Magnolia wstrzymała oddech. Ciemne kłęby dymu roznosiły się
po mieście, a cisza która nastała po wybuchu stawała się nie do
zniesienia.
- Co się dzieje? – Spytał ktoś z tłumu. Niewiele ludzi
pozostało na uliczkach. Gdy tylko poczuli wstrząs, pouciekali do swoich domów.
Bali się o swoje życia, o swoje dzieci.
- Czy to czasem nie gildia Fairy Tail?
- Może znowu któryś z magów przecenił swoje możliwości? – Po
tych słowach jakby napięcie opadło, ale nie do końca. Dopóki nie usłyszą głosu
Makarova albo chociażby nie zobaczą jego gigantycznej postury, nie uwierzą.
Tymczasem spod ruin wygrzebało się kilkoro magów. Nie
wyglądali najlepiej. Ich ciała pokryły rany, a ubrania zostały poszarpane.
- Jeszcze dacie radę się ruszać, wy muszki? – Odpowiedzialny
za zamach na gildię stanął przed nimi. – Gińcie! – Wziął mocny zamach, by
wykończyć magów, jednakże wielka ręką Mistrza uniemożliwiła mu to.
- Nie waż się podnosić ręki na moje dzieci. – Rzucił
poważnie i odepchnął wroga o dobre parę metrów. – Jesteście cali? – Krzyknął za
siebie i w tym momencie, reszta magów stanęła tuż za nim. Poobijani, ale cali.
- Kim on jest? – Laxus tak samo jak i reszta magów byli
zwarci i gotowi do ataku. Jednakże nie wiedzieli o nim nic. Skąd pochodzi i
jaki ma cel.
- No tak.. gdzie moje maniery? – Mężczyzna podszedł do
Wróżek, wycierając przy tym niewielką strużkę krwi z kącika ust. – Jestem
Nakajimo. Były mistrz gildii Black Star. (No a teraz przyznać się, kto o nim
jeszcze pamięta? :D P.S. To i tak jeszcze nie wszystko na jego temat, ale o tym
już za chwilę.. ^^) – Ale teraz możecie do mnie mówić Acnologia. – Magowie
zadrżeli na tę nazwę.
- Co ty pleciesz?! – Wrzasnął ktoś z tłumu. – Acnologia to
smok, który został już pokonany.
- Skąd macie tą pewność? Kto wam ją dał? – Cisza. No tak..
widzieli jak ciało smoka zostało zabrane przez Strażników Korpusu i tyle go
widzieli.
- Czekaj moment.. – Odezwał się Gray. – Czy czasem twoja
gildia nie była zamieszana w uprowadzenie Lucy i ożywienie Acnologii?
- Nie mogę się nie zgodzić. No właśnie, a gdzie podziewa się
ta dziewucha dzierżąca klucze zodiaku?
- Nie twoja sprawa. – Odpowiedzieli wspólnie.
- Szkoda, bo chciałem wypróbować na niej pierwszej swoją
moc. – Uśmiechnął się psychopatycznie do nich. – Ale to nic, zacznę od was. –
Spoważniał i przybrał pozycję bojową.
- Po moim trupie. – Z tłumu wybiegła Tytania podmieniając
swoją zbroję na zbroję Purgatora. Stanęła naprzeciw wroga i wyciągnęła ku niemu
broń. – Zapłacisz za wszystko, co zrobiłeś. Za smutek Lucy i za zniszczenie
naszej gildii.
- Już nie mogę się doczekać. – Odparł. Tytania rozpoczęła
atak. – Nie spodziewałem się, że spotka mnie taka przyjemność i będę walczył z
samą Tytanią. – Zaśmiał się, odpierając jej atak. – Jesteś tak silna, jak
mówią.
- A ty strasznie irytujący i gadatliwy. – Rzuciła na słowną
zaczepkę.
- Taki mój urok.
- Wierz mi, nie ma w tobie nic urokliwego. – Wyraz twarzy
wroga zmienił się diametralnie.
- Pożałujesz... – Szepnął, po czym wziął zamach ręką i
dosłownie zdmuchnął swojego przeciwnika.
- Erza! – Krzyknęła gildia i z niedowierzaniem wpatrywali
się w ciało Tytanii, które wbiło się w jeden ze stojących jeszcze i ocalałych
budynków. Mija parę sekund zanim zdają sobie sprawę, że trafił im się naprawdę
trudny przeciwnik.
- To co Fairy Tail, kto następny? – Spytał ze zdradzieckim
uśmiechem.
- Nadal ja! – Odpowiedziała mu Tytania, która to zaczęła się
przedzierać przez gruzy budynku. Tym razem swoją zbroję podmieniła na zwykły
prosty strój. Piersi przepadał biały bandaż, a dolną częścią garderoby okazały
się czerwone, szerokie spodnie. – Chyba nie myślałeś, że pozbędziesz się mnie w
tak łatwy sposób, co?
- To nie to. Po prostu cię nie doceniłem.
- Znowu błąd. – Tytania stanęła na czele ocalałych członków
gildii. – Nie doceniłeś siły Fairy Tail. – Rzekła pewnie.
- I raczej niedocenię. Jesteście irytujący. – Były mistrz
gildii Black Star spoważniał. – Teraz zacznie się prawdziwa masakra. – Magów
oblał zimny pot. Skoro przed chwilą to była rozgrzewka i z taką łatwością udało
mu się zranić Erzę, to co pokaże teraz?
Spełniał się najczarniejszy scenariusz. Erza podczas walki
wspomniała sobie rozmowę z Lucy sprzed paru dni, która to mówiła o Acnologii w
postaci człowieka i o bliźnie na lewej piersi. Wszystko się zgadzało.
- Lepiej, żebyście tutaj nie wracali. – Szepnęła jakby do
siebie, ale i tak nie uszło to uwadze kilkoro magom.
- Erza, co się dzieje? – Jellal dotknął jej ramienia.
- Musimy przetrwać. To nie może się tak skończyć. – Rzuciła.
- O czym ty mówisz? Oczywiście, że to się nie skończy. Fairy
Tail walczy do końca, nie poddaje się. – Erza zwróciła ku niemu twarz. Ku jego
zaskoczeniu w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie wygramy... z przeznaczeniem.
- Przeznaczenie zawsze można zmienić. I my to zrobimy.
- Rozejrzyj się! – Krzyknęła. Taka prawda. Magnolia została
całkowicie zniszczona. Niegdyś miasto pełne życia, kolorowe, zmieniło się w
pole bitwy, gdzie prócz gruzów, rozpaczy, nie można było niezauważyć ciał
poległych już magów i przypadkowych mieszkańców. – Oto do czego prowadzi
nienawiść i chęć mordu! – Nawet ta silna Tytania już nie mogła dłużej tego
znieść. To było ponad jej siły, a serce biło jak oszalałe. Nie z widoku jaki
został sprezentowany, a ze strachu. Każdy z magów dawał z siebie wszystko,
jednakże na ciele Nakajimo, nie można było dostrzec choćby małego zadrapania. Chytry
i pewny siebie uśmiech nie schodził mu ani na chwilę z twarzy.
- I co muszki, poddajecie się? Jesteście tacy beznadziejni.
– Rzekł wróg, unosząc ciało Maxa. – Czy Wróżki umieją latać? – Spytał,
zaciskając mocniej rękę na jego szyi. – W Erzie coś drgnęło.
- Puść go! – Warknęła.
- Oh. – Odwrócił się w jej stronę i spojrzał w oczy. – Skoro
Tytania mnie o to prosi... – Twarz Maxa przybrała purpurowy kolor, a dłonie,
którymi próbował sobie jeszcze pomóc, opadły bezwładnie wzdłuż ciała. – Ta muszka
już straciła swoje skrzydła. – Ręka Nakajimo ścisnęła się jeszcze mocniej na
szyi nieżywego maga, po czym z niewielkim wysiłkiem, wyrzucił go za siebie.
- Ty potworze! – Erza w mgnienia oku odzyskała zdrowy
rozsądek, po czym zmieniła strój na Zbroję Czarnego Skrzydła. – Pożałujesz! –
Jej ataki pokazywały wszystko. Złość, smutek, zemstę. Z oczu płynęły łzy. Nie
liczyło się dla niej już nic, prócz pokonania człowieczej postaci Acnologii.
- Zamilcz! – Nakajimo niewielkim i szybkim ruchem ręki pozbawił
Tytanię lewego ucha i pasma włosów.
- ERZA! – Zrozpaczone głosy magów odbiły się echem między
ruinami. Sama poszkodowana padła na kolana, zakrywając miejsce, gdzie znajdował
się jeden z jej narządu słuchu.
- No co się tak gapicie? Sama się pchała, to teraz ma. –
Rzucił niewzruszony mężczyzna, widząc pełne nienawiści spojrzenia magów. – I
tak udało się jej uniknąć najgorszego, bo celowałem w sam środek jej pięknej
twarzyczki. – Wytłumaczył. – To co? Teraz czas na następnych. – W jego prawej
dłoni pojawiła się ciemna kula, która to w mgnieniu oka została wycelowana w
rodzeństwo Strauss, Raijinshu oraz paru innych magów. Po głośnym wybuchu i
opadnięciu szarawej mgły, ocaleli dostrzegli mocno rannych przyjaciół, a nawet
takich pozbawionych kończyn. Straszny widok.
- Wystarczy tego! – Krzyknął Makarov.
- Czas na ciebie staruchu. – Z ust Nakajimo zaczęły się
wydobywać jasne promienie.
- Co on chce zrobić...? – Gray nie mógł uwierzyć w to, co
właśnie widzi. Człowiek posiadający tak wielką, przytłaczającą mroczną moc. To
było ponad jego wyobrażenie.
- Skupcie się Fairy Tail! Zbierzcie cała swoją moc i
wspólnie w niego uderzymy! – Mistrz nie miał zamiaru się poddawać. Chciał
zrobić wszystko, by tylko jego dzieci były bezpieczne. Nie mógł patrzeć na ich
cierpienie, na ich śmierć. Bez wahania miał zamiar użyć całej swojej siły,
oddać resztkę mocy, która mu została. Dla nich. Dla swoich kochanych dzieci.
- Błyszczące Płomienie Ognistego Smoka!
- Osąd siedmiu gwiazd! – Nim wróg zdołał posłać swój atak w
stronę Wróżek, zostało mu to uniemożliwione. Gigantyczna kula ognia otulona
złotą poświatą przygniotła go.
- Co do kurwy nędzy?! – Wrzask Nakajimo dało się słyszeć w
promieniu kilku kilometrów. – Kto jest za to odpowiedzialny? – Jego złość zdaje
się nie mieć granic. Gdy już mgła opadła, jego oczom ukazały się dwie postacie.
– Moja wisienka na torcie właśnie przybyła. – Te słowa skierował do nikogo
innego jak do blondwłosej magini.
- Lucy, Natsu! – Ucieszył się Makarov na ich widok.
- Raaaany, nie ma nas parę dni, a tu taka impreza! Bez
nas...
- Natsu, to nie żarty. – Skarciła go i rozglądnęła się
dookoła. – Spóźniliśmy się... – Szepnęła smutno.
- To jeszcze nie koniec! Możemy wygrać! Musimy tylko
połączyć siły! – Krzyknął Gray.
- Mówiłeś coś o jakiejś wisience. – Odezwał się Natsu
całkowicie ignorując przyjaciela, podchodząc do wroga i strzelając palcami. –
Zaserwować ci coś? Płomienny Łokieć Ognistego Smoka!
- Pięść Regulusa! – Duch przyzwany przez Lucy również miał
zamiar powalić przeciwnika. Jednakże obie próby zakończyły się fiaskiem.
Nakajimo uniknął uderzeń, przez co atak Natsu i Lokiego zderzył się, tworząc
wybuch.
- Uważajcie! – Wspierała ich Lucy. Sama była zwarta i gotowa
do ataku. W ręku dzierżyła Miecz Światła, Excalibura, a jej towarzyszem był
Sagittarius.
- No witaj. – Usłyszała tuż przy uchu. Nim zdążyła cokolwiek
zrobić, została odepchnięta parę metrów dalej, a jej duch został z łatwością
pokonany. – Cóż za miłe spotkanie. – Rzucił w jej kierunku.
- Jak dla kogo. Masz bardzo ciekawy sposób witania. –
Odparła z sarkazmem. – Mogę wiedzieć, co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem sprawdzić moją nową moc i jeszcze... prosić
cię o pomoc.
- Słucham? Ty sobie chyba ze mnie kpisz!
- Stałaś się kimś bardzo potężnym, Strażniczko Gwiazd. –
Ukłonił się delikatnie w jej stronę. – Razem możemy wiele zdziałać. Ja mam
serce potężnego smoka Acnolgii, a ty magię gwiazd. Toż to połączenie idealne!
- Ja chyba śnię... ty mnie prosisz o współpracę? Po tym
wszystkim, co zrobiłeś Magnolii i mojej gildii? Za żadne skarby nie połączę z
tobą sił! I moje zdanie nie zmieni się choćby nie wiem co! – Lucy była pewna
swoich słów, czuła się dumnie. Wiedziała, że te słowa jeszcze bardziej wzburzą
jej przeciwnikiem. Nie myliła się. Jego czoło zmarszczyło się ze zdenerwowania,
a na szyi pojawiły się widoczne żyły.
- Aaaaaaaaaaa! – Wydał z siebie głośny ryk. Ten sam co
Acnolgia. Biła od niego mroczna energia, która aż przytłaczała.
- Uciekajcie! – Krzyknęła Strażniczka Gwiazd do wszystkich.
– Ratujcie się! SZYBKO! – Wróżki nie wiedzieli, co zaraz może się wydarzyć.
Strach paraliżował całe ich ciała. Z niedowierzaniem wpatrywali się to w
oszalałego Nakajimo, to zaś na Lucy, która ani drgnęła z miejsca. Co więcej,
mieli wrażenie, jakby w ogóle nie chciała się stamtąd ruszyć. Nie okazała
słabości, czy strachu.
- Lucy, wypad stamtąd! On zaraz cię zabije! – Usłyszała głos
Natsu, który wygrzebał się spod sterty kamieni.
- Dam radę. – Syknęła przez zęby. – Dam radę. – Powtórzyła.
Nie spuszczała z oka mężczyzny, który to łypał na nią morderczym wzrokiem.
- Jaka odważna. – Odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
– Wnioskuję więc, że nie boisz się śmierci. Wybacz, że tak krótko pozwoliłem ci
zostać Strażniczką Gwiazd. – W jego prawej ręce pojawiła się jasnoniebieska
kula, która to zaczęła się powiększać. – Żegnaj.
- Nie tak prędko! – Między dwoma magami pojawiła się starsza
kobieta. Szybkim ruchem zaczęła kreślić jakieś nieznane malunki w powietrzu i
nim Nakajimo zdążył wypuścić kulę, został zamknięty w złotej klatce.
- Kokoro. – Wypowiedzieli wspólnie jej imię Makarov i Lucy.
- Kopę lat.
‘My nie tyle potrzebujemy pomocy przyjaciół co wiary,
Że taką pomoc możemy uzyskać.’
Niespodzianka! A jak! Taka mała i pewnie wyczekiwana na
prawie że koniec wakacji ^^
Znajcie moje dobre serce Cukiereczki ;*
Niby zawiesiłam bloga, ale cóż.. nęka mnie to jednak po
nocach >.<
Baaardzo proszę o wyrozumiałość, gdy przeczytacie ten
rozdział, ale niestety dawno nie pisałam i tak jakby wyszłam z wprawy xD
Nawet nie czytałam go drugi raz, by poprawić błędy, bo aż
strach!
Co znajdziecie, dajcie znać xD po kościach czuję, że na
pewno parę rzeczy będzie niezrozumiałych, ale jak tylko wrócą mi siły to
poprawię rozdział ^^
Co mogę jeszcze powiedzieć.. każdego dnia wchodzę na tego
bloga z nadzieją, że wena mi wróci. Najbardziej cieszą mnie liczby wyświetleń
tego bloga.. serio, jestem szczęśliwa, że dalej jest w miarę popularny <3
Jestem tutaj już prawie dwa lata, czaicie? DWA LATA! Nie
mogę w to uwierzyć.. ranyy co tu się działo.. aż łezka się mi w oku kręci jak
sobie wspomnę początki tutaj, ah!
Jak też pewnie zauważyliście, wróciłam do dawnej nazwy.. xD sentyment, cudowny sentyment :)
Jak też pewnie zauważyliście, wróciłam do dawnej nazwy.. xD sentyment, cudowny sentyment :)
Too chyba tyle, nie zawracam dupy, wczasujcie się dalej!
Do usłyszenia ;* <3