Miał osiemnaście lat, gdy po raz pierwszy zobaczył jej
uśmiech. I od razu zakochał się w tym uśmiechu. Takim prawdziwym i ciepłym, że
mogłaby stopić lód.
Teraz mija pięć lat od kiedy wyjechała za granicę robić
karierę pianistki. Porzuciła szkołę, by jak to sama powiedziała: ‘spełniać
marzenia’.
Kilka lat wcześniej.
Piątkowe popołudniowe zajęcia w Magnolii kończyły się
właśnie dla wszystkich uczniów. No może nie wszystkich. Dla Natsu Dragneela to
nie był jeszcze koniec.
- Wrzuć nauczycielce do torebki żabę to już od razu karzą
ci sprzątać wszystkie sale. – Mamrotał pod nosem, wyciskając mopa. – Zrób kawał-mówili,
będzie fajnie-mówili. – Dodał naśladując swoich kolegów. Jednakże na samo
wspomnienie reakcji pani profesor, na twarz wdarł mu się szeroki uśmiech.
Gdy już zamykał jedną z klas, usłyszał cichą melodię
gdzieś niedaleko.
- Ktoś tu jeszcze jest? – Odstawił wiadro z mopem na bok
i cicho podszedł pod salę, skąd wydobywała się muzyka. Jak się okazało, na
końcu korytarza znajdowała się sala muzyczna, o której Dragneel nie wiedział. Drzwi
były uchylone, a więc nie trudno było niezauważyć blondwłosej dziewczyny, która
grała na pianinie. To było coś klasycznego, jak sam wywnioskował, bo nigdy
wcześniej nie słyszał takiej melodii.
Lecz nie samo to wprawiło go w zachwyt, a dziewczyna. Grała
całą sobą. Melodia była wesoła i ona sama zdawała się być taka. Głowę miała
wysoko podniesioną i zamknięte oczy. Trafnie dotykała swoimi szczupłymi palcami
klawiszy. Na jednej z dłoni zauważył bliznę. Lekko kołysała się na boki, w rytm
muzyki. Jeszcze nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział, ani nie słyszał. Miał
wrażenie, jakby był we śnie. Ogarnął go spokój, a w jego sercu rozpaliło się
nowe uczucie.
- Nie! – Krzyknął i potrząsnął szybko głową i klepnął się
w policzki. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że tym zachowaniem przerwał występ
dziewczyny. Nim się zorientował, blondwłosej pianistki już tam nie było. Rozglądnął
się jeszcze dookoła, przetarł oczy, wzruszył ramionami i wrócił do swoich
przymusowych obowiązków.
Cały weekend poświęcił owej dziewczynie.
- Była i nagle zniknęła. – Szeptał. Nie mógł sobie tego w
żaden sposób wytłumaczyć. – Może to jakiś duch szkoły? Ciekawe czy Gray coś o
tym wie. – Przewrócił się na drugi bok i spojrzał w okno. Niedzielny wieczór, a
on rozmyślał o dziewczynie, która być może nawet nie istnieje. – Wariujesz Natsu.
– Skwitował krótko. – I jeszcze gadasz sam do siebie. – Dodał, po czym zasnął.
Poniedziałkowy gwar i tłok w szkole to już tradycja. Każdemu
dało się to we znaki.
- Te korytarze powinni robić szersze. – Rzucił Gray
Fullbaster, najlepszy przyjaciel Natsu. Czuł jak każdy przechodzący depta mu po
piętach i palcach. – Nosz cholera jasna! Ludzie! Zsuńcie się trochę! –
Wrzeszczał ponad tłumem, ale nikt go nie słyszał. – Niech was wszystkich szlag.
– W momencie, gdy to powiedział, na korytarzu zrobiło się o wiele luźniej.
Natsu zaś nadal był pogrążony w myślach o blondwłosej,
także nie słuchał narzekań przyjaciela, ani też nie zauważył, gdy na kogoś
wpadł.
- Ałć! – Usłyszał i dopiero wtedy odzyskał rozsądek. Jego
ofiarą była dziewczyna. Wraz z Grayem schylił się, by pomóc jej zebrać
porozrzucane papiery i przyglądał jej się. Co prawda, miała jasne włosy, ale
nie przypominała tej z piątku. Miała mały, lekko zadarty nos, ciemnoczekoladowe
oczy oraz okulary.
- Przepraszam. – Wyrwało się Natsu, gdy pomagał jej
wstać. Dotykając jej dłoni, wyczuł pewną chropowatość. Blizna – przeszło mu szybko przez myśl.
- W porządku. Widać, że masz głowę w chmurach. – Odezwała
się w powagą. Miała piękny głos.
- Dokładnie tak. – Przytaknął.
- Serio? Ty o czymś myślisz? – Przygadał Gray.
- Chcesz się bić?
- Czemu nie. – Gdy tylko styknęli się głowami i wygrażali
sobie pięściami, zadzwonił dzwonek, obwieszczający początek lekcji.
- To my już pójdziemy. – Zwrócił się do dziewczyny.
- Tak, ja też. Dziękuję za pomoc. Miłego dnia. – Po tym
pożegnaniu uśmiechnęła się do nich czule, a ci urzeknięci jej pięknem, zaniemówili
i skamienieli. Nawet, gdy ich mijała, stali ciągle w bezruchu.
- Jak ona pięknie pachnie! – Gray zaczął się zachwycać,
gdy tylko skończyła się pierwsza lekcja. – Gdyby się nie uśmiechnęła, to w
życiu bym na nią nie spojrzał. Ciekawe, z której jest klasy. – Nawijał jak
najęty, a Natsu czuł jak się w nim gotuje. Czyżby był zazdrosny? Może i owszem.
Nie do końca rozumiał, co dzieje się w jego wnętrzu. – Umówię się z nią. – To zdanie
wyrwało go z zamyśleń.
- Że co? – Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał.
- Dowiem się, z której jest klasy i umówię się z nią. Jest
w niej coś niezwykłego. Choć ta blizna trochę oszpeca jej zgrabne dłonie. Ciekawe
skąd ją ma? Natsu, co z tobą? Jakiś cichy jesteś od samego rana.
- To nic, nie przejmuj się.
- Obawiam się, że chodzi tu o kobietę. O NIĄ, prawda? Też
ci się spodobała.
- Nie pleć bzdur. W ogóle się mi nie podoba. Nie z tą
blizną. – Na nieszczęście, obiekt ich rozmów przechodził właśnie obok nich. Ich
spojrzenia się spotkały. Jego wyrażały zaskoczenie, a jej smutek. Wiedziała, że
chodzi o nią. Jej zaszklone ciemne oczy, uświadomiły mu, jak bardzo ją teraz
zranił. Tak naprawdę, chciał ją poznać bliżej, tak jak Gray, ale teraz już
stracił tą możliwość. Zauroczyła go, teraz był pewien i świadomie ją zranił. –
Przepraszam. – Wyszeptał w jej stronę. Nic nie odpowiedziała. Nawet nie
mrugnęła. Spuściła wzrok, a grzywka przysłoniła jej oczy i szybkim krokiem
odmaszerowała w niewiadomą ich stronę.
- To poszedłeś po bandzie stary. – Przyjaciel poklepał go
po plecach. – Teraz to oboje nie mamy na co liczyć.
- Hej! – Usłyszeli nagle krzyk pewnej dziewczyny. Była to
niska, niebiesko włosa uczennica. – Nie widzieliście może Lucy?
- Kogo? – Zdziwił się Gray.
- Blondwłosa dziewczyna, szczupła, ładna, w okularach, z
blizną na dłoni. – Zaczęła wymieniać.
- Poszła w tamtym kierunku. – Wskazał w stronę, gdzie widział
dokąd zmierza.
- Dzięki wielkie. – I odbiegła.
- A więc ma na imię Lucy.
- Lucy… - Wyszeptał Natsu. Sam miał ochotę za nią pobiec,
ale teraz z pewnością potrzebuje czasu. Nie chciał sobie jej odpuścić. Zaczęło mu
zależeć.
- Coś mi się wydaje przyjacielu, że cię straciłem. – Gray
poklepał go kilkukrotnie po plecach. – Nie martw się, pomogę ci.
- Ty mi? W czym?
-Zależy ci na niej. Wiesz, że ją zraniłeś i chcesz to
naprawić. Coś wymyślimy, by ci wybaczyła.
- Gdyby nie te twoje głupie teksty, nic by się nie stało.
– Skarcił go, choć doskonale wiedział, że to nie była wina Fullbastera. – A teraz chodź, kolejna lekcja przed nami.
I tak minęły dni, tygodnie, miesiące, aż nastała wiosna. Drzewa
zaczęły puszczać pierwsze pąki, powietrze zrobiło się lżejsze i cieplejsze. Natsu
wciąż rozmyślał o Lucy każdego dnia, aż nawet zaczął zostawać po lekcjach w
każdy piątek, by móc słuchać jej grania na pianinie oraz obserwować ją z dala. Unikała
go po tamtym nieszczęsnym dniu, ale widział z daleka jej roześmianą buzię i to
mu wystarczało. Tylko na jak długo? Próbował jakoś się z nią dogadać,
wytłumaczyć, lecz dla niej stał się powietrzem.
- Odpuść sobie Natsu. Daje ci do zrozumienia, że nic z
tego. – Zagadnął go kiedyś Gray.
- Ani mi się śni. Chcę ją. Tylko ją. Wiem to na pewno. Nie
odpuszczę. – Rzekł hardo. – Nawet jeśli będę musiał, to ją uprowadzę i zmuszę,
by ze mną porozmawiała.
- Nie zamieniaj się w jakiegoś chorego psychicznie, bo
cię zamkną, a wtedy na pewno nie będzie cię chciała.
- Daj mi spokój. – Burknął i odszedł w swoją stronę.
Kilka dni później. Dom Dragneelów.
- Natsu! – Usłyszał wołanie z dołu.
- Tak, mamo? – Podszedł do swojej pięknej, różowowłosej
rodzicielki i usiadł naprzeciw niej w kuchni.
- Co się z tobą
ostatnio dzieje? Martwię się. Wyglądasz na smutnego, nie chodzisz nigdzie po
szkole, nawet mało jesz. Masz jakieś kłopoty? – Jej zatroskany głos, wzbudził w
nim poczucie winy.
- Przepraszam mamo. Wiem, że nie jestem sobą, ale to się
zmieni.
- Chodzi o dziewczynę, prawda?
- Masz intuicję. – Uśmiechnął się do niej. Wiedział, że
ukrywanie tego przed nią nic nie da. Za dobrze go zna. – Tak, chodzi o
dziewczynę. I to nie byle jaką, ale zawaliłem sprawę i nie mam szans.
- Skąd ta pewność? Może ona chce, byś się starał i pokazał,
że naprawdę ci zależy?
- Nie sądzę. Ona traktuje mnie jak powietrze. W sumie to
się nie dziwię, bo mocno ją zraniłem.
- Coś powiedziałeś?
- Lucy to piękna dziewczyna i nie chodzi mi tu tylko o
wygląd zewnętrzny. Ma w sobie coś niezwykłego, co przyciąga ludzi. No i pewnego
razu, gdy przekomarzałem się z Grayem, powiedziałem że mi się nie podoba z
blizną na dłoni.
- Blizna na dłoni?
- Tak, ale dłonie ma piękne. Wierz mi, nie chciałem by to
usłyszała. Chciałem tylko, by Gray dał mi spokój. Co ja mam zrobić?
- To ciężka sprawa kochanie, ale jeśli naprawdę ci na
niej zależy, to to pokarz. Pokarz, że jesteś w stanie zaakceptować tę bliznę na
dłoni, że nawet wtedy jest piękna. – Słowa matki zapadły mu w pamięć. Miała całkowitą
rację. Będzie walczył. – A tak właściwie to od kiedy patrzysz na kobiece
dłonie?
- Od kiedy ją zobaczyłem jak gra na pianinie.
- Wspaniale! Dobrze się składa. Mam bilety na koncert. Wiesz,
taty nie ma to pójdziesz ze mną.
- Słucham?
- Jutro o 20. Ubierz się elegancko. – Czyli nie miał wyjścia. Jego matka dobra
kobieta i bardzo stanowcza.
Tak jak było postanowione, Natsu wraz z mamą zasiedli w
wyznaczonych miejscach w teatrze. Gdy przygasły światła, a jasne reflektory
padły na scenę, tłum wyciszył się i wyczekująco wpatrywał się w stojące tam
instrumenty.
Po przywitaniu się z gośćmi, prowadząc zaprosił kilka
osób, którzy mieli zagrać jako pierwsi. Jak się okazało, to nie był zwykły
koncert. To była szansa dla młodych ludzi, którzy kochają muzykę i chcą się jej
oddać bezgranicznie. Wśród gości zaproszony był ‘Łowca Talentów’, który to mógł
spełnić ich marzenie. Natsu się nudził. Nie lubił tego typu imprez, ale nie
chciał sprawić matce przykrości.
Gdy jednak po półtoragodzinnej męce zobaczył na scenie
kolejnego artystę, wyprostował się i przetarł oczy ze zdumienia.
- Lucy. – Wypowiedział jej imię. Jego matka domyśliła
się, że to właśnie o niej mówił. Sama blond włosa pośród niewielkiego szumu,
ale jakże znacznego tłumu zauważyła go. Te jego niespotykane różowe włosy. Wiadomo
po kim je odziedziczył. Uśmiechnęła się delikatnie w ich stronę, ukłoniła się i
zasiadła przed pianinem. Natsu, tak samo jak inni na widowni byli po wrażeniem
jej urody oraz białej, delikatnej sukienki, która idealnie do niej pasowała. Tiulowe
zaś rękawiczki zasłaniały jej dłonie. Wśród świateł reflektorów wyglądała jak
anioł. Na Sali zapadła cisza i dopiero po tym Lucy wyciągnęła dłonie i zaczęła
delikatnie przyciskać klawisze pianina. Muzyka była smutna, poważna, opanowana
do perfekcji. Lucy również była instrumentem. Tak samo jak ona działała na
pianino, tak i pianino działało na nią. Kołysała się delikatnie, jak kwiat maku
poruszany przez wiatr w polu.
Cisza.
Lucy spojrzała na publiczność, po czym zdjęła rękawiczki
i rzuciła je za siebie. Włosy wcześniej spięte w kok, rozpuściła, pozwalając im
swobodnie opaść na plecy i ramiona. Ludzie spoglądnęli po sobie. Byli zdziwieni
jej zachowaniem, tak samo jak i Dragneel. Tym razem blond włosa uśmiechnęła się
szeroko i zaczęła grać melodię tę samą, którą to Natsu słyszał w każde piątkowe
popołudnie. Publiczność oniemiała z zachwytu. Żadne z nich nie słyszało jeszcze
czegoś tak pięknego i czystego. Swoim występem wprowadziła publiczność w
fantastyczny nastrój, który nikt do końca występu nie mógł go popsuć. Nawet chłopiec,
który to zakończył koncert nieudaną prezentacją gry na skrzypcach.
- Usłyszeliśmy dzisiaj wiele wspaniałych talentów. Jednakże
tylko jedna, jedyna osoba zachwyciła Łowcę. To Lucy Heartfillia. Twoje marzenie
się spełni. – Na Sali dało się słyszeć wiwaty. – Już za kilka dni Lucy wyjedzie
z Magnolii, by móc kształcić się pod okiem zawodowców.
- Wyjedzie?! – Natsu tylko tyle usłyszał. A więc nigdy
jej już nie zobaczy? Nie mógł na to pozwolić. Nie chciał. Wybiegł z Sali jak
szalony i popędził do wyjścia, z którego miał nadzieję, wyjdzie Lucy. Nie mylił
się. W towarzystwie kilku mężczyzn kierowała się do ekskluzywnego samochodu. –
Lucy! – Krzyknął, a ta się obróciła.
- Czy panienka go zna? – Spytał jeden z asekurujących ją
mężczyzn.
- Tak. Idź już proszę do samochodu. Zaraz przyjdę. Chcę z
nim porozmawiać na osobności.
- Dobrze. Proszę wołać w razie potrzeby. – Odprawiła go
skinieniem głowy i podeszła do chłopaka.
- Co za niespodzianka. – Odezwała się pierwsza z
uśmiechem.
- Przepraszam Cię Lucy. Przepraszam za to, co wtedy
powiedziałem. Chciałem tylko, by Gray się odczepił.
- Eh, zapomnij o tym. Możesz?
- Ale jak? Unikasz mnie, a chciałbym cię lepiej poznać. Nie
potrafię o tobie zapomnieć.
- To nie zapominaj o mnie, a o tym, co powiedziałeś. Nie chowam
urazy. Nie chcę pamiętać tych złych rzeczy.
- To dlaczego mnie unikałaś? – Z jednej strony poczuł
ulgę, jednak czuł, że ta rozmowa nie skończy się happy end’em.
- Nie mogę się przywiązywać na długo do miejsc i ludzi. Razem
z tatą ciągle się przeprowadzamy i wiedziałam, że prędzej czy później opuszczę
też Magnolię.
- Nie wyjeżdżaj. Proszę. – W jego oczach pojawiły się
łzy. Chwycił jej dłonie i oparł swoje czoło o jej.
- To pożegnanie, ale jutro pojawię się jeszcze w szkole. Muszę
zabrać papiery.
- Spotkaj się ze mną jutro po szkole.
- Nie sądzisz, że to daremne? Jesteś fajnym chłopakiem,
więc znajdź sobie proszę kogoś, kto nie będzie ci musiał powiedzieć ‘żegnaj’.
- Nie chcę. Zakochałem się w tobie.
- Nie znasz mnie.
- Ale gdy cię widzę, mam wrażenie, że wiem o tobie
wszystko. To, gdy grasz na pianinie… czujesz się sobą, jesteś wolna. Nic więcej
nie muszę o tobie wiedzieć. Kocham Cię Lucy.
- Wierzę ci. Widzę to w twoich oczach i słyszę bicie
serca, gdy to mówisz, ale przepraszam, wyjeżdżam. To ostateczna decyzja i nie
mogę jej zmienić.
- Zostań. – Szeptał błagalnie. – Zostań. – Powtórzył.
- Na pewno jeszcze się kiedyś spotkamy. – Starała się
jakoś go uspokoić. – Do zobaczenia Natsu. – Ucałowała jego policzek, po czym
odbiegła do samochodu, posyłając mu ostatni swój najpiękniejszy uśmiech.
Stał tak kilka minut.
- Natsu? – Ciepły i opiekuńczy głos matki wyrwał go z transu.
– Pożegnania są trudne, ale w końcu ból mija.
- Nie mamo. To nie było pożegnanie. Ona wróci. Na pewno.
Koniec części pierwszej.
Uhhh.. wiecie, że wygrzebałam ten one shot dzisiaj? A napisałam
go chyba ze dwa lata temu.. xD
Jest romantyczno-dramatycznie.. ktoś lubi takie momenty,
ktoś nie.. no cóż.. ja jestem taką osobą ^^
Dusza romantyka chyba zostanie ze mną do końca życia..
Noo cóż nie zanudzam, pozdrawiam i całuję! ;*