Bójka trwała w najlepsze. Blondwłosa obserwowała to
widowisko, odkąd tylko dołączył tam młody Dreyar. Co ją najbardziej zdziwiło,
to brak obecności różowowłosego maga, który zazwyczaj wszczynał walki. Jej
zamyślenie przerwał głośny huk. Drzwi otworzyły się z impetem, a w progu stanął
nie kto inny jak Salamander.
- LUCY! – Krzyknął w progu. Dziewczyna zdziwiła się jego
zachowaniem, tak samo jak i większość magów. Nawet Ci, którzy toczyli teraz
pojedynek, zastygli w bezruchu.
- Co się stało Natsu? – Spytała, podchodząc powoli.
- Powiedz mi.. Coś Ty zrobiła z moim domem? – Spytał ją
jakby z wyrzutami a zarazem i smutkiem. (można tak w ogóle? ;P)
- Nie rozumiem. – Spojrzała na niego zdziwiona.
- Gdzie jest mój dom? – Spytał. Brązowooka już kompletnie
się pogubiła, do czego zmierza.
- No jak to gdzie? Tam gdzie stał rano i wczoraj i pewnie
jeszcze parę lat temu.
- Ale jego tam nie ma..
- Jak to go nie ma?
- No chodź i sama zobacz. – Rzucił i pociągnął dziewczynę za
rękę, a w gildii powrócili do wcześniej wykonywanych czynności. Po kilkunastu
minutach znaleźli się w miejscu, gdzie znajduje się zamieszkanie Dragneela i
jego małego niebieskiego towarzysza.
- No przecież dom stoi cały i zdrowy. O co Ci chodzi? –
Chłopak całkowicie zbagatelizował jej wypowiedź i pociągnął ją w stronę wejścia
do domu. Otworzył drzwi i wszedł do środka.
- Wytłumaczysz mi to? – Spytał nagle jakby z wyrzutem.
- Nadal nie rozumiem o co Ci… a! Już wiem. Całkowicie
zapomniałeś jak to się mieszka w czystym i uporządkowanym domu, co? – Założyła ręce
na piersiach i spojrzała na niego zadziornie. – Jak można żyć w takim
bałaganie? W niektórych miejscach były takie grzyby, że zaczęły na nich
wyrastać kolejne. (Yohohohohoho xD) W szafie było tyle moli, że spokojnie
mógłbyś z nimi wyruszyć na wojnę, nie wspominając już o niektórych ubraniach, w
których były takie dziury jak w serze szwajcarskim. – Widząc jak chłopak coraz
bardziej się załamuje i nie chcąc go jeszcze bardziej dobijać, poklepała go po
ramieniu. – Nie musisz dziękować.
- J-ja.. – Zaczął się jąkać.
- Nic nie mów. Znając naturę facetów, mogę tylko stwierdzić,
że pewnie i tak w przeciągu kilku dni moja ciężka KILKUGODZINNA praca zostanie
zniszczona. – Salamander już kompletnie odpłynął. W końcu i jej zrobiło się go
żal. – Ej, jestem przyzwyczajona do porządku, więc nie mogłam na to patrzeć. A
przynajmniej teraz dzięki mnie będzie Ci się tu dużo lepiej żyło. Wiem co
mówię. – Uśmiechnęła się do niego szeroko, na co ten w odpowiedzi posłał jej
tylko blady uśmiech i mętne spojrzenie. – O rany no! – Nie wytrzymała. Podeszła
do szafy i wyrzuciła z nich wszystkie wcześniej starannie poukładane ubrania.
Wyszła na dwór, by za chwilę wrócić w brudnych butach i nadeptać na świeżo
wymytą podłogę. Udała się do kuchni i wyciągnęła z szafki szklankę, by chwilę
potem ją rozbić. – I co? Zadowolony? Chociaż w małej części teraz przypomina
to, co było tu jeszcze kilka godzin temu? - Nie czekała na jakąkolwiek jego
reakcję. Minęła go bez mrugnięcia okiem i zatrzasnęła za sobą drzwi tak mocno,
że jeden z obrazów spadł na podłogę. Zdenerwowało ją zachowanie przyjaciela. W
końcu napracowała się, a on zamiast ‘dziękuję’, przyszedł do niej z wyrzutami.
Całą drogę powrotną do gildii kopała wszystko, co nawinęło się jej pod nogi. Argh! No co za kretyn! Idiota!
- Ałć! – Usłyszała nagle i się zatrzymała.
- Przepraszam bardzo. – Rzuciła szybko i spojrzała na
‘poszkodowaną’ osobę. – Gray?
- Matko.. nawet, gdy masz pod nogami kamienie to potrafisz
ludziom zrobić krzywdę. – Uśmiechnął się delikatnie, by rozładować napięcie.
Nie udało mu się. – Lucy, coś się stało?
- To nic ważnego.
- Gdyby tak było to byś nie miała takiej miny i nie
terroryzowała ludzi kamykami.
- Po prostu się na kogoś zdenerwowałam. Zaraz mi przejdzie.
A Ty gdzie się wybierasz? – Szybko zmieniła temat.
- Postanowiłem udać się na jakąś misję.
- Serio? A mogę z Tobą? – Spytała z nadzieją.
- No jasne. Będzie mi raźniej.
- Ekstra! To idziemy. – Rzekła entuzjastycznie i chwyciła
chłopaka pod ramię. – Emm.. Gray? – Szepnęła mu do ucha po chwili.
- Co się stało?
- Chyba masz ogon. – Powiedziała normalnym tonem, odwracając
się w tył. Tak samo zrobił jej towarzysz i od razu się załamał. Zza drzewa
wyłoniła się blada, niebieskowłosa kobieta ubrana w dokładnie ten sam odcień co
jej włosy.
- Nie śledź mnie! – Krzyknął.
- Ale Juvia chciała towarzyszyć Paniczowi Gray’owi w tej
misji. – Wyszlochała. Blondwłosa widząc tę scenę, zirytowała się lekko.
- Daj mi spokój. Lucy idzie ze mną. Wracaj do gildii. –
Rzucił chłodno i pociągnął przyjaciółkę za rękę.
- Twoja dziewczyna? – Spytała po chwili. Chłopak zatrzymał
się gwałtownie, przez co brązowooka wpadła na jego plecy.
- Wypluj to słowo.
- A-ale..
- Nic mnie z nią nie łączy. Uczepiła się mnie i tyle.
- Pogadaj z nią.
- Wolę się trzymać od niej z daleka.
- Rani ją to.
- Ale ja nie jestem nią zainteresowany. Dobra. Koniec
pogaduszek na ten temat. Idziemy na misję.
- Okej. – Po chwili obojgu wrócił humor. Cała drogę na
stację śmiali się w najlepsze, jakby znali się wiele lat.
Tymczasem w gildii.
Kobieta Deszczu, otoczona mroczną aurą, przekroczyła próg
budynku. Całkiem załamana podeszła do baru, za którym jak zawsze stała
uśmiechnięta Mirajane.
- Juvia, co się stało? – Spytała zmartwiona zachowaniem
towarzyszki.
- Panicz Gray jest zły na Juvię, bo Juvia go śledziła. – I
zalała się łzami.
- Nie przejmuj się. Gray nie jest osobą, która się długo
gniewa na kogoś, zwłaszcza na kobiety. – Po tych słowach humor Loxar znacznie
się poprawił. Chwilę potem do gildii wkroczył Dragneel. Przysiadł się do
zawzięcie o czymś dyskutujących dziewczyn.
- Cześć Wam. Była tu Lucy? – Rzucił prosto z mostu.
- Hej Natsu. Nie było jej tu, odkąd z nią gdzieś wyszedłeś.
- Rywalka w miłości! – Krzyknęła nagle niebieskowłosa, aż
pozostała dwójka się wzdrygnęła.
- Nie strasz nas tak. O co Ci chodzi? – Salamander spojrzał
na dziewczynę, która momentalnie zmieniła odcień na czerwony.
- Panicz Gray poszedł na misję.. – Zaczęła.
- No i co z tego? Przynajmniej będzie spokój bez tego
gołodupca. – Wtrącił się różowowłosy, popijając sok, który podała mu
białowłosa.
- .. razem z Lucy. – Dokończyła, a Dragneel z zaskoczenia
wypluł to co miał w buzi i zawartość szklanki wylądowała na starszej Strauss.
(Mega! Uwielbiam takie akcje xD)
- ŻE CO?! – Wrzasnął po chwili, nie zwracając uwagi na to,
co przed chwilą uczynił. Z prędkością światła udał się w stronę wyjścia gildii.
Zostało mu to jednak uniemożliwione przez szkarłatnowłosą.
- A Ty dokąd się wybierasz? – Spytała ciekawa.
- Idę zatrzymać Lucy.
- Po co? Jest z Gray’em. Nic jej przecież nie grozi. W
dodatku jest silna.
- Ale ona jest z NIM.
- No i? – Spojrzała na niego i po chwili uśmiechnęła się
zadziornie. – Jesteś zazdrosny. – Skwitowała.
- C-co? – Oburzył się lekko. – Wcale nie.
- Ależ tak. To widać.
- Chciałem ją tylko przeprosić..
- Jasne. Tak to się teraz mówi, co? – Szturchnęła go w
ramię. – Nie martw się. Wrócą lada dzień. Dadzą sobie radę. I ani waż się ich
śledzić, jasne? – Spojrzała na niego z powagą. Nie mógł się sprzeciwić temu
wzrokowi.
- Niech będzie. – Odburknął i wyszedł z gildii.
U Lucy i Gray’a.
Oboje siedzieli już w pociągu, kierując się do miasta
Gardenia. To tam według informacji podanych na kartce z misją, mieszkają
bandyci, którzy każdego dnia terroryzują mieszkańców i karzą im wykonywać dla
nich fizyczne prace. Często też porywają kobiety w celu zapewnienia sobie
jakieś rozrywki.
- I Ty chciałeś iść na tą misję sam? – Spojrzała na
przyjaciela w wyrzutami.
- Czemu nie? To wyzwanie.
- Zwariowałeś to reszty.
- Ty też pewnie poradziłabyś sobie sama.
- Może.. kto wie?
- Jesteś w końcu Gwiezdnym Rycerzem, dla Ciebie do pestka.
- Poprawka.. byłam Gwiezdnym Rycerzem. To przeszłość. –
Posłała mu delikatny uśmiech. Kilka minut później pociąg się zatrzymał. Gdy
tylko wyszli z maszyny, przywitał ich zimny wiatr. Dziewczynę przeszły
dreszcze, natomiast mag lodu nie odczuł nic. (Dla niego to norma xD) Blondwłosa
rozejrzała się dookoła. Widać, że miasto było terroryzowane. W ogóle nie
tętniło życiem, było jakby ‘smutne’. Pogoda idealnie pasowała to scenerii tego
miasta. Pochmurne niebo, bez deszczu, ale gdzieś tam w oddali dało się słyszeć
co jakiś czas grzmoty.
- No dobra. Teraz to tylko znaleźć jakiegoś mieszkańca,
spytać o ich kryjówkę i skopać im tyłki, co nie? – Lucy spojrzała z uśmiechem
na towarzysza.
- Dokładnie. Do dzieła.
- Aye! – I z pełnym entuzjazmem ruszyli w głąb miasta w
poszukiwaniu jakichkolwiek poszlak.
Ciaossu Cukiereczki!
Rozdział napisany szybciej niż się spodziewałam ^^
Taki mały prezent na spóźnione Walentynki ode mnie,
aczkolwiek w ogóle nie zawierającą tematyki miłosnej xD
Mniejsza.. mam nadzieję, że się Wam spodoba ^^
Czekam na opinie w formie komentarza >.<
Do następnego :*
<3