wtorek, 12 lutego 2013

06. Drzewo i dom.


W gildii Fairy Tail w najlepsze trwała impreza powitalna. Blondwłosa została bardzo ciepło przyjęta przez resztę magów. Było już po północy, a ona wraz z grupą dziewczyn zawzięcie dyskutowały, popijając przy tym mocno procentowy trunek.
- Powiedz Lucy, znalazłaś już sobie jakieś mieszkanie? – Spytała podchmielona już Cana (a to nowość >.<).
- Emm.. – Nerwowo podrapała się w tył głowy. Jak mogłam zapomnieć o czymś tak oczywistym? Brawo. – Jasne. – Uśmiechnęła się sztucznie.
- W ostatnim czasie to naprawdę rzadkość, by ktoś dostał jakieś mieszkanie. Sporo osób ostatnio się tu przeprowadziło.
- Serio? – No to pięknie, jestem bezdomna. – Karciła się w myślach. – Wiecie, właściwie to ja już chyba pójdę. Późno jest.
- Żartujesz sobie? To dopiero początek imprezy! U nas trwają one do rana. – Wyszczerzyła się brunetka.
- Super.. – Rzuciła niezbyt entuzjastycznie. – Dobra, to ja idę po coś do picia. Zaraz wracam. – Wstała od stołu i rozglądnęła się dookoła. Dziewczyny szybko o niej zapomniały, więc uznała, że to odpowiednia chwila, by się stąd zmyć. Serio, gildia wyglądała jak po potężnym huraganie. Wolała oszczędzić sobie miny i zachowania Erzy, gdy ta wstanie. A skoro już o niej mowa.. coś ją zaniepokoiło. Nie widziała jej od dobrej godziny, a siedziała wraz z nią przy stoliku. Intuicja jej podpowiedziała, by tam zajrzeć. Schyliła się i tak jak się spodziewała.. leżała nieprzytomna pod ławką. No nawet Tytania ma słabą głowę.. kto by pomyślał? Jeszcze raz rozglądnęła się po gildii i ruszyła w stronę drzwi. Mimo, że jest już późno, może uda mi się zdobyć jakiś dach nad głową? Muszę coś znaleźć.. Już była w połowie drogi, gdy ktoś na nią wpadł, przez co oboje upadli na podłogę, zwracając uwagę niektórych, jeszcze trzeźwych, magów.
- Przepraszam.. – Zaczął pierwszy mag lodu, który właśnie na nią upadł. Szybko się podniósł i wyciągnął rękę w stronę dziewczyny, by jej pomóc. – Wszystko gra? – Spytał z troską.
- Ałć. Oprócz tego, że na mnie wpadłeś i stłukłam sobie kość ogonową, to jest chyba w porządku. – Ujęła dłoń maga i z jego pomocą wróciła do pionu.
- Najmocniej Cię przepraszam..
- Spoko. Jakoś przeżyję. Od tego się nie umiera, nie? – Uśmiechnęła się. – A tak poza tym, Gray..
- No?
- ..Twoje ubrania.
- A! Cholera! Jak to się stało? – Nerwowo zaczął się rozglądać po wnętrzu w poszukiwaniu swoich ubrań. Ta westchnęła ciężko i w końcu udało się jej wyjść. No to teraz znaleźć jakiś hotel czy coś. – Ruszyła przed siebie w poszukiwaniu jakiegoś zakwaterowania i nagle się zatrzymała.
- Cholera! – Krzyknęła do siebie. – No przecież ja nie mam żadnych pieniędzy.. – Dodała ciszej i się załamała. Jej uwagę przykuło wielkie drzewo stojące tuż po jej prawej stronie. Chyba do końca zwariowałam. Wdrapała się na nie. Ułożyła się w miarę wygodnie i po chwili zanurzyła się w błogim śnie.

Rankiem obudziły ją promienie słoneczne oraz zapach spalenizny.. Zaraz zaraz.. Niczym oparzona wyprostowała się i rozejrzała dookoła. Była w jakimś pokoju, w łóżku. Odtrąciła kołdrę z siebie i wstała z łóżka. Ruszyła w kierunku drzwi. Otworzyła je a tuż przed jej oczyma ukazały się dwie postacie paradujące w stroju kucharki i przekrzykujące się co chwilę. Przetarła oczy z nadzieją, że jej się to śni. Zamrugała kilka razy i nic się nie zmieniło.
- O Lucy, wstałaś. – Rzekł pierwszy różowowłosy osobnik.
- Emm.. Gdzie ja jestem?
- W moim i Happy domku. – Wyszczerzył się chłopak.
- Aye! – Zawtórował mu niebieski kot.
- A niby jak ja się tu dostałam? Z tego co pamiętam to zasnęłam na drzewie.. to sen, prawda?
- To nie sen.
- Więc jakim cudem?
- No cóż.. wracając z gildii, szliśmy koło tego drzewa i wyczułem znajomy zapach. Okazało się, że to Ty. Nie chciałem żebyś się przeziębiła, więc Cię stamtąd ściągnąłem i przyniosłem do tego domku. – Zrozumiawszy całą sytuację, dziewczyna lekko się speszyła.
- Przepraszam za kłopot.
- Nie ma problemu, tylko dlaczego nie poszłaś do swojego mieszkania? – I trafił w sedno. Blondwłosa zaczęła nerwowo się rozglądać po pokoju, aż w końcu natrafiła na oczy Dragneela.
- No bo ja ten.. nie mam jeszcze mieszkania?
- Serio?
- No tak. Kompletnie wczoraj o tym zapomniałam.. co więcej, dziewczyny myślą, że jednak go mam.
- To się wpakowałaś. Nie martw się, coś znajdziesz.
- Taa.. ale podobno teraz jest bardzo ciężko znaleźć cokolwiek tutaj.
- Dasz radę. A teraz chodź na śniadanie.
- No sama nie wiem..
- Czemu?
- Nie chcę nadużywać Waszej gościnności. – Wytłumaczyła, ale skłamała. Tak naprawdę nie chciała zjeść tego, co ugotowali albo raczej spalili.
- Nie wygłupiaj się. Rzadko kiedy mamy tutaj gości. – Rzekł Salamander. Brązowooka już nic nie odpowiedziała, tylko posłusznie zasiadła do stołu i rozglądnęła się po mieszkaniu. Nic dziwnego, że nikt tu nie przychodzi, macie tu straszny bałagan. Wy tu w ogóle sprzątacie? – Pomyślała. Zaraz tu przed jej nosem został położony talerz ze spaloną rybą. A obok niej jakieś warzywa. Przełknęła ślinkę. I co ja mam teraz zrobić? Patrzyła błagalnie na podstawiony talerz z nadzieją, że zaraz zamieni się on w coś, co będzie się nadawało do jedzenia.
- Co jest Lucy, nie lubisz rybek? – Spytał Happy, przyglądając się uważnie dziewczynie.
- T-to nie tak.. – Tłumaczyła się.
- W takim razie, ja to zjem. – Nim się zorientowała, ryba zniknęła z jej talerza i szybko trafiła do ust różowowłosego. – Dziękuję za posiłek. – Złożył ręce jak do modlitwy. – Happy, idziemy. – Dodał pospiesznie.
- Gdzie idziecie? – Spytała brązowooka.
- Do gildii. Idziesz z nami?
- Przyjdę później, jeśli mogę, to chciałabym wziąć kąpiel no i posprzątam po śniadaniu jako podziękowanie za gościnę. – Patrzyli na nią przez chwilę, przez co ta zaczęła myśleć, że powiedziała coś nie tak. Ci jednak po chwili się uśmiechnęli i wybiegli.
- W takim razie do zobaczenia! – Usłyszała i drzwi się zatrzasnęły. Wstała z krzesła i zaczęła się za porządki. Oczywiście nie miała tu na myśli samego zmywania naczyń a zajęciem się całym domem. Założyła fartuszek kuchenny Natsu i wzięła się do roboty.
Minęło kilka godzin nim dom wrócił do właściwego porządku. Była z siebie bardzo dumna, że jej się udało. Zmęczona pognała do łazienki i wzięła odprężającą kąpiel. Minęło pół godziny a ona już odświeżona i pełna sił była gotowa wyjścia. Udała się w stronę centrum Magnolii, bo teraz jej priorytetem było znalezienie jakiegoś lokum. Już od kwadransa chodziła po ulicy, pytając przechodniów, czy nie wiedzą o jakimś wolnym mieszkaniu. Usłyszała w oddali kłótnie, podeszła do zbiegającego się tam tłumu.
- Dość tego! Wylatujesz z tego domu! Była umowa. 70 000 kryształów co miesiąc! Zalegasz z opłatą już pół roku, skończyła się moja dobroć! – Wrzeszczała starsza, pulchna kobieta.
- P-przepraszam, ale w tej chwili.. – Młody mężczyzna zaczął się jąkać.
- Nie obchodzi mnie to. Masz godzinę na spakowanie swoich rzeczy i opuszczeniu tego mieszkaniu, zrozumiano? – Ten tylko potaknął głową. Tłum się rozszedł, a oprócz tej dwójki została jeszcze pewna blondwłosa dziewczyna.
- Em.. Przepraszam? – Zaczęła niepewnie.
- Czego? – Rzuciła groźnie. Dziewczynę aż przeszły ciarki.
- Chciałabym wyjąć u Pani mieszkanie. – Odpowiedziała spokojnie i się uśmiechnęła. Kobieta zmierzyła ją od stóp do głów kilka razy.
- Stać Cię?
- Dam sobie radę. Jestem magiem. Będę płacić regularnie.
- Niech będzie. Możesz się wprowadzić. – Rzekła obojętnie.
- Bardzo dziękuję! – Uśmiechnęła się promiennie do kobiety, ale ta tylko prychnęła pod nosem i po chwili zniknęła za dużymi i drewnianymi drzwiami. westchnęła głęboko.
- Uważaj na nią. Ta kobieta to demon. – Chłopak, który właśnie został wyrzucony z mieszkania, trząsł się.
- Dam sobie radę. A Ty? – Spytała troskliwie.
- Jasne. Coś sobie znajdę. – Rzekł już spokojnie.
- W takim razie, życzę powodzenia. – Wymienili się delikatnymi uśmiechami i każdy poszedł w swoją stronę. No to teraz czas iść wybrać jakąś misję. – Rzuciła entuzjastycznie w myślach i pognała do gildii.
Już w progu przywitałby ją ‘latający’ stół, gdyby nie jej szybka reakcja. Znowu? – Skrzywiła się lekko i ostrożnie rozglądnęła się dookoła, czy nie czyha na nią jakieś kolejne niebezpieczeństwo. Napotkała na uśmiechniętą w jej stronę Mirajane, która polerowała szklanki. Podeszła do niej pewnie i zasiadła na krześle.
- Witaj Lucy. – Przywitała się.
- Dzień dobry. Widzę, że już niektórzy się rozkręcają.
- Dzień jak co dzień, przywykniesz.
- Jasne..
- Hej Mira. – Usłyszała nagle jakiś gruby głos.
- Witaj Laxusie. Coś podać?
- To co zawsze.
- Jasne. Zaraz będę. – I białowłosa zniknęła gdzieś za drzwi prowadzącymi na zaplecze. Dreyar spojrzał na dziewczynę siedzącą obok. Jego wyraz twarzy nie mówił niczego dobrego. Sama blondwłosa czuła się trochę skrępowana całą sytuacją. Może faktycznie wczoraj przesadziła?
- Gapisz się na mnie jakbym Ci ciastko obiecała. – Rzuciła po chwili. W odpowiedzi usłyszała prychnięcie pod nosem, a jego oczy powędrowały w zupełnie innym kierunku. Wypuściła z siebie powietrze i podparła głowę ręką. – Dobra.. Przepraszam za wczoraj, szczerze. Trochę mnie poniosło. – Zaczęła. – Ale prawda jest taka, że już wtedy przeprosiłam, a Ty się zachowałeś jak gbur. W końcu to tylko plama, co innego jakbym Cię nadepnęła czy coś..
- Dobra, wybaczam. Chyba też trochę wczoraj się uniosłem niepotrzebnie. – Mówiąc to, nawet na nią nie spojrzał. Blondynka uśmiechnęła się pod nosem.
- No to może zaczniemy od początku? Jestem Lucy. – Wyciągnęła w jego kierunku rękę, uśmiechając się szeroko. Po chwili i on wyciągnął dłoń i się delikatnie uśmiechnął.
- Laxus.
- No i świetnie. Powitanie mamy za sobą. – Odwróciła się w stronę bijących się magów i westchnęła ciężko. – Ty do nich nie dołączysz?
- Czemu miałbym? To banda szczeniaków i tyle. Nie bawią mnie takie rzeczy. – I jak na złość w jego kierunku ‘przyleciała’ butelka, która rozbiła się na jego głowie. Blondwłosa spojrzała na niego ukradkiem. Jego pięści się zacisnęły, a na czole pojawiła się pulsująca żyłka. – Ale ten jeden raz chyba dam im popalić. – Jak szybko to powiedział, tak szybko pojawił się przy bijącym się tłumie.
- Banda szczeniaków, tak? – Spytała sama siebie i uśmiechnęła się. Po chwili jednak odeszła od baru i ruszyła w kierunku schodów z zamiarem znalezienia jakieś misji.


Ciaossu Cukiereczki!
Ojj coś długo mnie tu nie było i nie pisałam i chyba wyszłam z wprawy, bo rozdział taki byle jaki xD
Ale co tam, postaram się na następny ^^
Mam nadzieję, że się co nieco tutaj spodoba. Za jakiekolwiek przepraszam, ale to nawet najlepszym się zdarza <skromna> xD
Do usłyszenia!
:* :*

8 komentarzy:

  1. Rzeczywiście dawno nie pisałaś, ale z wprawy nie wyszłaś. Uśmiałam się jak nie wiem z butelki ladującej na głowie Laxusa i spalonego śniadania ^^. Mam nadzieje, że kolejny rozdziałem będziesz miała okazje pochwalić się troche szybciej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbisteeee ! *__* Hehe . Najlepszy był komentarz Lucy : " No to pięknie, jestem bezdomna " . Rozwalił mnie , ale mniejsza z tym . Rozdział świetny , nic dodać nic ująć . Zapraszam do mnie i weny życzę . ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt, dość długo Cię nie było ale zgodzę się z Yashą-chan, że z wprawy na pewno nie wyszłaś. Miałam niemałego banana na twarzy przy końcówce :D
    Happy: O tak, jej śmiech to normalnie było w całym domu słychać, aż cud, że nikt się jeszcze nie czepiał.
    Laxus, kochanie, chodź przytulę Cię, do wesela się zagoi~ ;3
    Kochana, co ty tam wiesz o byle jakich rozdziałach, nigdy takiego nie napisałaś, więc nie gadaj głupot ;3

    Rozdział cudowny, czekam z niecierpliwością na więcej i weny życzę.
    Buziaczki ;*
    Hinaichigo

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział byle jaki? Ty to nazywasz byle jakim rozdziałem?????
    Dotknij teraz czoła.. jeżeli parzy to znaczy że masz gorączkę i to wyjaśnia czemu myślisz że rozdział byle jaki.. mnie się podobał i to bardzo..
    i jestem zachwycona całą tą sytuacją z Laxusem, obydwoje odpuścili i nie będą w siebie rzucać siekierami bo iskrzyło i to bardzo.. no i jestem ciekawa reakcji Natsu gdy zobaczy swe włości :D
    buziaaaa :****

    OdpowiedzUsuń

  5. Hej, chciałabym cie powiadomić że zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji na moim blogu: http://natsulucystory.blogspot.co.uk/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaaj :D. Spóźniony komentarz, ale zawsze jest :d. Lol, Lucyna wysprzątała Natsu i Happy'emu dom XD. W sumie wyobrażam sobie ten chlew jaki musieli tam mieć zanim Lucka wkroczyła do akcji. Moja wyobraźnia przeraża xD. Poza tym ten obiadzik jaki jej zrobili... normalnie nic tylko zajadać xD. No i ta Erza pijana pod stołem... no normalnie padam :D.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne, fajne, fajne!!! Mam oczy wąziutkie jak kreski, ale to nic ;). Czytam dalej. Najwyżej zwlokę się z łóżka o 12. Ten ostatni raz mi wolno :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu jak to czytałam to "banan" nie schodził z mojej twarzy xD
    Świetne!

    OdpowiedzUsuń