy. – W tej chwili poczuła jak jej serce zaczyna szaleć. Dawno nie
czuła tak ciepłych, pełnych szczerości słów. Odwzajemniła uścisk.
- Lu, będę tak bardzo tęsknić. – Odezwała się mała brunetka.
Dziewczyna kucnęła przed nią.
- Ja jeszcze bardziej. Jesteś dla mnie jak młodsza
siostrzyczka. – Uśmiechnęła się do brunetki, a następnie ją przytuliła.
- Pożegnałaś się już z braciszkiem? – Spytała po chwili.
- Nie. – Odpowiedziała smutno. – Jest na mnie zły.
- Idź do niego. Jest w swoim pokoju. – Rzuciła głowa rodziny.
Blondwłosa tylko potaknęła głową i biegiem ruszyła w wyznaczonym kierunku.
Wzięła kilka głębszych wdechów tuż przed drzwiami do jego pokoju. Nawet nie
zapukała. Rozejrzała się po wnętrzu. Siedział na parapecie z głową zwróconą w
stronę okna.
- Mizuki.. – Zaczęła aż ten w końcu odwrócił się jej
kierunku. – Nie chcę się rozstawać w takiej atmosferze.
- Ta.. – Burknął. – Ja chyba też nie. Jest już za późno żeby
Cię powstrzymać?
- Niestety tak, ale zawsze możesz pójść ze mną.
- Jak tak to ja nie idę. – Brunet podszedł do niej i chwycił
za ręce. – Mam nadzieję, że o mnie.. o nas nie zapomnisz.
- Nie ma mowy. W końcu to dzięki Tobie tutaj byłam. –
Uśmiechnęła się szeroko do chłopaka.
- To były czasy..
- Będę Was odwiedzać. Obiecuję.
- Też się postaram wpadać do tej Twojej nowej gildii.
- Cieszę się. Trzymaj się Mizuki. – Przytuliła się do niego.
– Dziękuję za wszystko. – Dodała po chwili.
- Uważaj na siebie. – Pogłaskał ją po głowie.
- Dobra. – Oderwała się od niego. – Ja już uciekam. –
Podeszła do drzwi i chwyciła klamkę.
- Lucy?
- Słucham?
- Kocham Cię. – Brązowooka na to wyznanie uśmiechnęła się
szeroko.
- Ja Ciebie też. – Odpowiedziała i wyszła z pokoju. Brunet
znów podszedł do okna i wypatrywał dziewczynę wybiegającą z ich posiadłości.
- Ale nie kochasz mnie w ten sposób, co ja Ciebie Lucy.. –
Dodał do siebie.
Już od pół godziny zwiedzała główną ulicę Magnolii, która
prowadziła wprost do jej nowego domu. Nigdy nie miała okazji by być w takim
miejscu choćby przez minutę. Teraz podziwiała to wszystko z zapartym tchem.
Uśmiechnęła się mimowolnie i nim się obejrzała, zauważyła już szyld gildii
Fairy Tail. Jeszcze parę kroków i wszystko zacznie od nowa. Znowu. Drzwi do
gildii były zamknięte, ale i tak dało się słyszeć głośne śmiechy, przegadywania
czy obijające się o siebie szkła. Gwarno
tu trochę. Widocznie dobrze się bawią. Nie czekając ani chwili dłużej,
pchnęła wielkie drzwi do środka. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na przybyłą
osobę. Ta zaś dokładnie rozejrzała się po wnętrzu. Jej wzrok przykuła osoba siedząca
przy barze. Od razu rozpoznała te różowe kolczaste włosy. Podeszła pewnie i
stanęła za chłopakiem.
- Ehh.. nudzi mi się. Ona już chyba nie przyjdzie. – Zaczął
marudzić chłopak.
- A na kogo takiego czekasz? – Spytała blondwłosa. Dragneel
zerwał się z krzesła. Przed nim stał właśnie temat jego rozmowy. Uśmiechała się
szeroko. Nie mógł tego nie odwzajemnić. – Cześć Natsu. – Dodała po chwili.
- Witaj Lucy.
- Echem. – Usłyszeli chrząkanie zza lady.
- Ah tak. Mira to jest właśnie Lucy. Opowiadaliśmy Ci o
niej.
- Miło mi Cię poznać Lucy. Witaj w Fairy Tail. – Białowłosa
uśmiechnęła się przyjaźnie do nowopoznanej dziewczyny. – Siadaj. Podam Ci coś
picia. – Nakazała. Dziewczyna przysiadła się do chłopaka.
- Gwarno tu. – Zaczęła. – Ale i bardzo miło. Gdzie reszta?
- Erza jest właśnie u Mistrza, a Gray.. hmmm.. szczerze
powiem nie bardzo mnie to interesuje.
- Nie lubicie się?
- Można tak powiedzieć. – Wtem drzwi do gildii otworzyły się
z hukiem. Stanął w nich chłopak o czarnych włosach. – Oho.. o wilku mowa. –
Dodał cicho.
- Gdzie ten rzygacz płomieniami?! – Wrzasnął z progu.
- Co się wydzierasz miętówko? – Odpowiedział mu z drugiego
końca pomieszczenia. Mag lodu po chwili znalazł się tuż przed nim, całkowicie
ignorując nową członkinię.
- Mamy nie rozstrzygniętą walkę. – Odpowiedział krótko.
- Dziś nie mam ochoty. (o.O serio.. Natsu, zaskakujesz mnie)
– Odburknął mu.
- Strach Cię obleciał?
- Nie. Po prostu nie zamierzam walczyć z gościem co lata po
gildii w samych bokserkach. – Brązowooka przyglądająca się całemu zajściu
wybuchła śmiechem. W końcu Fullbaster ją zauważył i zaczął rozglądać się po
gildii w poszukiwaniu swojej zgubionej garderoby.
- L-lucy? – Zaczął się jąkać. - Od kiedy tu jesteś?
- Od paru minut. – Odpowiedziała, uspokajając się trochę. –
No chłopaki.. widzę, że się świetnie ze sobą dogadujecie. – Poklepała oboje po
plecach.
- Co to za hałasy? Nie można nawet w spokoju poro~ LUCY! –
Tytania właśnie wychodząca z pokoju Mistrza, zauważywszy blondwłosą, w mig
znalazła się przed nią. – Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się tu przybyć.
- Też się cieszę.
- Nowy rekrut? – Spytała niska, wąsata osoba.
- Tak. Jestem Lucy. – Przedstawiła się grzecznie.
- Miło mi Cię w końcu poznać Lucy. Dużo o Tobie słyszałem. –
Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Aż się boję zapytać, co Pan słyszał..
- Nie żaden ‘Pan’. Jestem Makarov Dreyar. Mistrz tej gildii.
- Oh.. Proszę wybaczyć. Miło mi Mistrza poznać. –
Uśmiechnęła się delikatnie.
- No cóż.. To skoro przywitanie mamy za sobą to teraz czas
na imprezę! – Krzyknął głośno, a wszyscy członkowie gildii chórkiem krzyknęli
krótkie ‘Aye!’. Brązowooka zmieszała się trochę.
- Trzymaj. Napij się. – Mirajane wręczyła jej kufel z
napojem i jakoś to dodało jej więcej odwagi. Zrobiła kilka kroków w tył, jednak
nie zauważyła stojącej za nią osoby.
- Przepraszam. – Szybko rzuciła. Zmierzyła ową osobę od stóp
do głowy. Wyższy od niej, blondyn. Na twarzy blizna w kształcie pioruna i
słuchawki. Spojrzał na nią z wyższością, co trochę oburzyło dziewczynę.
- Na co się gapisz? – Burknął wkurzony. – Zniszczyłaś moją
ulubioną koszulę. – W gildii nastała cisza. Każdy teraz wlepiał wzrok w ową
dwójkę.
- Przecież przeprosiłam, tak? – Odpowiedziała lekko
zirytowana.
- A ja mam Ci odpowiedzieć, że jest okej? Przykro mi
paniusiu, że Cię rozczarowałem.
- Gbur. – Rzuciła pod nosem.
- Słyszałem.
- I dobrze. Miałeś to usłyszeć.
- Chcesz coś jeszcze dodać?
- Szkoda mi na Ciebie słów.
- Nie przypominam sobie, bym przeszedł z jakimś dzieciakiem
na ‘Ty’.
- Nie złość Laxusa.. – Usłyszała szept i szarpanie za
bluzkę. Spojrzała na ową osobę, którą okazała się być drobna niebieskowłosa
dziewczyna. Uśmiechnęła się do niej.
- Nie martw się, nie boję się go.
- Nie wiesz z kim zadzierasz.. To wnuk naszego Mistrza i syn
mistrza mrocznej gildii Raven Tail.
- Wnuk mistrza? – Spytała zaskoczona. Odwróciła się tyłem do
blondyna i spojrzała na starszego Dreyar’a. – Moje najszczersze wyrazy
współczucia Mistrzu. – Rzuciła. Wszyscy spojrzeli na nią zszokowani jej
zachowaniem.
- Co Ty sobie wyobrażasz? Jesteś nowa a zachowujesz się
jakbyś była niewiadomo kim. – Rzekł wściekły Laxus.
- No właśnie.. nie wiesz kim jestem. – Uśmiechnęła się
tajemniczo. – A to, że jesteś wnukiem Mistrza, wcale nie oznacza, że masz się
zachowywać jakiś hrabia i poniżać innych. – Chłopak zacisnął pięści.
- Ty..
- Nie martw się. Plama zejdzie, jak szybko ją zaczyścisz. –
Już nic nie odpowiedział. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z gildii, trzaskając
mocno drzwiami.
- Em.. Lucy? Nie przesadziłaś trochę? – Spytał ją mag lodu.
- Nie sądzę.. no za kogo on się uważa? To było niechcący i w
dodatku przeprosiłam, a on już wielką aferę robi.
- Tak szczerze.. jesteś pierwszą osobą, która odezwała się w
taki sposób do Laxusa. Jestem pełen podziwu.
- Dzięki. Nie lubię, gdy inni się wywyższają. A tak apropo.
– Zwróciła się do dziewczyny, która ją ostrzegała przed paroma chwilami. –
Dzięki za ostrzeżenie. – Uśmiechnęła się do niej. Jestem Lucy.
- A ja Levy McGarden. – Odwzajemniła uśmiech.
- Serio ten Laxus jest tak straszny?
- To Smoczy Zabójca.
- Słucham? Nie widać.. a z resztą. – Machnęła ręką i
spojrzała na zdumionego Salamandra. – Czemu się mi tak przyglądasz? – Spytała.
- Walcz ze mną! – Uśmiechnął się szeroko. Jego zapał został
szybko pohamowany przez zdzielenie go w czaszkę przez szkarłatnowłosą.
- Idiota. Dziś świętujemy, bo mamy nowego członka.
Opanuj się trochę. – Skarciła go. – Zaczynamy zabawę! – Krzyknęła i już po
chwili w całym pomieszczeniu dało się słyszeć toasty jakie wznosili magowie.
Ciaossu Cukiereczki moje!
I kolejny rozdział ^^ szybciej niż się sama spodziewałam..
coś mnie natchnęło i bum! Jest napisane xD
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu oraz, że dalej
będziecie mi tu zaglądać i czytać, że się nie znudzicie moją osobą i tym
opowiadaniem ^^
Dzięki za wszystko i do usłyszenia :*:*:*:*