Mijały dni. Gildia jak zawsze była pełna życia. Erza z
Jellalem postanowili zostać w Magnolii na pewien czas. Najlepiej im było wśród
przyjaciół z gildii. Lucy po skończonych próbach wróciła do normalnego trybu
życia. Jednakże według niektórych osób, zmieniła się. Oddaliła się od Smoczego
Zabójcy. Mało przebywała w gildii.
- Chcę nadrobić stracony czas z dzieciakami z Domu Dziecka.
– Wytłumaczyła barmance, która niepokoiła się o przyjaciółkę. – Przez te próby,
nie odwiedzałam ich. Czuję się z tym źle, bo w pewnym sensie byłam za nich
odpowiedzialna.
- Teraz rozumiem. Jednakże Lucy.. – Zawahała się Mirajane. –
Co z Natsu?
- A co ma być?
- Oddaliliście się od siebie.
- Nie Mira, to nie tak.. – Westchnęła głęboko i oddaliła się
od baru.
- Hej Lucy! – Usłyszała dobrze znany jej głos. – Idziemy na
jakąś misję? – Chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha, podniecony na samą myśl.
- Pójdziemy, ale następnym razem. Wybacz, muszę iść do Domu
Dziecka. Obiecałam to dzieciom.
- A-ale.. – Jąkał się chłopak. Było mu przykro. (No chodź
Skarbie, przytulę Cię >.<)
- Pa Natsu. – Ucałowała delikatnie jego policzek i wybiegła
z gildii. Zauważył, że Mira woła go do siebie. Niechętnie podszedł do niej.
- Co się dzieje? – Spytała prosto z mostu.
- Sam chciałbym to wiedzieć. Unika mnie.
- Walcz o nią, bo inaczej na zawsze ją stracisz.
- Nie ma takiej opcji. Nie pozwolę jej odejść.
- To wiesz co masz robić? – Natsu uśmiechnął się chytrze pod
nosem i kiwnął twierdząco głową.
- Ale się napaliłem! – Wrzasnął po chwili na cały głos,
zwracając uwagę wszystkich zgromadzonych, po czym wybiegł z gildii.
Była w Domu Dziecka. Cieszyła się każdą sekundą spędzoną z
tymi istotami, które potrzebują ciepła i miłości. Shiro, z którym to
zaprzyjaźniła się pierwszego dnia jak dostała tam pracę, znacznie podrósł i
zmężniał. Wziął na siebie odpowiedzialność jako jednego z najstarszych
wychowanków i pomaga w zabawianiu tych młodszych. Kouta i Shouta – najmłodsze
bliźniaki, mieszkające w Domu Dziecka zmienili się nie do poznania. Jak na te
parę tygodni nieobecności Heartfilli stali się niezwykłymi łobuzami.
- Kouta! Nie ciągnij Yuulin za włosy! Shouta, przeproś Ryuu
za złamanie jego ulubionej kredki! – Blondwłosa miała ręce pełne roboty z tymi
dwoma. Gdy jednego złapie na ‘gorącym uczynku’, to drugi ucieka. – Nie
wytrzymam zaraz z wami.. – Szepnęła pod nosem na skraju wytrzymałości. – Pani
Takase.. niech Pani szybko wraca.. – Usłyszała otwierające się drzwi. Pełna
nadziei spojrzała w tamtą stronę, iż jej prośba zostanie wysłuchana. Jednakże
pomyliła się. – Natsu? Co Ty tu robisz? – Zdziwiła się dziewczyna.
- Zabieram Cię stąd. Jedziemy na wycieczkę. – Rzekł
tajemniczo i z uśmiechem.
- Wycieczka? Nie no, nie mogę teraz. Pani Takase wyszła, a
ja zostałam sama.
- To w takim razie poczekam jak wróci ta Pani Sakase i wtedy
pójdziemy.
- Takase! – Poprawiła chłopaka.
- Mniejsza.. może Ci w czymś pomóc? – Zaskoczyło ją to
pytanie.
- Cóż.. mam mały sajgon z nimi.. możesz przypilnować
najbardziej tych oto bliźniaków? – Wskazała palcem na ową dwójkę, która
zainteresowała się przybyłym gościem, a raczej jego szalikiem.
- Spoko. – Odparł z uśmiechem, choć tak do końca nie była
przekonana czy da sobie radę.
Godzinę później.
Ku zdziwieniu Lucy, Natsu dawał z siebie naprawdę wszystko
przy zabawianiu dzieci. Starał się, to było widać. Każde z dzieci z
zaciekawieniem dotykało jego różowych, kolczastych włosów oraz łuskowatego
szalika. Z uśmiechem na ustach opowiadał im bajkę o dziecku wychowanym przez
smoka. Zachwycone i szczęśliwe dzieci były dla Lucy bardzo rozczulającym widokiem.
Cieszyła się widząc takiego Natsu. Tylko ona widziała tę stronę. Opiekuńczego,
pełnego uwagi i poważnego niekiedy narwańca.
- Myliłam się. – Podeszła do niego z delikatnym uśmiechem. –
W przyszłości będziesz wspaniałym ojcem. – Dodała. Nim jednak zdała sobie
sprawę z wcześniej wypowiedzianych słów, odwróciła się do niego tyłem,
ukrywając tym samym zaróżowione policzki.
- Dziękuję. – Usłyszała tuż przy uchu i poczuła ciepłe
ramiona przytulające ją. – Miło mi to słyszeć z twoich ust po tym wszystkim. Byłem
okropny, przepraszam za wszystko. – Lucy odwróciła się do niego przodem i
spojrzała mu głęboko z czułością w oczy.
- Nie chcę, by moje nowe zdolności nas oddaliły od siebie.
Potrzebowałam cię, potrzebuję i będę potrzebować. Nie zmieniajmy się Natsu.
- Obiecuję, że zawsze będę przy tobie i zamierzam ci to
udowodnić.
- W jaki sposób?
- Pobierzmy się i wprowadź się do mnie. – Nie spodziewała
się takich słów. Zaskoczona, nie potrafiła nawet wypowiedzieć żadnego słowa. –
Chyba, że nie chcesz, to póki co możesz ze mną zamieszkać. – Dodał szybko,
widząc ją w takim stanie.
- Naprawdę chcesz, abym została twoją żoną? – Tylko tyle
zdołała z siebie wyrzucić.
- To moje marzenie. – Odpowiedział jej wprost. – Kocham cię.
W ten sposób chcę być zawsze przy tobie.
- Tak. – Przerwała mu. Nie musiał się długo zastanawiać, o
co chodzi. W jego oczach zaczęły tańczyć wesoło iskierki. Ona również była
szczęśliwa i lekko zawstydzona, gdyż całe to zdarzenie odbyło się przed dziećmi
z domu dziecka oraz ledwo co przybyłą panią Takase.
- No pocałujcie się wreszcie! – Krzyknął Shiro ze schodów z
chytrym uśmieszkiem, a reszta dzieci zaczęła ochoczo powtarzać: ‘Całuj ją!
Całuj ją!’ (Kochane dzieciaki! Pokochałam tą scenę ^^)
- Ej! Uspo~... – Lucy miała zamiar ich skarcić, jednakże nie
dokończyła. Na swoich ustach poczuła ciepłe wargi chłopaka. W momencie
zapomniała o krępującej ją publiczności i z równą namiętnością, zaczęła oddawać
pocałunki.
- Dobra, dobra dzieciaki, uciekać mi stąd. Lucy, na dziś
masz już wolne. – Uśmiechnęła się pani Takase.
- Dziękuję. – Odezwała się dziewczyna. – Do widzenia. –
Pożegnała się z dyrektorką, a dzieciakom pomachała obiecując, że za niedługo
ich odwiedzi. Wraz z Natsu ruszyli przed siebie w nieznanym jej kierunku.
Minęli katedrę, dom Natsu aż w końcu zatrzymali się na stacji. – Co planujesz?
– Zdziwiła się. Co jak co, ale on omijał szerokim łukiem tego typu miejsca.
- Niespodzianka.
- Nie za dużo tego?
- Chcę prosić o twoją rękę tak jak należy. – Zrozumiała o co
mu chodziło i cieszyła się, że bierze to na poważnie. – Twój ojciec ucieszy
się, gdy cię zobaczy.
- Na twój widok również. Jestem tego pewna. Natsu?
- No?
- Dziękuję.
Gildia. Tydzień później.
- Eh, no gdzie oni się podziewają? – Zamartwiał się Makarov.
- Może poszli na jakąś misję? – Podłapała temat Erza.
- Nie. Gdyby tak było, wiedziałaby o tym chociaż Mira.
- Na pewno nic im nie jest Mistrzu, są silni. – Tytania
starała się go uspokoić, jak i resztę magów, jednakże to nie pomogło.
- I tak mam złe przeczucia. – Szepnął staruszek, tak by tylko
Erza mogła go usłyszeć.
- Puk, puk, puk. – Drzwi otwarły się na oścież, a do wnętrza
wszedł mężczyzna. Wysoki starszy brunet z czarnymi oczami. – Witam. – Jego
uśmiech niby nie specjalny, a jednak miał w sobie coś niepokojącego. Koszulę
miał rozpiętą, odsłaniając tym samym bliznę znajdującą się na połowie jego
klatki piersiowej.
- Kim jesteś i co cię sprowadza? – Spytał spokojnie Mistrz.
- Jestem zniszczeniem. – Rzekł i uśmiechnął się szerzej. –
Niech rozpocznie się cierpienie! – Po tych słowach w całej Magnolii dało się
słyszeć głośny wybuch a potem ciszę oznaczającą najgorsze...
‘A los tak figlarny,
Dopiero kiedy pogodziłeś się już ze stratą,
Dał szansę na odzyskanie.’
Oł yeaa!
Wielki powrót, bejbe!
Albo może jednak nie wielki.. >.< jestem mega nieobliczalna,
więc nic nie obiecuję kiedy kolejny rozdział, bo aż mi głupio niekiedy jak
myślę ile musieliście czekać na ten..
Prawda jest taka, że tak trochę wyszłam z wprawy pisania
bloga, ale to już zauważyliście..
No i jeszcze taki krótki rozdział po tak dłuuuugiej
nieobecności. Wybaczcie, postaram się następnym razem ^^
Motyw oświadczyn.. a to wszystko dlatego, że mój brat
wczoraj się zaręczył i mnie tak wzięło hy hy hy xD Czuję się też troszkę
zazdrosna, ale okej to nie to miejsce by się użalać ;P
Coś jeszcze miałam napisać, ale zjadłam..
Tak że miłego czytania i komentowania xD
Drogie Panie – nasze zdrowie! (spóźnione, ale na picie
zawsze jest pora) ;*
<3